- Opowiadanie: Cień Burzy - Wielka Wysiadywaczka Jaja

Wielka Wysiadywaczka Jaja

Opowiadanie napisałem szybko (nie licząc poprawek, poprawek tych poprawek i ponownego poprawiania poprawionych już poprawek, co i tak – w gruncie rzeczy – nie poprawiło ani jakości tekstu, ani mojego o nim mniemania) i niemal wyłącznie w celach rekreacyjnych; po prostu musiałem choć na chwilę oderwać się od właściwej swojej roboty, a Almari stworzyła mi doskonałą okazję do rozprężenia i przewietrzenia szarej masy, oraz do przypomnienia sobie ile radości... No,  w każdym razie emocji, może dawać już opublikowany tekst.

 

P.S. Na nową Nową Fantastykę pierwszy raz wrzucam opowiadanie i – mimo pobieżnego zapoznania z tematem – nie mam okraszonego jakimkolwiek przymiotnikiem pojęcia o gatunkach, rodzajach czy tagowaniu, więc jestem niczym ślepiec pędzący na deskorolce; o coś na pewno rozbiję sobie głowę. Albo jajko, jeśli trzymać się tematu.

 

P.P.S. O przedmowach też w sumie nie mam pojęcia.

 

Peace!

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

AlexFagus, regulatorzy

Oceny

Wielka Wysiadywaczka Jaja

Siedziałem w swojej norce i czytałem Wspomnienia Białego Królika, kiedy rozległo się natarczywe pukanie do drzwi.

– Kicam, kicam! Spokojnie! – krzyknąłem.

W drzwiach stał pies-policjant, a za nim chyba połowa mieszkańców Jajeczkowa; niezwykłej wioski, której główna ulica – oraz co najmniej trzy zaułki – noszą moje imię.

Pies szczeknął z niskim pokłonem:

– Niech Zet opromieni cię swą łaską!

– A Jajo Jego niech przyświeca twoim ślepiom! – odparłem zwyczajowo.

 

Zet jest czczonym w naszej wiosce Bogiem, który na dowód swej łaski zesłał nam dar – swoje Jajo. Jest ono ogromne – tylko część wystaje z ziemi, a mimo to nie zdołałbym go przeskoczyć – i promieniuje lekką, zieloną poświatą. Legenda głosi, że to dzięki Jaju nasi przodkowie przeistoczyli się ze zwykłych zwierząt w istoty rozumne, a potem w jego cieniu założyli wioskę, którą nazwali Jajeczkowem.

Bóg wypisał na Jaju swoje imię, żebyśmy wiedzieli, jak zwracać się do Niego w modlitwach – ZSRR. Jednak dla wygody mówimy na Niego Zet, co Mu chyba nie przeszkadza, bo jeszcze nikogo nie trafił grom z jasnego nieba.

 

Zdenerwowany policjant od razu przeszedł do rzeczy:

– Wielka Wysiadywaczka Jaja porwała najmłodsze jajko państwa Sadzonych!

– Ta stara, stuknięta dewota, która wierzy, że zdoła wysiedzieć Jajo? – zapytałem zdumiony. – A po co jej to jajko?

– Ona jest szalona! Powiedziała, że złoży je w ofierze Wielkanocnej! Zamierza zrobić z niego święconkę i pożreć! – wykrzyknęła zrozpaczona pani Sadzona, która wyrwała się z tłumu i zaczęła mnie błagać, przechodząc w szloch: – Proszę, zrób coś! Tylko ty możesz mi pomóc!

Spojrzałem w pełne nadziei dzioby, pyski i ryjki mieszkańców przejętych nieszczęściem tej poważanej przez wszystkich, przykładnej kury domowej, a potem, z dobrze ukrywaną rezygnacją, kiwnąłem głową i poruszałem wąsikiem.

I tak, po raz kolejny, znalazły mnie kłopoty. A wszystko dlatego, że pewnego razu – zupełnym przypadkiem – ocaliłem wioskę przed zagubionym grzybiarzem, który nieopatrznie wkroczył w sam jej środek i omal nie odkrył naszej wielkiej tajemnicy. Do katastrofy nie doszło tylko dlatego, że hałas, którego narobił, skłonił mnie do przerwania porannej toalety i wyjrzenia z norki. Moje przerażone spojrzenie przecięło się ze spojrzeniem człowieka, a ten – ujrzawszy przypatrującego mu się wielkimi oczyma szaraka, który z pyska toczył pianę (o smaku mięty i eukaliptusa) – tak się przestraszył, że rzucił we mnie swoim koszykiem i uciekł. Kosz ten stał się moim trofeum, a wkrótce też i znakiem rozpoznawczym.

Spryt, obok silnych skoków, umożliwiających efektywną ucieczkę, jest najlepszą bronią zająca i żaden przedstawiciel mojego gatunku nie waha się z niej korzystać. Ja nie jestem tutaj żadnym wyjątkiem, więc nieco ubarwiłem opowieść o moim zwycięstwie, przypisując własnej odwadze i mądrości wszystko to, co tak naprawdę było dziełem przypadku. Łatwowierni mieszkańcy nie tylko uwierzyli w moją wersję, ale też wywyższyli mnie do rangi lokalnego superbohatera, co zazwyczaj jest cool, ale miewa również ciemne strony; na przykład złe wilki albo szalone kwoki, które trzeba pogonić.

 

Kiedy znalazłem się nieopodal domu porywaczki jaj, odprawiłem wszystkich, którzy szli za mną jak upierdliwe cienie – operacja była delikatna i nie chciałem, aby mi przeszkadzano.

Podkradłem się pod okno i dokładnie zbadałem sytuację; kokosza siedziała na grzędzie i gdakała nabożną pieśń. Wtórowała jej lokalna rozgłośnia, Radio Kur(i)a:

 

Jajaja Ko Ko Jajko, Jajaje!

 

Jajka Sadzonych nigdzie jednak nie dostrzegłem.

Ściągnąłem białą serwetę zasłaniającą koszyk i zajrzałem do środka.

– No i co się gapisz, uszata pokrako? – burknął chrzan; kolejne, moim zdaniem niezbyt udane dziecię Zeta; chamskie, pyskate, bezczelne i zdrowo pochrzanione. Był jednak doskonałym strażnikiem koszyka i wiernym towarzyszem w każdej przygodzie. – Jak nie chcesz w tubę, to zabieraj te łapy! – zagroził.

Zignorowałem go i wyszeptałem: – Chłopaki wychodźcie, mam dla was zadanie!

– Trzech Kurczaczków Ninja na twoje rozkazy! – chórem odparły trzy jajka umalowane w barwy wojenne, i zwinnie wyskoczyły na brzeg koszyka. – Nasze skorupki są ostre, a ciosy zabójcze!

Ci mali ninja trzymają ze mną, bo chcą zakosztować przygód i zyskać sławę wojenną.

– Dobrze! Pisanki?

– Cześć, futrzaczku! – pisnęło zalotnie jedno z czterech figlarnie pomalowanych jaj, które trafiły do mojego koszyka, nie mogąc oprzeć się afrodyzjakom, jakimi są sława i męstwo. – Stęskniłeś się?

– O tak! – westchnąłem. – Ale teraz…

I przedstawiłem im swój plan.

 

Ninja podskoczyli i odbili się od drzwi, jeden za drugim, co zabrzmiało jak szybkie, trzykrotne pukanie, a potem zniknęli w krzakach.

Kokosza, choć robi tu za czarny charakter, bez żadnych podejrzeń otworzyła drzwi i ujrzała cztery pisanki leżące na progu swej chatki.

– Uuu! Jestem duchem minionej Wielkanocy! – krzyknęła pierwsza pisanka.

– Uuu! Jestem duchem obecnej Wielkanocy! – pisnęła druga.

– Uuu! A ja jestem duchem przyszłej Wielkanocy! – powiedziała trzecia.

– A ty? – Kura zapytała czwartą.

– Ja… eee… którędy prosto?

W tym momencie wydałem moim ninja rozkaz ataku.

– Czeka nas CHWAŁA! – wrzasnęli i trzy silne uderzenia (albo raczej jedno potrójne) pozbawiły Wielką Wysiadywaczkę przytomności.

– HA! Masz za swoje, kurzy móżdżku! – krzyknął chrzan.

Zawlokłem kokoszę do chatki i związałem. Potem, z pomocą mieszkańców koszyka przeszukałem wnętrze domu. Bezskutecznie.

– Gadaj, gdzie jest jajo!? – zapytałem, gdy kura odzyskała przytomność.

Zmilczała.

– Powiesz sama, czy mam cię zostawić na pastwę chrzanu?

– Ko ko kompletnie ci odbiło? Jestem…

– Tak paskudna, że przypominasz mi Kaczora! – przerwał jej chrzan. Wyraźnie podobało mu się przydzielone zadanie.

– No to idę… – mruknąłem.

– A pewnie! Won stąd! To robota dla mężczyzny, a nie dla zająca! – ryknął chrzan i zabrał się do dzieła.

Już po kwadransie szalona kwoka oddała jajko, całe i zdrowe (zawinęła je w ozdobną folię, tak że wyglądało na czekoladowe), i jeszcze tego samego dnia wyjechała szukać szczęścia w wielkim mieście.

 

I wiecie co? Podobno zrobiła karierę w KFC.

Koniec

Komentarze

Bardzo ładne :D Zaraz pobiegłam sprawdzać lodówkę i szafki.

Ufff, chrzanu brak :D Jestem bezpieczna :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Bardzo dobrze się czytało. Przyjemne, zabawne, po prostu… fajne! Tylko ta przedmowa trochę odstrasza, bo osobiście niezbyt lubię jak autor wyraża wątpliwości dotyczące jakości tekstu, ale w przypadku opowiadania na taki konkurs może jest to trochę uzasadnione. W każdym razie – obawy były niepotrzebne.

Całkiem przyjemne :)

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

[…] której główna ulica (oraz co najmniej trzy zaułki), noszą moje imię.  ---> Przecinek nie tylko możesz, ale powinieneś wyrzucić. Nawiasy też do wyrzucenia. One są dla tych, którzy nie umieją tak budować zdań, by wtrącenie było naturalną składową, a to zdanie nie zawiera wtrącenia w ścisłym tego słowa znaczeniu.

Sympatyczna, “samoczytająca się” opowiastka.

Trochę absurdu, może niekoniecznie w moim typie, ale kilka smaczków całkiem mniam-mniam ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Byłem byłem, czuję osobliwą więź z chrzanem :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ach, więc jednak ktoś stanie ze mną do boju. Już się bałem, że wygram dosłownie bezkonkurencyjnie. ;)

“część” zamiast “cześć” ZSRR powinna z ziemi wystawać. Jajka ninja zaś na powitanie chórem “odarły”, a powinno być chyba “odparły”.

Powiedziała że” –  przecinek przed “że”.

”Trzymają ze mną bo…” – przecinek przed “bo”.

Ładne i sympatyczne poza paroma błędami. Przyjemnie się czytało. Najbardziej podobała mi się Czwarta Pisanka.

Polecam. :)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Joseheim nie przyczepiająca się do żadnego szczegółu, nawet natury interpunkcyjnej, to dla mnie swoista anomalia. Albo najlepszy dowód, że się rozwijam, przynajmniej pod względem technicznym. I tak chyba potraktuję całą kwestię. Natomiast uśmiech i dobre słowo, które wypłynęło spod jej palców wpiszę sobie do portfolio. A nie, nie mam portfolio…

Pewien pan Maciej zauważył kiedyś, że tworzę literaturę dygresyjną i metaliteracką, z czym nie sposób – przynajmniej częściowo – się nie zgodzić, jeśli zajrzy się do mojego nieistniejącego portfolio… A taki rodzaj pisarstwa niejako samoistnie stwarza nić mocnej przyjaźni między autorem a nawiasami, co mogę śmiało stwierdzić po sobie; lubię ich używać, a może nawet nadużywać, choć rzadko – tak mi się przynajmniej wydaje – jest to wymuszone brakiem pomysłu na sensowne spojenie dłuższych zdań. Niemniej nie widzę żadnych dobrych powodów, by w tym konkretnym wypadku stanąć Ci okoniem, Adamie, natomiast prawda zawarta w Twoich słowach jest dobrym powodem by tego nie robić. Tak więc zastosuję się do mądrej rady. Błędy wskazane przez gnooma też poprawię (więc jednak Jose potraktowała mnie po macoszemu. Skandal!), a co się będę?

“[…] osobiście niezbyt lubię jak autor wyraża wątpliwości dotyczące jakości tekstu”. Jednym z najczęstszych powodów, dla których autorzy wrzucają tu swoje opowiadania, jest chęć rozwiania wątpliwości – w tę lub tamtą stronę – właśnie co do ich jakości. Ja wciąż uczę się wierzyć, że moje nie są zupełną stratą czasu, i nie ukrywam, że nie jest to łatwy proces. Stąd właśnie ta przedmowa. Skoro jednak nie spotkało mnie tu nigdy nic gorszego niż Jose bezlitośnie pastwiąca się nad moimi przecinkami, to chyba mogę sobie pozwolić na szczyptę optymizmu… To jest też dobry moment, żeby podziękować wszystkim komentującym za dobre słowo i konstruktywną krytykę.

Szczególnie chciałbym jednak podziękować Emelkali. Jak się rzekło, pisałem głównie po to, żeby się nieco odmóżdżyć, a mimo to już wygrałem w tym konkursie wspaniałą narodę (patrz – przedmowa). Nie będzie wielkiej przesady w stwierdzeniu, że cenię ją sobie bardziej niż wszelkie fanty i wyróżnienia, jakie mogłoby mi zaproponować Szanowne Jury, Loża, Redakcja i Komisja Noblowska (co nie znaczy, że się za takowe obrażę).

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Zabawne i ładnie napisane. Miło było przeczytać.

EDIT: tak sobie patrzę, widzę i pamiętam. I pamiętam, że mi się podobało. Tylko czemu nie dałam głosiku na Bib nie pamiętam, ale ryłam w tedy w archiwum, więc pewnie przez kurz;) No to się rehabilituję.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Nie mogę oprzeć się pokusie, by jednemu z wypowiadających się tutaj członków Jury zadać pytanie następującej treści: jakiegoż to kosza Waść pilnujesz tak srodze, że aż odczuwasz więź braterstwa z pewnym chrzanem?^^

 

Błędy, wedle wskazań i rad życzliwych mi ludzi, już poprawiłem. Mam nadzieję, że obecna interpretacja fragmentu z zaułkami – będąca jedyną znaną mi alternatywą dla nadmiaru przecinków i nawiasów – bardziej przypadnie do smaku wybrednym gustom. Mógłbym to po prostu połączyć w całość, ale w zamierzeniu to jednak jest humorystyczne wtrącenie (poziom tego humoru to osobna kwestia) i chcę, by tak pozostało.

 

Bałem się, że po wprowadzeniu poprawek przekicałem już ponad górny limit znaków określony w regulaminie, ale – jeśli wierzyć mojemu Opensowi – w tej chwili wychodzę na równe sześć tysięcy. Niemniej jednak upraszam Organy Upoważnione o nie weryfikowanie tej informacji.

 

AlexFagus – więc warto było napisać.

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Z chrzanem czuję więź, albowiem język jego bezpośredni, nieoheblowany kulturą ani inną jej podobną bzdurą, a przy tym szczery i w punkt oddający chrzanu myśli oraz zamiary ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Sympatyczna opowiastka i szybko się czyta.

Ja też lubię nawiasy. ;-)

Babska logika rządzi!

Ech, Mości Fishu, ja naprawdę miałem nadzieję, że to jednak chodzi o koszyk…

 

Jak to dobrze, że:

  1. Jest tu ktoś kto rozumie moją słabostkę względem nawiasów (czuję się nieco mniej dziwny :)
  2. Ktoś w ogóle czyta te moje przemądrzałe komentarze

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

No tak, mamy tu sporo absurdu, ale ten absurd jest całkiem przystępny i zabawny. A to się chwali.

Ja się już tylko podpiszę pod tym wszystkim co patrz: wyżej, bo mimo że trafiłam tutaj po łańcuszku poezji to i tak dobrze się czytało. A smaczków kilka wyszukanych jest, jest, nawet niekoniecznie jajecznych ;)

Droga Pam. – zbłąkana duszo,

Którą piękne wiersze kuszą,

Za milutkie Twoje słowa,

Pragnę rymem podziękować,

Oraz zamknąć Twój łańcuszek –

Przeto wierszyk sklecić muszę.

A wszak nie jest to zabawa,

Lecz poważna, ciężka sprawa

I nietrudno tu o chałę –

Znacznie trudniej zaś o chwałę!

Wszak już mamy tutaj wieszczów

(choć nie brakło też i leszczów):

Na salonach rządzi Fishu,

A wraz z Fishem rządzi Rysiu

I wspaniała Emelkali –

Oni piękny popis dali,

I podbili Fantastykę

Wyplatając rymy dzikie!

By dorównać im – nie marzę!

Więc rymuję komentarze.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

O, przy “leszczu” szykowałem leszczynowych rózg pęk, takich wiesz, co to kamyczkami nabiłem, póki młode były, a teraz urosły mnie ładnie ćwiekowane witki – ale zaraz nastąpiło wyjaśnienie, przeto karę leszczy odkładam spokojnie w kąt… ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Muszę przyznać, że ta gra słów i niedomówień powstała zupełnym przypadkiem i była tak bardzo niezamierzona, że gdybyś nie zwrócił na nią mojej uwagi, to zapewne umarłbym nieuświadomiony.

Reasumując – mój geniusz czasami przerasta nawet mnie^^

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Piękny wiersz, Cieniu.

A i geniusz… wszechogromny :*

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Przeczytane.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ojej, ale miło mi się zrobiło z tego wstępu, choć nie będę się wciskać w grono wieszczów i “geniuszów” ;)

A ja dopiero teraz przeczytałam, bo jak był konkurs, to mnie nie było. I jestem wielce uśmiechnięta z tej opowieści i żałuję, że nie brałam udziału.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Witam, Szanowną Koleżankę, witam. Nie spodziewałem się, ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale.

Cieszę się niezmiernie, że opowiadanie Ci się podobało (a w każdym razie, że wzbudziło uśmiech wielce).

 

Żałujesz, że nie brałaś udziału w konkursie… czy w tej opowieści? Tak czy inaczej – ja też żałuję.

 

Może i na tę Wielkanoc Almari zrobi nam jakiś konkursik?

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Dobre jako lekki tekst na Wielkanoc. Zając wzbudził moją sympatię. Nie turlałem się po podłodze ze śmiechu, ale przypomniałem sobie czasy podstawówki, gdy mniej lub bardziej udolnie, próbowałem pisać opowiadanka w podobnym stylu (jedną z postaci był króliczek, więc chyba krewny zająca?).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Trafiłeś dokładnie w sedno, Nevazie – to miał być lekki tekst na Wielkanoc. Generalnie sam konkurs wymuszał pisanie takich właśnie pociesznych króciaków. Cieszę się niezmiernie, że opowiadanie Ci się podobało i że polubiłeś Zajączka. Zdarza mu się świecić w nocy i puszczać radioaktywne bąki, ale to równy uszak. Króliczek to zdecydowanie rodzina do Zajączka, to łatwo poznać po gestach (zwłaszcza po tym, jak chrupią marchewkę), a rodzinę trzeba odwiedzać. Tak więc miło by było, gdyby Króliczek wpadł kiedyś na portal, zwłaszcza, że Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami… Czy też skokami.

 

Dzięki za wizytę i komentarz. Minęło już tyle czasu od rozstrzygnięcia konkursu, a ja wciąż dostaję kolejne, bezcenne nagrody – usatysfakcjonowanych czytelników.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Jutro Wielkanoc, więc trafiłam akurat na dobry tematycznie tekst :). W opowiadaniu jest kilka bardzo trafionych żartów słownych. Tekst lekki i przyjemny, ale posiada swój niewątpliwy (mocno “jajeczny i chrzanowaty”) urok ^^.

 

[…] a ten – ujrzawszy przypatrującego mu się wielkimi oczyma szaraka, który z pyska toczył pianę (o smaku mięty i eukaliptusa) – tak się przestraszył, że rzucił we mnie swoim koszykiem i uciekł. Kosz ten stał się moim trofeum, a wkrótce też i znakiem rozpoznawczym.

Ten fragment jest super, nie mogłam się nie uśmiechnąć. Bohaterski zajączek, ot co! ;)

Arachne, wyczucie naprawdę masz godne podziwu. A oko do tekstów – jak widzę – jeszcze lepsze^^

Bardzo Ci dziękuję za odwiedziny i komentarz, zwłaszcza, że tak przemiły. Właśnie spełniłaś i uszczęśliwiłaś pewnego Autora. W dodatku drugi raz w ciągu jednego dnia, za co rzeczony Autor jest Ci niezmiernie wdzięczny i całuje po rączkach/odnóżach. Wszystkich ośmiu.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Nie pomyliłam się, pisząc pod poprzednio komentowanym Twoim opowiadaniem, że potrafisz tworzyć na każdy temat, tym razem szalenie zabawne opowiadanko konkursowo-okolicznościowe. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, i Ciebie zaniedbałem? Może to dlatego, że wdzięczność, jaką wobec Ciebie czuję, stała mi się naturalna jak powietrze i nie zwracam na nią uwagi tak często, jak powinienem… A może po prostu plaster z dupy wołowej jestem.

 

I znów wracam tu na Wielkanoc…

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Nowa Fantastyka