
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
"Panie Prezydencie!"
Do gabinetu jak bomba
Wleciał premier, z zawodu fotograf.
"Klęska, nemezis, głód, hekatomba,
Masakra, draka, tragedia i trąba.
Dzwony dziś w kraju na trwogę walą,
Ufoludy za laser chwyciły– co znajdą palą!
Płoną już dzisiaj (z ważniejszych rzeczy):
Kościoły, pomniki, trzej reporterzy,
Policja, milicja, CBA,
Pięc defilad, dwa cmentarze i ja!
Dym mnie gryzie, ogień liże,
A do pana mam najbliżej!
Gdy się wodą z kranu zaleję,
o kolejnych stratach powiem śmielej.
Reszta zniszczeń już nie dołuje:
Uczelnie, szkoły, wieżowcze, żule,
Państwowa mennica, stadiony, karoce
I opozycyjne swołocze.
Wspomnieć też trzeba o (tak mi się zdaje):
Pewnej restauracji ("Dalekie kraje"),
Pewnej kręgielni (świetnie się grało),
Pewnym zamtuzie (się nie bywało),
Martinie Lechowiczu (wielkie im dzięki),
Pałacu kultury (pokomunistyczne męki).
Uratować się dało (nie wszystko się spali):
Nasze autostrady (szukali,szukali),
Dziurę budżetową (nie do ruszenia),
Morze Bałtyckie (spełnione marzenia),
I służbę zdrowia (nie ma co płonąc).
Niedługo wojsko z Iraku trzeba będzie cofnąć,
Grozili już bowiem– są świadkowie,
Ze spalą Amerykę, z ruskimi w zmowie.
Gdzie się biedny Polak podzieje,
Gdy mu odbiorą ostatnią nadzieję?
Jeśli to się zdarzy, tuszę,
Znów przyjdzie nam w bratnie włazić sojusze!
Jeśli nie znajdziesz rady,
Naród ci wypowie wady!"
Tak srogim prezydent rażony problemem
Zaraz sobie kazał kupić bułkę z dżemem,
By przy niej móc myśleć i rozważać,
Rozmyślać, wymyślać, na głowie stawać,
Gwizdać, nucić, kontemplować,
Przemyślać, zmyślać i dopracowywać
Plan swój, objęty tą prostą maksymą:
"Jeżeli w Polsce chcesz być aktywny,
Musisz zapłacić nieliche grzywny"
Gdy je objęły rządowe podatki,
Ufole zaraz spakowały manatki.
Stąd też i dla nas prosta nauka:
W dupę trzeba kopać, gdy ktoś nie chce słuchać.
Nie przemawia to do mnie jakoś specjalnie. Lubię wiersze rytmiczne, z dopasowanymi rymami. A tutaj w paru miejscach rytmika kuleje, a i trochę rymów nie pasuje. Ode mnie bez oceny.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Dziwny wiersz. Kłuło mnie w oczy i gust dokładnie to samo, co Fasolettiego - brak rymu, rytmu, i, w zasadzie, pomysłu.
Mi się za to podobało. Nie każdy wiersz musi mieć rymy, to po pierwsze, a po drugie... Może się nie uśmiałam, ale na pewno uśmiechnęłam. :)
No kurde, najpierw przeczytałem komentarze i już się nastawiłem na jakiś szajs, a tu takie miłe zaskoczenie. Wbrew temu, co mówią, rytm jest - ale płynny, a nie 100% jakiegoś "dwunastozgłoskowego sonetu rzymskiego z włoskim przeplotem". Podziel to jeszcze na części/zwrotki (zgodnie z rytmem), bo taki blok trochę ciężko się czyta. Chyba bardziej odnajdujesz się w krótkich formach.
o proszę! poezja!
może nie najwyższych lotów, ale zawsze :)
polecam portal www.poezja.org, sporo można się nauczyć.
w tym przypadku, jeśli Autor zdecydował się na ujęcie treści w formie wirsza rymowanego,to tak jak wsomniał fasoletti, dobrze byłoby trzymać równy rytm przez cały utwór, chociaż osobiście lubię zamierzone potknięcia i eksperymenty z formą (czyli gdy coś nieco ostaje ;)).
jednak to co najbardziej razi w Twoim wierszu, to proste, gramatyczne rymy. oczywiście, są po to żeby ich używać, ale zbytnie nagromadzenie ich w jednym miejscu może sprwić, że utwór staje się niestrawny.
rozumiem, że wiersz jest żartem i Autor nie zamierzał stworzyć arcydzieła. przy tym założeniu jest dla mnie do przyjęcia ;)
a najbadziej podoba mi się... fotograf ;)
pozdrawiam