- Opowiadanie: RogerRedeye - On i Tamten

On i Tamten

Jedna z licznych miniatur, pisanych dla “Szortalu”.  Niewiele tutaj akcji, mało się dzieje, bohaterowie wiodą pospolite życie, chyba nawet nudne, a bohaterów jest zaledwie... 

A bohaterów trzeba jednak najpierw poznać. 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

On i Tamten

 

Rękojeści radła mocno drgały, gdy ostrze rozrywało ziemię. Wbijały się w dłonie, i tak już obolałe od całodziennej pracy. Kamienista ziemia z trudem poddawała się jego wysiłkom.

Chciał dzisiaj przygotować glebę do siewu, a potem wsypać ziarno do długich rowków i zabronować rozległe pole. Za jakiś czas zbierze plon i widmo głodu znowu odejdzie w nicość. Powtarzał te czynności rok w rok, od tak dawna, że już nie pamiętał, jak długo. Każdej wiosny i jesieni harował przy orce, a potem czekały na niego inne zajęcia.

Koń chrapał z wysiłku, z trudem ciągnąc drewniane narzędzie. Jeszcze niedawno radośnie parskał, dając wyraz przepełniającej go sile. Teraz ciężko dyszał. Zwierzę zestarzało się i dożywało swoich dni.

Oracz z trwogą pomyślał, co się stanie, gdy padnie. Pewnie poprosi sąsiada o pomoc, jednak jego bułanek też wyglądał leciwie. 

Oceniał, że ta wiosna jest jednak lepsza od poprzednich – koza nareszcie powiła młode, a trawa bujnie wzeszła. Zapowiadała się obfitość mleka i siana. Drzewka w sadzie w końcu wyrosły, a zawiązki owoców wyglądały pokaźnie.  

Sądził, że gdyby nie starość konia, wszystko nareszcie zaczęłoby się dobrze układać. Gdyby jego siwek był młodszy, nie miałby już żadnych trosk.

Śpieszył się, z utęsknieniem rozmyślając o rozrywce, której oddawał się z pasją – grze w szachy z sąsiadem. Nie było innych. Stolik i wiklinowe foteliki czekały na miedzy. Właściciel nieodległego domostwa trudził się parędziesiąt kroków dalej.

Skończą nużące zajęcia i zagrają…

Lubił chwile przesuwania pionków i figur, leniwej pogawędki, wspominania dawnych czasów, snucia przypuszczeń, co stanie się przyszłej jesieni. Smakował przypominanie, które prace należy wykonać najpierw, jak najlepiej użyźnić glebę i wypiekać chleb. Wiedział, że obaj bardzo korzystają na tych nieśpiesznie prowadzonych rozmowach. 

Pewnie dzisiaj przemyślą sprawę koni.

Może sąsiad coś doradzi, gdy napomknie mu o smutnym losie wiernej chabety. Może uzgodnią, że wspólnie skorzystają ze zwierzęcia, które pozostanie żywe.

A potem, tak jak zwykle, zastanowią się, czemu zmienili imiona. Wiedzieli, że kiedyś nazywali się inaczej, chociaż nie pamiętali, jakie imiona nosili. Dociekali, niekiedy długo, czemu zapomnieli, jak brzmiały. Nigdy nie znajdowali odpowiedzi, i może z tego powodu znowu to rozważali.  

Nie rozumieli też, czemu teraz nazywają się On i Tamten.

Zgodnie jednak stwierdzali, że nowe imiona naprawdę ładnie brzmią.

 

***

 

On przesunął pionek o dwa pola. Tak jak zwykle, grał białymi.

– Nigdy nie rozpoczynałeś tak zdecydowanie… – W głosie właściciela drugiego pola zabrzmiało zdziwienie. – Chwilę się zastanowię nad moim ruchem.

Może bardziej szło o to, że zajadał się dorodnym jabłkiem. Pewnie pragnął zgryźć owoc do końca. Z rozkoszą rozparł się w fotelu. 

On sądził, że stolik i wygodne siedziska z wikliny istniały od zawsze. Chowali je w szopie na nieodległym pastwisku. Dobrze służyły.

Z uśmiechem, w oczekiwaniu na kontrposunięcie, nalał wody z sokiem do szklanek. Też były od zawsze. Utarło się, że On przynosi napoje, a Tamten coś dla wypełnienia żołądka po dniu pracy.  

Czarny pionek na skrzydle szachownicy przesunął się o jedno pole.

On już miał na końcu języka pytanie o konie, jednak się powstrzymał. Od dawna zastanawiał się nad czymś, co męczyło jego umysł. Pewnie, skonstatował, Tamten pomoże w rozwiązaniu zagadki.

– Powiedz, przyjacielu, nie byliśmy kiedyś kimś innym? – Podał towarzyszowi naczynie pełne płynu. – Wiemy, że nazywaliśmy się inaczej… Niekiedy przypominam sobie, że świat też wyglądał inaczej. Cóż się z nim stało? Wiesz?

Tamten wzruszył ramionami.

– Pamiętam jak przez mgłę, że dawny świat sczezł. Ktoś obrócił go w perzynę. Zostaliśmy tylko my dwaj… Nie rozumiem, jak powstało to, co nas otacza.  

Ogryzek wylądował w drewnianym koszu.

– To już nieważne – dodał Tamten po chwili zastanowienia. – My chyba już nic wtedy nie znaczyliśmy. Koń sprawia mi kłopot – zauważył z troską. – Jest stary i pewnie niebawem zdechnie… Może stworzysz nowego?

On potrząsnął głową.

– Nie wiem, o czym mówisz – stwierdził ze zdziwieniem. – Jestem tylko oraczem… Może kiedyś rzeczywiście posiadałem taką umiejętność. Coś sobie niekiedy przypominam. To już przeszłość.

Rękawem sukmany przetarł skórkę jabłka. Też lubił owoce.

– Dobrze przechowały się przez zimę – nadmienił z uznaniem. – Pytasz o coś tak dawnego, pokrytego pyłem zapomnienia… – z namysłem wrócił do wcześniejszego wątku leniwej pogwarki. – Wiem tylko, że chyba od zawsze uprawiałem ziemię, a ty jesteś moim dobrym druhem. Oraczem, jak ja.

Ujął w dłoń gońca. Wyglądało, że pochłania go teraz jedna myśl – o ile pól przesunąć go do przodu. 

 

***

 

Bóg i Szatan, teraz On i Tamten, rozpoczęli nową partię szachów. Uśmiechali się radośnie.

Dalej toczyli nieśpieszną pogawędkę o nowym sposobie ciągnięcia radła. Kolejno służyliby za pociągowe zwierzę.

Tamten dociekał, czemu dawny świat obrócił się w proch. On nie podjął tego tematu.

Skwitował, że mają ważniejsze problemy do rozwiązania. I że ta partia szachów zapowiada się niezwykle ciekawie.

 

13 lipca 2016 r.  Roger Redeye

 

Ilustracja – Vincent van Gogh – "Oracz"

Źródło ilustracji – http://obrazy.org/obraz-vincent_van_gogh_oracz-1507.html

Koniec

Komentarze

Cóż, w przedmowie sam oceniłeś szorta i ja się z tą oceną zgadzam. Nuda. Napisane przeciętnie. Takie zestawienie Boga i Szatana też niezbyt oryginalne. 

Spodobało mi się ostatnie zdanie. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Szort nie rzuca na kolana, faktycznie przez brak jakiejkolwiek akcji jest nudny. Opisy bardzo plastyczne, co mnie się spodobało. Końcówka nie zaskoczyła mnie mocno – prawdę powiedziawszy zgadłem od momentu wspomnienia możliwości stworzenia czegoś nowego w rozmowie.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

 – a to prawda, że On i Tamten wiodą bardzo nudne życie. Przy okazji, okazuje się, pracowite i chyba jednak pełne trosk. Dzięki za przeczytanie.

Słabo wgrywa się ilustracja, ale jednak wgrywa.

Nieśpieszny tekst, dający odpoczynek i czas na zastanowienie się. Staranne, plastyczne opisy i dobrane słownictwo – dopiero początek, a już koniec szorciaka. Podobało się.

F.S

  – a ja lojalnie uprzedziłem, że nic się specjalnego w tym tekście nie dzieje. No bo tak właśnie jest z tymi dwoma.

Prawdę rzekłszy, stwierdzenie, że opisy są jednak plastyczne, ale nie dzieje się nic, trochę się z sobą kłóci. No, ale możliwe, iż opisy są plastycznie nudne. Zdarza się. 

Często piszę takie teksty. W jednym z nich naprawdę nic szczególnego się nie dzieje, a tekst jest długi. Siedzą w salonie, jedzą, rozmawiają, i tyle. Dużo jest, nie wiadomo, po co, o niejakim Pugaczowie, co to jakieś lustro na wóz kazał wkładać, gdy szlachtę rżnął. No i o niejakim kopiście, co kopie obrazów  wykonywał,  bo jego dzieł nikt nie chciał nabyć. Biedaczysko – a trzeba było zatrudnić się w reklamie.

Jeżeli chcesz się przekonać, czym jest naprawdę nudny tekst, zapraszam do tego opowiadania-- http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/56842471

Dzięki za przeczytanie.

Przeczytałam. Uczciwie ostrzegasz, że mało się dzieje, we wstępie – mimo to jednak coś się dzieje, choć niespiesznie. Zgrzytnęła mi w pierwszej chwili straszliwie rozrywka w postaci szachów u dwóch rolników/chłopów, ale zagadka prędko się wyjaśnia. Niemniej na kolana rzucona nie zostałam. Ciekawa koncepcja, rozpoczęta partia szachów to zgrabny element, ale jak dla mnie szort jest dość monotonny. Innymi słowy – dłuższego tekstu napisanego w podobny sposób mogłabym nie zdzierżyć. Zastanawiam się też, co takiego się stało, że bohaterowie stali się Nim i Tamtym, bo tutaj nie pozostawiasz żadnego tropu nawet, nie mówiąc o wyjaśnieniu ; ( A przynajmniej ja go nie widzę, a szkoda, bom ciekawa ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nie znam się na rolnictwie, ale wydaje mi się, że kiedy na drzewach są zalążki owoców, to już trochę za późno na wiosenny siew.

Zgadłam przy informacji, że jeden zawsze grał białymi (chyba nie należało wstawiać szortu podczas trwania czarno-białego konkursu), więc puenta nie zaskoczyła.

Babska logika rządzi!

Dość niecodzienny epizod z życia Boga I Szatana, doświadczonych utratą pamięci. Szort porządnie napisany, ale nużący.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Foloinie, taka jest uroda miniatur. Na “Szortalu” dla miniatur, u nich określanych króciakami, obowiązuje limit pięciu tysięcy znaków ze spacjami. Inna wersja na innych portalach jest taka, że tekst nie może przekraczać tysiąca wyrazów, liczonych łącznie ze spójnikami. To daje jednak niewielką, co prawda, ale zawsze możliwość szerszego “rozpisania” się.

Bardzo świadomie konstruowałem tę opowieść. Właśnie tak chciałem ją napisać – nieśpieszna narracja, taki naturalistyczny opis życia, i jakaś tajemnica w tle. Nadal jestem zadowolony z efektu.

Miło, że ten styl bardzo się podobał. Dzięki za kliknięcie.

Pozdrawiam wiosennie. 

Chyba napisano już o tym tekście wszystko, więc dodam tylko, że mi się nie podobało. Niby ta tajemnica w tle jest, ale gdy odkrywasz karty (albo karty odkrywają się same, bo jak ktoś już zauważył, łatwo połapać się kto jest kto), nie sposób uniknąć rozczarowania. 

Nie bardzo podoba mi się pomysł dodawania obrazków do tekstu. W tym wypadku obrazek jest zresztą najjaśniejszym punktem całości.

Bardzo statyczny szort. Przykro mi, ale większego wrażenia na mnie nie zrobił :(

Za to naszła mnie refleksja, że może Bóg i Szatan stracili swoją moc, kiedy ich zapomniano. Nazywani “ On i Tamten “ tak długo, że w końcu sami zapomnieli znaczenia swoich imion i tego, co one ze sobą niosą. Ludzie dosłownie przejęli władzę nad światem… I tak jakoś doszło do tej zagłady ;)

Albo w drugą stronę – to Bóg z Szatanem sprowadzili zagładę na świat, przez co nie mieli już obowiązków. Nie wykorzystywali swojej mocy i stali się tylko “ Tym i Tamtym “ ;)

Czy o tej miniaturze wszystko zostało powiedziane, tego nie wiem. Zobaczymy, czyli – pożyjemy, zobaczymy, jak to mówią Rosjanie. Oczywiście, że dość łatwo odkryć, kim są bohaterowie. Tak jest jedno zdanie, chyba w połowie tekstu, które wypowiada Tamten – no i już prawie wiadomo, z kim mamy do czynienia. Niewątpliwe z rolnikami. Chłopami…Po prostu oraczami.

Co do ilustracji, jestem zupełnie przeciwnego zdania. Dobra ilustracja, nie mówiąca za dużo, konweniująca z klimatem tekstu, ma duże znaczenie. Przyciąga, naprowadza, intryguje.

A co stracenia mocy – też jest w tekście jedno zdanie, jak to się rozpoczęło. Dość wyraziste. Faktem jest, że nie pamiętają, kim byli przedtem i jak się nazywali, chociaż ten problem stale ich intryguje. Trudno się dziwić. Ale mają tyle innych poważnych spraw i kłopotów na głowach…

Pozdrówka.

 

Ciekawy tekst. Dający do myślenia. Choć może, moim zdaniem, niepotrzebnie wprost napisałeś, kim są bohaterowie. Poza tym kilka pierwszych zdań jakoś mi nie brzmiało. Nie potrafię powiedzieć czemu, może to ich rytm? Użyte słownictwo? 

No w każdym razie podobało mi się. 

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fa­so­let­ti – dzięki za przeczytanie i komentarz. Z pierwszymi zdaniami miałem trochę problemów, bo chciałem podkreślić charakter pracy bohatera. Możliwe, że trzeba byłoby jeszcze je co nieco przepracować, poszerzyć wstęp o kilka zdań, żeby, tak przy okazji, co nieco “zmylić” czytelnika, ale “trzymał” mnie limit znaków. Jeszcze było sporo do napisania.

Co do tożsamości bohaterów – to był zabieg świadomy. Jedni wolą tak, inni nie… Nie chciałem pozostawiać czytelnika w niepewności i raczej skupiałem się na opisie ich życia i charakterów.

Bardzo dobrze, że ten naprawdę krótki tekst podobał się.

Pozdrówka.

Czytałem już na Szortalu. Moim zdaniem odrobinę zbyt wcześnie zdradzasz tożsamość bohaterów. Ale ogólnie szort jak najbardziej na plus.

– dzięki za ponowne przeczytanie i komentarz. Tak się zastanawiam teraz, czy nie lepiej było jednak tylko wzmiankować o prawdziwej tożsamości bohaterów, a resztę pozostawić domyślności czytelnika. Ale “On i Tamten” żyje już własnym, internetowym życiem i trudno byłoby coś zmienić w tekście. Z drugiej strony, bardzie skupiałem się na opisie charakteru bohaterów i ich wzajemnych relacjach. Ale może rzeczywiście, trzeba było zamaskować ich prawdziwe, dawne oblicza.

Pozdrawiam.

Ładnie napisane, ale mnie nie porwało. 

:(

Przynoszę radość :)

Dzięki za przeczytanie i komentarz. Jednych porywa, a innych nie. Z tekstami tak przeważnie bywa.

Pozdrówka.

Tekst przeczytałam. Pomysł mi się podoba, nie jest może odkrywczy – Bóg i diabeł piją w barze, Bóg i diabeł grają w karty, a u Ciebie grają w szachy – ale ładnie skomponowałeś opowieść. Za to wykonanie jakieś takie kanciaste, tekst nie płynie, tylko zgrzyta. Potrafisz pisać dużo lepiej. Mam wrażenie, że “przykrawałeś” tego szorta i za bardzo obkroiłeś.

A swoją drogą z tą orką to niezły motyw. Kojarzy mi “orka na ugorze” i “każdy orze, jak może”. Jak tak się zastanowić, to coś w tym jest.

Ogólnie dobre.

Gdy pisałem tę miniaturę, po prostu miałem taki, a nie inny pomysł na przedstawienie pewnego świata. Motyw chyba ogólnie rzeczywiście jest znany, ale bardziej chodziło mi o pokazanie takiego stanu zapomnienia, pewnej rezygnacji, w sumie jednak pogodnej, zaambarasowania sprawami codziennymi. Od początku celowałem “na limit” poniżej pięciu tysięcy znaków, bo taki obowiązuje w :Szortalu”.

A język i narracja właśnie taka miała być – taka nieco przaśna, w sumie pogodna, ale z wyraźnym akcentem surowości, bo życie bohaterów takie w sumie chyba jest.

Dobrze, że ogólnie dobre. Dzięki za przeczytanie i komentarz.

Jak znajdujesz ilustrację?

Pozdrówka.

Piękny opis scenerii na początku, wprowadza w klimat. Motyw descensji ze statusu Boga do zwykłej śmiertelnika jest znany, choć na moje oko rzadszy niż transformacja w drugą stronę. No i tutaj mamy nietypowe judeochrześcijańskim ujęciu, bo co prawda kiedyś Bóg stał się człowiekiem, lecz Syn, a nie Ojciec. Dość szybko domyśliłem się, kto może być bohaterem tekstu, ale chyba nie o to tutaj głównie chodziło. Trochę to zabawne, że Stworzyciel nagle zaczął przejmować błahymi, przyziemnymi sprawami i zupełnie puścił w niepamięć Swą potęgę. Wróg, którego sam powołał do życia, teraz jest Jego dobrym sąsiadem. Kompletna negacja omnipotencji. Jakaś niewytłumaczona zmiana i Najwyższa Istota wiedzie miałki żywot. Mocne.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

 – tak, właśnie chodziło mi o pokazanie takiego świata, chociaż, w sumie, tekst pisałem instynktownie. Pomysł → realizacja. Postacie miałem od początku sprecyzowane, łącznie z imionami. Chyba imiona dały  asumpt do opowiedzenia takiej, a nie innej historii. Trochę zastanawiałem się nad postacią Tamtego, bo ona mogła być różna, ale doszedłem do wniosku, że będą druhami. Przyjaciółmi. Zostało ich tylko dwóch, a stary świat sczezł… Jak się w nim teraz odnaleźć? 

Jednak stwierdzenie, że “On i Tamten” jest mocnym tekstem, mocno mnie zaskoczyło, bo miniatura utrzymana jest chyba w pogodnej tonacji. Duży plus dla autora. 

Dzięki za przeczytanie i komentarz, no i nominowanie do biblioteki.

Serdecznie pozdrawiam. 

Na początku się potykałem (nie do końca umiem określić czemu, może to te króciutkie zdania z przecinkiem przed jednoliterowym spójnikiem?).

 

“– Nigdy nie roz­po­czy­na­łeś tak zde­cy­do­wa­nie… – W gło­sie wła­ści­cie­la dru­gie­go pola za­brzmia­ło zdzi­wie­nie. – Chwi­lę się za­sta­no­wię nad moim ru­chem.

Może bar­dziej szło o to, że za­ja­dał się do­rod­nym jabł­kiem. Pew­nie pra­gnął zgryźć owoc do końca. Z roz­ko­szą roz­parł się w fo­te­lu.”

Na powyższym znowu wypadłem z szyn. Zazgrzytało w okolicach zgryzania owocu jabłoni, jakieś zafałszowanie rytmu? Nie ukazał mi się anioł z ognistym mieczem z proroctwem “Pomiń “Pew­nie pra­gnął zgryźć owoc do końca“”, ale jednak coś mnie poturbowało w tym miejscu. Dostałem ogryzkiem?

Podgryza (niedaleko w magazynie mózgu od siebie mieszka ogryzek z podgryzaniem) mnie też pytanie Tamtego “Może stwo­rzysz no­we­go?”. Azaliż on coś wie. I przyszło mi do głowy, że może wygrał? Bada “Ona”, czy On jeszcze coś pamięta? Trzyma Siwobrodego w skansenie, może z jakąś nostalgią za “starymi” czasami? A może ciosu zdecydowanego nie może zadać (bo np i on by dostał rykoszetem?)

 

Chyba jednak bardziej chodziło Ci Autorze o zanik wiary w protagonistów, który pozbawił ich mocy (im więcej wyznawców, tym większa iskra, potęga)? Ale może to lepszy świat i dla nich, i dla nas? Bo o losie “szaraków”, nas tu, na dole (lub górze, boć przecież Drugi pod nami ma adres) nic nie piszesz. Może “wolni od klęczenia” zdobywamy galaktyki? Może ten krok jest niezbędny, a wiara do skansenu?

 

Pozdrawiam, tekst uważam za fajny (chociaż nie przepadam za wplątywaniem w tekst tak na wprost Tego i Tamtego).

Dzięki za opowiadanie (pisane “pod obraz”?)

pzdr

~~(__^·>

Nie, ilustrację znalazłem znacznie później, już po publikacji na “Szortalu”. Ze znalezieniem dobrej ilustracji do tej miniatury  miałem kłopot i długo trwało, zanim trafiłem na obraz Van Gogha. Nie znałem go.

Zdania krótkie, bo i tekst krótki, a historia w sumie prosta, chociaż nie do końca, jak niektórzy czytelnicy stwierdzają,  I ty, GaPo, chyba też.  Czegoś domyślasz się z tymi jabłkami, które obaj tak bardzo lubili. I coś może w tym jest, jakaś zamazana reminiscencja przeszłości… Z drugiej strony, jabłko jest często spotykanym i smacznym owocem.

A pytania ciekawe i zasadne, i tak trochę miniatura na nie odpowiada. Nie do końca, bo pamięć Onego i Tamtego o przeszłości jest prawie żadna. 

Pewnie rytm narracji można by poprawić, jak zawsze przy każdym tekście. 

Fajnie, że tekst fajny i chyba, jak mniemam, podobał się. 

Pozdrówka.

Tak, tekst jest OK, rozważyłem na poważniej tezę (niezamierzoną przez Ciebie, jak sądzę) że to więzienie Onego, stworzone przez Tamtego. Temat jest chyba do obrony (oczywiście bardziej prawdopodobne, że tak jak chciałeś we mgle zapomnienia się rozpuszczają, litościwie, na spokojnej emeryturce, z prostymi problemami. Uff, co za ulga po tych eonach trzymania wszystkiego za lejce. Takie było zamierzenie?).

A więc:

Tamten w jakiś sposób uzyskał przewagę, On zajmuje się oraniem (bo czyńcie sobie ziemię…), Tamten przynosi jabłka (wiadomo, czasem opadnie z któregoś łuska zasuszono-wężowa), rzuca niejasne aluzje (”Stworzyłbyś coś”), wciska “kit” (toć jego domena) że nic nie pamięta “– Pa­mię­tam jak przez mgłę, że dawny świat sczezł. Ktoś ob­ró­cił go w perzy­nę.“ – bo ile warte jego słowa, zapewnienia? No oczywiście może tylko ma złą prasę, ale obsadzany zazwyczaj w rolach mąciciela.

Wpadnie na szachy, wybada sprawy, a potem jakiegoś ogoniastego postawi za chabetą, sam odpala HBO i od czasu do czasu wykona telefon, zasieje burzę czy wrzuci ukierunkowany post i te de, trzymając rękę na pulsie.

W końcu to mistrz ułudy i podstępu, tęczę na pewno stworzył byśmy się w nią gapili miast cnoty hartować!

 

Przepraszam za lekki off-topik, ale tak troszkę doszukuję się tu podstępu (z uwagi na obsadę).

 

pzdr

┻━┻︵ \(°□°)/ ︵ ┻━┻

Dobrze myślisz… Ciekawe, że “On i Tamten” u wielu budzi różne skojarzenia i szukają różnych tropów.

Od początku wiedziałem, kim jest On – to po prostu poczciwina, ktoś, kto żyje sprawami bieżącymi i tylko one go zajmują. Niewiele w nim refleksji, a jeżeli już, dotyczy ona kłopotów codzienności. Pytaniem jest, czy taki stan jest świadomy. Czy specjalnie nie wyrzucił wszystkiego z pamięci. Miniatura nie odpowiada na to pytanie.  Z tego powodu trochę rozbudowałem początek, pokazując, czym żyje On i co go męczy – zwykłe sprawy, bardzo powszednie.  I rozrywka, napawająca go zadowoleniem, czyli gra w szachy. 

Tamten wie i pamięta więcej, znacznie więcej. Na to wskazują dwa zdania w tekście, dobrze przez ciebie, GaPo, wychwycone. A czy jest obłudny? Może tak, może nie. Nie wiem. Te zdania napisałem celowo.  

Gdyby tekst był dłuższy, rozszerzyłbym ten wątek. Ale tekst musiał zamknąć się w limicie znaków. Cóż począć… 

Ciekawa dyskusja. Pozdrawiam.

Czytało mi się bardzo przyjemnie.

Sprawnie napisany tekst, choć były miejsca, w których gubiłem rytm. Przykładem może być początek, o którym pisał już Fasoletti – zdania są poprawne, ale po wyrazach biegnie się trochę jak po schodach o różnej wysokości.

Podobnie mam też z nazwami bohaterów – nie zgrzytają mi one, ale też nie sprawiają, że tekst staje się dla mnie atrakcyjniejszy. Z kolei dosłowna demaskacja prawdziwej ich natury nie jest dla mnie minusem, choć zrobienie tego w subtelny sposób mogłoby być plusem (lub nie).

Mimo tego obcowanie z tekstem pozwala odczuć atmosferę opisywanych rzeczy, co jest ogromnym atutem. Najbardziej bowiem w tej miniaturze spodobał mi się klimat, jej plastyczność. Czuje się, że czas płynie inaczej, po wiejsku. Nie leniwie, ale nie pospiesznie.

Dzięki temu niedoskonałości schodzą na dalszy plan.

Chyba już o tym pisałem, ale początek z jednej strony miał być realistyczny, a z drugiej – mylący, chociaż absolutnie prawdziwy. Prawdziwy, bo On jest teraz chłopem, kmieciem – nie za bardzo te określenia do Niego pasują, więc wybrałem określenie “oracz”. Zastanawiałem się, czy pracuje radłem, czy sochą, ale wybrałem radło, bo jest znacznie starsze. Sięga początków świadomej pracy na roli. Staraem się to zaakcentować. 

Co do imion – zdecydowanie nie, powinny być takie, jakie teraz noszą. Imiona wpisują się w ich stan świadomości, stan psychiczny, w to, że przynajmniej On niewiele wie i prawie nic – albo już niczego – nie pamięta. Wcale ich nie dziwią, przeciwnie. konstatują, że ładnie brzmią. 

Własnie tak – starałem się w niewielkiej ilości znaków oddać atmosferę ich życia i tego spotkania. Chwilę wahałem się, czy użyć określenia “sukmana”, ale właśnie tę nazwę wybrałem. Naczelnik w chłopskiej sukmanie, pisano kiedyś o Kościuszce. Ten wyraz podkreśla, kim teraz są On i Tamten.

Dzięki za podkreślenie plastyczności opisu i klimatu. Chciałem to uchwycić i chyba się udało.

Pozdrawiam.

Co do początku, bardziej chodziło mi o samą, powiedzmy, melodykę języka niż to, co jest opisywane – do tego nie mam zastrzeżeń, określenie „oracz” pasuje tutaj bardzo dobrze, zresztą jak i samo radło.

W moim komentarzu opis minusów zajmuje więcej miejsca niż plusów, ale tak jak pisałem – czytało się gładko, wystarczyło jedynie nie stracić rytmu na pewnych chropowatościach, a zbudowany świetnie klimat odstawia te chropowatości poza uwagę czytelnika – przynajmniej w moim przypadku.

Wytknięcie pewnych niedoróbek zawsze jest cenne, bo pozwala na uniknięcie ich w przyszłości. Spojrzałem teraz, po upływie pewnego czasu, na początek tekstu. Chyba są w nim o dwa, trzy przecinki za dużo. Drugie zdanie gramatycznie jest poprawne, fakt, ale jest do przerobienia na prostsze, bez zdania wtrąconego. Jedno z następnych, dłuższe, do podzielenia na dwa. Wtedy chyba początek miałby inny rytm, bardziej “pulsujący”…

Dzięki, cenne uwagi. Zastanowię się nad tym i pewnie nieco skoreluję początek miniatury. Zawsze lepiej jest coś poprawić, jeżeli istnieje taka możliwość, a istnieje, niż nie poprawiać.

Pozdrawiam.

Nie porwało mnie. Chyba po prostu dlatego, że nie pasuje mi połączenie oracza z obrazem Boga i Szatana. Chyba niezbyt zręczne to było. Opisy za to całkiem przyjemne do czytania.

A czemuż to nie mogli stać się oraczami? Ich świat sczezł, obrócił się w perzynę… Czymś muszą się teraz zająć, z czegoś muszą żyć, coś muszą jeść. Niewiele już pamiętają. Pytaniem jest, kto obrócił ten świat w perzynę. I równie ważnym pytaniem jest, jak ponownie powstał. Bo przecież istnieje.

Tamten chyba wie więcej i czegoś się domyśla, ale wszystko zasnuwa mgła zapomnienia. I tajemnicy, więc zajmują się sprawami powszednimi. 

Prawdą jednak jest, że postać Stwórcy traktuję dość swobodnie, na przykład w “Wyspie”. Link ->http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/11236

Dzięki za przeczytanie i komentarz.

Pozdrówka.

A czemuż to nie mogli stać się oraczami?

Sam nie wiem. Po prostu. Kiedy już okazało się, że bohaterowie to Bóg i Szatan, to nie zagrało mi to ze sobą. Partia szachów jak najbardziej. Trafnie użyta, bo czyż życie to nie partia szachów rozgrywana przez kogoś, będącego poza naszym wpływem? 

Bardziej intryguje mnie jednak pytanie, co tak naprawdę się stanie, gdy obie kobyły padną? ;P

“Wyspę” dodaję do kolejki.

W tekście jest odpowiedź na to pytanie, przy końcu – po kolei będą pełnić rolę konia, ciągnąc radło.  I wcale się tym nie smucą. Chyba, że On się rozmyśli i stworzy nowego bułanka… Ale na to się nie zanosi. 

Wielu czytelnikom to bardzo powszednie przedstawienie bohaterów się podobało, biorąc pod uwagę wykreowany obraz upadłego świata, nawet odpowiadało. I zagrało im. Pewnie, że to nie jest regułą.

Pokazanie, że bohaterowie stali się zwyczajni, a nawet prości, że Bóg i Szatan są serdecznym druhami, może się nie podobać. Tak bywa – czytelnicy mają różny osąd fabuły.  Normalne.

Pozdrawiam. 

Nowa Fantastyka