- Opowiadanie: lenah - Lete

Lete

Opowiadanie inspirowane mitologią. Proszę o konstruktywną krytykę i dobre rady :)

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Lete

Mieszkałam z rodzicami w tym samym domu od urodzenia, chociaż mogło mi się tylko wydawać. Każdej nocy spałam w tym samym łóżku. Nieznośny budzik codziennie kazał mi wstawać. Otwierałam oczy i zastygałam, zanurzając się w myślach. Tkwiłam między teraźniejszościami. Wyciągałam rękę, żeby schwytać ulotny jak machnięcie skrzydeł motyla moment. Potem czas się zapadał. Wskazówki ruszały do przodu. Lawina zdarzeń gnała znanym torem. Dni mijały równie szybko jak sekundy. Wieczorami zostawiały po sobie jedynie naukę.

Kiedy obudził mnie krzyk dziecka, dowiedziałam się czegoś, jeszcze zanim wstałam z łóżka. Ulotne wrażenie, że utonęłam w przeszłości i świadomość, że nie pochwycę już ani skrawka przyszłości.

Gwałtownie zrzuciłam kołdrę na podłogę. Zerwałam się na równe nogi. Zakręciło mi się w głowie, ale nagły huk mnie otrzeźwił – nieopatrznie zahaczyłam o kant szafki i wazon z łoskotem spadł na ziemię. Pęknięte szkło rozdarło czerwone kwiaty. Na środku wykwitła szkarłatna kałuża ze strzępami pomiętych kwiatów. Mama zawsze kazała mi zakładać kapcie, szczególnie w takich sytuacjach, ale nie pierwszy raz puściłam jej słowa mimo uszu. Na bosaka podeszłam do okna. Okruchy wbiły mi się w stopę. Nie zważałam na ból, bo coś innego mnie pochłonęło.

Żadnej żywej duszy w zasięgu wzroku, chociaż wrzask echem odbijał się w mojej głowie. Ciężkie chmury zawisły nad okolicą. Wiatr hulał po ulicach, podrywał stare świstki i turlał rozbite butelki. W oddali przetoczyło się coś wielkiego, jakby spiętrzone fale. Nie mogłam długo patrzeć na tę nienaturalną aż pustkę. Odwróciłam się i zbiegłam na dół do kuchni.

Zobaczyłam rodziców i zdałam sobie sprawę, że od dłuższego czasu wstrzymywałam oddech. Otworzyli usta, żeby coś powiedzieć, ale byłam zbyt zaaferowana, żeby zwrócić na to uwagę. Na jednym wydechu chciałam wyrzucić z siebie wszystko.

– Wy też… – nie dokończyłam, bo dostrzegłam w ich oczach strach. Stali oniemieli i wpatrywali się we mnie z dezorientacją. Na ich twarzach malowało się niezrozumienie. Otwierali i zamykali usta jak ryby. Uniosłam nogę, ale coś mnie powstrzymało przed zrobieniem kroku. Wpatrywałam się w ich rozszerzone źrenice i nie śmiałam się poruszyć. Z każdym uderzeniem serca cisza wokół nas tężała. Szum wdzierał się w uszy. Irytowało mnie każde drgnięcie powietrza i płytki oddech. Czas płynął wolniej i wolniej. Krótka wieczność niepewności, która runęła, kiedy dwie osoby wypowiedziały nieuniknione słowa.

– Lete… – wycharczał ojciec, szloch stłumił jego głos.

