- Opowiadanie: bemik - Słomiak

Słomiak

Niby na konkurs, ale to moje last minute takie trochę inne.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Słomiak

 Wiatr rozrzucił usypany przez dozorcę kopczyk liści. Zalśniły kolorami wczesnej jesieni. Karolina przyglądała się chwilę, jak wirują. Paradoksalnie widok ten nie zasmucił jej perspektywą słoty i zimna, raczej przypomniał złociste słońce i niewielką plażę nad jeziorem, czerwone płótno kawiarnianych parasoli i opaleniznę. I Słomiaka.

Nikt nie znał jego imienia, bo zawsze tak się przedstawiał, jakby chciał ukryć prawdziwą tożsamość. Karola nie rozmawiała z nim ani razu, ale w jakiś dziwny sposób pozostał w jej pamięci spleciony z latem, wodą i słońcem. No i oczywiście wakacjami. Zatęskniła za widokiem słomianego kapelusza, za mocnymi, opalonymi ramionami, koszulą w czarno-czerwoną kratę i spranymi dżinsami. Budziła się, gdy Słomiak pojawiał się rano na pomoście, odwiązywał niewielką łódź i wypływał na jezioro, by do południa nałowić ryb. Piekł je później na grillu i sprzedawał urlopowiczom na kwadratowych papierowych tackach.

Karolina westchnęła. Matko, znowu czeka ją zatłoczony autobus, potem osiem godzin w biurze i powrót do pustego mieszkania. Otuliła się mocniej szalikiem, poprawiła spadający pasek torebki i wyruszyła w codzienną podróż.

W pracy to co zwykle: pośpiech, zamieszanie, sztuczne grzeczności i uśmiechy. Szychta minęła prawie bez udziału świadomości; automatycznie wpisywane cyfry, tabelki wypełniające się czarnym maczkiem, kolumny rosnące w nieskończoność. Beznadzieja. Zwykła błękitna koperta przypomniała jej łódkę Słomiaka. Lazurek, tak nazwał krypę. A choć farba złaziła i łuszczyła się niemiłosiernie, łajba w przedziwny sposób kojarzyła się dziewczynie z ciepłymi morzami, rozgwiazdami i ukwiałami.

Wreszcie można wyłączyć komputer i wyjść z budynku. Świeże powietrze – niemal się roześmiała. Spaliny samochodowe wymieszane z zapachem perfum i dezodorantów dziewczyn stojących na przystanku. A w autobusie duchota, tłok, przerażająca bliskość obcych. Nie pomaga wtulanie w szybę, odgradzanie się torebką.

A Słomiak uśmiechał się tak prawdziwie, szczerze, podając grillowaną rybę i pajdę chleba. Nikt nie wybrzydzał, że grubo krojony. Niech idzie na zdrowie, mówił. Nie życzył „smacznego”, bo i bez tego wszystko było wyśmienite, przyprawione głodem po całym dniu pływania, plażowania lub wędrówek leśnymi szlakami.

Karolina rzuciła torebkę na szafkę w mikroskopijnym przedpokoju, który łączył się z kuchnią, salonem i sypialnią za jednym zamachem. Dobrze że chociaż łazienka jest oddzielona drzwiami od reszty. W domku nad jeziorem było lepiej. Kiedy otworzyła okno, przestrzeń nabierała innego znaczenia. Las szumem zakradał się do sypialni, deszcz mgiełką rosił wyciągnięte ramiona, a słońce na drewnianej podłodze malowało kubistyczne obrazy. Światło i cień nadawały nowe kształty znanym rzeczom. Zasypiała wpatrzona w niebo obsypane brokatem gwiazd, a budzikiem był łomot pięt Słomiaka o drewniane dechy pomostu.

Nagle serce ścisnęło jej się tęsknotą za srebrnymi błyskami słońca na wodzie, za ciepłym piaskiem przesypywanym między palcami, za zapachem nagrzanego igliwia. Spojrzała na szare mury bloku naprzeciwko, na betonowe podwórko z kilkoma rachitycznymi drzewkami i trawnikiem rozkrojonym wydeptaną ścieżką i zrozumiała, że musi od tego uciec. Może nie na zawsze, bo to się pewnie nie uda, ale choć na chwilę. Miała jeszcze kilka dni urlopu.

***

Jezioro przywitało ją przyjaznym szumem. Ściągnęła buty i zanurzyła stopy w zimnej wodzie. Kucnęła, by palcami przeorać bruzdy w piaszczystym dnie i obserwować, jak szybko się rozpływają. Wciągnęła do płuc zapach sosen, szuwarów i gnijących liści. Weszła na pomost i usiadła na jego końcu, żeby opłukać się z piasku. Potem podkurczyła nogi, objęła je ramionami i zapatrzyła się w połyskującą toń.

– Nie wpatruj się, panna, w głębinę, bo coś przywołasz. Wypłynie i cię ucapi, a potem wciągnie.

– Dzień dobry! – Karolina odwróciła się z uśmiechem. – Ani tu głębin, ani potworów. To nie Loch Ness.

– Może i nie Loch Ness – zgodził się Słomiak – ale nam cudze potwory niepotrzebne. Własne mamy.

– Tak? A jakież to? – zdziwiła się dziewczyna. – Ja o żadnych tutaj nie słyszałam.

– A pytałaś kogo, panna?

– No nie!

– A widzisz! Jak nie pytałaś, to nikt ci nic nie mówił.

– A pan mi powie bez pytania. – Domyśliła się Karolina. – Tylko dlaczego?

– Boś ty, panna, inna niż te miastowe, co się ino krygują i chichrają – odpowiedział poważnie mężczyzna. – Bo ty umiesz duszą popatrzeć. I na wodę, i na wiatr, co ją marszczy jak krawcowa spódnicę. Tobie warto opowiadać i pokazywać.

Karolina spłoszona zamilkła na chwilę. Choć nie kupowała u niego ryb, wydawało jej się, że Słomiak często na nią zerkał, uśmiechał się albo głową kiwał. Ale tłumaczyła sobie, że tylko jej się tak wydaje. Masa ludzi kręciła się koło grilla, po co miałby jej uwagę poświęcać, skoro nie zostawiła u niego nawet paru groszy.

– Patrzyłem i widziałem, jak panna wody słuchasz, jak na drzewa patrzysz. Zupełnie jak tamta…

– Jaka tamta? – spytała, patrząc w ogorzałe oblicze rybaka.

Ale on ręką machnął i uśmiechnął się szeroko.

– Południe to zła pora na takie opowieści. Przyjdź, panna, wieczorem na pomost, to ci opowiem. Tera muszę do roboty wracać.

Do jakiej już nie powiedział, a potem odwrócił się i odszedł, łomocząc gołymi piętami w dechy pomostu. Zimno, pomyślała, a on nadal bez butów. A może on tak przez cały rok?

Trochę się bała tego wieczornego spotkania. Sama z obcym mężczyzną nad wodą? Ale z drugiej strony nigdy nie słyszała tutaj o atakach na samotne kobiety. A pytałaś? zakołatało jej w głowie echo słów Słomiaka. Prawie się roześmiała.

Czekał już na nią. Słomiany kapelusz widać było z daleka. Karolina przywitała się i usiadła na deskach obok mężczyzny. Chwilę trwała niezręczna cisza, a potem jakoś jej ciężar zniknął. Rozpłynął się w szeptach szuwarów, utonął w szumie wody. A z dziewczyny wyparował niepokój. Zapatrzyła się w niknące za drzewami słońce, zasłuchała w plusk fal. Czekała, a Słomiak nie spieszył się. Wyciągnął z kieszeni fajeczkę, nabił tytoniem i niezapaloną wetknął do ust. On także na coś czekał.

