- Opowiadanie: bemik - Kobieta, której nie było

Kobieta, której nie było

Tekst ukazał się w Szrtalu na wynos – wydanie specjalne lato 2017

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Kobieta, której nie było

Na ulicy Kopernika stoi kamienica. Lata świetności dawno ma za sobą. Powybijane szyby nie bronią dostępu do wnętrz. Wiatr hula po pustych pomieszczeniach, wzbijając kurz i unosząc strzępy gazet. Drewniane schody trzeszczą i straszą zawaleniem, gdyby ktoś zechciał z nich skorzystać. Pootwierane na oścież drzwi skrzypią popychane podmuchami. Tylko wejście do piwnicy jest zabite deskami. Tworzą krzyż, jak na bezimiennych grobach. Od dawna ten znak broni wstępu i nikt nie próbuje go sforsować. Nawet ci, którzy nie obawiają się niczego i nikogo, nie naruszyli spokoju tego miejsca.

– Ooo. Ooo. – Głos rozchodzi się jękliwie po podziemnych korytarzach. Obija się o wilgotne ściany, cichnie w kątach zawalonych gnijącymi gratami, by po chwili uderzyć w poszarzałe od brudu resztki szyb w niewielkich, zakratowanych okienkach. – Aaa. Aaa.

Kiedy zjawiają się dźwigi i ciężarówki, nie mieszka tu już żaden lokator. Kierownik ekipy burzącej ustawia sprzęt, a potem jeszcze raz wysyła ludzi, żeby sprawdzili, czy nikt niepowołany nie pałęta się po pustostanach. Tylko tego mu brakuje, żeby pod gruzami zginął jakiś bezdomny. Robotnicy nikogo nie znajdują, więc ruszają z pracami.

 

***

Na ulicy Kopernika stoi Basia pod ścianą kamienicy i zawodzi. Właściwie sama nie wie dlaczego, bo ona nic nie wie. Nie wie nawet, że jest dzieckiem. Czasem tylko wie, że jest głodna. Albo że nie jest głodna, bo dostała bułkę. Basia lubi bułkę. I lubi też słońce, bo wtedy jest tak ciepło i miło. Noc też jest fajna, ale nie wtedy, gdy przychodzi po nią tata. Lepiej jest, gdy z podwórka zabiera ją mama. Kładzie ją do łóżka, głaszcze po policzku. Tylko że dmucha jej w nos takim niemiłym zapachem. Ale wystarczy przekręcić trochę głowę, żeby było dobrze. I czasem mama mówi wierszyk.

Na ulicy Kopernika

stoi Basia bez bucika.

Ja ją pytam, gdzie masz bucik?

Ona na to, że jej uciekł.

Tata też ją głaszcze i przytula, ale Basia tego nie lubi. Nie może przekręcić głowy i ten dziwny zapach powoduje, że robi jej się niedobrze.

I wtedy Basia prosi:

– Ooo! Ooo!

Ale tata nie rozumie, bo Basia potrafi tylko powiedzieć „ooo” i „aaa”. Może gdyby się lepiej wsłuchał, wiedziałby, że Basia nie chce, żeby ją głaskał. Ale tata jest zajęty przytulaniem. Potem śpią, ale rano tata strasznie krzyczy. Basia wtedy płacze. Wie, że była niegrzeczna i teraz tata ją zamknie tam, gdzie nie ma słońca.

To nic. Basia się nie boi. Przywykła już do ciemności i różnych dźwięków. Wie, że niedługo przyjdzie mama, przyniesie bułkę. I powie jej wierszyk. A potem Basia położy się na kartonach, przykryje starą kołdrą i zaśnie. Będzie jej się śniło słońce. Zawsze śni o słońcu. A potem przyjdzie tata i znowu będzie mogła wyjść na podwórko. Będzie stała pod ścianą kamienicy i grzała się w słońcu.

***

Basia płacze. Bardzo płacze. Tak bardzo, że tata złości się i prowadzi ją do piwnicy, chociaż wcale jej nie przytulał. Tata krzyczy i każe Basi być cicho, ale ona nie może. Boli ją brzuch.

Basia leży na swoim posłaniu z kartonów, przykryta kołdrą i cichutko pojękuje. Już nie ma siły na głośny płacz.

Zasypia. Znowu śni o ciepłym słońcu. I o bułce. I o mamie.

Budzi ją ból. Basia przez chwilę krzyczy, ale potem milknie zaskoczona. Między nogami coś się porusza. I płacze. Tak jak Basia.

