- Opowiadanie: Szachraj - Ciura cz.2

Ciura cz.2

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ciura cz.2

Kontynuacja losów Ciury, który wedle życzenia czytelników ma pomóc niewieście w opresji. Zainteresowanych zapraszam do dalszej lektury i decydowania o wyborach tytułowego bohatera. Jak poprzednio – pierwszy wariant, który otrzyma pięć głosów, zwycięża.

 

Co było robić? Chwycił Ciura kuszę, wyskoczył z chałupy i dawaj pędem w kierunku białogłowy. Z pomocą, ma się rozumić. A leciał jak ten wicher oszalały. Ze trzy razy zadem w błoto plasnął nim wreszcie dopadł nieszczęśnicy. I żeby ta chociaż dojrzała, że ma Ciurę za plecami – nic z tych rzeczy. Wali jeno w te drzwi i drze się do środka: „Człapacz!" i „człapacz!". Trza było przeto coś przedsięziąć, i to rychło, no bo kto to widział stać tak w deszczu pod cudzymi drzwiami i kazać ludziom człapacz? Zwłaszcza, że ludzi to już człowiek w tej osadzie nie uświadczył. Ino straszydła jakieś.

Zebrał się więc Ciura w sobie, odchrząknął raz, drugi, hełm poprawił, na niewiele jednakże zdały się jego uroki – nic, jeno „człapacz" i „człapacz". I już miał się chłop ugiąć, już miał ulżyć białogłowie i zacząć człapacz, gdy tu nagle… jak coś nie świśnie mu koło ucha, jak coś nie pacnie o drzwi. Patrzy Ciura, a przy twarzy opętanej dziewoi bełt z odrzwi sterczy. Z kuszy. Grube to to cholerstwo na trzy palce. Jakby tak weszło w człowieka, to i medikus niewiele by zaradził.

Ciurowe rozmyślania przerwał krzyk. Krzyczała dziewoja, lecz tym razem, o dziwo, już nie do drzwi, a do kuszy, co to ją Ciura trzymał. A co Ciurze się przy tym dostało, to jego – że bandzior przebrzydły, że w plecy, że niewieście. Lezie przeto ta niewiasta na niego z krzykiem zdziczałym. I wymachuje pięściami przed nosem. I pluje pod nogi. Ciura to z przestrachu takiego szczękościsku dostał, że mu jadaczki to i cęgami kowalskimi by nie rozwarli. I jak tu powiedzieć nieszczęśnicy rozszalałej, że kto inny strzelał?

Szczęśliwie, Ciurę z opresji sam strzelec wyratował. Wypadło to to z lasu, w kapocie i kapeluszu, siekierka w jednym łapsku, w drugim sieć i hajda na nich. A morda taka zakazana, że na tej mordzie to ino jedno słowo stało napisane, a tym słowem: mord. Ciura normalnie aż się uradował, że czytać nie umie. Białogłowa za to umiała, bo jak nie łapsnie Ciury za rękę, jak nie szarpnie i dalej w nogi; huzia przez błocko, ślizgiem obok studni, sus nad truposzem, jednym, drugim i hyc, do chałupy. A wybrała to chyba najgorzej jak się dało.

Gdzie się Ciura nie obejrzy ustrojstwo z metalu. Na suficie ustrojstwo, na ścianach ustrojstwo – no dosłownie ruszyć się nie szło, żeby łba se nie strzaskać o jakieś łańcuchy, kołowroty, koła zębate. Ciurę normalnie to cofnęło do zeszłej zimy, jak go panowie żołnierze w machinie krasnalskiej zamkli, co to wyglądała, jak wielki golem ze spiżu. Wystrachał się tedy Ciura, jakby go kroić zaraz mieli. I drze się nieborak, i zgrzyta zębami, a panowie żołnierze nic – zaśmiewają się tylko w niebogłosy, popijają kransnalskiej gorzałki i krzyczą, że ma Ciura oblatywać, bo on teraz oblatywacz jest. No to oblatywał Ciura, bo co było począć?

– Rygiel! – krzyk niewieści wrócił Ciurę z deszczu prosto pod rzygacza. Gdzie okiem nie sięgnie, machina diabelna, za drzwiami drab, a do drzwi plecami przylgnięta niewiasta krzykliwa. I dawaj drzeć się na Ciurę jak poparzona: – Rygiel! Dawaj żesz rygiel ćwoku jeden!

Rygiel, rygiel – ruszył Ciura na poszukiwania – łatwo gadać, ale żeby samej się ruszyć i poszukać, to nie. Wrzeszczeć to każdy jeden umie, choć trzeba oddać, że tej tutaj, to mało który by dorównał: – Rusz żesz ten zad włochaty! Długo nie utrzymam!

