- Opowiadanie: MPJ 78 - Przezorność

Przezorność

Chciałbym tu podziękować Śniącej za betę. Mam nadzieję, że nie pominąłem żadnego ze wskazanych przez nią błędów.  Opowiadanie inspirowane Star Warsami i nie tylko ;) .

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Przezorność

Dawno, dawno temu Lordowie Sithów miewali swoje słabości. Darth Sidious też nie był od nich wolny. Ot, takie drobiazgi jak: pragnienie zdobycia władzy nad galaktyką, upokorzenie zakonu Jedi, przeciągnięcie na ciemną stronę mocy Anakina, noszenie bokserek z obrazkami małych kotków, posiadanie licznych kochanek. Temu ostatniemu hobby oddawał się z wyjątkowym zapałem. Jeszcze jako senator z Naboo miał ich kilkadziesiąt. W czasie pełnienia funkcji kanclerza i wojen klonów łączna liczba kochanek Sheev'a Palpatine'a sięgnęła pięciuset sześćdziesięciu siedmiu. Przez lata pełnienia funkcji imperatora, Darth Sidous nie rezygnował ani na chwilę z poprawiania tego wyniku i do dnia, w którym zginął, liczba jego kochanek sięgnęła siedmiu tysięcy ośmiuset czterech.

Ubocznym efektem tego hobby, były liczne dzieci. Mroczny Lord nie widział powodu by się zabezpieczać. Dzięki mocy potrafił przecież zniszczyć każdą truciznę i każdy wirus jaki mógł przeniknąć do organizmu. Jego partnerki częstokroć bardzo chciały mieć z nim dzieci licząc, iż senator, kanclerz, imperator będzie dbać o swoje potomstwo. W zasadzie miały rację. Palpatine, dla swoich dzieci, zwłaszcza tych dziedziczących zdolność posługiwania się mocą, chciał jak najlepiej, tyle że w rozumieniu Sithów.

Lin Kaba była właśnie takim dzieckiem. Jej matka, ambitna gwiazda serwisów informacyjnych, sypiała z Palpatine'm, by zdobywać niedostępne dla innych informacje. Dziecko traktowała instrumentalnie, jako kanał dostępu do imperatora, gwarantujący jej dalszą karierę. Mała Lin Kaba matkę widywała głównie w HoloNecie. Była silna mocą, mieszkała na Coruscant, znalazła się więc pod specyficzną opieką biologicznego ojca. Spotykała go znacznie częściej niż matkę. Tylko co to były za spotkania. Dokuczał jej, jak tylko mógł: nagminnie przekręcał jej imię, zabierał zabawki, ostentacyjnie nie pamiętał o jej urodzinach i imieninach. W skrócie: irytował, budził gniew. Jedynym plusem było to, że od czasu do czasu, uczył ją ciekawych rzeczy o ciemnej stronie mocy. Niestety często wyręczał się swoim uczniem. Był najpotężniejszym człowiekiem w galaktyce, a nie kiwnął palcem by zrobić porządek z żadną z wrednych nauczycielek z którymi się stykała w szkole. Miała go serdecznie dość.

W wieku dziewięciu lat postanowiła rozwiązać więzy rodzinne, w sposób definitywny. Projekt wdrażała w życie prawie rok. W ramach przygotowań zrobiła Vaderowi awanturę o brak prezentu na urodziny. Zgodnie z przewidywaniami uczeń jej ojca, na odczepnego podarował jej blaster zabrany jednemu ze szturmowców. Broń była rozładowana, nie stanowiło to jednak problemu. Magazynki z gazem i energią zorganizowała sama, kradnąc je klonom z ulicznych patroli. Poświęciła, też dużo czasu i kilka małych robotów sprzątających, by opanować celne strzelanie. Zamach, choć nieudany, nauczył ją pewnych podstawowych prawd. Jeśli ktoś włada mocą, strzelanie mu w plecy nie zwiększa szans na sukces. Miecz świetlny jest lepszy od blastera. Dziury w ścianach można zakryć makatkami. Zaklejenie dziury w robocie taśmą samoprzylepną, nawet jeśli pomaluje się to miejsce lakierem do paznokci, nie naprawi popsutej elektroniki, ale uspokoi matkę.

Palpatine był szczęśliwy:

– Córeczko, jesteś dumą tatusia. – Głos imperatora drżał szczerym wzruszeniem.

– Bo strzelałam do ciebie?

– Moje dziecko, dziś udowodniłaś, iż jesteś godna być Sithem. Nie boisz się sięgać po to, czego pragniesz. – Po zniszczonej twarzy sunęła pojedyncza łza.

– Czyli nie powiesz mamie i pomożesz mi posprzątać? – Dziewczynka zrobiła minkę w stylu słodkie oczy.

– Lepiej, słoneczko ty moje. Będę cię szkolił. Tytuł pierwszej lekcji brzmi „Sith zawsze musi umieć zamaskować ślady swej działalności”

– To nie brzmi jakbyś miał pomóc mi sprzątać. – Lin była zawiedziona.

– Gdybym to zrobił, nie byłoby pierwszej lekcji.

– Skoro nie chcesz pomóc, to cię nie lubię. – Wygięła usta w podkówkę.

– Cudowna jesteś, szantaż emocjonalny w tym wieku, masz wrodzony talent.

– Jak nie chcesz pomóc posprzątać, to po co mi taki tata?

– Nauczę cię wszystkiego, co wiem o ciemnej stronie mocy. Da ci to niewyobrażalną potęgę.

– A co konkretnie?

– Jeśli ją zgłębisz, będziesz mogła zastąpić Vadera u mego boku, a kiedyś może nawet mnie.

– I wtedy będę mogła zrobić wszystko co zechcę?

– Tak, słoneczko moje.

– Będę się uczyć. – Zgodziła się po krótkim zastanowieniu dziewczynka

 

Niestety, zanim jej szkolenie osiągnęło poziom umożliwiający usunięcie Vadera, zarówno imperator jak i jego uczeń zginęli. Lin Kaba zaś stała się obiektem polowania zarówno Jedi na usługach Nowej Republiki, jak również agentów sił wiernych Imperium. Co może więc zrobić władająca ciemną stroną mocy nastolatka? Szybko przekonała się, że uciekanie przed taką koalicją jest zadaniem bardzo trudnym. Frachtowiec, za którego sterami teraz siedziała, nie należał do najmłodszych. Solidnie go jednak podrasowano na potrzeby jednego z bossów przestępczego podziemia. Dawny właściciel i reszta członków załogi jakieś cztery układy temu rozstali się z tym padołem łez. Niestety, oznaczało to dla Lin konieczność dopisania do, i tak długiej listy wrogów, również członków organizacji przestępczych, rządzących Zewnętrznymi Rubieżami.

– Idioci – powiedziała sama do siebie – przecież usunęłam im konkurenta.

– Skoro zabiłaś jednego z nich, inni uznali, iż możesz również ich pozbawić władzy. W sumie słusznie cię o to podejrzewali, prawda? – Odrzekło jej widmo Palpatine'a

– Przecież nie dziś i nie jutro bym się za to zabrała. – Szczerze odrzekła Lin.

– Wolą cię usunąć kiedy jesteś słaba, a nie czekać aż staniesz się silna.

– Co więc powinnam zrobić?

– Poszukaj rozwiązania w mocy.

 

Co prawda posłuszeństwo nie jest cnotą szczególnie wysoko cenioną przez Sithów, ale tym razem Lin posłuchała ojca. Zagłębiając się w mocy, dostrzegła szlak nadprzestrzenny prowadzący do planety w odległej galaktyce. Drogę otwierającą się co kilkanaście lat i to zaledwie na parę godzin. Świetny sposób by wyrwać się prześladowcom, zdobyć władzę w tamtym świecie i powrócić wyrównać stare rachunki. Do systemu będącego początkiem szlaku miała jeden skok, warto więc spróbować.

Skok w nadprzestrzennym tunelu prowadzącym do odległego świata, nie przebiegał gładko. Kolejne rzędy kontrolek zmieniały swą barwę informując o awariach. Statek wyraźnie odmawiał współpracy z nową właścicielką. Wpływ na to miały zarówno cienie masy o jakie ocierał się mknąc do celu, jak i tuningu, któremu poddano frachtowiec. W atmosferę wszedł jako całość, tylko dzięki mocy jaką Lin go spajała, ale nawet ona nie była w stanie dłużej powstrzymać destrukcji. Nad Czelabińskiem frachtowiec ostatecznie eksplodował, a mroczna Lady…

 

– Alino Maratowna, przywołuję was do porządku. – Głos Władimira był rozbawiony. – Noc już ciemna, a my tu gadu gadu, zamiast zająć się czymś poważniejszym.

– Władimirze Władimirowiczu, nie chcesz posłuchać, co się stało z Lin Kabą?

– Alinko, co mi tam Sithowie. U nas to było, zanim amerykańce film o tym nakręcili.

– Jakże to?

– To proste. Sithów jest zawsze dwóch. Jeden ma władzę drugi szkoli się i działa by ją zdobyć. Z czasem ten pierwszy słabnie, wówczas dla dobra imperium powinien go usunąć pretendent.

– Zgadza się.

– I u nas tak właśnie jest.

– Misiu, żartujesz chyba?

– Myszko, wiesz przecież, że carów z dynastii Romanowów, gdy stawali się nieudolni, mordowali synowie. Tron zajmowali więc długi czas najsprytniejsi i najbezwzględniejsi. Tak było najlepiej dla imperium. Nadszedł jednak czas, gdy dynastia nie stanęła na wysokości zadania. Toteż towarzysz Lenin ją zlikwidował. Jego z kolei otruł towarzysz Stalin. Władał twardo, ale imperium rosło w siłę. Po jego śmierci, stery przejął towarzysz Chruszczow, którego usunął towarzysz Breżniew. Wszyscy byli silni i skuteczni. Niestety kolejni władcy zdegenerowali się tak, że słaby Jelcyn pozbawił stanowiska jeszcze słabszego Gorbaczowa.

– Misiu, to znaczy, że ty jesteś kolejnym którego zabiją. – Głos Aliny drżał.

– Kiedyś pewnie tak. Zrobi to ktoś zdolny, skuteczny, ambitny, dla dobra imperium. Na wszelki wypadek, Alinko, usunąłem szpikulec do lodu spod łóżka i biały szalik spod poduszki.

– Och Władimirku…

Koniec

Komentarze

Co może więc zrobić władająca ciemną strona mocy nastolatka? – chyba ogonek zjadło

 

Ogólnie: jak dla mnie bardzo dobrze napisane, ale nie pojąłem puenty – może dlatego, że już dawno nie oglądałem SW.

F.S

Foloin, jakaś szczególna znajomość SW nie jest chyba konieczna, ja tam pamiętam piąte przez dziesiąte, a dowcip załapałam :) 

 

MPJ, chyba nie do końca odrobiłeś pracę domową: 

Nie boisz się sięgać po to, czego pragniesz. – po zniszczonej twarzy sunęła pojedyncza łza.

 

Edycja

Dobra, podpowiem – jaka litera po kropce? ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Doobra… chyba pojąłem, albo zgodnie z tradycją zrozumiem jutro rano :D

 

F.S

Biję się w piersi, przegapiłem.

Hmmm…

Jakoś do mnie nie przemówiło.

Ale napisane przyzwoicie.

Hmm... Dlaczego?

Niestety, mimo korekty Śniącej jest jeszcze trochę literówek i na pewno masa brakujących przecinków.

Sens załapałam, nawet się uśmiechnęłam.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przecinki to i moja pięta achillesowa, więc nie przeczę, że coś przeoczyłam.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Całkiem zabawny pomysł. W sam raz, by uśmiechnąć się na dobranoc. ;-)

 

prze­nik­nąć do jego or­ga­ni­zmu. Jego part­ner­ki… – Czy oba zaimki są niezbędne?

 

z żadną z wred­nych na­uczy­cie­lek z ja­ki­mi się sty­ka­ła w szko­le. – …z żadną z wred­nych na­uczy­cie­lek,którymi się sty­ka­ła w szko­le.

 

Wy­gię­ła buzię w pod­ków­kę. – Raczej: Wy­gię­ła usta w pod­ków­kę.

 

Jeden ma wła­dze drugi szko­li się i dzia­ła by ją zdo­być.Jeden ma wła­dzę, drugi szko­li się i dzia­ła, by ją zdo­być.

 

Nie­ste­ty ko­lej­ni wład­cy zde­ge­ne­ro­wa­li tak… – Nie­ste­ty, ko­lej­ni wład­cy zde­ge­ne­ro­wa­li się tak

 

– Och Wła­di­mir­ku … – Zbędna spacja przed wielokropkiem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mnie się podobało, ciekawe podejście, z jednej strony trochę karykatura, z drugiej pasuje do rozmachu serii ;)

 

Była silna mocą

Shitowie → Sithowie (chyba że to zamierzone było?)

 

No i generalnie wydaje mi się, że sporo przecinków było w dziwnych miejscach.

poprawki naniosłem :)

 

Cieszę się, że mogłam pomóc. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie jestem fanem Gwiezdnych Wojen, więc początkowo czytałem bez entuzjazmu. Kojarzyłem Sithów, Imperium itp. ale spodziewałem się większej dawki humoru.

Puenta wszystko wynagrodziła. Fajny króciak :)

Bardzo słabo orientuję się w SW. Właściwie, “Luke, I’m your father” wyczerpuje moją wiedzę. Ale puentę skumałam. A tam, dla dobra imperium… Kogo ono obchodzi? Dla dobra świata.

Ale z interpunkcją nadal nie jest dobrze…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka