- Opowiadanie: anatol - Jak co dzień...

Jak co dzień...

Spróbowałem trochę doszlifować mój szort zgodnie z sugestiami i wskazówkami czytelników. Zapraszam do ponownej lektury. Równie gorąco zapraszam do lektury, tych wszystkich, którzy nie czytali poprzedniego tekstu.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Jak co dzień...

Anatol Ekrebazy, jak co dzień wstał, ogolił się i poszedł do biura. Dzień wcześniej do późna w nocy pisał list do pana G, myślał, że może ktoś tym razem da mu szansę.

Zanim przystąpił do dobrze znanych czynności biurowych na swoim smartfonie sprawdził, czy nie otrzymał odpowiedzi. Żadnej wiadomości jednak nie było.

Z żalem, ale również z niegasnącą nadzieją, że może później pan G odpisze Anatol Ekrebazy napił się wody i przystąpił do dobrze znanych czynności biurowych. Przeglądał dokumenty, odpisywał na pisma, przybijał pieczątki i tak nie wiadomo, kiedy przyszła z porykiwaniem trąbek godzina dwunasta.

Czas na drugie śniadanie. Pan Anatol wziął filiżankę kawy z ogólnie dostępnego ekspresu, kanapkę z serem, którą zabrał z domu i poszedł ku swobodzie, ku wolności, ku słońcu na ławkę z widokiem na nieskoszony trawnik. Dobrze już usadowiony sięgnął po smartfona. Pełen napięcia oczekiwania i nadziei na lepszą przyszłość. Zaczął sprawdzać pocztę w swojej skrzynce mailowej.

Rzecz jasna naszego bohatera nie interesowało w całej poczcie praktycznie nic poza jednym. I było to nic w znaczeniu absolutnym i ostatecznym. Przezierała przez nie prawdziwa pustka, chaos, wszechświat o konsystencji kompotu, który jeszcze nie powstał. To jedno także miało wymiar absolutny, była to cała jasna strona, wszystkie ciepłe kolory, miłe wrażenia dotykowe, smakowe i słuchowe, wymieszane trochę. Słowem kluczem była jasność i jakby rozrzedzone górskie powietrze. To tam urzędnik IV stopnia Dziewiątego Departamentu, czyli pan Anatol chciał się znaleźć. Tam widział siebie w przyszłości, gdzieś tam, w tym. I tam kierował swoje maile do pana G.

Pan G od bardzo długiego czasu nie odpowiedział, na żaden z wysłanych w późnych godzinach nocnych listów. Tym razem było podobnie, odpowiedzi nie było. Dwa razy przyszła, ale nie osobiście od pana G, tylko od jednego z podległych mu urzędników w Drugim Departamencie. Dwa razy został zaproszony do dużej sali z ogromnym sufitem z freskami przedstawiającymi sceny biblijne, marmurową posadzką i kolumnami z czasów Cesarstwa Rzymskiego.

Procedura za każdym razem taka sama. Śmiałek, któremu uda się dotrzeć tak daleko staje przed obliczem urzędnika I stopnia Drugiego Departementu, który zasiada na tronie, na podwyższeniu, do którego prowadzą trzy stopnie.

Żeby przejść dalej i porozmawiać z panem G trzeba udzielić prawidłowej odpowiedzi na zadane pytanie.

Za pierwszym razem Anatol Ekrebazy patrzył oniemiały na ascetyczną surowość połączoną z bizantyjskim wręcz przepychem. Patrzył w twarz urzędnika I stopnia Drugiego Departementu, który w jakiś wężowo – obślizły sposób cedził słowa. Pan Anatol nic nie zrozumiał. Urzędnik powtórzył i wtedy do umysłu urzędnika IV stopnia Dziewiątego Departementu dotarło pytanie: – Co jest najważniejsze w życiu? W umyśle naszego bohatera zrodziło się mnóstwo odpowiedzi. Zaczęły wyłaniać się jedna po drugiej – praca, pieniądze, ojczyzna, rodzina, miłość, odwaga, bohaterstwo, ciekawe hobby. Odpowiedź z ust pana Anatola padła – praca. Kierował się tym, że ta myśl pojawiła się w jego umyśle, jako pierwsza. Nie zadowoliła jednak siedzącego na tronie urzędnika. Chociaż myślał o ciekawym hobby. Dokładnie o wędkowaniu. Nigdy nie był na rybach, ale w tej chwili być może było to spowodowane nadmiarem emocji stanęła przed nim jak żywa wielka ryba. Ogromny szczupak, taki wielki, że z trudem trzyma go w ramionach. Chciało mu się śmiać, szczególnie przez kontrast z powagą graniczącą z majestatem urzędnika naprzeciwko. Pan Anatol z całej siły starał się nie śmiać. Tak go to pochłonęło, że nie zauważył, kiedy salę opuścił dostojnik. Rozejrzał się po pustej sali i zobaczył idącego w jego kierunku woźnego. Proszę opuścić salę, dzisiaj Pan G pana nie przyjmie – powiedział woźny.

Potem miesiącami codziennie wysyłał listy do pana G i znowu został zaproszony. Znajomy już woźny wprowadził pana Anatola na miejsce, poprosił, żeby usiadł na krześle naprzeciwko tronu na którym zasiadał ten sam co poprzednio urzędnik, który zadał pytanie: – Czego należy się najbardziej wystrzegać? W głowie zagrała mu jakaś piosenka ze słowami – „… strzeż się tych miejsc…” Pomyślał, że się skupi, zdobędzie na właściwą temu miejscu powagę. Zastanawiał się ile czasu minęło może kwadrans, może trzy minuty, nie był pewien. Tak naprawdę minęło 26 sekund, potem naszemu bohaterowi wydało się, że minęło najwyżej pół minuty a minęło 20 minut i on wciąż myślał. Przypomniało mu się, że kiedy był dzieckiem mówiono mu, żeby wystrzegał się czarnej Wołgi. Już chciał to powiedzieć, ale w nagłym zwrocie powiedział – naiwności. Potem poczuł się tak wyczerpany, że nie widział, kiedy dostojnik opuścił salę. Zobaczył twarz woźnego przy swojej twarzy i usłyszał: -Proszę wstać i wyjść, dzisiaj pan G. pana nie przyjmie.

Od tamtej pory pan Anatol codziennie pisze listy do pana G. Jak do tej pory nie został ponownie zaproszony do dużej sali z wysokim sufitem, ozdobionym freskami, marmurową posadzką i kolumnami.

Pan Anatol skończył śniadanie i wrócił do dobrze znanych biurowych czynności, które zajęły go bardzo, aż nadeszła godzina piętnasta. Jasny punkt, przerwanie i koniec pracy i powrót do domu i nadzieja, że na maila, który napisze dziś wieczorem znajdzie odpowiedź w skrzynce mailowej następnego dnia rano.

 

Koniec

Komentarze

Hmm, jest tu jakiś pomysł. Ale część, gdzie piszesz o przyjęciu do sali kolumnowej, aż prosiła się o jakieś emocje. Czytałem całość jak streszczenie i koniec końców nie potrafiłem przejąć się losem zwykłego pracownika biurowego.

Wykonanie mogłoby być lepsze, zdarzają się powtórzenia, “2 Departament” jak dla mnie powinien być pisany “Drugi Departament”, ale niech lepsi się wypowiedzą jak co. Generalnie przeczytałem bez większych problemów, choć też nie bez potykania się o grudki.

Podsumowując: szort z pomysłem, ale też nie ujął mnie emocjonalnie. A to drugie by się z lekka przydało, by tekst nie był suchym jak pieprz streszczeniem.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Anatol Ekrebazy, jak co dzień, wstał, ogolił się i poszedł do biura. – wydaje mi się, że przecinek powinien być jedynie po “wstał”.

 

Urzędnik powtórzył i wtedy do umysłu urzędnika IV stopnia 9 Departementu dotarło pytanie, – Co jest najważniejsze w życiu? – nie podoba mi się ten zapis, powtórzony potem jeszcze raz. Dlatego stawiasz przecinek, a potem myślnik? Lepiej by było postawić po prostu dwukropek albo zwyczajnie przenieść to pytanie do następnej linijki (bo jak rozumiem to pytanie zadane bohaterowi przez inną postać)

 

Raczej trudno dodać coś więcej do tego, o czym wspomniał NoWhereMan. Nie ma tu żadnych emocji, większych przemyśleń, morału. W szortach trudno zawrzeć jakąś porządną historię, raczej mają być nośnikiem właśnie emocji i lekcji. Twój szort nie jest czymś co długo zapamiętam :( Niemniej warsztat jakiś jest. Użyj go do stworzenia jakiejś dłużej, fabularnej historii :)

 

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Zgadzam się z przedpiścami. Pomysł fajny, dobrze by było go rozwinąć. Wygląda to bardziej jak pomysł na opowiadanie niż gotowy utwór.

Trzeci i przedostatni akapit można by podzielić na mniejsze.