Basia nie widzi w ciemnościach, ale rękoma odnajduje małe, ciepłe coś. Już kiedyś widziała takie coś na podwórku. Przytula lalkę i mruczy pod nosem. Chciałaby powiedzieć lalce wierszyk, tak jak robi to mama, ale nie potrafi. Umie tylko „aaa” i „ooo”. Więc mówi to bez przerwy, aż lalka przestaje płakać. Razem zasypiają.

Potem zjawia się tata i Basia wychodzi na podwórko. Chciałaby zostać z lalką, ale tata nie pozwala. To nic, pewnie niedługo znowu będzie niegrzeczna i tata zaprowadzi ją do piwnicy.

Tylko że dziś jest bardzo zimno. Basia opiera się o nagrzaną słońcem ścianę. Nawet to niewiele pomaga. I tak nagle zrobiło się ciemno. A może tata znowu ją zamknął? Nie, to mama. Basia poznaje jej ręce. Mama głaszcze ją po czole i opatula kołdrą. A gdzie lalka? Basia odnajduje dłonią znajomy kształt. Już nie jest taki cieplutki, ale to nic. Przytulą się do siebie i ogrzeją.

– Aaaa. Ooo. – Basia śpiewa cichutko. Żeby nikt jej nie usłyszał. Śpiewa dla siebie i dla lali. Przede wszystkim dla lali, żeby się nie bała i nie płakała.

***

A gdy ściany kamienicy runęły, Basia przestała śpiewać. Pokazała lalce, jaki piękny jest świat, kiedy świeci słońce. 

Koniec

Komentarze

Ciężko wypowiedzieć się na temat tego tekstu. Jakoś boli i wali po emocjach zbyt mocno. Nie wiem też, czy jest w nim jakiś element fantastyczny. Może opacznie go zrozumiałem. Ale zastanawia mnie wiek Basi. Wydaje się małym dzieckiem ale zachodzi w ciążę i jest to chyba dosyć nienaturalnie szybka ciąża, brzuch zabolał i jest dziecko. Być może wydarzenia są bardziej rozciągnięte w czasie niż mi się wydaje po prostu. 

Jestem chyba zbyt wrażliwym starcem (przede wszystkim ojcem), bo takie epatowanie nieszczęściem, w tak potężnej skali, nie pozwala mi cieszyć się samym tekstem.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Basiu, mam podobne zdanie jak mr.maras, chociaż chyba jednak nie identyczne. Zrozumiałam ten tekst podobnie, ale dla mnie epatujesz (w ogóle i w szczególe – tym aaa, ooo, z tym nieświeżym oddechem…) zbyt mocno, by mogło mnie to naprawdę poruszyć. 

Przeczytałam dwa razy, próbując się zorientować, kim naprawdę jest Basia i – w konsekwencji – czy jest tu fantastyka. Nie wiem. 

Mr.maras – dzięki za przeczytanie i zostawienie komentarza. Basia jest dzieckiem i będzie nim zawsze, ponieważ jest niepełnosprawna umysłowo. Nawet mimo tego że urodziła dziecko nie stała się kobietą (stąd tytuł). 

A co do tego starca (Jestem chyba zbyt wrażliwym starcem) – nie przesadzaj, bo w takim razie moja kategoria wiekowa nawet nie miałaby nazwy :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ocho. dzięki. Fantastyki (jak często u mnie) tyle co na lekarstwo. Może jedynie to pojękiwanie w piwnicach.

Wiem, że pojechałam po bandzie, ale znalazłam jakiś czas temu starą gazetę z niewielką notatką, że przy rozbiórce starej kamienicy znaleziono… No i dlatego powstał ten tekst.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Co Ty masz w głowie, że tak lubisz maltretować te biedne dzieci? Albo nie, lepiej nie odpowiadaj. Uważam, że tym tekstem jeśli nie przekroczyłaś, to dotarłaś do pewnej granicy. Zabolało.

Kim jest Basia (wiecznym dzieckiem w ciele niepełnosprawnej umysłowo osoby), to dla mnie jest i było w sumie od razu jasne. Oraz to, że jest też duchem, bo przecież nie biorąc pod uwagę stan kamienicy, to nie została zamknięta w piwnicy przed maksymalnie kilkoma dniami, by wciąż żyć. Tylko czy ten duch wystarczy jako element fantastyczny?  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Wiesz Śniąca – ja po prostu zawsze najbardziej przeżywam krzywdę dzieci i zwierząt. Dlatego czasem takie potworności lęgną mi się w głowie, choć nie zawsze przelewam na papier to, co wykreuje moja wyobraźnia. Czasem się boję, że będzie zbyt potwornie nawet dla mnie samej. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Chyba muszę Ci podrzucić coś pozytywnego i optymistycznego dla równowagi :) Bo inaczej w totalną depresję wpadnę. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Podrzucaj!

Edith: Albo dla równowagi poczytaj sobie “Myszkę Hanię” -)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Mnie się bardzo podobało, nawet jeśli fantastyki brak. Sama tragedia nie porusza ludzi tak, jak jej opisanie, a tu jest porządne i dosadne. Gdybym przeczytał o czymś takim w gazecie, pewnie machnąłbym ręką. Epatowanie jest najwyraźniej niezbędne, by przebić się przez racjonalną obojętność. Jedyną uwagę mam do ostatnich dwóch zdań, trochę zbyt wprost łączą oba fragmenty. Sądzę, że lepiej byłoby zakończyć na gwiazdkach i zostawić to w domyśle.

ironiczny podpis

-)

Ta emotikona to uśmiechnięty cyklop? :O

 

Lubię, gdy piszesz w mroczniejszych klimatach, choć tym razem akurat jakoś nie chwyciło za serce. Może długość tekstu nie za dobrze koreluje z jego treścią, może to przez zbytnie natężenie emocji, ale nie jestem przekonany.

Fajna natomiast kreacja Basi, te jej jęki, scena z lalką i wierszyk. Zakończenie też odpowiednio posępne.

Tyle ode mnie, trzymaj się :)

Aha, jeszcze jedno. Trochę makabryczne, że nazwałaś tę dziewczynkę swoim imieniem ;D

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Albo dla równowagi poczytaj sobie “Myszkę Hanię” -)

Już poczytałam. Teraz leży zapakowana i czeka na dedykację :) 

 

Coś mi chodzi po głowie, ale muszę poszukać źródła. Jak znajdę, to podrzucę, może Cię zainspiruje.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Issander – dziękuję za komentarz i punkt do biblioteki. Co do zakończenia: mój odwieczny problem z końcówkami :-)

CountPrimagen – ten emotikon to wynik nieuwagi. Co do wyboru imienia – właśnie tak sobie pomyślałam, że na to może zrobić takie wrażenie. Jak szokować, to szokować, nie?  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jest coś takiego Basiu, że przy nagromadzeniu nieszczęścia (ale też np. makabry) przekraczającym masę krytyczną, podświadomość czytelnika zaczyna przekornie obracać wszystko w groteskę. Tak w dzieciństwie broniłem się przed “Jankiem Muzykantem” i przed Rozalką z pieca. I tym razem, w pewnym momencie, odruchowo zacząłem szukać dziur w całym, wynajdując dowody na to, że tak być nie mogło, że to przesadzone, przedobrzone, przegięte. Scena porodu, zamiast porażającą, wydała mi się być nieudolną, kiczowatą (przepraszam – to nie ja, to moja podświadomość).

Pal licho brak fantastyki, rozumiem, że to miała być opowieść grozy. Ale dużo bardziej byłbym poruszony opowieścią bez tego trzask prask porodu (poronienia?) i chyba nawet bez ojca. Dużo większe wrażenie robi na mnie np. wierszyk matki-alkoholiczki, czy słowa: “Właściwie sama nie wie dlaczego, bo ona nic nie wie”.

Jakoś tak mnie nie poruszyło, niestety. Może zabrakło jakiejś większej subtelności. Nie wiem, ja w ogóle nie za bardzo lubię teksty, których główną siłą napędową są emocje.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Nie tym razem Bemiku, sięgnęłaś po wielkie działa, zbyt ciężko w zbyt krótkim tekście. Poruszył mnie, nie powiem, ale epatujesz nieszczęściem za mocno.

Skojarzyło mi się trochę z Poczwarką Terakowskiej. Dwie pierwsze sceny uważam za naprawdę dobre. Basię odebrałam jako dziecko z autyzmem bądź innym zaburzeniem rozwoju. Ładnie budujesz klimat krótkimi zdaniami i sposobem narracji. Mocnym akcentem jest też wierszyk i motyw bułki. Niestety w trzeciej scenie klimat mocno się sypie. Z gorzkiego opowiadania robi się karykatura nieszczęścia wyłożona czytelnikowi dość łopatologicznie.

It's ok not to.

W ogóle nie zgadzam się z przedpiścami. No i co z tego, że za mocno. To dobrze, że mocno. Trudne, brudne tematy nie muszą wcale pozostawać w słodkiej sferze niedopowiedzenia. I akurat dobrze, że czytelnik po lekturze tego tekstu czuje się paskudnie.

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Dla mnie problemem jest nie to, że jest mocno, ani że temat brudny i trudny. Ja się po przeczytaniu tego tekstu nie poczułam ani paskudnie, ani mnie nie przeraził. Pozostawił mnie raczej obojętną.

It's ok not to.

Bardzo smutna historia, którą pamiętają tylko ściany starej kamienicy. Ale spokojnie, niech się czytelnik nie martwi, bo już zaraz zniknie kamienica, a z nią historia kobiety, której nie było…

Poruszający tekst z subtelną fantastyką. 

Hmmm. Waliłaś z takiej bazuki emocjonalnej, że nie miałaś szans do mnie trafić.

Początkowo nie widziałam fantastyki, ale przemawiają do mnie argumenty Śniącej.

Na ulicy Kopernika stoi kamienica.

A kamienic nie buduje się raczej przy ulicach?

Babska logika rządzi!

Bemik, czytałam Twój tekst już wcześniej, bo robiłam jego korektę do Szortalu. Zastanawiałam się wtedy, czy do Ciebie nie napisać, ale uznałam, że nie bardzo wiem co, więc jednak nie napisałam ;)

Szort zrobił na mnie wrażenie. Walisz emocjami po głowie jak młotem. Straszna mi się wydawała przede wszystkim wizja odebrania dziecka (to niesamowite, jak zmieniły się moje odczucia na temat pewnych spraw odkąd sama mam dziecko…). Z drugiej strony zgrzytnęła mi też wiarygodność, bo jakoś nie mogłam sobie wyobrazić tej ciąży, porodu itp. w takich warunkach. No i ogólnie po lekturze byłam taka niezdecydowana, co właściwie sądzić o tekście. Powtarzam jednak – zrobił na mnie wrażenie, bo emocjonalny jest jak cholera. I mnie nie zabrakło fantastyki.

 

Finklo, z tego, co się orientuję, forma “na ulicy” jest jak najbardziej akceptowalna (choć masz rację, że ładniej i “bardziej po polsku” byłoby “przy”).

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Działy się takie historie, dzieją i pewnie w przyszłości też będą się dziać, a notatki, podobne tej, którą przeczytałaś, też będą pojawiać się w prasie. I gdybyż opisanie tego, tak jak Ty to zrobiłaś, Bemiku, mogło coś zmienić…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj Bemik!

Technicznie dobrze, ale czytywałem już twoje teksty, które były płynniejsze.

Fantastyki niewiele ale ten minimalizm tutaj się sprawdza. Uciekasz się do motywu krzywdzonych dzieci i to budzi emocje. To wszystko jednak wydaje się odrealnione (pewnie przez upośledzenie bohaterki).

Nie przekonuje mnie natomiast sam poród, pewnie przez to, że byłem przy trzech naturalnych. Ale nie jest to ważne dla przesłania tekstu.

Generalnie szort przekazuje co ma zamierzone do przekazania, ale mnie nie kupił. Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ale tata nie rozumie, bo Basia potrafi tylko powiedzieć „ooo” i „aaa”. Może gdyby się lepiej wsłuchał, wiedziałby, że Basia nie chce, żeby ją głaskał. Ale tata jest zajęty przytulaniem. Potem śpią, ale rano tata strasznie krzyczy.

 

Jak zwykle Twoje opowiadania doskonale wiedzą, którą strunę poruszyć w moim sercu, tak tym razem się chyba rozminęliśmy. Fakt, że to szort nie pomaga, bo uważam, że trudność wywołania emocji innej niż parsknięcie nad mniej lub bardziej błyskotliwą puentą dramatycznie wzrasta wraz ze spadkiem długości tekstu. Tutaj jest niepełnosprawność, poród. A czy ojcem jest ojciec? Czy to implikuje także gwałt i kazirodztwo? Jak dla mnie dużo za dużo jak na cztery tysiące znaków. Na portalu pojawił się niedawno podobny tekst w takiej tematyce – “Sąsiedzi” i niestety bardziej mi się podobał.

Mam świadomość, że język, jaki zastosowałaś, wynika z przyjętej konwencji, ale topornie wdrażałem się w tekst, bo pierwszy akapit to w sumie nagromadzenie składniowo bardzo podobnych zdań. I telepało mną na takich wertepach do samego końca.

Ostatnio lepiej wchodzą ci króciaki. Dlaczego? Nie wiesz, pewnie zmęczenie materiału nieporadną bylejakością większości długich tekstów.

Odpalasz kompa, portal, grafik nie działa. Szukasz ręcznie zaległych tekstów. Czytasz pierwszy z brzegu i po paru akapitach nie wiesz po co. Zastanawiasz się, co napisać? Poklepać po główce i pocieszać czy pocisnąć, bo dobrze nie jest. 

Dajesz sobie czas. Luzujesz. Skomentujesz później, do piątego mnóstwo czasu. Może coś sensownego przyjdzie ci do głowy. Zaczynasz szperać w poczekalni.

Czytasz pierwszy akapit i wiesz, że jest dobrze. Już cię zassało. Jedziesz dalej. Płyniesz po rytmie i melodii zdań. Złożone – jak motyw przewodni, krótkie – jak stopa w perkusji. Dudnią w głowie, zostawiając podkreślony ślad emocji. Kończysz, siedzisz, myślisz. Drobne refleksje układają się niczym puzzle.

Taka różnica.

Dzięki, Bemik. Miałem nasmarować jednego posta w wątku dyżurnych, ale może jeszcze nie dziś…

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Jak zawsze bardzo dobrze manipulujesz uczuciami, Twoje opisy mocno uderzają. Ale ten tekst może nawet zbyt mocno – po prostu, jak gąbka, mogę wchłonąć tylko pewną ilość takich sztuczek, nim reszta spłynie po mnie jak po kaczce. A u mnie taki moment krytyczny niestety nastąpił i jakoś potem, cokolwiek by się działo, by mnie nie wzruszyło. Podejrzewam, że gdybyś dodała też trochę radośniejszych lub neutralnych scen, trochę wycisnęłabyś oną gąbkę i reszta wody też zostałaby wchłonięta ;)

Podsumowując: dobrze napisany tekst, który jednak trochę przegina z emocjonalnością. Za dużo jednej marki fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Ciekawy tekst, ładnie napisany.

 

Z początku, kiedy nie wiedziałem o co chodzi, trochę mnie nudził, ale później na dobre przykuł uwagę. Podoba mi się świat opisany oczami (upośledzonego?) dziecka, jednak zakończenie mogłoby być mniej przewidywalne.

 

Ode mnie 4 na 6. :)

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Tekst czytałem już jakiś czas temu – jeszcze przed publikację w Szortalu.

Trzy słowa: klimatyczny, emocjonalny, poruszający.

Mocny podbródkowy, poprawiony lewym sierpowym. Dobre, ale fantastyki tu tyle co brudu za paznokciem (obciętym).

Bardzo mi się podobało. Twoje teksty zawsze są pełne emocji, jednak nigdy nie odczułam ich przesytu. Tematyka, chociaż bardzo poruszająca i trudna, przypadła mi do gustu. 

Pozdrawiam. :) 

Dziękuję wszystkim za komentarze, i te pozytywne, i te niezbyt pozytywne oraz za kliknięcia do biblioteki. 

Wiem, że ten tekst jest mocny – taki był zamiar i, jak widzę po komentarzach, udało mi się ten zamiar zrealizować. Kondensacja do wielkości wymaganej przez Szortal tylko wzmogła jego emocjonalność. Ten tekst był bardzo przemyślany: miało być z perspektywy niepełnosprawnej umysłowo Basi – stąd taki język: prosty i z powtórzeniami. Wiem, wiem, upośledzone dziecko nie byłoby w stanie nawet tak się wysłowić, ale to taka stylizacja jak niby starosłowiański w powieściach, które dzieją się w dziesiątym wieku. Do tego starałam się nikogo nie oskarżać, bo Basia nie wiedziała, że to, co ją spotyka, jest złe. Podobnie jak jej rodzice, którym normalny ogląd świata zaćmił alkohol. 

A takie historie dzieją się naprawdę.

I rzeczywiście, fantastyki tu bardzo niewiele.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wizytę i pozostawienie emocjonalnych komentarzy.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Chyba nie napiszę nic nowego :) Tekst bardzo mocny, makabryczny, emocjonalny. Ten prosty, dziecięcy język jeszcze potęguje efekt. I mimo że może momentami nieszczęścia i patologie występowały zbyt gęsto, zdecydowanie ścisnęło mi się serce i od dwóch dni nie mogę przestać myśleć o tym tekście, jest naprawdę wstrząsający i poruszający.

Czy tytuł jest inspirowany filmem braci Coen “Człowiek, którego nie było”?

Przerażająca historia opisana w przerażający sposób. Sam styl robi wrażenie, choć fabularnie na kolana nie rzuca. Mam więc mieszane odczucia. Chyba skupiałaś się bardziej na środkach przekazu, a nie samej treści. W tym przypadku forma shorta trochę boli. Mimo to jest makabrycznie i za to plus.

Pozdrawiam!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Aylin, Pietrek dziękuję. 

Tytuł nie był niczym inspirowany, po prostu popełniłam kilka opowiadań z kobietą w tytule. Miały tworzyć zbiorek, ale nikt go nie chciał w całości. Więc rozbiłam na części i kilka opowiadań zostanie niedługo opublikowanych. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dla mnie to przejmujący dramat społeczny. Nawet gdyby się tu dopatrzyć ducha, to ja bym go i tak uznał za metaforę. Jego zawodzenie to skarga człowieka pokrzywdzonego przez los (i pozostawionego przez państwo), która ma poruszyć sumienie nas, tych którzy mają gdzie mieszkać i sprawny umysł.

Na marginesie, roztrząsanie, czy to fantastyka, czy mainstream, ma drugorzędne znaczenie. Ważne, czy to jest dobra literatura. A jest.

Pozdrawiam Autorkę i gratuluję (drukowanych, jak się domyślam) publikacji!

Mjacek, dziękuję bardzo. Cieszę się, że tak podszedłeś do tego tekstu. To dla mnie ważne, aby poruszyć czytelnika, choć wiem, że poruszam tych wrażliwych, tych co nigdy nie skrzywdziliby dziecka czy zwierzaka. Ci inni nawet nie przeczytają.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Hej! Ja czytałam! ;-)

OK, nie skrzywdziłabym słabszego.

Babska logika rządzi!

No właśnie, Finklo :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dużo emocji jak na tak krótki tekst. Oceniam pozytywnie, bo “podobało się” chyba nie pasuje.

Dzięki, Zygfrydzie.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemiku, chyba moja empatia ma za krótkie nóżki, żeby zderzyć się z tym tekstem. Zastanawiałem się dlaczego trudno mi było wykrzesać w sobie współczucie i niezgodę na ogrom bólu i niesprawiedliwości, jakie dotykają bohaterkę, i myślę, że po części jest tak dlatego, że sama Basia podchodzi do sytuacji, w których się znajduje, z pełną akceptacją. Prawdopodobnie trafiłaś w punkt, jeśli chodzi o odczucia osoby niepełnosprawnej, która nie miała szans zaznać innego traktowania, niż tego, którego doświadczyła. Jednak zabieg przedstawienia okropieństw właśnie z takiej perspektywy spowodował u mnie odrealnienie i emocjonalną izolację.

Niewątpliwie jednak jesteś autorką, której ufam, że dokądś mnie doprowadzi. Czytając Twoje teksty, już od pierwszych akapitów, podążam tam, gdzie to sobie zamierzyłaś. To niezwykły dar, który można wykorzystać na wiele powodów. Good luck :)

Nimrodzie, cieszę się, że trafiłeś do tego tekstu. Rzeczywiście, perspektywa, którą przyjęłam opowiadając historię Basi, mogła tak zadziałać, choć nie było to moim zamiarem. Cieszę się też, że napisałeś to zdanie:

Jednak zabieg przedstawienia okropieństw właśnie z takiej perspektywy spowodował u mnie odrealnienie i emocjonalną izolację.

Czasem, skupiając się na tym, co chcę powiedzieć, zapominam o tym, jak może to odczuć czytelnik.To dla mnie ważna uwaga na przyszłość. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Niewiele dla mnie z tego tekstu wynika, choć widać konsekwencję w pomyśle. Samo przedstawienie brutalnej sytuacji, ale z drugiej strony złagodzone przez narrację z zewnątrz, z dystansu spowodowanego ułomną świadomością bohaterki, przypomina baśń. Nie spodobał mi się kontrast dosadnej treści z taką narracją.

Rozumiem i dziękuję za wizytę oraz komentarz. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nowa Fantastyka