- Opowiadanie: Shawarkar100 - Ewentualne Konsekwencje Niszczenia Wszechświata

Ewentualne Konsekwencje Niszczenia Wszechświata

Hej!

Zamieszczam krótkie opko, które znalazło się w Szortalu na Wynos na sierpień/ wrzesień 2017. Życzę miłej lektury!

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Ewentualne Konsekwencje Niszczenia Wszechświata

– Nienawidzę tej roboty! – Wojna splunęła pod nogi i dodała jeszcze pod nosem przekleństwo.

Ziemia była twarda i sztywna niczym trup, którego nie ma kto pochować. Ponad jej powierzchnią unosiła się kilkucentymetrowa warstewka mgły i białych oparów niewiadomego pochodzenia. Wojna kucnęła obok Głodu i szturchnięciem wybudziła go z letargu. Ten charknął i przewrócił się na plecy.

– No, chyba należy nam się premia. Perfekcyjnie odwalona robota, co nie? – zagadnęła, lecz jako odpowiedź otrzymała tylko głośne beknięcie. Ale trzeba to było Głodowi darować. Przecież właśnie przed chwilą pochłonął tysiące istnień. – Spójrz tylko na ten krajobraz, czyż nie jest przepiękny?

Głód otworzył mimowolnie oczy, ale po chwili znowu je zamknął. Ze wszystkich stron zalewało go morze bieli, szczypiąc w oczy blaskiem i nie pozwalając się rozejrzeć. Zawył przeraźliwie z bólu. Rzeczywiście wykonali swoją robotę jak należy. Nie zostało kompletnie nic, oprócz wszechogarniającej pustki niemającej końca. A być może także początku? W gruncie rzeczy, teraz nie dało się już tego ustalić. Głód czuł się jakby zamknięty na dwuwymiarowej kartce papieru, jak rysunek zniewolony przez jakiegoś piekielnego artystę.

Ale mimo wszystko był szczęśliwy. Całe swoje życie przygotowywał się do tego dnia. Sądnego dnia. Wszyscy oni, we czwórkę, byli do tego przecież stworzeni. Do siania Apokalipsy! A teraz, gdy ona wreszcie nastąpiła i nawet prochy zgliszcz zostały zmiecione z powierzchni ziemi, czuł się spełniony.

Jednak coś cały czas nie dawało mu spokoju. Jedno, bardzo ważne w kontekście najbliższych dni pytanie, którego nie dało się w tej chwili nie zadać.

Co teraz?

Całe to niszczenie to bardzo ciekawa rzecz, ale co dalej? Rozejrzał się dookoła. Zewsząd wiało nudą o zapachu jałowego popiołu.

I nic… Tylko tyle…

Nic.

– Macie może coś, w co moglibyśmy zagrać? – zagadnął. Spojrzał najpierw na Zarazę, ta jednak nie zwróciła na niego uwagi, bo zajęta była wycieraniem nosa w chusteczkę. Zwrócił się więc do Śmierci: – Może chociaż kości?

– Nie no, rozkaz był wyraźny. Zniszczyć wszystko. Bez wyjątku – odpowiedziała mu rozkładająca się na boku Zaraza.

– Reguły są po to, żeby je łamać – szczeknęła Wojna i wyjęła zza pazuchy zatłuszczoną talię papierowych kart. – Ktoś chętny na partyjkę wojny?

W tym momencie Śmierć podniosła się z miejsca i rzuciła na dzierżoną przez Wojnę talię. Gdy tylko dotknęła jej swoim długim, kościstym palcem, ta rozsypała się w drobny mak i odfrunęła z najbliższym podmuchem wiatru. Wojna ze złością błyskawicznie wydobyła z pochwy miecz i skierowała się w stronę Śmierci, przykładając ostrze do jej gardła. Po chwili jednak zdała sobie sprawę ze swojej głupoty. Przecież Śmierć i tak już nie żyje.

Usiadła na wilgotniej ziemi i ukryła twarz w dłoniach.

– Teraz nie mamy już nic – wysyczała przez zęby.

Głód wbił wzrok w cholewy butów. Zapadła niezręczna, głucha cisza.

– To co robimy? – Ktoś musiał zadać to głupie pytanie.

– Nie wiem. Możemy poczekać na stworzenie nowego świata – stęknęła Zaraza.

– Aha, poczekać.

