Dziś urodziny! Dziś urodziny!
Paw wykrzykuje już od godziny.
Wszyscy wciąż mówią o jego święcie,
Radośnie schodzą się na przyjęcie.
Żaba, rechocząc, ciągle plotkuje:
– Dziś nasz jubilat pokaz szykuje!
I rozpowiada, po dżungli skacząc:
– Pióropusz wszyscy wreszcie zobaczą.
Ale nie każdy jest zaproszony,
Nie każdy przecie jest kolorowy.
Tylko przepiękne, barwne zwierzaczki
Są częścią zgranej, zuchwałej paczki.
Pantera z dumą swe cętki liczy.
Śliczna papuga głos w śpiewie ćwiczy.
Lew grzywę czesze, pochlebstwa zbiera,
A kameleon barwy dobiera.
Goryl już mięśnie napina prędko,
Chce wzbudzić podziw dużą sylwetką.
Flaming różowe wygładza pióra,
Chce przypominać ptasiego króla.
Dziś urodziny! Dziś urodziny!
Paw stroi coraz dziwniejsze miny.
Dziś swój pióropusz cudny pokaże,
Piękny, ozdobny – niczym witraże.
Chcąc pióra sprawdzić, odwraca głowę.
Czy na imprezę wszystko gotowe?
Patrzy na pierze – coś nie pasuje,
Nierówny ogon efekty psuje.
Potrzeba przyciąć same końcówki.
Może to zrobią czerwone mrówki?
Nie, trzeba ściągnąć tutaj fryzjera,
Czy on do pawia dziś się wybiera?
Cyrulik dotarł, trochę już ślepy
I mówi: „Ogon to istny przepych!
Trzeba go skrócić, dajcie mi noże!”
Fryzjer bez noży nic nie pomoże.
Wnet ktoś mu rzucił mały scyzoryk,
Fryzjer fachowca stwarza pozory,
Lecz wzrok ma słaby – tnie co popadnie,
Toć paw wygląda teraz szkaradnie.
Jubilat wreszcie patrzy na pióra,
Wręcz go przeraża nowa fryzura.
„Oj, jakaż biedna ma ptasia dusza,
Właśnie straciłem pół pióropusza!”
Dziś urodziny! Dziś urodziny!
Każdy wymaga przecież gościny.
Paw zszokowany krzyczy: „Litości!”
Jak się pokazać wśród pięknych gości?
Wnet się zaczęły schodzić zwierzaki,
Pierwsze dotarły cudne rumaki.
„Co to za brzydal?” – myślą skrzywione,
Te myśli wcale nie są chybione.
Pantera w śmiechu toczy się w trawie,
Paw jest paskudny jak diabeł prawie.
Papudze także szpetny się wydał,
Ciągle powtarza: „Ha! Brzydal! Brzydal!”
Goryl muskuły prężyć przestaje,
Można powiedzieć – szoku doznaje.
A kameleon, stając się biały,
O pawiu mówi brzydkie kawały.
Jubilat nagle w piach głowę chowa,
Toż to jest strusia poza typowa.
Ze wstydu niemal cały się pali,
Dlaczego wszyscy go tak wyśmiali?
Wnet lew swą wielką paszczę otwiera,
Zlękła się nawet groźna pantera.
Wszyscy chichotać nagle przestają,
Z wielką uwagą króla słuchają.
„Szkoda mi pawia – powiem wam szczerze,
Wczoraj potężne, piękne miał pierze.
Dziś już, z przypadku, stał się paskudny,
Jak to możliwe, skoro był cudny?
Czyż nie każdego mogło to spotkać?
Toć piękny wygląd łatwo zdruzgotać.
My się śmiejemy – śliczni, weseli,
Co, gdyby to nam pióra ucięli?
Od dawna brzydkich tylko nękacie,
Ale to przecież jest wasz przyjaciel!
Prawda jest taka – uroda minie
Piękno każdego w końcu zaginie.
Zatem nie warto brzydszych wykluczać,
Nie warto słabszym ciągle dokuczać.
Może w przypadku mej zgranej paczki,
Do grona przyjąć WSZYSTKIE zwierzaczki?”
Wszyscy w szeregu zdumieni stoją,
Czy to mądrego króla się boją?
Nie, to przez głowy im się przedziera:
„Oj, wspaniałego mamy lidera!”
Paw, nie czekając, by ktoś go prosił,
Szybciutko brzydsze żyjątka sprosił.
Krzyczy: „Potrawy na stoły znoście,
Są moi goście! Są moi goście!”
I chuda hiena, i śliska glista
Bawią się świetnie – rzecz oczywista!
Wrona, mrówkojad, szara ropucha,
Gościem tu nawet jest tłusta mucha.
Dziś balangują razem z pięknymi,
Nie ma podziałów już między nimi.
Wspólnie zajmują stolik biesiadny,
W końcu nieważne czy ktoś jest ładny.
Jubilatowi każdy dziękuje,
Każdy u niego dobrze się czuje.
Paw swój przycięty ogon rozwiera,
Aplauz w najdalsze strony dociera.