- Opowiadanie: kchrobak - Konkurs

Konkurs

Po terminie, więc poza konkursem. Zresztą żadna to fantastyka, ani nawet opowiadanie, scenka rodzajowa  bardziej, więc się nie nadawało. Ale przyszło mi do głowy tuż po przeczytaniu regulaminu, więc pozwalam sobie zatagować jako konkurs, bo w innym przypadku w ogóle nie ma to sensu. W pierwszej wersji było to ponadto na grafomańską modłę, ale słabe, więc zrezygnowałem. Co nie znaczy, że stało się automatycznie dużo lepsze, ale jestem ciekaw opinii, więc... Enter.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Zalth

Oceny

Konkurs

Naczelny, rozparty w masywnym, skórzanym fotelu, rozrzucił moje prace na blacie biurka. Też masywnego, ale dla odmiany dębowego, nie skórzanego. Przerzucał je niedbale, nie zaszczyciwszy żadnego, dłuższym niż kilkusekundowe, spojrzeniem. Stałem przeto jak ten kołek, starając się nie dać po sobie poznać, że się we mnie gotuje. Nie zejść na zawał, co w moim, co tu dużo mówić, niemłodym już wieku, nie byłoby niczym dziwnym. Nie rwać resztek włosów z głowy. I się nie rozpłakać. O tak, to przede wszystkim.

Trwałem tak w milczeniu od dobrych kilku minut, gdy ten wreszcie podniósł głowę i spojrzał. Nie, nie na mnie, lecz gdzieś ponad moim ramieniem, daleko, daleko w przestrzeń. Z trudem opanowałem pokusę by podążyć za jego wzrokiem i dalej trwałem jak ta żona Lota, bez ruchu i bez nadziei już prawie.

– No dobrze, panie… kolego. – Zerknął na mnie, rozpierając, jeszcze bardziej, swe spasione cielsko na fotelu. – Proszę mi powiedzieć, co ja mam z tym zrobić? Jaki cel panu przyświecał podczas płodzenia tych bohomazów. I kiedy wreszcie, do kurwy nędzy, przyniesie mi pan coś co będzie miało jakiś sens.

– Chciałem…

Uniósł palec w górę, więc, choć miałem ochotę rzucić się na niego i przegryźć mu, rozszarpać tętnicę szyjną, zamknąłem usta i opuściłem pokornie głowę.

– No… – Z wyraźnym zadowoleniem spojrzał na mnie z wyżyn swego, redaktorsko-naczelnego fotela.

Sięgnął po jeden z rysunków i odwrócił go w moją stronę.

– I co to ma być? Może mi pan to jakoś wytłumaczyć? – Dłonią dał znak, że teraz mogę się odezwać. Skurwiel.

– To są takie domy-kokony zawieszone wysoko, wysoko…

– Chce mi pan wmówić – wpadł mi w słowo – że nie zrozumiałem rysunku? Co to jest, to widzę. Tylko po jaką cholerę mi coś takiego, hę? A ten tutaj, to kto to niby? – Wskazał kolejny szkic.

– No… to dżin taki, w sensie, że… eee… no taki legendarny… – Głos mi się załamał.

– Czytał pan teksty, które przesłaliśmy?

Zmilczałem.

– Panie kolego – rzekł zmieniając ton na wyjątkowo łagodny i zaplatając palce dłoni na swym potężnym brzuszysku. – Dostał pan zlecenie. Proste. Nieskomplikowane. I co? I gówno, panie kolego. Ja naprawdę doceniam pana talent i pomysłowość. Kreskę ma pan niezłą, no może Michał Anioł to nie jest, ale nie jest źle… Ten dżin, te pasy, łańcuchy. Jego zakazana morda. No… – Pokiwał głową z uznaniem. – Można się przestraszyć.

– Dziękuję.

Spojrzał na mnie, wciąż kiwając głową. Przeniósł wzrok na rysunek.

– A jeszcze te czaszki… Musi się pan zacząć leczyć. A wracając do naszej rozmowy. – Rozmowy, dobre sobie, ty głupi, spasiony buraku. – Chyba sam pan rozumie, że niepotrzebny nam w wydawnictwie facet, który nie potrafi wykonać powierzonego mu zadania. Prostego, nadmienię, zadania.

– Ale… – Chciałem się bronić, lecz naczelny uderzył pięścią w stół tak niespodziewanie i z takim impetem, że serce prawie mi stanęło.

