Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

joseheim

Króla może pół, ale przyjemność z czytania pełna

{
Pierwszy tom trylogii „Morze Drzazg” dostarczy Wam wszystkiego, czego tylko możecie oczekiwać po przygodowej powieści fantasy. A nawet trochę więcej.

Trudno sobie wyobrazić gorszego kandydata na bohatera niż książę Yarvi – słaby, tchórzliwy, niepewny siebie, a na dodatek kaleki, bowiem urodził się ze zdeformowaną ręką. No, może Tyrion Lannister ma gorzej od niego, jednak generalnie obaj mają sporo ze sobą wspólnego – potężny ojciec, starszy brat będący doskonałym wojownikiem, zero nadziei na świetlaną przyszłość...

 

Ale dla Yarviego pewnego dnia los się odmienia. Jak grom z jasnego nieba spada wieść, że jego ojciec (król) i brat (pierwszy kandydat do tronu) zostają zwabieni w zasadzkę i zabici. Chcąc nie chcąc Yarvi, który całe życie szkolił się na ministra – czyli doradcę królów, obeznanego w polityce, geografii, kulturze, językach, zielarstwie itp. – musi zasiąść na Czarnym Tronie. Składa przysięgę, że dokona zemsty na zabójcach ojca i wyrusza na wyprawę wojenną. Jakby nie dość źle się wiodło nieszczęśliwemu młodemu królowi, który nawet nie potrafi w zdrowej ręce utrzymać miecza, na wrogiej ziemi spotyka go przykra niespodzianka: brat jego ojca uznaje, że kaleka nie nadaje się na króla i niezbyt elegancko postanawia go usunąć. Yarvi ratuje się cudem przez śmiercią, ale ulga nie trwa długo, bo młody król natychmiast zostaje schwytany i sprzedany w niewolę, a następnie trafia jako wioślarz (tak, właśnie, z jedną niesprawną ręką) na statek niezbyt przyjemnej pani kapitan. To zaś, co się dzieje potem…

 

To, co się dzieje potem, trzeba przeczytać samemu. Yarvi, zahartowany morską solą, morderczą pracą i biczem nadzorcy niewolników zmienia się i mężnieje, jednak droga z galerniczej ławki z powrotem na Czarny Tron jest bardzo, bardzo długa. A po drodze wiele może się wydarzyć i wiele się wydarza.

 

Abercrombie na swój sposób mnie zauroczył. Uczynił swoim głównym bohaterem kogoś, kto na bohatera w żaden sposób się nie nadaje. Może nie jest to zabieg nie wiadomo jak oryginalny, ale wykorzystany wręcz po mistrzowsku. Autor najpierw pogrąża bohaterów tak głęboko, jak tylko się da, a potem daje im szansę na wybicie się… ale tylko szansę, bo nie każdy ją wykorzystuje. Śledzenie poczynań Yarviego i grupy jego przyjaciół-wyrzutków sprawiało mi naprawdę niewymowną przyjemność.

 

Postacie są zarysowane różne – jedne wyraźnie, inne mniej, każda jednak ma swój charakter. Wszystkie wątki zostają dopięte, nawet te, o których istnieniu czytelnik od początku nie zdawał sobie sprawy. Zakończenie jest satysfakcjonujące. Nie wszyscy żyją długo i szczęśliwie, ale powiedzmy sobie szczerze – w życiu zwykle tak nie jest i miło jest raz na jakiś czas przeczytać powieść, która pod tym względem jest wiarygodna. A nade wszystko podoba mi się w tej historii to, że ma kontynuację. Sięgnę po nią z wielką przyjemnością.

 

Nie mówię, że książka nie ma żadnych wad, bo na pewno jakieś ma. Tyle tylko, że żadne akurat nie przychodzą mi do głowy.

 

Podsumowując, „Pół króla” nie jest wcale wybitną powieścią fantasy, dałabym jej mocne 7/10. Nie znajdziecie tu fajerwerków, postaci, za którymi płacze się po nocach i genialnych pomysłów, od których będziecie gryźć poduszkę, że „dlaczego sami na to nie wpadliście”. Nie. To jest po prostu dobra książka przygodowa, z wartką akcją, przemyślaną fabułą, interesującymi bohaterami, wcale nie taka płytka, którą kończy się czytać zanim człowiek się zorientuje, że jest w połowie.

Co mogę dodać? Więcej takich powieści poproszę, dwa razy, najlepiej na wczoraj.

Komentarze

obserwuj

O, to coś dla mnie. Nie będą mnie gryźć wyrzuty sumienia, że zamiast pisać czytam :D

B.dobra recenzja.

F.S

Fajna recenzja :)

Jestem w trakcie Bohaterów tegoż autora i jestem równie zauroczony. Szczególnie podoba mi się kreacja postaci w jego wykonaniu. Są świetne i szybko zapadają w pamięć. Jak skończę biorę się za trylogię Pierwsze prawo. Jestem równie oczarowany tym autorem co ty jose.

P.S. 

Abercrombie dodał niedawno na tor.com nowe opowiadanie Two’s Company

Czy ktoś z redakcji to czyta? :)

A kto to Tyrion Lannister?

Dobra recenzja książki, po którą z pewnością nie sięgnę (fantasy! :/). Życia mi nie starcza na przygodówki polskich autorów, a tu jeszcze ma być kontynuacja (nie potrafię nie sięgać po kolejne tomy).

@Foloin – Czytaj do woli. “Pól króla” ma prawie 400 stron, ale czyta się prędziutko, więc objętość nie ma wielkiego znaczenia. No, ale potem są kolejne tomy ;)

 

@Belhaj – Fajnie wiedzieć, że inne książki Abercrombiego działają podobnie. Tym chętniej sięgnę najpierw po kontynuację “Morza Drzazg”… a potem po resztę ;)

Widzę, że zalinkowane opowiadanie jest ze świata “Bohaterów”, więc profilaktycznie nie będę go teraz ruszać.

 

@Sirin – Rzuciłam Tyrionem, bo na pewno wszyscy poza akurat Tobą wiedzą, o kogo chodzi ;p Sam jesteś sobie winien, że nie czytasz (i nie oglądasz) fantasy. Choć w tym wypadku zdecydowanie bardziej warto czytać, moim zdaniem. I żebyś dłużej się nie zastanawiał, powiem: chodzi o “Grę o tron” ;)

Kontynuacje są fajne. Jak trafisz na coś dobrego to serce roście, że przyjemność będzie jeszcze trwać i trwać!

Wiele tracisz, Sirinie, nie sięgając w ogóle po fantasy. Najwidoczniej nie trafiłeś dobrze w dzieciństwie i Ci uraz został. Pozwolę sobie w związku z tym zapytać: co takiego właściwie czytałeś, że Ci się tak bardzo nie spodobało?

 

Anyway, napisałam trzy recenzje w życiu i albo wszyscy wiedzą, jaka jestem delikatna, i nie chcą mnie zdołować, albo może spróbuję robić to częściej ;) Inna sprawa że nie wyobrażam sobie pisania “na siłę” recenzji książki, która mnie ani grzeje, ani ziębi. Sądzę, że strasznie bym się męczyła. Więc w grę wchodzą tylko rzeczy, które wzbudziły we mnie jakieś emocje... A tego tak dużo raczej nie ma.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Właściwie niewiele czytałem fantasy za młodu. Teraz czytam; jest i Wegner, i kawałek Tolkiena, i  cały Sapkowski, i Grzędowicz, i część LeGuin, i Herbert (bo dla mnie Diuna jest bardziej fantasy niż space operą), i Sanderson (Archiwum Burzowego Świata)... Po prostu nie lubię smoków, czarów i tego magicznego ujęcia walki dobra ze złem. Dodatkowo mam ogromny problem z lekturą, jeśli jest ona “epicka”, opisująca wielkie przemiany w świecie, gdzie występują knowania pięćdziesięciu lub więcej postaci. Taki tekst mi się rozjeżdża i idzie okrutnie leniwie – nie mam przyjemności z takich książek. Nie chcę obserwować całego niepojętego nieba, a tylko jedno ze światełek firmamentu, jedną konstelację, mały wycinek rzeczywistości realnego człowieka.

Jednak czytam czasem fantasy ze względu na pewne detale, ale jako całość konwencji odrzucam.

Hm, ja dziś wieczorem zacznę pisać recenzję “Genesis”, ale wrzucę w lutym w ramach DKK.

Myślę, że “Pół króla” mogłoby Ci się spodobać. Nie ma tam wcale smoków, czarów, pięćdziesięciu postaci i polityczno-kulturowych zmian na całym kontynencie.

 

Ja właśnie dzisiaj Genezis  przeczytałam ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nowa Fantastyka