No ale rygla jak nie widać, tak nie widać. Zresztą w ogóle mało co widać, bo jedyne światło to jakieś takie niemrawe, zielonkawe, co to z dziury w środku klepiska wylata. Skupić zresztą też się człowiek nie skupi, bo i jak, kiedy do drzwi furiat przebrzydły wali – no jakby nie wiedział, że przecie i tak nikt mu nie otworzy. I na to wszystko jeszcze krzyki dziewoi: – Kusza! Otwieram drzwi, a ty strzelasz z kuszy! Zrozumiano!? Gotowy!? No to już! – Ciurę to normalnie rozum od tego wszystkiego rozbolał.

Szczęściem, w tej samej chwili walenie do drzwi ustało. Wyszczerzył się Ciura z radości, łypie na dziewoję, a ta dalej jakaś taka pogorączkowana; oczy to jak jaja porozkrawane – białe na zewnątrz, żółte w środku – i pokazuje paluchem, coby Ciura podeszedł. Podeszedł więc, bo to naraz świetny pomysł się wydał. A ta, jak się na niego nie rzuci, jak nie capnie za kuszę. A silne to jakieś takie. I szarpie, raz i wtóry i po chwili kusza już u niej.

Ciura to w jednej chwili zapomniał wszystkich pacierzy. Pamiętał jeno, że klęczeć trzeba. Dawaj więc na kolana i klepać co mu ślina na język przyniesie. Że on to przeprasza wszystkich bogów na raz, że nie chciał pluć do zupy panom żołnierzom, a ten placek, co go zawędził na targu w Dziewicach to i tak z zakalcem był. Nie zdążył jeszcze wspomnieć o tej statui świętej, co to jej nosa kamolem przetrącił, kiedy poczuł jak coś go chwyta za ramiona i podnosi z kolan. Rozchylił jedno oko, potem drugie i miast kuszy wycelowanej w brzuch, obaczył twarz chłopczycy; niedalej jak na odległość zionięcia – zimnego, wyperfumowanego. Kusza też była, jeno w drzwi wetknięta, coby nikt od zewnątrz nie mógł się dostać.

– Eeee…lke? – wystękał Ciura ucieszony, że póki co, przyjdzie mu się ostać z tyloma otworami w ciele, co to ich miał dotychczas. Co najwyżej będzie musiał ramiona poskładać, bo uścisk dziewiczych dłoni to jakiś taki mało dziewiczy był. Głos zresztą też, jakby ciut za niski.

– Gadajcie, coście za jeden? Znacie tego tam? – niewiasta ruchem głowy wskazała na drzwi. Krótkie włosy zalśniły w zielonkawym halo.

– Eee… – Ciura jeszcze się dobrze nie zastanowił, nad którym pytaniem by się tu zacząć zastanawiać, a już usłyszał kilka kolejnych.

– I skądżeście, u licha ciężkiego, się tu wzięli? A te trupy, co to za jedni? I jak długo tu leżą? I gdzie są wszyscy?

Teraz to już Ciura pogubił się na dobre. Poprosić miał przeto ciekawską dziewoję, coby wyłożyła mu wszystko raz jeszcze, wolno i po kolei, kiedy naraz przypomniał sobie o nich furiat za drzwi. Ino tym razem to tak w nie przyłożył, że myszy jęły ze strzechy wypadywać.

Niewiasta to się od ręki Ciurą znudziła. Zaklęła tylko paskudnie, sprawdziła drzwi i hyc do beczki uwieszonej nad otworem w klepisku. A wielka jakaś taka i dziwna na dodatek – no bo kto to widział budować beczkę z otworem na boku miast na górze? I jeszcze kajdany w środku montować? Powariowali ci chłopi do reszty. Nie dziwota że ich panowie żołnierze co do nogi wybili.

– Korba! – Ciurowe imaginacje ponownie znajomy wrzask przerwał. Drze się niewiasta, drzwi trzeszczą w posadach, słoma sypie się na łeb; normalnie gorzej jak w tym golemie krasnalskim. Ino panów żołnierzy brakuje. – Korba, ciołku! No kręć żesz do stu beczek zgniłej juchy!

Patrzy Ciura na wariatkę pieruńską a ta kica w beczce i znów coś palcem wytyka. Szczęściem nie Ciurę, jeno korbę, co to tuż obok z ustrojstwa wyrastała. No a że z Ciury oblatywacz nie lada, a i dżyntelmen jakich mało, to i kręcić zaczął. Kręci raz, ustrojstwo skrzypi, beczka w dół idzie. Niewiasta szczęśliwa, krzywda nikomu się nie dzieje, no to kręci znowu. Beczka i niewiasta całe w dziurze znikły, co począć?, kręci dalej. I tak się na koniec rozkręcił, że skończył dopiero, jak mu się łańcuch wyczerpał. A długi był pierun, ze sześć sążni, jak nie więcej.

I pewnie dumałby tak Ciura dłużej, gdyby nie smuga światła z roztrzaskanych drzwi. A za nią druga. I trzecia. I nim się Ciura spostrzegł, już oczka kaprawe do środka łypią. Czmychnął przeto Ciura w najciemniejszy kąt maszynowni i dalej dumać, co począć.