– Żadne ale! – warknął. – Ma pan niewątpliwy talent, panie kolego. Ale skoro nie potrafi pan go spożytkować we właściwy sposób, to ja nie bardzo widzę możliwości kontynuowania naszej współpracy. Złoży pan wypowiedzenie sam czy… – zawiesił głos.

– Są w drugiej teczce, tej niebieskiej w kratkę, z gumką – wypaliłem na bezdechu. – Te zamówione rysunki.

Otworzył usta i już chciał znowu na mnie warknąć (widziałem to w jego małych, kaprawych oczkach), gdy właśnie dotarł do niego sens moich słów. Uniósł więc tylko brwi i zamarł tak na parę sekund z kretyńsko rozdziawiona gębą.

– No! I trzeba było tak od razu. – Sięgnął po granatową teczkę.

Gumka strzeliła, a on odgarniając na bok wcześniejsze prace wysypał na blat kolejne rysunki. Przejrzał je pobieżnie, potem jeszcze raz bardziej uważnie i podniósł na mnie wzrok. Zacmokał, pokiwał głową i…

– A co pan tak stoi jak ch… …oinka na Wielkanoc? Proszę przysunąć sobie fotel. Może kieliszeczek koniaczku? Na skołatane nerwy – jak znalazł.

Pokręciłem głową.

– A ja się napiję. To może kawkę, herbatkę?

– Wody. Jeśli mogę prosić.

– Ależ oczywiście. – Zerwał się z fotela z zadziwiającą lekkością i podbiegł do stojącego nieopodal barku. Nalał sobie solidną porcję hennessy, chwycił szklankę i butelkę perrier i już po chwili mościł się z powrotem na fotelu.

Milczeliśmy przez chwilę sącząc swe napoje. On przerzucał kolejny raz rysunki. Ja z trudem uspokoiwszy serce, starałem się delektować wodą. Co ludzie widzą w tym perrierze, doprawdy, nie mam pojęcia.

– Świetne! Ba, genialne. Michał Anioł, z całą ferajną tych zgejowanych, włoskich patafianów, mogą się schować. Za coś takiego to, ho ho, należą się panu słowa uznania. Nie żartuję, szczere wyrazy uznania.

– Cieszę się… że się panu spodobały.

– I nie można tak było od razu? A tośmy się zdenerwowali. Ech… zupełnie niepotrzebnie.

– No cóż, jeśli mogę mieć inne zdanie, musiałem to zrobić. – Pozwoliłem sobie na niezwykłą, jak na mnie, asertywność. On uniósł tylko brwi. – Gdybym panu nie podsunął tych prac, nigdy by pan na nie nie spojrzał.

– No nie, nie można tak mówić. Z pewnością bym się z nimi zapoznał, no może nie dziś, ale w najbliższym czasie na pewno.

– A to przepraszam – rzekłem koncyliacyjnie, choć jakoś mu, mimo wszystko, nie uwierzyłem – ale w takim razie może moglibyśmy te prace jakoś wykorzystać? Dać je naszym pisarzom jako inspirację. Może ktoś zaproponuje jakąś ciekawą koncepcję? Nie sądzi pan, panie redaktorze?

– Taaak, taaak. – Pokiwał głową, wykrzywiając przy tym usta jak wielka, tłusta ryba. – Mam lepszy pomysł. Wrzuci pan to na jakiś portal albo innego fejsbuka, czy co wy tam teraz młodzi używacie. Może tam znajdzie się ktoś z talentem. Bo wie pan – nachylił się nad biurkiem ściszając głos – nasi pisarze to aż tacy zdolni nie są. Ale o tym sza!

Koniec

Komentarze

Dobre! Uśmiałam się, zwłaszcza przy końcówce. 

Szkoda, że jednak nie na konkurs. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ładna mała rzecz. Bardzo sugestywnie i świetnie opowiedziana historia z gatunku tych, które warto było przeczytać i które warto by podrzucić do poczytania też niejakiemu MC.

Jedno co mi zazgrzytało – poza brakiem fantastyki, ale o nim zostałem uprzedzony, więc ani słowa skargi – to to, że narrator sam siebie opisuje jako człowieka już niemłodego, w wieku wskazującym zwiększoną tendencję do zawałów, a naczylny określa go jako młodego, wręcz z “pokolenia facebooka”, co stanowi pewien dysonans.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Punk widzenia zależy do… różnych takich. Widocznie red-nacz jest z pokolenia maszyny do pisania i wszystko co nastąpiło później to gówniarzeria, zaś narrator opierniczany przez wyżej wymienionego dodaje sobie lat. Albo to hipochondryk. Tak domniemywam… :)

Czy to jest sygnaturka?

Nalał sobie solidna(ą) porcję Hennessy'ego, – literówka

 

Bardzo dobre. Krótkie, acz treściwe. Lubię takie teksty, gdzie wszystko jest pisane po “coś”, bez napychania waty słownej.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

kchrobaku, z Twoim tłumaczeniem tekst, czy raczej ten jego fragment, się broni (choć ledwo), bez niego – nie. A nie zawsze i nie wszędzie będziesz miał możliwość polemizować z czytelnikiem. Miej to, proszę, na uwadze.

 

Peace!

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

A mnie nie trzeba było tego tłumaczyć, sama miałam napisać, że wszystko jest względne. I płynne. Zmienia się z czasem. Słyszałam już określenia “starsza osoba” w stosunku do trzydziestolatka – bo tak go postrzegał nastolatek ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Już miałem odpowiedzieć, ale śniąca mnie ubiegła. Dziękuję.

Czy to jest sygnaturka?

Bardzo proszę, Kchrobaku, i polecam się na przyszłość ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

No cóż, to ja jednak pozostanę w opozycji, bo mając lat pi oko trzydzieści (borze iglasty, jak to brzmi…) nigdy nie pomyślałem i jeszcze przez długie lata, o ile będą mi dane, nie pomyślę, że jestem w “wieku zawałowym”, i nigdy też nie spotkałem się, by jedna starsza osoba do drugiej, nawet sporo młodszej, ale też już w wieku godnym poważania, zwracała się per “młody człowieku” nie z uprzejmą, żartobliwą estymą, a z typową, zarezerwowaną dla osób naprawdę sporo młodszych ignorancją, pobłażliwością i lekceważeniem, z jakimi mamy, w moim odczuciu, do czynienia tutaj. Ergo – rozbieżność poglądowa bohaterów na wiek jednego z nich jest na tyle duża, że mi zgrzyta. A skoro zgrzyta mnie, to – mając na uwadze, że wcale nie jestem taki wyjątkowy, jak bym chciał – zazgrzytałoby też pewnie wielu, wielu innym czytelnikom.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Brawo, Kchrobaku! Ta sama inspiracja, a jakże inne opowiadanie!

Konkurs udowadnia, jak różnymi ścieżkami wędrują Wasze myśli, jak różne mogą być skutki oglądania tych samych obrazków.

Przeczytałam z ogromną przyjemnością. ;-)

 

– Chce mi pan wmó­wić – wpadł mi w słowo, – że nie zro­zu­mia­łem ry­sun­ku? – Przed półpauzą nie stawiamy przecinka.

Ten błąd pojawia się jeszcze w końcówce opowiadania.

 

Chyba sam pan ro­zu­mie, że nie po­trzeb­ny nam w wy­daw­nic­twie facet… – Chyba sam pan ro­zu­mie, że niepo­trzeb­ny nam w wy­daw­nic­twie facet

 

Nalał sobie so­lid­ną por­cję Hen­nes­sy'ego, chwy­cił szklan­kę i bu­tel­kę Per­rie­ra… – Nalał sobie so­lid­ną por­cję hen­nes­sy, chwy­cił szklan­kę i bu­tel­kę per­rie­r

 

Mil­cze­li­śmy przez chwi­lę są­cząc swoje trun­ki. – Trunek pił tylko szef, woda nie jest trunkiem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@ Cień

No patrz! A ja dla odmiany jestem już parę dobrych lat po trzydziestce i zdarzyło mi się współpracować z facetem, który dokładnie w ten sposób się do mnie zwrócił. Co więcej starszy był/jest ode mnie o jakieś dziesięć, góra piętnaście, lat.

Choć przyznam, że “wiek zawałowy” jest mi na razie obcy. Ale ja nie mam demonicznego szefa. Tylko szefową…

 

@ reg

Poza trunkami, o czym za chwilę, wszystko jest wynikiem przeoczenia lub kulejącej edukacji. Poprawione. Dzięki.

Trunki – to się pojawiło z premedytacją, bo pamiętam, choć nie do końca gdzie, że jakoś niedawno byłaś łaskawa wytknąć ten błąd jeszcze komuś. No to się specjalnie podłożyłem, bo… mam pytanie: załóżmy, że bohater ma świadomość “nietrunkowatości” wody, lecz chce nieco ironicznie podkreślić, nazwijmy to, dysproporcje klasowe. Czy w takiej sytuacji wrzucenie trunków w cudzysłów uchodzi? Czy jest to zabieg zbyt prostacki. I, tak, wiem, że optymalnie byłoby by w genialny i lapidarny sposób wynikało to z samego tekstu, ale to jeszcze nie dziś…

Dodanie “;-)” też załatwiłoby sprawę, ale sam wiem, że to już całkiem nie uchodzi.

Czy to jest sygnaturka?

Nie wiem, czy dobrze rozumiem pytanie, Kchrobaku, bo w przypadku dysproporcji klasowych, osobnik niżej postawiony nie musi pić wody. Może pić trunek tańszy i podlejszy od tego, który sączy ten z wyższej sfery.

Mimo że dawniej napitkiem nazywano napoje alkoholowe, to dziś chyba można tak powiedzieć także o wodzie czy soku. No i mamy jeszcze drinki – te zazwyczaj są mieszanką różnych alkoholi i dodatków, ale mogą być także drinki nie zawierające alkoholu.

A niezależnie od powyższego, wydaje mi się, że cudzysłów uchodzi. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zgada się, nie musi, a w tej sytuacji sam poprosił o wodę, choć mógł raczyć się trunkiem. Zatem, nie jest to ten przypadek. Pytanie było przyszłościowe, a ja tylko wykorzystałem czas i miejsce by sprowokować interwencję :D

Jeśli zaś chodzi o zrozumienie, to dobrze, acz nie do końca, ale to wina stawiającego pytanie – nazbyt nieprecyzyjnie.

Chodziło mi o taką oto sytuację:

– Dajcie mu wody – zagrzmiał król ze swojego tronu. – Spragnionym mi się widzi, a pokonawszy smoka zasłużył sobie.

– Dziękuję za trunek, miłościwy panie – odparł szewczyk, kłaniając się nisko.

Jeśli tu dodam ““ wokół trunku, to sprawa wydaje się jasna, zaś bez niego, chyba rzeczywiście, pewna ironia w głosie szewczyka, jest nieczytelna. Dodanie po odparł słowa ironicznie całkiem rozwiązałoby problem, ale wydaje mi się zbyt łopatologiczne.

 

Czy to jest sygnaturka?

Ciekawy pomysł, uśmiechnęłam się :) Tylko fantastyki zero.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Kchrobaku,  by podkreślić niezadowolenie szewczyka, ugoszczonego wodą, napisałabym tak:

 

– Daj­cie mu wody – za­grzmiał król ze swo­je­go tronu. – Spra­gnio­nym mi się widzi, a po­ko­naw­szy smoka za­słu­żył sobie.

– Dzię­ku­ję za ten… hm, tru­nek, mi­ło­ści­wy panie – od­parł szew­czyk, kłaniając się przesadnie nisko.

 

W ten sposób szewczyk podziękował z przekąsem, a wypowiedź podkreślił ironicznym ukłonem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No i o to właśnie…!!!

Hm… – lubię takie wtręty, więc pewnie nawet sam bym wpadł na takie rozwiązanie. Kiedyś…

Dzięki.

 

Czy to jest sygnaturka?

Bardzo się cieszę, Kchrobaku, że zdołałam pomóc. Teraz pozostaje mi cierpliwie czekać na Twoje kolejne opowiadanie. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie postaram się zawieść… a przynajmniej nie pogrążać już bardziej.

Czy to jest sygnaturka?

Miło poznać genezę konkursu :) Niezłe.

Całkiem przyjemna historyjka :)

 

Gdzieś w tekście rzuciły mi się w oczy przecinki, których chyba nie powinno tam być, ale ostatnio moja kondycja “redaktorska” nieco kuleje, więc mogłam się mylić.

Bardzo fajnie, że zastosowałeś formę dialogu – dzięki temu przez tekst się przepływa :)

Przyjemnie spędziłam czas.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Sympatyczny tekścik, podobał się. Tylko szkoda, że fantastyki brakło. Nie mogłeś wcisnąć chociaż jakiegoś wehikułu czasu?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka