- Opowiadanie: Shinryu - Myślący gatunek

Myślący gatunek

Pierwsza próba napisania szorta z elementem humorystycznym. A wszystko zaczęło się od usłyszenia żartu z czasów PRL-u.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Myślący gatunek

 Balat En'Ae'Arak stał wpatrzony w zielony ekran, będący jedną z części standardowego wyposażenia statku. Razem z braćmi opuścił ojczystą planetę dwa cykle Faxisa temu. Jego ojcowie wielokrotnie próbowali wybić mu z głowy pomysł podróżowania po obcych galaktykach, lecz on wciąż pozostawał niewzruszony na ich prośby, później pogróżki, a na koniec błagania. 

Od zawsze fascynowały go inne galaktyki oraz zamieszkujące je istoty. Uczeni z Axis utrzymywali, że ich lud jest jedynym myślącym gatunkiem w kosmosie. Już podczas odwiedzin na pierwszej z planet dowiedział się, że to kłamstwo, mające trzymać Axian z dala od podróży kosmicznych. Odkrył inne myślące gatunki, lecz żaden z nich nie był na tyle inteligentny, by dało się z nim porozumieć. 

Swoją obsesją zaraził młodszych braci: Lecsa i Weirona, którzy postanowili towarzyszyć mu w poszukiwaniach. Z początku podchodzili poważnie do każdej napotkanej planety, lecz z czasem stali się sceptyczni. Werion zaczynał tracić cierpliwość i namawiał do powrotu. Młodzieńczy zapał Lecsa również osłabł. Balat wciąż miał nadzieję. Nikły promyk tej cnoty wciąż pozostawał w jego dwóch sercach. Marzył o nawiązaniu kontaktu z rozumną obcą rasą odkąd dowiedział się, że takowe istnieją. Gdyby tego dokonał, Axiańscy historycy zachowaliby jego imię w pamięci planety, co było jednym z największych zaszczytów. 

Wprawdzie statek należał do niego; a przejęcie kontroli nad synapsami pochłaniało wiele energii, Lecs i Weiron mogliby tego dokonać. Wymagało to jednak ich wspólnego działania, dlatego Balat zawsze podsycał ich gniew, czasem nawet napuszczał jednego na drugiego. Nie lubił tego robić, ale znalezienie innego sposobu na kontynuowanie podróży chwilowo nie przychodziło mu do głowy. Musiał szybko wymyślić jakiś pretekst do ruszenia dalej; ostatnio Lecs pogodził się w Weironem, po czym obaj zaczęli nakłaniać go do powrotu na Axis. 

"Jeszcze jedna galaktyka" – błagał wtedy Balat – "Ta już będzie ostania, obiecuję." 

Weiron od razu zaprotestował, ale Balatowi udało się przekonać Lecsa. Droga Mleczna była ostatnią szansą na kontakt z istotami rozumnymi. Dzięki napędowi hiperprzestrzennemu mogli przemieszczać się między planetami w mgnieniu oka. Sprawdzili już dwa układy. Żadnych oznak życia. Pustka.

Trzeci układ wzbudził ciekawość Balata. Osiem planet krążących wokół jasnej gwiazdy, uformowanej na skutek kolapsu grawitacyjnego. Na pierwszych dwóch nie było żadnych oznak życia, lecz trzecia wyglądała obiecująco. Widziana z kosmosu przypominała błękitny rdzeń energetyczny ich statku. Skanery ukazały dziwne żyjące formy, które od razu przykuły uwagę Balata. Odkąd znaleźli się na orbicie planety, ta zdążyła wykonać cztery obroty wokół własnej osi.

Rozpoczęli standardową procedurę: jeden z braci, dzięki Transformatorowi Tkanek, zmieniał wygląd zewnętrzny na odpowiadający mieszkańcom danej planety. Tym razem padło na Lecsa. Po Transformacji przesłano go na "Ziemię". Wybrali kraj posługujący się językiem podobnym do ich ojczystego, o swojsko brzmiącej nazwie "Polska". Dzięki temu translator nie powinien mieć problemów z przełożeniem rozmowy. Axianie porozumiewali się telepatycznie, ale czasem używali ust, gdy chcieli zachować prywatność. 

Wysłali Lecsa do dużego skupiska istot żywych. Ziemianie nazywali je miastami. Młodszy brat Balata chciał koniecznie zobaczyć z bliska pokłady wody, znane jako morze. 

Teraz pozostawało tylko czekać na raport. Dzięki synapsom na statku Lecs mógł zdać sprawozdanie będąc jeszcze na Ziemi. Od dłuższego czasu Balat skupiał wzrok na zielonym ekranie z aktualną datą, obowiązującą w tym kraju. Osiem cyfr błyszczało tuż przed nim. 

19.12.1970

Zastanawiał się, czy liczba cyfr w dacie ma coś wspólnego z liczbą planet w tym układzie. Jego rozważania przerwał Weiron, wchodząc bezceremonialnie do Serca Statku. 

– Odpuść sobie – przesłał mu komunikat. – To będzie kolejne rozczarowanie.

– Dowiemy się dopiero, kiedy Lecs prześle raport – oznajmił uparcie.

Ekran zaczął migać, a miejsce cyfr zastąpiło zdanie: Przesłano raport z Ziemi. Wyświetlić teraz?

Balat wysłał potwierdzający impuls myślowy. Oczom braci ukazał się ciąg znaków, będący sprawozdaniem Lecsa:

 Teleportacja przebiegła pomyślnie, bez żadnych zakłóceń. Przeniosło mnie w ciemne miejsce, z trzech stron otoczone ścianami. Podążyłem jedyną możliwą drogą. Niemal od razu wpadłem na przedstawicieli gatunku zamieszkującego tę planetę. Było ich dwóch, obaj odziani w niebieską tkaninę, nazywaną ubraniem. Nosili dziwne przyrządy przy boku, a na głowach mieli kaski. Jeden z nich, gdy tylko mnie zobaczył, krzyknął:"O kurwa, demonstrant". Na co drugi ze zdumieniem zapytał: "To jeszcze się jakiś uchował?". Nie mam pojęcia co oznacza owo słowo, lecz przypuszczałem, iż może to być określenie osoby z innej planety. Nie spodziewałem się, że tak szybko zostanę zidentyfikowany jako przybysz z kosmosu. Żaden z nich nie zareagował na impuls telepatyczny, co prowadzi do jednego z dwóch stwierdzeń: albo nie posiadają mózgów, albo nie potrafią ich w pełni wykorzystywać. Gdy próbowałem się odezwać, przyparli mnie do ceglanej ściany. Później dowiedziałem się, do czego wykorzystują owe przyrządy noszone przy boku. Skuli mi dłonie metalowymi okowami, po czym wepchnęli mnie do sporego pojazdu, również w niebieskich barwach, stojącego nieopodal. Słyszałem jak jeden z nich powiedział:"areszt", co nie zabrzmiało dobrze, po czym obaj zarechotali głupkowato, zupełnie jakby opowiedział dobry dowcip. Zostałem umieszczony w zamknięciu za stalowymi prętami w ceglanym budynku, gdzie wciąż przebywam. Proszę o rozpoczęcie teleportacji na statek. Podsumowanie: Ziemianie są istotami o posturze zbliżonej do naszej. Cechują się wyjątkową siłą, aczkolwiek ich inteligencja zdaje się mocno wątpliwa. Wykazują nadspodziewaną ochotę przy okładaniu innych kawałkami drewna, zwanymi przez nich "pałami". Lubią również zamykać swoich w pewnym budynku z zakratowanymi pomieszczeniami. Nie okazują żadnej, nawet najmniejszej oznaki myślenia, bardziej przypomina mi to zachowanie zwierząt, o czym świadczy brak próby komunikacji werbalnej bądź niewerbalnej; zamiast konwersacji od razu przechodzą do czynów fizycznych.

Na tym raport się kończył. Balat zacisnął kurczowo pięści. Weiron miał rację: spotkało go kolejne rozczarowanie. Spojrzał na brata, który przygotowywał procedurę teleportacji. 

– I co dalej? – spytał Weiron ironicznie.

Balat opadł na siedzenie. Pokładał ogromne nadzieje w tej planecie, które jak zwykle okazały się płonne. Potarł dłońmi czoło.

– Mam dość – oznajmił zrezygnowany. – Gdy tylko Lecs pojawi się na statku, wracamy do domu.

Po raz pierwszy od dawna dostrzegł na twarzy brata uśmiech.

Koniec

Komentarze

Zabawne, uśmiechnęłam się parę razy. Początkowi nie zaszkodziłoby lekkie ochudzenie o zbędne detale, strasznie długo zajęło Ci przejście do sedna. Jak na tak krótki tekst, za wolno się rozkręca. Za to zakończenie takie życiowe, skoro ludzkość samą siebie potrafi zamęczyć, to co dopiero biednego kosmitę :D

Przyjemnie się czytało. 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Podzielam zdanie gravel o początku, a co do sedna, jak nazwała je Koleżanka, uważam je za nadmiernie ograniczone treściowo. Stary dowcip jako punkt wyjścia – proszę bardzo, ale właśnie jako punkt zaczepienia, początek dłuższej historii przygód kosmity. Byłoby jeszcze niemało do pokazania w krzywym zwierciadle…

Przydałaby się większa staranność o jasność wypowiedzi. Przykład: » Pokładał ogromne nadzieje w tej planecie, które jak zwykle okazały się płonne. « Czy nie płynniej się czyta: <> Pokładał w tej planecie ogromne nadzieje, które jak zwykle okazały się płonne. <>

Wiem, jak ciężko ukrócić historię, ale spróbuj. Zastanawiam się nad dowcipem, okazuje się, że nie znam, więc nawet jego treść do końca do mnie nie dotarła. Historia ciekawa, ale naprawdę nie było innych ludziów, nawet współwięźniów?

Mam bardzo silną wolę. Robi ze mną co chce.

Całkiem sympatyczny tekścik, choć obrazek naszej planety raczej nie cieszy ;) Zastanawiam się tylko czy takie superinteligentne istoty nie wzięłyby w badaniach pod uwagę kontekstu, sytuacji i reprezentatywnej grupy, ale to oczywiście bezsensowne czepialstwo, bo tekst straciłby wtedy swój humorystyczny wydźwięk. Albo – z drugiej strony – mogłoby to dać pretekst do rozszerzenia tekstu i dorzucenia kolejnych obserwacji, dziwacznych z punktu widzenia kosmity (i nie tylko).

 

Z chochlików: powtórzenie i literówka:

 

Werion zaczynał tracić cierpliwość i namawiał do powrotu. Lecs również stracił swój zapał. Balat wciąz miał nadzieję.

Jako humorystyczny szort nawet się sprawdza. Napisane poprawnie, czytało się szybko i z zainteresowaniem. 

“Balat En'Ae'Arak stał wpatrzony w zielony ekran, będący jedną z części standardowego wyposażenia ich statku. Razem z braćmi opuścił ojczystą planetę…” – W pierwszym zdaniu mamy “ich” statek, ale nie wiemy, kim są “oni”, a dopiero w drugim wiemy, że to Balat i jego bracia. A wystarczy skreślić “ich”.

 

“Od zawsze fascynowały go inne galaktyki[-,] oraz zamieszkujące je istoty.“

 

“…myślącym gatunkiem w kosmosie. Już podczas odwiedzin na pierwszej z planet[-,] dowiedział się, że to kłamstwo, mające trzymać Axian z dala od podróży kosmicznych. Odkrył inne myślące gatunki, lecz żaden z nich nie był na tyle inteligentny[+,] by dało się z nim porozumieć.”

 

“Lecs również stracił swój zapał.“

 

“Marzył o nawiązaniu kontaktu z [+rozumną] obcą rasą odkąd dowiedział się, że takowe istnieją.“

 

“…Gdyby tego dokonał, Axiańscy historycy zachowaliby jego imię w pamięci planety, co było jednym z największych zaszczytów. 

“Wprawdzie statek należał do niego[-,] a przejęcie kontroli nad synapsami wymagało wiele wysiłku, ale Lecs i Weiron mogliby tego dokonać. Wymagało to jednak…”

– Albo, aby uniknąć dostawiania słowa “ale/jednak”, zamiast “wprawdzie” na początku akapitu można wstawić “chociaż”.

 

Ilość i liczba to nie to samo. Jedno określa rzeczy niepoliczalne, drugie – policzalne. Dlatego mamy liczbę cyfr i liczbę planet, a nie ilość.

 

“– Odpuść sobie – przesłał mu komunikat[+.] – To będzie kolejne rozczarowanie.“

 

“Podążyłem jedyną drogą wyjścia.“ – do wyjścia?

 

“Nie okazują żadnej, nawet najmniejszej oznaki istot myślących“ – najmniejszej oznaki myślenia? Bo co to jest “oznaka istoty myślącej”?

 

Jeszcze jakieś drobiazgi interpunkcyjne mi mignęły.

 

Generalnie nie znam dowcipu, o którym mowa, więc mam wrażenie, że umyka mi jakaś część radochy. Sam szorcik dość zabawny – biedni kosmici, ostatnia nadzieja, a tu takie potraktowanie – niemniej raczej do przeczytania, pokiwania głową i zapomnienia.

Zgadzam się, że początek można nieco skondensować.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Przeczytałem z umiarkowanym zainteresowaniem. Pomysł dość oklepany – humoreski Lema. Trochę niedbale napisane. Pozdrowienia.

…pomysł podróżowania po obcych galaktyckach,.. Literówka.

Droga Mleczna była ostatnią szansą na kontakt z istotami rozumnymi. – To ciekawe, nazywają galaktykę tak jak my.

“Waty słownej” od groma, można to opisać w połowie zawartości znaków. Ba, pewnie nawet w drabbla by się dało ubrać.

Niby humorystyczne, ale jakoś się nie uśmiechałem, chyba stary i zgryźliwy już jestem. Who knows? (who cares :))

Niby nie jest źle, jak na pierwszy raz, ale czegoś brakuje. Nic to, zobaczymy jak Ci dalej pójdzie.

Pozdrawiam

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Hmm. A mnie opowieść wydała się smutna, nie zabawna. Chciałabym się dowiedzieć, jaki to dowcip legł u podstaw tekstu.

Ale wiesz, niedawno przeczytałam “Fiasko”. Może to rzutuje na odbiór.

Babska logika rządzi!

Dziękuję wszystkim za opinie i pokazanie błędów(zwłaszcza joseheim, która bardzo szczegółowo sprawdziła tekst).  Może to zabrzmi dziwnie, ale żart leżący u podstawy tekstu brzmiał mniej więcej tak: “W komendzie MO przeprowadzono test na inteligencję – dano funkcjonariuszom metalowy blat z kilkoma otworami w kształcie metalowych figur. Zadaniem milicjantów było przełożenie figur przez otwory w blacie. W czasie testu 5% milicjantów wykazało się ponadprzeciętną inteligencją, reszta wykazała się ponadprzeciętną siłą.”  

A, to daleko odszedłeś od oryginału. ;-)

Babska logika rządzi!

No to jeśli tak, to zmieniłeś żart w szorta nie do poznania ; )

 

EDIT: Ha, Finklo, jesteś szybka jak błyskawica!

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Może po prostu potrzebuję mniej znaków, żeby oddać ten sam sens. ;-)

Babska logika rządzi!

Po wspomniany dowcipie nawet ślad nie został, a tekst, mimo zapowiadanego humoru, zupełnie mnie nie rozbawił.

Czy to, że kosmici zjawili się w naszym kraju, akurat w środku wydarzeń grudniowych, to przypadek, czy celowe zamierzenie Autora?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jako rodowita Szczecinianka, wypowiem się w imieniu Autora (mam nadzieję, że nie zrobi strajku wink) w stu procentach uważam, że jest zamierzone, a przynajmniej żywię taką nadzieję.

 

Mam bardzo silną wolę. Robi ze mną co chce.

Żart nie przetrwał w tekście, ale cóż. Nie było elementów, które by mnie naprawdę rozbawiły. Przeczytałam i na tym się skończyło. 

Wprawdzie statek należał do niego; a przejęcie kontroli nad synapsami pochłaniało wiele energii, Lecs i Weiron mogliby tego dokonać.

To zdanie jest w tej formie prawie niezrozumiałe. Do poprawy.

 

Podzielam zdanie przedpiśców: do odchudzenia z niepotrzebnych dookreśleń i opisów, szczególnie początek.

Nie uśmiechnąłem się, niestety. Taki humoreskowy pomysł na pokazanie w krzywym zwierciadle absurdu PRL jest spóźniony o jakieś dwadzieścia pięć lat, chyba, że służyć ma jako przypomnienie, jak to wtedy było. Nie ma tu jednak niczego komicznego dla mnie, raczej smutny obrazek na siłę wtłoczony w teoretycznie lekką formę.

 

Próbuj dalej! I pamiętaj, w krótkiej formie każde słowo waży.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka