- Opowiadanie: śniąca - Zawodowcy

Zawodowcy

Taki drobiazg na odreagowanie ostatnich cięższych dni. Wynik dzisiejszej drzemki w drodze do pracy i (wydłużonej) przerwy w tejże. 

 

Z taką małą dedykacją dla Cienia ;) 

 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Zawodowcy

 

Do Karczmy Pod Zdechłym Psem, stojącej na rozdrożu popularnych szlaków wędrownych kupców i wagabundów, wszedł zagubiony kompletnie nieuzbrojony młodzieniec. Na chwilę przystaną w otwartych drzwiach lustrując gwarne i tłumnie zapełnione wnętrze.

Blisko kominka na którym wesoło trzaskał ogień wygrzewały się trzy nobliwe damy, strojne w podróżne, ale bogate suknie i peleryny.

Przy kilku stołach, w niewielkich grupkach siedzieli myśliwi, żołdacy, najemnicy. Ci ostatni, wielkie chłopy, można by rzec, że to chodzące góry mięśni. Odziani w skóry, które prawdopodobnie własnoręcznie zdarli z ubitych gołymi rękami zwierząt z różnych zakątków świata – niedźwiedzi, panter, i egzotycznych bobrotamów. A każdy z olbrzymów uzbrojony był jak na wojnę – topory, miecze przy pasach i na plecach, noże przeróżnej wielkości przytroczone do boków, ud, a nawet łydek. Siedzieli i żłopali piwo prosto z dzbanów i rwali zębami mięso, z trzymanych w potężnych, spływających tłuszczem łapskach, sarnich udźców. Co chwila z któregoś z gardeł wydobywało się przypominające grzmot beknięcie.

– Barbarzyńcy – mruknął pod nosem cichutko, by nikt jednak przypadkiem nie usłyszał, chudzielec w drzwiach.  

Odwrócił się w drugą stronę i dostrzegł w kącie stół, otoczony przedziwną kompanią. Z cynowych kielichów wino, w cywilizowany sposób, popijali wspólnie elficka, czarnowłosa łuczniczka, odziana w skąpy gorset i obcisłe spodnie, mag, którego szerokie rękawy tuniki przy każdym ruchu zamiatały blat, rycerz, którego błyszcząca zbroja pobrzękiwała co chwila, cudnej urody złotowłose dziewczę, prawdziwa księżniczka z dwoma zgrabnymi mieczykami, skrzyżowanymi na szczupłych, gołych plecach i tajemniczy jegomość, ukryty pod szarą peleryną z wielkim kapturem. Przy stole siedziała jeszcze jedna postać, wyraźnie wzrostem i zachowaniem odstająca od towarzyszy – gruby krasnolud ze zmierzwioną brodą, po której ściekały kaskady piany z piwa, które żłopał nie gorzej od barbarzyńców.

Chłopię nieśmiało podeszło do tego właśnie stołu.

– No wreszcie jest nasz Wybraniec, niech Moc będzie z Tobą – powiedział na jego widok mag.

 

– Tak tak tak! – Autor odchylił się w fotelu, z większej odległości spoglądając na monitor. Zacierając dłonie, mówił sam do siebie. – To jest to! To dopiero będzie epickie fantasy. Szykuje się hicior, ha! Bobrotam, hmm. Ciekawe, czy ktoś odgadnie, że to skrzyżowanie bobra i hipopotama, hahaha!

Autor założył ręce za głowę i przymknął oczy. Rozmarzył się. Oczyma wyobraźni widział zapełnione grubymi tomami księgarskie półki, pustoszejące w szybkim tempie. Widział tłumy sięgające po książki, a potem ustawiające się grzecznie w kolejce do kasy i pokornie po autograf. Słyszał szepty zachwytu, westchnienia, słyszał brzęk monet i szelest banknotów, słyszał natarczywe pukanie.  

Mężczyzna zerwał się z fotela, który gwałtownie pchnięty, odjechał od biurka, poskrzypując starymi kółkami i obracając się kilkukrotnie wokół własnej osi. Pukanie, którego w cudownej wizji nie było, powtórzyło się. Po chwili dodatkowo rozległ się dźwięk dzwonka.

Kapcie zaszurały po starych, pozdzieranych panelach, gdy Autor zrezygnowany poczłapał do wyjścia, zapalając po drodze kinkiety w ciemnym korytarzu. Jesienny, wczesny zmrok zapanował już nad światem.

– Kogo to diabli niosą? – mruczał, obracając klucz w zamku.

Gdy tylko otworzył drzwi, został zaatakowany dzikim wrzaskiem i widokiem ducha z prześcieradła, bardzo małego i chudego wilkołaka, potwora Frankensteina z krzywo wymalowanymi na policzkach szwami i gnijącej panny młodej. Dziewczynka, przed założeniem, musiała chyba wytaplać sukienkę w chlewiku. Z nieskładnych okrzyków udało mu się zrozumieć dwa najczęściej powtarzające się słowa:

– Psikus!

– Cukierek!

– Dobra, dobra! – Pomachał rękami i cofnął się do wnętrza domu.

Na niskiej szafce w rogu korytarza stała miska pełna łakoci. Zanurzył w nich garść i ponownie wyszedł na ganek. Małe potworki już wyciągnęły dłonie, trzymające specjalne koszyczki i torebki w kształcie wydrążonych dyni i zdobione wizerunkami nietoperzy. Słodki okup wylądował między innymi cukierkami i batonikami. Zjawy odwróciły się jak na komendę i pognały z piskiem do sąsiedniego ogródka. Tylko mała panna młoda odwróciła się i na pożegnanie pokazała mężczyźnie niebieski język.

Autor pokiwał głową i zamknął drzwi na klucz. Wrócił do gabinetu i ponownie usiadł przed komputerem. Zerknął na monitor, żeby przypomnieć sobie, w jakim momencie skończył.

 

Powitanie maga w ciszy panującej w prawie pustej w karczmie zabrzmiało jak okrzyk. Jedyni goście poza magiem, rycerzem, krasnoludem i tajemniczym człowiekiem, czyli trzy kobiety, zerknęły zaciekawione spod kominka. Po chwili jednak wróciły do swoich plotek.

 

Palce zawisły nieruchomo nad klawiaturą. Autor zmarszczył czoło. Coś tu nie grało, ale jeszcze nie wiedział co. Scenę w karczmie przemyślał przecież bardzo dokładnie i opisał zgodnie z naszkicowanym w brudnopisie planem. A jednak coś było nie tak. Wpatrywał się w migający kursor i intensywnie myślał.

Z zadumy wyrwało go łomotanie do drzwi.

Na ganku, w plamie światła padającego z latarni nad drzwiami, stała kolejna banda przebierańców. Jednak, o ile członkowie wcześniejszych grupek ledwie sięgali Autorowi do pasa, to teraz on musiał zadrzeć głowę, by móc spojrzeć w nieogolone twarze.

„Co się robi z tym światem, że i dorośli zabierają się za dziecięce przebieranki?”, pomyślał, automatycznie cofając się po cukierki.

Pierwszy z odzianych w zwierzęce skóry mężczyzn wytrącił miskę z ręki Autora. Łakocie rozsypały się po deskach, część zniknęła w tonącej w ciemnościach, zeschniętej, jesiennej trawie. Naczynie pękło i na podłodze spoczęły ceramiczne skorupy.

– Nie chcemy twoich głupich słodyczy – warknął właściciel gigantycznego topora, okryty tygrysim futrem.

– A czego… ? – wychrypiał, przez nagle zaschnięte gardło, Autor.  

– Sprawiedliwości! – ryknął chór męskich głosów.

– Odrobiny pomyślunku i racjonalnego podejścia do sprawy! – Gdzieś zza żywego dwumetrowego muru, przebił się, brzmiący wysokimi tonami, krzyk.

Przed mężczyzn przedarły się dwie kobiece postaci. Czarnowłosa, spiczastoucha elfka ściskała w smagłej dłoni łuk. Przez nagie ramię miała przewieszony kołczan, wypełniony po brzegi strzałami. Zielony, obcisły gorset zakrywał jedynie połowę piersi i niewielki fragment skóry poniżej. Równie obcisłe biodrówki z barwionej na zielono skóry skrzypiały cicho przy każdym kroku. Wysokie obcasy butów stukotały na deskach ganku.

Obok elfki pojawiła się złotowłosa księżniczka. Jej strój był jeszcze uboższy, bo zamiast spodni nosiła krótką spódniczkę, ledwie zakrywającą kształtne pośladki. Grube, skórzane pasy, do których na plecach wojowniczka miała przytroczone miecze, krzyżowały się na bujnych piersiach, prawie nie mieszczących się w ciasnym gorseciku.  

Autor zaniemówił z wrażenia i cofnął się odruchowo. Jeden z kapci zsunął się ze stopy, wydobywając na widok publiczny skarpetę z dziurą, przez którą wyzierał blady paluch. Jeszcze jeden krok wstecz i Autor potknął się o próg. Upadł ciężko na podłogę, w ostatniej chwili podpierając się rękoma. Siedział tak, gdy niespodziewani goście zaczęli przechodzić pojedynczo przez wąskie drzwi. Korytarz momentalnie się zatłoczył.

– Przyszliśmy z reklamacją – zaczął „niedźwiedź”. – My od małego szkolimy się, doskonalimy w swoim fachu. Matki w nasze buzie smoczki w kształcie rękojeści miecza wkładały. Ledwie na nogach ustać mogliśmy, to ojcowie w dłonie drewniane toporki wciskali. Lata nauki, wyrzeczeń, mozolnej budowy masy mięśniowej. Potem lata wyrabiania sobie marki bohatera, herosa. I po co?

– Żeby taki marny autorzyna powierzał misję ratowania świata jakiemuś chłystkowi… – dopowiedział „tygrys”.

– Kompletnemu dyletantowi – dokończył kolejny z barbarzyńców. – Zamiast zatrudnić prawdziwych fachowców. A nas, zawodowców, obsadza w roli statystów-pijaków i niewychowanych gamoni, którzy nawet piwa kulturalnie wypić nie potrafią. Tfu, na psy ten świat schodzi.

– Do tego te wszystkie byki w tekście. Wstyd – wymruczał ktoś z tyłu z dezaprobatą.

– A my? – w imieniu obu kobiet przemówiła wojownicza księżniczka. – Wyobrażasz sobie bieganie za potworem lub walkę w tych butach? Przeszedłeś chociaż kilka kroków w takich szpilkach?!

– I te stroje! – łuczniczka poparła koleżankę. – Zimne noce, śnieżne krainy, a my z gołymi brzuchami. Zahartowane może i jesteśmy, ale odrobina komfortu też nam się należy. Poza tym, dlaczego mamy latać z cyckami na wierzchu? Czy ty myślisz, że tylko napalone chłopy czytują książki i że tylko cycków w tekście wypatrują?

– A wiesz jak się takie pasy wrzynają w skórę? Wolałabym mieć kompletne ubranie, wygodne spodnie, całą kurtę. Jak się ruszać i jak walczyć, gdy każdy ruch okupiony jest bólem?

– Właśnie, spodnie. Miałeś kiedykolwiek na zadzie obcisłe spodnie ze sztywnej skóry? Wiesz jak to jest, gdy taki strój utrudnia ruchy, uciska żyły ograniczając prawidłowe krążenie krwi?

Autor, zasłuchany w tak rzadkie w jego domu damskie głosy, w końcu zaczął do siebie dochodzić, zapatrzony w smukłe kibicie kobiet. Przez tę krótką chwilę zdążył zapomnieć o barbarzyńskich herosach, ich sylwetki stanowiły w tym momencie jedynie rozmyte cienie w tle groźnych piękności.

– A… al… – zaczął, jąkając się. – Ale… Ale jesteście takie atrakcyjne, seksowne…

– A se w rzyć wsadź tę seksowność! – warknęła wkurzona elfka. – Ma być wygodnie i praktycznie!

Olbrzym, z przewieszonym przez plecy mieczem, którego długość dorównywała wzrostowi właściciela, łagodnym, ale stanowczym ruchem silnego ramienia, odsunął z drogi obie panie.

– Dość tych pogaduszek. – Nachylił się nieco i chwycił koszulę Autora na karku. Z lekkością podniósł wystraszonego mężczyznę, którego ręce i nogi bezładnie majdały w powietrzu. Drugi kapeć klapnął na podłogę, odsłaniając dziurę w skarpecie na pięcie. Olbrzym bez wahania ruszył w stronę gabinetu. – Idziemy poprawić to twoje wiekopomne dzieło…

 

Koniec

Komentarze

Uśmiechnęło mnie :)

 

Ciekawy pomysł z tym buntem postaci. Wywołało uśmiech na mojej twarzy :)

I o to chodziło :) Cieszę się, że efekt przynajmniej u dwóch osób został osiągnięty. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Teraz już u trzech. ;) Ech, aż przypomniały mi się chwile, kiedy zaczynałem pisać swoją Epicką Sagę Fantasy, łezka w oku się kręci… Całe szczęście, że nie wpadła wtedy do mnie taka banda – mógłbym mieć traumę. ;D Fajny tekścik.  

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Dzięki :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nie będę Cię poprawiał, bo to dla żarciku napisałaś, ale błędy są nie tylko w “tekście tekście” ale i w narracji, w szerszym planie :) Poza tym, ja również całkiem przyjemnie odebrałem szorta, choć kierunek “modowy”, w którym to poszło, nie do końca mnie usatysfakcjonował.

Sirinie, nie bądź sknera, podziel się wiedzą – gdzie mi się byki przez granicę przemyciły?

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Gdy tylko otworzył drzwi, został zaatakowany dzikim wrzaskiem i widokiem ducha z prześcieradła, bardzo małego i chudego wilkołaka, potwora Frankensteina z krzywo wymalowanymi na policzkach szwami i zdecydowanie gnijącej panny młodej. – nie wiem, o co tutaj chodzi

Dziewczynka musiała chyba wytaplać sukienkę w chlewiku przed założeniem. – tu natomiast jest składnia wadliwa: przed założeniem winno być obok podmiotu

obracając się kilkukrotnie wokół własnej osi

Widział tłumy,[-] sięgające po książki,

zabierają się za dziecięce przebieranki?”,[+] pomyślał

Gdzieś zza żywego,[-] dwumetrowego muru, przebił się

chłystkowi… – dopowiedział „tygrys”.

– Kompletnemu dyletantowi. – Dokończył kolejny z barbarzyńców  – dopowiedział i dokończył to taki sam zapis dialogów, także oba z małej litery, drugie bez kropki

To takie przykłady. I było coś jeszcze takiego, co zwróciło moją szczególną uwagę, lecz nie mogę tego odszukać bez ponownej, wnikliwej lektury.

Dzięki bardzo, już naniosłam poprawki. 

zdecydowanie gnijącej panny młodej. – tu wyrzuciłam tylko zdecydowanie, reszta zostaje; kto oglądał film, ten będzie wiedział, o co chodzi, kto nie – trudno. 

Jak Ci się tamto coś przypomni, to daj znać. Jak nie, to pewnie i tak Reg, Finkla albo Adam (jeśli tu zajrzą), wyłapią. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Finkla miałaby nie zajrzeć do tekstu wrzuconego w dyżur? O co Ty mnie podejrzewasz?

Ale nic nie wyłapałam. No, najpierw coś tam zaznaczyłam z samego początku, później zorientowałam się, że to musi być dla zgrywów i ta kursywa nie przekrzywiła się bez powodu.

Opowiadanko sympatyczne. Księżniczka i elfka mają rację! Zwłaszcza ze szpilkami.

Babska logika rządzi!

Aj, nie zauważyłam, czyj to dyżur – wybacz :) Nigdy na to nie patrzę. 

Dziękuję, Finklo, za komentarz i punkcik :) 

 

Edycja.

Miałam jeszcze napisać, że posłuchałam Twojej rady i “tekście” korektę robiłam na odwrót – zamiast poprawić, co mi się powtórzyło, czy zgubiło, to dodawałam kolejne błędy. Bolało, ale dałam radę :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Przyjemny tekst, choć puenta mogłaby być trochę bardziej z “przytupem” ;D tu chyba podpisałbym się pod komentarzem Sirina. Ubiór ma znaczenie, ale to nie główna bolączka fantastycznej grafomanii : ) – na pewno dałabyś radę wytknąć pisarzowi jeszcze kilka potknięć dających się obrócić w zabawny dialog.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

– A se w rzyć wsadź tę seksowność! – warknęła wkurzona elfka. – Ma być wygodnie i praktycznie!

O, to to! To chyba moje motto. :) A całość naprawdę sympatyczna, dobrze napisana i, co tu dużo mówić, poprawia nastrój. :) I wcale nie widzę potrzeby dodawania kolejnych grafomańskich grzechów – brak wiarygodności wydaje mi się wystarczająco poważnym!

Milutkie, uśmiechnęłam się, choć przyznam szczerze, że już czytałam parę tekstów tym stylu na tym portalu (i nie mam na myśli grafomanii:)). 

Nevaz, Blodeuwedd – dziękuję za komentarze :)

 

Tak podejrzewałam, że do panów bolączki herosek mogą nie przemówić, ale był szybki tekścik. Gdybym chciała rozwodzić się nad innymi problemami grafomanii, kalek i stereotypów, to chyba sama bym się zanudziła przy pisaniu, a już boję się pomyśleć, co by odczuli czytelnicy. Po prostu nie wydawało mi się, żeby to był aż tak ważny temat, żeby go za bardzo przeciągać.

 

Edycja.

 

I Rooms się pojawiła. Jak uśmiechnęło, to wystarczy, większych ambicji ten tekścik nie ma :)

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Wręcz przeciwnie, Śniąca!

Nieraz się zastanawiałem, dlaczego twórcy (przede wszystkim gier video, bo tam jakoś bardziej rzucało mi się to w oczy), ubierają bohaterki w zbroje, które mają je chronić od obrażeń a jednocześnie odsłaniają im głęboki dekolt umożliwając zadanie śmiercionośnego ciosu ponad niepełnym opancerzeniem. 

Jednym z możliwych wytłumaczeń, jest chęć wyeksponowania piersi : o.

Osobiście tego nie kupuję, bo nie ma sensu. Jest tyle fascynujących sposobów by pokazać kobiecość, że nie trzeba iść na łatwiznę po drodze skręcając kark logice – albo zakładam zbroję, żeby nikt mnie nie zabił, albo mi to wisi i chcę pokazywać piersi ;).

Podtrzymuję tylko swoje stwierdzenie, że to jeszcze nie największa bolączka grafomanii fantasy :) a przy okazji przypominam tekst przeczytany na tym portalu, przy którym śmiałem się jak nigdy dotąd:

Zige – Łowca

 

 

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Ciekawe, sprawnie napisane, przyjemne. Dobry pomysł połączenia z Halloween. Może dałoby się skrócić końcowy dialog, żeby wyszło bardziej “puentowo”.

Bardzo mi się spodobało :D Śmieszne, celne, dobrze napisane. No i plus za słowo “kibić”, które jest zdecydowanie zbyt rzadko używane ;)

Nevaz – :) 

Pewnie, że nie największa bolączka. W ogóle to miało wyglądać inaczej, ale samo jakoś tak wyewoluowało. 

 

Mr_D, dziękuję za przeczytanie i komentarz. Biedne kobitki, jeszcze nie zdążyły się na poważnie rozkręcić, a Ty byś im jeszcze wcześniej buzie zamknął? ;) Nie ma mowy :) 

 

Madeju, cieszę się, że się podobało :) 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Bardzo sympatyczny szort, zwłaszcza bunt twardzieli przeciwko pierwszorzędnej roli chłystkowatego nastolatka – znakomite. Szczególnie w odpowiedzi na niedawny wątek w hydeparku, o bohaterze pukającym do drzwi. Choć, muszę przyznać, zupełnie nie zgadzam się z tekstylną krytyką fantasy. Ledwie okrywający cycki gorsecik i szpilki? Phi… Dlaczego usieczenie smoka miałoby być trudniejsze, niż przeimprezowanie i przetańczenie całej nocy w dwudziestocentrymentowych szpilkach, w kusej, krepującej ruchy sukieńczynie (będąc w dodatku pod wpływem przeróżnych, wrażych, otumaniających eliksirów), co rusz odpierając ataki kolejnych, żądnych ekscesów orków?

Okej, w szpilkach kiepsko się podróżuje… Ale od czego są, do cholery, magiczne portale?

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Aha, w związku z tym, że uwielbiam się czepiać:

Matki w nasze buzie smoczki w kształcie głowni miecza wkładały.

Znaczy, że smoczki były wąskie, płaskie i długie, zaostrzone na krawędziach? Zaiste, biedni barbarzyńcy…

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Thargone, ile imprez przetańczyłeś w dziesięciocentymetrowych (wyższe Ci odpuszczam) szpilkach? Ile zimowych nocy spędziłeś pod chmurką w samym gorseciku i kusej kiecce? ;) 

Żarty, żartami, ale naprawdę się cieszę, że zajrzałeś i znalazłeś coś sympatycznego w tekście :) 

 

Edycja.

Ale wstyd! Oczywiście miałam na myśli rękojeść, ale coś mi się poplątało. Już poprawiłam i dziękuję za czepialstwo i czujność :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Jestem absolutnie przekonany, że wszystkie elfie łuczniczki i wojownicze księżniczki potrafią magicznie transformować w ciepło natężenie pola chuci nastoletnich czytelników ;-)

A co do szpilek…

Okej, te mają nędzne szesnaście…

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Ale tańczyć w takich, to istotnie, nie próbowałem. Szpilki mojego rozmiaru można dostać tylko na zamówienie, są drogie i wyglądają kiepsko. Dlatego wolę glany.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Dlatego wolę glany.

Potwierdzam, że są o wiele wygodniejsze od szpilek :) A na upalne dni polecam taką odmianę: 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

[…] albo Adam (jeśli tu zajrzą), wyłapią. 

Adam zajrzał. Zapalił papierosa, siorbnął trzeci łyk kawy i zagłębił się w lekturze. Zagapił sie w monitor do tego stopnia, że popiół z papierosa strzepnął do szklanki z kawą, a z popielniczki próbował napić się tej ostatniej, czyli kawy. Coś tam wymruczał pod nosem, połknął dwa niedopałki i czytał dalej. Zajrzałem mu przez ramię i przestałem dziwić się pilności, z jaką wodził oczyma po ekranie – opisy łuczniczki i księżniczki są stanowczo za krótkie, zawierają zbyt mało szczegółów, co jest największą wadą tekstu. Prawie go dyskwalifikuje…

<><><>

No co, pozgrywać się nie można?

Nie liczyłem, jako który z kolei śmiałem się podczas czytania. Bardzo sympatyczna pokpiwuszka ze schematu odzieżowego żeńskiego, że tak skomplikowanie to nazwę, i słuszny bunt męskich postaci przeciw sklerozie autora i drugiemu schematowi wybrańca.

Adamie (i Ty zaglądający przez ramię też), Twoje słowa to najpiękniejsza muzyka dla mnie tego wieczoru – wreszcie coś miłego dzisiaj, a nie tylko same kłody pod nogi :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Bardzo miło sobie wieczorkiem taki przyjemny szorcik przeczytać. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Na pewno przyśni mi się coś miłego i wesołego – to zabrzmiało jak komplement! Napisany przez kobietę! :-)

:) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Uśmiechnęło. A co do szpilek, dziewczyny powinny po prostu przejść odpowiedni trening u agentki Scully (X-files, Holywood A.D mniej więcej od 0:34:45:)).

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Ty, Alex, Ty mi powiedz… nie podobny ten początek tak minimalnie do Mediacji w formie pierwotnej???

Dobra, to dość tej prywaty.

Noś mnie panna rozbawiła. Zwłaszcza, że właśnie poprawiam własne “wiekopomne”dzieło. I nawet mam tam w nim dwóch takich barbarzyńców, do tych Twoich podobnych. Ino jakoś nie wpadli jeszcze, żeby mi pomóc. Autor więc niech nie narzeka, ino się cieszy, że z pomocą przybyli. O!

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Podobało się i to jak. Takie byki na początku, aż ręką świeżbiła. Do tego taki autor i aż się wierzyć nie chciało. Wyszło fajnie i dowcipnie. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Bardzo dobrze, Śniąca, naprawdę bardzo dobrze, że w końcu poruszyłaś ten nabrzmiały problem piersi bohaterek, obnażanych w sposób obrażający i wbijający się szpilkami w zdrowy rozsądek i pomyślunek takoż. Rozumiem też poruszenie bohaterów męskich, od zarania przygotowywanych do bycia dużymi i umięśnionymi, a potem nagle zmuszonymi odstąpić od zamiarów, bo oto zjawia się jakiś wątły osobniki i mówi, że jest Wybrany. A ja jestem naprawdę bardzo ciekawa, kto na niego głosował, że został wybrany. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Drogie Panie, szanowne Koleżanki – dziękuję za wizytę i komentarze. Aż miło z rana takie poczytać :) 

 

A ja jestem naprawdę bardzo ciekawa, to na niego głosował, że został wybrany.

Nie mam pojęcia, trzeba by było Autora zapytać. A może to sprawka jakiegoś dowcipnego boga ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ubawiłaś mnie Śniąca. Bardzo przyjemny tekst i jak najbardziej sensowny. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Cała przyjemność po mojej stronie :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Smoczki w kształcie rękojeści miecza :D

 

Bardzo mnie to uśmiechnęło. Pozytywna walka ze stereotypami to jest to :)

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Dziękuję bardzo :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Bardzo sympatyczne utracie nosa stereotypom.

Mam bardzo silną wolę. Robi ze mną co chce.

Z taką małą dedykacją dla Cienia ;)

Nie no, poruszony niniejszą dedykacją jestem jak jesion na wietrze i w ogóle, tylko tego:

Eeeee…?

Zupełnie, ale to zupełnie nie widzę powiązania między tym, skądinąd rewelacyjnym, opowiadaniem i występującymi w nim postaciami, a skromną moją osobą i twórczością prywatną. Nie mam zielonego (ani nawet podejrzanie brązowego) pojęcia, o co tu chodzi. Ale, tak na wszelki wypadek, obrażam się śmiertelnie.

 

Peace!

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

KK – dzięki :)

 

Oj Cieniu, Cieniu, a te cycki to myślisz, że dla kogo znalazły się w tym tekście? Ja mam własne i elfickie mnie nie kręcą ;) 

 

Edycja.

Cieniu? Ale nie obraziłeś się tak całkiem na amen? Przecież oczko puściłam…

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śpioszko, spokojnie, nie na wdechu. Widziałaś kiedyś, żebym się na kogoś ofochał tak serio serio? Bo ja nie pamiętam takiej sytuacji. A już na Ciebie, zwłaszcza za obdarowywanie mnie wdziękami pięknych elfek i księżniczek, to w ogóle nie ma mowy nawet, bym się obrażał. Nigdy i w życiu.

Choć – jakkolwiek źle to zabrzmi – muszę przyznać, że również i mnie Twoje piersi kręcą bardziej niż te elfickie, choćby najpiękniejsze. Bo są prawdziwe. I strzegą nie lada skarbu.

 

Peace!

 

P.S.

Żeby nie było: opowiadanie bardzo fajne i imponująco sprawnie napisane. A skoro potrafiłaś stworzyć takie dzieło w tak krótkim czasie, to myślę, że z koleżanką Jesienią będziemy mięli dla Ciebie coś, co Ci się spodoba.

 

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Pst, tak po cichu – zarumieniłam się jak nastolatka blush Ale piękny komplement (mimo że zaoczny) zawsze jest pięknym komplementem :) 

Dobrze, że moje drugie pół już czytało Zawodowców i komentarzy nie zobaczy, bo nie wiem, czy by mnie puścił na jakieś piwne spotkanie portalowe ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Przyjemny, lekki szorcik. Prześmiewczy, co mi bardzo odpowiada, ale mógł mieć o wiele ostrzejszy pazur. Kobiety czepiały się strojów, a ja raczej bym stawiała, aby za tym szło też ich traktowanie – nie jako piękne “ozdobniki”, ale pełnoprawne wojowniczki. Więc co ciekawe, stereotypy też się załapały. Trochę mnie to zakuło – mężczyźni mówili o tym, że byli szkoleni na wojowników, a kobiety tylko o te ubrania. Szkoda, można było pogłębić i szort byłby jeszcze lepszy. 

Bardzo fajne.

Zwykle jak czytam tutejsze opowiadania, to zbieram sobie takie zbiorek z kilku, przegrywam i w między czasie nie pamiętam już czyje jest czyje, dopiero przy pisaniu komentarza sobie to porządkuję. Dlatego nie wiedziałem, że to Twój tekst i na początku dałem się nabrać, że to prawdziwa grafomania :) Nawet błędy wynotowałem :P A tu taka miła niespodzianka. 

Fajny tekst do porannej herbaty :) Jak zaczęłam czytać, to sobie pomyślałam – standardowe fantasy. Sama takie coś pisałam jak miałam 13-14 lat. A kiedy pokazała się postac Autora to wybuchnelam śmiechem. Też kiedyś oczyma wyobraźni widziałam półki w księgarni, pełne moich książek, te kolejki ludzi, by te książki kupić, a potem dostać mój autograf, te miliony na koncie, które zrobiłam na sprzedaży…ach młodzieńcze marzenia :D wszystko to mi się przypomniało przy tym tekście. Kiedy czytałam dalej, uśmiechałam się jeszcze bardziej. No co tu dużo mówić – bardzo fajne to opowiadanie :)

Śpioszko, usprawiedliwiać się nie nawykłem, więc powiem tylko, że… no przyspałem, no. Mogę Cię zatem teraz jedynie przeprosić za opieszałość w odpowiedzi – gdyż taki komentarz odpowiedzi wymaga bezwzględnie. Błagać wybaczenia już natomiast nie śmiem.

 

Swojego Śpiocha zawsze możesz zabrać na piwo nowofantastyczne. Na pewno nikt z nas nie obraziłby się o to, a wręcz przeciwnie – zawsze to jakiś facet w grupie nerdów wałęsających się nocą po mieście bez opieki. ;).

Zresztą powodów do obaw to on raczej nie ma. A przynajmniej nie z mojej strony, gdyż, jakkolwiek jestem zdeklarowanym miłośnikiem kobiecych kształtów, to jednak pozostaję o wiele większym miłośnikiem samych kobiet; do znudzenia będę powtarzał, że jesteście całym pięknem tego świata.

A ja jestem estetą.

Moje uwielbienie dla płci nadobnej sięga zatem o wiele głębiej niż lepkie paluchy i ślina ściekająca po brodzie. Ergo – mam czarny pas w trzymaniu rąk w kieszeni.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Cieniu cholera to co ty robisz w tych kieszeniach jaki widzisz kobiety?

Albo nie chcę wiedzieć!

kiss

Mam bardzo silną wolę. Robi ze mną co chce.

Bywa, że popełniam poważny błąd i po prostu nie robię nic. Umieć trzymać ręce w kieszeni to bowiem jedno, a wiedzieć, kiedy należy to robić, a kiedy nie – coś zupełnie innego.

 

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Oj, Boziu, co tu się dzieje!

Co z piwem, to zobaczymy, czy będzie chciał jechać i czy mnie termin będzie pasował :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Z rozpędu przeczytałem i szorcika, sojuszniczko ;)

 

Puenta zbyt dużego wrażenia nie zrobiła, ale po zastanowieniu stwierdzam, że dobrze koreluje z lekkością tekstu.

Z opowiadania płynie też cenna przestroga, żeby nie wkurzać swych bohaterów :)

 

A elfka i księżniczka przesadzają – Bikini Warriors też mają kuse zbroje, ale potrafią docenić ich ochronny potencjał ;P

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Nawet nie skomentuję tego filmiku… Powiedzmy, że nie leży w ramach moich preferencji ;) 

Dzięki, że wpadłeś, jeśli nawet tylko z rozpędu :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

A ja filmik skomentuję: po kiego tam są te napisy, skoro i tak nie ma możliwości ich przeczytać?^^

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Cieniu, zatrzymujesz filmik, słownik w łapę i jedziesz! ;-)

Babska logika rządzi!

O, czyżby zainteresowało, Cieniu? ;P

Naturalnie, jak na produkcję klasy światowej przystało, jest i wersja PO POLSKU!

 

Jeszcze nie raz, nie dwa, wpadnę do Ciebie z rozpędu, czy też z rozmysłem, droga Śniąca ;)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Nie wiem, czy przypadkiem Cieniowi nie chodziło o inny rodzaj niemożności czytania… ;)

 

Wpada, Wasza Wielmożność, wpadaj, kiedy tylko chcesz :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Och, zbereźnik! Finkla i ja, czyste duszyczki, myśleliśmy, że za szybko znikają te angielskie słowa :P

A tak serio, to po czterech wcześniejszych odcinkach już się przyzwyczaiłem ^^

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

A to mi Jaśniepan naurągał… ;-)

Babska logika rządzi!

Jakie zbereźniki! Ja tam tylko, jako porządny ałtor, usiłuję spojrzeć z czyjejś innej perspektywy, tym razem męskiej i tak jakoś wyszło…

 

PS. Ja nawet nie zauważyłam w jakim języku te napisy, ale cicho sza! 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

I w ten sposób okazało się, że Śniąca jest lepsza w “męskim myśleniu” niż ja. [*]

Nawet patrzyła na to, na co należy… :P

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Cieniu, zatrzymujesz filmik, słownik w łapę i jedziesz! ;-)

Słownik, powiadasz?^^

 

I tak, Śpioszka zgarnia pulę.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Nic na to nie poradzę. Nawet ostatnio bawiłam się w jakiś durnowaty quiz z nudów i wyszło mi, że mam męski mózg ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Miś dlatego woli czytać niż pisać. Można się uśmiechnąć i nie bać kłopotów, jakie może na siebie ściągnąć autor. laugh

laugh

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nowa Fantastyka