Zapadł zmierzch, srebrną taflę jeziora zaczęły drapować podmuchy wiatru, a Słomiak wyciągnął zapałki i przypalił fajkę. Tytoń rozżarzył się, powietrze zapachniało aromatycznym dymem. I wtedy popłynęła opowieść.

– To było dawno temu. Tak dawno, że nie ja byłem świadkiem wydarzeń ani mój ojciec, ani nawet jego ojciec. Zdarzyło się to wtedy, gdy nasza puszcza moczyła nogi w jeziorze, a chat stało tu ledwie kilka.

Zasłuchała się Karolina w dźwięczny głos mężczyzny, zapatrzyła się w ogorzałą twarz. I ze zdziwieniem odkryła, że Słomiak jest od niej starszy, ale nie tyle, co się wydawało, i że jego mowa uległa przedziwnej odmianie: przestał po wsiowemu gadać. Uśmiechnęła się leciutko, ale nie przerwała opowieści.

***

Na samym skraju lasu w chatce, co pochyłym dachem wiekowym drzewom się kłaniała, mieszkała Ludomiła. Trudno jej się samej gospodarzyło, ale dawała radę, bo na ziołach się znała i wioskowych leczyła. Nie za darmo oczywiście. Każdy, kto syropu od bólu gardła chciał, jajek przynosił. Ten, co naparu na kolkę potrzebował, króliczka podrzucił albo masło, albo garnuszek śmietany. A na wiosnę zawsze ktoś się zaziębił, to go leśnym miodem, czosnkiem niedźwiedzim i naparem z kwiatu lipy wyleczyła, a potem do kopania przydomowego ogródka zagoniła.

Ale nie tylko ludziom pomagała. Do mieszkańców lasu także wyciągała pomocną dłoń. Nie tylko do tych, co widać, ale i do takich, co ich nieuważne ludzkie oko nie dostrzeże. Na przednówku wiewiórce złudnym promieniem słońca obudzonej podrzuciła orzechów z własnej spiżarni. Przyhołubiła koźlaka, któremu wilki matkę rozszarpały, a staremu basiorowi łapę opatrzyła, kiedy ją o ostry kant skały rozerwał, choć długo go musiała przekonywać, żeby jej zaufał. Patrzył na Ludkę leszy przychylnym okiem, bo dużo dobrego robiła. Uwolniła gamoniowatą driadę z pajęczych sieci, a nimfę leśnego źródełka, które wysychać zaczęło, przeniosła do innego, jeszcze niezamieszkałego, co spod korzeni wiekowego dębu wybiło. Bożętom w progach jej chaty zawsze dobrze się działo. Darzył Ludce, a leśnym drapieżnikom przykazał, żeby się od niej z daleka trzymały. Dał jej nawet piszczałkę z trzciny, którą mogła go wezwać.

Odpłaciła mu, gdy wioskowi chcieli Lulejkę utłuc. Głupia nimfa zapatrzyła się w rybaka, zakochała się i zapragnęła go tylko dla siebie. Chociemir codziennie wypływał, żeby ryb dla starych rodziców nałowić. Cumował łódkę tuż przy szuwarach, zarzucał z jednej strony wędkę, z drugiej niedużą sieć, a potem gapił się w toń, bo nic innego do roboty nie miał. A Lulejka podpływała blisko i zamiast zajmować się doglądaniem wodnej żywiny, obserwowała chłopaka. Czasem ryb mu napędzała, a niekiedy złośliwie płoszyła. I kiedyś wreszcie zdecydowała się działać. Wychylił się chłopak za burtę, żeby wyjątkowo ciężką sieć ściągnąć, a ona go wtedy capnęła za rękę i w dół szarpnęła. Zamknęła się nad Chociemirem chłodna woda, wytrzeszczył oczy na zjawę, co go do dna ciągnęła, wierzgnął przerażony raz i drugi, ale szans nie miał – nimfa w wodzie silniejsza. Leciały ostatnie bąble powietrza do błękitnego nieba, już Chociemir nie bronił się, tylko w zadziwieniu gapił się na zieloną topielicę, kiedy nagle coś uchwyciło Lulejkę za włosy i do góry pociągnęło, a wraz z nią niedoszłego topielca.

Miał szczęście, bo wszystko Ludomiła z brzegu widziała i wezwała leszego, który tragedii zapobiegł. Chłopaka na własnych plecach na brzeg wytargał, a nimfę odesłał na dno jeziora.

Chociemir niewiele widział i niewiele pamiętał, ale z tych drobnych strzępów taką historię uprządł, że nie dziwota, iż następnego ranka prawie cała wioska na polowanie się zasadziła. W pięciu łódkach, z sieciami, ale i z widłami, sierpami i czym kto ostrym miał. Na szczęście zielarka ostrzegła Lulejkę, żeby się z głębin nie wychylała, a sama tak długo wyśmiewała nieudolność i bojaźliwość Chociemira, że w końcu wszyscy uwierzyli, iż chłopak sam przez nieuwagę za burtę wypadł i dali spokój łowom. Odetchnęła Ludka, odetchnął leszy i lekkomyślna Lulejka.

Żyli tak obok, nie wadząc sobie, ale ludzki czas szybciej płynie niż czas leszego. Zestarzała się Ludomiła, przywiędła, ręce jej drżeć poczęły, wzrok zmętniał, a kiedy poczuła, że kres nadchodzi, po raz ostatni przyłożyła piszczałkę do ust i cichutko zagwizdała. Zjawił się, jak zwykle, prośby wysłuchał.

***

Słomiak zamilkł, księżyc srebrzył jezioro, a dziewczyna zastanawiała się, czy to już koniec opowieści. Pewnie tak, bo mężczyzna wystukał popiół z fajki i zaczął podnosić się z pomostu.

– Idzie, panna, do domu, bo zimnica taka, że wilka od siedzenia na wilgotnych deskach złapać można – powiedział i rękę do dziewczyny wyciągnął, by pomóc jej wstać.

– A Słomiakowi wilk nie grozi? I jak to się dzieje, że znowu wsiowe gadanie wróciło? – Karolina skorzystała z pomocy. Dłoń mężczyzny była szorstka i mocna, a chwyt pewny.

Dziewczyna wpatrywała się natarczywie, bo chciała przyłapać rybaka na oznakach zawstydzenia, ale on uśmiechnął się.

– Wsiowe gadanie jest jak towar – lepiej się sprzedaje, jak jest ładnie zapakowany. Turyści kupują ryby i grubo krojony chleb od prostego rybaka, najedzą się do syta, a przy tym wydaje im się, że spełnili dobry uczynek.

– A tak nie jest?

– Dlaczego? Bo dali mi zarobić? To nie altruizm: płaca za pracę, ja im rybki, oni mnie dutki.

– Dutki to chyba na Podhalu.

– Może i tak. – Mężczyzna wzruszył ramionami. – Kasa jest kasa, nigdzie nie da się żyć za darmo, nawet tutaj.

– A miał pan taką nadzieję? – spytała, nie spuszczając z niego uważnego wzroku.

– Yhym – potwierdził. – Ale tu i tak jest lepiej. Nie ma tej gonitwy. Albo inaczej – jeśli nie chcesz, nie musisz gonić.

– Tak jest chyba wszędzie.

– Masz rację. – Słomiak przeszedł niespodziewanie na ty. – Ale w mieście jest większa presja. Tutaj żyjesz, jak chcesz. Nikt ci w garnki nie zagląda, nikt na siłę nie doradza, nie pomaga. A do tego jakoś tak prawdziwiej, bliżej natury. Tylko trzeba chcieć.

– Jak Ludomiła? Też tak chciałeś?

– I tak, i nie. Chciałem i bałem się zrezygnować z tego, co osiągnąłem. Ale w końcu poziom stresu mnie przerósł. To było takie last minute. Gdybym nie rzucił miastowego życia, pewnie już by mnie nie było.

Ucichli, połączeni milczącym porozumieniem. Wiatr czesał tatarak, gdzieś zakwilił przebudzony nagle ptak i zamilkł może już na zawsze, woda chlupotała, rozbijając się o pale pomostu.

– Czego życzyła sobie Ludomiła? – zapytała po chwili Karolina.

– Żyć wiecznie w tym lesie!

– Leszy spełnił takie życzenie? – zdziwiła się dziewczyna. – Przecież to niemożliwe!

– Możliwe, ale wy, miastowe, patrzyta i nie widzita!

 

Koniec

Komentarze

Podejrzewam – ale nic złego dla Ciebie w tym podejrzeniu się nie kryje – że tego, co najważniejsze, nie napisałaś.

I bardzo dobrze – pod warunkiem, że mam rację, oczywiście.

Nie wiem, Adamie, co podejrzewasz, ale cieszę się, ze Ci się spodobało.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nie szukam błędów, dla mnie najważniejsza jest treść. Czytałam dużo Twoich tekstów, czy tutaj, czy gdzie indziej i każdy w swoisty sposób do mnie przemawia. Ten szczególnie, tak samo zmęczona i zniechęcona miastowym życiem chętnie bym uciekła w jakąś dzicz. 

I to bardzo.

Nie powiem, co – niech inni pozgadują… – i niech odkrywają inne możliwości, przeze mnie nie dostrzeżone albo zlekceważone, bo spodobała mi się ta jedna.

Dziękuję Dev, niby taka prosta sprawa, a ile odwagi trzeba w sobie mieć, żeby tak zrobić.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ładnie ozdobiłaś swoją szkatułkę. :-)

Obawiam się, że nie wszystko zrozumiałam.

Faktycznie, Twoje last minute nie wygląda typowo. Co bynajmniej nie znaczy, że źle. Co to za urlop, jeśli standardowy… ;-)

Babska logika rządzi!

Adamie, jesteś bardziej tajemniczy niż moje opowiadanie :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Finklo, dziękuję. Tu nie ma nic do zrozumienia, wszystko jest proste jak konstrukcja cepa!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

:-) A kto dzisiaj, w epoce komputerów i drukarek 3D, zna się na konstrukcji cepa? Przecież to zbyt proste… :-)

Masz rację, wiele osób w ogóle nie wie, co to jest cep. Albo saturator.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Chyba nie zrozumiałam do końca tego opowiadania, mam wrażenie, że jest urwane. Co nie zmienia faktu, że bardzo ładnie napisane: plastycznie i gładko. 

A pytałaś?, zakołatało jej w głowie echo słów Słomiaka.

hmmm… ;)

Ładny tekst, taki Twój do bólu. Nie ma się co rozgadywać. No, ładny i już :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Finklo, dziękuję. Tu nie ma nic do zrozumienia, wszystko jest proste jak konstrukcja cepa!

Jak nie, jak tak? Kim jest tytułowy Słomiak – proste, tu zgoda. Ale jak Leszy spełnił prośbę Ludomiły, że panna patrzy i nie widzi? Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to łódka. Ale co to za życie? Albo reinkarnacja. Ale wtedy by chyba nie pytała?

Babska logika rządzi!

Rooms, Emelkali – dziękuję.

Finklo – mówiłam, że proste jak konstrukcja? Bo każdy (Ludomiła też) umierając, staje się pożywką dla innych organizmów i w nich żyje i odradza się.

A możesz wyjaśnić, o co chodzi z tą łódką?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ale takie życie wieczne to ma każdy (no, może oprócz kosmonautów wylatujących przypadkiem z rakiety), a skoro Leszy spełnił prośbę, to chyba powinien dać coś więcej. :-)

A możesz wyjaśnić, o co chodzi z tą łódką?

No, rozważałam opcję, że Leszy zamienił zielarkę w łódkę, którą obecnie posługuje się Słomiak. Bo w pannie z miasta wywoływała dziwne skojarzenia.

Babska logika rządzi!

Ja na zupełnie inny temat.

:-) Wstawienie tekstu – godzinę i piętnaście minut temu. Komentarzy – piętnaście. Co pięć minut jeden. Ależ pożywka dla teoretyków TWA! :-)

 

Podbijamy wskaźnik? Jak się tropiciele TWA i KWA zlecą, dopiero poszybuje… ;-)

Babska logika rządzi!

A co to KWA? Bo już się gubię…

To samo, tylko “Kółko”. ;-)

Babska logika rządzi!

Bemiku, to jedna z Twoich najładniejszych opowieści. Chyba najspokojniejsza, najbardziej urokliwa i taka cicha…

Mam wrażenie, że to był ostatni urlop Karoliny. ;-)

 

Ka­ro­li­na za­mil­kła na chwi­lę spło­szo­na. – Zamilkła na chwilę, czy na chwilę się spłoszyła?

 

A py­ta­łaś?, za­ko­ła­ta­ło jej w gło­wie echo słów Sło­mia­ka. – Zbędny przecinek po pytajniku.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A nie koteria? Klika? Kamaryla?

Regulatorzy, dorzucisz coś jeszce na “K”?

Może być i koteria.

 

Edit: Ale czy “Koteria Wzajemnej Adoracji” nie byłaby pleonazmem? Ale może i dalszą część skrótu inaczej rozwijasz.

Babska logika rządzi!

Kamaryla jest najlepsza. Głosuję za kamarylą. Mogę nawet wejść w szeregi (jeśli wpuszczą), a co tam.:)

Klan? Kasta?

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo miło się to czytało :) 

Wprawdzie mnie Adam nie pytał, ale i tak się wtrącę. Klub(ik)? Księgopisarze? Księgokleci? Kitowciskacze?

Babska logika rządzi!

Bemik, przygarnij kropka.

 

.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Bardzo klimatyczna opowieść od ucieczce od zgiełku i poszukiwaniu spokoju i szczęścia. Naprawdę przyjemnie się czytało.

Gdybym mógł bez wahania kliknąłbym bibliotekę. 

Przeczytałem z przyjemnością. To opowiadanie kołysało mnie jak miękki bujak. Od razu się czuje klasę autorki. Podobne odczucia miałem tylko przy czytaniu opowiadań Krajemar. Pozdrawiam zazdroszcząc niebagatelnego talentu i pięknych, doskonale wplecionych w tekst metafor.

Zobaczyłam w tej opowieści kogoś bardzo znajomego.

Do tego poczułam jeszcze raz własny powrót z tego rocznego urlopu, zwłaszcza przy tych zdaniach: 

Świeże powietrze – prawie się roześmiała. Spaliny samochodowe wymieszane z zapachem perfum i dezodorantów dziewczyn stojących na przystanku.

Tyle, że mnie nie chciało się śmiać, tylko płakać, że nie mogę odetchnąć pełną piersią. 

 

Paplam głupoty, bo mi po prostu brakuje słów. To opowiadanie się czuje każdym zmysłem (przynajmniej ja tak mam). 

Dziękuję. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

I to jest to, belhaju, ryszardzieśniąca, za co tak lubi się teksty spod rąk bemik. Bez dziwaczenia dostarczają one – teksty mam na myśli… – tematów do takiej czy innej refleksji, bawią albo skłaniają do chwili zadumy.

Ja to wiem, Adamie :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Bardzooo misię… pięknie napisane, plastycznie, kojąco. Postacie takie ludzkie, fabuła płynie, kołysa się jak łódka na falach ;) No, cudnie.

Odnoszę tylko wrażenie, że końcówka trochę urwana wyszła. Nie próbuje dokopywać się do drugiego i trzecia dna historii, bo go wcale może nie być i nie musi – nawet z prostym zakończeniem to po prostu dobry tekst. 

Biblioteki juz nie kliknę, to ide nominować ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Przy Was to  ja się nawet normalnie spać nie mogę położyć. Bardzo, bardzo wszystkim dziękuję za takie przemiłe słowa.

Reg – ja też mam wrażenie, że to ostatni urlop Karoliny, teraz to ona chyba będzie się urlopować całe życie

MPJ78 – dziękuję.

Cieniu Burzy – przygarnęłam i przytuliłam.

Belhaju – dziękuję pięknie za sam zamiar.

Ryszardzie – Ty nie masz co zazfdrościć, bo Ty sam, jak chcesz, też tak potrafisz.

Śniąca – dzięki, ale Ty jesteś w lepszej sytuacji od reszty, bo Ty możesz sobie taki świat wyśnić.

Tenszo, dwakroć dziękuję.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Opisałaś największe uroki miasta i zarazem jego największe wady. Jestem mieszczuchem i uważam, że miasto trzeba zrozumieć, ale… czasami trzeba wyjechać. 

Podoba mi się, choć może nie do końca.

F.S

Foloinie – połowę życia mieszkałam w mieście, drugą mieszkam na wsi i mam nadzieję, że będę mogła do końca. Jak dla mnie – nie ma porównania. Dzięki za wizytę i komentarz.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Moim zdaniem, po prostu ludzie robią źle, porównując życie w mieście i poza miastem – to dwie różne rzeczy. Obie dobre. pod pewnymi względami. Można się, oczywiście, kłócić co jest lepsze, ale czy to jest sens? Każdy ma swoje racje. Ja też uwielbiam życie poza miastem, do momentu, w którym nie zatęsknię za miastem :)

Z drugiej strony, żeby lubić miasto trzeba wiedzieć czym ono jest i jakimi prawami się rządzi. Niestety w tym przypadku sprawdza się maksyma odi et amo. 

F.S

Jest trzecia opcja – moja! Wieś położona dwa kilometry od granic Warszawy. To jest tak cudowne, że aż wierzyć się nie chce, że istnieje naprawdę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Rzeczywiście. Trzecia Opcja!

F.S

Proste. Ludmiła została pochowana pod drzewem. Jej atomy wrosły w drzewo, a z drzewa uczyniono łódkę. W końcu każdy człowiek nosi w sobie resztki martwych gwiazd i jesteśmy przez to ich dziećmi.

Faktycznie, choć nie pomyślałam o łódce, ale właśnie o tym, że umierając dajemy pożywkę innym organizmom. Dzięki za wizytę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Kucnęła, by palcami przeorać bruzdy w piaszczystym dnie i obserwować, jak szybko rozpływają się.

"Się" na końcu tak długiego zdania? Bardzo nieładnie. Chyba że postanowiłaś porapować, i to miał być rym do “dnie”. 

 

Oj, Bemik, to żeś tym wielce niesubtelnym morałem, kończącym zbyt gwałtownie uroczą opowieść, autobiograficznie pojechała; prawda? ;)

Nic to, podobało się, więc klepiemy

EDYCJA: Już ktoś inny przyklepał. :/

Sorry, taki mamy klimat.

Dzięki Sethraelu,  nie, to nie autobiografia. Moja wieś zupełnie nie jest wsiowa, za blisko ma miasto. 

Się zmieniam. Morału nie zmieniam, bo dla Ciebie niesubtelny, a wiele osób nie wiedziało o co chodzi.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ludomiła drzewem jest? 

 

Misie misie! Kołysze jak hamak, między drzewami latem rozpięty. I żadnego warczenia saturatora, może tylko gdzieś w oddali chłopi cepami klepią…

 

Tyle wakacji w domku, przy lesie, nad jeziorem, w którym uczylem się pływać… Masz dar klimatu bemik, przywołałaś dobre wspomnienia z dzieciństwa. :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Podoba mi się taka interpretacja “last minute”. Ładny tekst.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Dołączam się do zadowolonych z lektury. Bardzo przyjemny, klimatyczny tekst.

Choć jeśli się rozejrzeć, w mieście również można znaleźć mnóstwo pięknych rzeczy :)

I mi też było bardzo miło czytać. Ta tęsknota dokładnie taka sama jak moja. Pięknie malujesz emocje. 

Bardzo, bardzo ładne. Takie tajemnicze i pełne tęsknoty za naturą i prostotą. Ten świat zaludniony przez fantastyczne istoty jest bardzo przekonujący. A w kontraście do spokojnego życia nad jeziorem to miejskie wypada jakoś blado, bezsensownie i nierzeczywiście. 

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Przyznaję, że dopiero za trzecim podejściem ukończyłam tekst (sama jestem w szoku). Ślicznie napisane, mięciutkie i spokojne, aż za bardzo jak dla mnie. Tak, mnie to usypiało, ale nie z powodu nudy, broń cię panie boże, ale to było tak kojące.  Balsam dla duszy.

Mam bardzo silną wolę. Robi ze mną co chce.

Bardzo ładne opowiadanie. Chociaż fascynacji wsią nie podzielam. Chyba że na wakacje. I nad morzem. :)

Och, dziękuję Wam wszystkim bardzo za takie pozytywne podejście do mojego tekstu.  Cieszę się, że przywołałam wspomnienia, że ukołysałam i utuliłam.

Od razu też mówię – jak każdy neofita (no, może po 26 latach to już nie neofita, ale jednak) czuję się zafascynowana wsią. A właściwie nie samą wsią, w której mieszkam, ale tym, co ją otacza. Niezmiennie mnie zachwyca spotkanie z naturą – wczoraj na spacerze z dzieckiem w wózku schodziłam z drogi łosiowi, uznając, że jest większy, więc on decyduje, kto zajmie ścieżkę. Dzisiaj na spacerze z psem znalazłam w jednym miejscu 11 prawdziwków, chyba z 1,5 kg grzybów. Ściągnęłam chustę z szyi, bo nie miałam je w co załadować. Upewniłam się w drodze do domu u miejscowego grzybiarza, że nie uraczę rodziny szatanami.

Czyż to nie jest piękne? A wiewiórki? A zaskrońce wygrzewające się na ścieżkach? 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zapomniałaś o kleszczach. ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Oczywiście, że są. I jeszcze takie fruwające pajęczaki, gryzą jak cholera. I żmije, też spotykam. Ale ze wszystkim można sobie poradzić!

A grzybki już się suszą – będą do wigilijnej kapusty.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

O, to wspaniała wiadomość, obawiałam się, że po tej letniej suszy nici z grzybów w tym roku. To ja już planuję wyprawę do lasu :))

No, ja też dziś pożarłam znalezione niedaleko domu kozaki. Ale jakoś mnie ta romantyczność wsi za bardzo nie łapie. Poszłam sobie nad strumyk, bardzo ładny, płynie takim urokliwym wąwozem, na zboczach którego rosną kurki. Ale nie byłam tam pierwsza, co dokładnie widać, bo mieszkańcy wsi, kiedy idą sobie popodziwiać naturę z piwkiem, to nie widzą potrzeby, aby butelki czy puszki zabrać ze sobą z powrotem. Śmieci też najlepiej wypierniczyć do lasu. 

A zimą palić czym popadnie. Jakoś tak po paru latach mieszkania na wsi mam wrażenie, że to miasto jest jednak bardziej eko i być może, Bemik, w Twoim przypadku cały urok leży w tych dwóch kilometrach od Warszawy. ;)

Ocho, masz rację, w lesie faktycznie, co i rusz śmieciowisko. Zupełnie tego nie rozumiem – w mojej gminie jest obowiązek wywozu śmieci, znaczy każde gospodarswto musi posiadać pojemnik i opłacać go. Do tego mamy bezpłatny odbiór gabarytów i elektrośmieci lub można samemu wywieźć – i co z tego? Co najmniej dwie kupy części samochodowych w lesie mogę sama wskazać. A latem ktos wywalił przyczepkę brokułów – pewnie jakiś ogrodnik lub handlarz. W obu przypadkach raczej nie były to osoby biedne.

Werweno, widzę, że nie tylko ja się dubluję. Ty masz podobną przypadłość wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Tekst jest bardzo przyjemny. Sprawia wrażenie klimatycznego. Opisy wyszły bardzo plastycznie i mimo, że akcja jest bardzo spokojna i nie leci na łeb na szyję, czyta się go z przyjemnością. Idealny do przeczytania przed wycieczką do lasu na grzyby. Prawdziwe last minute, niczym ostatni powiew lata. Bardzo mi się podobało. :)

 

Bemik, żebyś Ty widziała, co Werwena z nawyprawiała pod moim tekstem na betaliście. Wszystkie komentarze na kursywę pozmieniała. ;P

 

 

Zapraszamy wszystkich do głosowania: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/14838 . :)

 

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dzięki Morigano. Dla mnie to normalka, bo mnie się nawet cztery punkty do biblioteki za jednym kliknięciem trafiły! 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Opowiadanie bardzo nastrojowe, wręcz melancholijne, ale trzymające w lekkim napięciu. Nie wiem, czy to już jakieś skrzywienie z mojej strony, czy to Twój dar ciekawego pisanie, ale czytałem i czekałem, aż Słomiak zrobi coś niedobrego. Nie doczekałem się, a i tak nie jestem zawiedziony:)

Przeczytałem z dużą przyjemnością.

empatia

Tkliwe i ckliwe, w pozytywnym znaczeniu. Napisane świetnym stylem – spokojnie i urokliwie. No i ta przypowieść Słomiaka – słodkości.

Parę wyjaśnień mi zabrakło, ot coś więcej o Słomiaku, bo to co zdradza to tyle co nic, a to najciekawsza postać opowiadania; wątek z powrotem bohaterki do tego miejsca też jakby nie zamknięty; “związek” Karoliny ze Słomiakiem – coś wspominasz, naprowadzasz, a końcem końców nawet nie wiem czy ją rozpoznał?

Ale może coś przeoczyłem, albo to faktycznie mało ważne sprawy.

 

Bardzo dobry tekst!

 

Pozdrawiam! 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Empatio, dziękuję. Ja chyba zawsze już tak będę pisała o jesieni – to moja ulubiona pora roku. Dlatego słowa same się jakoś tak układają.

Nazgulu, powiedziałam, co wiedziałam – o Słomiaku i Karolinie. I każdy się może domyślać i po swojemu historię dopisywać smiley. Bardzo Ci dziękuję.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ojoj, przepraszam, faktycznie chyba supermoce się we mnie budza ;) już usunęłam dubel :)

Ładne, bardzo ładne:) Klimatyczne i świetnie napisane. Ciepłe jak pogodne wrześniowe popołudnie, które mimo jesiennej nostalgii nadal niesie wspomnienie lata. Plus za wplecenie słowiańskiej mitologii i bohaterów, których łatwo polubić i w których łatwo uwierzyć.

Zdaje się, że mój głos niewiele da, bo dwa taki już są ale i tak zgłoszę do piórka:)

 

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Bardzo dziękuję, cieszę się niezmiernie!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bardzo bemikowe opowiadanie. I to właściwie powinno wystarczyć za wszelki komentarz, bo każdy, kto czytuje twoje opowiadania, wie, że “bemikowość” niesie ze sobą konotacje jak najbardziej pozytywne.

Dzięki vyzarcie. Bemikowość nie zawsze ma takie oczywiste konotacje, ale cieszę się, że dla Ciebie takie właśnie są. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Basiu, będąc w tej nieprzyjemnej roli członka (na widok którego kobieta o twoim doświadczeniu być może się uśmiechnie z pobłażaniem… :-D ), członeczka właściwie, mimo pełnego uznania dla klimatu, nostalgii jakie potrafisz wywołać swoim pisaniem, stwierdziłem w sobie, w Czesiu, że po wyjęciu tekstu z ram konkursu “Last Minute” rzeczywiście skręca on wyraźnie w kierunku apoteozy wolniejszego życia na łonie natury. Zęba jakiegoś, pazura mnie się chce, a tu nic, kraina łagodności. Nie, żeby to źle, ale jak już muszę wybierać…

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki Rybciu, członeczku – że tak pieszczotliwie ujmę rzecz (sic!) – rozumiem Twoją opinię. Ja to się nawet nie spodziewałam po tym tekściku biblioteki, a co dopiero nominacji. Ot, tak sobie wolniutko ze mnie wypłynął, bez nacisków i bez szarpania, ku zadowoleniu wewnętrznemu mojej natury. Gdyby nie konkurs, pewnie by nie powstał i nie wyszłoby coś takiego mojszego. Cóż, bywa że mojsze nie musi być Twojsze.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ale wiesz, że lubię twoje pisanie? :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Odpowiem Ci bardzo elokwentnie – no! wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

No, więc ;). Nie jestem pewien, czy pierwsza część przystaje do reszty, tj. chyba gdyby wszystko działo się na wsi, klimat, który wprowadza Słomiak swoją opowieścią oraz opinie Karoliny co do uroków tego miejsca wybrzmiałyby mocniej (choć to trochę ryzykowne stwierdzenie, bo mówię, że bez tego kontrapunktu miastowego, bez porównania, wybrzmiałaby mocniej wieś, co do zasady jest to raczej nieprawdą, więc jeśli ty nie miałaś takiego wrażenia, to nie przejmuj się tym).

Żeby też było jasne, piszę to, żeby nie napisać po prostu, że mi się podoba. Choć głównie z powodu stylu. I tu szczególnie chciałbym wyróżnić zdanie: ,,Wychylił się chłopak za burtę, żeby wyjątkowo ciężką sieć ściągnąć, a ona go wtedy capnęła za rękę i w dół szarpnęła.’’ Mam jednoczesne wrażenie, że narracja płynie tu tak samo wolno, jak zdania wcześniej, a z drugiej strony nie mogę odmówić zdaniu dynamiki. To jest naprawdę wspaniały moment. (tak samo jak kontynuowanie słowem ,,zamknęła’’).

Mam również pewną wątpliwość co do końcówki (nie chodzi o interpretację): czy nie masz wrażenia, że odpowiedź Słomiaka (,,Żyć wiecznie w lesie’’) jest, hmm, niespodziewana? To znaczy: nawet po tym, jak jej udzielił, czytelnik nie może powiedzieć: ,,No, jasne, co innego mogłaby chcieć, dlaczego tego wcześniej nie zauważyłem?’’ Myślisz, że to jest pewien stan, do którego piszący powinien dążyć? Zastanawiam się od jakiegoś czasu nad tym, zwłaszcza po przeczytaniu ,,Nawet cienie będą szeptać’’ Uznańskiego, które taki efekt u mnie wywołało (i czemu nie dostał nawet nominacji do Zajdla, nie wiem).

Aha, i jeśli utrzymujesz dalej, że to jest proste opowiadanie, to ja takie naprawdę cenię najwyżej (wbrew pozorom).

 

Nioc, dziękuję Ci za tak obszerny komentarz. Odniosę się do Twoich zastrzeżeń co do końcówki.

Już nieraz zauważyłam, że często tak się dzieje, iż coś oczywistego dla jednej osoby, nie jest absolutnie oczywiste dla drugiej. Ludomiła była stara. Pewnie mogła sobie zażyczyć, żeby odmłodniała i była wiecznie piękna itd. Ale wiesz, w pewnym wieku ludzie zaczynają nieco inaczej patrzeć na życie i śmierć. Może gdyby Luda miała trzydzieści-czterdzieści lat padłoby takie właśnie życzenie, ale nie gdy ma ponad dwa raz tyle na karku i jest pogodzona ze swoim losem, a nawet czeka na ten odpoczynek.  

Uwierz mi, że wiem, o czym piszę. Nie jestem może jeszcze taka stara jak ona, ale już ją spokojnie mogę zrozumieć.

Jak widzisz – dla mnie zakończenie jest oczywiste. Dla Ciebie może będzie za kilkadziesiąt lat.

Jeszcze raz dzięki za miłe słowa.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jak dla mnie to tak:

– bardzo fajny klimat wyszedł w pierwszej części w scenach wiejsko-rybnych; tam faktycznie było czuć spokój wakacyjnego odpoczynku, 

– opis z kolei miasta nie podobał mi się, bo był taki schematyczny, podobnie bohaterka nie była zbyt ciekawa; co prawda, można by powiedzieć, że rybak też taki jest – ale on, jak dla mnie, wyszedł po prostu naturalnie (choć wywaliłbym te mocne opalone ramiona – bo niepotrzebnie spychają mężczyznę w cliche mokrych babskich snów; P)

– cząstka z babulką również jest bardzo konwencjonalna – słodka jak miód doprawiony glukozą  : P Ogólnie rzecz biorąc, wydać, że świetnie czujesz się w klimacie wsiowych znachorek i baśniowej narracji, ale czasem warto by tę wprawę wykorzystać do napisania czegoś zaskakującego

Reasumując, opowiadanie czyta się bez bólu, bo jest lekko i w sumie klimatycznie napisane, nic nie zgrzyta, nic nie boli, natomiast – jak dla mnie – na piórko jest za mało, bo zabrakło jakiegoś konkretnego wyjścia poza schemat.

I po co to było?

Dzięki Syfie za wnikliwą analizę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Klimatyczne i przyjemne opowiadanie, choć “opowieść” czytało mi się troszkę gorzej. Sprawnie zastosowana stylizacja. Jak Ty to robisz… :-)

Bardzo ładne. Gratuluję

Dzięki Blackburnie.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Literatura dla kobiet, do kolorowego czasopisma z ambicjami. Jest nastrojowo, ale o niczym. Świetnie napisane.

Ignorancja to cnota.

Dziękuję, choć właściwie nie wiem, czy cieszyć się, czy smucić takim komentarzem wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Moja droga, w poprzednim komentarzu nie dałem Ci odpowiedniej ilości kropek. Mój błąd, już naprawiam: .

No, i teraz wszystko jest jak trzeba, gdyż efekt końcowy wygląda tak: Be.Mi.K. A Be.Mi.K to już marka; sprawdzona i dobra. Powyższym opowiadaniem tylko potwierdzasz swoją klasę.

 

Jest to opowieść od początku do końca nostalgiczna i melancholijna. Traktuje o tęsknocie za wolnością, spokojem i ciszą. O pięknie miejsc, których czas zdaje nie nie trzymać i o ludziach, którzy nie trzymają się czasu (bzdetum poetica, wiem ;). Zaznaczasz to już na samym początku, zderzając współczesny świat bohaterki ze światem już minionym, tym wakacyjnym, gdzie życie toczy się inaczej. Swoją drogą, jest to piękna scena.

Generalnie więc dostajemy wskazówkę, jak należy to opowiadanie traktować, czego się po nim spodziewać i w jakich kategoriach je oceniać. I ja, skoro już oceniać muszę, bo Szefowa by mi nie dali robić za pawiana i świecić ładnym, ale gołym tyłkiem (w sensie pisać ciekawe – tja… – ale nic nieznaczące komentarze), to ogłaszam wszem i wobec, że odbieram Słomiaka bardzo pozytywnie.

Opowieść Słomiaka jest taka dosyć prosta, naiwna i jakby odstaje od reszty tekstu, ale, moim zdaniem, to słuszne jest wielce. Po pierwsze dlatego, że brzmi tak, jak powinny brzmieć ludowe podania (proste, konkretne, ciekawe i opowiadające o jakimś konkretnym miejscu), po drugie, jest to historia snuta przez innego narratora, więc jej “niespójność” z resztą opowiadania przydaje owemu narratorowi niezależności, oryginalności i czyni go postacią o wiele prawdziwszą i ciekawszą. No i po trzecie, historia Ludmiły nie jest głównym punktem opowiadania, a jedynie, że tak powiem, bajerem na podryw w wydaniu Słomiaka; wtrąceniem, którego treść zasadniczo chyba nie ma nawet większego znaczenia, bo nie liczy się sama opowieść, a to, czego dzięki niej dowiadujemy się o tytułowym bohaterze: o jego życiu, wyborach i o tym, jaki jest naprawdę. A to przecież o nim jest to opowiadanie. Tak przynajmniej ja to odebrałem. Gorzej, że moja interpretacja odziera tekst z fantastyki zupełnie.

Zakończenie pozostaje niejasne, ale że – jak się już rzekło – sama legenda jest dla mnie tylko “nośnikiem informacji” o tytułowym bohaterze, to i jej finał potraktowałem w tej samej kategorii (choć nie przeczę, że trochę czasu straciłem na rozkminianie, co i jak).

Sam Słomiak też bardzo mi się podobał; nie tylko to, jak wykreowałaś tę postać, ale również i sam pomysł na nią. Przewrotność tej postaci jest tym bardziej ujmująca, że jego “wsiowy imidż” wykreowałaś po prostu mistrzowsko.

Tak więc mamy pięknie i niezwykle klimatycznie napisaną opowieść o człowieku, który miał odwagę wybrać to inne, spokojniejsze życie.

No i co by tu jeszcze? Czepiać nie ma się za bardzo czego, tak zupełnie prawdę rzekłszy. Teoretyczny brak fantastyki zignorowałem przez wzgląd na niejasność zakończenia, na fakt, że “w każdej legendzie jest ziarnko prawdy” i przeświadczenie, że jakkolwiek mam sporo racji w swojej interpretacji, to jednak coś mi umyka… To z kolei zmusza do refleksji, analiz i myślenia, co jest kolejnym plusikiem dla Ciebie.

Jedno, o co naprawdę mam żal, to to, że nie opublikowałaś tekstu już w październiku, bo chętnie nominowałbym go do piórka. A tak, miałem związane ręce.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Cieszyć się. IMO z takimi umiejętnościami pisarskimi możesz albo pisać do czasopism (powinno być ciut łzawiej) albo znaleźć lepsze tematy. Możesz jeszcze pławić się w pochwalnych hymnach, takich jak mojego przedmówcy. To jest pięknie napisana recenzja (ironicznie). Moje dwa ostatnie zdania z poprzedniego komentarza są wystarczające.

Dla jakiego odbiorcy jest twoje opowiadanie?.  

Ignorancja to cnota.

Fantastyka – jest

Wakacje – oj, i to jeszcze jakie!

 

Ten tekst urzekł mnie najbardziej spośród wszystkich konkursowych. W sumie to chyba nie powinnam się dziwić, bo potrafisz malować przepiękne obrazy swoimi słowami. Można było poczuć ciepło, słońce, wiatr, zapach igliwia… 

Podobał mi się kontrast między życiem w mieście i poza nim. Dzięki temu opowiadanie nie było płaskie i mdłe w swojej “sielskości”.

Początkowo sądziłam, że między bohaterką a Słomiakiem wybuchnie gorący romans (tak wiem, wiem:P wystarczy, że ktoś napisze “opalone ramiona” :P), ale w sumie cieszę się, że się tak nie stało.

Postać Słomiaka wykreowałaś bardzo fajnie – trochę tajemniczy, trochę wiejski, trochę miejski. Opowiedziana przez niego historia przeniosła mnie na moment w czasy dzieciństwa, bo właśnie tego typu bajki chętnie czytałam.

Przyznam, że wolę teksty, w których nie ma zbyt wielu niedopowiedzeń, natomiast Twoje opowiadanie bez takiego niedopowiedzenia straciłoby na uroku. O to właśnie chodziło… “wy, miastowe, czytata i nie widzita!” :)

 

W pełni zasłużone piórko. Jeszcze raz gratuluję.

 

Katastrofie – opowiadanie jest do odbiorcy w postaci jury oraz pozostałych czytelników odwiedzających fantastyka.pl 

Co do pławienia się w pochwalnych hymnach – a dlaczego nie? Ja tam bym się pławiła, gdybym napisała opowiadanie, które podoba się innym :) A jeśli cenisz sobie bemikowe umiejętności pisania, to gorąco zachęcam do przeczytania innych opowiadań jej autorstwa. 

Iluzjo. 

W zakresie odbiorcy opowiadań na portalu - to co napisałaś jest oczywiste. Można też napisać,  iż odbiorcą ma być osoba generalnie  interesująca się fantastyką. Czy to wystarczy? Uważam, iż opowiadania mogą być napisane dla wszystkich albo dla konkretnego typu odbiorcy albo nie wiadomo dla kogo. Gusta odbiorcy determinują odbiór dzieła.  Czytając jej opowiadania (a czytałem) nie jestem przekonany czy wiem do kogo jest adresowany Słomiak– stąd pytanie do Bemik, jaki był jej zamysł.

 

Ignorancja to cnota.

Katastrofie, delikatnie nie zgadzę się z Tobą w kwestii tego, że “twoje dwa ostatnie zdania – Jest nastrojowo, ale o niczym. Świetnie napisane. – są wystarczające”.

Owszem, Słomiak jest pięknie napisany, tu dyskusji nie ma. Ty jednak uważasz, że opowieść jest babskim pitu pitu o niczym i można ją podsumować w kilku suchych zdaniach, a ja – jak widać w powyższej mojej “recenzji” – dostrzegłem w niej o wiele więcej, bo i sens i głębię i pewne przesłanie. Owszem, w opowiadaniu wyraźnie czuć delikatność kobiecej ręki, a mimo to, choć nie jestem ani paniusią kupującą kolorowe pisemka (a przynajmniej nie byłem nią podczas ostatniej wizyty w łazience), ani nawet mieszczuchem, z lektury czerpałem niekłamaną przyjemność i satysfakcję. Nie jestem też fantastykiem fanatykiem, jeśli już o to pytasz (zresztą chyba mało kto tutaj mógłby tak o sobie powiedzieć). A więc, jak widać po mnie, po reakcjach innych czytelników płci dowolnej, oraz po tym, że tekst otrzymał pierwsze miejsce w konkursie, w którym jury składało się z młodej damy, z kolesia w wieku do owej damy zbliżonym i dżentelmena w wieku wciąż jeszcze szkolnym, opowiadanie trafia do dosyć szerokiego i zróżnicowanego grona odbiorców.

A mój komentarz nie był hymnem pochwalnym, bynajmniej. Po prostu, skoro – jak już się rzekło – dostrzegłem w opowiadaniu więcej niż Ty, to i więcej miałem na jego temat do powiedzenia. Pozwalam sobie również na naiwną wiarę, że moja wypowiedź była jednak czymś więcej niż tylko niczym nieuzasadnionymi poenami na temat tekstu.

 

Peace!

 

P.S.

Bemik, jeszcze raz gratuluję.

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Cieniu – jak zwykle zamilkłam na chwilę zauroczona Twoim komentarzem. 

Iluzjo -miło mi bardzo, że spodobał Ci się ten prosty tekścik.

Katastrofie – opowiadanie zostało napisane NA KONKURS. Miało spełniać określone kryteria, co postarałam się zrobić i chyba wyszło. Od siebie dodałam to, co mnie kiedyś tam urzekło. I jak się okazało trafiłam z tym wszystkim w gust jurorów i większości czytających ten tekst.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

 

Cieniu.

Ocenę swoją podtrzymuję. Szanuję twoją .

Szanuj moją. Niech długość twojej recenzji cię nie zwiedzie – nie jest lepsza przez ilość użytych słów i górnolotnych wyrażeń. Nie oceniaj mnie, wskazując, iż czegoś nie dostrzegłem (lub nie wiem).

Nie pytałem ciebie o to jakim jesteś odbiorcą, to było pytania do autora, do kogo skierował swoje dzieło. Utwór może się podobać, nie zaprzeczam, choć nie wszystkim (co jest banalnym stwierdzeniem). Mnie interesowało, czy dobór potencjalnie zadowolonych odbiorców to wybór świadomy, czy nie. Odpowiedź otrzymałem.

Zadziwiające, ale jury (pomimo twoich zapewnień) wygląda na zróżnicowane wybiórczo. Kryterium płci tak, lecz wieku już nie. Zapewniam, iż moim celem nie jest podważanie kompetencji tychże.

Pochwalne hymny na forum i oceny jury nie muszą świadczyć o jakości dzieła. Nie dlatego, że są mniej lub bardziej kompetentne, lecz w gusta czytelnicze trafić nie jest łatwo. Najwyraźniej tak było w tym przypadku, w stosunku do mnie. I poprzestańmy na moim niezrozumieniu utworu i subiektywnej ocenie (jakże błędnej twoim zdaniem).

 

Ignorancja to cnota.

Katastrofie, ależ nigdzie nawet nie sugeruję, że nie szanuję Twojej opinii, ani tym bardziej – Ciebie. Po prostu się nie zgadzam z Tobą w pewnych kwestiach, a do tego mam pełne prawo. Gdzie w mojej wypowiedzi widzisz jednak jakąkolwiek ocenę samego siebie, prawdę mówiąc, nie wiem.

Bardzo wyraźnie napisałeś, że uważasz, iż opowiadanie jest o niczym, i temu nie da się zaprzeczyć. Ja uważam inaczej, ale nie twierdzę, że przez to – czy z jakiegokolwiek innego powodu – Twoja opinia jest “błędna”, lub że moja jest lepsza. Jest po prostu moja.

Co więcej w tym miejscu aż prosi się o uwagę fakt, że to Ty, podkreślając ironię w odniesieniu do mojego pierwszego komentarza o tekście, dopuszczasz się oceniania.

Niemniej, jeśli poczułeś się urażony, to przepraszam, nie było to moim zamierzeniem.

Skoro w kwestii docelowego odbiorcy otrzymałeś od bemik satysfakcjonującą odpowiedź, to się cieszę. Temat zamknięty.

Podjąłem natomiast polemikę ze stwierdzeniem, że Słomiak to, cytuję: 

Literatura dla kobiet, do kolorowego czasopisma z ambicjami.

Wykazałem przy tym, że grono zadowolonych odbiorców bezsprzecznie wykracza poza wspomnianą przez Ciebie grupę. Tylko tyle i aż tyle. Pozwolę sobie jeszcze zauważyć, że – w pewnym zaokrągleniu – ja i Iluzja jesteśmy dwukrotnie starsi niż Koza Junior, więc chyba jednak można zaryzykować twierdzenie, że pewne zróżnicowanie wieku jurystów jednak występuje.

 

Pochwalne hymny na forum i oceny jury nie muszą świadczyć o jakości dzieła.

W takim razie co, jeśli nie liczba zadowolonych czytelników, świadczy o jakości dzieła?

 

Swoją drogą – co stwierdzam pro bono, nie ze złośliwości – nie ma czegoś takiego jak obiektywna ocena o danym dziele, więc pisanie o ocenie subiektywnej to już właściwie pleonazm.

 

Z wyrazami szacunku i nadzieją, że Cię nie uraziłem.

Cień Burzy

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

W takim razie co, jeśli nie liczba zadowolonych czytelników, świadczy o jakości dzieła?

 

Niebezpieczne stwierdzenie, a co z Fifty Shades of Grey?  : D

 

nie ma czegoś takiego jak obiektywna ocena o danym dziele, więc pisanie o ocenie subiektywnej to już właściwie pleonazm.

 

Ocenę można obiektywizować, a to już jest coś zupełnie innego niż ocena czysto subiektywna. Subiektywność to “podoba mi się i już”, co jest przeciwieństwem – “to jest dobre, ponieważ…” i szukamy argumentów, punktów odniesienia, kryteriów i tak dalej. 

 

Nie przesadzajmy z tym relatywizmem  : P

I po co to było?

Czytało mi się bardzo dobrze, język jest przepiękny, malujesz słowami obrazy i pozwalasz czytelnikowi poczuć ten klimat wsi spokojnej i (prawie) wesołej. Ale historia mnie nie porwała. Mam wrażenie, że powinna trwać i trwać, a Słomiak mógłby podzielić się jeszcze wieloma opowieściami. Rozumiem, że to nagłe zakończenie wynika z limitu znaków. 

Nie podobała mi się bezpłciowa bohaterka – wiadomo, w 12k znaków trudno stworzyć pełnokrwisty charakter, ale w porównaniu ze Słomiakiem Karolina wypada bardzo blado. 

Mam też problem z interpretacją losów Ludmiły – przychodzą mi na myśl różne pomysły, ale ostatecznie popadłam w konfuzję i stwierdziłam, że chyba jednak odpuszczam. 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Koń, jaki jest, każdy widzi. laugh

Mili Panowie, nie kruszcie kopii o to wiekopomne dzieło niejakiej pani bemik. Otóż, autorka napisała, co jej w duszy grało, co wspomnienia na język przyniosły, dorobiła nieco, żeby zgadzało się z tematem konkursu i już. Taki mój styl, każdy z użytkowników z nieco dłuższym stażem go zna. I albo się podoba, albo nie. I już. Dorabianie jakichkolwiek teorii do tego mija się z celem. To jest właśnie takie mojsze. A że Cieniu lubi mojsze, to fajnie. A że Katastrof nie lubi, też fajnie. Bo co by było, gdyby każdemu się tylko jedno podobało??? Nuuuuuuda!

Dzięki Gravel. Rozumiem Twoje zastrzeżenia do postaci Karoliny, ale ona właściwie tłem dla Słomiaka była. A w losach Ludomiły  nie ma nic tajemniczego – umarła i odrodziła się w lesie, w mchach i paprociach, drzewach i wiewiórkach. Stała się częścią każdego istnienia, bo jej atomy zbudowały nowe życie. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Panowie i Panie, Cieniu.

Utwory będę oceniał z właściwą sobie nieelegancją i lakonicznością, gdyż tak mam.

Przepraszam za niepotrzebne dywagacje w pozostałym zakresie.

 

Odpuszczam tematy związane z podważaniem wagi odbiorców (na tym forum) i jury, czy subiektywnym, zobiektywizowanym lub obiektywnym odbiorem utworów.

Cieniu.

Przepraszam za niepotrzebny atak na Twoją recenzję, on był początkiem. 

Nie czuję się urażony, a Twoje uwagi nie przekraczały dopuszczalnej (dla mnie) miary.

 

 

Ignorancja to cnota.

Z przykrością stwierdzam, że zupełnie mi nie podeszło :( Myślałem, że nie zrozumiałem, ale po przeczytaniu komentarzy wygląda na to, że jednak owszem. Z mojego punktu widzenia – taka “osoba z miasta odpoczywająca na spokojnej wsi i spotykająca tam ciekawą, niemiastową osobę” to przeraźliwa klisza… Co więcej, nie tylko Karolinę odebrałem jako bezbarwną, ale i Słomiak nie wzbudził we mnie żadnych emocji. Opowiastka słowiańska może by próbowała, ale jednak była tylko malutką zagnieżdżoną opowiastką.

 

A z konkretów:

– Leszy spełnił takie życzenie? – zdziwiła się dziewczyna. – Przecież to niemożliwe!

…dziewczyna dziwi się, że życzenie było niemożliwe, ale już samego leszego nie uważa za niemożliwego?

Dwa: skoro wiejski sposób mówienia jest chwytem marketingowym, to dlaczego Słomiak używa go przy Karolinie, a w szczególności dlaczego wraca do niego, kiedy już raz go porzucił?

 

(I takie postscriptum: nie widziałem, czy pisać tę opinię, czy może przemilczeć… Ostatecznie stwierdziłem, że skoro tekst przeczytałem i jakieś tam przemyślenia miałem, to mogę się nimi podzielić. Dać znać, że przybył kolejny czytelnik. Przeważającej większości się podobało (gratuluję piórka!), więc mój głos i tak utonie).

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Dzięki Diriadzie, że zdecydowałeś jednak zostawić swój głos. I to na dodatek krytyczny. Pochwały gładko wchodzą, trudniej przyjmuje się krytykę. 

Zdziwienie Karoliny to rzeczywiście niekonsekwencja, ale czyż kobiety nie bywają niekonsekwentne :-). A już bez żartów – Karolina uznała, że leszy mieści się w granicach jej pojmowania, ale życie wieczne już nie.

Co do “gwary” Słomiaka – używa jej, kiedy uznaje za stosowne: albo żeby lepiej sprzedać towar (rybki) miastowym, albo żeby podkreślić pewien rodzaj swojej wyższości. Nie jest prawdziwym “wieśniakiem”, dlatego stosuje “wieśniaczenie” jak sztuczkę.

Jeszcze raz dziękuję za wizytę i opinię.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przyjemna opowieść i choć rzadko czytam takie opowiadania, to akurat, to mi się całkiem nieźle czytało. :) 

Dzięki Mordelinhexie za wizytę. Miło jak ktoś zagląda do starszych tekstów :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bardzo ładny tekst, zwłaszcza warsztatowo, gdyż niektóre porównania i metafory urzekły mnie nie tylko swoją urodą ale i trafnością. Fabularnie – wolałbym, żeby działo się nieco więcej, a zakończenie było mocniejsze. Ale to takie tylko moje osobiste preferencje. ;)

Pozdrawiam!

O, dzięki, nie spodziewałam się tutaj żadnej wizyty. Tym bardziej mi miło.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Piękne opowiadanie. Miło spędziłem przy nim czas. Gratulacje!

O, jeszcze ktoś zajrzał? Jak miło, dziękuję Gostomyśle.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jeszcze ja zajrzę :P 

Śliczne opowiadanie, czytałam z wielką przyjemnością. 

Pozdrawiam!

Widzę, Nerisso, że grasujesz po piórkowych tekstach. Cieszę się, że odkurzasz moje starocie i dziękuję za wyrazy uznania.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ładne :)

Przynoszę radość :)

O, Anet, widzę, że przekopujesz się przez stare teksty :-) 

Dzięki!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nie zawiodłem się. Tekst bemikowy. Odkurzam i polecam to piórko.

Chyba przerwę na trochę rajd po piórkach i zajrzę pod hasło: Bemik :)

Miło, że po latach ktoś jeszcze to czyta, no i że się podoba. Dziękuję!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nowa Fantastyka