
Serdecznie dziękuję betującym. Bemik to moja nowa Bogini. Zapraszam do czytania. Finklo... obiecałaś.
Serdecznie dziękuję betującym. Bemik to moja nowa Bogini. Zapraszam do czytania. Finklo... obiecałaś.
– Gotowa? – Shantee wsunęła głowę w szparę uchylonych drzwi.
– Nie… – Tayanne ciągle czesała włosy, spływające kaskadą po nagich piersiach. – Boję się…
Shantee westchnęła, rozejrzała się po korytarzu i gdy upewniła się, że nikt jej nie widzi, wślizgnęła się do komnaty.
– Daj… – Uśmiechnęła się. – Pomogę ci z tymi włosami.
Wyciągnęła delikatnie kościany grzebień z dłoni dziewczyny i z wprawą zaczęła rozczesywać splątane po kąpieli pukle.
– Ale się poskręcały… – Nie poszło tak łatwo, jak myślała. – Loki ci się robią na starość.
– Na starość?
– Żartuję przecież! – Chwyciła ją za ramiona i wesoło potrząsnęła. – Musisz się trochę rozluźnić przed ceremonią.
– Boję się i… – Tayanne zawahała się na moment. – I szczerze mówiąc, nie rozumiem, jak ma mi to pomóc zostać Świadomą. Przecież zabroniono nam kontaktów seksualnych przez resztę życia. Tylko ten raz. Jedyny. Dlaczego?
– Bo taka jest tradycja. Od zawsze. Przecież przygotowywałaś się przez ostatni rok, właśnie do tego. Powinnaś wiedzieć lepiej niż ja. Czytałaś Święte Księgi i Historię Służebnicy Świata. Od mojej inicjacji minęło już dwadzieścia lat, więc nie spodziewaj się siostro, że odpowiem ci na to pytanie. Jestem pewna, że znasz odpowiedź.
– Nie chodzi mi o to, dobrze wiesz.
– A o co?
– Swojego jedynego razu też nie pamiętasz?
Shantee odłożyła grzebień na satynową pościel i uśmiechnęła się tajemniczo do dziewczyny. Po czym chwyciła jej drobne dłonie i szepnęła:
– Tego się nigdy nie zapomina.
– Opowiesz mi o tym? – Młoda adeptka nie dawała za wygraną.
– Naprawdę chcesz wiedzieć?
– Czy to tajemnica?
– Nie. Ale ty powinnaś odkryć to sama.
– Och, nie zaczynaj jak inne. Kogo się nie zapytam, słyszę tę samą odpowiedź.
Tayanne odwróciła się z dobrze zagraną złością, zasłoniła dłońmi twarz i zaniosła się udawanym płaczem. Starsza koleżanka o mało nie parsknęła śmiechem. Opanowała się jednak i objęła dziewczynę. Mocno i czule. Potem obróciła delikatnie jej głowę i spojrzała w oczy. Suche, bez śladu łez.
– Bierzesz mnie na litość, co?
– Nie… tylko, każdy traktuje mnie jak dziecko, a ja mam powoli tego dosyć.
– Dobrze. Pytaj. Co chcesz wiedzieć?
Twarz Tayanne rozpromieniła się. Usiadła wygodnie, krzyżując nogi. Chwyciła jedną z wielu poduszek i położyła ją sobie na kolanach. Po czym oparła się o nią łokciami i z twarzą leżącą na dłoniach, zadała pierwsze pytanie.
– Pamiętasz go?
– Kogo?
– No jego, twojego Wprowadzającego.
– Nie widziałam twarzy, bo oni, tak samo jak my, noszą maski. Ale pamiętam każdy mięsień, prężący się pod skórą, każdą kroplę potu, spływającą po jego ciele, i oczy… Miał piękne oczy. Pełne niepokoju i szacunku. Niebieskozielone. A rzęsy miał dłuższe i gęstsze nawet od moich.
– Znałaś go? Wiedziałaś kto to był?
– Nie. I nigdy więcej go nie spotkałam. Pochodził zapewne z Klanu Południowego, bo jego skóra pachniała słońcem i pustynnym kurzem.
– Czy wiesz, kto będzie moim Wprowadzającym?
– Głuptasie, przecież wiesz, że to tajemnica i tylko Kapłani Zakonu Matki wiedzą, kto uczestniczy w Ceremonii Wprowadzenia. Tak było, jest i będzie. I nie pytaj o to więcej, bo ktoś ci da po nosie.
– Oj tam, oj tam… Opowiedz mi lepiej wszystko. Od samego początku. Chcę wiedzieć.
– Nie wiem, czy powinnam. To bardzo… – spuściła wzrok, odgarniając jednocześnie niesforny kosmyk opadający z czoła – osobiste.
– Proszę, proszę…
Shantee zbliżyła się do dziewczyny i usiadła na przeciwko niej. Skrzyżowała nogi w ten sam sposób co ona i podwinęła sukienkę, odkrywając zgrabne łydki i uda. Ich kolana dotknęły się.
– Tak samo jak ty, kiedy skończyłam piętnaście lat, musiałam przejść Ceremonię Wprowadzenia – zaczęła. – Kiedy nadszedł czas, przyszła po mnie jedna z Wiodących i zaprowadziła do górnej sali, gdzie jak się zapewne domyślasz, czekał Wprowadzający. Siedział już na Łożu Służebnic, tylko w masce, przykryty cienkim, satynowym prześcieradłem. Zauważył mnie. Nie odwracając głowy, skinął ręką i wskazał miejsce po swojej prawej stronie. Wstydliwie zrzuciłam akrę i wślizgnęłam się pod materiał. Był śliski, chłodny i przyjemnie delikatny. O wiele bardziej szlachetny niż ta pościel tutaj. – Pogładziła ręką tkaninę na której siedziały. – Nie poruszył się, nie spojrzał na mnie. Ja też drżałam na myśl o jakimkolwiek geście. Nagle poczułam, jak przysuwa się do mnie. Wpatrzona w swoje wystające spod prześcieradła stopy, bałam się odwrócić i spojrzeć w jego stronę. Wtedy usłyszałam szept. Do dzisiaj nie mam pojęcia, co do mnie mówił, ale ciepły głos wdzierał się w mój mózg, jak kiełkująca fasola, powoli i pewnie torując sobie drogę, przez strach i wstyd. Potem poczułam jak mnie dotyka. O tak…
Podniosła dłoń ku twarzy Tayanne i powoli zaczęła przesuwać palcami po policzku. Trafiła na usta. Okrążyła je, rozchyliła jej wargi i niby przez przypadek, musnęła zęby.
– Poczułam się jak niewolnica, której nowy właściciel sprawdza, czy nadaje się na nałożnicę – kontynuowała. – On musiał to spostrzec. I przestał. Pomyślałam, że zrobiłam coś źle, że sprawiłam mu przykrość lub zawiodłam, w jakiś inny, nieznany dla mnie sposób. I wtedy spojrzałam na niego. Siedział oparty o wezgłowie łoża. Piękny, młody, dostojny i… tak samo przerażony jak ja. I wtedy zrozumiałam, że ja… ja… jestem dla niego tym, czym on jest dla mnie. Jestem jego Wprowadzającą.
Oczy Tayanne były wielkie jak złote monety z Tarcii.
– Niemożliwe… Na Matkę Drzew i Ojca Ziemi! Naprawdę?
– Chwyciłam go za rękę i położyłam ją na swoich piersiach. Pokażę ci jak.
Shantee nakryła pierś dziewczyny dłonią i zaczęła delikatnie masować. Tayanne, jak na piętnastolatkę, miała wyjątkowo ładny biust. Nie za duży, nie za mały, taki w sam raz. I do tego, pachnące świeżo po kąpieli, różowe sutki. Sutki, które zaczęły tężeć, rosnąć i sztywnieć, odpowiadając na dotyk starszej koleżanki.
– Pieścił mnie bardzo ostrożnie – ciągnęła Shantee. – Delikatnie. Jakby nie chciał zrobić nic, co mogłoby popsuć napięcie chwili. A ja… a ja poczułam, że muszę odwzajemnić jego starania, tak samo delikatnie, tak samo ostrożnie. Zsunęłam prześcieradło z jego torsu, aż do połowy ud. Zahaczyłam o krocze. Nie mogłam zignorować tego, co tam na mnie oczekiwało. Syknął. Przez chwilę obawiałam się, że zrobiłam mu krzywdę, cofnęłam szybko rękę. Ale on stanowczo skierował ją z powrotem, pokazując przy okazji, czego ode mnie oczekuje. Sutki miałam tak twarde, jak… ty, teraz.
Młoda adeptka nie odezwała się. Oddychała szybko. Jej piersi falowały równomiernie, a uda ściskały mocno poduszkę, która nie wiadomo w jaki sposób, trafiła tam, gdzie nie powinna. Szeroko otwarte usta łapczywie łapały powietrze. Oczy poruszały się chaotycznie pod zamkniętymi powiekami.
– I wtedy złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Poczułam jego mocne palce penetrujące moją…
– Shantee…
– Tak?
– Pokaż mi…
Starsza koleżanka powoli wyciągnęła poduszkę spomiędzy ud Tayanee. Ta jęknęła i zesztywniała przez chwilę. Ale Shantee szybko zastąpiła poduszkę swoją ręką. Gdy trafiła na klejącą wilgoć, uśmiechnęła się i zanurzyła w niej palce. Drugą ręką chwyciła dziewczynę za brodę i potrząsnęła energicznie.
– Na Babkę wszystkich Matek, co? – dziewczyna odezwała się, z wyraźną pretensją w głosie.
– Kiedy mnie wziął, poczułam ostry ból. Ból, który przywrócił mi moje obawy. Na łóżko pokapała krew, moje usta wypełnił krzyk, a on, jak spłoszony wilk uciekł, podkulając ogon. Jednak żar, który przygasł tylko na chwilę, zapłonął we mnie ponownie. Przyciągnęłam go. Widziałam, że ma poczucie winy. Wsunęłam się w jego objęcia, a on, zachęcony moimi dłońmi, wtargnął jeszcze raz. Zacisnęłam zęby, przygryzając wargę. Po moich policzkach płynęły łzy, a po brodzie krew. Wbijał się we mnie, jak taran rozbijający bramy. Kruszył, jak kilof, jednostajnie uderzający o skałę. I wtedy, zdałam sobie sprawę, że z każdym następnym ruchem, ból był coraz mniejszy, odchodził. Aż odszedł zupełnie.
– I co? Co było potem? – Tayanne niecierpliwie dopytywała się o ciąg dalszy.
– Potem? – Shantee przewróciła ją na łóżko i usiadła na niej, oplatając biodra nogami. – Potem to ja przejęłam inicjatywę. Usiadłam na nim, jak teraz na tobie i zaczęłam ujeżdżać niczym ogiera z północnych stepów. Na początku widziałam, że jest zaskoczony, ale po chwili podjął wyzwanie. Chwycił mnie za biodra i pewnie osadził. A ja wtedy pogalopowałam, jak koczownicy przez wypaloną sawannę. Możesz mi nie wierzyć, ale jestem przekonana, że widziałam gwiazdy.
– Gwiazdy?
– Gwiazdy, komety, galaktyki… całe konstelacje. – Położyła dłoń Tayenne na swojej piersi. – A kiedy doszłam, to wydaje mi się, że widziałam naszego Stwórcę. Był taki jak on. Piękny i milczący. Krzyczałam. Krzyczałam tak głośno, że aż tchu mi zabrakło. I wtedy on przyspieszył. I wszystko zaczęło się od nowa. I jeszcze raz. I jeszcze. Aż do rana, kiedy to Wiodące weszły do górnej sali i przerwały nasze uniesienia.
Shantee wstała z łóżka, poprawiła sukienkę i z powrotem usiadła. Zaprosiła gestem Tayanne, żeby zrobiła to samo.
– Ten jeden raz dał mi wszystko, czego bym tylko pragnęła. Ból, troskę, wstyd i strach. Ale też radość, pragnienie, ciepło i ekstazę. Bez tego nie możesz zostać Świadomą. W pełni Świadomą. To twoja ceremonia, więc czerp z niej całymi garściami, żebyś nigdy o niej nie zapomniała. Taka jest moja rada.
Tayanne, ciągle rozdygotana i rozpalona, przytuliła się do starszej koleżanki, kładąc głowę na jej kolanach.
– Shantee?
– Tak, dziecko?
– Ty jesteś moją Wiodącą?
– Tak, Tayanne… to ja.
– Jestem gotowa, Shantee. Jestem gotowa.
A gdzie się podziało justowanie?
Już zabieram się za czytanie.
Pisanie to latanie we śnie - N.G.
“– Gotowa? – Shantee wsunęła głowę w szparę uchylonych drzwi.”
Jeden wyraz niepotrzebny.
“Shantee westchnęła, rozejrzała się po korytarzu i gdy upewniła się, że nikt jej nie widzi, wślizgnęła się do komnaty.”
Może rozdziel na dwa zdania, doda to trochę tempa. Zbyt duże nagromadzenie czasowników w jednym zdaniu nie jest może męczące, ale kiedy zaczniesz sypać takimi na prawo i lewo czytelnik się zniechęci.
I szczerze mówiąc, nie rozumiem, jak ma mi to pomóc zostać Świadomą. Przecież zabroniono nam kontaktów seksualnych przez resztę życia. Tylko ten raz. Jedyny. Dlaczego?
Jestem na to uczulony. O ile ujdzie w wypowiedzi o tyle w literaturze ma się gorzej. Może mało czytam, ale nie pamiętam, aby spotkał się z takim zapisem.
Shantee odłożyła grzebień na satynową pościel i uśmiechnęła się tajemniczo do dziewczyny. Po czym chwyciła jej drobne dłonie i szepnęła:
Lepiej byłoby bez tego, chyba że połączysz w jedno zdanie.
Kościany grzebień i jakieś sekty wprowadzają wrażenie, że świat jest na niższym etapie rozwoju niż nasz. A ty ładujesz się z takim zdaniem.
“– Oj tam, oj tam… Opowiedz mi lepiej wszystko. Od samego początku. Chcę wiedzieć.”
Uraziłeś mnie jako czytelnika i poczułem się jakbym czytał wypracowanie dziecka. Do tej pory było nawet nieźle – kilka drobniutkich potknięć, ale teraz to szok.
– Nie wiem, czy powinnam. To bardzo… – spuściła wzrok, odgarniając jednocześnie niesforny kosmyk opadający z czoła – osobiste.
Zastanów się, nie jestem pewien czy to poprawny zapis.
– Pieścił mnie bardzo ostrożnie(,)(delikatnie) – ciągnęła Shantee. –
Delikatnie.Jakby nie chciał zrobić nic, co mogłoby popsuć napięcie chwili.
– Na Babkę wszystkich Matek, co?
Niech autor wyjaśni co miał na myśli.
No cóż nie bawiło mnie to, ale przeczytałem bez przykrości.
Tworzysz całą scenerię, całą oprawę – świat z jakimś rytuałem i sypiesz na prawo i lewo Babkami i Matkami, przez co opowiadanie traci moc, bo brakuje w nim napięcia.
Wykreowany świat i rytuał są tylko po to, aby można było kliknąć “fantasy”.
Przeczytałam.
Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)
Przeczuwałem że coś święci od początku tekstu :D Całkiem fajne, przyjemnie się czytało.
Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing
Cały tekst jest mowa o “Wprowadzającym/Wprowadzającej” a w końcówce “Wiodąca” – to to samo czy jednak coś innego? Jeśli chodzi o sam tekst to mam mieszane odczucia – podkreślanie różnicy wieku i tego, że bohaterka ma piętnaście lat mocno mi podchodzi pedofilią, gdyby nie to, pewnie by mi się bardziej spodobało :)
Przeczytałam.
Bellatrix – jaka pedofilia?
Wprowadzający to nie to samo co Wiodąca.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Jednak dopiero teraz przeczytałam.
Jak dla mnie rozróżnienie Wiodącej i Wprowadzającego/Wprowadzającej nie sprawia żadnego problemu.
Czytało się w miarę dobrze. Aczkolwiek było kilka miejsc ze zgrzytami, a największy z nich to “oj tam, oj tam”, które nie pasuje według mnie do klimatu i świata, jaki sobie wyobraziłam czytając.
Pisanie to latanie we śnie - N.G.
Niestety, nie podoba mi się.
Nie wiem gdzie dzieje się opowiedziana historia, nie wiem o co w niej chodzi, nie wiem kim są wymienione postaci, nie wiem jaki jest cel tytułowego jedynego razu – generalnie nie wiem nic. Próba przysłonięcia tylu niewiadomych sceną erotyczną, to dla mnie o wiele za mało jak na opowiadanie. :-(
Boję się… Shantee westchnęła, rozejrzała się po korytarzu i gdy upewniła się, że nikt jej nie widzi, wślizgnęła się do komnaty. – Daj… – Uśmiechnęła się. – Siękoza.
I nie pytaj się o to więcej, bo ktoś ci da po nosie. – I nie pytaj o to więcej, bo ktoś ci da po nosie.
Kiedy nadszedł czas, przyszła po mnie jedna z Wiodących i zaprowadziła mnie do górnej sali, gdzie jak się zapewne domyślasz, czekał na mnie Wprowadzający. Siedział już na Łożu Służebnic, tylko w masce, przykryty cienkim, satynowym prześcieradłem. Zauważył mnie. – Nadmiar zaimków, przeważnie zbędnych.
Wstydliwie zrzuciłam akrę i wślizgnęłam się pod materiał. Był śliski, chłodny… – Powtórzenie.
Nie poruszył się, nie spojrzał na mnie. Ja też drżałam na myśl o jakimkolwiek geście. Nagle poczułam, jak przysuwa się do mnie. Wpatrzona w swoje wystające spod prześcieradła stopy, bałam się odwrócić i spojrzeć w jego stronę. Wtedy usłyszałam szept. Do dzisiaj nie mam pojęcia, co do mnie mówił, ale ciepły głos wdzierał się w mój mózg, jak kiełkująca fasola, powoli i pewnie torując sobie drogę, przez strach i wstyd. Potem poczułam jak mnie dotyka. – Kolejny przykład nadmiaru zaimków.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Spokojnie, nie musisz mnie poganiać. ;-)
A gdzie tu jest fantastyka?
Wydaje mi się, że nakazanie ludziom “jednego jedynego razu” jest niehumanitarne. To już lepszy celibat.
Tayanne ciągle czesała włosy, spływające kaskadą po nagich piersiach.
Mam problem z tym zdaniem. A to wyobrażałam sobie owłosioną klatę, a to zastanawiałam się, dlaczego nie czesała włosów wyżej niż piersi… Niby poprawnie, niby wiadomo, o co chodzi, ale trochę bawi. No i dziewczyna wyszła z kąpieli i się nie ubrała? Mnie by było zimno.
Wstydliwie zrzuciłam akrę i wślizgnęłam się pod materiał. Był śliski, chłodny i przyjemnie delikatny. O wiele bardziej szlachetny niż ta pościel tutaj. – Pogładziła ręką tkaninę na której siedziały. – Nie poruszył się, nie spojrzał na mnie.
Wiesz, gdyby materiał na nią spojrzał, to dopiero byłby niezły element fantastyczny. Podmiot gdzieś Ci zaginął w akcji. ;-)
Babska logika rządzi!
Dziekuję wszystkim za uwagi. Bałem się tej brzytwy Lema i jak widać miałem rację. Przyjąłem wszystko na klatę i następnym razem postaram się zarysować wszystko wyraźniej, tak żeby czytelnik nie musiał używać wyobraźni. “Oj tam, oj tam” – umieściłem, żeby podkreślić dziecinność osoby, która wypowiada te słowa, ale po reakcji widzę, że pomysł był nietrafiony. No cóź, więcej polemizować nie będę. Pozdrawiam. I jeszcze raz dzienks za poświęcenie czasu na czytanie.
a ojciec mi mówił... to latawica była
Ciekawe podejście do tematu. Erotyka jest tutaj podwójna – delikatna między rozmawiającymi kobietami, jak i mocniejsza w opowiadanej przez Shantee historii.
Jedno z bardziej udanych opowiadań w konkursie. Klikam bibliotekę.
Pozdrawiam!
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
O, przyjemne, ale sama scena – no tak, scena też może być.
Tylko fantastyki nie znalazłem :-)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Przeczytałam.
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll
.
(Korzystając z okazji przypominam, że trwa mini-konkurs na erotyczne opowiadanie dla Jury – nie zapomnij wziąć udziału w zabawie, pozgadywać i zagłosować na najfajniejszy, Twoim zdaniem, tekst.)
Peace!
"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/
Lem niejaki brzytwą machnąwszy tak oto rzecze: Hmmmm, hmmmm, hmmmm… Fantastyki ja tu niet, niet i niet!
A to niet dobrze, o niet, rzecze Cieniu. Albowiem zdyskwalifikować muszę naprawdę fajny, więcej niż przyzwoicie napisany erotyk. No dobra – scenkę o zabarwieniu erotycznym. Ale wciąż fajną i więcej niż przyzwoicie napisaną.
Mignął mi tam jeden czy dwa przecinki nie w porę postawione bądź rażące tym, że migają na niewidzialno, ale, ogólnie, warsztatowo też in plus.
Jesli postawisz kiedy Bemiczce świątynię, albo chociaż kapliczkę, to daj znać – chętnie zajrzę, przysiądę i podumam w jej, no tak: cieniu.
Peace!
"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/
Niestety, ale tekst nie przeszedł brzytwy Lema. Wycinamy fantastykę i tekst dalej sobie żyje swoim życiem. Szkoda, bo erotyka jest tu naprawdę ładna i no co tu mówić podobała mi się. Tak mi się podobała, że aż się lekko czerwieniłam. Przeczytałam na bezdechu. ;)
Może gdybyś wykorzystał jeszcze te kilka tysięcy znaków byśmy fantastyki nie mogli wyciachać.
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll
Gdyby nie brzytwa, tekst mieściłby się w ramach konkursu. Erotyka przystępnie opisana, choć pomysł z jednym razem wydaje mi się dosyć absurdalny.:)
Co oni się tak tego Lema czepiają, no? Jakby się tak uprzeć, to nawet w Łowcy Androidów możnaby wyciąć fantastykę, a film egzystowałby dalej.
Ja tu fantastykę widzę, a co więcej widzę nieźle napisany erotyk. Taki, jak to powiedziała Morgiana, na bezdechu. I za to masz u mnie punkt :)
Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)