- Opowiadanie: kerszi - Smutne życie hejtera

Smutne życie hejtera

Opowiadanie napisałem w październiku w 2016 roku, kiedy z hejtem spotykałem się praktycznie codziennie. Na obecne czasy (2018 rok) mało się zmieniło.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Smutne życie hejtera

Miał na imię Jacek, ale wolał jak na niego mówiono “Wielki Jacek”. “Wolał to” – wręcz to mało powiedziane, on po prostu wymuszał by tak mówiono. Był kierownikiem w “PKÓ-WB” czyli “Polska Kasa Ójdzie – Wielki Bank” w małej wiosce w województwie podlaskim. Rodzinie mówił, że pracuje w PKO BP w Warszawie jako prezes.

Jeździł zdezelowaną dwudziestoletnią mazdą 322. Miał ł tak wspaniały samochód, że z wiekiem zyskiwał wartość. W sumie to była tylko jego subiektywna opinia.

Jacek był jedynakiem. W liceum wyróżniał się dobrymi ocenami, najlepszy w szkole, jeździł nawet na olimpiady z których przywoził nagrody, przy tym pomocny i koleżeński. Pewnego jesiennego dnia w trzeciej klasie liceum przyszła nowa uczennica Danuta. Przez nią życie Jacka diametralnie się zmieniło. Nie dość, że ładna to jeszcze śmiała mieć lepszą średnią ocen od niego. Równiutką sześć i zero!!! Świat Jacka się załamał, bo on miał tylko pięć i dziewięć dziesiątych. Zaznajomiwszy się z tym wkurzony wrócił do domu i żeby się odstresować włączył znaną komputerową strzelankę “Call of Duty”.

Przeszedł tryb single w parę godzin w najtrudniejszym trybie, co było wyśmienitym wynikiem, ale czuł się niedowartościowany, było mu źle. Zarzucił więc opcję multiplayer i zaczął wybijać komputerowych leszczy, wyzywając ich przez mikrofon. Nie miał dla nich litości. Po trzech godzinach czuł się coraz lepiej. Miał już swój cel życiowy. Zostanie hejterem.

Następnego dnia nie poszedł do szkoły, skoro był od niego ktoś lepszy, to nie miał po co się uczyć. Zamiast tego wstał o szóstej rano i zaczął swój pierwszy w życiu pamiętny hejt.

Hejtował na forum internetowym polityków ze wszystkich opcji. Wyzywał ich od Żydów, masonów, Murzynów, komunistów, “pseudokomuchów”. Nie ważne kto był u niego na celowniku, ważne było dla Jacka, żeby tej osobie dowalić, obrazić, wyzwać ją. Nie szczędził matki, dziadka, pradziadka ani dzieci atakowanej ofiary. Po szesnastu godzinach hejtu ledwo widział na oczy, palce mu zdrętwiały, w ustach zaschło. Nie widział już co pisze, więc zaczął przez pomyłkę hejtować samego siebie.

O trzeciej nad ranem zasnął przy komputerze. Uderzając głową w klawiaturę przypadkiem wcisnął przycisk "e". Na ekranie pojawił się ciąg liter, po godzinie było ich już dziesiątki tysięcy. Przekręcił głowę na klawiaturze. To skutkowało, że prawym uchem wcisnął "enter". Całe forum padło. Programiści piszący kod do forum nie przewidzieli, że ktoś może wpisać tyle znaków. Niestety Jacek spał i nie widział swojego sukcesu. Nie wiedział również, że później zwolniono adminów odpowiedzialnych za to. Gdyby wiedział, ucieszyłby się. Obudził się o szóstej rano.

Forum nie działało i nie zobaczył reakcji na swoje hejty. Trudno – pomyślał. Przeszedł na inny serwis, żeby hejtować…

Tydzień hejtu dobrze wpłynęło na jego ego. Ale to mu nie wystarczyło. Chciał się zemścić na Danucie za to, że miała lepszą średnią od niego. Idąc do szkoły, myślał jak ją zgnoić. Wchodząc do klasy już wiedział. Włamał się na jej konto FB, zrobił z Danuty lesbijkę i do tego feministkę.

Pozapisywał ją na różne “fanpejdże”. Dziewczyna ciągle się ucząc, żeby mieć te 6.0, rzadko siedziała na internecie, więc nie widziała wybryków Jacka.

Jednak zachowanie paru osób wskazywały, że coś jest nie tak. Zauważyła, że niektóre dziewczyny się do niej w dziwny sposób przymilały. Nie za bardzo wiedziała o co chodzi. Tydzień później dowiedziała się od nich, że jest lesbijką. Załamała się. Jej średnia spadła do pięciu i siedmiu dziesiątych. Jackowi to wystarczyło, był wniebowzięty. Znowu był najlepszy. “Wielki Jacek” wrócił.

