- Opowiadanie: Czupa-Czups - Wypożyczalnia snów

Wypożyczalnia snów

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wypożyczalnia snów

– Chodź tu ty dziewicolubny bydlaku, zaraz rozpłatam cię jak prosię – Piotr chwycił mocniej miecz i powoli zbliżył się do bestii.

Wielki, kilkunastotonowy smok, łypał na niego złowrogimi ślepiami. Tuż za nim mieniła się ogromna hałda skarbów wszelkiej maści, rozjaśniając wnętrze groty. Na górze złota i drogocennych kamieni leżała odziana w białą, zwiewną szatę, hojnie obdarzona kobiecymi walorami, dziewica do uratowania – Pamela. Myśli bohatera odpłynęły w kierunku niewiasty i poczęły łapczywie nad nią krążyć. Potwór wykorzystał tę chwilową słabość i niespodziewanie wysyłał w kierunku rycerza wiązkę gorących jak piekło płomieni. Piotr nie dał się zaskoczyć, uskoczył w bok i wykorzystując zmianę pędu, odbił się stopami od ściany groty. Lecąc w kierunku smoka wiedział już, że jego ostrze i szyja potwora spotkają się niedługo, w bezlitosnej chwili, której finałem będzie oddzielenie łba od reszty smoczego cielska. Piotr nie był jasnowidzem, jednak po chwili głowa bestii wylądowała na podłożu pieczary. Zaraz po niej runęło cielsko.

– Mój wybawca! – zawołała namiętnie Pamela, gdy Piotr dobiegł na szczyt góry skarbu – Mam dla ciebie nagrodę mości rycerzu – dodała zrzucając z siebie białą szatę, ukazując kształty, na widok których bohaterowi pociekła ślina – kochaj się ze mną – dokończyła zachęcająco kładąc się na stosie złota.

Piotrowi nie trzeba było długo powtarzać, elementy pancerza, z metalicznym łoskotem, jeden za drugim lądowały za bohaterem.

– Kochaj się ze mną! – nalegała niewiasta przesuwając dłońmi po swoim nagim ciele – ko-ko-ko cha– cha-cha j-j-j się ze mną.

Zabójca smoka popatrzył zdziwiony na Pamelę, ona zaś wiła się bardzo seksownie, lecz jakby niepłynnie. Wreszcie nagi Piotr rzucił się na kochankę.

– Ta-ta-ta k-k-k, mocniej! Bie-bie-bie rz-rz-rz mnie mości ry-ry-ry cerzu – zacinała się „dziewica”.

„Nie no kurwa dość!” – pomyślał bohater i obudził się.

 

Piotr usiadł na skraju łóżka i schował twarz w dłoniach, kryjąc rozczarowanie i frustrację przed czterema ścianami jego malutkiej kawalerki. Trzęsąc się cały, wyciągnął papierosa z pomiętej paczki i odpalił pożywkę dla raka. Znów go oszukano, sen był uszkodzony. „Księżniczka w objęciach smoka” była pozycją z dolnej pułki: sztampowa, nieoryginalna, nawet Pamela była już przerabiana do zrzygania, plastikowa jak lalka z sex shopu. Niestety, frajer, który przez swój nałóg stracił wszystko: dom, pracę, rodzinę; nie mógł pozwolić sobie na nic więcej, niż tanią tandetę. Niedawny rycerz wyjął z odtwarzacza kostkę z zapisanym snem i przyjrzał się urządzeniu, patrząc na nie pod światło.

„Coś tak małego potrafiło zniszczyć mi życie” – pomyślał gdy papierosowy dym opatulił źródło jego upadku.

Nałogowiec wziął się w garść.

– „Pójdę do tego gnoja z wypożyczalni snów i zażądam zwrotu kasy, a potem będzie trzeba zawlec się na spotkanie…”

 

Były piękne. Takie rzeczywiste, ekscytujące, z ciekawą fabułą i wieloma zakończeniami. Występowały w nich naturalnie piękne kobiety, bez sylikonu. Sny z półki „Ekskluzywne”, już dawno wyszły poza zasięg naszego bohatera. Brakowało mu ich. Teraz mógł tylko dotknąć okładki.

– Tak, tak możesz sobie pomarzyć frajerze! – zaśmiał się wrednie właściciel wypożyczalni: paskudnie tłusty, wąsaty koleś z wysokim czołem, lekko opadającym na plecy. Piotr nienawidził wąsatych facetów. Nie chodziło o sam wygląd, tego obrzydliwego rodzaju zarostu pod nosem, lecz o to w jaki sposób ruszał się on, gdy delikwent mówił. Było to trochę dziwne uprzedzenie, ale wśród wąsatych ludzi, jakich poznał nasz nieudacznik, występował duży procent wrednych bydląt. Przykład właśnie szczerzył swe pożółkłe zębiska.

– Ten sen „Księżniczka w objęciach smoka”, zacina się, żądam zwrotu pieniędzy – wybąknął spod nosa Piotr.

– Chyba sobie żartujesz – właściciel wypożyczalni zaśmiał się wrednie – sprawdzałem sen przed wydaniem ci go, był dobry – oboje wiedzieli, że to kłamstwo – Sam go zepsułeś, ale puszczę ci to płazem, bo jesteś stałym klientem.

Oszukany konsument już chciał stanąć w obronie swoich racji, jednak tłuścioch dodał:

– I nie próbuj fikać, wiesz że prowadzę jedyną wypożyczalnią, która jeszcze nie zamknęła przed tobą swoich drzwi. Nigdzie już nie chcą z tobą rozmawiać, więc uważaj ćpunie, bo możesz stracić swojego ostatniego dealera.

Piotr spuścił głowę i zrezygnował.

 

– Stymulacja snu nie jest mi potrzebna do szczęścia. Sen to fikcja, która nie ma wpływu na moje życie. Rzeczywistość jest najważniejsza.

Cytowanie zapamiętanej formułki przez grupę dorosłych osób trzymających się za ręce, było dość żałosnym widokiem. Lecz kółko uzależnionych od stymulacji snu, było zbieraniną ludzi których chęć powrotu do normalnego życia pokonała wstyd.

– Drodzy przyjaciele – zwrócił się lekarz prowadzący grupę – mam propozycję dla odważnych członków naszej grupy, którzy chcą pójść krok dalej w walce, ze swoim uzależnieniem. Mam do zaoferowania udział w eksperymencie, trochę ryzykowny, lecz bardzo opłacalny. Każdy uczestnik doświadczenia otrzyma tysiąc złotych. Kto chętny?

Piotr podniósł rękę bez wahania.

 

Nie było tak strasznie, trochę dziwnie, ale nawet nie bolało. Zabieg wyglądał następująco: królikowi doświadczalnemu nałożono na głowę dziwną szklaną bańkę w kształcie przypominającą akwarium dla rybek. Następnie sfera wypełniła się wyładowaniami elektrycznymi i Piotr poczuł mrowienie na całym ciele. Lekkie, lecz przejmujące. Kilka sekund później było już po wszystkim. Naukowcy zrobili jakieś badania, byli bardzo zadowoleni. Podziękowano mu, wręczono tysiąc złotych i pożegnano. Szybka i niemała, jak dla niego kasa. Pierw postanowił wydać te pieniądze dobrze, zainwestować, odbić się od dna, to była dla niego druga szansa, lecz… Lecz kiedy przechodził obok wypożyczalni snów, wyobraził sobie minę wąsatego grubasa, kiedy podawałby mu film z półki „Ekskluzywne”. Wyimaginował sobie jaki musiałby być wspaniały najdroższy sen u tego tłuściocha. Pokusa zwyciężyła…

Właściciel wypożyczalni prawie przekręcił się ze złości. Teraz szczęśliwy nałogowy klient szedł chodnikiem pogwizdując radośnie, był panem i władcą. Piotr wypożyczył a właściwie kupił „Galaktyczną przygodę”: sen, w którym jest się międzygwiezdnym żołnierzem, rozbija kosmiczne statki, walczy lub sprzymierza z obcymi, pali się najlepsze w galaktyce fajki a do tego, na finiszu czeka piękna dwumetrowa kosmitka, z czterema obfitymi i jędrnymi piersiami. Uprawia się z nią sex w kabinie bez grawitacji. Istny cud. Nasz bohater zaczął biec.

 

Piotr chciał aby ta chwila trwała wiecznie, moment radosnego i ekscytującego oczekiwania na coś wspaniałego. Zaraz przeniesie się do krainy marzeń z najwyższej półki. Czuł się trochę głupio, pieniądze mógł wydać na coś, co pozwoliłoby mu wyrwać się z matni w jakiej tkwił od dawna. Lecz to uczucie, że jest Kimś i pieprzy też nie byle Kogo, było nie do opisania. I chociaż wiedział, że to iluzja, dla niego była o wiele więcej warta niż rzeczywistość. Wielbiciel snów założył stymulujące okulary i przylepił elektrody do ciała, po czym położył się wygodnie, rozluźnił i włączył odtwarzanie.

 

Piotr, tak jak dwustu innych żołnierzy, znajdował się w długim hangarze krążownika floty międzygwiezdnej. Myśliwce czekały już na pilotów.

– I niech Zoltan będzie z wami – dokończył odprawę półkownik, po czym wszyscy rozbiegli się do swoich maszyn. Nasz bohater wskoczył do nowiuśkiego Orła 3000. Napędzany paliwem wodorowym i uzbrojony w działka laserowe oraz zabójczą wyrzutnię fotonów, Orzeł 3000 był postrachem kosmosu.

– Dziś jest wasz ostatni dzień, nędzni kosmici! – powiedział mężnie Piotr, po czym stwierdził, że nie było to najoryginalniejsze powiedzenie przed bitwą, spróbował jeszcze raz – Topcie się w mocy moich laserów, nikczemne szumowiny – pilot zmarszczył czoło – „A chuj z tym” – pomyślał i wyleciał, wprost w środek epickiej bitwy.

Tysiąc chłopców floty starło się z wojskami hordy kosmitów. Przestrzeń wypełniła się promieniami laserów, pociskami fotonowymi i pędzącymi we wszystkie strony maszynami, które bezlitośnie karały nawet najmniejszy błąd przeciwnika. Piotr brawurowo manewrował statkiem i strącał kolejne pojazdy nieprzyjaciela. Złapał ogon, efektowna pętla i już ścigający go kosmita topił się przypiekany laserami. Flota międzygwiezdna wygrywała bitwę, kosmici powoli łamali się i uciekali. Wtem nasz bohater poczuł gwałtowny wstrząs, trafili go pociskiem fotonowym, jedynym wyjściem było katapultowanie się w kapsule. Piotr zanim stracił przytomność, zdążył jeszcze wcisnąć czerwony guzik.

 

Obudził się gdzieś w paskudnej celi. Nie pamiętał co się z nim stało, po wystrzeleniu kapsuły ewakuacyjnej. Zanim jednak całkowicie doszedł do siebie, aby zacząć obmyślać plan ucieczki, kraty rozsunęły się automatycznie. Do środka wszedł, a raczej wpełzł obrzydliwie tłusty kosmita z rasy Bebechów, z którą flota międzygwiezdna akurat toczyła wojnę.

– Witaj ludzki śmieciu, pewnie zastanawiasz się po co cię złapaliśmy i czy będzie boleć… – obcy nikczemnie wydął wargi, co pewnie miało imitować uśmiech – mianowicie mamy zamiar wyciągnąć z ciebie wszystkie informacje, na temat ruchów wojsk twoich pobratymców. Zrobimy to przy pomocy sadystycznych tortur, których sprawianie z kolei jest naszą ulubioną rozrywką. Drogą dedukcji możesz dojść do tego, że będzie bolało i to bardzo.

– Nie wystraszysz mnie nikczemny wrogu! Śmiało, możesz mnie torturować, jestem odporny i nieugięty jak… – Piotr szukał dobrego określenia – jak tytanowy wibrator.

Gdy doszło do więźnia, co przed chwilą powiedział, spuścił głowę zażenowany. Kosmici kładli się ze śmiechu.

 

– Psst… Piotrze – kraty rozsunęły się powoli, w wejściu stanął zakapturzony osobnik – wyciągnę cię stąd, chodź za mną.

Piotr wiedział kim jest tajemnicza postać. Był to jego przyrodni brat. Mieli wspólnego ojca, który spłodził kosmitę, po jednym ze swoich koncertów (tato naszego bohatera był znanym muzykiem i nie miał uprzedzeń do innych ras). Więzień wiedział to wszystko, ze wcześniej przeczytanego streszczenia, które psuło część zabawy. Z drugiej strony, silna wola nigdy nie była mocną stroną uzależnionego od stymulacji snów nieudacznika. Za chwilę Tik-Tak, bo tak nazywał się wybawca uciekiniera, miał zginąć z rąk Bebechów i wyjawić tajemnicę swojej osoby, a także powiedzieć bratu o sposobie zniszczenia statku i o uwięzionej najpiękniejszej kosmitce w galaktyce. Ale Piotr już to wszystko wiedział, więc kiedy Tik-Tak upadł, raniony śmiertelnym strzałem, ten nawet się nie zatrzymał, nie miał zresztą ochoty na ckliwe sceny.

 

Uciekinier biegł mrocznymi korytarzami statku Bebechów, co jakiś czas uchylając się przed strzałem i zabijając kolejnych strażników. Wreszcie jego oczom ukazała się gigantyczna śluza, prowadząca do kwatery głównej, gdzie czekali na niego: Wódz oprawców wraz ze swoją świtą, a także uwięziona egzotyczna panna. Bohater wyciągnął papierosa z nowej paczki, z nadrukiem „Intergalactic. Specjal limited edition” i odpalił rozkoszując się najlepszym dymkiem we wszechświecie. Wszystko szło zgodnie z planem.

 

– Przeklinam cię ludzki śmieciu – powiedzieli jednocześnie żołnierz floty międzygwiezdnej i boss Bebechów.

Ten drugi wybulgotał to, ponieważ w jego cielsku pojawiła się, przeszywająca go na wylot dziura o obwodzie hula-hop, z której powoli zaczęła sączyć się zielona, gęsta maź. Nasz bohater wypowiedział te słowa, albowiem wiedział że wróg tak się do niego zwróci, przeczytał to w streszczeniu i był zniecierpliwiony. Piotr rozkuł uwięzioną kosmitkę. Dar natury kosmosu uśmiechnął się zalotnie.

– Uciekajmy stąd – powiedziała i trzymając się za ręce popędzili w kierunku kapsuł ratunkowych, wtórowało im głośne odliczanie auto destrukcji ich niedawnego więzienia.

 

– Rozluźnij się – wymruczała namiętnie kochanka ze snu.

Ich nagie ciała unosiły się bezwładnie w kabinie kapsuły ratunkowej. Cztery sutki na czterech piersiach kosmitki sterczały, co mogło oznaczać, że jest skrajnie podniecona.

– Zaufaj mi, zapamiętasz to do końca życia – powiedziała galaktyczna piękność, po czym przykuła swego wybawcę do lewitującego łóżka wyścielonego szkarłatnym aksamitem.

Coś tu było nie tak, w scenariuszu nie było mowy o żadnym przykuwaniu, ale widocznie wyobraźnia śniącego trochę zmieniła sen. Po chwili skrępowany żołnierz floty międzygwiezdnej czekał na rozkosz i cielesną ekstazę. Nie wiadomo skąd, nagle w dłoni kosmitki pojawił się metalowy pręt, na którego czubku jarzyła się żywym ogniem końcówka w kształcie litery „S”. Gdy gorący metal spotkał się, ze skórą na klatce piersiowej niedoszłego kochanka, rozległ się głośny syk palonego ciała, który był jednak niczym szept, przy wrzasku Piotra.

– Ale dlaczego… kim jesteś? – powiedział z trudem półprzytomny z bólu żołnierz.

Uśmiech nie schodził oprawczyni z ust.

– No co ty Piotrek, nie poznajesz mnie? – litera „S” po raz kolejny spotkała się z ciałem ofiary, powodując kolejny okrzyk cierpienia – To ja! Twoje sumienie.

Koniec

Komentarze

Przyznaję, że tekst jest śmieszny, ale kurde nic poza tym... Sprawia wrażenie pisanego na szybko, bez specjalnego przmyślenia. Końcówka też jakaś taka nijaka. Brak oceny z mojej strony.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nie wiem, gdzie Fasoletti się zaśmiał, ale ja nie znalazłem podobnych momentów.

Napisane poprawnie, pomysł dobry, ale zmarnowany. Gdyby bohater za drugim razem obudził się, wszystko byłoby normalne, ale niektóre wydarzenia zahaczały o surrealizm i z czasem zacząłby odkrywać, że to wciąż sen... no, to mogłoby być coś interesującego. Obecna wersja, jak zauważył Fasoletti - bez przemyślenia, z nijaką końcówką.

Mortycjan, mnie bawiły głównie rzeczy typu:
" - Ta-ta-ta k-k-k, mocniej! Bie-bie-bie rz-rz-rz mnie mości ry-ry-ry cerzu – zacinała się „dziewica”.
„Nie no kurwa dość!” – pomyślał bohater i obudził się."
"Cztery sutki na czterech piersiach kosmitki sterczały, co mogło oznaczać, że jest skrajnie podniecona. Piotrowi sterczało coś innego."

I ogólnie jeszcze kilka innych głupawych tekstów w tym opku mnie rozśmieszyło. Ale wiesz, ja jestem fanem South Parku, TROMY i tego typu rzeczy, więc moje poczucie humoru jest nieco wypaczone :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

"„Księżniczka w objęciach smoka" była pozycją z dolnej... - no? Z dolnej czego...?

z dolnej pułki?

Too sweet to be true.

Czupa-czupsie, czy "półkownik" ma być "półkownikiem", czy miał być "pułkownikiem"?
Takie sobie. Jak na pokpiwuszki z nałogowca pornosowca i samych pornosków, wystarczy. Ale można było napisać to nieco ładniej, w sensie: zgrabniej. Tak myślę.

Po raz kolejny - to nie szalony jedynkowicz, to ja.

Po raz kolejny - to nie szalony jedynkowicz, to ja.

"Te dni", czy co? Na 1 to "zasługuje" tekst, w którym więcej jest błędów niż wyrazów, a sensu nie ma wcale. Tutaj nie dość, że tekst napisany bez większych błędów, to jeszcze spójny. Ostatni zabieg redakcji miał uchronić przed rąbniętymi jedynkowiczami, ale - jak widać - nie uwzględnił rozchwianych emocjonalnie kobiet...

Mortycjan, po pierwsze, kobieta nie musi mieć "tych dni", żeby być zła. Jako dwunastolatek zapewne tego nie wiesz, więc pozwól zatem, że cię uświadomię. Po drugi, nie trzeba mieć gorszego nastroju, niezależnie od płci, żeby coś nisko ocenić.
Moje przesłanki były następujące:
- Subiektywnie (sic!) nie życzę sobie, żeby opowiadania dla mnie pisały osoby bezmyślne. (Mogłabym napisać nierefleksyjne itd, ale sprowadza się to do jednego).
- Opowiadanie może dostac maksymalnie szesc punktów. Dwa za pomysł, dwa za wykonanie (styl) i dwa za język. W tym opowiadaniu mamy pomysl. Pomysł = 1 pkt.
Proste.

 Jako dwunastolatek zapewne tego nie wiesz, więc pozwól zatem, że cię uświadomię.

Nie sil się na sarkazm, kobiety nie są do tego przystosowane. Nie bez powodu ten wyraz jest rodzaju męskiego...

 

Nie chcę tu żadnej "kłótni" w stylu "- Ja mam rację! - A nie, bo ja!". Po prostu apeluję o odrobinę rozsądku. Z tego, co zauważyłem, wcześniej waliłaś szóstkami i piątkami dosłownie gdzie popadło, a w ciągu ostatnich dwóch~trzech dni nagle Ci się odwidziało i stawiasz same jedynki... Ciekawy rodzaj subiektywizmu...

Powtórzę może powyższe uwagi, ale też uważam, że dobry pomysł został zmarnowany, a puenta rozczarowuje.

Ode mnie - 3,5.

Odnosząc się z kolei do powyższej dyskusji, to każdy niech wystawia ocenę, jaka według niego jest adekwatna, ale też niech ocenianie będzie konsekwentne.
Jak dla mnie jedynka jest przeznaczona dla grafomańskich gniotów a szóstka dla świetnych. doskonałych opowiadań.
Powyższy tekst z pewnością nie jest najgorszy stylem ani językiem w porównaniu do wielu "dzieł" prezentowanych na stronie.

Opowiadanie miało traktować o wyrzutach sumienia, czy obudziły się one w wyniku eksperymentu, czy naturalnie zawładnęły świadomością bohatera. Nie będe bronił swojego tekstu, bo to słabe, sam powinien się wybronić. Tym razem nie wyszło, postaram się bardziej następnym razem.
Sorki za rażący ort.
niezgoda.b niestety nic nie mogę poradzić na Twoją frustrację.

Dzięki wszystkim za komentarze!

Dla grafomańskich opowiadań to są...zera.
Cóż.
Każdy ma prawo do własnego zdania.

Mnie się nie podobało. Napisane nie najgorzej, ale i tak jest nijakie.

Nowa Fantastyka