- Opowiadanie: Mytrix - Suma wszystkich przekonań

Suma wszystkich przekonań

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Suma wszystkich przekonań

1

 

Tamtego szarego, poniedziałkowego popołudnia zapuściliśmy się za podejrzanym do dzielnicy portowej. To okolica zamieszkana w dużej mierze przez szarą biedotę. Przez co niebezpieczna.

Śledziliśmy rasistę. Rano widzieliśmy, jak zatłukł kijem bejsbolowym czarnoskórego w jakimś podłym zaułku. I to było dobre – czysty rasizm. Muszę przyznać, że przeszły mnie wtedy ciarki ekscytacji. Oczywiście morderstwo kwalifikowało się jako przestępstwo, bo przecież rasizm można manifestować na inne sposoby.

Ale to już sprawa dla białej policji. My pracowaliśmy dla czarnej. Zaledwie dwudziestotrzyletni Bruno jako informator, a ja jako – powiedzmy – jego wsparcie. Morderstwo nie leżało w kręgu naszych zainteresowań. O nie. Dbaliśmy tylko o czystość światopoglądu obserwowanej osoby. O to, aby rasizm był nieskazitelny i niezachwiany.

Bruno chciał już nawet dać facetowi spokój, gdy odkryliśmy coś wielce niepokojącego. Podejrzany o niestałość w poglądach zakupił bilety do kina na noc z „Death Note”.

Japońskich bajek mu się zachciało?

A jeszcze wczoraj malował graffiti z napisami „White Power” na ścianach metra. Musieliśmy przedłużyć obserwację.

Informator otworzył teczkę z aktami, po czym odczytał imię i nazwisko w lewym górnym rogu: Markus Lewis.

– Markusie, co tam skrywasz, mój nygusie? – rzucił w przestrzeń. Choć wiernie służyłem Brunonowi, ten rzadko się do mnie zwracał. Zazwyczaj to ja zaczynałem krótkie konwersacje. Często zaś Bruno mówił sam do siebie, dzięki czemu udawało mi się poznać tok jego myśli.

 

2

 

Nazajutrz udaliśmy się do sądu, na jedną z wielu rozpraw, które czekały nas w tym tygodniu. Bruno miał składać zeznania dotyczące osób, które uprzednio obserwował.

Nie podobało mi się to miejsce.

– Chyba pan żartuje! – Młody strażnik aż poczerwieniał ze złości. – Nie może pan go wnieść do budynku sądu. – Wskazał na mnie palcem.

Z kanciapy wynurzył się drugi, mocno już wiekowy stróż, niosąc w rękach coś na kształt kagańca.

– Spokojnie, Krzysiu. Załóż mu to.

Właśnie dlatego mi się nie podobało. Kaganiec, jak dla jakiegoś psa!

Bruno macał się nerwowo ręką po twarzy i nie protestował. Jak zawsze bał się, że pomimo nanomaski skrywającej jego gładką buźkę i syntezatora mowy zniekształcającego głos, ktoś może go rozpoznać.

– Cholera, i po co czytałem ten artykuł? – mruczał pod nosem.

Chodziło mu o wczorajszą gazetę. Artykuł z pierwszej strony wściekle atakował pogrubionym tytułem: „Krzysiu, symbol wiecznej młodości, gejem!”. Dalej wieść niosła: „Nanomaska znanego celebryty uległa awarii, ujawniając jego nieskazitelną twarz. Do spięcia w urządzeniu doszło podczas erotycznych zabaw z prądem w klubie dla homoseksualistów”.

– W sądzie prąd ci niegroźny – spróbowałem dodać otuchy Brunonowi. – Chyba że ochrona potraktuje cię paralizatorem!

Informator prychnął w odpowiedzi na mój żart. Nie byłem pewien, czy udało mi się go rozbawić, czy też wyraził w ten sposób dezaprobatę. Grunt, że rozproszyłem jego czarne myśli.

 

*

 

Czekaliśmy na ławce w długim korytarzu, pełnym drzwi do sal rozpraw i innych sądowych pomieszczeń. Jedne z nich otworzyły się i wywołano Bruna pod fałszywym nazwiskiem.

– Pan Barks, proszony do złożenia przysięgi.

Słyszałem, jak Bruno przełknął ślinę. Wszystko, co robił, robił zgodnie ze swoimi przekonaniami. Wierzył, że walka z niewiernymi, nie podążającymi drogą czerni i bieli, to jego powołanie. A mimo wszystko bał się szarości, z którą mierzył się codziennie i którą sprowadzał na winnych.

 

*

 

Pierwsza sprawa dotyczyła Aleksandra B., nauczyciela w szkole gimnazjalnej. Biały światopogląd – wegetarianin. Na sali znajdowało się kilkoro uczniów z rodzicami. Mieli baner z hasłem: „Oddajcie dzieciom ich ulubionego nauczyciela!”.

– Pan Aleksander B. jest oskarżony o niestałość w przekonaniach i łamanie światopoglądu. – Sędzia zerknęła na oskarżonego znad okularów. – Panie informatorze – zwróciła się do Bruna. – Proszę zwięźle przedstawić nam, co pan odkrył.

– Przydzielono mnie do pana Aleksandra piętnastego lutego. Zgłoszenia dokonała zaniepokojona matka jednego z uczniów. Dołączyła zdjęcie, na którym pan Aleksander pił napój z kubka z logo Kentucky Fried Chicken podczas przerwy w szkole.

Bruno zrobił pauzę i zebrał myśli.

– Po wielodniowej obserwacji obawy się potwierdziły. Nauczyciel zamawiał udka z kurczaka na adres sąsiada, po czym odbierał je od niego. Gdy po kolacji wychodził na balkon zapalić papierosa, jego ubranie, zamiast nieskazitelnie białe, było wyraźnie poszarzałe.

– Czy to wszystko?

– Nie, wysoki sądzie. W śmieciach pana Aleksandra kilkukrotnie znajdowałem świeże owoce. Kupował je na pobliskim targu, by utrzymać pozory wegetarianizmu, a następnie wyrzucał. Zdjęcia dołączyłem do akt. To wszystko.

– Dziękuję panu.

– Czy mogę coś dodać? – Informator spytał niepewnie.

– Udzielam panu głosu.

Bruno dumał przez moment.

– Wysoki sądzie, oczywiście jestem przekonany co do winy podejrzanego – wciągnął powietrze – ale pragnę zwrócić uwagę na sumiennie wykonywane przez pana Aleksandra obowiązki nauczycielskie. Jest bardzo popularnym nauczycielem, a jego uczniowie osiągają najlepsze wyniki na testach światopoglądowych. Często pracuje po godzinach. – Przerwał na moment wypowiedź, by spojrzeć w oczy sędzi. – A ubogim uczniom udziela korepetycji pro bono. Z uwagi na to proszę o złagodzony wymiar kary, aby społeczeństwo nie straciło świetnego pedagoga.

– Nieco pan się zagalopował, panie Baaarks. – Sędzia celowo przeciągnęła fałszywe nazwisko informatora. – Jednak z uwagi na pana nieskazitelną, jak dotąd, służbę, pana uwaga pozostanie w protokole. W przyszłości radzę jednak zachować takie szare myśli dla siebie. Szczególnie, gdy wina jest widoczna czarno na białym.

– Dz-dziękuję – zająknął się Bruno, otarł spocone czoło i odetchnął z ulgą.

Po godzinie zapadł wyrok: winny, dożywocie w szarości.

Przed budynkiem sądu matki pocieszały zapłakane dzieci. Bruno spojrzał na podopiecznych pana Aleksandra i wbił wzrok w ziemię.

Miałem nieodparte wrażenie, że nie jest w stanie spojrzeć im w oczy.

– Coś się stało? – spytałem.

– Szkoda tych dzieciaków. Sam pochodzę z ubogiej rodziny. Te darmowe korepetycje to dla części z nich często jedyna przepustka do lepszego życia. Może ten nauczyciel był dobrym człowiekiem i trzeba było odpuścić? – Bruno zamyślił się. Westchnął i dokończył bez przekonania: – Ale zboczył ze ścieżki czerni i bieli. Nie oparł się pokusie i poniósł sprawiedliwą karę.

Ziarno niepewności zostało zasiane, pomyślałem.

Nie pomyliłem się – wkrótce wykiełkowało i dało owoce.

 

*

 

Pozostałe rozprawy potoczyły się podobnie.

Pacyfistka – biały światopogląd. Za dnia wsadzała kwiatki w lufy karabinów, po nocach chodziła lać się po mordzie z dwumetrowymi babochłopami, jakby jej życie było żeńską wersją “Fight Clubu”.

Gej – czarny światopogląd. Podczas jednej z imprez we własnym klubie dla homoseksualistów nawiązał romans z lesbijką. Za dewiacje heteroseksualne skazano oboje.

Alkoholik – czarny światopogląd. Pieniądze na wódę zdobywał, prowadząc nielegalną grupę wsparcia AA. Kilku z nich skutecznie zwiódł na manowce, przez co wybrali trzeźwość.

We wszystkich trzech sprawach zapadł identyczny wyrok, najwyższy możliwy wymiar kary: dożywocie w szarości.

Gdy po ostatniej rozprawie informator zrzucił przebranie, mógłbym przysiąc, że jego strój zblakł o kilka tonów. Po zdjęciu nanomaski światło dzienne ujrzały nowe zmarszczki. Czerń nie była już taka czarna, a twarz – gładka.

 

3

 

Całą sobotę spędziliśmy na oglądaniu telewizji i piciu piwa. Ściśle rzecz biorąc, ja ograniczyłem się do tego pierwszego, a Bruno chętnie poprzestałby na drugim, ale tak samotnie – to nie wypadało. Z pomocą przy szukaniu pretekstu do opróżnienia kilku butelek przyszły trzecioligowe rozgrywki piłkarskie.

Ze stojącego w kącie radia przez gwar meczu przebijały się dźwięki starego utworu. “Plus i minus to jedyne co widzę. Plus i minus to jedyne co słyszę…”

Na murawie czarne koszulki walczyły z białymi o piłkę, a pan ciągle bił się z myślami. Czułem, że gryzie go sumienie. Martwiłem się o stan psychiczny właściciela, więc ściągnąłem go do codzienności.

– Co z obserwacją tego rasisty? – spytałem. – Tego Markusa Lewisa.

Nie odpowiedział.

– Mówię ci, Bruno. Gość skrywa jakiś sekret – podpuszczałem, kusiłem. Wiedziałem bowiem, że przygoda i zagadka wygrają z uczuciem melancholii. Nawet kiedy podsycał je alkohol. – Kto się tego dowie, jak nie ty?

– Okej. Jutro się za to weźmiemy – odpowiedział w końcu.

– Jutro jest niedziela – skwitowałem. – Dzień dla rodziny. W niedzielę odwiedzasz ojca.

– Ojciec poczeka. Jeśli chcesz poznać prawdę o człowieku, musisz poznać jego życie rodzinne.

– Ale z raportu wynika, że podejrzany nie ma rodziny.

– No właśnie.

No właśnie co? – pomyślałem i dodałem:

– Pewnie spotka się ze swoimi łysymi koleżkami.

– Zobaczymy. Nos mówi mi, że tu chodzi o coś więcej.

Miałem inne zdanie na temat pracy w niedzielę, ale w końcu sam tego chciałem. Wiedziałem też, że można zaufać instynktowi informatora.

 

*

 

Trzech łysych gości w dresach siało spustoszenie w galerii handlowej. Przewrócili jednego z przechodniów. Drugiemu wyrwali z rąk teczkę. A dokładniej, wyrywającym był Markus. Z dzikim dopingiem kompanów, dobiegł do fontanny, otworzył neseser i wysypał zawartość do wody. Tego poranka jeszcze kilka osób padło jego ofiarą, a wszystkich cechował kolor skóry inny od białego.

Dwóch podstarzałych ochroniarzy, każdy z jakąś grupą inwalidzką, nie byli w stanie go dogonić. Można by o tym film nakręcić. „Kulawy i ślepy gonią łyse czerepy”.

Siedliśmy przy budce z lodami, skąd mieliśmy doskonały widok na całą sytuację.

– Bruno? – zagadnąłem.

– Mhm? – odmruknął informator.

– Ochroniarzy jest dwóch, nie?

– Dwóch, w dodatku trochę niekompletnych. – Wskazał ręką na kulawego – Tamten nie ma nogi, tylko krzywą protezę.

– A powiedz mi. Tak czysto teoretycznie. Jak już dogonią tych trzech, łysych, wysportowanych, młodych ludzi to…

– Co się wtedy stanie?

– Mhm.

– Sam jestem ciekaw…

Łyse pały zgubiły pościg w zatłoczonej części restauracyjnej.

Nagle w ręku obserwowanego pojawił się kamień i… trach! – poszła szyba w tureckim bistro. Zrobiło się gorąco, bo z lokalu wyskoczyło wielu osobników o ciemnej karnacji skóry. Mówili szybko i niezrozumiale. Spojrzenia mieli ostre, a noże gniewne. I odwrotnie.

Markus z koleżkami wzięli nogi za pas. I to w ostatniej chwili – nisko przelatujący nóż do kebabu otarł się o łysą głowę i wbił w szyld „Ostrej kuchni tajskiej”.

W całym tym zamieszaniu podejrzany zniknął nam z pola widzenia. Trzeba było przenieść obserwacje w rejon ich meliny.

 

*

 

Warsztat samochodowy „Biała ręka”.

Tutaj Markus Lewis spotykał się ze swoimi kompanami. Bruno odszukał ich w policyjnej bazie danych. Zadeklarowani rasiści.

Niby wszystko w normie, ale nasze wątpliwości wzbudziła dobrze prosperująca chińska knajpa „Asia Pacific” po drugiej stronie ulicy.

Tam też udaliśmy się na obiad. Bruno zamówił swoje ulubione Chop Suey.

– Nie miewacie tu kłopotów z dresiarzami? – zapytał kelnerkę o typowo azjatyckiej urodzie, gdy podała danie.

Wybił ją tym pytaniem z rytmu pracy, bo przewróciła szklankę z sokiem jagodowym. Ciemnofioletowy płyn pociekł po stole, plamiąc obrus.

– Och, to się nie dopierze! P-przepraszam – jęknęła i rzuciła się do sprzątania.

– To miewacie problemy? – Informator nie dawał za wygraną.

Gdy minęło zaskoczenie, była gotowa do odpowiedzi i wystrzeliła jak z karabinu:

– Ależ żadnych, nawet najmniejszych. To bardzo spokojna i przyjazna okolica! Zaraz podam nową szklankę soku. Najmocniej przepraszam!

Jej nerwowe zachowanie wyjaśniło się, gdy poszliśmy do toalety.

Mijając drzwi do kuchni, zajrzeliśmy przez okrągłą szybę. Widok Markusa i kelnerki, najwyraźniej sprzeczających się o coś, zdawał się Bruna nie dziwić. Tylko się uśmiechnął i nagrał krótki film telefonem. Niestety nie dało się usłyszeć, o czym konkretnie dyskutowali.

– Koniec pracy na dziś. – Informator wyraźnie się ucieszył. – Znaleźliśmy to, czego szukaliśmy.

To więc miał na myśli, gdy rozmawialiśmy o niedzieli. Skoro podejrzany nie posiadał rodziny, to istniało prawdopodobieństwo, że spotka się w cztery oczy z ukochaną. W tym wypadku jedna para oczu okazała się skośna. Sama kłótnia nam nie wystarczyła, rasista wyłgałby się, że chodziło o ściągnięcie haraczu. Potrzebowaliśmy czegoś więcej.

 

4

 

W poniedziałkowy poranek Bruno był podekscytowany rozwikłaniem zagadki. Pozostawało tylko ustalić stopień zażyłości w biało-żółtych relacjach.

Już po godzinie prowadzenia obserwacji Markus zjawił się na tyłach chińskiej restauracji, a po kolejnej miał kelnerkę w objęciach, a my jego jak na tacy. Perfekcyjnie czarny po niedzielnych rozbojach, strój rasisty w parę chwil zszarzał niebezpiecznie.

– Zdjęcie zrób, do cholery! – Musiałem wyrwać pana z jego myśli. Całkiem się w nich pogrążył i o mało nie stracił szansy na uzyskanie obciążających dowodów.

Cyknął fotkę, a następnie poszliśmy wrzucić coś na ząb, choć Bruno zdecydowanie nie chciał dać się namówić na swoje ulubione azjatyckie żarcie.

– Człowieku, widzę przecież, że ci ten kebab nie smakuje – podjąłem zniecierpliwiony. – Mieliśmy od razu po obiedzie złożyć zawiadomienie na komisariacie. W sprawie Markusa Lewisa – przypomniałem oczywistą oczywistość.

– No tak, zaraz złożymy.

– Zaraz to się z obiadu zrobi kolacja. Przestań mielić tę bułkę z mięchem podejrzanego pochodzenia i rusz się.

Zadziałało. Resztki trafiły do kosza, a my skierowaliśmy się na komisariat.

– Swoją drogą, nie zastanawiało cię nigdy, dlaczego mięso w kebabach jest takie tanie? – spytałem.

Nie doczekawszy się odpowiedzi, dałem za wygraną.

Po półtoragodzinnym spacerze „w stronę” komisariatu oddalonego o trzydzieści minut drogi piechotą, warknąłem na Bruna:

– Pierdzielę taki interes! Długo jeszcze tak będziemy krążyć po mieście?

– Wal się! – odszczeknął informator.

– Przestań się bić z myślami i złóż to zawiadomienie. Albo chociaż weź mnie na komisariat i sam je złożę.

Prawda była taka, że trawiony wątpliwościami Bruno zatoczył pełne koło, okrążając komisariat. Koło średnicy trzech kilometrów.

Dotarliśmy już po zmierzchu.

Złożenie podpisu pod zeznaniami miało dwojaki wpływ na informatora. Po pierwsze na jego twarzy wymalowała się pewna ulga, że zrzucił z siebie ciężar. Nawet jeśli nie był przekonany do decyzji podjętej z moją pomocą. Po drugie jego ubranie odzyskało trochę czerni.

 

5

 

Dwóch czarnych policjantów z kryminalnej wysiadło z nieoznakowanego auta. Byli po cywilnemu, by zyskać element zaskoczenia przy pojmaniu podejrzanego.

W szamotaninie wynikłej podczas zatrzymania rasista zabił jednego z funkcjonariuszy z jego własnej broni osobistej. Drugiego postrzelił.

Swoim informatorskim zwyczajem zajście obserwowaliśmy z bocznej alejki. Aż się paliłem do roboty, a tu jak zwykle przyszło patrzeć, choć nieoczekiwany zwrot akcji zrobił mi nadzieję.

Jako że napastnik obrał naszą alejkę za drogę ucieczki, Bruno sięgnął po pistolet i zagrodził mu drogę.

– Stój, bo strzelam!

Rasista nie zwolnił.

– Strzelaj! – podpowiedziałem. – No strzelaj!

– Ja nie mogę… – odparł, sam się sobie dziwiąc.

Dotychczas czarne ubranie informatora, w jednej chwili wyblakło. Wpadło wręcz w ciemnoszary kolor.

Zawahał się. A nie było czasu na wahanie.

Mężczyzna dopadł do Bruna i wytrącił mu pistolet z ręki. Informator sięgnął do mnie drugą ręką i nareszcie zostałem użyty. Walka przypominała jednak bardziej krótkie spięcie niż pełnokrwisty pojedynek. Markus odebrał mnie Brunonowi i przyszpilił go do muru. Znalazłem się tuż przy gardle informatora.

– Ej, puszczaj! – krzyknąłem.

– O! – Rasista dał się zaskoczyć. – Świadomy nóż! A to heca.

Informator już nie walczył, tylko patrzył przerażony, ledwie oddychając.

– Ty… – Markus przyjrzał się uważniej ofierze. – Już cię gdzieś widziałem.

Bruno pobladł, pewien swojego końca.

– W galerii… i koło restauracji chyba też. – Prześladowca zamyślił się, a z wysiłku intelektualnego na jego czole wyskoczyła żyłka. – Mam! – krzyknął i lekko odsunął mnie od tętnicy szyjnej ofiary. – Jesteś informatorem?

Bruno potwierdził delikatnym skinieniem głowy.

– Nie strzeliłeś – powiedział rasista. – Niszczysz ludziom życie, ale nie potrafisz go odebrać. Skazujesz innych na szarość. Na biedę i ubóstwo. Gardzę takimi jak ty. I byłbym cię zabił – zawahał się i zlustrował zszarzałe ubranie Bruna – ale ty już pękłeś, prawda? Powiem ci dlaczego. Bo nic nie jest do końca złe albo dobre, wszystko zależy od tego, ile człowiek potrafi znieść. – Markus odetchnął, uśmiechnął się i kontynuował: – Nie zabiję cię, bo i tak jesteś skończony jako człowiek. Więcej już nie zniesiesz i wyrzuty sumienia cię wykończą. Myślałeś, że możesz zniszczyć tyle istnień i to się na tobie nie odbije?

Gdy odpowiedź nie padła, puścił informatora, a ten osunął się na ziemię. Markus schował mnie do kieszeni i zaczął się oddalać. Na odchodnym rzucił przez ramię:

– Droga czerni i bieli to bzdura. Istnieje tylko szarość.

 

6

 

– Patrzcie, co zdobyłem!

– Wow, czy to…?

Dwaj kamraci rasisty przyglądali mi się z bliska, z dziecięcym zachwytem w oczach.

– Świadomy nóż bojowy.

– Jak go zdobyłeś?

– Później opowiem, ale teraz muszę się gdzieś zaszyć. I to na dłużej.

Jeden z kompanów gwizdnął w zachwycie, drugi klepnął się w udo.

Markus otworzył sejf i przyjrzał mi się uważnie. Po czym rzekł:

– Widzisz, musimy rozstać się na trochę, ale na pewno po ciebie wrócę. Mam tu kilka innych rzeczy, które dotrzymają ci towarzystwa. Chętnie poznają twoją historię.

 

*

 

– I tak trafiłem do was.

– Witaj w naszym gronie – odezwał się kij bejsbolowy. – Póki co, nożu, musisz zadowolić się naszym towarzystwem. Na kastet nie zwracaj uwagi, jest małomówny. Ale nie martw się. – Kij się zamyślił. – Markus po nas wróci. Zawsze wraca i zabiera jedno z nas na kilka dni.

– A później odkłada z powrotem do sejfu – dodał pistolet – i opowiadamy sobie nowe historie. To nam wypełnia czas oczekiwania, aż znów zostaniemy wybrani.

Koniec

Komentarze

Melduję, że przeczytałam. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Jurorka jako pierwsza! :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ciekawe, praktycznie do końca obstawiałem, że to będzie jakieś zwierze albo robot. Świadomy nóż bojowy mnie zaskoczył :D

 

 

MPJ 78 – Cieszę się, że ciekawe, a także z uzyskania efektu zaskoczenia. Pozytywne zaskoczenie nie jest złe. Nieśmiało sugeruję byś opatrzył swój komentarz słowem [Spojler] na początku, bo niektórzy zaczynają od komentarzy zamiast od opowiadań (chociaż, sami są sobie winni!).

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ciekawy pomysł na tekst konkursowy. Spodobał mi się świat (chociaż ten potencjał wydaje się nie wykorzystany do końca), tożsamość narratora też niezła.

Napisane całkiem przyzwoicie. Misie.

Babska logika rządzi!

Finkla – dziękuję za klik. Cieszę się, że opowiadanie przypadło do gustu.

Z niewykorzystanym potencjałem, masz na myśli, że z tego świata można było wycisnąć więcej? Jetem ciekaw :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Tak, wycisnąć więcej, pokazać więcej zasad rządzących światem, więcej trudnych wyborów, przed którymi stoją postacie, więcej problemów, jakie niesie bycie szarym…

Babska logika rządzi!

Ciężko by było w 20k znaków. Zamiast tego skupiłem się na przedstawieniu konkretnej historii w tym świecie. Próbowałem też unikać infodumpu. Nie chciałem też czytelnika zanudzić, stąd nie zagłębiałem się tak bardzo na rzecz tchnięcia w całość akcji.

Ale rozumiem twój punkt widzenia i nie mówie, że się z nim nie zgadzam.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ja też rozumiem Twój. :-)

Babska logika rządzi!

Muszę przyznać, że historia jest dość interesująca. Chociaż – jak dla mnie – tej całej czarnobiałości jest aż za dużo, pojawia się praktycznie w każdym możliwym miejscu.

Zakończenie trochę mnie zaskoczyło – na plus, że ostatnią sceną nie jest wydanie wyroku dożywotniej szarości na Bruno, byłoby to zdecydowanie zbyt przewidywalne. Czytelnik w trakcie lektury zastanawia się nad postacią narratora i to jest fajne.

Niestety jednak sam świat mnie nie do końca przekonał. Zawsze wolę trochę bardziej wiarygodne światy niż tak kompletnie abstrakcyjny (przynajmniej według mnie taki jest), jaki opisujesz. Sprawy, którymi zajmuję się sąd, wydają się ciekawe i nawet zabawne (plus), ale jednocześnie wprowadzają pewien absurd niszczący wiarygodność świata (minus). Przynajmniej ja tak to widzę.

Podsumowując, opowieść może nie do końca mnie przekonała, ale czytało się przyjemnie i jestem w stanie docenić pomysł.

Samo wykonanie, mimo że bez szczególnych fajerwerków, jest ogólnie poprawne i czyta się płynnie.

Poniżej kilka sugestii, głównie interpunkcja.

 

Chyba, że ochrona potraktuje cię paralizatorem! – Przecinek jest zbędny.

 

– Dziękuję, panu. – Jak wyżej.

 

– Czy mogę coś dodać? – Jego głos brzmiał niepewnie.

– Przydzielam panu głos.

Powtórzenie.

 

W przyszłości radzę jednak, zachować takie szare myśli dla siebie. – Zbędny przecinek.

 

– Mówię ci Bruno. Gość skrywa jakiś sekret – Tutaj z kolei dodałbym przecinek przed „Bruno”.

Perrux – dziękuję za opinię. Cieszę się, że interesujące. Czarnobiałości nie żałowałem, taki świat :-)

Liczyłem się z tym, że nie każdego przekonam, ale skoro to fantastyka to się nie hamowałem z tą abstrakcyjnością, jak to nazywasz. Wynika z podstawowego założenia, jak ten świat funkcjonuje i nic na to nie poradzę, a wręcz jestem zadowolony z efektu – kwestia gustu. Choć masz zapewne wiele racji z wiarygodnością, jeśli nie przymknie się oka.

Dziękuję za błędy, te w wolnej chwili poprawię.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Anonimie, cieszę się, że dobrze mnie zrozumiałeś. Opisałem właśnie subiektywne odczucia i wcale bym się nie zdziwił, jeśli innych opowiadaniem przekonałbyś w pełni. Po prostu liczyłem na jednak mocniejszy i bardziej wiarygodny opis ciekawego i “niezbyt zdrowego” świata (chyba przesadzę, wskazując tu za przykład Equilibrium – to jednak dwa zupełnie różne pomysły).

Najpierw napisałem komentarz, później przeczytałem pozostałe i teraz widzę, że po części podzielam opinię Finkli o nie do końca wykorzystanym potencjale świata. Jak wspomniałem, odbiór takiego tekstu musi zdecydowanie zależeć od gustu i konkretnych oczekiwań czytelnika.

Jednak oczywiście rozumiem ograniczenie znaków i mam świadomość, że dokładne przedstawienie świata było po prostu niemożliwe. I mimo że osobiście niekoniecznie mi to odpowiadało, wcale mnie nie dziwi, że zdecydowałeś się na wspomnianą abstrakcję.

Sam z chęcią poczytam kolejne komentarze i poznam opinię tych, którzy mieli inne oczekiwania wobec tekstu ;)

"Och, to się nie odpierze" – dopierze;) Zgrabnie napisane opowiadanie o specyficznym humorze. Dryf w kierunku absurdu z odniesieniami do współczesności :) Szkoda tylko, że przesłanie skromne. Pozdrawiam :)

Perrux – też czekam na kolejne komentarze :)

Equilibrium – dobry tytuł ;-) wiem o co chodzi.

Myślałem już o rozwinięciu tego pomysłu, tak pozakonkursowo. Ale to wybieganie w przyszłość

Blacktom – dziękuję za komentarz.

Odpierze – dopierze, pomyślę nad tym bo o ile Twoja wersja jest pewnie poprawna, o tyle ludzie różnie mówią w języku potocznym. Sam używam słowa odpierze. Czemu więc kelnerka azjatka miałaby mówić idealnie czystym językiem?

To skromne przesłanie nie daje mi spokoju, jeśli masz chęć rozwiń myśl :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Osobliwy świat pokazałeś, Anonimie. Z jednej strony zaskakujący narrator, szczególna czarno-białość i groźba szarości, a z drugiej jakże znane nam galerie, knajpki, kebaby, że o dresiarzach nie wspomnę. W sumie spodobało mi się, że fantastyczna opowieść była snuta w tak swojskich okolicznościach. ;)

Choć czytało się świetnie, nie mogę nie zauważyć, że wykonanie mogłoby być lepsze.  

 

Mor­der­stwo nie le­ża­ło w kręgu na­szych za­in­te­re­so­wań. O nie. Nam za­le­ża­ło tylko… – Nie brzmi to najlepiej.

 

A jesz­cze wczo­raj ma­lo­wał gra­fit­ti z na­pi­sa­mi… – A jesz­cze wczo­raj ma­lo­wał gra­ffiti z na­pi­sa­mi

 

Choć wier­nie słu­ży­łem Bru­no­wi… – Choć wier­nie słu­ży­łem Brunonowi

Ten błąd pojawia się w opoiadaniukilkakrotnie.

 

Do spię­cia w urzą­dze­niu do­szło pod­czas ero­tycz­nych zabaw z prą­dem w klu­bie dla ho­mo­sek­su­ali­stów.” – Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

– W są­dzie prąd ci nie groź­ny – spró­bo­wa­łem dodać otu­chy Bru­no­wi.– W są­dzie prąd ci niegroź­ny – spró­bo­wa­łem dodać otu­chy Bru­no­nowi.

 

w dłu­gim ko­ry­ta­rzu, usia­nym drzwia­mi do sal roz­praw… – Trudno mi sobie wyobrazić korytarz usiany drzwiami – musiałyby być chyba w podłodze. ;-)

Proponuję: …w dłu­gim ko­ry­ta­rzu, pełnym drzwi do sal roz­praw

 

Przy­dzie­lam panu głos. – Raczej: U­dzie­lam panu głosu.

 

Nie mie­wa­cie tu kło­po­tów z dre­sia­rza­mi? – za­py­tał kel­ner­ki o ty­po­wo azja­tyc­kiej uro­dzie… – …za­py­tał kel­ner­kę o ty­po­wo azja­tyc­kiej uro­dzie

 

Och, to się nie od­pie­rze!Och, to się nie u­pie­rze! Lub: Och, to się nie do­pie­rze! Albo: Och, to się nie wypie­rze!

 

Gdy mi­nę­ło za­sko­cze­nie, była go­to­wa na od­po­wiedź… – Gdy mi­nę­ło za­sko­cze­nie, była go­to­wa do od­po­wiedzi

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg. – wyczekiwałem Twojego komentarza (jak prawie każdy chcący sprawdzić jakość wykonania).

Może imiona wybrałem niefortunnie (bo realia miały być podobne do Polskich), cieszę się więc, że tekst okazał się swojski. A jeszcze bardziej cieszę się, że czytało się świetnie :-)

Gdy będzie mi dany dostęp do komputera, wprowadzę sugerowane, jakże cenne, poprawki.

Dziękuję za klika :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Nic nie jest czarno-białe, a narzucenie ludziom takiego rozumowania (szczególnie w ujęciu dosłownym) mija się z celem. Natury ludzkiej nie zmienisz. Człowiek nie nadaje się do funkcjonowania w takim systemie, bo jest tylko człowiekiem :)

 

Oczywiście, jeżeli nie to było przesłaniem, a coś co nie rzuciło mi się w oczy to przepraszam za “skromne przesłanie”, i określę je “niezwykłym przesłaniem”, jak tylko mi je naświetlisz :)

 

A i noże to tylko noże nawet jeżeli świadome ;)

 

Co do słowa “odpierze” – takie wyjaśnienie jestem w stanie zaakceptować ;)

Peace and love.

Może imiona wybrałem niefortunnie (bo realia miały być podobne do Polskich)

No raczej, Bruno/ Brunon ma pochodzenie germańskie, a Markus łacińskie.

 

Miło mi, że byłam wyczekiwana. Cieszę się także, że poprawki uważasz za przydatne. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Naniosłem poprawki :-) – dziękuję poprawiaczom.

 

Blacktom – Przemyślałem i zmieniłem na “dopierze” – bo może i Azjatka, ale pozostałe kwestie serwuje czystym i płynnym językiem :-)

Można się kłócić, czy jeżeli coś jest świadome, to jest tylko czymś, czy aż czymś (względnie czymś więcej), ale to był tylko rodzaj ozdobnika do opowiadania, i nie na tym się skupiłem.

A z tym przesłaniem, nie odbieraj tego za rodzaj ataku, jestem po prostu ciekaw. Jestem też zdania, że ważniejszym (przesłaniem) jest to które wyczytają czytelnicy, niż to które umyślił sobie autor. Choć tak to, które wyczytałeś zawarłem świadomie i chyba o nie głównie tutaj chodzi.

Można jeszcze doszukiwać się jakiejś głębi w ostatnim monologu rasisty do informatora, ale wnioski chyba będą podobne o ile nie identyczne :-)

Ewentualnie jeszcze posyłam wiadomość o tym, że nasze czyny odbiją się na nas prędzej czy później i czynienie czegoś złego nawet w ramach legalnej ideologii nie uwolni nas z wyrzutów sumienia.

 

Reg. – w rzeczy samej ( z tymi imionami), ale same mi takie wpadły do głowy podczas pisania, i za cholerę nie mogłem wcisnąć czegoś słowiańskiego. No trudno, następnym razem bardziej się postaram.

Uważam za przydatne, co więcej doceniam poświęcony czas.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dziękuję za uznanie. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie odebrałem :) Z kolei moje określenie “skromne przesłanie” było podyktowane tylko i wyłącznie tym, że dobrze skrojone opowiadanie, a tu tak oczywisty morał. Zapomniałem zupełnie, że dla kogo oczywisty, dla tego oczywisty i faktycznie wszystko zależy od odbiorcy :)

 

Ehhh…Człowiek wypomina, a sam nie raz to słyszy – “mogłeś to zrobić lepiej” albo “taki potencjał, a nie wykorzystany” ;)

Może tak być, że obcokrajowcy uczący się języka nie załapują potocyzmów, które wynosi się z domu (tak babcia mawiała) albo z podwórka. Wulgaryzmów nie unikną. ;-)

Daj Azjatce na imię Dobrochna i będzie komplet. ;-)

Babska logika rządzi!

Dobrochna :-> to się pośmiałem ;-D Germańscy Polacy, polscy Azjaci i gitara ;-D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Opowiadanie mi się podobało. Świat jest celowo przerysowany i skutecznie przekazuje zamierzoną treść. Końcówka dla mnie na plus, nawet zaskoczyła ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

NoWhereMan – Dziękuję za wizytę i czas poświęcony na czytanie :-) Rad jestem, że się podobało. Końcówka dla większości okazuje się zaskoczeniem (achievment unlocked!) – moja luba najpierw myślała, że narrator to pies, później że jakiś pokemono-poobny stwór. :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

!Spoilery!

 

Bardzo dobrze mi się czytało, zarówno ze względu na intrygujący świat i wciągającą fabułę, jak i na bardzo fajny styl – prosty, ale płynny i elegancki :)

Zagadkowa tożsamość bohatera też zrobiła swoje ;) Za to ostatnia scena tak sobie mi podeszła – odebrałam ją tak z lekka kreskówkowo, jak w Pięknej i Bestii, co samo w sobie nie jest złe, ale jakoś nie bardzo mi pasowało do reszty. Tym bardziej, że i rasista i jego kompani są wcześniej raczej dość zdziwieni tym gadającym nożem, no a koro zgromadził już tyle podobnych przedmiotów, to raczej powinna być dla niego normalka. Ale to drobny i w sumie nieznaczny zarzucik, ogólnie całość podobała mi się bardzo, a pomysł na świat uważam za naprawdę udany.

Werweno – Dziękuję (też za klika) :-)

Zadowolonych czytelniczek nigdy zbyt wiele.

Odniosę się do zarzutu – otóż świadome przedmioty, są w tym świecie dość rzadkie, a rasista jest raczej pozytywnie zaskoczony niż wielce zdziwiony. To tyle mam na swoją obronę, jednak zarzut przyjmuję na klatę i się kajam :-)

Niemniej płonę oblany rumieńcami słysząc ten miód na moje uszy :-)

A pomysł zaczął się, mniej więcej od "A co jeśli bohaterom zmieniałby się kolor ubrania w zależności od uczynków…"

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Jakie są świadome przedmioty?!

Babska logika rządzi!

Finklo, sprawdzałem twoją czujność :-) (to chochlik smartfonowy był)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Wątpisz w moją czujność?! Czekaj, niech ja tylko zgadnę, kim jesteś! ;-)

Babska logika rządzi!

Poczucie humoru sugeruje pewnego autora ;)

Bardzo ciekawa koncepcja świata, w którym konsekwencja poglądów jest ważniejsza od ich wydźwięku moralnego. Fajny pomysł z tożsamością narratora, coś podejrzewałem, ale nie trafiłem dokładnie. Urocza (?) scenka końcowa – taka bajkowa (oddzieliłbym ją jeszcze gwiazdkami)

Ulubiony cytat:

“Spojrzenia mieli ostre, a noże gniewne. I odwrotnie.”

 

Póki czas, do poprawienia w pierwszym akapicie:

rasizm można przejawiać – to raczej rasizm może się przejawiać

Dbaliśmy (…) Na tym, aby rasizm był nieskazitelny – tu chyba edytowałeś orzeczenie w poprzednim zdaniu i coś nie stykło.

Poziom zdecydowanie biblioteczny.

 

Zacne opowiadanie, głównie przez pomysł na świat czarnych i białych przekonań. Fajnie to kontrastuje z naszym światem. Czytało się okej, wykonanie wydaje się dobre. Pomysł na świadomy nóż, już trochę zespół mi lekturę, jakoś do mnie nie przemówiło, ale to subiektywna sprawa. Chyba byłoby lepiej zostawić sam pomysł na świat. Ale niezłe, ogólnie. 

Cobold – Dzięki za komentarz i poprawki. Zmieniłem “przejawiać” na “manifestować” – czy teraz będzie dobrze? To drugie też poprawiłem :-)

Poczucie humoru mnie zdradza?! O nie to na pewno tylko jakieś pomówienia!

Generalnie cieszę się, że koncepcja świata się przyjęła. Co podejrzewałeś coboldzie, jako narratora?

Fajnie, że znalazł się i ulubiony cytat :-)

 

Blackburn – Dzięki za opinię. Zacne – to słowo lubię. Kontrast z naszym światem jak najbardziej!

Za ten nóż – przepraszam – to znaczy, liczyłem się z tym, że ten “ozdobnik” nie każdemu przypadnie do gustu i wybacz mi, kajam się, jeśli zepsuł lekturę to przymknij na niego oko ;-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Już przymknąłem, bo zgłosiłem do biblioteki. Upewnij się, że nie masz nawet spacji w okienku fragmentu, bo Cię na główną wyrzuci… i po konkursie. ;)

Anonimie – teraz jest bardzo dobrze.

Myślałem raczej o broni palnej.

Już trzy razy sprawdzałem, dzięki za klika ;-)

edit: Ok! broń palną podejrzewali też inni :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Racja! Taki narrator jest fajniejszy, nikt go nie podejrzewa. No bo – po kiego grzyba? ;-)

Babska logika rządzi!

To wszystko jest jakieś podejrzane!

kiego grzyba?

halucynogennego!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Grzybki halucki mogą wiele tłumaczyć… Ale to Autor był pod wpływem czy narrator? ;-)

Babska logika rządzi!

Autor jest w ciąży więc nawet nie pije, a co dopiero grzybki. Nie chce przecież ten nasz autor, żeby mu ukochana grzybową dzidzię urodziła. A narrator, nie jestem pewien, jak by tych grzybków zażywał, no chyba, że je kroił na zupę i mu się udzieliło.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Właśnie o krojeniu myślałam, tylko nie chciałam spoilerować. ;-)

Babska logika rządzi!

Moim zdaniem jeden z najlepszych pomysłów na czarno-białość. Tekst, który daje do myślenia, a zarazem jest lekki i przyjemny – to się ceni. Ciekawy jest też motyw skazania na “szarość”, a jego niedopowiedzenie nie pozostawia niemiłego uczucia niedosytu, lecz daje pole dla wyobraźni. 

Ogólnie bardzo na plus. Zasłużona biblioteka :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

funthesystem – Dziękuję za komentarz. Raduje się moje serce :-) Cieszę się,że pomysł przypadł do gustu. A niedopowiedzenia, no z tymi to trzeba uważać, ale wychodzi na to, że tym razem się udało :-)

 

 

UWAGA: Przeczytałeś? Skomentuj! Ostatnie dni promocji! Kto skomentuje, tego na szarość nie skazuję!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Przyznaję, że tożsamość narratora mnie rozbroiła, gdy ją w końcu poznałam. Bardzo fajny motyw i pomysł. Jest też i pewna doza humoru, która sprawia, że tekst staje się lżejszy i lekko abstrakcyjny. Nie wiem, czy to właśnie chciałeś pokazać, ale świat nie jest i nie potrafi być czarno-biały, że nic nie jest i nie może być czysto białe czy czysto czarne. I to mi się spodobało. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Droga jurorko :-D cieszę się, że opowiadanie okazało się lekkie i lekko abstrakcyjne, że tożsamość narratora wywarła efekt niespodziankę, oraz że trafiłaś w to co chciałem przekazać. Czyli cieszy mnie, że się podobało :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Gratuluję wyróżnienia :)

Przynoszę radość :)

Dziękować :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Mytriksie, to ja gratuluję!

Laurka ze zgadywanek szczera ;) Idź tą drogą!

O tak! Według mnie też jest postęp. :-)

Babska logika rządzi!

coboldzie: Po laurce będę się teraz bał coś dodać ^.^

Finklo dobrze, że postęp a nie postapo :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Jeszcze mógł być podstęp. ;-)

Babska logika rządzi!

Gratuluję wyróżnienia. Fajne opowiadanie z ciekawym zakończeniem :)

"Nic mnie nie zmusi dzisiaj do biegania, mimo wszystko znów zasiadam zaraz do pisania."

Dzięki, że zajrzałeś, raduję się, że się spodobało :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

W tym co piszesz jest coś, co mnie bardzo wciąga. Dobry pomysł na opowiadanie spowodował, że czytałem i chciałem dowiedzieć się więcej. Jak się karze za niestałość przekonań? Dlaczego to jest takie ważne, że aż posunięte do granic absurdu? Bardzo dobrze też poczułem klimat, odnosiłem czasami wrażenie, że słucham policyjnego raportu z przyszłości.

Według mnie Twoje niezwykle błyskotliwe pomysły zostawiają daleko w tyle Twój warsztat, jednak nie przeszkodziło mi to w ich odbiorze.

(…) wkrótce wykiełkowało i dało owoce

napisałbym, że wydało owoce

Z dzikim dopingiem kompanów, dobiegł do fontanny (…)

wyrzuciłbym tu przecinek

 

Twoje poczucie humoru bardzo mi odpowiada, szczególnie w tych fragmentach:

W śmieciach pana Aleksandra kilkukrotnie znajdowałem świeże owoce. Kupował je na pobliskim targu, by utrzymać pozory wegetarianizmu, a następnie wyrzucał.

spotka się w cztery oczy z ukochaną. W tym wypadku jedna para oczu okazała się skośna.

Kij się zamyślił.

– nie wiem czy zwróciłeś uwagę na to ostatnie zdanie, ale wyszło świetne ;)

 

To natomiast mniej śmieszna, ale też bardzo dobra kwestia:

Niszczysz ludziom życie, ale nie potrafisz go odebrać.

Dzięki za to opowiadanie, mam nadzieję, że nie zabraknie Ci wytrwałości, by szlifować swoje umiejętności i pisać dalej.

Witaj!

Dzięki za Twe miłe słowa Nimrodzie.

Masz rację, pomysłów mam natłok, a ograniczają mnie głównie czas i warsztat. Co się jedno z drugim wiąże. Na pewno się nie poddaje.

Mam nadzieję, że kolejne teksty okażą się równie zajmujące.

Heh, kij się zamyślił, bo to był kij myśliciel :) Prawie jak Włóczykij

Miło od takiego komentarza zacząć dzień.

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Nowa Fantastyka