Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

Mirabell

Permutacje rzeczywistości

{
Warto przypomnieć tę opowieść o przenikaniu się świata realnego i wirtualnego, o człowieku i o tym, że rzeczywistość jest kwestią wiary.

Choć książka Griega Egana skończy niedługo dwadzieścia dwa lata (a jej polskie wydanie – dziewięć), opisany w niej „świat przyszłości” – mimo wielu niedociągnięć – wciąż może się do pewnego stopnia ziścić, a poruszone w „Mieście Permutacji” problemy są nie tylko zaskakująco aktualne, ale i – może nawet coraz bardziej – fascynują pisarzy, nie tylko science fiction.   

Fabuła powieści nie jest zbyt skomplikowana – podczas lektury najtrudniejszym zadaniem jest „wgryzienie się” w świat „Miasta...”. W pierwszej części powieści czytelnik śledzi losy kilku postaci żyjących w połowie XXI wieku, w świecie, w którym człowiek może zeskanować swój mózg i uruchomić – świadomą, choć spowolnioną w stosunku do świata rzeczywistego – komputerową Kopię. Ledwie wiążąca koniec z końcem, uzależniona od Autoverse'u – symulatora sztucznego życia – programistka Maria, tajemniczy milioner Thomas, egzystujący po śmierci swojego ciała jako Kopia, Peer i Kate, Kopie bez wielkich pieniędzy do wydania na potrzebną im do „życia” moc obliczeniową – wszystkich ich w jakiś sposób połączy Paul Durham, człowiek znikąd, który okazuje się mieć wielką, szaloną ideę dotyczącą sztucznego życia. Zarówno tego, jakim są Kopie, jak i tego, które kreuje – na poziomie bakterii – Autoverse.

Książka napisana jest w sposób na tyle przewrotny, że do końca trudno odróżnić prawdę od rojeń szaleńca. To rozchwianie, mocno podkreślone w zakończeniu, służy postawieniu zasadniczego dla książki pytania: czym różni się „sztuczne” życie od „prawdziwego”? Czy rzeczywistość taka, jaką ją znamy i świat, który uważamy za wirtualny, nie są tylko permutacjami tych samych elementów? I czy zawsze możemy być pewni, że to my jesteśmy na „najbardziej realnym” poziomie?

Egan sygnalizuje problem wielostronnie, ale początkowo bardzo delikatnie. Niespiesznie rozwija wątki, długo każąc czytelnikowi czekać na pojawienie się interakcji między postaciami, co choć nie tworzy szalonego tempa akcji, pozwala lepiej poznać bohaterów i zrozumieć ich motywacje. Wywody z pogranicza filozofii i cybernetyki, momentami trudne, wymagające koncentracji i toczące się wręcz „na granicy” zrozumiałości – tworzą specyficzny klimat, dzięki czemu kiedy czytelnik wreszcie dotrze do sedna teorii Durhama, nie pozostaje mu nic innego jak zapytać – czy to rzeczywiście jest możliwe, czy facet po prostu zwariował? Co więcej, Egan już w pierwszym rozdziale wprowadza mocnym akcentem paranoidalny klimat, pokazując rzeczywistość z perspektywy nie bohatera, a jego Kopii właśnie. I kiedy czytelnikowi już się wydaje, że zrozumiał rządzące światem powieści zasady, autor wprowadza nowe problemy i zwroty akcji, które pokazują wydarzenia z zupełnie innej perspektywy.

Powieść, choć z początku obiecująca, ma sporo słabości. Długie wyjaśnienia konstrukcji programów i różnych teorii z pogranicza fizyki i biologii stanowią słabszą stronę książki. Egan wykreował imponującą i bardzo dopracowaną wizję świata, jednak momentami zdaje się zapominać, że solą literatury pięknej są jednak ludzie – ich działania, ich uczucia i rozważania na ich temat – nie zaś opisy używanego w przyszłości softeware'u. Na szczęście czytelnik, który zaciśnie zęby i przebrnie przez zawiłe, szczegółowe i momentami niestety nużące fragmenty, zostaje wynagrodzony niebanalnym spleceniem tych dwóch wątków: ludzkiego i „komputerowego”.

Większym problemem są nielogiczności, których Egan nie uniknął, mimo że wydaje się, iż gruntownie przemyślał swoją wizję. Trudno oprzeć się wrażeniu, że teoria pyłu – koncept centralny dla całej powieści – jest nieco wydumana i zawiera sporą lukę. W świetle tego, jak przedstawia ją Durham, trudno wyjaśnić jego działania i aż dziw, że nie zauważył tego żaden z pozostałych bohaterów. Wydaje się, że jest to największy problem tej książki, stawiający pod znakiem zapytania sens większości fabuły. Można przejść nad nim do porządku dziennego i mimo to cieszyć się lekturą, jednak gdzieś w tle wciąż pozostaje wrażenie pewnego – logicznego – niedosytu.

Można zarzucić Eganowi, że teorii pyłu, ze względu na jej nieweryfikowalność, nie da się rozpatrywać w kategoriach naukowych – jeśli już, to religijnych. Trudno temu zaprzeczyć, niemniej warto zaznaczyć, że w science fiction nauka często spotyka się, albo wręcz przecina z religią. Już samo istnienie Kopii – bytów potencjalnie nieśmiertelnych, bezcielesnych i zupełnie inaczej niż ludzkie pierwowzory funkcjonujących w czasie (Kopie mogą się spowalniać i modyfikować swoją pamięć, co jest swego rodzaju zmianą przeszłości poprzez przekształcenie swoich na jej temat wyobrażeń). Jeśli dodać do tego wątek „zabawy w boga” – zarówno przez autokreacje (modyfikacja swojej pamięci dokonywana przez Kopie), jak i przez tworzenie nowych światów (Autoverse) można śmiało uznać, że wymiar religijny jest jednym z najważniejszych w całej powieści. Nieważne, że jest w niewielkim stopniu wyrażony explicite.

Ostatecznie „Miasto permutacji”, mimo rozbudowanej wizji świata przyszłości i szczegółowych koncepcji dotyczących oprogramowania tworzącego sztuczne życie (niezależnie, czy chodzi o Kopie, czy o Autoverse), okazuje się być książką o człowieku. O ludzkiej tożsamości, o zmaganiu się z przeszłością i o cenie, jaką płaci się za realizację najśmielszych marzeń. I o tym, co czyni nas ludźmi. To temat, o który zahacza również „Starość Aksolotla” Dukaja i wiele innych dzieł, które pokazują ludzkość po jakimś transhumanistycznym przewrocie: czy te nowe byty są jeszcze ludźmi? Jeśli mogą, jak u Egana, nieskończenie wiele razy się kopiować, modyfikować swoje wspomnienia czy nawet upodobania, to na ile są jeszcze „sobą”? I jaką cenę zapłacą ci, którzy nie skorzystają z kuszących możliwości komputerowego nieba? Ludzie bawiący się w bogów wciąż są ludźmi – nieco zagubionymi istotami nie potrafiącymi przewidzieć skutków swoich działań. Takie postawienie problemu komponuje się z obecną w świecie powieści nową wiarą – kościołem Boga, który Nic nie Robi i ze – stosunkowo zaskakującym – zakończeniem wątku Autoverse'u.

To nie zaawansowana technologia jest głównym bohaterem „Miasta permutacji”, nie wydaje się być nim nawet przewijający się przez całą fabułę problem sztucznego życia i poziomów, w jakich funkcjonuje rzeczywistość. Jest nim raczej problem wiary, a raczej tego, jak zmienia ona nasze postrzeganie świata. I niekoniecznie chodzi tu o wiarę religijną: ostatecznie przyjęcie lub odrzucenie konkretnej hipotezy naukowej dotyczącej wszechświata też okazuje się być wyłącznie kwestią wiary.  

Komentarze

obserwuj

Porządna, wyczerpująca recenzja, sprawnie napisana. Tematyka wydaje się interesująca, ale jak dla mnie filozoficzne SF to jednak nie ta bajka, więc nie zdecyduję się sięgnąć – zwłaszcza jeśli zwracasz uwagę na poważną lukę logiczną, dotyczącą kwestii która napędza całą powieść... Fantastyka musi być wiarygodna, nawet bardziej niż literatura obyczajowa, bo jak czytelnik nie kupi Twojej idei, nie uwierzy w to, co czyta, to klapa.

 

Zachęcam do wrzucania kolejnych recenzji ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Również nie jestem potencjalnym odbiorcą tego typu powieści. Ale recenzja napisana dobrze, wyczerpująco i ze szczegółami.

Recenzja mi się podoba, ale po książkę nie sięgnę. Może nie unikam takiej tematyki, ale po opowiadaniu Egana w NF 400 jakoś nie mam ochoty na przedzieranie się przez styl tego autora. Jest zbyt gęsty.

No ja do tej pory pamiętam ciężkostrawne teksty Egana z numeru 300 NF. 

A MZ zapowiedział kolejne dwa w WSF i kwietniowej NF... Nie podzielam optymizmu nt. autora i jego twórczości. Pomysły może dobre – ale wykonanie daje po łapach, ciężko to czytać.

Cóż, recenzja zachęciła, jak widzę, do czytania recenzji, nie – książki :D Ja mimo wszystko sięgnę jeszcze po tego autora, ale przyznaję, że z pewną rezerwą. 

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Bardzo ładna recenzja :) Pisz takich więcej! I dla odmiany napiszę, że nawet zainteresowałaś mnie książką. Chociaż wada w postaci nielogiczności posunięć głównego bohatera brzmi dość poważnie.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Mnie także recenzja się podobała, ale zdecydowanie nie zachęciła do sięgnięcia po książkę, zbyt wiele rzeczy jest niedopracowanych.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Nowa Fantastyka