Czekać…

Czekać… Czekać…

W sumie to nic trudnego. Przecież całe życie czekali.

Czekać…

Ale czasu też już nie było…

Koniec

Komentarze

Podoba mi się koncepcja, ale czytało mi się średnio. Nie bardzo wiem dlaczego. Brakło mi jakiegoś rytmu, ale możliwe, że to efekt okoliczności czytelniczych, a nie samego tekstu.

Czy to jest sygnaturka?

A mnie się bardzo dobrze czytało. Twój warsztat jest na coraz lepszym poziomie. Piszesz plastycznie i ładnie, więc samo przejście przez tekst jest przyjemne. 

Pomysł wydaje mi się dobrze dopasowany do objętości. Taka “uniwersalna” tematyka nadaje się do szortów, bo wykorzystując motyw Czterech Jeźdźców, odwołujesz się do czegoś, co większość czytelników zna. A jak widać po pocztówkowym konkursie, w krótkich formach odniesienia i odwołania się sprawdzają. 

Czegoś mi tu brakuje do pełnej satysfakcji. Może jakiegoś minimalnego zwrotu akcji? Ale jednocześnie brak silnie wybrzmiewającej puenty poczytuję za atut: w nicości nie ma zwrotów akcji, nie ma niczego, jest tylko trwanie. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Niezwykle podoba mi się suche i bez żadnych ozdób opisanie sytuacji. Bardzo pasuje do obrazu, kiedy nie ma już nic. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajny pomysł na tekst. Misie.

Fabuła faktycznie nie porywa, ale przy takiej tematyce to chyba nawet dobrze. :-)

Babska logika rządzi!

Fajne. Pomysłowe i dobrze wykonane. Udane porównanie ziemi do trupa :)

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Niezłe, zwłaszcza motyw z czasem.

Niech nie będzie niczego!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Och, nie mieszajmy do końca świata polityki. ;-)

Babska logika rządzi!

Lekkie, strawne, idealne przed daniem głównym na pobudzenie (czytelniczego) apetytu :)

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Tematyka wałkowana wielokrotnie, mimo to ujęcie wydało się świeże. Czytało się lekko, fajna puenta. Ogólnie rzecz biorąc niezły szorciak.

Gratuluję publikacji :)

Jest tu pomysł ciekawego przedstawienia sług, które wykonały swoje zadanie i nic większego w perspektywie nie mają. Zwłaszcza końcówka z tym powtarzanym “czekać” to dobrze podkreśla.

Ale mam jak Fun – czuję niedosyt. Brakuje odniesienia do szefa całej czwórki – no bo ktoś musiał zarządzić Apokalipsę, co nie? Po prostu czuję, że widzę fragment puzzli, niezwykle istotny, ale gdyby go rozbudować o dodatkowe odniesienia do otoczenia niebiańskiego, to tekst tylko by zyskał.

Podsumowując: fajny motyw wpleciony w Apokalipsę, ale taki… Niekompletny. Koncert niezły, ale mógłby być lepszy.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Już miałem liczyć wielokropki, żeby wypominać ich liczbę, ale sobie uświadomiłem, że tutaj akurat mają sens.

jak rysunek zniewolony przez jakiegoś piekielnego artystę

Tej metafory nie umiem sobie dobrze ułożyć w głowie, próbuję obudzić jakieś skojarzenia, ale nie daję rady – zniewolony rysunek? Jak to? – zadaję sobie pytanie i nie wiem. Drugie miejsce, gdzie się pogubułem to “niekończąca się pustka” vs opary, mgła i ziemia, moja wyobraźnia pracuje w dwóch trybach: widzi pogorzelisko i widzi cztery postaci na nieskończonej kartce papieru. Tłumaczę to sobie, że to jest jak obraz dla dzieci, który pod różnymi kątami patrzenia wygląda inaczej, ale jest to przekonujące dla mnie tylko przy dużej dozie sympatii dla autora – która z kolei wynika z tego, że teskt jest bardzo w porządku, odczuwam co prawda ten sam niedosyt, co Fun, czy NWM, ale się z nim godzę bez problemu.

Dla podkreślenia wagi moich słów siłacz palnie pięścią w stół

Potwierdza to mądrość ze “Strażników galaktyki” nie niszczy się wszechświata jeśli nie ma się gdzie wyprowadzić :D

Pomysł całkiem ciekawy. Spodobała mi się końcówka, taka już totalna apokalipsa. :) 

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Aż mi się szkoda tych biedaków zrobiło. :p

Bardzo dobry pomysł, świetna gra słów w końcówce, warsztat ładny. Jeżeli pokazujesz nam takie rzeczy mając 15 lat, to strach pomyśleć co będzie za lat 10!

Strach to synonim ekscytacji w tym wypadku!

Fajny pomysł :)

Przynoszę radość :)

Trzeba mieć łeb, żeby doprowadzić czytelników (a przynajmniej mnie) do współczucia takim osobistościom jak Śmierć czy Zaraza. Ładnie oddałeś uczucie pustki, braku, nicości. 

Ciekawy pomysł, fajnie ujęte postaci, dobrze napisany, wciągający szort. Gratuluję publikacji oraz miejsca w bibliotece. Lektura przyjemna i o dziwo, pomimo tematyki, lekka. Czuć tutaj żart, ironię, a jednocześnie skłania do jakichś przemyśleń. Podobało mi się. 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Wow, naprawdę fajny tekścik! Pomysł ciekawy, taki słodko-gorzki, zakończenie odpowiednio posępne… Napisane lekko, scena z kartami ubawna.

Jedyne, co trochę nie przypadło mi do gustu, to żeńska odmiana Wojny, Śmierci i Zarazy. Niby wiadomo dlaczego, ale, kurczę, to faceci byli :P Przynajmniej na rycinach na takowych wyglądają i w Darksiders również facetami byli ;/

No ale to pierdoła. Poza tym – dobra robota.

 

Tyle ode mnie.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

…jesteśmy wolni, bo nie ma już nic ;)

Dobry koncept, ładnie napisane, dobrze się czyta. Ostatnie zdanie niby z Leśmiana (patrz na przykład “Dwoje ludzieńków” tegoż) również robi swoje.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Nie jest to może szczególnie awangardowe (takie same dylematy miał Joker – jak zginie Batman, to co będzie miał robić). Mimo to ciekawy koniec świata.

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Dziękuję wszystkim za merytoryczne komentarze. Cieszę się, że u niektórych z was tekst wywołał emocje – współczucie dla istot, które podczas apokalipsy mają zrównać nasz świat z ziemią. To dosyć niezwykłe doświadczenie dla autora. :) Dzięki.

Lubię wszelkie utwory z jeźdźcami apokalipsy, ale można trafić z pomysłem, jak kulą w płot. Wybrnąłeś ładnie, porządny szort!

Miałbym jednak malutkie uwagi.

– Nienawidzę tej roboty! – Wojna splunęła pod nogi i dodała jeszcze pod nosem przekleństwo.

Jeśli dodała, to domyślenie wiadomo w tym przypadku, że jeszcze, a nie już nie.

Ziemia była twarda i sztywna (zimna?) niczym trup,

Nie spotkałem się z określeniem “sztywnej ziemi”.

Ponad jej powierzchnią unosiła się kilkucentymetrowa warstewka mgły i białych oparów niewiadomego pochodzenia.

W takiej chwili chyba nie istotne jest, jak gruba była warstewka mgły, te kilka centymetrów brzmi mało wiarygodnie. Tym bardziej, że zaraz później piszesz

Ze wszystkich stron zalewało go morze bieli,

Morze kojarzy mi się z czymś wielkim, nie płaskim na grubość dłoni.

Głód czuł się jakby zamknięty na dwuwymiarowej kartce papieru,

Czuł się, to czuł. Po co gdybać.

Jednak coś cały czas nie dawało mu spokoju.

Chyba nie cały czas, przecież apokalipsa raptem przed chwilą się stała.

Po chwili jednak zdała sobie sprawę ze swojej głupoty.

Jak w pierwszym cytowanym zdaniu.

 

Pozdrawiam.

 

Bardzo mi się spodobało. Niby proste przemyślenia nad niszczeniem i tworzeniem, a poczułem w nich niemal tę samą głębię, co w zakończeniu “Mechanicznej Pomarańczy”. Niespecjalnie przypadły mi do gustu powtórzenia “czekać” w końcówce jako środek stylistyczny, ale wzmianka o unicestwieniu czasu ratuje dobre wrażenie. Scenka ze zniszczeniem kart i nieśmiertelną śmiercią jak szyta na miarę : ).

Jeden z tych tekstów, które przyswaja się lekko, ale czuć, że są niebanalne.

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka