
Pas wybiega zza skały i niemal zderza się z demonem. Wrzeszczy z przerażenia, usiłując się cofnąć, upada… Strach go paraliżuje. A Brute oczywiście już sięga po broń. Pasowi instynktownie udaje się uchylić przed uderzeniem maczugą. Podnosi się z błota na chwiejnych nogach i zataczając rzuca do ucieczki. Jedyny! Jeśli istniejesz, właśnie ratujesz życie pasa – maczuga demona zaczepia o coś w tej brudnej kałuży i Brute traci tyle czasu na jej wyciągnięcie, że przerażony człowiek oddala się na bezpieczną odległość. Ale kiedy demon wreszcie rzuca się w pościg, jest szybszy niż pielgrzym tego oczekiwał!
“Nie tak miało być! – Pasowi przelatują przez głowę rozpaczliwe myśli – Nie zdążę!..”
Słyszy, po raz pierwszy z tak bliska, dziwny bulgot wydawany przez wroga. Lekko odziany pielgrzym, bez swej włóczni, nie powinien być tak łatwo doganiany przez okrytego przerażającym pancerzem wojownika Kasty Brute! Pas nie ma czasu na roztrząsanie tej kwestii. Narastający strach na szczęście już go nie paraliżuje, udaje mu się resztkami sił przyśpieszyć. Kiedy dopada do największej kałuży pod pagórkiem nie czuje zmęczenia i skok nad błotem wychodzi mu idealnie. Demon nie skacze tylko biegnie dalej i dzieje się dokładnie tak, jak to zaplanowali. Wojownik zapada się w swej ciężkiej zbroi prawie po pas, a wtedy z ukrycia wybiegają z wrzaskiem mającym dodać im animuszu Topór i Brzytwa, chyba towarzyszy im jeszcze Ostrze; Pas nie ma czasu się temu przyglądać, biegnie dalej do wozu, po swoją broń. Słyszy krzyki towarzyszy, odgłosy włóczni odbijających się od kości pancerza przeciwnika. Nie ma mowy, aby go przebiły, ale nie o to chodzi. Pas ma już swoją włócznię i zawraca do swej grupy. Brute wije się jak wąż, aby wydostać się z dziury, jednocześnie wywijając maczugą. Rozlega się gwałtowny, krótki jęk: Ostrze zalewa się krwią i bezwładnie osuwa na kolana. Przez ułamek sekundy Pielgrzymi zastygają a demon, omal nie sięga maczugą i Topora. Pas opanowuje się najszybciej i z całym impetem uderza wyciągniętą włócznią we wroga. Dołącza do niego Brzytwa i nareszcie osiągają zamierzony cel: udaje się wywrócić przeciwnika.
– Teeeraaz!!!! – wrzeszczy Topór.
Zza wzgórza tupta już w pośpiechu Masakra.
– Kryształowe mleczko! Kryształowe Mleczko! – piszczy.
Butelkę przytrzymuje obiema rękami między piersiami i wyglądałaby komicznie, ale w tej sytuacji nikomu nie chce się śmiać. Trójka mężczyzn ciągle robi wszystko, aby Brute nie podniósł się z kałuży. Masakra jest już przy nich. Topór wyciąga ręce po garnek, ale słyszy tylko wulgarne przekleństwo. Masakra sama staje nad demonem i zaczyna polewać go wywarem. Brute zaczyna wściekle wrzeszczeć, a potem syczeć. Wciąż usiłuje walczyć, jednak wyraźnie słabnie.
– Pij, mój śliczny, pij… – śmieje się obłąkańczo Masakra. A tajemniczy płyn, który dali im specjaliści zakonu, przecieka między szparami przerażającej zbroi.
– Taki on śliczny jak i ty! – wykrzykuje Brzytwa i wszyscy wybuchają śmiechem. Na chwilę ogarnia ich radość z widoku cierpiącego wroga, ale zaraz przypominają sobie o Ostrzu. Ich kompan leży na plecach, pierś i szyja rozdarta, wokół pełno krwi… nie żyje…
…wijącemu się z bólu demonowi udaje się jeszcze kopnąć Masakrę, która upada z wielkim krzykiem. Ale nic jej nie jest, zaraz podnosi się i wrzeszczy do kompanów z włóczniami “zatłuczcie go, dobijcie!”
– Dość! – rozlega się donośny głos ze szczytu pagórka. Pielgrzymi przestają dźgać wijącego się w błocie wroga, ale nie odstępują go. Topór klnie pod nosem.
– Jaśnie pan teraz łaskaw się włączyć do boju? – krzyczy w stronę Świętego Rycerza, który wolno schodzi z pagórka. – Chcesz nam odebrać zdobycz?!
Przybysz wysuwa lekko do przodu mieć, jakby zamierzał rozgonić nim pielgrzymów niczym niesforne dzieciaki.
– Może przyda się żywy – mówi stając nad demonem i uważnie mu się przyglądając. Potem przenosi wzrok na Pasa. – Coś za szybko biegał prawda? Omal cię nie dopadł.
– Słuchaj Yealnick, to ścierwo jest nasze! – Topór zaciska pięści. – Nam nie darują kary za dostarczanie jeńców, tylko ich łbów! Nasz kolega przypłacił życiem tę zasadzkę, mogłeś się zjawić wcześniej! Będziemy żądać nadzwyczajnego złagodzenia kary! To nie jest jakiś pospolity demon, jego trzeba liczyć razy pięć! Albo dziesięć!
Anioł Śmierci dopiero teraz raczy zauważyć Topora. Opiera lekko ostrze miecza o jego pierś.
– Takie niewierne psy jak wy nie mają prawa niczego żądać – cedzi. Długo milczy wiodąc wzrokiem po pielgrzymach, po czym dodaje już łagodniej – Ale ja zadbam, aby Zakon dowiedział się o roli, jaką odegraliście. Obiecałem wam to, kiedy wyruszaliśmy z Eld Hain, kiedy dostaliśmy kryształowy wywar. W mieście muszą teraz zobaczyć efekt, jaki dał ten płyn w walce. Rozumiecie?
– To ja go polewałam mleczkiem, ja, choć ten łotr chciał mi je wyrwać! – nadbiega Masakra wskazując oskarżycielsko na Topora, stojącego nadal nieruchomo wpatrującego się w ostrze rycerza. – Potem by mnie oszukał w mieście przy podawaniu zabitych, jak wtedy z tym bedekerem!…
– Berserkerem, przechodzona kurwo! IA w ogóle to był zwykły demon, tylko byłaś za bardzo pijana, aby to zauważyć– śmieje się Brzytwa. Delikatnie poklepuje Yealnicka starając się rozładować sytuację. – Tak wspaniałemu rycerzowi możemy przecież wierzyć, na pewno nie da nas skrzywdzić w Eld Hain. Pewnie może nam nawet to przysiąc na Jedynego! – i dodaje puszczając oko do towarzyszy: – Jedynego, który nie przeleciał Masakry w jej długiej karierze zawodowej!
Wszyscy Pielgrzymi wybuchają śmiechem, nawet Masakra. Tylko Yealnick zaciska usta.
– Pilnuj się, bo o takich słowach Zakon też może się dowiedzieć i zaczniesz służbę karną od nowa – ostrzega Brzytwę. Potem chowa nareszcie miecz. – A teraz zwiążcie demona i zabieramy go na wóz. Misja jest zakończona, zbieramy się z tego pustkowia i wracamy do ostoi.
– Zabierzemy też naszego towarzysza – Pas pokazuje na ciało Ostrza. Rycerz kręci głową zniecierpliwiony, ale wszyscy Pielgrzymi już biją w ziemię włóczniami.
– Tak jest! – krzyczy Topór. – Jesteśmy Pielgrzymami Serca! Nasze ciała nie zostają na polu bitwy! Sami wybieramy nasze groby!
– Sami wybieramy nasze groby! – wrzeszczą patrząc bez pokory na Yealidicka, nieskazitelnego i niepokonanego Świętego Rycerza, elitarną broń Zakonu, najlepszego z najlepszych, najwierniejszego z najwierniejszych.
Yealdick ginie nazajutrz jako pierwszy. Wóz parowy dociera właśnie do ruin dawnego punktu przeładunkowego. Pojmany demon nie rusza się prawie, czasami tylko charczy.
Teren znakomicie nadaje się na pułapkę. Coś przykuwa świętego rycerza, oddala się o jakieś pięćdziesiąt metrów od pojazdu. Przygląda si czemuś w kępach wysokiej trawy. Topór zabiera z wozu broń i idzie w jego stronę. Nagle wokół Yealnicka zapada się ziemia. Ciszę przerywa ogłuszający ryk. Pielgrzymi zastygają z przerażenia. Ziemia tryska aż do nich, tumany kurzu wszystko przesłaniają, grunt osuwa im się spod nóg… Masakra krzyczy z przerażenia, gdy wóz parowy przewraca się. Pas wyskakuje z niego w ostatniej chwili i unika przygniecenia. Turla się po ziemi, a potem dostrzega sylwetkę Yealdicka. To coś, co było budzącym respekt Świętym Rycerzem, jest teraz czerwoną masą w resztkach poszarpanej na strzępy zbroi, usiłującym jeszcze utrzymać tarczę przy zakrwawionej twarzy i jednocześnie trafić mieczem swoich dwóch przerażających katów. Pas podczas wczorajszej pułapki na demona nie był nawet w połowie tak przerażony. Boi się spoglądać na te szponiaste łapy i zwierzęce pyski rozszarpujące Anioła Śmierci. Domyśla się, że to są te półlegendarne Berserkery Alfa. Zakrwawiony Yealdick ledwo się już rusza, ale udaje mu się jakimś cudem – widać Jedyny jest łaskawy dla swych najwierniejszych sług – wbić miecz w gardło jednego z potworów. Przylega do niego resztką sił, osuwa ostrze i dosłownie wypruwa bestii wnętrzności. Krew i flaki opryskują nawet Pasa, który teraz jakby się obudził. Wrzeszczy z całych sił i biegnie w stronę drugiego berserkera. Kątem oka widzi, że to samo robią pozostali Pielgrzymi.
Kiedy Święty Rycerz rozszarpuje jednego przeciwnika, drugie monstrum wgryza mu się w kark i to już jest koniec chluby Zakonu. Po chwili do bestii dopada Topór i ginie jako drugi. Szpony dziurawią mu twarz, jego zwłoki zostają odrzucone o kilkanaście metrów, a berserker spokojnie odwraca się teraz w stronę Brzytwy. Ten widząc co się stało z kompanem traci animusz i rezygnuje z bezpośredniego atakowania bestii. Zatrzymuje się, ciężko dysząc. Potem z bezsilną rozpaczą i przekleństwem na ustach po prostu włącza mechaniczną włócznię i rzuca ją w berserkera. Pas widzi, jak bestia odskakuje błyskawicznie i nie zostaje nawet draśnięta… i widzi zaraz także dzielną kobietę, wyśmiewaną starą dziwkę, której nikt nigdy w oddziale nie powiedział dobrego słowa, która nie boi się ani Jedynego ani jego kapłanów, ani demonów.., widzi jak Masakra bez swej broni tylko z butelką przy piersiach, z resztką tego, co zostało po wczorajszym ataku na demona, dopada do berserkera, przyciska się do jego boku ze szlochem wylewając płyn. To wszystko trwa może sekundę, bestia odwraca się, szpony opadają na plecy kobiety i rozrywają ją na pół.
Kolejna sekunda i kryształowy kwas zaczyna parować z uda berserkera. Niezwykły wrzask rozdziera znowu powietrze. Nie wiadomo, czy ten potwór jest bardziej zdziwiony czy przerażony, kręci się jednak w kółko i syczy, wyraźnie nie mogąc ruszyć nogą.
– Sami wybierzemy nasze groby – szepcze Pas i nie myśląc o głupocie tego zawołania, o śmierci, o wojnie, o wolności, biegnie po prostu z włączoną włócznią i zatapia ją w drugiej nodze bestii. Czuje jak wściekła siła odrzuca go o kilka metrów,upada w błoto. Opuszczają go wszelkie siły, zapada ciemność…
Potem czuje, jak ktoś ciągnie go za ręce. Otwiera oczy.
– Wstawaj, wstawaj stary! – to głos Brzytwy.
– G-ziee? – wystękuje z trudem Pas.
– Tam w ziemi jest dziura. Grota jakaś czy tunel, stamtąd wylazły! A ten teraz wczołgał się tam z powrotem! Dostałeś, go, na Jedynego, czy jak mu tam!.. Ty i Masakra – poprawia się Brzytwa i głos mu się załamuje.
Pas z trudem podnosi się, na chwiejących nogach rozgląda się. Czerwone błoto, kępki traw zbryzgane krwią, poszarpane ciała towarzyszy… Podchodzi do Masakry i klęka przy niej. Szczypią go oczy. Opanowuje się, trzeba stąd uciekać, nie wiadomo, co jeszcze się zdarzy…
– Musimy.. musimy ich tu zostawić…
– Sami wybieramy nasze groby – powtarza tępo Brzytwa. – Nikogo nie zostawiamy…
– Dość tych bredni! – Pas przerywa kompanowi niemal krzykiem. – Nie rozumiesz, że musimy zostawić też wóz?! To wcale nie jest bezludna okolica, może demony szykują się tu do następnego uderzenia! Będziemy musieli się skradać i wędrować nocą, jeśli chcemy wrócić żywi do miasta.
– A nasza wolność?
Ta, Brzytwa ma rację… Czy to wszystko, co przezli, miałoby pójść na marne?..
– Dobijemy tego gada na wozie i utniemy mu łeb, to samo zrobimy z tym ścierwem – Pas pokazuje na szczepionego w śmiertelnym uścisku z rycerzem berserkera. Jego głos jest teraz stanowczy. Odnajduje swoją włócznię. Przez chwilę zastanawia się, czy nie wymienić jej na miecz Yealdicka, ale uzmysławia sobie, że nie ma wprawy w posługiwaniu się taką bronią. Wolno podchodzi do dziury w ziemi. To naturalna jama o średnicy niespełna dwóch metrów. Widzi ślady krwi bestii niknące w ciemnościach.
– Mam nadzieję, że tam zdechniesz.. -szepcze i już ma się wycofać, gdy jego uwagę przyciąga regularny kształt. Wyciąga z tornistra lampkę i zapala ją. Przedmiot znajdue się trzy metry od wejścia, wygląda jak skrzynia, jak… wysoka trumna. Nie, jak zamknięta lektyka.
Pas zawraca, widzi jak Brzytwa klęczy nad zwłokami Masakry. Na widok kompana Pielgrzym podnosi się.
– Gdybym mógł cofnąć czas powiedziałbym jej, że nie jest wcale ani taka stara, ani taka brzydka i ani taka przechodzona – mówi. Pas potakuje głową. A potem prowadzi towarzysza do jamy i pokazuje znalezisko. Ostrożnie zbliżają się do skrzyni z wyciągniętymi włóczniami. Pas włącza swoją i ostrożnie nacina przedmiot. Ostrze wchodzi gładko…
Gwałtowny okrzyk odbija się echem po ścianach jamy. Pielgrzymi cofają się ostrożnie. Skrzynia otwiera się i wyskakuje z niej niewielka postać. To kobieta! Nie… Tak, kobieta, ale nie jest człowiekiem. Tyle widać nawet w półmroku. Brzytwa też włącza ostrze.
– Nie jestem waszym wrogiem – słyszą. Jej głos jest nerwowy, ale daleki od paniki. Bardzo miły dla ucha.
– Wychodź! – rozkazuje Brzytwa. Cofają się, aby zrobić miejsce kobiecie. W świetle dnia widzą, że istotnie wygląda nieziemsko. Jest też nieziemsko piękna. Długie czarne włosy opadają na nagie ramiona, ubrana jest w bardzo skąpą szatę odsłaniającą brzuch i uda… Nieszczęsna Masakra, leżąca kilkanaście metrów dalej, w latach świetności nie mogłaby się nawet zbliżyć do tej piękności.
– Nie jestem wrogiem – powtarza nieznajoma spokojniej, poruszając delikatnie rękami, pokazując aby opuścili broń. Pas nie może oderwać wzroku od jej twarzy, ale zbyt wiele od wczoraj przeszedł, aby porzucić środki ostrożności.
– Coś ty za jedna? – pyta mierząc włócznią w jej twarz.
Ona spokojnie siada i splątuje ręce na swych ramionach, widocznie chce pokazać, że jest bezbronna i nie zamierza walczyć. Zamyka nawet swe cudowne oczy.
– Nazywam się Tandess – mówi już całkiem spokojnym, łagodnym głosem. – Byłam ich więźniem.
– Jasne – śmieje się gwałtownie Brzytwa. – Może jeszcze walczysz po naszej stronie?!
Kobieta otwiera oczy i przygląda mu się bardo uważnie. Pasowi ciarki przechodzą po plecach.
– Nie – odpowiada demonka. – Ale nie wszyscy u nas sądzą, że trzeba was wybić do nogi. Wy chyba także nie jesteście ochotnikami, prawda? Z tego co slyszałam, to pielgrzymami zostają skazańcy, którzy sprzeciwiają się zakonowi lub nie wierzą w to wasze bóstwo… – jej głos staje się lekko lekceważący. Uśmiecha się do nich, powoli wstaje z kolan.
Pas czuje magnetyczną siłę bijącą od nieznajomej.
– Skąd się tu wzięłaś? – stara się, aby jego głos zabrzmiał choć trochę ostro. Teraz demonka skupia całe swoje spojrzenie na nim i mężczyzna czuje się niemal bezbronny.
– Zostałam… aresztowana – patrzy się tak intensywnie, jakby chciała pielgrzyma pochłonąć. A jednocześnie głos ma jakieś kojące właściwości. Pas zastanawia się, czy rzuca na niego czary. – Berserkery miały mnie przetransportować zamkniętą w lektyce do obozu na zachodzie, przed sąd. Dowodził nimi Berdoz, z kasty Brute. Kiedy zauważyli wasz pojazd Berdoz kazał skryć się w jamie i poszedł na zwiad…Nie wrócił, a przyszliście wy. Resztę już znacie.
Brzytwa patrzy znacząco na Pasa. Właśnie chyba poznali tożsamość demona na wozie. Jedna rzecz może się w historii kobiety zgadzać..
– Czemu się z tobą tak cackali, skoro jesteś wrogiem?
– Bo należę do kasty Prime! – odpowiada im teraz jak dzieciom nie rozumiejącym najprostszych spraw. – Należy mi się szacunek! Teraz dzięki wam jestem wolna. Kiedy dotrę z powrotem do mojego obozu odwdzięczę wam się tysiąckrotnie. I razem może zapobiegniemy następnej bitwie…
Brzytwa podchodzi powoli do demonki, opuszcza swą broń. Ona uśmiecha się i wyciąga lekko ręce w jego stronę. Pielgrzym ignoruje to i błyskawicznie uderza ją pięścią w brodę. Tandess wali się na ziemię jak kłoda.
– Ostrożności nigdy za wiele – śmieje się nerwowo Brzytwa i wyciąga z tornistra sznur. – Pomóż mi ja związać.
Pasa opuszcza dziwne osłupienie. Teraz razem w kompanem mocno krępują demonkę, która nie odzyskuje przytomności.
– Nie będziemy sobie zawracać głowy demonem i berserkami. Zabierzemy ją do miasta i wolność mamy jak w banku! – Brzytwa szczerzy zęby, jakby zapominając o trupach towarzyszy wokół nich. – Pytanie tylko, czy warto się męczyć i ciągnąć ją całą, czy też tylko uciąć jej główkę na dowód?..
– Zdecydowanie warto się męczyć… – Pas patrzy na ponętne ciało i zastanawia się, czy kompan zupełnie na poważnie rozpatruje jej uśmiercenie. Nie mówi wszystkiego, co myśli, ale stara się być mocno przekonywujący: – Przecież ona może znać jakieś ważne tajemnice demonów, słyszałeś, że jest z kasty przywódczej.
Brzytwa patrzy podejrzliwie.
– Jasne – cedzi. – Ale słyszałeś kiedyś o Ish? Jest podobno tak piękna, że ludzi doprowadza do szaleństwa. Maczuga mi kiedyś opowiadał, że na patrolu przeżył atak Kultystów Grozy. Srał w gacie ze strachu, ale nie tracił zupełnie zmysłów. Natomiast ci, którzy dostali się pod wpływ Ish, podrzynali na jej skinienie gardła swoim kompanom!
– Słyszałem o “miłości gorszej do strachu”, ale nie spotkałem nikogo, kto by widział Ish.
– Właśnie! Bo ona zmienia twarz. Albo widzisz to, co ona chce, żebyś widział! – podniecony Brzytwa wskazuje włócznią na leżącą kobietę – To może być ona!
– Bzdura – Pas łapie ręką broń kompana i powoli ją opuszcza. – Nie musimy wierzyć w jej historię, ale nie myślisz chyba, że “księżniczka demonów” zapuściłaby się tak daleko od swoich tylko z dwoma berserkami i zwiadowcą Brute?
– A skąd wiesz, że nie ma ich tu więcej?! – denerwuje się Brzytwa. – Ty, Pas, jesteś szybki w nogach, ale nie w myśleniu. Ta kobieta jest niebezpieczna i nie mam zamiaru pozwolić się zabić. Sam sobie wybiorę grób!
Pas wie, że kompan ma dużo racji, choć chciałby, aby się mylił. Puszcza włócznię.
– Chcesz zrobić użytek z broni, to dobij to ścierwo na wozie. Potem pochowamy tam naszych kamratów i pieszo ruszymy do miasta. Z „Ish-Tandess” na powrozie, zgoda?
Brzytwa kiwa głową i rusza do wozu. Pas ponownie wchodzi ostrożnie do groty i przygląda się lektyce. Nie znajduje żadnej broni, dokumentów, skrytek, nic,,. Skrzynia nie wygląda też na wygodną, trudno więc wierzyć, że “królowa demonów” podróżowałaby w czymś takim.
Pas nasłuchuje dźwięków z głębi jamy. Cisza, może bestia już zdechła. Czy Ish pozwoliłaby nawet rannemu berserkowi zostawić ją tak i uciec?
Wraca na zewnątrz. Kobieta odzyskała przytomność i jęczy teraz cicho. Pas chciałby do niej podejść, ale ma obawy. Słowa Brzytwy nie pozostały be echa.
Pielgrzymi zanoszą ciała Masakry, Topora i Yealnicka do wozu parowego i tam zamykają. Brzytwa zabiera potężną tarczę Świętego Rycerza. Uśmiecha się w odpowiedzi na pytające spojrzenie Pasa. Potem podnosi z ziemi demonkę, rozwiązuje sznury i przywiązuje do jej pleców tarczę. Nogi kobiety uginają się lekko pod ciężarem.
– To cię spowolni, gdybyś chciała dać nam nogę – tłumaczy Brzytwa i śmieje się głośno. Potem odwraca Tandess o siebie, ujmuje jej podbródek ręką, z bliska ocenia efekty niedawnego ciosu. Nieoczekiwanie przyciąga jej twarz do swoich ust i wyciska na niej gwałtowny pocałunek.
– Dobrze, oszczędzimy cię kobieto, choć mocno się nadźwigasz! – śmieje się jeszcze głośniej. – Ale nie martw się, suko, przy następnym postoju poluźnię ci trochę więzy. Te na udach! Zobaczymy, co demonki mają między nogami!
Pas zastanawia się, czy kompan naprawdę będzie chciał zgwałcić kobietę i jak on wtedy zareaguje. Tymczasem Brzytwa rozkręca się. Skacze w jakimś dzikim tańcu a potem ucina łeb berserkowi i przywiesza go z przodu na szyi Tandess, obmacując przy okazji jej piersi.
– Teraz tarcza nie będzie cię przeginać do tyłu w czasie marszu! – tłumaczy i znowu wybucha śmiechem.
Pas ma dość. Odciąga Brzytwę na bok.
– Marsz do miasta zajmie nam ze cztery dni. Ona padnie po pół godzinie! Będziemy ją musieli nieść. Zastanawiasz się co robisz?
– Spokojnie – Brzytwa jest teraz zupełnie poważny. – Jeśli twoja ślicznotka będzie w opałach, to jej ruszysz na ratunek. Ale jeśli to Ish… i jeśli to co opowiadał Maczuga jest prawdą, to ona może się zmienić w takiego przyjemniaczka, że berserk to przy niej pałacowy elegancik! Niech się więc lepiej trochę zmęczy…
– Maczuga ma pomieszane w głowie i dlatego nie wysłali go z nami na misję – odcina się Pas, ale nie oponuje już.
Demonka znosi dźwiganie ciężarów nadspodziewanie dobrze. Nie odzywa się ani słowem, jakby oszczędzała siły. Po godzinie marszu Pas zrównuje się krokiem z Brzytwą i spogląda na niego pytająco, ale ten kręci przecząco głowę. Idą więc dalej. Kilkaset metrów dalej Pas podchodzi do Tandess i podtyka jej manierkę do ust. Ona pije, wcale nie łapczywie. Nie dziękuje, nie zaszczyca nawet pielgrzyma spojrzeniem.
Okolica wydaje się bezludna. Omijają z daleka ruiny i inne miejsca nadające się na pułapkę. U podnóża niewielkiej skały robią przerwę na posiłek. Pas odwiązuje kobietę i częstuje ją suszonym mięsem. Ona znowu przyjmuje to bez słowa, patrzy się w ziemię. Brzytwa tymczasem wpina się i obserwuje okolicę ze skały. Wraca, gdy Pas jest już po posiłku. Sam wyciąga mięso i chleb z tornistra.
– Jak zjadłeś, to może byś przyniósł wodę? Tam widziałem źródło – wskazuje ręką.
Pas podnosi się bez słowa i zbiera manierki. Po dziesięciu minutach dociera nad brzeg cuchnącej rzeczułki. Ale nie takie świństwa już pili na służbie…
Nagle przebiega go dreszcz. Jest naprawdę tak głupi, jak uważa Brzytwa… Zakręca bidony i biegnie z powrotem co sił w nogach.
– Ty sukinsynu… – dyszy pod nosem ściskając mocno włócznię. Mimo tego obciążenia dobiega w błyskawicznym tempie. Spodziewa się, że gdy zobaczy Brzytwę leżącego na demonce, to chyba zatopi mu ostrze w plecach.
Ale widzi kompana siedzącego pod skałą, z rozciętym gardłem i krwią obficie spływającą na piersi. Pielgrzym rzęzi trzymając się za szyję i Pas wie, że to agonia. Trochę czasu mija, gdy ogarnia myśli. Nigdzie nie widać kobiety. Dopiero gdy wspina się na skałę dostrzega drobną postać uciekającą w stronę niedawno mijanych ruin.
– Ty suko! – teraz Pas porzuca włócznię i tornister, biegnie ile ma sił w nogach. – Ty suko!!! – wrzeszczy omal się nie potykając. Dystans do uciekinierki szybko się kurczy. Kiedy Tandess słyszy już jego kroki ogląda się i przystaje, jakby pogodzona z losem. Pas też zwalnia i przez głowę przebiega mu myśl, ze będzie walczył z demonką gołymi pięściami. Ale ona wyciąga lekko ręce do przodu i jak rankiem klęka ze złożonymi na ramionach rękami.
– Tylko się broniłam – mówi cicho. – On chciał… napadł mnie… znalazłam ostry kamień i zraniłam go… Naprawdę nie jestem twoim wrogiem!
Znowu to intensywne spojrzenie przepięknych czarnych oczu. Jej skąpy strój jest porwany, odsłania niemal piersi. Na ciele Tandess jest krew. Ale nie jej – Brzytwy.
– Jak na biedną napadniętą dziewczynę, to załatwiłaś go z wielką wprawą! – Pas dyszy ze zmęczenia i ze złości. Po demonce wysiłku prawie nie widać.
– Myślisz, że kasta Prime to tylko stratedzy i urzędnicy? My jesteśmy tak samo szkoleni w walce – kobieta znowu stara się przyjąć bardzo łagodny ton. Zbliża się powoli do pielgrzyma. – Proszę, udajmy się razem do mojego obozu. Wynagrodzę cię tak, że nie będziesz tego żałował. Albo puść mnie wolno.
Pas cofa się, zachowując dystans od kobiety. Chciałby jej wierzyć, ale zastanawia się, czy to jego wola, czy też rację miał Brzytwa, że to Ish rzucająca uroki…
– Pójdziemy razem. Ale do mojego obozu.
– Proszę, nie – Tandess znowu opada na kolana i patrzy na pielgrzyma, pierwszy raz błagalnie. – Jeśli zabierzesz mnie do swoich to będą mnie torturować i torturować bez przerwy. Bo nie będą mieli pewności, czy jeszcze jakiś tajemnic nie ukrywam. A u siebie będę mogła za to dalej walczyć o pokój. Zrozum to!
Pas podchodzi szybko, podnosi i przyciąga do siebie to niespotykanie piękne, gładkie ciało… ona nie zmienia się w żadnego potwora, tylko przylega do niego, coś szepcze, dotyka jego policzka…
Wtedy za jej plecami mężczyzna dostrzega coś, co ponownie mrozi mu krew. Na Jedynego! Cała armia demonów!!! A przynajmniej setka!
Jeszcze dokładnie tego nie widać, ale to są najprawdopodobniej Brute. Widzą ich dwoje i pędzą tu!
Chce pociągnąć dziewczynę za rękę do wspólnej ucieczki, ale ona nagle zwinnie wyślizguje się z objęć, odpycha go gwałtownie jednocześnie podstawiając nogę i ucieka. Pas upada na plecy, a kiedy się podnosi, widzi jak kobieta biegnie wprost do demonów. Odruchowo rzuca się w pogoń, zaraz jednak się opamiętuje i zawraca. Jeśli natychmiast nie zacznie uciekać, demony dopadną go i zatłuką.
Pędzi ile ma tchu. Gdy znowu jest przy skale, pod którą Brzytwa dopełnił już żywota, zabiera tylko bidon z wodą i prowiant. Na oszczep nawet nie spogląda. Bez tego balastu ma jeszcze jakieś szanse.
I znowu biegnie. Robi to, co umie najlepiej. Odwraca się co jakiś czas, ale pościgu nie widać. Czy wrogowie świętują teraz uwolnienie swojej księżniczki i to jak wywiodła ludzi w pole? Czy też zamiast więźniem pielgrzymów jest ona teraz znowu ich więźniem?
“Naprawdę nadal wierzysz w jej historię?” – pyta sie wielokrotnie w ciągu następnych dni, które spędza głównie na ukrywaniu się. Porusza się nocą, płoszy go każdy ruch, boi się własnego cienia. Ale narasta w nim coś, czego na razie nie umie jeszcze określić…
Dotarcie do Eld Hain zajmuje mu niemal tydzień. Opowieda przesłuchującym go rycerzom zakonu wszystko, co ich spotkało. Prawie wszystko. O dziwo wierzą mu. Ich zdumienie budzi natomiast jego niezłomne postanowienie.
– Naprawdę jesteś gotów natychmiast wrócić tam z silniejszym oddziałem? – pytają go. – Odnaleźć ciała towarzyszy i demonów? Pokazać skutki działania bojowego wywaru? Jeśli demony nawet uprzątnęły ciała, to może pominęły tę bestię, która wczołgała się do jamy? Potrafisz odnaleźć to miejsce?
Pas przytakuje, na wszystko się godzi, rozumie, ze nie zwrócą mu wolności za piękne słowa, że trzeba dostarczyć dowodów. Oni patrzą dziwnie i może szepczą o szaleńcu, który tak się rwie do miejsca, gdzie otarł się o śmierć… Ale to im przecież na rękę. Nie muszą do niczego go zmuszać.
Głupi Maczuga puka się w czoło słysząc, że Pas wraca tam gdzie zginęli Masakra, Ostrze, Brzytwa, Topór… Pielgrzymi Serca, którzy mieli właśnie świętować odzyskanie wolności…
A Pas jest w stanie myśleć tylko o tych cudownych czarnych oczach, wspominać tę chwilę, gdy trzymał ciało Tandess w ramionach… Raz jest to chyba to miłość, raz nienawiść. Ale wie na pewno, że nie jest pod urokiem demonki. I nie wierzy, ze to była Ish.
– Wrócę tam i znajdę cię. Choćbym miał pójść do twego obozu – spogląda w dal z murów miasta i zaciska dłoń na nowej włóczni. – Dowiem się, kim naprawdę jesteś. Nie zginałem i nie zginę. Nie tam. – I wrzeszczy: – Sam sobie wybiorę grób! Mój i twój!
Jeśli istniejesz, właśnie ratujesz życie pasa – pasa z dużej?
tupta już w pośpiechu Masakra. – tupta?! O.o
Przybysz wysuwa lekko do przodu mieć – miecz?
Anioł Śmierci – To faktycznie jeden z tych mechanicznych aniołów czy imię?
IA w ogóle to był zwykły demon – Bez I?
Przygląda si czemuś w kępach – się
Czy to wszystko, co przezli, miałoby pójść na marne?.. – przeżyli? Trzykropek przed znakiem zapytania?
– Mam nadzieję, że tam zdechniesz.. -szepcze – Spacja przed szepcze.
Wrzuć ctrl + h i zamień 2 kropki na trzykropki.
Brute dowodzący nienasyconymi?
Teraz razem w kompanem – z kompanem?
dokumentów, skrytek, nic,,. – trzykropek? Kropka?
rozumie, ze nie zwrócą mu wolności – że
Raz jest to chyba to miłość – zdecyduj się na jedno to ;)
Szczerze, niestety opowiadanie nie przykuło mojej uwagi. Błędy, błędami, ale ani bohaterowie nie zaciekawili mnie, ani nie wciągnął świat. Piszesz dużo o idą, robią, biją, krwawią… ale brakuje w tym wszystkim emocji. Zaciekawiło mnie jedynie ostatnie zdanie. Było klimatyczne.
Musisz podejść do tego trochę inaczej. Albo jedna scena, albo przeskoki czasowe. Opisać albo bohaterów, albo świat, albo oba. Ale coś musi w opowiadaniu zainteresować czytającego.
To tak jak by pisać o wycieczce dookoła świata. Byłem w Hiszpani, później Włoszech, popłyneliśmy do Turcji, tam wsiedliśmy w samolot do…
W pół minuty nikt nie będzie już słuchał. A możesz wyciąć fragment z tego opowiadając jak to na wycieczce dookoła świata, w małym miasteczku we Włoszech była sobie ta knajpa. Z dala od miasta, na brzegu morza, gdzie serwowali… – opis jakiegoś niesamowitego dania. Albo zastąpić serwowali jakąś niesamowitą osobą. Jedną historią z całej wycieczki. Takiej opowieści, wszyscy wysłuchają :).
/ Jaaf
Nie wiem, co myśleć o tym opowiadaniu. Z jednej strony interesujący motyw bezpośredniego spotkania Ish z ludźmi oraz próba przekazania przez Ish wiadomości, może nawet nawiązania kontaktu – bo tak można interpretować niektóre z wypowiedzi Ish – z drugiej natomiast strony rzeczona próba z góry skazana jest na niepowodzenie ze względu na osobę rozmówcy, nic nie znaczącego i niewiarygodnego dla wyższych szarż Pielgrzyma.
Do takiego rozumienia scen z Ish skłania mnie pewność, że demonica praktycznie dowodząca kampanią potrafiłaby zniknąć, niezauważona umknąć, albo wezwać odsiecz. Nie uczyniła niczego takiego, więc chciała tego, co sie stało.
Przeczytałam bez specjalnego zainteresowania, raczej z obowiązku. Mimo że opisałeś wędrówkę, walkę, śmierć, spotkanie z Tandess i jej ucieczkę, to cała opowieść wydała mi się dość miałka, mało przekonująca i niezbyt ciekawa; powiedziałabym nawet, że jakby pozbawiona jaj.
Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia – opowiadanie jest napisane dość niechlujnie. :-(
Pas ma już swoją włócznię i zawraca do swej grupy. – Zbędne zaimki.
Ostrze zalewa się krwią i bezwładnie osuwa na kolana. – Rozumiem że ostrze miało kolana i było zasobne w krew. ;-)
Pielgrzymi zastygają z przerażenia. Ziemia tryska aż do nich, tumany kurzu wszystko przesłaniają, grunt osuwa im się spod nóg… Masakra krzyczy z przerażenia… – Powtórzenie.
Czy to wszystko, co przezli, miałoby pójść na marne?.. – Literówka. Dwie zbędne kropki po pytajniku.
Pas pokazuje na szczepionego w śmiertelnym uścisku z rycerzem berserkera. – Obawiam się, że szczepienie w śmiertelnym uścisku już nie zdało się na nic. ;-)
Pas pokazuje na berserkera, sczepionego w śmiertelnym uścisku z rycerzem.
Przedmiot znajdue się trzy metry od wejścia… – Literówka.
Kobieta otwiera oczy i przygląda mu się bardo uważnie. – Literówka.
Z tego co slyszałam, to pielgrzymami zostają skazańcy… – Literówka.
Zostałam… aresztowana – patrzy się tak intensywnie… – Zostałam… aresztowana – patrzy tak intensywnie…
Słowa Brzytwy nie pozostały be echa. – Literówka.
To cię spowolni, gdybyś chciała dać nam nogę… – Lubili dostawać nogę powoli? ;-)
To cię spowolni, gdybyś chciała dać nogę… Lub: To cię spowolni, gdybyś chciała nam uciec…
Potem odwraca Tandess o siebie… – Literówka.
…ale ten kręci przecząco głowę. – Literówka.
Ona znowu przyjmuje to bez słowa, patrzy się w ziemię. – …patrzy w ziemię.
Brzytwa tymczasem wpina się i obserwuje okolicę ze skały. – W co wpina się Brzytwa? ;-)
…czy jeszcze jakiś tajemnic nie ukrywam. – …czy jeszcze jakichś tajemnic nie ukrywam.
I nie wierzy, ze to była Ish. – Literówka.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Nawet podobała mi się pułapka na demona. Mleczko stanowiło ożywczą nowość w konkursie EDGE.
Ale dlaczego błędy nie zostały jeszcze poprawione?
Babska logika rządzi!