 

Dobrze już usadowiony sięgnął po smartfona pełen napięcia oczekiwania i nadziei na lepszą przyszłość zaczął sprawdzać pocztę w swojej skrzynce mailowej. – Weź się zlituj, daj tu chociaż ze dwa znaki przestankowe. ;)

 

I było to nic w znaczeniu absolutnym i ostatecznym. Przezierała przez nie prawdziwa pustka, chaos, wszechświat o konsystencji kompotu, który jeszcze nie powstał. To jedno także miało wymiar absolutny, była to cała jasna strona, wszystkie ciepłe kolory, miłe wrażenia dotykowe, smakowe i słuchowe, wymieszane trochę. Słowem kluczem była jasność i jakby rozrzedzone górskie powietrze. To tam urzędnik IV stopnia 9 Departamentu, czyli pan Anatol chciał się znaleźć. – A tego to kompletnie nie rozumiem. Ani o co chodzi, a w jaki sposób wiąże się to z fabułą.

 

2 Departamencie. – Jeśli cyfra oznacza kolejność, to zapisuje się ją z kropką, czyli 2. Departamencie, chociaż nie wiem, czy w tekstach literackich nie powinno się pisać liczb słownie.

 

 panem G – jeśli G to skrót od nazwiska, to zapisujemy z kropką.

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Nie porwała mnie historia urzędnika. Jeszcze jego nadzieja i kolejne przesłuchania mogą zaciekawiać, gorzej z opisem czynności. Że kanapka z serem, że pieczątki, że się ogolił… Za to nie wiem, czy zajmują się różne departamenty. No i nie ma jakiegoś przełomu, większej zmiany. Ot, dzień urzędnika wyszedł. Równie wciągający jak inne dni innych urzędników.

Babska logika rządzi!

Przede wszystkim – nudne. No i przedstawione w słaby sposób. Przydałoby się nieco rozbić ten tekst (przynajmniej na akapity…), wstawić jakiś opis, zawiązać akcję i satysfakcjonująco ją zakończyć. Między wierszami snuje się jakiś, być może nawet interesujący pomysł, więc jest co szlifować.

Tytuł dość nijaki, a przedmowa… głupia. Po co taka?

Warsztatowo średnio, choć da się czytać. Interpunkcja taka sobie.

Szkoda, że nie odpowiadasz czytelnikom i nie wnosisz poprawek – nie spodziewaj się zatem wielu odwiedzin, nikt nie lubi gadać do ściany.

 

Tyle ode mnie.

Tym razem było podobnie, odpowiedzi nie było.

Dwa razy przyszła odpowiedź, ale nie osobiście od pana G

Powtórzenie

Śmiałek, któremu uda się dotrzeć tak daleko staje przed obliczem urzędnika I – stopnia 2 Departementu,

Strasznie to wszystko nieczytelne. Departament lepiej byłoby jednak napisać słownie, bo taka samotna cyfra nie sprawia zbyt dobrego wrażenia. Podobnie urzędnika. Ewentualnie, usunąć tę półpauzę, zostawić “I stopnia” bądź “1 stopnia”.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Zgadzam się z zarzutami wcześniej komentujących, ale, w przeciwieństwie do nich, nie zauważyłam dobrego pomysłu. Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia. Zaleta opowiadania – jest krótkie.

Mam nadzieję, Anatolu, że Twoje przyszłe opowiadania będą ciekawsze i lepiej napisane.

 

kiedy przy­szła z po­ry­ki­wa­niem trą­bek go­dzi­na 12:00. –> …kiedy przy­szła, z po­ry­ki­wa­niem trą­bek, go­dzi­na dwunasta.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

za­czął spraw­dzać pocz­tę w swo­jej skrzyn­ce ma­ilo­wej. Rzecz jasna na­sze­go bo­ha­te­ra nie in­te­re­so­wa­ło w całej skrzyn­ce… –> Czy to celowe powtórzenie?

 

który w jakiś wę­żo­wo – ob­śli­zły spo­sób ce­dził słowa. –> …który w jakiś wę­żo­wo-ob­śli­zły spo­sób ce­dził słowa.

 

do­tar­ło py­ta­nie, – Co jest naj­waż­niej­sze w życiu? –> Przed półpauzą nie stawiamy przecinka.

Zamiast przecinka powinien być dwukropek.

 

inne py­ta­nie, – Czego na­le­ży się naj­bar­dziej wy­strze­gać. –> Jak wyżej.

Na końcu pytania powinien być pytajnik, nie kropka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję wszystkim za cenne uwagi. Postanowiłem popracować jeszcze nad tym szortem. Tak jak radzi mi NoWhereMan spróbuję rozwinąć scenę spotkania w wielkiej sali i przedstawić emocje obu urzędników. Za inne uwagi dotyczace stylu i interpunkcji bardzo jestem wdzięczny.

Nowa Fantastyka