- Opowiadanie: Koczynski - To się nazywa "wczuć w nastrój"

To się nazywa "wczuć w nastrój"

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

To się nazywa "wczuć w nastrój"

– Prędzej zginę, niż się poddam! – rozległ się gardłowy pomruk przy którym beknięcie szatana przypominałoby raczej dźwięk wydawany przez gumową kaczuszkę do kąpieli. – Żywcem mnie nie weźmiecie!…

Strumienie wulkanicznego gazu i magmy tryskały w powietrze z przerażającą mocą. Ich szczyty rozbryzgiwały się upodabniając je w ten sposób do płonących żywym ogniem drzew. Gęsto rozstawione makabryczne gejzery tworzyły razem z duszącym, wszechogarniającym, czarnym jak sama noc dymem, krajobraz ohydnego, piekielnego lasu.

– Widzę Cię paskudna bestio! Skończysz marnie! – dał się słyszeć ten sam straszny głos mogący zagłuszyć huk walących się wież WTC połączony z chóralnym zawodzeniem wszystkich żyjących na ziemi teściowych. – Moje majestatyczne ostrze przeznaczenia niechybnie dosięgnie twej gardzieli oślizgła maszkaro! – wyzwiskom nie było końca, gdy z wnętrza śmiertelnej czeluści wypełzł potwór na sam którego widok najmężniejszym rycerzom członek zwijał się w trąbkę, niewiasty traciły dziewictwo, cukier robił się gorzki, a nadzieja na trafienie szóstki w Lotka pryskała bezpowrotnie.

– Podejdź tylko… – miecz, z którego spływała posoka już martwych pomiotów wskazywał dokładnie kierunek, z którego zbliżała się larwa. – Bliżej… – szeptały popękane z apokaliptycznego gorąca usta, a był to szept nie lada, bo przypominał trzęsienie ziemi połączone z rykiem fal walących się w dól z krawędzi na końcu świata.

Wcielona śmierć zbliżała się nieubłaganie nie zważając na to, że podłoże rozbuchane do czerwoności skwierczało z każdym dotykiem obrzydliwego cielska.

W jednej chwili monstrum skoczyło przez dzielący ich krater wielkości boiska do krykieta. Na tle rozpętanej na dobre ognistej burzy ukazał się ogromny flak wypełniony radioaktywną mazią i glutami. Paszcza kłapiąca przeraźliwie nie dawała cienia wątpliwości co do zamiarów bestii, a smród wydobywający się z jej odwłoka przebijał się nawet przez odór leżących nieopodal gnijących powykrzywianych w agonii ciał rodem z najczarniejszych koszmarów.

Potężny haust dymu, siarki i powietrza wypełnił palące z wyczerpania płuca. Nogi wbite stabilnie w ziemię można by porównać z mocarnymi ścianami łuku triumfalnego, gdyby nie ich piękne kształty. Ręce choć delikatne i foremne nabiegły żyłami i spięły się w niezachwianej gotowości. Wzrok przenikał promieniami rentgena na przemian z rzucanymi przezeń niszczycielskimi gromami. Była gotowa…

Krwiożerczy stwór zwalił się na niewzruszone ramiona naszej dzielnej bohaterki i walka rozgorzała na dobre.

Tępe, jadowite szczęki zazgrzytały o wzniesione ostrze i ześlizgnęły się momentalnie. Owad padł bezwładnie za plecami wojowniczki i wijąc się z nieprawdopodobną szybkością ponowił atak. Nie miała szans by się odwrócić… Był zbyt szybki. Nie mogło jej się udać… Udało się. Szczerniała od krwi stal świsnęła w powietrzu pozbawiając potwora kawałka obrzydliwego otworu gębowego. Przez chwilę larwa zawahała się, a miecz beznamiętnie wrażony w jej parszywe cielsko przebił się przez cienki pancerz chitynowy i gdy tylko zagłębił się w cuchnącą tkankę, zaczął topić się w strumieniach gęstego kwasu.

– O nie… – jęknęła bezsilnie. – Już po mnie. – zamarła w bezruchu sparaliżowana strachem, gdy tryskająca trucizną, ohydą, śmiercią i wszystkim co najgorsze larwa rzuciła się na nią i powaliła na ziemię.

– Glbrrhhhrrypbghtpnpggrr! – krzyczała dławiąc się wstrętną mazią kapiącą z żuwaczek. – Aaa! – przeraźliwy wrzask wyrwał się z jej pięknej buzi w momencie gdy kwas dostał się do oczu. Zapach palonych źrenic wypełnił nozdrza. Chciała zwymiotować, ale instynkt przetrwania ciągle kazał jej walczyć. Broniła się zaciekle przygwożdżona do rozpalonej ziemi, gdy nagle dotarł do niej dziwny dźwięk… Jakby sam Bóg dobijał się do piekielnych bram, by śpieszyć jej z pomocą.

– Justyna! – krzyczał głos.

– Ratunku! – odpowiedziała.

– Justyna! Do cholery wyłącz tą głupią grę i złaź na obiad!

– Zaraz!… Ty larwo… – powiedziała pod nosem.

– Słyszałem! Masz szlaban!

– Ale tato! – jęknęła beznadziejnie i zbiegła na dół nie zwracając uwagi na mały napis, który ukazał się u dołu ekranu.

…Game Over

Koniec

Komentarze

Coć podobnego już było, wojna w sektorze rox 23 sie chyba nazywało, z tym że to jest duzo lepiej napisane i wszystko byłoby ok, gdyby nie te współczesne porównania z teściowymi, totolotkiem itp. Dałbym nawet 5, ale zostawiam 4 ze wzgledu na wymienione wczesniej zarzuty. A i jedno dziwne zdanie się znalazło.

wypełzł potwór na sam którego widok najmężniejszym rycerzom członek zwijał się w trąbkę, - a to dokładnie. Nie lepiej byłoby po prostu "na widok którego"?

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

1. Przeszarżowałeś z dowcipem. Pamiętaj, że gdy jakiegoś bodźca jest za dużo lub powtarza się on zbyt często, zmysły tracą na niego wrażliwość. Humor i porównania dawkuj z umiarem (jak wszystko zresztą).

2. I poraz kolejny okazuje się, że cała przygoda była tylko grą. Ale dlaczego niby miałbym się przejmować losami jej bohaterów?

Niestety - 2.

Wstaw przecinki między innymi między:
pomruk przy którym; nieubłaganie nie zważając; podłoże rozbuchane do czerwoności skwierczało; gnijących powykrzywianych w agonii; Ręce choć delikatne i foremne nabiegły; Do cholery wyłącz. Ale ogólnie to wiele tych przecinków nastawiane, poza tym nie one są najważniejsze.

Czytasz czasem opowiadania i komentarze innych osób? Wiele razy pisano, że w zdaniach typu „Widzę Cię paskudna bestio!" żadnej wielkiej litery w Cię nie ma.
„cukier robił się gorzki" może lepiej w kostkach... albo słony.
„wielkości boiska do krykieta" uzasadnione, jeśli kierujesz opowiadanie do Anglików albo hindusów. Dla Polaków lepiej „wielkości dyskontu ‘biedronka' na Ursynowie".
„Ręce (...) nabiegły żyłami" albo może: żyły nabrzmiały na rękach?
„naszej dzielnej bohaterki" przestylizowane
„kawałka obrzydliwego otworu gębowego" a może fragmentu czy części?
„wrażony w jej parszywe cielsko" zdecyduj się, czy to Conan, czy Gwiezdne Wojny
„mazią kapiącą z żuwaczek" - trzeba być konsekwentnym: „mazią kapiącą z niekompletnych żuwaczek" - część otworu gębowego robaczek już stracił, więc pewnie ucierpiały i żuwaczki (żartuję)
„Chciała zwymiotować, ale instynkt przetrwania ciągle kazał jej walczyć." To właśnie instynkt przetrwania czasem każe zwymiotować, np. kiedy zjemy trujące jagódki, albo kiedy trzeba zabić dżina wypitą wcześniej wodą (patrz: ostatni numer NF).
„...Game Over" wielokropek ze złej strony.
Fabuła opowieści sprowadza się do tego, że ktoś walczy z rosówką i przegrywa, ale to nic, bo to tylko gra? Gdyby nie byłoby w tym tyle patosu i nie zawierało tak uniwersalnej treści (wyjaśniam: młodzi ludzie dużo grają), byłoby banalne.

Conan, a może Conanka, wrócił.

Coz to moje pierwsze opowiadanie i dziękuję za tak wylewne komentarze. Dzisiaj rozpocząłem przygodę z tym portalem, więc nie miałem okazji zapoznać się z komentarzami do innych opowiadań. Krytykę przyjmuję, lecz nie pełen jej wachlarz, bo na szczescie sztuka nie poddaje się kategoriom i scislym ramom oceny. 
Przykro mi, że patent "na grę" okazał się obcykany. Szczerze. Nie widziałem o tym. Ze swojej strony mogę dodać, że przynajmniej nie pisałem o wampirach. Istotą opowiadaneczka jest przerysowanie (mniej lub bardziej umiejętne) oraz niespodziewany zwrot punktu widzenia pod sam koniec. Jak się okazuje nie tak niespodziewany jak bym tego oczekiwal. Schylam głowę :) jeszcze raz dzięki.

ps: Conan? Conanka? Rozumiem, że moj styl kogos Wam przypomina. Mam nadzieję, że to nie znaczy: tępa, banalna, pozbawiona jakiejkolwiek głębi dywagacja z wielkim mieczem.. A moze moj styl wam przypomina sposob w jaki pisal ktos inny? hmm to znaczy ze jestem choc troche charakterystyczny :P Pozdrawiam

"przynajmniej nie pisałem o wampirach." Przyczyna wampiryzmu tutaj.

Gdy pisalem "przynajmniej nie pisalem o wampirach" nie bylem zaznajomiony z trescia innych opowiadań z tej strony. Dzisiaj sie zarejestrowalem i nie zdazylem zbyt wiele przeczytac. Chodzilo mi razcej o ogolna tendencje kurczowego trzymania się tej tematyki z jaka się spotykam od dawna. A swiadczy o tym tez chocby to ze akurat taki konkurs jest organizowany. Mam po prostu wrazenie ze opowiadania o wampirach ze względu na siłę w jakiej powstają stały się jakby odrebnym gatunkiem literackim i pozwalam to sobie prywatnie, subiektywnie potępiać. ale co ja tam wiem :D

Oj, można to potępiać i tego pożądać. Tak chyba teksty wampiryczne były uprawiane na NF ;)

Nowa Fantastyka