Skończył liceum, oczywiście z najlepszymi ocenami.

Co tydzień wracał do domu z "Wielkiej Warszawy" jak to wszystkim mówił. Czuł się w swojej wiosce panem i wykorzystywał to niemiłosiernie. Przejeżdżał na czerwonym świetle, przekraczał prędkość. Policja z tym nic nie mogła zrobić. Przecież to jest “Wielki Jacek”, jest prezesem PKO, a oni takich nie ruszają.

– Nic nie poradzimy – mówili policjanci na skargi obywateli.

Robił rundkę po okolicy i ostentacyjnie przejechał dwa razy na czerwonym świetle jadąc sto osiemdziesiąt kilometrów na godzinę. W tym czasie jego szefowa zadzwoniła. Oczywiście odebrał telefon podczas jazdy, przecież on mógł wszystko.

Szefowa śmiała mu wytknąć, że nie postawił przecinka w drugim zdaniu w raporcie na stronie www. Jak mogła! To nie prawda. Chciał to sprawdzić. Do domu miał niedaleko. Przyspieszył jeszcze.

Wysiadłszy z samochodu, Jacek wbiegł do domu, włączył komputer i rzeczywiście. Na stronie banku w tym feralnym raporcie nie było przecinka.

To niemożliwe, że przeoczył, on jest nieomylny, to ta krowa musiała usunąć przecinek i zamieszać na stronie. Przecież on się nie mógł pomylić.

Jestem nieomylny, jestem wielki – wmawiał sobie cały czas. – To ona, to ona, to ta krowa to zrobiła.

Zaczął szykować zemstę na Danucie. Tak, macie rację to ta sama Danuta, która prawie zniszczyła jego reputację. Tym razem według Jacka znowu chciała go pogrążyć.

Całą noc nie spał. Hejtowanie prezydentów i premierów nie dawało mu radości, ani też nie pozwoliło zapomnieć o Danucie. Musiał jakoś się zemścić na tej "krowie", która zszargała według niego jego opinię. Włam na konto nie zaspokoiłoby jego ambicji. Musiał wymyślić coś nowego, mocniejszego. Coś mrocznego.

O trzeciej rano wyruszył samochodem do Danuty. Jadąc polną drogą zobaczył bieg przełajowy nagich kobiet przez błoto. Przystanął na chwilę i wysiadł.

Dziewczyny były całe w błocie, a że było ciemno, to nie odróżniał białych kobiet od czarnych, wszystkie były ciemne. Być może Danuta też tam biegnie? Podszedł z ręcznikiem do pierwszej biegnącej na przedzie. Podał jej ręcznik, ale dziewczyna nie wzięła go. Złamałaby regulamin. Całą trasę trzeba było przebiec w błocie bez jakiejkolwiek pomocy.

Grupa kobiet zniknęła Jackowi z widoku. Danuty tam nie było. Musiała być w domu i spać. Jak przystało na dyrektorkę banku, mieszkała w wysokiej willi. Z przodu budynku był zaś basen. Drzewa zasłaniały numer domu, ale wiedział że to na pewno tu. On się nigdy nie mylił. Na podwórku wściekle ujadały psy, ale Jacek miał na nie sposób. Wiedział, że wystarczy, że wejdzie, a pieski wyczuwając “Wielkiego Jacka” od razu skulą ogon. Tak się o dziwo stało, ale nie z powodu "Wielkiego Jacka”, a niedźwiedzia który właśnie wyszedł z lasu. Jacek go nie widział. Wszedł na ganek.

Drzwi były otwarte. Wszedł na pierwsze piętro. Danuta spała ze swoją dziewczyną Iwoną. Tak, to przez intrygi Jacka została lesbijką, i o dziwo to właśnie dzięki temu została dyrektorką. W pokoju był włączony telewizor. Leciała właśnie historia o trzech niedźwiedziach, które zaczajały się na turystów przy głównych szczytach w Beskidach, łomotały ich bejsbolami. Turyści turlali się po błocie aż na sam dół, a następnie inna grupa misiów wiozła nieprzytomnych ludzi na taczkach dla swoich pociech. Oczywiście celem konsumpcji. Typowy Horror klasy c.

Jacek przeniósł Iwonę, dziewczynę Danuty do drugiego pokoju. Wrócił do samej Danuty. Zapalił światło, włączył kamerę, którą wziął z domu i zabrał się za Danutę. Danuta jęczała i wyła, ale nie obudziła się. Iwona śpiąc w drugim pokoju tego nie słyszała, bo na podwórku psy ujadały na niedźwiedzia, który wcześniej szedł za Jackiem. Miś bał się wejść do domu. Widocznie dziewczyny były przyzwyczajone do ciągłego jazgotu, więc całą noc spały.

Następnego dnia Danuta w pracy otworzyła załącznik z filmem, który Jacek z nią nagrał. Treść listu brzmiała "Jeżeli nie zrzekniesz się funkcji dyrektora i nie awansujesz mnie na to miejsce, ten film trafi na forum lesbijskie. Wszyscy się dowiedzą że jesteś hetero a to zszarga twoją reputację". Na samym dole dużymi literami był podpis “Wielki Jacek”.

Jacek został dyrektorem. Danuta zaś przeniosła się do innego banku. Po pewnym czasie awansowała na dyrektorkę. Później wykupiła bank zarządzany przez Jacka, za grosze. Jacka wywaliła. Niejedną firmę przez “nieomylne” zarządzanie doprowadził do bankructwa.

Hejter postradał zmysły. Trafił do szpitala, w którym został sam do końca życia. Nikt ani razu nie odwiedził “Wielkiego Jacka”.

 

Koniec

Komentarze

Więc tak… początek wydawał mi się nawet normalny, ale gdy doszedłem do połowy, to ten absurd, dosłownie, mnie walnął. Wydaje mi się, że podobne teksty można znaleźć w konkursie na grafomanię, z tym, że tam w opowiadaniach występuje więcej błędów gramatycznych i interpunkcyjnych. Nie wiem, jak inni odebrali ten tekst, ale według mnie to zwykła historyjka stworzona w celu rozśmieszenia czytelnika, w dodatku napisana chyba na kolanie. Nie wiem, może znajdą się amatorzy podobnych opowiastek, którym historia Jacka, opisana w taki sposób, przypadnie do gustu.

Pozdrawiam, Borowiczek :)

Kiedyś dostanę Nobla.

No absurd jak absurd ale elementu fantastycznego jakoś zbrakło ;-)

Poza tym, nie ruszylo.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Faktycznie, smutne jest życie hejtera.

I ja nie bardzo widzę element fantastyczny. Sam absurd to za mało.

Interpunkcja kuleje.

Równiutką 6.0!!!

W polskim separatorem dziesiętnym jest przecinek. A w ogóle to chyba lepiej zapisać to słownie. Bezpieczniej.

mieszkała w wysokiej willi otoczonej basenem,

Czyli fosą? Most zwodzony też miała? ;-)

Babska logika rządzi!

Dziękuję za uwagi. Sześć zero, jakoś jest zrozumiałe, ale jak zapiszę 5,9? Pięć przecinek dziewięć czy może pięć i dziewięć czy samo pięć dziewięć?

Kerszi

Myślę, że każda wersja będzie zrozumiała. A jak Ty się chwalisz ocenami, to jak mówisz?

Babska logika rządzi!

Ocenami to się chwaliłem paręnaście lat temu i rzadko miałem 6,0. ;)

Kerszi

No to ocenami dzieci, mnie to wszystko jedno. ;-)

Babska logika rządzi!

Nie wiem, Kerszi, w jakim jesteś wieku, ale ten tekst sprzed dwóch lat brzmi tak, jakby napisał go gimnazjalista. Wolałabym przeczytać coś, co napisałeś niedawno, spodziewam się bowiem, że od tamtego czasu poczyniłeś jakieś postępy.

Smutne życie hejtera jest napisane, delikatnie mówiąc, nie najlepiej, w dodatku nie dostrzegłam  fantastyki.

 

Był kie­row­ni­kiem w PKÓ-WB w małej wio­sce […] Jego sa­mo­chód był tak wspa­nia­ły, że z wie­kiem zy­ski­wał war­tość. W sumie to była tylko jego su­biek­tyw­na opi­nia.

Jacek był je­dy­na­kiem. W li­ceum wy­róż­niał się do­bry­mi oce­na­mi, był naj­lep­szy w szko­le, jeź­dził nawet na olim­pia­dy z któ­rych przy­wo­ził na­gro­dy, był po­moc­ny i ko­le­żeń­ski. –> Niepokojący objaw byłozy.

PKÓ-WB –> Co to za skrót?

 

Jeź­dził zde­ze­lo­wa­ną dwu­dzie­sto­let­nią Mazdą 322. –> Jeź­dził zde­ze­lo­wa­ną dwu­dzie­sto­let­nią mazdą 322.

Nazwy pojazdów zapisujemy małymi literami. http://sjp.pwn.pl/zasady/;629431

 

Świat Jacka się za­ła­mał, bo on miał tylko 5,9 . –> Świat Jacka się za­ła­mał, bo on miał tylko pięć i dziewięć dziesiątych.

Zbędna spacja przed kropką.

 

Wy­zy­wał Żydów, Ma­so­nów, Mu­rzy­nów, ko­mu­ni­stów… –> Chyba miało być: Wy­zy­wał ich od Żydów, ma­so­nów, Mu­rzy­nów, ko­mu­ni­stów

 

żeby tej oso­bie do­wa­lić, ob­ra­zić, wy­zwać go. –> Piszesz o osobie, a ta jest rodzaju żeńskiego, więc: …żeby tej oso­bie do­wa­lić, ob­ra­zić, wy­zwać .

 

Nie szczę­dził ani matki, dziad­ka, pra­dziad­ka, dzie­ci ata­ko­wa­nej ofia­ry. –> Raczej: Nie szczę­dził matki, dziad­ka, pra­dziad­ka ani dzie­ci ata­ko­wa­nej ofia­ry.

 

Wstał o szó­stej rano. –> Raczej: Obudził się o szó­stej rano.

 

Nie za bar­dzo wie­dzia­ła o co cho­dzi. Ty­dzień póź­niej do­wie­dzia­ła się od nich… –> Nie brzmi to najlepiej.

 

Jak mogła! To nie mogła być praw­da. –> Czy to celowe powtórzenie?

 

Wy­sia­da­jąc z sa­mo­cho­du Jacek wbiegł do domu, włą­czył kom­pu­ter… –> Czy dobrze rozumiem, że Jacek, w czasie kiedy wysiadał z auta, jednocześnie wbiegł do domu i włączył komputer?

Proponuję: Wy­sia­dłszy z sa­mo­cho­du, Jacek wbiegł do domu, włą­czył kom­pu­ter

 

Pe­le­ton ko­biet znik­nął Jac­ko­wi z wi­do­ku. –> Kobiety biegły, więc nie mogło tam być peletonu.

Za SJP PWN: peleton «zwarta grupa kolarzy jadących w wyścigu»

 

W tle był włą­czo­ny te­le­wi­zor. –> Co to znaczy, że włączony telewizor był w tle? W tle czego?

 

Ty­po­wy Hor­ror klasy C. –> Dlaczego wielka litera?

 

Wi­docz­nie dziew­czy­ny były przy­zwy­cza­jo­ne cią­głym ja­zgo­tem, więc całą noc spały. –> Wi­docz­nie dziew­czy­ny były przy­zwy­cza­jo­ne do cią­głego ja­zgo­tu, więc całą noc spały.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Macie dużo racji. Czytając to opowiadanie po paru latach mam wrażenie to dziecko pisało. Dużo poprawiłem, ale niewystarczająco. Dziękuję za poprawki.

Kerszi

No cóż, Kerszi, pierwsze koty za płoty. Teraz może być już tylko lepiej. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No niestety słabo. Może to jest absurd, ale zupełnie nieprzemyślany (nawet podczas pisania absurdalnego tekstu wypadałoby się nad nim nieco zastanowić). Fabuła wygląda jakby była wymyślana na poczekaniu w trakcie pisania. Rozwijasz swoją historyjkę i wklepujesz w klawiaturę co ci akurat przyjdzie do głowy. Jeśli miało być zabawnie – ​nie było, jeśli z morałem – ​zabrakło morału. Zakończenie również nijakie.

Czytało się ciężko przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze – piszesz językiem mało literackim. Raczej takim potoczno-kolokwialnym, z licznymi wstawkami skierowanymi do czytelnika i zaczynające się od “Tak” (np. “Tak, to przez intrygi Jacka została lesbijką…” lub “​Tak, macie rację to ta sama Danuta…”). Po drugie – stosujesz często dziwny szyk zdań (np. Nie wiedział również, że później zwolniono adminów odpowiedzialnych za to.​).

Mam nadzieję, że od czasu gdy napisałeś to opowiadanie, Twój warsztat pisarski uległ poprawie.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Po przeczytaniu całości zostało mi na ustach tylko: “No i?”

Jak napisała kiedyś Śniąca – absurd musi być celny. Tutaj widzę, że prowadzisz ciągły ogień maszynowy określeń, licząc, że której trafi, rozbawi. Mnie niestety żadna kula nie dosięgła, przez co i przyjemności na końcu nie było.

Sam morał niestety za słabo zarysowany, by w końcówce podciągnąć wartość tekstu.

Podsumowując: chaotyczny i niecelny koncert fajerwerków. Bywa.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka