- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Wesele _Fantastyczne Gody

Wesele _Fantastyczne Gody

Groteska, tekst zweryfikowany, poprawiono stylizację. Zwracam szort do puli konkursowej, najwyżej nas odrzucą :)) choć nie wiem, czy dzieła wybitne nie zasługują na specjalne przywileje. 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Wesele _Fantastyczne Gody

Oj, Dalibóg szczodrze nam rozum dokazuje, skoro postęp srogo nas uwiera. Patrzajta, jak pan młody siedlisko wystawił przy samym gościńcu, w obejściu ni to duży, ni to mały, jeno schludny zakład utylizacji odpadów organicznych. Pomysłowy z niego chłop, w powiatowym kościele o nim baby gadały, że patentów jak dziecków narobił, ponoć z niego grabarz jako żywy, dziewiczy jak matka natura kazała, jeszcze bez organów zastępczych. Dobra partia dla panny młodej, której ojciec jednorodnej nie poskąpił, w posagu dawał farmę biomasy, co żryć u nas we wsi każdemu dawała. Ludziska gadali, że młodzi akuratnie dobrani i rodzice obojga wnet się na małżeństwo zgodzili. I w wsi wesele niezadługo ogłoszono. 

Akurat żem kończyny wymieniał na żwawsze, coby w stawach się uginały mocniej i skoczność poprawiły, bom w podskokach po łąkach się lubował, a tu wtem ze drzwi framuga wyleciała. Postawy jegomość się wgramolił do izby bezceremonialnie i na zydlu nad wyraz gwałtownie przysiadł. Ledwom go poznał. Przeca to ojciec młodego z zaproszeniem weselnym przylazł w goście. Odgiął na piersi blachę jak w kredensie, a oczom samogon się pokazał aż mnie ciepło w brzuchu przeleciało w te i nazad. Ze dwa litry rozmowy było, dawno żeśmy tyle nie gadali, chyba ze dwa roki będzie, jak całą noc pod lasem podziwialiśmy przelot transportowców na dożynki w powiecie. 

– Patrzaj, jak ten czas leci, jak głupi. Trza będzie o serwerach myśleć. Transferu dokonać. 

– E, tam zaraz o pochówku, przeca wesele masz córki jednorodnej, cała ci ona jest, bez skazy, jak malowanie. Rodzić może będzie, jak powiat zgodę da, a starostę dobrze znam, się licencjat załatwi, jak coś na oczepiny dam. 

– Dobry z ciebie człowiek, to że nadto mechaniczny nie przeszkadza. Daj pyska, mordo ty jedyna.

Rozmowę stale nam sąsiad przerywał, bo testów po nocy mu się zachciało. Świnie co rusz wyganiał i jakimś promieniami katował, coby większe były. Paskudziły przy tym, i kwiczały jakby je ktoś ze skóry obdzierał. 

Posiedzieliśmy trochę, nostalgia nas taka dopadła, że w trymiga ostatnia flaszka ostała się pusta, jak u starego bimbrownika zza miedzy, co kwarc na butelki z wyrobiska krateru wyrabiał. 

Dzień wesela nastał rychlej anim się obejrzał. Akurat na czas żniw padło, a to poważna sprawa. Ale chłopy są cwańsze niż miastowe pachołki. Nie będą nas pouczać, matoły jedne. Klony mamy, a co! Pod lasem stare domowiska są, tam je obrabiam, ino sztywne trochę, ale w sam raz do transportów się nadają. Nikt ich żywych nie chce, tyć podatki trza uiszczać. 

 Kiedym na miejsce przyszedł, akurat oczepiny się zaczynały. Druhny nuciły: Jak cię będą czepić, spojrzyj do powały, żeby twoje dzieci jurne oczka miały! 

Tymczasem gości przybywało. W zagrodzie psy zamknięte wyły. Z pysków liszaje schodziły, aż żal serce ściskał, a co począć, taki los futrzaków, bez kombinezonów żywot krótki. Ale nikt uwagi nie zwracał. Skafandry lśniły jakby je kto srebrem pomalował. Tak czyste i lśniące, że mroczków dostałem. 

Baby gadały, że ceremonia piękna była, jakby sam Bóg z platformy powietrznej przemawiał, a nie ten stary niedojda Starosta. Stałem ci tak przed klepiskiem, jak opóźniony w hodowli, bo kilka toastów beze mnie wnoszono. Zewsząd skoczne melodie dochodziły. Coraz to fetowano, potańcówki się rozkręcały. Tłum gęstniał, kłębił się, wrzaski na sile przybierały. Wesele w pełni trwało. Co bardziej jurni kawalerowie, panny w tańcu obłapywali, jakby co chwila nowe licencjaty na loterii wygrywali.

Szacunek był w kolektywie, każdy strzemiennego wypić chciał. Nie odmawiałem. A, gwiazdy tak na mnie jakoś krzywo patrzały. 

W dobrym momencie się ocknąłem, bo ni stąd ni zowąd zamieszanie powstało wielkie, błysnęło i szarpnęło tak mocno, jakby komuś z niestrawności wiatry puściły. A, to wcześniejszy chłopak panny młodej, zazdrośnik jeden, grzyba z kamiennego lasu przytargał i na klepisku podpalił, coby ludziskom kombinezony zafajdać. Biedak pana młodego nie docenił. Ale ten nic nie rzekł, jeno cichaczem psotnika zaszedł i niespodziewanie kwasem go wypalił. Płyn, jak nic, za pazuchą miał schowany. Biedak tak szybko się topił, że plama po nim niewielka została. Opary szybko wiatr rozniósł. Goście weselni brawo bili, toć tradycji stało się zadość, para szczęście mieć będzie przez rok, aż do żniw kolejnych. Radość mnie wzięła taka, aż mną trząchnęło z żołądka na glebę. Dalej nie pamiętam.

 

Koniec

Komentarze

Hej, w regulaminie Fantastycznych Godów stoi “Tekst musi być wcze­śniej nie­pu­bli­ko­wa­ny, nie­ano­ni­mo­wy.“, Anonimie. Treści nie oceniam, bo też się produkuję na konkurs.

 

pzdr

<*_*>

Ej, na konkurs chyba nie bardzo. Nie mieści się w limicie.

Juści, groteska to, ino co do wymagań końkursu ma się nijak. :(

jest wesele, przyjecie itd. limit mi się jeno ostał, niechybnie nietrafiony? Azali miastowe gadali, że insze opki dawać trza, a nie deliberować o niczym. Róbta se co chceta. 

Stylizacja nasuwa skojarzenia z Atomicami, ale niekiedy wydaje się zgrzytać. Już na początku ubodło mnie “szczodre dokazywanie”. Potem, w środku imprezy wszyscy pili strzemienne.

Trochę brakuje fabuły. Właściwie nawet nie wiem, kim jest narrator. Zapewne jednym z zaproszonym gości.

– E, tam zaraz o pochówku, przeca wesele masz córki jednorodnej,

Przed chwilą to był ojciec pana młodego. Czyżby się rodzeństwo chajtnęło? ;-)

Dyć śmiszne jak pieron. Fabułym jeno nie uodnaloz. Znaków nie stało i bez to na kuonkurs nie lza.

 

Stałem ci tak przed klepiskiem, jak opóźniony w hodowliyes

Narrator jest też głównym bohaterem. Pierwsze zdanie jest czymś w rodzaju bramy (wejściówka): Ups, cały tekst jest w takiej samej konwencji!

Strzemiennego każdy chciał wypić z bohaterem. Żegnali się. Ostatnia scena zabójstwa sprawę nieco wyjaśnia. Taka tradycja. Dla tych co nie wiedzą: strzemiennego wypija się na wychodne. 

Ostatnia uwaga, nie zauważyłem żadnej wskazówki narratora o kazirodztwie. Dziękuje za opinie.

 

edit: wiem, ze znaków za mało, ale nie dałbym rady w takim żargonie zdzierżyć dłużej. :)) Tutaj ocena jest ważna, a nie konkurs. 

Dwa punkty regulaminu nie zostały dopełnione – limit znaków i anonimowość autora. O ile Autor nie ma zamiaru w najbliższym czasie dopełnić tych wymogów, w imieniu jury proszę o usuniecie tagu konkursowego.

Do czasu decyzji co do powyższego wstrzymuję się z czytaniem tego tekstu.

Łeee…nie mogę się ujawnić, bo mnie oceniać inaczej będziecie. " Mój Ci on jest…MÓJ!! 

@Śniąca, aleś ty zasadnicza! 

Twardy ze mnie juror ;) 

Początek sprawił pewne deja vu z Weselem w Atomicach (te patenty i farmy biomasy), co dobrze tworzy klimat. Stylizacja fajna, spodobały mi się wiejskie dialogi i słownictwo stojące obok zaawansowanych technologii.

Jednak jak zaczynasz mocno, tak środek i końcówkę bezwstydnie skracasz, jakby ktoś Ci nad uchem krzyczał: “kończ Autorze czym prędzej!” Przez to dla mnie stał się suchy i utracił wiele z uroku. Szkoda, bo początek iście biblioteczny.

Podsumowując: piękny początek, ale brakuje środka i końcówki tego koncertu fajerwerków. A tak bym chciał go zobaczyć :(

@śniąca, twarda laska, czy chcesz o tym porozmawiać?blush

@NoWhereMan, nie mam takiego wrażenia, abym cokolwiek skracał, przedstawiłem tylko zamknięty i krótki, acz skondensowany epizod, zgodny z duchem konkursu. Jest początek i koniec, jak to na przyjęciu weselnym, gdy jeden z gości nadużywa i ulatuje w niebyt przed końcem imprezy :)), ale dzięki za wasze uczciwe wpisy. 

Ej no, weź :)

Dorób limit i odanonimuj się, bo fajne! Narrator ma póki co za słabą głowę :)

Chyba jest trochę nadmiarowych przecinków i zjedzone literki, ale to detal. Ładnie napisane.

Tjaaa, jakieś pięć i pół tysiąca zjedzonych literek. ;-)

Tjaaa, jakieś pięć i pół tysiąca zjedzonych literek. ;-)

O, dokładnie :D

Może weselnicy byli tacy żarłoczni?

nie obiecuję, ale pomyslę , dzięki. 

Jako juror w konkursie z braku czasu oznajmiam iż przeczytam tekst dopiero jeśli zacznie spełniać warunki konkursu. A piszę o tym, by mi się gwiazdka śledziła i bym mogła śledzić wątek.

oki, to odpuszczam i wycofuje tekst z puli konkursowej. Niech sobie wisi bez przydziału. 

 Kurna , duchota dzisiaj , że strach?

Nagle zacząłeś, Anonimie, stawiać spacje przed przecinkami. Skąd ten pomysł?

 

Ciekawa koncepcja, szkoda, że stylizacja momentami niekonsekwentna. Niektóre zdania koślawe nawet wewnątrz konwencji, niezręczne. Spodziewałem się jakiegoś bardziej zaskakującego finału, może wtedy tekst mocniej zapadałby w pamięć.

Postanowiłam jednak przeczytać, bo nie wypada jakoś tak zostawiać “pustego” komentarza pod nieprzeczytanym tekstem.

Mnie też się skojarzyło z “Atomicami”. Mnie też jakby umknęła tożsamość narratora, a także ubodły mnie strzemienne, bo jakoś nie ogarnęłam, że oni akurat się żegnali…

Stylizacja mnie zmęczyła, przyznam szczerze. Doskonale rozumiem, czemu postanowiłeś nie rozszerzać objętości do konkursowego limitu – czytać niełatwo więc zgaduję, że pisać też.

Aha, też odniosłam wrażenie, że początek jest nieproporcjonalnie długi w stosunku do reszty. Zmęczyłeś się, pisząc? ;) Jest wstęp, kreślący klimat i treść, a potem szast-prast i koniec. Zaburzona proporcja.

Tak, i dziękuję

Nie czułam tego tekstu. Nie lubię takiej stylizacji. a i odniesienia do “Wesela w Atomicach” mnie nie poruszają. Niestety, tylko się przebiłam do końca, ale więcej o opowiadaniu nie powiem, bo prostu nie płynęło mi jakoś czytanie. 

To prawda, pełna zgoda. 

Fajny pomysł :)

konsekwentnie poprawiłem stylizację, powinno być płynniej. 

Hmmmm, wiem, że taki był cel, ale mam wielki dysonans. Stylizacja i świat przedstawiony są tak rozbieżne, że mi to trochę przeszkadzało. No akurat nie moja bajka.

Sama stylizacja, w oderwaniu od fabuły fajna, udana.

A co do fabuły – dość długo budowałeś napięcie, Autorze, spodziewałam się na końcu jakiegoś potężnego łupsnięcia. Ale się nie doczekałam :)

BYŁO ŁUPNIĘCIE! na glebę :)))

Haha :) No tak, takie łupnięcie to było :D

koniec komentarzy…a mama mi mówiła o depilacji pod pachami! 

Może dzieła nie zaliczyłbym do wybitnych, ale sprawia ono, że strona konkursu “Fantastyczne gody” jest niezwykle barwna.

wOw, pokażę naszej Pani w szkole!

Obawiam się, że przywileje byłyby nie w porządku w stosunku do tych, którzy, czasem z trudem, spełnili warunki formalne konkursu.

Co do samego tekstu, to jest na pewno niebanalny. Nie ma zbędnych dłużyzn, jest mocno skoncentrowany i sporo się w nim mieści. Podoba mi się takie mieszanie konwencji, ale stylizacja wyszła tu trochę uciążliwie. 

Dobre ale nie załapało się do biblioteki? Moje pierwsze opowiadanko, którego nikt nie polecił…szok. Hm. Siła anonimów jest straszna. 

Nowa Fantastyka