- Opowiadanie: Niebotyk - CENA

CENA

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

CENA

Dzień dobry. Nazywam się Profesor. Co prawda w mojej metryce wpisane było jakieś imię i nazwisko, lecz od wieków nikt nie zwracał się do mnie inaczej niż „Profesorze". Czasami tylko psy wołają na mnie „Hau!" i zagapieni przechodnie, którzy się ze mną zderzyli mówią „Przepraszam". Reszta zna mnie jako Profesora.

* * *

Leżała na podłodze z jedną ręką spoczywającą w okolicach brzucha, a drugą odrzuconą jakby przez sen. Wyraz jej szeroko otwartych oczu świadczył jednak o tym, że bynajmniej nie jest śpiąca. Przyglądała się ścianie, na której los zapisał właśnie historię jej kilkunastoletniego życia za pomocą fantastycznie różnorodnych plam krwi. Jej własnej krwi. Stojący obok mężczyzna wycierał rzeźnicki nóż i patrzył jak ze starannie pociętej i rozprutej dziewczyny wypływa resztka życia. W końcu pochylił się i odkleił z martwej twarzy niepotrzebny już knebel. Zerwana taśma odsłoniła wokół ust nastolatki prostokątny pas nietkniętej nożem skóry, który mocno kontrastował z pracochłonnie zmasakrowaną resztą ciała i głowy. W telewizji za ścianą kończył się jakiś film. Mężczyzna ostatni raz rzucił okiem na swoje dzieło i wyszedł przez okno. Nieruchome oczy dziewczyny stawały się coraz bardziej zamglone. „Dlaczego jestem taka spokojna?" – zastanawiała się. Powoli obraz rozmazał się i ustąpił miejsca ciemności. Przez otwarte okno docierał do niej odległy szum ulicy, w pokoju obok telewizor zagrał melodyjkę z reklamy, potem ktoś otworzył drzwi. Usłyszała rozdzierający krzyk kobiety. Chciała powiedzieć matce, że nie sądziła, iż w człowieku jest tak dużo krwi… To była jej ostatnia myśl.

* * *

Właściwie nikt w Instytucie nie pamięta jak długo już tu pracuję. Służę nauce, a ona odwdzięcza mi się sukcesami. Zajmuję się ułatwianiem życia ludziom; badam choroby i wymyślam na nie lekarstwa oraz tworzę różne wynalazki, zwane ogólnie „udogodnieniami cywilizacyjnymi". Ambitnych i zdolnych współpracowników klepię po plecach, i mówię: „Oby tak dalej!", dla studentów jestem przychylny, a do dzieci zawsze się uśmiecham. Noszę się staromodnie, nie pijam kawy tylko herbatę, przywiązuję się do drobnych przedmiotów – chociaż skonstruowałem inteligentną golarkę, sam nadal używam zabytkowej brzytwy, którą dostałem w prezencie od brata. Nie palę, nie piję, a jeśli czegoś żałuję, to może tylko tego, że nawet kwestie rodzinne podporządkowałem realizacji swojego powołania.

* * *

Szary kot krążył po ulicach próbując zaspokoić głód. Systematycznie badał kubły i kartonowe pudełka. Nagle poczuł niepokojący zapach, który spowodował, że sierść na karku lekko mu się uniosła. Nie był pewien co ten aromat oznacza, postanowił więc zbadać sprawę. Uliczka koło rzeki promieniowała ciszą, oraz ową intrygującą wonią, którą kot zaczął sobie niejasno przypominać. Szukał odpowiedniego skojarzenia, lecz czuł tylko, że to nic miłego. W zaułku leżał człowiek. To od niego rozchodził się intensywny aromat trochę jakby soli, trochę jakby metalu. Ciekawość wzięła w końcu górę nad ostrożnością i kot zaczął się skradać w stronę dziwnego znaleziska. Po chwili rozpoznał zapach – to była krew. Parowała wypełniając okolicę hipnotyzującym fetorem. Zaintrygowane zwierzę nie słyszało bicia serca, przystąpiło więc do oględzin ciała. Sądząc po rozmiarach trupa był to mężczyzna. Zmarł niedawno, ponieważ krew była jeszcze bardzo ciepła. Kot znał zwyczaje ludzi na tyle by wiedzieć, że o tej prze roku noszą wiele warstw dodatkowej skóry, a ten nie miał na sobie żadnej, nawet swojej własnej.

* * *

Wiele lat temu powołałem do życia Radę Pokoju. Zasiadają w niej wybitni ludzie z całego świata, którzy opracowali naukowy system łagodzenia konfliktów etnicznych, kulturowych i politycznych. Przekonaliśmy ludzkość, że realizacja cudów to kwestia wiary. Na dniach skończę badania nad papierosami, które nie są rakotwórcze, a ich dym posiada właściwości chroniące mózg przed Alzheimerem. Muszę jeszcze tylko rozwiązać problem znacznie wyższej ceny rośliny służącej do ich wyrobu, od ceny tytoniu.
Mimo tych licznych sukcesów mam też swoje zmartwienia. Mniej więcej od czasu gdy wynalazłem syntetyczny sposób układania genów, który uniemożliwia zarażenie wirusem HIV, zniknął mój wielki przyjaciel, wybitny filozof i humanista, a przede wszystkim mój młodszy brat, Doktor. Z niewiadomych przyczyn zmienił on miejsce zamieszkania oraz prawdopodobnie nazwisko. Przerwał naszą wieloletnią korespondencję i nawet nie zadzwonił z wyjaśnieniami. To był dla mnie ogromny cios, gdyż jego niezgłębiona mądrość i wiara w ludzi zawsze były światłem dla mojej misji ulepszania świata. Z początku nie mogłem uwierzyć, że ten filar współczesnej etyki opuścił mnie bezpowrotnie.

Mam nadzieję, że ma jakieś słuszne powody takiego postępowania.

* * *

Policjant podczas swojej wieloletniej służby nieraz już widział gruzy wymieszane ze zwęglonymi, porozrywanymi trupami. Jednak pogorzelisko, na które patrzył teraz było najgorszym jakie człowiek może w życiu zobaczyć. Widok TAKICH trupów sprawił, że się rozpłakał. Uniósł głowę aby deszcz zakamuflował jego niesubordynację. Zgliszcza dymiły śmiercią, rozpaczą i bezsensem. „Tak pachnie zło…" – pomyślał. Podszedł jego przełożony.
– Zostawił wiadomość?

– Tak. Znowu to samo zdanie.

– Wszyscy nie żyją? Może ktoś…

– Nie, panie inspektorze. – Oczy policjanta zaiskrzyły się łzami. – Ten bydlak był jak zwykle dokładny… nikt… – Głos funkcjonariusza załamał się. Inspektor popatrzył na podwładnego ze zrozumieniem. On też miał ochotę płakać.
– Jaki chory, popieprzony potwór wysadza w powietrze przedszkole?! Kiedy go dorwę… – Świadomość bezsilności potęgowała złość inspektora; sprawca jak zwykle nie pozostawił żadnych śladów, tylko znowu tą samą enigmatyczną sentencję…

* * *

Tak jak każdego ranka, zanim otworzył oczy starał się jak najdokładniej przypomnieć sobie o czym śnił. Potem sięgnął po leżący na szafce nocnej notes i wieczne pióro. W ciągu kilku minut dokładnie zapisał sny poczym rozpoczął dzień. Wstawił wodę na herbatę i zabrał z korytarza plik codziennych gazet. Po skromnym śniadaniu przystąpił do przeglądania wiadomości. Dobrze wiedział czego szuka i miał wielką nadzieję, że tego nie znajdzie. Pociągnął łyk herbaty i spojrzał na filiżankę z chińskiej porcelany – prezent od brata. Wpatrywał się w nią, jakby w misternym wzorze oplatającym delikatne naczynie próbował znaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania. Po chwili zabrał się do dalszego przeglądania wiadomości ze świata. „…Według najświeższych informacji, ostatnie testy lekarstwa, prowadzone w Instytucie przez zespół naukowców pod kierownictwem Profesora, dobiegły końca. Kwestią tygodni jest więc wprowadzenie leku na rynek, co może dać realną szansę pacjentom, u których rak jest jeszcze w początkowym stadium rozwoju…"
Czas go znowu ostrzec. Może tym razem zrozumie.

 

* * *

Inspektor nie mógł spać, więc ponownie badał akta sprawy. Żółtą teczkę ze zdjęciami pominął. Przeglądał ją raz i to wystarczyło aby zapamiętać jej zawartość aż nazbyt dobrze. Prawie każdej nocy śniły mu potworne detale zabójstw uwiecznione przez policyjnego fotografa. To było zbyt wiele nawet dla tak doświadczonego zawodowca, który w swojej karierze kryminologa poznał już wszystkie możliwe odmiany brutalnych zbrodni, okrucieństwa i zła. Zboczony psychopata, którego teraz ścigał inspektor swoją pomysłowością wbijał w kompleksy Hannibala Lectera, Kubę Rozpruwacza oraz wszystkich seryjnych morderców i terrorystów świata. Od jakiegoś czasu grasował król szaleńców i nikt nie wiedział dlaczego zabija. Nieregularne okresy działalności oraz przerażająco pomysłowe i zawsze odmienne metody uśmiercania ofiar nie pozwalały nikomu wpaść na jego trop. Pewne było tylko to, że zwykł działać w serii trzech wyjątkowo potwornych i wyszukanych zbrodni. Za każdym razem znajdowano w krótkich odstępach czasu trzy zmasakrowane ciała. Nie robiło mu różnicy czy zabija mężczyzn, kobiety czy dzieci. Wszystkie ofiary umierały długo, w cierpieniu i bez sensu. Zaczął mordować również masowo; dwie okrutnie uśmiercone osoby i punkt kulminacyjny – szpital, galeria handlowa, ostatnio przedszkole. Ten sposób działania przysporzył mu międzynarodowej sławy, co nie przybliżyło jednak nikogo ani o krok do ujęcia zbrodniarza. Jedyny ślad jaki za każdym razem zostawia to wiadomość, swoista litania:
„BUDZĘ TRZY BESTIE NA TWEGO JEDNEGO ANIOŁA – NIECH CHRONIĄ LUDZKOŚĆ."

* * *

Doktor kolejny raz testował sprawność mechanizmu. Ostrożnie zamontował pojemnik ze wzbogaconym uranem, sprawdził stan baterii przenośnego komputera poczym całą konstrukcję umieścił w walizce. Zerknął na kartonowe pudło, w którym nabył nowoczesny modem umożliwiający satelitarne połączenia internetowe. Naklejka na opakowaniu reklamowała korzyści płynące ze stosowania bezprzewodowego systemu. Nagle zdał sobie sprawę, iż autorem tego rewelacyjnego patentu jest jego ukochany braciszek. „Cóż za ironia losu!" – pomyślał. „Chociaż raz to on wykona przynajmniej część brudnej roboty…"

* * *

Mój każdy wynalazek czy odkrycie, wszystkie okruchy dobra, które rzucam ludziom, wyciskają ze mnie łzę żalu, ponieważ wiem, że powołuję do życia także trzy akty zła – ciemną stronę umiłowania ludzi. Wiem, że w ten sposób mój brat próbuje mnie powstrzymać, lecz nie mogę się przecież poddać.

Libra
Koniec

Komentarze

Witam
Mam nadzieję, że nikogo nie urazi moja niezbyt ortodoksyjna wizja walki Boga z Szatanem o człowieka. To tylko fantastyka... :)

Mocne. To chyba odpowiednie słowo. Tekst się chłonął sam, słowo po słowie. Umiejetnie zbudowany nastrój. Dobre, nieprzesadne opisy, a jednocześnie wyraziste i "pełne". Dobre zastosowanie różnych narracji (pewnie niefachowa nazwa, ale wiadomo o co chodzi).
5.

To ma urazić? Przeczytaj "Wojtusia". Tam się dopiero można przyczepić ;p

Muszę jeszcze tylko rozwiązać problem znacznie wyższej ceny rośliny służącej do ich wyrobu, od ceny tytoniu. -- Strasznie to naciągane. Wiem, że nie o to chodzi w Twoim opowiadaniu, ale jak się piszę takie rzeczy, to należy zadbać, aby w utach postaci brzmiało to jakoś autentycznie. No bo sama uprawa roślin transgenicznych nie jest droga, w końcu taki ich cel.

Mniej więcej od czasu gdy wynalazłem syntetyczny sposób układania genów, który uniemożliwia zarażenie wirusem HIV, zniknął mój wielki przyjaciel, -- Tu podobnie. Mimo, że dla samego opowiadania to mało ważne, to irytuje mnie powyższe zdanie. Mam rozumieć, że w tym świecie przedstawionym zanim urodzi się dziecko, ktoś grzebie w zygocie, a może nawet manipuluje genami? To już by naszego Profesora stawiało w trochę gorszym świetle.

Czyli podsumowując. Opowiadanie zgrabnie napisane, czyta się b. dobrze, jednak jest za mało rozbudowane.

>> przemyslane opisy smierci; pierwszy z punktu widzenia umierajacej ofiary, drugi wspolczujacego obserwatora, trzeci zaciekawionego zwierzecia...
>>smaczki nawiazujace do bibli
>>rytm, slownictwo i nastroj
>>zwarta, oryginalna konstrukcja (chyba ma nawet jakas madra nazwe - nie pamietam)
>>nawet z pozoru karkolomne, napchane trescia zdania wslizguja sie bez problemu do umyslu czytelnika
>>cywilizaca jako narzedzie komunikacji bossow :)
>> wreszcie madry temat i ciekawa teza, a nie kolejne rpg action "zabili go i uciekl"
>> >> intryguje mnie tylko co to za roslina, ktora jest drozsza od tytoniu i chroni mozg..? ;)
amen
enter
over
MG POZDRAWIA

Hm, to językowo mam się czepiać? Chyba nie będę, bo samo opowiadanie też nie przypadło mi do gustu, mimo, że przeczytałam od deski do deski, co przy błędach językowych i karkołomnej stylistyce nieczęsto mi się zdarza.
Idea braterstwa przeczy temu, co napisałeś w komentarzu i może dlatego miałam poważne problemy ze zrozumieniem, o co ci właściwie chodzi.
W związku z powyższymi nie wystawiam oceny, a tylko komentuję :)

o tej prze – literówka.

wynalazłem syntetyczny sposób układania genów, który uniemożliwia zarażenie wirusem HIV – tylko w ten sposób można wykorzystać ten wynalazek? Syntetyczne układanie genów powinno uchronić ludzkość przed większością chorób.

deszcz zakamuflował jego niesubordynację – na czym by miała polegać ta niesubordynacja? Na tym, że płakał? A kto powiedział, że nie może płakać?

zapisał sny poczym rozpoczął dzień – literówki i stylistyka tego zwrotu.

Wszystkie ofiary umierały długo, w cierpieniu i bez sensu – czy rzeczywiście bez sensu? Ten jeden zwrot stawia pod znakiem zapytania cały tok akcji. Trzeba uważać z takimi zwrotami.

ciemną stronę umiłowania ludzi – stylistyka, może lepiej byłoby: ciemną stronę ludzkiej natury?

Tekst wydaje się nie do końca przemyślany. Rozumiem, że Profesor to Bóg, a Doktor to Diabeł. Słabo (prawie wcale) nie zostały uwypuklone relacje pomiędzy Profesorem a Doktorem. O ile motywacje profesora są jasne, o tyle motywacje Doktora – nie (IMO). To kładzie końcówkę opka, bo nie mogę zrozumieć, dlaczego Doktorek postępuje w taki, a nie inny sposób (mogę się tylko domyślać, ale – trzymając się konwencji – wypadałoby to w toku narracji wyjaśnić). Tekst oscyluje między 3 a 4. Daję 4 w nadziei, że w następnych opkach znikną te irytujące błędy.

...always look on the bright side of life ; )

Antropomorfikator? Terry Pratchett i słynne "JESTEM ANTROPOMORFICZNĄ PERSONIFIKACJĄ"..?

Mój ulubiony z T.P.: "Wśród barbarzyńców uchodził za intelektualistę bo jak myślał nie musiał ruszać ustami." Dobre miejsce... :)
...I ostatni klasyk - mój nauczyciel w podstawówce często kwitował koniec odpowiedzi wywołanych uczniów słowami "Bardzo dobrze - trzy plus." :)
<<
Co autor miał na myśli?
jeśli są w tym komentarzu literówki - nie oszczędzajcie mnie. Sam sobie pluję w brodę, że dałem tak dużo urlopu sekretarce. Jest perfekcyjną i niezastąpioną "dopieszczaczką" DTP

Jakiś tam pomysł miałeś. ale wykonanie nie było najlepsze. Nie chodzi mi o błędy gramatyczne, czy interpunkcję. Zgadzam się z Jackiem001. Opowiadanie jest nie do końca przemyślane.
Pozdro.

Tekst zaciekawia i trzyma nastrój do końca. Myślę, że kontynuacja będzie bardziej dopracowana jeśli chodzi o gramatykę. Ale gramatyka czy interpunkcja stają się mniej istotne w świetle samego pomysłu i konstrukcji opowiadania. Chętnie przeczytam ciąg dalszy ... lub nowe opowiadanie autora

Nowa Fantastyka