Witam, to moje pierwsze opowiadanie. Chciałbym prosić wszystkich czytających o uwagi, które mogłyby mi pomóc z pisaniem kolejnych opowiadań.
Witam, to moje pierwsze opowiadanie. Chciałbym prosić wszystkich czytających o uwagi, które mogłyby mi pomóc z pisaniem kolejnych opowiadań.
Padał deszcz, jak zwykle zresztą w tych terenach. Młody mężczyzna podróżował na wschód z miasta West do małej osady o przepięknej nazwie Rynsztok. Nikt nigdy nie zagłębiał się w pochodzenie tej nazwy.
Młodzieniec był w całości przemoknięty. Cały od swych czarnych butów, po swoje czarne spodnie i czarną, skórzaną zbroję. On tak jak każdy szanujący się łowca potworów, który nie należał do żadnego z legendarnych zakonów, nosił miecz na plecach.
Młody mężczyzna właśnie miał wchodzić do lasu jednak usłyszał głos, który dochodził zza jego pleców, a głos ten należał do niskiej, starszej kobiety o niezwykle okrągłych kształtach, w negatywnym tego słowa znaczeniu.
-Hej panie szanowny!
-Pomóc coś, szanowna pani? – Odezwał się młodzian i zdjął kaptur, by biedna babina mogła lepiej się przyjrzeć jego wspaniałej twarzy oraz mokrym acz pięknym, brązowym włosom.
-Na zapomniane bogi! Wyście mi jak kamień z nieba spadli! Oj wy dobry bohaterze!
-Jaki potwór?
-Potwór? A gdzie tam potwór, to mój mąż wpadł…
-Spadaj starucho, ja nie jestem jakiś pierwszy lepszy ciołek co każdemu pomaga za darmo.
-A-ale! Błagam panie! – Kobieta upadła na kolana – Mąż mi zginie w tym dole!
Mężczyzna nie odpowiedział, poszedł dalej do lasu, przez jakąś minutę nadal słyszał jęczenia biednej babki.
Młodzian szedł przez las już dobre kilka minut, a było to więcej minut niż zająć mu to powinno.
Światło, ciemność, światło, ciemność, to właśnie widział. Widział wiele obrazów, strasznych obrazów, a chwilę potem znowu nastała ciemność i ogromny ból, upadł na ziemię, stracił przytomność.
Leżał długo.
Młodzieniec się ocknął i widział przypominającą człowieka istotę, która mocno się świeciła, wiedział czym ta istota może być, a więc padł na kolana i zaczął przepraszać.
-Wybacz szanowna pani, przepraszam cię babciu! – Trząsł się ze strachu – Ja to zrobiłem, bo się spieszyłem, wybacz mi!
-Nie mogę ci wybaczyć – Odpowiedział mu niezwykle pięknym głos.
-Dlaczego? Zrobię wszystko, ale mnie oszczędź!
-Nikomu wybaczyć nie mogę czegoś, czego ta osoba mi nie zrobiła.
-Zaraz, co? – Podniósł głowę i popatrzył na człowieka, który był biały, tak jak papier i ubrany tylko w równie białe spodnie – Niech mi pan wybaczy.
-Gdybym wiedział, że jesteś takim ślepcem i idiotą, to nigdy bym po ciebie nie posłał!
-Zaraz, to pan jest mym zleceniodawcą?
-Mógłbym tu użyć innego słowa, które bardziej pokazałoby charakter tego zadania – Uśmiechnął się, ale ze względu na kolor jego ciała nie było tego widać.
-Ale, to ma związek z potworami, prawda?
-Ależ oczywiście, że tak! – Lekko się zaśmiał – A jak myślisz? Z kim właśnie rozmawiasz, jak nie z potworem?
-Że co!? – Mężczyzna wyciągnął miecz – To ty sprowadziłeś na mnie ten ból! Poczekaj tylko, jak ja ci zaraz odetnę tą piękną główkę!
-Ojojoj! Ale ty nie miły, a wiesz przed kim ty stoisz? – Wskazał na siebie kciukiem – Nie jestem byle kim, a taki śmieć jak ty, to może mi jedynie służyć jako pokarm, ale na twoje nieszczęście mam dla ciebie inne zastosowanie.
-Zamknij się i walcz łazęgo!
Młodzieniec zaczął biec w stronę potwora, zrobił już zamach i miał wyprowadzić cięcie, ale nagle stracił czucie w całym ciele, zatrzymał się w tej pozycji, mógł poruszać tylko oczyma.
-Uwielbiam to! – Białe monstrum zaśmiało się donośnie – A wiesz co w tym najlepsze? Każdy głupi, muskularny wojownik robi dokładnie to samo! – Znowu się zaśmiał – Jesteś dokładnie setnym, który zrobił coś takiego! Tylko trzech pomyślało i zamiast rzucać się na mnie użyło magii czy też rzuciło czymś we mnie, ale nie po to by mi coś zrobić, ale rozproszyć, a ty? Przynajmniej nie jesteś głupi jak ten zielony mięśniak co tylko krzyczał swoje imię i dodawał “miażdżyć”! – Potwór zaczął dokładniej przyglądać młodzieńcowi i dotykać w dokładnie każdym miejscu – Miałem cię wykorzystać do innych celów, ale patrząc na twoje ciało, to zapewne zniesiesz dużo, ale to bardzo dużo – Lekko się zaśmiał – Choć zabawa pewnie nie będzie ciekawa jak bym chciał, bo nigdy nie jest ciekawa, a przynajmniej z dorosłym człowiekiem. Zawsze gustowałem w młodym ciele, które to idealnie nadaje się do wielu czynności, no wiesz! Gładka skóra, którą łatwo przeciąć, a najłagodniejsze uderzenie boli mocniej niż kilkukrotnie silniejsze skierowane ku dorosłemu! Jednakże co ja tam będą gadał, lepsze to niż kobieta, a przynajmniej do moich zabaw, bo do innych celów mogą być całkiem przydatne – Zaśmiał się lekko – Pogadaliśmy sobie, pogadaliśmy, a tutaj czas leci, a mimo że mam go sporo, to wolałbym tu tak nie sterczeć, bo jeszcze ktoś się tu zjawi i będzie jakaś afera w pobliskich wsiach – Pstryknął palcami i już byli w zupełnie innym miejscu.
Znajdowali się w okropnym pomieszczeniu, ogromnym lecz jedyne światło jakie się tam znajdowało było tym, które pochodziło od białego potwora. Najgorszy był jednak widok i zapach, wszędzie martwi ludzi, a także inne stworzenia. Krew, wszędzie krew, a także kał i mocz, młodzieńcowi zbierało się na wymioty, a pewnie już by zwymiotował, ale nie mógł poruszyć nawet czubkiem palca.
Strach.
Obrzydzenie.
Najgorsze uczucia jakie mogły towarzyszyć łowcy potworów.
Biała bestia znowu pstryknęła palcami, a przed nimi pojawił się stół, znowu pstryknął, a młodzieniec leżał już na stole, w innej pozycji, ale nadal nie mógł się poruszyć. Bestia podrapała się po nosie i rzekła.
-Teraz będzie najlepsze, a przed tym chciałbym ci zdradzić me imię, bo jakże tak by mój obiekt zabaw nawet nie wiedział kto go tutaj trzyma, co nie? A więc użyję do tego mojego pseudonimu, który nadany mi został przez jakiegoś innego członka twojej profesji. Brzmi on niezbyt strasznie, ale wedle jego słów oddaje mój cały charakter. Pseudonim ten jest prosty i łatwy do zapamiętania, a zapewne nawet o nim słyszałeś, bo jest dość znany, a nawet bardzo znany, pamiętasz? Przypomnij sobie, biała istota będąca bogiem nad bogami, która kilkukrotnie doprowadziła ludzkość do upadku, a osoby które zabiła sięgają liczb większych niż liczba aktualnie żyjących istot, a kiedy tak teraz myślę, to te parędziesiąt wieków było naprawdę pracowite! Straciłem trochę formę, ale to przez pewien plan, ale o nim to cicho sza! A więc jak? Przypominasz sobie? – Uśmiechnął się złowrogo i także złowrogo zaśmiał.
Młodzieniec już pamiętał, bo nigdy nie mógłby zapomnieć tego śmiechu i uśmiechu, który to widział nawet w ciemnościach w dniu w którym stracił wszystko. Całe to wspomnienie dotychczas traktował jako zwykły koszmar, chciał zapomnieć i na długi czas zapomniał, ale teraz wszystko wróciło, a on wiedział kim jest ten, który zapewne teraz zakończy jego żywot.
-Twoje oczy mówią dużo, a mówią nawet, że cię już kiedyś spotkałem, ale mówią coś ważniejszego, mówią że wiesz kim jestem! Bezduszny, tak! Imię trochę jak z dziecięcej książki albo może opowieści dla niedobrych dzieci, ale czy to nie lepiej? Łatwo je zapamiętam, a to sprawi, że nawet jakbym odleciał na drugi koniec wszechświata i nie wracał przez kilka wieków, to i tak każdy będzie obawiał się dnia w którym wrócę!
Młodzieniec bardzo zbladł, był niemalże tak biały jak Bezduszny.
-Oj nie bój się – Pogłaskał go po policzku – To tylko od kilku do kilkunastu godzin. Trochę poboli, a ja tylko sprawdzę co masz w środku i trochę odetnę nie potrzebnych mi części twego ciała, jak choćby nogi, a tak tylko byś nie myślało uciecce – W jego prawej ręce pojawił się wielki miecz, jeden zamach wystarczył aby pozbawić młodzieńca obydwu nóg.
Strach.
Ból.
Smutek.
Piekło.
-Nie bój się już tak! Nie będę cię przecież ciął tym wielkim mieczem! Wezmę tylko taki mały nożyk – W miejsce miecza pojawił się nóż, który był o połowę krótszy od poprzedniego narzędzia tortur – Może najpierw palce? Lubię palce, mało w nich mięsa, ale właściwie to niemalże same kości, a ja lubię trochę pochrupać – Odcinał je od małego do kciuka, a potem zjadł głośno chrupiąc.
Strach.
Ból.
Smutek.
Piekło.
Nienawiść.
-Teraz trochę pociąć tutaj – Bezduszny pociął mu całe ręce do tego stopnia, że dziwnym było to, że chłop się jeszcze nie wykrwawił – Może… – Było słychać kroki, ktoś tu wchodził – A niech to! Myślałem, że on tu przyjdzie później! Ale nic to, ty tu sobie poleż, ale on cię nie może znaleźć, a więc może – Pstryknął palcami, a młodzieniec stał się niewidzialny – Tak będzie lepiej, nawet nie myśl o ucieczce!
Młodzian nie miał sił by zrobić cokolwiek, a nawet by żyć, zemdlał.
Strach.
Ból.
Nienawiść.
Rozpacz.
Piekło.
Tylko i wyłącznie złe emocje.
Młodzieniec był nieprzytomny przez kilka godzin, ocknął się jednak nagle, leżał na łące, a wszystkie jego części ciała wróciły na miejsce. Widział obok wieś, która tętniła życiem, była niesłychanie radosna, słychać było skoczną melodię, ktoś chyba brał tam ślub.
Młody mężczyzna wstał i poszedł do wioski, chciał dołączyć do tej wesołej imprezy. Był już i widział tańczących ludzi, wszyscy dobrze się bawili, jedli dorodną świnię i pili wino.
Krew.
Wszyscy się śmiali, ludzie zapraszali go, chcieli aby się tu przyłączył.
Strach.
Panna młoda miała na głowie wianek z czerwonych i żółtych kwiatów.
Ból.
Pan młody zaś nosił typowy dla pana młodego czarny garnitur z czerwonym krawatem, a widać było, że to nie byle jaki garnitur z czerwonym krawatem, a taki, który to pochodzi jeszcze sprzed Nowego Powstania.
Piekło.
Wszyscy tańczyli i śpiewali, jednak tego nie chcieli, a na ich twarzach widniał smutek i strach. Wszyscy biesiadnicy byli pozbawieni kończyn, a przynajmniej tych normalnych, wszystkie nogi i ręce były zrobione z krwi.
Koniec.
Młodzieniec poczuł ból, popatrzył na swoje ręce z których to zaczęła odpadać skóra, on też był taki jak oni, jego ręce jak i nogi były tylko krwią, która w jakiś niewiadomy sposób zachowywała się jak zwykłe kończyny, jedyną różnicą był ból, który pojawiał się z każdym krokiem, z każdym najmniejszym ruchem ciała.
Ocknął się.
Młodzian znajdował się teraz w jakiejś wiosce, a wszędzie byli martwi ludzie i krew, nagle doznał ogromnych bólów głowy, wiedział już co się stało i kto to zrobił. On sam zabił ich wszystkich, on stał się teraz tym co chciał zwalczać, a do tego na polecenie tego, którego nienawidził i to przez siał śmierć wśród potworów.
Nagle pojawił się przed nim sam Bezduszny i zaczął klaskać.
-Brawo! Mój mały kruku – Przestał klaskać – Zapewne chcesz coś zobaczyć – W jego prawej ręce pojawiło się lusterko, które podał młodzieńcowi, a ten w nie spojrzał i przeraził się.
Głowa mężczyzny była otoczona krwią, która wyglądała jak głowa kruka, czerwonego kruka. Chciał teraz krzyknąć, przekląć białego potwora, ale jedyne głosy, które z siebie wydawał były tylko krakaniem.
-Kra kra kracz! – Zaśmiał się bezduszny – Jestem z ciebie niezwykle zadowolony kruczku! Tyle lat mi zajęło stworzenie czegoś co będzie i wystarczająco silne i dostatecznie piękne! – Zaśmiał się znowu – Jesteś pierwszym w legionie mych czerwonych kruków! Dlatego też awansuję cię na stopień wodza mojej armii!
Czerwony kruk był przerażony, zdecydowanie nie chciał by jego życie tak wyglądało, nikt nie chciał, a dlatego więc korzystając prawdopodobnie z ostatniej chwili w życiu, która nie była kontrolowana przez Bezdusznego przebił swoje serce, własną ręką, własną krwią.
-Ty idioto! Tyle pracy na marne! – Bezduszny był wściekły na niego – Jak masz umrzeć, to umieraj w męczarniach! – Tylko machnął ręką, a kruk zaczął się palić i krakać głośno z bólu.
Młody kruk przypominał sobie teraz swoje życie, to jak wyglądało, to jak było żałosne i przepełnione tylko nienawiścią do wszystkiego, przepełnione jedynie chęcią mordu potworów, które przyczyniły się do śmierci wszystkich jego bliski.
Pytał teraz sam siebie czy jego życie mogłoby wyglądać inaczej gdyby jeden raz skręcił w inną stronę? Może jakby pomógł staruszce, to nie on byłby ofiarą, a ktoś inny? On nigdy się tego nie dowie.
Padał deszcz, jak zwykle zresztą w tych terenach, kiedy to młody mężczyzna podróżował na wschód z miasta West do małej osady o przepięknej nazwie Rynsztok, nikt nigdy nie zagłębiał się w pochodzenie tej nazwy.
Podziel to zdanie. Brak w nim sensu. Lepiej budować krótkie zdania a zrozumiałe, niż długie i z pomieszanymi podmiotami. Może prędzej powinno to wyglądać tak:
Padał deszcz, jak zwykle zresztą w tych terenach. Młody mężczyzna podróżował na wschód od miasta West, do małej osady o przepięknej nazwie Rynsztok. Nikt nigdy nie zagłębiał się w pochodzenie tej nazwy.
Mam nadzieję, że widzisz różnicę. Dalej tak samo. Krótsze zdania.
Młodzieniec był w całości przemoknięty, od swych czarnych butów, po swoje czarne spodnie i czarną, skórzaną zbroję, a jak każdy szanujący się łowca potworów, który nie należał do żadnego z legendarnych zakonów, nosił miecz w na plecach, a miecz ten był zwykły, jak każdy inny miecz.
Podziel. Możesz z powodzeniem wyrzucić to co podkreślone. Miecz to miecz – jeśli nie ma w nim nic niezwykłego, nie musisz pisać o jego zwykłości – koń jak każdy widzi (wyobraża sobie)
F.S
Witaj, nowy użytkowniku :)
Pozwolisz, że zacznę od uwag interpunkcyjnych, językowych i gramatycznych.
przepięknej nazwie Rynsztok, nikt nigdy nie zagłębiał się w pochodzenie tej nazwy.
Ja zamiast przecinka widziałbym tu kropkę.
Młody mężczyzna właśnie miał wchodzić do lasu[,] jednak usłyszał głos,
należał do niskie – literówka.
-Pomóc coś, szanowna pani?
Po pierwsze, dialogi zaczyna się od pauz (–), a nie od myślników (-). Po pauzie spacja. Ponadto, w poprzednim akapicie wspominałeś, że bohater usłyszał głos staruszki – z kontekstu wynikałoby, że pierwsza wypowiedź po akapicie będzie właśnie jej.
przyjrzeć jego pięknej twarzy oraz mokrym[,] acz pięknym, brązowym włosom. – Powtórzenie, błąd interpunkcyjny.
Oj[,] wy dobry bohaterze! – Mam nadzieję, że to zdanie celowo tak brzmi, i że jest to przejaw jakiejś gwary.
lepszy ciołek[,] co każdemu pomaga – dobra, styknie tych przecinków, chyba już załapałeś :)
poszedł dalej do lasu, przez jakąś minutę dalej słyszał
ogromn ból – literówka, w dodatku taka, którą autokorekta powinna wyłapać.
Młodzieniec się ocknął i widział przypominającą człowieka istotę, która mocno się świeciła, mężczyzna wiedział czym ta istota może być, a więc padł na kolana i zaczął przepraszać.
Użycie słowa “mężczyzna” nie jest konieczne. Podmiot jest oczywisty.
Od tego momentu odechciało mi się czytać, przykro mi. Widać tu dużą nieporadność, musisz chyba jeszcze sporo poćwiczyć, Autorze :)
Precz z sygnaturkami.
Niebieski, z nazwami kresek to Ci się pomieszało. Najkrótszy jest dywiz (-), ta trochę dłuższa to półpauza – wygląda tak. Pauza/ myślnik jest dwa razy dłuższa i nasz edytor tego nie prowadzi. Ale że przy tej najdłuższej muszą być spacje, to już święta prawda.
Kajtjii, sporo jeszcze pracy przed Tobą.
Robisz błędy w zapisie dialogów, zajrzyj tutaj:
Mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794
Klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112
Do tego interpunkcja leży i pokwikuje, trochę literówek, sporadycznie jakiś problem z pisownią łączną/ rozdzielną.
Styl wygląda na bardzo niewyrobiony, jak ze szkolnych wypracowań.
Mam wrażenie, że tekst w bardzo dużej części składa się z dialogów. IMO, warto byłoby dołożyć nieco didaskaliów, pokazać, co bohaterowie robią. Miejscami dialogi brzmią sztucznie, bo postacie udzielają sobie informacji, zamiast rozmawiać jak ludzie.
Babska logika rządzi!
Przeczytałam i, niestety, nie bardzo wiem, Kajtjii, co miałeś nadzieję opowiedzieć. Wykonanie, o czym wspomnieli już wcześniej komentujący, pozostawia bardzo wiele do życzenia.
Mam nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadania będą o wiele ciekawsze i napisane znacznie lepiej.
Nikt nigdy nie zagłębiał się w pochodzenie tej nazwy. – Raczej: Nikt nigdy nie zgłębiał pochodzenia tej nazwy.
Młodzieniec był w całości przemoknięty. Cały od swych czarnych butów, po swoje czarne spodnie i czarną, skórzaną zbroję. – Powtórzenia. Nie wydaje mi się, by można przemoknąć w połowie. Czy było możliwe, że miał cudze buty i spodnie?
Proponuję: Młodzieniec był przemoknięty od czarnych butów i spodni aż po takąż skórzaną zbroję.
…głos ten należał do niskiej, starszej kobiety o niezwykle okrągłych kształtach, w negatywnym tego słowa znaczeniu. – Co to znaczy?
-Hej panie szanowny! – Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.
-Pomóc coś, szanowna pani? – Odezwał się młodzian… – – Pomóc w czymś, szanowna pani? – odezwał się młodzian…
Nie można pomóc coś, można pomóc komuś w czymś.
Źle zapisujesz dialogi, może przyda się ten wątek: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550
Mężczyzna nie odpowiedział, poszedł dalej do lasu, przez jakąś minutę nadal słyszał jęczenia biednej babki.
Młodzian szedł przez las już dobre kilka minut, a było to więcej minut niż zająć mu to powinno. – Powtórzenia.
Dlaczego liczysz czas w minutach? Czy bohater miał zegarek?
…widział przypominającą człowieka istotę, która mocno się świeciła, wiedział czym ta istota może być… – Powtórzenie.
Ale ty nie miły… – Ale ty niemiły…
…zamiast rzucać się na mnie użyło magii czy też rzuciło czymś we mnie, ale nie po to by mi coś zrobić… – Powtórzenie. Nadmiar zaimków.
Potwór zaczął dokładniej przyglądać młodzieńcowi i dotykać w dokładnie każdym miejscu – Co potwór przyglądał i dotykał młodzieńcowi? Powtórzenie. Brak kropki na końcu zdania.
Uśmiechnął się złowrogo i także złowrogo zaśmiał. – Koszmarne powtórzenie.
-Twoje oczy mówią dużo, a mówią nawet, że cię już kiedyś spotkałem, ale mówią coś ważniejszego, mówią że wiesz kim jestem! – Czy to celowe powtórzenia?
…trochę odetnę nie potrzebnych mi części… – …odetnę trochę niepotrzebnych mi części…
…byś nie myślało uciecce… – Literówka.
…na polecenie tego, którego nienawidził i to przez siał śmierć wśród potworów. – Czy to ostateczne brzmienie zdania?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Może być i tak… Zdradliwe kreski!
Precz z sygnaturkami.
Oj tak jeszcze długa droga przed Tobą autorze. Wielość błędów, powtórzeń i niezgrabności kłuje w oczy i w tej formie tekst bardziej by się nadawał na osławioną Grafomanię.
Poczytaj poradniki polecane przez Finklę, wrzuć tekst na betalistę oraz dużo czytaj. Następnym razem powinno być o wiele lepiej.
Przedmówcy (zwłaszcza Finkla) napisali wszystko, co mógłbym konkretnego napisać. Od siebie dodam, że pomysł na fabułę był, choć nienowy. Całość jednak zarżnęło fatalne wykonanie.
Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?
Gdyby młodzieniec pomógł staruszce, to może dojechałby do Rynsztoka i dowiedzielibyśmy się, skąd wzięła się ta piękna nazwa. Byłoby to z pewnością bardziej interesujące od udawanego gore.
Obawiam się, że pochodzenie nazwy dalekie od poetyckiego. ;-)
Babska logika rządzi!