- Opowiadanie: Richirich - Ludzie gościńca - fragment

Ludzie gościńca - fragment

Cześć. To mały fragment mojej pierwszej książki. Zapraszam do przeczytania i wyrażenia szczerej opinii. 

Pozdrawiam.

Oceny

Ludzie gościńca - fragment

Smok, księżniczka i zatrute sny

*

Nie zareagował. Wiedział że to nic nie zmieni. Poganiając konia słyszał tylko płacz  gwałconej dziewczyny. Postanowił się nie mieszać. Jechać dalej. To i tak nic nie zmieni.

*

Obudził się obolały. Nic nie pamiętał. Jak się tu znalazł. Pamiętał tylko sen. Koszmar. Błękitne oczy. Blada skóra. Śmierć. Pełne nienawiści. Złości.

Położył się spać dalej.

*

Obudziło go pukanie do drzwi.

– Kto tam do jasnej cholery ?! – odpowiedziała mu cisza.

Wstał i poczuł że boli go każdy mięsień. Zdenerwowany podszedł do drzwi i otworzył.

Zobaczył ją, te oczy ze snu. Dreszcz przeszedł mu po skórze.

– Czego?!

Milczała.

– Czego do jasnej cholery?!

Drzwi zamknęły się z hukiem. Dziewczyna przemówiła głosem przypominającym syk węża. Mówiła spokojnie i cicho. Ale poczuł że każde słowo wywołuje w nim strach.

– Jestem twoją zagładą… przynoszę śmierć…sen… miecz.. wojna.. chaos… nicość… Twoja śmierć..

– Nie rozumiem – nie odpowiedziała mu.

– Śmierć… Twoja śmierć.. Z rąk…

Na jego oczach kobieta znikła. Zapamiętał tylko jej błękitne oczy pełne piekielnego żaru. Już pamiętał skąd zna te oczy. Widział je parę dni temu na drodze. Wtedy nie zareagował i teraz też nie zamierzał.

– Ta gorzała mnie kiedyś wykończy – pomyślał i wrócił do łóżka.

*

– …wielki pysk miała panie… dziesięć sążni szerokości – powiedział chłop.

– Bzdury pleciesz wieśniaku. Smoków już dawno niema. – odpowiedział karczmarz.

– Kiedy na własne oczy widziałem. Panie wielki na dziesięć sążni, a bucha ogniem jak obłąkany. Nic ino pakować się i brać nogi za pas. – zarzekał się wieśniak.

– To prawda. Też żem go widział. Podobno baron ma na niego zlecenie. Sowicie płacą za smoka. Ale jest jeden haczyk. Smok ma zachować się żywy – przytaknął drugi wieśniak.

– A nie mówiłem panie. Smok. Prawdziwy smok.

Karczmarz usłyszał że z pokoju wychodzi tajemniczy gość. Ubrany w czarną przeszywanice z torbą przerzuconą przez plecy.

– Panie a kto zapłaci z nocleg? – ryknął gospodarz.

Podszedł do szynkwasu. Karczmarza przeraziła jego poharatana twarz. Widział wiele zwłok w życiu. Ale widok przybłędy przyprawił go o mdłości.

– Jeszcze tu wrócę na jedną noc. Mam sprawę do tego barona. Słyszałem waszą rozmowę o co chodzi z tym smokiem? – zapytał.

-A wieśniaki bimber znalazły, pewnie jeszcze nie gotowy to się opili i we łbach się poprzewracało.

– Naprawdę baron wyznaczył nagrodę za tego smoka?

– Eh… coś tam podobno obiecał.. niby córę chce wydać za wojaka który mu smoka w całości dostarczy, a i dziedzicem tych ziem uczyni.

– A mówił coś o złocie ? – zapytał.

– Potrzebne ci złoto włóczęgo ? Wejdziesz do baronowej rodziny to będziesz miał złota jak siana w stodole – zadrwił karczmarz.

– Nie szukam ożenku. Zwłaszcza w takiej rodzinie. Każdy chłop wie że nie przeżył bym dłużej niż do nowiu. Złoto mi milsze niż śmierć.

– Musisz porozmawiać z baronem. O tam w kasztelu na wzgórzu go znajdziesz.

– Dzięki.

Wyszedł.

*

To prawda. Świat się zmienił. Ludzie już nie potrzebują wędrownych najemników. Każdy dziś potrafi sam się bronić. Samemu dobyć miecz i zabić niefrasobliwą kochankę, bądź kochanka. Świat nie potrzebuje obrońców. Człowiek dorósł. Nauczył się mordować.

Koniec

Komentarze

Richirichu, prosiłeś o szczerą opinię, więc teraz musisz być dzielny – jeśli cała Twoja powieść jest napisana tak jak zaprezentowany fragment, to przykro mi to mówić, ale nie chciałbym jej przeczytać.

Nie potrafię czytać tekstu pozbawionego przecinków, najeżonego błędami, pełnego fatalnie skonstruowanych zdań; tekstu, w którym nie wiadomo o co chodzi.

Zamieszczanie fragmentów to bardzo zły pomysł. :-(

 

Obu­dził się obo­la­ły. Nic nie pa­mię­tał. Jak się tu zna­lazł. Pa­mię­tał tylko sen. Kosz­mar. Błę­kit­ne oczy. Blada skóra. Śmierć. Pełne nie­na­wi­ści. Zło­ści. – Co było pełne nienawiści?

 

Po­ło­żył się spać dalej. – Czy to znaczy, że przedtem, nim się obudził, spał, ale nie leżał?

 

Smo­ków już dawno niema. – od­po­wie­dział karcz­marz. – Zbędna kropka po wypowiedzi.

Smoków już dawno nie ma – odpowiedział karczmarz.

 

Ubra­ny w czar­ną prze­szy­wa­ni­ce z torbą prze­rzu­co­ną przez plecy. – Literówka.

Ze zdania wynika, że była to przeszywanica z torbą przerzuconą przez ramię.

 

-A wie­śnia­ki bim­ber zna­la­zły… – Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

pew­nie jesz­cze nie go­to­wy to się opili… – …pew­nie jesz­cze niego­to­wy, to się opili

 

– Eh… coś tam po­dob­no obie­cał.. – Wielokropek ma zawsze trzy kropki.

 

Każdy chłop wie że nie prze­żył bym dłu­żej niż do nowiu.Każdy chłop wie że nie prze­żyłbym dłu­żej niż do nowiu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuje za szczerą opinię. Bardzo pomoże mi w późniejszym pisaniu. Tak jak zaznaczyłem to moja pierwsza powieść i popełniam dużo błędów, ale dzięki konstruktywnej krytyce wiem co i gdzie należy poprawić i nad czym muszę jeszcze popracować.

Pozdrawiam serdecznie :)

Richirich, książka a powieść to dwie inne sprawy. Książka to przedmiot. A w taki przedmiot ktoś musi włożyć trochę pieniędzy, aby powstał. Jeżeli więc byłaby to książka albo książka w planach, to byłoby to wyrzucone w błoto kilka tysięcy złotych. Jeżeli po prostu powieść, czyli coś, co możesz trzymać długo w szufladzie albo na dysku, to chociaż będzie taniej.

To fakt, że popełniasz bardzo dużo błędów interpunkcyjnych. Ale są też ortograficzne! Regulatorzy je wskazała. Fatalnie, że jest ich tak dużo.

Odpadłem po kilkunastu wierszach, bo nie znoszę tekstów z tyloma błędami interpunkcyjnymi. Krótkie zdania wymagają od Ciebie więcej wprawy. Szarpana narracja poprowadzona tak, że nadążam za jej przeskokami. Pisz i czytaj, ucz się myśleć jak obce Ci osoby. A jeżeli już będzie tak zwany warsztat (czyli umiejętności), to błędy poprawią zawsze jacyś najemnicy.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Nowa Fantastyka