 

No i właśnie. Co począć?

1) Czekać w ciemnym kącie i liczyć na cud?

2) Wyrwać kuszę z drzwi i liczyć na siebie?

3) A może uczepić się łańcucha i podążyć śladem beczki? A potem liczyć na… zresztą, nieważne. Ciura i tak liczyć nie umie.

Koniec

Komentarze

"Ciura normalnie aż się uradował, że czytać nie umie." He he, przydałoby się niektórym takie błogosławieństwo.
Dwa.

" przydałoby się niektórym takie błogosławieństwo" ... - cięta riposta? : d

Dość prosto napisany tekst... nie wiem, czy to dobrze, czy źle ? Nadaje to jednak całemu tekstowi pewnego rodzaju charakter ;).

Sentus Miles, nie rozumiem pytania :P. Jako fanka "Ciury" po prostu wskazałam mój ulubiony fragment :).

Rozumiem. : ) Ja się tylko droczyłam.

 

A zaliż dziewka po to Ciurze  dziurę ową pokazała, by potwór go zara trupem położył?  Być to nie może!

Podobnież - jeden beł kuszany, choćby i najbardziej pękaty, choćby i najcelniej posłany - z opresyji wszystkich wybawić nie zdoła.

Drogę tedy jedną tylko widzę:  po łańcuchu za dziewką iść Ciurze potrzeba.

( Sześć być miało, jeśli kunszt Waść utrzymać zdołasz.

   Przeto i będzie - jeno po części trzeciej ( druga zanadto w treści skąpa ).

Teraz - być może - widzisz, jak ambitny cel sobie obrałeś.
Trzymam jednak kciuki, bo a nusz... A nóż - widelec - łyżka i inne sztućce... 
Aby Ci jakoś osłodzić to oczekiwanie, dam Ci piątkę za tego "Potwora z glinianek". Nie, żeby "to -tamto" - on na to po prostu zasługuje. Pzdr.Jurek.

O przepraszam - to był chyba wampir, a nie potwór. Nea culpa...

Teraz - być może - widzisz, jak ambitny cel sobie obrałeś.

Skłonienie minimalnie pięciu a maksymalnie trzynastu użytkowników do przeczytania dwóch stron normalizowanego tekstu i wystawienia komentarza o treści "1", "2" bądź "3" nie jest znowu tak ambitnym celem. Chyba, że miałeś na myśli ludzką naturę, mości Ravenfield.

Aby Ci jakoś osłodzić to oczekiwanie...


To odbiorca powinien wyczekiwać dzieła, także absolutnie na nic nie czekam.

...dam Ci piątkę za tego "Potwora z glinianek".


Potwór [sic!] z glinianek serdecznie dziękuje, a ja dołączam się do podziękowań.

Pozdrawiam serdecznie
Patryk Szachraj

P.S. Pytanie do sekretnego "jedynkowicza": czy powinienem tę ocenę traktować jako głos na opcję numer jeden?

          "Skłonienie minimalnie pięciu a maksymalnie trzynastu użytkowników do przeczytania dwóch stron normalizowanego tekstu i wystawienia komentarza o treści "1", "2" bądź "3" nie jest znowu tak ambitnym celem."

"To odbiorca powinien wyczekiwać dzieła, także absolutnie na nic nie czekam."

         Ja też tak kiedyś myślałem. Konkretnie, to po zamieszczeniu pierwszej części "Psów". A potem...Potem  myślenie moje okazało się "życzeniwym" i - skonfrontowane z rzeczywistością - rozwiało się na wszystkie strony świata. TU ten logiczny sposób rozumowania NIE DZIAŁA.
Pozdrawiam
Jurek.R.

Coś mi się widzi, że zanim Ciura zdoła cokolwiek wymyślić, to tzw. 'rozwój wypadków' podąży własną drogą - więc GŁOSUJE NA OPCJĘ NR. 1 - Ciura siedzi w kącie i usilnie myśli...

Po dłuższym zastanowieniu głosuję na cokolwiek, byle już była następna część :)

niezgoda.b - Naprawdę miło mi czytać Twe słowa, jednak słowo się rzekło. Straciłbym szacunek do siebie gdybym, pomimo wcześniejszych deklaracji (o zaledwie 5 głosach na którąś z opcji), zamieszczał tu dalsze części przygód Ciury. Obiecuję jednak, że jak tylko powstanie dalsza część (teraz jest sezon ogórkowy) wszystkim zainteresowanym prześlę ją jakimś prywatnym kanałem.
Pozdrawiam i dziękuję za zainteresowanie

Można też zamieszczać ciut dłuższe fragmenty... I wtedy grzecznie poczekam.

Napisz coś. Chętnie przeczytam.

Nowa Fantastyka