- Opowiadanie: soku1403 - Cena wrażeń

Cena wrażeń

Chciałbym podziękować moim betom: lenahShawarkar100 i ONETWO. Bardzo przyczynili się do powstania finalnej wersji tekstu.

Życzę przyjemnej lektury. 

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Cena wrażeń

Marcin stanął w kolejce, ściskając bilet. Przed nim znajdowali się tylko dorośli, głównie mężczyźni w kwiecie wieku. Dzieci mogły korzystać z innych atrakcji "Niesamowitego świata Hieronima Gluka", ale nie z "Przerażającego tunelu". O zdeformowanych stworach i dzikich bestiach, które zobaczyć można było tylko tutaj, Marcin słyszał jedynie pogłoski. Skąd je sprowadzano, w jakich ilościach – te informacje posiadał wyłącznie Hieronim Gluk i jego najbardziej zaufani pracownicy.

Nie ma tam nic, co by mnie zaskoczyło – pomyślał Marcin. Założył się bowiem z przyjacielem Robertem o dwieście złotych, że nie da się przestraszyć. Jako dowód miał zrobić dwa selfie: przed wejściem i po wyjściu z tunelu. Gdyby jego karnacja nabrała nieco bledszego koloru, przegrałby. Typowe "przed i po".

Ludzie wychodzili na zewnątrz uśmiechnięci, lecz z gęsią skórką. Zdarzali się i tacy, których twarze wykrzywiały jedynie lęk i odraza. 

– Proszę pana…

Marcin, otrząsnąwszy się z transu, zrozumiał, iż mówi do niego młody, jasnowłosy kasjer. Kiedy minęło te kilka minut? – zastanowił się.

– Poproszę o bilet.

– Co? A, tak, proszę.  

– Pierwszy raz? – Bileter uśmiechnął się, chowając gdzieś kawałek papieru.

– Tak, pierwszy.

– To widać.

Marcin uniósł brwi.

– Nie jest pan ani zbyt przerażony, ani zbyt podekscytowany – wyjaśnił blondyn. – Proszę wchodzić. Gwarantuję, że nie zapomni pan tego do końca życia.

Marcin skinął głową i zatopił się w ciemności. Usiadł w pierwszym wagoniku, a chwilę później dołączyła do niego grupka roześmianych dwudziestokilkulatków, których co trzecie słowo powszechnie uznawano za wulgarne i niekulturalne.

Rozejrzał się. Otoczenie nie było dobrze widoczne, a tuż przed nim tory od razu skręcały. Co czyhało za rogiem, mógł się tylko domyślać.

Kolejka ruszyła z piskliwym zgrzytem. Młodzieńcy z tyłu wydali okrzyki podniecenia. Marcin założył nogę na nogę. 

Ciemne ściany i wszechobecny mrok nie były zbyt ciekawe, potem pojawiały się klasyczne mechanizmy imitujące duchy i krwiożercze zombie. W pewnym momencie pod wagonami coś chrupnęło, jakby złamana kość. A potem zapadła cisza.  

Nic niezwykłego.

Gwałtowny skręt w nową uliczkę, bardziej kolorową. Czerwona maź, wylewająca się zewsząd, wyglądała jak prawdziwa krew. Leżała na ziemi, na torach, nie oszczędziła też ścian. Rzeź.

Stworzenie, skomlące na środku torów, przypominało brudnego, zaniedbanego psa. Z wykrzywionego pyska wyłaziły czerwie. Łapy przypominały ludzkie dłonie, tyle że pokryte zropiałymi, pękającymi pod ciężarem robaków, krostami. Z gardła tego czegoś wydostał się pisk, przywodzący na myśl połączenie gwałtownego hamowania i jęków kobiety. Torturowanej kobiety.

Muszę przyznać, że tu nieźle się postarali. Ale to wciąż za mało.

Bestia czmychnęła na bok.

Następny zakręt.

Kolejka przejechała obok mało przestronnego pomieszczenia, w którym znajdował się żelazny stół. Spoczywały na nim jakieś szczątki. Pochylała się nad nimi wysoka, tęga postać o zdeformowanej twarzy, sinej skórze i potarganych siwych włosach. W dłoniach dzierżyła topór. Jego ostrze połyskiwało metaliczną czerwienią.

Człekopodobna poczwara spojrzała w kierunku Marcina, przekręcając łeb, lecz ten tylko prychnął.

Robert mówił, że można się tu zesrać ze strachu. A ja tu zesrać mogę się co najwyżej z nudów.

Znów zakręt. Gwałtowne skrobanie, słyszalne już wcześniej, teraz przybrało na intensywności. Dochodziło z każdej strony, potęgowane przez echo, wdzierało się do umysłu, wyżerało pozytywne myśli. Omamiało. 

Chłopacy byli zachwyceni. 

– Ale to jest zajebiste! – wrzasnął któryś z nich.

Nagle przed kolejkę coś wyskoczyło. Trupioblada istota, nie kojarząca się Marcinowi z niczym, zawodziła opętańczo, jednocześnie plując czymś zielonym i lepkim. Zgniłe mięso odchodziło od pożółkłych kości dużymi płatami, a wyłupiaste, prezentujące się w całej okazałości gałki oczne błądziły po tunelu.

Mężczyzna podniósł teatralnie dłoń i przyłożył ją do ust, imitując ziewanie. Młodzieńcy wciąż krzyczeli jak opętani. Ich krzyki znacznie się nasiliły, kiedy paskudztwo rozerwało Marcinowi gardło.

***

– Zrobiłeś to, co ci kazałem? – spytał Hieronim Gluk, zapalając papierosa.

– Tak – przytaknął Norbert Krasut. – Powiedziałem tym facetom, że to był bardzo realistyczny element show. Na początku nie chcieli dać się przekonać, ale gdy pokazałem im kasę, od razu obiecali milczeć. Policja też nie będzie się w to mieszać… Takie coś zdarza się pierwszy raz.

– Nic nie trwa wiecznie – odparł Gluk. – Nawet spokój. Upewniłeś się, że nikt nie widział tego zajścia?

– Poza personelem i przekupionymi, nie.

– To dobrze.

– Nikt jednak nie wie, co się stało z bestią, która zabiła tego człowieka. Ona po prostu wyparowała!

– Znajdziemy ją – zapewnił starzec i zmarszczył brwi. – A ty co taki markotny? To był ktoś z twojej rodziny czy co?

– Nie, ale… powiedziałem mu, że nie zapomni tego do końca życia.

– Cóż – Gluk rzucił szluga na ziemię i rozdeptał go podeszwą – trafiłeś w dziesiątkę. – Obdarzył Norberta poważnym spojrzeniem. – Dzisiejsze zdarzenie nigdy nie miało miejsca, jasne?

Krasut przełknął głośno ślinę i pokiwał głową.

– Jasne.

– No – Gluk położył mu rękę na ramieniu – a teraz wracaj do swoich obowiązków. Mamy jeszcze sporo gości.

***

Nalał sobie do szklanki Jacka Danielsa. Upił dwa niewielkie łyki i oblizał wargi. Następnie zbliżył się do ciała z pokiereszowanym gardłem.

O tym, gdzie znajduje się ciało, wiedział jedynie stary przyjaciel Hieronima Gluka – Karol Czerwiński – jednak jemu ufał bezgranicznie.

Przyglądał się martwemu mężczyźnie z mieszanką nienawiści i szacunku. Z uznaniem obserwował, jak opierał się najstraszliwszym atrakcjom parku, ale złość przezwyciężyła podziw. Nie mógł dłużej patrzeć na ten drwiący, pogardliwy uśmieszek. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów zamordował żywe stworzenie.

Obiecałem sobie, że nie zostanę takim bezrozumnym tworem jak moi bracia. Że będę cenić biznes ponad własne uczucia. 

Opróżnił szklankę jednym haustem i otarł usta wierzchem dłoni.

 Muszę dokończyć to, co zacząłem – pomyślał, pochylając się nad zwłokami. Cień Gluka, padający na ścianę, przybrał znacznie makabryczniejszy kształt. 

 

Koniec

Komentarze

Witaj!

Zamaluj kwadrat przy prawidłowej odpowiedzi.

Opowiadanie jest:

■ Przeczytane

□ Nieprzeczytane

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Cena wrażeń bardzo wysoka, szczególnie, że bohater doznał ich po raz pierwszy i jedyny, ale za to pamiętał do końca życia. ;)

Wykonanie bardzo porządne, dzięki czemu czytało się gładko i bez potknięć.

 

- Pro­szę wcho­dzić.  – Zamiast dywizu powinna być półpauza.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki, że wpadliście. Reg, cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Ja chciałbym pochwalić autora, że naprawdę przyłożył się do tego tekstu. Sumiennie wprowadzał poprawki i wprowadzał lepsze pomysły, aby dopracować tekst w najmniejszych szczegółach. Ostateczny efekt jest bardzo dobry. To przyjemny szort z satysfakcjonującym zakończeniem.

Tymczasowy lakoński król

Szort mi się spodobał. Przyznam, że udało Ci się dwa razy mnie zaskoczyć, a to jest fajne jak na tak krótki tekst. Wykonanie w porządku, na pewno sprzyja szybkiemu czytaniu.

 

Mężczyzna podniósł teatralnie dłoń i przyłożył ją do ust, imitując ziewanie. Młodzieńcy wciąż krzyczeli jak opętani. Ich krzyki znacznie się nasiliły, kiedy paskudztwo rozerwało Marcinowi gardło.

Tutaj musiałem się chwilę zastanowić, kim jest “mężczyzna”. Ale rozumiem, że chciałeś uniknąć jakoś powtórzenia.

Dzięki, Perruxie, za opinię. Fakt, w przytoczonym przez Ciebie fragmencie chciałem uniknąć powtórzenia :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Przeczytałem :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

:)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Podobało mi się :)

Dobrze napisane, więc czyta się z przyjemnością.

I temat konkursu został wyczerpany, nawet z naddatkiem: pierwszy raz jest też ostatnim, w dodatku niezapomnianym ;)

Co prawda od razu wiadomo, że jak do “przerażającego tunelu” w wesołym miasteczku wjeżdża ktoś z nastawieniem typu “phi!”, to coś jednak go spotka, ale nie bardzo mi to przeszkadza.

Fajny szorcik :)

 

 

Edit:

A propos tytułu: po ile były bilety?

Przynoszę radość :)

<mówi autorowi do ucha> Powiedz, że bilety są strasznie drogie! </mówi autorowi do ucha>

 Anet, nie pytaj o cenę, bo Ty nie masz tam wstępu ;) Pomyśl tylko: kto później będzie pisał “Fajne!” pod fajnymi opowiadaniami? ;D

Perrux, ale ja co najwyżej wyjdę z tego bogatsza, będę się bała jeszcze przed wejściem, więc zamordują kogoś innego :P

Przynoszę radość :)

Cena zależna od tego, z jakim nastawieniem wchodzisz do środka ;)

Dzięki, Anet, za miłe słowo. Mam nadzieję, że moje następne teksty również Ci się spodobają. 

 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Też mam taką nadzieję ;)

Przynoszę radość :)

A, i dzięki, Perrux i Anet, za kliki, które jeszcze nie dotarły :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Cóż, sam sobie zapracowałeś ;)

Przynoszę radość :)

Nie napiszę, że sympatyczne, bo było by to wbrew mojej naturze. Napiszę więc, że dobrze napisane, a pierwszy raz widoczny od od razu. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dzięki, Bemik. Dobrze, że nie napisałaś, że sympatyczne, bo nie miało być sympatyczne :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Przeczytawszy.

Babska logika rządzi!

Takie sobie. Ani ziębi, ani grzeje.

 

To był ktoś z twojej rodziny czy co?

Po słowie “rodziny” pasowałby mi przecinek. Ale może to tylko ja.

 

Pozdrawiam!

Precz z sygnaturkami.

Dzięki, że wpadłeś. Szkoda, że wrażenia są średnie. A co do tego przecinka, to nie jestem pewien, więc na razie wstrzymam się z poprawkami :)

Też pozdrawiam.

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

IMO, bez przecinka, bo to pojedyncze “czy” – jak w pytaniu “kawa czy herbata?” – i nie wprowadza zdania podrzędnego “Sprawdź, czy zamknąłeś drzwi”.

Babska logika rządzi!

Dzięki, Finklo. Rozwiałaś wątpliwości :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Ja też pochwalę Soku :) Naprawdę dużo pracy włożył we wszystkie poprawki :)

Oby tak dalej! :)

Dzięki, Lenah. Też mam nadzieję, że będzie coraz lepiej :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Ładnie napisane, czytało się przyjemnie i szybko. Choć nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak niektóre dotychczas przeczytane opowiadania konkursowe, to jednak czas spędzony na lekturze uznaję za dobrze wykorzystany :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dzięki, NoWhereMan. Cieszę się, że nie zmarnowałem Twojego czasu ;)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Soku, jest dobrze!

Warsztat jeszcze do dopracowania, ale konstrukcja bardzo porządna. Pomysł z kolejką i z zakładem fajnie ciągną fabułę (i wciągają czytelnika), poszczególne wątki podomykane, postaci wprowadzone odpowiednio wcześnie i potem wykorzystane (tylko ten Karol Czerwiński wyciągniety z pudełka – chyba, że to jakiś prywatny żarcik) – widać, że wszystko przemyślane.

Nie wiem tylko, co chce dokończyć Hieronim Gluk. Ale może idzie po takich, którzy nie doceniają jego świata. Zatem szybko: KLIK!

Dzięki za klika, Coboldzie. 

Nie wiem tylko, co chce dokończyć Hieronim Gluk.

Chciał dalej mścić się na Marcinie, a dokładniej na jego zwłokach, dając się ponieść zwierzęcym instynktom :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Podobało mi się, wartka akcja, dobry finał.

Dzięki, Darcon. Cieszę się, że przypadło Ci do gustu :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Podobało mi się. Przede wszystkim motywacja antagonisty i brak wyjaśnienia czym tak naprawdę jest. Rzucona mimochodem uwaga o braciach – to dopiero daje pole do popisu dla rozważań czym jest Hieronim! 

Mam tylko uwagi co do dwóch aspektów fabularnych.

Pierwszy, to forma zakładu. Mało wiarygodny sposób na jego finalizację: porównanie bladości na zdjęciach. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek wymyślił taką formę. Można popracować nad inną jego wersją. Albo pójść w zgoła odmiennym kierunku: może główny bohater podjął wyzwanie, że w jedną noc przejdzie wszystkie najbardziej ekscytujące i przerażające atrakcje? To by dobrze się spinało z motywem Hieronima.

Drugi, to przekupienie młodych ludzi, żeby nie informowali policji o potworze, który na ich oczach zabił kogoś w tunelu strachów. Może bardziej racjonalnym działaniem byłoby, gdyby Norbert przekonał tych ludzi, że zabójstwo było elementem “show”?

 

No i ostatnie zdanie mogłoby być nieco bardziej subtelne ;)

Dzięki za ocenę, Pmj. O formę zakładu już się czepiały moje bety, a ja uparcie w to brnąłem i chyba nadal będę niepokorny, nie zmieniając tego fragmentu :) 

Może bardziej racjonalnym działaniem byłoby, gdyby Norbert przekonał tych ludzi, że zabójstwo było elementem “show”?

Zastosowałem się do sugestii :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Wykonanie porządne, jeśli nie liczyć tych dwóch zdań: „Marcin założył nogę na nogę, niecierpliwie poruszając stopą.” i „Upił dwa niewielkie łyki, oblizując wargi.”. Co do pierwszego, chyba najpierw założył nogę na nogę, a potem poruszał stopą. Spróbuj w czasie zakładania poruszać stopą, to trochę dziwne :D Analogicznie – trudno pić, jednocześnie oblizując wargi. Też spróbuj, ale lepiej z wodą niż z sokiem ;)

Zabrakło mi w tekście jakiejś psychologii bohaterów. Wydają się papierowi. Trzeba było przedstawić bohatera jako kozaka, który w tunelu siedzi z miną pokerzysty. Postaci Gluka też nie zaszkodziły dwa zdania, np. na temat tego, że interes był prowadzony porządnie i dochodowy.

Na plus „podwójna puenta”, pierwszy raz okazał się zaskakujący. Niektóre z elementów tunelu opisałeś fajnie, inne średnio. Na minus moralizatorski banał w ostatnim zdaniu. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dzięki za opinię, Fun. Te dwa zdania poprawione. Może jeszcze kiedyś popracuję nad tym opowiadaniem… się zobaczy.

Dzięki za świetny konkurs i dobrą zabawę :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

No i nie marudź, bo to też Twój pierwszy raz, kiedy zdobyłeś trzy kliki. Sam nie mógł bym z czystym sumieniem kliknąć, bo moim zdaniem to jeszcze nie biblioteczny poziom. Ale widzisz, że jest coraz lepiej. Spróbuj sił w konkursie “Science” ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

A kto tu marudzi? Cieszę się z trzech klików, choć nie ukrywam, że tekst biblioteczny lepiej prezentowałby się na moim profilu :)

Sam nie mógł bym z czystym sumieniem kliknąć, bo moim zdaniem to jeszcze nie biblioteczny poziom.

Rozumiem i nie żywię urazy. A może żywię, tylko tego nie okazuję? Nigdy się nie dowiesz ;)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

A żyw sobie do woli. Następnym razem napisz tak, żebym klikał bez wahania ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

A zrobię tak, a co! :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Warunki konkursowe spełnione. Pierwszy raz jest, ma nawet jakiś wpływ na fabułę.

Historia do mnie nie przemówiła. Być może dlatego, że właściwie nic nie zależy od bohatera, a może z powodu Zeusa wyskakującego z maszyny pod koniec. No i ten wyskok, jak już się przemyśli sytuację, raczej logiczny (w sensie, że nie zaskakujący). Właściwie kwalifikacje by miał, więc czemu nie?

Mam nadzieję, że kolega od zakładu zainteresuje się brakiem rozstrzygnięcia.

Bohater wydaje się raczej płaski, inni to już wręcz scenografia popiskująca w odpowiednich momentach.

Warsztat niezły, ale nie ustrzegłeś się jednego błędu: zdanie złożone z imiesłowem współczesnym zakłada jednoczesność obu czynności. A nie można w tym samym czasie pić i oblizywać warg.

Babska logika rządzi!

Dzięki, Finklo. Szkoda, że historia do Ciebie nie przemówiła. Na błąd, zauważony zarówno przez Ciebie jak i Funa, w przyszłości będę uważać :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Witaj!

Niestety, wyszło przewodywalnie, powtarzalnie i banalnie, z okrutnym łopatologizmem na końcu.

Za to napisane przyzwoicie. Opisy w tunelu ciekawe :-)

Nie wiem czemu ale skojarzyło mi się to opowiadanie ze ScoobieDoo :D

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dzięki, Mytrix. Szkoda, że Ci nie podeszło. A opisy w tunelu są częsciowo zasługą Lenah, która zasugerowała mi nieco je wzbogacić.

Nie wiem czemu ale skojarzyło mi się to opowiadanie ze ScoobieDoo

Jest na portalu mój pseudo fanfik, jeśli chciałbyś rzucić okiem, ale skojarzenia w tym tekście nie były zamierzone :)

EDIT: Zakończenie trochę zmienione. Mam nadzieję, że teraz prezentuje się lepiej. 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Czy ten rozjazd imion Robert – Norbert jest celowy? 

Tekst jakiegoś szczególnego szały nie robi, ale jest bardzo porządny i zaciekawia. Z niecierpliwością czekałam na wynik zakładu, a tu proszę – takie rozstrzygnięcie. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Czy ten rozjazd imion Robert – Norbert jest celowy? 

Możliwe, możliwe. ;)

Dzięki za komentarz i klika, Śniąco. Szkoda, że pozostał niedosyt w związku z zakładem. Nie spodziewałem się, że ktoś będzie tym tak zainteresowany :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Źle mnie zrozumiałeś, nie mam niedosytu. Czekałam na wynik zakładu, czyli byłam ciekawa, czy Marcin w końcu da się wystraszyć. A Ty wywiodłeś mnie jako czytelnika w pole, co akurat w tym przypadku wyszło bardzo dobrze.  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

A, czyli wszystko dobrze. Uff… :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Lekkim piórem napisane to i miło się czytało ;) Facet miał pecha, ale nie jest mi go żal. Popieram to monstrum co go zabiło. Ale ja to wilku jestem i zazwyczaj podobają mi się w tekstach ci źli. Spodobało się i zadowoliło mą wyszczekaną personę.

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Dzięki, Wilku. Też lubię “tych złych” :) Cieszę się, że lektura była dla Ciebie satysfakcjonująca. 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Zaskoczyłeś mnie. 

Jest dobrze. 

Wszyscy kiedyś spotkamy się pod jakimś memem.

Dzięki, że wpadłeś, Akanirze :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Nowa Fantastyka