- Opowiadanie: Cerut - Cyrograf Duszy

Cyrograf Duszy

Na wstępie pragnę podziękować Joseheim, Morgiana89, Naz, Nowhereman, Ocha, Rosebelle, Wicked G, betującym bez których nie powstał by niniejszy twór. Dziękuję za wszelkie rady, a sporo ich dostałem, z nimi już widać poprawę. Będę starał się w przyszłości nie zaprzepaścić tych lekcji, abyście wraz z kolejnym moim opowiadaniem widzieli, że wasz poświęcony czas nie poszedł na marne. A teraz czas na ,,duszę towarzystwa,, zapraszam do czytania i szczerego komentowania :)

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Cyrograf Duszy

 

 

 

,,Gdybym wtedy wiedział, może uratowałbym brata? Numonie, bracie mój… Cóż to król uczynił, że niebo spadło na nas, a całe miasto nawiedziły tysiące duchów?

Ten przygniatający ciężar, jakby morze wisiało nad nami i w jednej chwili runęło. Nic nie mogliśmy uczynić.

Zapanował totalny chaos, jeden po drugim, wszyscy po kolei zostali odzierani z duszy. Żadnych szans na ucieczkę, a walka nic nie wskórała, ich nie można było zranić.

Do dziś pamiętam te krzyki, ludzie błagali o pomoc. Jak miałem im pomóc?! Jak ktoś dotknął ducha, to obracał się w pył. Pozostało uciekać albo stać w miejscu. Choć one były wszędzie. Mogłem tylko patrzeć, jak kolejny zostaje siłą pozbawiony duszy.

Tyle bólu i cierpienia, szukałem odpowiedzi, ale to mnie przerosło. Obróciłem się w twoją stronę, chciałem cię chwycić i gdzieś uciec… było już za późno. Jakby ktoś poddał mnie torturom, stałeś dosłownie parę kroków dalej. Dostrzegłem tylko ciemną sylwetkę koło ciebie, usłyszałem krzyk, a później twoje ciało spadło z muru.

Poczułem się jakby ktoś walnął mnie młotem w tył głowy, padłem na kolana i czekałem na swoją kolej. Nie miałem już nic do stracenia, odebrali mi wszystko.

Nie pamiętam co było dalej, ale bogowie nie byli łaskawi by mnie zabrać, zostawili mnie z tym przy życiu. Na szczęście dowiedziałem się kogo to wina.

Dlatego teraz idę prosto do Pałacu Dusz, sprawię, że drugi raz król Arion nie ucieknie przeznaczeniu.’’

 

*

 

Siedziba władców i świątynia jednocześnie. Miejsce w którym składało się ofiary dla duchów, by one nie nawiedzały naszego świata.

Wieki temu pewien król, pogwałcając wszelkie prawa, oddzielił duszę od ciała. Stworzył nową istotę, zażądał od niej, by jego ród rządził wiecznie, a jego synowie nieustannie powiększali potęgę królestwa.

Duch, nie mówiąc nic, spojrzał na niego i dał papierowy zwój. Kontrakt gwarantował ciągłość dziedziczenia, ale pod jednym warunkiem. Z każdego pokolenia władca miał oddać własne życie, w określonym miejscu i czasie.

Zjawa zniknęła, od razu wydano rozkaz budowy Pałacu Dusz wedle wskazań ducha. Śpieszył się. Ostatni zapis w kontrakcie dotyczył daty poświęcenia, była ona wyznaczona na dzień w którym dziedzic stawał się dorosły i mógł objąć tron. Wtedy i tylko w tym czasie, w pałacu musiała zostać złożona ofiara z członka królewskiego rodu.

Co by się stało, gdyby któryś król odrzucił przeznaczenie? Nikt nie chciał tego wiedzieć.

 

 

*

 

Dzień przed koronacją

 

– Nie wiemy co się stanie, gdy to zrobisz.

– Czytałeś dokładnie kontrakt? Słowo po słowie? – “Gdzieś musi być odpowiedź.”

– Tak. Przestudiowałem wszystkie pisma, sprawdziłem wśród przekazów ustnych, nawet Pałac Dusz dokładnie zbadałem. Nie ma, nigdzie nie jest wspomniane o tym! – “Zrozum to wreszcie!”

– To gdzieś jest, zawsze ma tak być?! – “Tak mało czasu… Mojego syna też to czeka?” – Królowie bezmyślnie, jeden po drugim, mają ginąć, bo jakiś głupiec podpisał cyrograf?! – mówiąc to, krzyczał.

– Nie jakiś głupiec! Tylko twój przodek, założyciel waszego rodu. A ten cyrograf, to najlepsze co mogliśmy dostać. 

Kłótnia stawała się coraz głośniejsza.

– Jakim kosztem? Siedemnaście lat temu objąłem tron po ojcu. W dniu jego śmierci, musiałem oglądać cały ten chory rytuał! Na moich oczach został siłą odarty z ducha, nawet nie wiedziałem, że człowiek może tak przeraźliwie krzyczeć – mówił coraz głośniej, jakby chciał zagłuszyć własne wspomnienia z tamtego dnia. – Wiesz co mi wtedy powiedziano? Że wkrótce poznam kobietę, zbliżymy się do siebie, a ona urodzi mi syna, który będzie oglądał to samo w dniu własnej koronacji, za siedemnaście lat! Śmierć własnego ojca w katuszach! – Zabrakło mu tchu, by mówić dalej.

– Rozumiem cię królu, ale… – nim powiedział cokolwiek dalej, władca łapiąc oddech, zaczął znowu mówić.

– Nie rozumiesz! – “Nikt tego nie rozumie.” – Jesteśmy hodowani dla podtrzymania władzy naszego rodu. Przez te lata nikt mnie poważnie nie traktował, wiedząc, że i tak umrę.

– Takie jest przeznaczenie. To wszystko dla dobra królestwa! – “Lepiej żebyś oddał życie.”

– Do diabła z tym. Nie będę kontynuował tego cyklu śmierci – “Zaraz puszczą mi nerwy.”

– Zaryzykujesz życie nas wszystkich, bo boisz się przeznaczenia? Wielki król Arion po prostu stchórzy? – powiedział to, drwiąc z niego.

– Nie stchórzę, stanę twarzą w twarz z Szaloną Duszą.

– Akurat! – “Chciałbym to zobaczyć.” – A powiesz swoim synom, że wolisz śmierć królestwa niż poświęcenie dla dobra poddanych?

 

*

 

“Dlaczego jeszcze nikogo nie spotkałem? Przeszedłem całe miasto i ani jednej żywej osoby. Wszyscy nie żyją?

O, w końcu widać Pałac Dusz, miejsce mojej niedoszłej koronacji.” – Ojcze, dlaczego to zrobiłeś? Nasz ród miał trwać wiecznie, nigdy nie stając na krawędzi zagłady. – “Zaraz powinienem zobaczyć wejście do pałacu, jeszcze kilka stopni schodów. Wkrótce zemszczę się za brata, ojcze.”

– Co to jest? 

W powietrzu zderzyły się dwie postacie. Huk przy tym starciu był tak wielki, że na chwilę go ogłuszyło. Stał w miejscu, mógł tylko obserwować pojedynek.

Istota cała okryta czernią spadła na ziemię, rycerz też. Błyskawicznie wyskoczyli z kurzu prosto na siebie. Oboje przygotowali ostrze do ostatniego ciosu, lecz walka nie miała iść gładko.

Duch w czerni nagle przyśpieszył, jego przeciwnik chcąc uniknąć ataku, próbował zbić jego miecz. Niestety broń pękła, fragment poleciał w stronę ogłuszonego obserwatora.

Rozpędzona zjawa zatrzymała się parę kroków przed przybyłym, spojrzała na niego. W tym czasie rycerz doskoczył do kawałka złamanego ostrza, lewą ręką energicznie wyciągając je z podłoża, i szybkim krokiem przemieścił się w pobliże ducha. Wbił fragment w plecy wroga, ten nic sobie nie robiąc z tego, obrócił się i przebił brzuch rycerza. Drugą rękę szykował do egzekucji.

“Mam okazję zabić ducha, stoi do mnie plecami! Nie mogę go dotknąć, ale wbiję wystające ostrze do środka. Musi się udać.” – Książę Ksinten doskoczył i pchnął go własnym mieczem, zjawa obróciła głowę i wtedy dopiero zobaczył z czym walczy.

“Nie ma oczu, ani czegokolwiek na twarzy, a i tak czuję jego spojrzenie na sobie. Ciało zaczyna mi drżeć, nie uda mi się go dobić. Zginę, nim dotrę do króla!”

Upiór swoim spojrzeniem przelewał własne uczucia na innych, a znał tylko strach. Rycerz wykorzystując moment, prawą ręką zadał cios. Złamana broń utkwiła na wysokości klatki piersiowej.

“Nie mogę jej wyciągnąć!”

Ich przeciwnik dalej był obrócony, złapał księcia za rękę, a ona zaczęła znikać.

“Moje palce, moja ręka, nie jest dobrze!” – W całym ciele czuł narastające napięcie, strach zaczął go paraliżować. Na jego szczęście zadziałał instynkt. Odciął sobie całą rękę, żyje, ale jak długo skoro zaraz się wykrwawi?

Wojownik w końcu wydostał klingę i wbił ją w głowę ducha, dzieląc ją na pół. Zwinnym krokiem ominął go, wyciągnął srebrną kulę i rzucił w kierunku następcy tronu. Ta rozbijając się, otoczyła mgłą źródło krwawienia, zatrzymując krwotok.

Lecz walka jeszcze nie dobiegła do końca.

U zjawy przód i tył jest tym samym. Człowiek nie rozpozna z której strony stoi.

“Przebił mnie? Przecież nie powinien móc się poruszać.”

Duch fragmentem broni wyciągniętym z siebie, parę razy jeszcze pchnął zdziwionego rycerza w brzuch.

W tym czasie książę Ksinten rzucił własną klingę prosto we wroga. Trafiła w miejsce serca, a upiór rozsypał się niczym pył na wietrze. Rycerz padł ze zmęczenia, próbował sięgnąć do kieszeni, ale nie dał rady.

Następca tronu ostatkiem sił ruszył pomóc mu, wyciągnął srebrną kulę z kieszeni leżącego wojownika. –

“Wystarczy ją rozbić?” – I rzucił nią o ziemię, nieprzytomnego okryła w całości mgła, a mu oczy same się zamknęły.

 

*

 

– Wstałeś już, dobrze – powiedział rycerz. – Nie dziwi mnie, że akurat przeżyłeś. Pierworodny musi przetrwać, by cykl nie został przerwany.

– Jaki cykl? – “Chodzi mu o kontrakt z pierwszym duchem?”

– Od naszej strony, ludzi – mocno zaakcentował te słowo – nadal istnieje możliwość wypełnienia kontraktu. Jest król, odpowiedni czas i miejsce, oraz dziedzic. Szalona Dusza jest zmuszona siłą dopełnić formalności, widocznie bardzo zależy jej na tym.

– Szalona Dusza to pierwszy duch, ponoć zrodził się z pierwszego władcy. Ojciec mi mówił o jakimś kontrakcie, że on trzyma nasz ród u władzy, a duchy z dala od nas. Ale wiem, że go nie dopełnił, choć dzień jeszcze trwa. W skutek jego decyzji mój brat zginął. – “Bo ojciec stchórzył.”

– Po pierwsze, to był twój przybrany brat, więc nie z rodu, po drugie, nie stchórzył.

– Słucham? – “Jego decyzja zabiła Numona i wszystkich mieszkańców, wolał ich skreślić?!” – To czym jest zesłanie zagłady na królestwo?!

– Aktem odwagi – powiedział to od niechcenia. – Niczego nie rozumiesz.

“Rozmowa z nim do niczego nie prowadzi.” – A kim ty właściwie jesteś?

– Ostatnim co widział króla Ariona zdrowym na umyśle. Zresztą idź i sam się przekonaj. Tylko pamiętaj, kogokolwiek zobaczysz, nie będzie to człowiek. Szalona Dusza wdarła się już do pałacu, a ty idziesz prosto do niej. Naprawdę czas nagli.

– Poczekaj, wrócę tu jeszcze.

– Żegnaj, książę Ksintenie – “Nie wrócisz, pierwszy duch o wszystko zadbał. Zabił twojego brata i całe miasto, byś na pewno szukał zemsty.

Podał ci winowajcę, a dla pewności rozdzielił się na dwie części, jedna jest u króla.

A jak myślisz, gdzie powędrowała druga?

Tylko my mogliśmy zranić zjawę, czyżby i w nas weszła jej część?”

 

*

 

“Numon nie jest moim rodzonym bratem? Był starszy, ale… Choć nie, to miałoby sens. W takim wypadku ja jestem pierworodnym, a także jedynym dziedzicem.

Zgodnie z tym co usłyszałem o kontrakcie, król i jego następca, muszą być w Pałacu Dusz w dniu koronacji. Co z tego ma Szalona Dusza?

Chwila! Przecież człowiek ją stworzył, a wcześniej nie było duchów. Czyli jesteśmy od siebie zależni, tylko po co aż tylu musiało umrzeć? Nie rozgryzłem tego jeszcze.” – Dowiem się tego od ciebie ojcze. W końcu potrafiłeś odczytywać myśli i intencje wszystkich gości, którzy szli tym korytarzem pokutnym. Więc również wiesz za co zginiesz, a właściwie za kogo, zabójco mojego brata.

 

*

 

– Spójrzcie na niego. Ojcze, poddani, słudzy moi. Kolejny szukający zguby. Witaj w Pałacu Dusz, gdzie nasz los ma swój kres. A od ciebie zależy jak to się skończy. Taaak… Każdy z was tak myśli. Spójrz mi w oczy, co widzisz? Jakie emocje w nich się odbijają, moje czy twoje?

Ksinten zamarł w miejscu. Gdy przekroczył wejście, król Arion pojawił się błyskawicznie tuż przy nim.

– Zobacz z bliska, niemal dotykam cię, twoja twarz przy mojej twarzy. Moje ciało niemalże styka się z twoim. Teraz powinieneś być wstanie to dostrzec. Zatem patrz mi w oczy, zajrzyj w mą duszę i powiedz, co ty w niej widzisz?  

 

Nie potrafił czegokolwiek z siebie wydusić. Wchodząc do tak ogromnej sali, onieśmielił go rozmiar.

I tylko jedno miejsce, by usiąść. Na samym końcu, w opozycji do wejścia.

Surowy wygląd i pustka, król Arion upodobał sobie minimalizm we wszystkim, zwłaszcza w architekturze. Onieśmielony przytłaczającą przestrzenią, nie zauważył kiedy on pojawił się koło niego, blisko, bardzo blisko… aby zajrzeć w głąb, w poszukiwaniu brakującej części jego szalonej duszy.

 

– Powiem ci co ja widzę. Duszę, ale własną, trzymającą w garści wszystko, byle nie rozsypało się w drobny mak. Powoli jestem odzierany z resztek mnie. Dostrzegam w oczach istot takich jak ty, jedyne co ze mnie zostało, powidoki bądź wątłe wspomnienia. Pamięć o tym ile poświęciłem, przez tobie podobnych. Jesteś tylko kolejnym, ale będziesz tu wracać, bo taka jest nasza klątwa…

 

Stojąc przed wejściem do sali zastanawia się, wejść? Coś mu mówi, że już tam był i to całkiem niedawno.

W głowie ma cały czas skierowane do niego słowa, przez rycerza sprzed wejścia do pałacu, aby pamiętać, że król Arion nie jest już człowiekiem.

Rusza, z trudem otwiera wielkie mosiężne wrota i nim zdążyły się do końca otworzyć, wyciąga miecz i pędzi w stronę postaci siedzącej na końcu sali. Coraz szybciej biegnąc, nie może dać się rozproszyć choćby na chwilę, bo straci okazję na zemstę.

 

– A cóż to? Gość? Nie sądziłem, aby ktoś jeszcze zdołał zebrać się na akt szaleństwa. Nikt po za Szaloną Duszą, w końcu przybyłaś, dopełnijmy formalności.

 

 Wielkie Wrota, stojąc przed nimi, mając wrażenie jakby dopiero co wyszedł zza drzwi, wahał się.

“Otworzyć?”

Musi tylko to zrobić i dokonać czegoś szalonego, w imię szalonego króla. Trzeba wysiłku by je ruszyć, ale zaczynają się uchylać. Wchodzi i widzi wielką pustą przestrzeń, a nad sobą kogoś kto go atakuje.

 

– Gdzie są moi synowie?! Posłać po dziedzica, księcia jedynego. Zabić wszystkich spiskujących. Co ty tu robisz?! Nie powinno cię tu być! Precz, nim wróci, bo nas obu zabije! Giń!!! Zdradzili mnie, wszystkich odebrali, gdzie są wszyscy? Wezwać gońców, ruszamy na wojnę. Umieraj wreszcie i odejdź na zawsze, Szalono Duszo!

W pierwszym momencie król Arion odebrał mu miecz, nim zdążył go zaatakować. Równocześnie odrzucając go, mocnym kopnięciem w tors, w stronę tronu.

– Nie wracaj – Posyłając za nim jego własne ostrze, przebił go. – Kontrakt nie może być dopełniony, musimy wytrzymać do końca dnia, by przestała istnieć wraz ze swoim wymiarem.

 

I znów stoi przed drzwiami, zastanawiając się, byłem czy nie byłem? Oczywiście, że był, wiele razy stał przed wrotami, lecz nigdy ich nie przekroczył. Czuje to, ale nie potrafi dokładnie opisać tego, jakby budził się raz za razem, cały czas będąc we śnie. To pułapka, lecz kto ją zastawił?

Nim zdążył ich dotknąć, salę przed nim zaczęły ukazywać mozolnie otwierające się wrota. Usłyszał głos. Już wiedział, że stojąc w Korytarzu Pokuty, Arion go lustrował, bawiąc się jego umysłem.

– Wejdź. Nie bój się. Podejdź do mnie, powiem ci coś. O królu i księciu co utknęli w kręgu szaleństwa, nieustannie powtarzając to samo, by osiągnąć inny niż dotychczasowy rezultat. Posłuchaj, bo nie będę powtarzał.

Ksintenie, dopełniając kontraktu możesz zostać królem, a twój ojciec umrze. Nie chcesz zemsty? Wystarczy tylko, że oddasz mi swoją Szaloną Duszę.

“Ja będę królem, a jednocześnie zemszczę się?”

– Tak, owszem. Co zrobisz?

 

Koniec

Komentarze

Hmmm. Nie przekonało.

Jakoś bardzo mało wiem o bohaterach. A to narracja w pierwszej osobie, a to dużo podmiotów domyślnych, a to niewiele mówiące ogólniki, a to dialogi…

Fajny pomysł na cyrograf, ale jego potencjał został ledwie liźnięty, IMO. Można było wydobyć i pokazać o wiele więcej.

Jak na tylu i takich betujących, wykonanie słabe. Literówki, czasami coś mi zgrzytnęło, poważniejsze błędy.

Wojownik w końcu wydostał klingę i wbił ją w głowę ducha, dzieląc ją na pół.

A żeby podzielić głowę na pół, to nie trzeba jej przekroić/ przerąbać? Samo wbicie klingi to chyba za mało.

Wchodząc do tak ogromnej sali, onieśmielił go rozmiar.

W zdaniach tego typu nie wolno zmieniać podmiotów, bo wychodzi, że rozmiar wszedł do sali.

Babska logika rządzi!

Początek mnie nawet wciągnął, ale potem akcja nagle przeskakuje i staje się jak dla mnie trochę zbyt szybka i chaotyczna. Czytając opis walki straciłem w pewnej chwili rachubę, ile postaci bije się z tym duchem. Pomysł fajny, ale mam wrażenie, że opowiadaniu brakuje nieco “płynności”.

Zazwyczaj narzekam na przegadane opka, tak teraz jest na odwrót. Trochę martwi mnie duża liczba betujących jak na długość tekstu. Nie wiem co o tym myśleć.

Zgadzam się z kolegami wyżej. Mam wrażenie, że przeczytałem literacki odpowiednik trailera, bo tak to jest pocięte. Rozbudowanego, budzącego moją ciekawość, ale jednak trailera. Nie pozostaje mi nic, tylko czekać na pełną wersję :(

lol

Opowiadanie mnie nie przekonało. Ani trochę. Sam motyw dusz, jacyś królowie, klątwa, cyrograf… to wszystko brzmi naprawdę fajnie, ale sposób pokazania tej historii w ogóle mnie nie ruszył. Mało co zrozumiałem, dialogi są dla mnie chaotyczne (czasami nawet nie wiedziałem, kto do kogo, co mówi). Bohaterów nie znam w ogóle, bo informacji o nich jest naprawdę mało.

 

Normalnie nie oceniam tekstu tak krytycznie, nie bierz więc mojego komentarza zbytnio do siebie, ale kiedy widzę ile osób to betowało, to jestem bardzo zdziwiony. Mam wręcz wrażenie, że podczas pisania przesadziłeś, w którąś ze stron: albo nie brałeś pod uwagę rad, które Ci dawano, albo wręcz przeciwnie – starałeś się je wszystkie wprowadzić naraz. Np. jedni mówili żeby bohaterem był mężczyzna, inni, aby została nim kobieta, więc summa summarum powstał obojnak.

Kiedyś dostanę Nobla.

Taaak, proces betowania musiał być ciekawy. Puścisz farbę, Autorze?

Babska logika rządzi!

No cóż, Cerucie, przedstawiłeś sprawę w sposób tak zagmatwany, że nie udało mi się zrozumieć, co miałeś nadzieję opowiedzieć. Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.

 

Żad­nych szans na uciecz­kę, a walka nic nie wskó­ra­ła… –> Żad­nych szans na uciecz­kę, a walką nic nie wskó­ra­liśmy

 

Na szczę­ście do­wie­dzia­łem się kogo to wina. –> Na szczę­ście do­wie­dzia­łem się czyja to wina. Lub: Na szczę­ście do­wie­dzia­łem się, kogo za to winić.

 

drugi raz król Arion nie uciek­nie prze­zna­cze­niu.’’ –> Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu. Ten błąd pojawia się w opowiadaniu wielokrotnie.

 

– Ro­zu­miem cię królu, ale… – nim po­wie­dział co­kol­wiek dalej… –> – Ro­zu­miem cię królu, ale… – Nim po­wie­dział co­kol­wiek dalej

 

U zjawy przód i tył jest tym samym. –> U zjawy przód i tył tym samym.

 

wy­cią­gnął srebr­ną kulę z kie­sze­ni le­żą­ce­go wo­jow­ni­ka. – –> Co robi półpauza po kropce?

 

mocno za­ak­cen­to­wał te słowo… –> …mocno za­ak­cen­to­wał to słowo

 

Teraz po­wi­nie­neś być wsta­nie to do­strzec. –> Teraz po­wi­nie­neś być w sta­nie to do­strzec.

 

trzy­ma­ją­cą w gar­ści wszyst­ko, byle nie roz­sy­pa­ło się w drob­ny mak. –> …trzy­ma­ją­cą w gar­ści wszyst­ko, żeby nie roz­sy­pa­ło się w drob­ny mak.

 

Nikt po za Sza­lo­ną Duszą… –> Nikt poza Sza­lo­ną Duszą

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No cóż, od siebie mogę powiedzieć tyle, że w sumie beta nigdy nie dobiegła końca formalnie. Na pewnym etapie, wszyscy betujący trochę zapomnieli o tekście (ze mną włącznie) i Cerut stracił najwyraźniej cierpliwość. Nie można go za to winić, bo ostatni komentarz pod jego tekstem został opublikowany w lutym (obiecywałam w nim, że zabiorę się znów za lekturę, ale potem znów wpadłam w wir zajęć i po prostu zapomniałam). Inna sprawa, że moim zdaniem, lepiej by Cerut skupił się już na napisaniu czegoś nowego, bo nie sądzę, by na jednym tekście udało się poprawić wszystko, nad czym trzeba jeszcze pracować. 

Jest dużo lepiej niż było na początku, to pewne. Pomysł nabrał bardziej wyrazistych kształtów i można mniej więcej zrozumieć, o co chodzi. Wiadomo wreszcie kim jest bohater, bardziej linearnie prowadzisz historię i dialogi wydają się bardziej sensowne. Błędów nadal jest mnóstwo, ale to już zauważyli czytelnicy. Ogólnie rzecz biorąc, Cerucie, przed Tobą po prostu jeszcze bardzo dużo pracy o charakterze warsztatowym. Mieszasz tryby narracji i czasy akcji – takie zabiegi są dopuszczalne, ale trzeba sporo wprawy, by wychodziły dobrze. Wymyśliłeś sobie bardzo złożoną historię, ale jeszcze nie do końca udało Ci się ją przekazać. Moja rada jest taka, żebyś spróbował zacząć od czegoś prostszego.  Trzymam kciuki!

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

O! Wybaczcie ale obowiązki i braki w doświadczeniu dały o sobie znać. Betujący dali z siebie wszystko, ale ja chciałem za dużo wcisnąć myśląc, że poradzę sobie. Kolejne bety pokazały mi elementarne braki. Opublikowałem, chcąc zobaczyć, jak wy zareagujecie. Rzeczywiście potwierdziliście uwagi betujących, a sam proces trwał długo, ale źle zabrałem się do tego od początku. Przy kolejnej pracy skorzystam z rady  betujących, by napisać naprostszą opowieść. Jak najmniej skomplikowaną, wtedy będę wiedział na czym stoję i zacznę opowiadania rozwijać powoli. Jeszcze raz dziękuję za bętę i cierpliwość :)

Paint it black

Niestety dołączam do grona osób niezbyt zadowolonych z lektury. Nie mogłem się odnaleźć i nie wczułem się w przedstawioną historię.

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka