- Opowiadanie: Drewian - Początek

Początek

refleksja o powieści

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Początek

 To są słowa. Dźwięki, obrazy, marzenia. Biorą się nie wiadomo skąd. Z głowy a może z ust? Z pragnienia, tęsknoty, chęci?

Zbłąkane dusze myśli. Myśli zagubionych dusz.

Nienawidzą się i kochają. Przyjaźnią i kłócą. Nie lubią stać w miejscu.

Wtłoczone na papier uciekają. W szufladach toczą bitwy, batalie, holokausty. Zabijają się bezlitośnie aż w końcu wywalczą pokój.

Chwytają się za ręce i płyną z nurtem historii. Wspierają się, dopełniają. Stają się opowieścią.

A potem…

Koniec

Komentarze

I jak tu żyć?

Hmm... Dlaczego?

 To są słowa. Dźwięki, obrazy, marzenia. Biorą się nie wiadomo skąd. Z głowy a może z ust? Z pragnienia, tęsknoty, chęci?

Words are very unnecessary

They can only do harm

 

A tak na serio: ładnie składasz zdania, więc wykorzystaj to do jakiegoś potężniejszego dzieła. W kwestii sub-drabbli i tak chyba nikt nie pobije słynnego jednozdaniowego szorta iHomera :) Refleksja dosyć fajna, chociaż ja wolę spoglądać na powieść jako dłuższy tekst literacki umieszczony na papierowym lub elektronicznym nośniku.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

wykorzystaj to do jakiegoś potężniejszego dzieła

Hihi! A myślisz, że co robię? Już mi się, kurczaki, mózg lasuje! Dlatego popełniłam szorty wink

Hmm... Dlaczego?

No to czekam na opowieść, skoro początek już jest. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Aaa, właśnie, zapomniałem, że twoje opowiadanie wisi na becie :) Takie odskocznie pomagają :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Co by tu powiedzieć? Fajne, dobrze napisane. Też bym przeczytał coś dłuższego.

Cóż, ciekawa metafora literackiej pracy twórczej. Przyłączam się do oczekiwania na opowieść.

Marzenia to piękna rzecz. Jeszcze piękniej jest, gdy robimy coś, żeby je spełnić. Najpiękniej jest, jak uda się to zrealizować. Tylko… co potem? smiley

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dzięki, Madeju! Ja bym napisała coś dłuższego, ale słowa odwalają rewolucję.

Wezmę chyba kałacha jakiegoś, pojadę po nich serią, to się może uspokoją w końcu?

A na razie…. do pracy, do pracy trzeba iść!

 

Pozdrawiam serdecznie, życząc miłego czwartkusmiley

Hmm... Dlaczego?

Czekam na coś dłuższego. Bo zamieszczony tekst to nie jest nawet aperitif.

Myślę, że tutaj:

W szufladach toczą bitwy, batalie, holokausty

Zamiast “holocausty” (jak w ogóle można zrobić z tego liczbę mnogą?) lepiej: “ludobójstwa”, bo z całości wynika większa ogólność. Ale też (słowo “holocaust”) w tłumaczeniu na polski brzmiało by dobrze:

 

W szufladach toczą się bitwy, batalie, całopalenia.

 

Tak w ogóle to “holocaust” odnosi się do konkretnego zjawiska: eksterminacji narodu żydowskiego w trakcie II WŚ. Ale już Cyganie na ten sam okres historyczny (i równie gwałtowną eksterminację, o której jakoś się zapomina) mają inną nazwę: pochłonięcie (jeśli mnie pamięć nie myli takie jest tłumaczenie, a oryginał boję się błędnie napisać). Podobne nadużycie nazwy “holocaust” (albo niepoprawne użycie) zdarza się i innym, co mi się okrutnie nie podoba. Np. u Bartka Biedrzyckiego w książce “Kompleks 7215” dwukrotnie pada to słowo w nieadekwatnym kontekście – drażniło mnie mocno, adaptowanie i przekształcanie nazw historycznych (brzmiało to mniej więcej tak: ”postholocaustpwy świat” w kontekście wymyślonej przyszłej wojny atomowej).

 

Tyle uzasadnienia, a wracając do Twojego tekstu, stwierdzam że bardziej to wiersz, niż proza czy coś takiego. Mnie się podoba, bo jest jednocześnie przystępne i daje do zastanowienia, wychodzi ponad liczbę wyrazów i znaków, które posłużyły do zapisania.

Z głowy, a może z ust?

Zabijają się bezlitośnie, aż w końcu wywalczą pokój

 

Koleżanko Drewianko! Koleżanka przecinki pomaca! ;-)

 

No ładnie, literackie metafory i boje i co? I pstro. Refleksja, pojedyncza, a nie szort :-) Doskonale otagowane ;-)

 

EDIT: Pssycho goopi, “c” w holokauuście najwyraźniej jest… http://sjp.pwn.pl/szukaj/holokaust.html

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Hmmm. No dobrze, a gdzie te efekty słownych stosunków?

Babska logika rządzi!

Bemiku:

Najpiękniej jest, jak uda się to zrealizować. Tylko… co potem?

Potem: KONIEC.

I jak tu żyć? wink

Pozostaje tylko napić się piwa, zaciągnąć papierosem i dumać o nieuchronnej skończoności wszystkiego.

Alternatywnie można marzyć o locie na grzbiecie Falkora – marzenie, które mnie osobiście napędza od wielu, wielu lat

 

Sirinie:

jak w ogóle można zrobić z tego liczbę mnogą?

A skąd ja mam wiedzieć?! Mówię przecież, że rewolucja mi w szufladzie wybuchła! Nawet z drugiego pokoju słuchać skandowanie haseł takich jak: „Liczba mnoga dla wszystkich!”, „Uwolnić przecinki!” czy też „Czasowniki posiłkowe won!”

 

PsychoFish

Doskonale otagowane ;-)

Co jak co, ale w katalogowaniu jestem dobra. Zawsze mnie fascynowały fiszki cheeky

 

Regulatorzy, Finkla, belhaj i vyzart:

Jak powszechnie wiadomo, pewnych stosunków (a zwłaszcza słownych) nie powinno się ponaglać. Wspaniali betujący robią co mogą ale Szeptucha, zaraza taka, gryzie, kopie i się za nic nie daje napisać.

 

Hmm, tak sobie teraz myślę, może powinnam potraktować Szeptuchę szeptem a nie kałasznikowem?laugh

Hmm... Dlaczego?

A co potem? ;)

Hihi! Potem albo mnie wsadzą do psychiatryka albo zostanę zaklinaczem opowiadań!

Hmm... Dlaczego?

Najpiękniej jest, jak uda się to zrealizować. Tylko… co potem?

Potem: KONIEC.

I jak tu żyć? wink

Nie macie większych problemów? I jaki KONIEC?

Bierzesz na tapetę kolejne marzenie i hajda!

 

Drewian, żałuję, że to nie wiersz. Ja te słowa widzę i czuję w rytmie i rymie poezji.  

Poza tym, przyłączam się do oczekujących :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Wtłoczone na papier?! Chyba w papier. Wtłacza się w coś, o ile mi wiadomo.

O przecinkach już powiedziano.

Poza tym, bardzo zgrabne i przyjemne.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Bierzesz na tapetę kolejne marzenie i hajda!

Wiesz, śniąca, to nie zawsze jest takie proste. Marzenia mają to do siebie, że po spełnieniu czasem nie dorównują oczekiwaniom marzącego. Weźmy, na przykład, marzenie o byciu pisarzem:

Piszesz, męczysz się, nie dosypiasz, Twoje życie towarzyskie leży w gruzach, ale w końcu jest! Opowieść czy powieść – napisana, skończona, piękna. Wysyłasz to do wydawnictwa (względnie publikujesz na forum Nowej Fantastyki wink), marząc o pochlebnych opiniach, dobrym przyjęciu przez krytyków i zachwycie czytelników. Zamiast tego dostajesz listę tysiąca błędów ortograficznych, dwustu pięćdziesięciu literówek, trzystu uwag co do stylu i, na koniec, miażdżycą krytykę ukochanych przez Ciebie bohaterów. Zaczynają się poprawki, żmudne ślęczenie w tekście, którym już rzygasz, tak Ci się opatrzył. Do czasu jak się to marzenie o byciu pisarzem spełni jesteś zbyt wypalony/a aby się czymkolwiek cieszyć. Lub zacząć marzyć o czymkolwiek nowym.

O spełnieniu marzenia o rodzicielstwie nawet nie wspomnę – jak ktoś dzieci ma, to wie laugh

Myślę sobie, że spełnienie marzeń jest czymś do czego trzeba dojrzałości. A nawet wtedy, czasem jest trudno poradzić sobie z… nie wiem jak no nazwać… Niesmakiem? Smutkiem? Uczuciem, którego doświadcza się kiedy wyobrażenia walną w rzeczywistość. Dlatego tak cenię moje marzenie o locie na Falkorze smiley Mogę sobie w nieskończoność wyobrażać jak to będzie wyglądało lecz jest mało prawdopodobne, że się kiedyś dowiem (i zawiodę).

 

Wtłacza się w coś, o ile mi wiadomo.

Uwierzyłbyś, c21h23no5.enazet, że nawet tego nie zauważyłam? “Początek” raczej „mi się napisał” niż „został napisany przeze mnie”. Muszę to rozważyć – ciekawam, co ciemna połowa mojego mózgu miała tu na myśli?

Hmm... Dlaczego?

Drewian, takie myślenie w skali ogólnej może tylko wpędzić o depresję. Dlatego trzeba mieć różne kategorie marzeń – takie małe, których spełnienie daje kopa i które pomaga przetrwać to trudniejsze, gdzie do spełnienia trzeba się jednak napracować.  A takie jak Twój lot na Falkorze (moim jest lot na Księżyc i spojrzenie z jego powierzchni na Ziemię – niestety, nie stać mnie) – to jest wisienka, która wiadomo, że (raczej)nieosiągalna, ale jest miła dla wyobraźni. 

Dlatego będę trzymać się swojej wersji – spełniaj te małe marzenia, jedno po drugim, powoli w trudzie dążąc do spełnienia tego większego :)

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Zgadzam się z Drewian, z pesymizmem człowieka wypalonego dążeniami ;) I trzeba dojrzałości, żeby unieść fakt, że spełnione marzenie okazuje się dopiero prologiem do orki, pierwszym stopniem na schodach w górę… ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Churchill aspirujących… Nie mogę obiecać zwycięstwa, muszę obiecać krew, pot i łzy… Wybitnie zachęcające…

laugh

Depresja rules!

Hmm... Dlaczego?

Początek nie zaintrygował mnie, niestety. :(

Sorry, taki mamy klimat.

Cóż ..przykro mi. Ale spójrz na to z drugiej strony – przynajmniej , Sethraelu, nie zmarnowałaś dużo czasu! :)

Hmm... Dlaczego?

Czasu poświęconego na lekturę powyższego tekstu nie traktuję w kategoriach: zmarnowany czy niezmarnowany. Po prostu nie zostałem w jakikolwiek sposób poruszony (negatywny również); ot i cała historia. :)

Sorry, taki mamy klimat.

Nowa Fantastyka