– Ty nie żyjesz. – rozkazujący ton matki, który zagłuszył wszystko inne. Wdarł się do mojego umysłu przez uszy i zagnieździł w nim jak robak. Chciałam przerwać jej wypowiedź, ale w głowie miałam tylko pustkę. Nagie ściany, puste wazony i szare twarze przewijały się niby kalejdoskop obrazów życia. Nie potrafiłam wyłowić z pamięci niczego konkretnego. Głos uwiązł mi w gardle. Bezsensowne sylaby formowały się na końcu języka. Pragnęłam wyrzucić z siebie te nienazwane myśli. Kotłowały się w środku. Narastały we wrzask, którego nie potrafiłam wywlec na zewnątrz. W otępieniu udało mi się zmusić swoje ciało do ruchu. Wypadłam przez drzwi. Gnałam jak najdalej od krzyku, który rozbrzmiewał w moim wnętrzu. Mokry wiatr smagał moją twarz. Splątane włosy zahaczały o spierzchnięte usta. Przyspieszałam z każdym krokiem, rozchlapując wokół siebie krople deszczu. Nagłymi szarpnięciami podrywałam stopy, które grzęzły w świeżym błocie. Bieg sprawiał coraz większy trud. Gnałam na oślep, bo krople i słone łzy rozmazywały mi świat. Jeszcze trochę. Dam radę. Wytrzymam. Jeszcze tylko… Wryłam się kolanami w coś gęstego. Tułowiem runęłam do przodu i w ostatniej chwili zaparłam się rękami. Po łokcie zanurzyłam się w lodowatej wodzie. Mięśnie drżały mi z wysiłku. Nie dałam rady się utrzymać. Woda wdarła mi się do ust. Krzyknęłam.

*

Krzyk rozbrzmiał we śnie. Obudziłam się spocona. Skotłowany koc w maki leżał w moich nogach – groteskowy akcent w odrażającej norze. Nie sięgałam wzrokiem dalej niż poza czubki palców u stóp. Już wcześniej miałam okazję przyjrzeć się obskurnemu składzikowi i nie potrzebowałam powtórki z rozrywki. Wiedziałam, że pleśń zarastała wszystkie kąty, a tynk odstawał od ściany płatami. Brunatne rozbryzgi pokrywały beton tuż przy moim zawszonym materacu. Skażona woda kapała z zagniłego sufitu.

Gdzieś w ciemności rozległ się szczęk zamka. Zadrżałam. Oślepiające światło wdarło się przez szczelinę. Na ułamek sekundy mignęła mi siwobroda twarz. Brzęknęły monety. Zaczęłam krzyczeć.

*

Zrywałam maki przed domem. Mamusia zabraniała mi tego robić, ale z kuchni nie mogła mnie zauważyć. Tatuś mówił, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Nie do końca wiedziałam, o co chodzi w tym powiedzeniu, ale używałam go, bo mi się podobało. Mamie drgały wtedy kąciki ust i jej oczy robiły się jakieś takie, cieplejsze. To było podobnie jak z makami. Wyglądały ładnie, więc postanowiłam je zjeść. Pierwszy raz miałam taką okazję. Nie mogłam jej zmarnować. Włożyłam do ust piąstkę ze zgniecionymi kwiatami. Zaczęło trochę piec, ale się tym nie przejęłam, bo czasami gorący łosoś też piekł, a potem był bardzo smaczny. Po chwili zrobiło się nieznośnie. Próbowałam wyjąć płatki rączką, ale w buzi już nic nie było. Nie wiedziałam, co robić. Na podjeździe zauważyłam siwego pana. Nie spodobał mi się. Chciałam zawołać rodziców, nawet jeśli mamusia by na mnie nakrzyczała za niszczenie przyrody. Staruszek podszedł jeszcze bliżej. Poczułam coś mokrego na dole. Stanął tuż przede mną. Byłam taaaka zmęczona. Spojrzał na mnie. Nie miałam siły, żeby krzyknąć.

Koniec

Komentarze

Obawiam się, że nie do końca zrozumiałem. Ale tragedii nie ma. 

Przechodząc do krytyki: większość tekstu opisuje to, jak narratorka budzi się w środku nocy i zbiega na dół, by spotkać rodziców. Widać, że próbujesz zadbać o klimat, ale opisywanie każdej czynności niekoniecznie temu służy. 

 

Odwróciłam się do drzwi i przeskoczyłam nad rozlaną wodą. Przemknęłam przez korytarz i schody, żeby jak najszybciej znaleźć się na dole. Poranionymi nogami zostawiałam ślad, kiedy zeskakiwałam po dwa schodki.

Dopadłam do kuchni i zatrzymałam się w progu.

Istotą tego fragmentu jest zbiegnięcie do kuchni; szczegóły nic nie wnoszą. Dałoby się napisać krócej. 

 

Kiedy obudził mnie krzyk dziecka, dowiedziałam się czegoś, jeszcze zanim wstałam z łóżka. Ulotne wrażenie, że utonęłam w przeszłości i świadomość, że nie pochwycę już ani skrawka przyszłości.

A tego zupełnie nie rozumiem. Jeśli chcesz pisać poetycko, nie zapominaj o czytelniku, który nie siedzi w Twojej głowie i nie wie, co miałaś na myśli. 

 

otwierali usta i zamykali, jak ryby, które nierozmyślny wędkarz zostawił na trawie.

Zapomniałaś zacząć zdanie z dużej litery ;) Zdarza się, ale przy okazji polecę coś takiego jak betalista. Rozejrzyj się po portalu i zobaczysz, o co chodzi. Wracając do przytoczonego zdania: słabe porównanie. Byłoby ok, gdybyś je skończyła na “jak ryby”. A dopowiedzenie “które nierozmyślny…” nic nie wnosi.

 

Dalszej części tekstu nie rozumiem. Nie wiem, czy to był sen, czy nie. Nie łapię fragmentu o makach – ile ma lat dziewczynka, która to opowiada? Poza tym musiałem sprawdzić, o co chodzi z Lete, bo nie przypominam sobie tego z mitologii. Ale może to moja ignorancja. 

To taka garść rad; mam nadzieję, że nie byłem zbyt surowy :) 

Witaj na portalu :D

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

W sumie, to nie bardzo wiem, co przeczytałam. Bohaterka budzi się co chwilę, a ja się w tych pobudkach gubię. Nie wiem, co jest snem, co jawą i co się dzieje. Ostatni fragment jest dla mnie totalną zagadką, do tego przeładowaną zdrobnieniami. Nie potrafię dostrzec powiązania z Rzeką Zapomnienia.

 

Pęknięte szkło rozdarło czerwone kwiaty. Na środku wykwitła krwawa kałuża ze strzępami pomiętych kwiatów. – skąd krew, skoro to tylko rozbity wazon z kwiatami?

 

Okruchy wbiły mi się w stopę. Nie zważałam na ból, bo coś innego mnie pochłonęło. (…) Odwróciłam się do drzwi i przeskoczyłam nad rozlaną wodą. Przemknęłam przez korytarz i schody, żeby jak najszybciej znaleźć się na dole. Poranionymi nogami zostawiałam ślad, kiedy zeskakiwałam po dwa schodki. – nie kupuję tego. Kim jest bohaterka, że tak sobie, nie zważając na ból i krwawienie z pokaleczonych stóp, biega jak gdyby nigdy nic?

 

– Ty nie żyjesz. – rozkazujący ton matki, który zagłuszył wszystko inne. – po kropce nowe zdanie wielką literą. Pomijam wyrażenie “rozkazujący ton”, jakby matka chciała jej śmierci i wydawała poleceni, bo może miałaś w tym jakiś zamysł, którego nie zrozumiałam.

 

Włożyłam piąstkę do ust i zaraz następną. – jakie piąstki jadło dziecko? Wcześniej była mowa o makach.

 

Jakichś drastycznych usterek technicznych nie wyłapałam, więc nie ma tragedii.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Lubię mitologię.

Podobała mi się pierwsza część, tajemnicza, zaskakująca. Drugiej i trzeciej nie zrozumiałem. I chyba wolałbym nie rozumieć – jeżeli to wyjaśnienie okoliczności wypadku/porwania bohaterki to niepotrzebnie konkretyzuje oniryczny klimat początku. Ale ostrzegam, że należę do mniejszości portalowej lubującej się w niejasnych opowiadaniach.

Dobre pierwsze zdanie “Mieszkałam z rodzicami w tym samym domu od urodzenia, chociaż mogło mi się tylko wydawać” – zasiewa ziarno niepewności.

Dalej jest gorzej “Każdej nocy spałam w jednym łóżku” – trudno jest spać w kilku łóżkach naraz.

Nie podobało mi się też “Pęknięte szkło rozdarło czerwone kwiaty” – w kolejnej części pojawia się pościel w maki, ale na razie nie wiadomo o co chodzi.

Nie rozumiem logiki zdania “Wiedziałam, o co chodzi w tym powiedzeniu, ale używałam go, bo mi się podobało”.

I wreszcie:  “Włożyłam piąstkę do ust i zaraz następną” – sprawdziłem, nie da się.

Trochę błędów interpunkcyjnych, ale nie powinien kocioł przyganiać garnkowi ;-)

Czekam na kolejne teksty, przychylam się do propozycji skorzystania z betalisty.

Widać, że próbujesz zadbać o klimat, ale opisywanie każdej czynności niekoniecznie temu służy.

Będę mieć to na uwadze w przyszłości.

 

 

Zdarza się, ale przy okazji polecę coś takiego jak betalista. Rozejrzyj się po portalu i zobaczysz, o co chodzi.

Właśnie, koniecznie muszę rozejrzeć się po portalu :)

 

Nie wiem, czy to był sen, czy nie. Nie łapię fragmentu o makach – ile ma lat dziewczynka, która to opowiada?

Szczerze mówiąc właśnie o to mi chodziło, ale zdaję sobie sprawę, że efekty mogły być mierne.

Dziewczynka ma kilka lat, ale nie wiadomo, czy to działo się naprawdę.

 

 Dzięki za wszystkie uwagi :)

 

 

 

 

Bohaterka budzi się co chwilę, a ja się w tych pobudkach gubię. Nie wiem, co jest snem, co jawą i co się dzieje.

Taki był zamysł.

 

Nie potrafię dostrzec powiązania z Rzeką Zapomnienia.

Maki, jako kwiaty zapomnienia. Poza tym Lete wypływała ze Styksu, więc porywaczowi dałam siwą brodę jak miał Charon. Butelkę zamienię chyba na koszulę z jednym rękawem– strój przewoźnika.

 

 

Pomijam wyrażenie “rozkazujący ton”, jakby matka chciała jej śmierci i wydawała poleceni, bo może miałaś w tym jakiś zamysł, którego nie zrozumiałam.

Lete została porwana jako mała dziewczynka, więc rodzice pogodzili się już z jej śmiercią. Kiedy matka rozpoznała ją w nieznajomej była przerażona i chciała, żeby wszystko wróciło do normy. Poza tym mama była trochę apodyktyczna, co starałam się podkreślić w ostatnim fragmencie.

 

jakie piąstki jadło dziecko? Wcześniej była mowa o makach.

Już uściślam w tekście :)

 

Dzięki za wszystkie poprawki :)

 

Podobała mi się pierwsza część, tajemnicza, zaskakująca. Drugiej i trzeciej nie zrozumiałem. I chyba wolałbym nie rozumieć – jeżeli to wyjaśnienie okoliczności wypadku/porwania bohaterki to niepotrzebnie konkretyzuje oniryczny klimat początku.

 Chciałam to jakoś wyjaśnić, ale jak widać, trochę nie wyszło :(

 

Dalej jest gorzej “Każdej nocy spałam w jednym łóżku” – trudno jest spać w kilku łóżkach naraz.

Nie rozumiem logiki zdania “Wiedziałam, o co chodzi w tym powiedzeniu, ale używałam go, bo mi się podobało”.

Już poprawiam.

 

Nie podobało mi się też “Pęknięte szkło rozdarło czerwone kwiaty” – w kolejnej części pojawia się pościel w maki, ale na razie nie wiadomo o co chodzi.

Maki jako kwiaty symbolizujące zapomnienie.

 

Dzięki za wszystkie rady :)

Trochę mi się ten komentarz rozrósł i chyba poplątał, ale mam nadzieję, że zrozumiesz, co mam na myśli.

Przede wszystkim warto zaznaczyć, jaką konkretnie religią był inspirowany tekst, bo “opowiadanie inspirowane mitologią“ nie mówi kompletnie nic. Już tytuł ukazuje dużo więcej.

Tkwiłam między teraźniejszościami

Mogła tkwić między rzeczywistościami, światami, ale nie teraźniejszościami.

 

Poza nazwą rzeki niewiele tu nawiązań do mitologii. Siwą brodę miał nie tylko Charon, takąż samą można przypisać Zeusowi, Kronosowi (w ogóle większości bogów greckich), Odysowi czy Odynowi, jeśli wyjdziemy poza tereny śródziemnomorskie. Lub dowolnemu starszemu mężczyźnie. Akurat ten moment jest bardzo nietrafiony.

Sam tekst enigmatyczny – co, jak rozumiem, było zamierzone – i ostatecznie niespecjalnie łączy się ze sobą – co już zamierzone chyba nie było. Ja odniosłam wrażenie, że cała pierwsza część jest tylko snem, w którym kobieta chciałaby spotkać rodziców. Nie uznałabym, że naprawdę ich spotkała i matka, po latach, rozpoznała w niej córkę. Poza tym, co porwana dziewczyna miałaby robić w domu rodzinnym? W drugiej scenie bohaterka się z tego snu budzi i odkrywa, że nie jest w domu rodzinnym, a uwięziona. Nadal nie wiem, co myśleć o krzyku dziecka – skąd się w ogóle wziął?

Druga scena w ogóle mogłaby dużo więcej wyjaśniać, a tylko pokazuje, że dziewczyna jest u mężczyzny z trzeciej sceny.

A co do maku – nie spotkałam się w naszej kulturze, żeby był symbolem zapomnienia. Skąd taki pomysł?

Ogólnie mam wrażenie, że miałaś ciekawy pomysł, którego nie potrafiłaś przedstawić. Nawet jeśli tekst miał być enigmatyczny, to powinien być bardziej spójny – lub musisz pogodzić się, że odczytania będą (najwyraźniej) bardzo różne od założonej historii.

Bo­ha­ter­ka budzi się co chwi­lę, a ja się w tych po­bud­kach gubię. Nie wiem, co jest snem, co jawą i co się dzie­je.

Taki był za­mysł.

W przypadku czytelnika takiego, jak ja to antyzachęta.

 

Maki, jako kwia­ty za­po­mnie­nia. Poza tym Lete wy­pły­wa­ła ze Styk­su, więc po­ry­wa­czo­wi dałam siwą brodę jak miał Cha­ron.

Maki mają dużo mocniejszą i bardziej znaną inną symbolikę, zapomnienie nie jest takie oczywiste. O brodzie wspomniała już Topielica.

Lete została porwana jako mała dziewczynka, więc rodzice pogodzili się już z jej śmiercią. Kiedy matka rozpoznała ją w nieznajomej była przerażona i chciała, żeby wszystko wróciło do normy. Poza tym mama była trochę apodyktyczna, co starałam się podkreślić w ostatnim fragmencie.

Jeśli autor musi treść tłumaczyć w taki sposób, to nie jest dobrze. To powinno być widoczne w tekście. Ja tego nie dostrzegłam. Ale być może wynika to z mojej małej domyślności.

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Jak dla mnie – tekst zbyt chaotyczny. Nawet komentarze niespecjalnie pomogły. Nadal nie bardzo widzę powiązanie między zapomnieniem w tytule a tymi strzępami treści. Maki kojarzą mi się z opium, latem, polem, Monte Cassino, makowcem, ale nie z zapomnieniem. Już kombinowałam, że reinkarnujące dusze piły z rzeki Zapomnienia i może dziewczynka ciągle się odradza, ale nic nie kuma po resecie… Na Charona też kiepsko naprowadzasz. Jak już przedpiścy wspominali, biała broda i koszula to słabe cechy charakterystyczne. Tym bardziej, że wyrywasz faceta z jego środowiska naturalnego. Może woreczek oboli by pomógł… Albo chociaż wiosło.

którego głos stłumił szloch.

Ale co tłumiło, a co było tłumione? Polski język daje sporo swobody, ale i zastawia pułapki… :-)

Babska logika rządzi!

Przeczytałam opowiadanie i niewiele z niego zrozumiałam. Potem przejrzałam komentarze i zorientowałam się, że to nie tylko mój problem. Twoje tłumaczenia, Lenah, niczego mi nie wyjaśniły, raczej skutecznie zagmatwały sprawę.

O ile mi wiadomo, maki mogą mieć działanie nasenne, ale chyba nie powodują utraty pamięci.

 

Wska­zów­ki ze­ga­rów po­py­cha­ły się do przo­du. – Nawzajem się popychały?

 

Szum wdzie­rał się w moje uszy. Iry­to­wa­ło mnie każde drgnię­cie po­wie­trza i płyt­ki od­dech. – Czy oba zaimki są niezbędne?

 

w ostat­niej chwi­li za­par­łam się re­ka­mi. – Literówka.

 

a tynk od­sta­wał od ścia­ny pła­ta­mi. Bru­nat­ne roz­bry­zgi po­kry­wa­ły ścia­nę… – Powtórzenie.

 

Ska­żo­na woda ka­pa­ła z za­gni­łe­go su­fi­tu.Ska­żo­na woda ka­pa­ła z gnijącego/ ze zgniłego su­fi­tu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jeśli autor musi treść tłumaczyć w taki sposób, to nie jest dobrze. To powinno być widoczne w tekście. Ja tego nie dostrzegłam. Ale być może wynika to z mojej małej domyślności.

Pozostaje mi tylko się pokajać i obiecać poprawę :)

 

Dziękuję za wizyty i poprawki. Mam nadzieję, że tekst nie zniechęcił zbytnio do czytania następnych :)

Technicznie nie najgorzej :) Metaforyczność tekstu nawet mi się podobała, a zawieszenie między teraźniejszościami zaintrygowało (pozytywnie). Szkoda, że ja też musiałam posiłkować się komentarzami, żeby zrozumieć o co tak naprawdę chodzi.

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Mam nadzieję, że tekst nie zniechęcił zbytnio do czytania następnych :)

Raczej nie skreślamy nikogo po jednym tekście, dajemy więcej szans :) Pisz więc dalej, a my sobie będziemy czytać i może jeszcze trochę marudzić, ale liczę, że będzie i co bardziej pochwalić.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nieźle napisana historyjka. Rzeczywiście, nieco zbyt poplątana i niejasna, choć… czytałem już na portalu teksty trudniejsze w odbiorze ;)

Kreowanie atmosfery szło Ci całkiem nieźle, tylko użyłaś zbyt dużej ilości słów – drobiazgowe opisy potrafią znużyć i chociaż w opku tej długości nikt raczej nie zrezygnuje z lektury, przy dłuższych formach możesz tracić czytelników.

Otwartość opowiadania niektórym może przypaść do gustu, ja jednak (bo cóż mi pozostało, poza wyrażaniem subiektywnej opinii?) wolę, gdy fabuła jest mocniej i jednoznaczniej zarysowana  – czytam tekst Lenah by poznać, cóż Lenah chciała mi przekazać ;)

Oczywiście mogę sam sobie wszystko poukładać i dopowiedzieć, ale czyż wtedy nie będzie to już moje opowiadanie?

 

Fajnie, że zaczęłaś od krótszych form – dzięki temu możesz liczyć na większą liczbę czytelników i stopniowo pisać coraz lepiej :)

 

Tyle ode mnie, trzym się.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Dziękuję bardzo za miłe słowa i rady :)

 Na swoją obronę mogę powiedzieć, że następne opowiadanie będzie jaśniejsze :) 

Ciężko było mi przedrzeć się przez “gęsty” początek tekstu i niestety nie skojarzyłem sobie symboliki związanej z kwiatami maku. Dalej czytało się trochę łatwiej, ale pozostawało poczucie, że nie do końca wiem, o co chodzi. Chyba twoja Lete mnie trochę przerosła ;)

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

 Dzięki za wizytę :) Wiem, że tekst jest trochę zagmatwany :( Z tymi makami chodzi o zapomnienie. Mam nadzieję, że kolejnym razem, będzie nieco lepiej ;)

Nowa Fantastyka