- Hydepark: Drugie czytanie

Hydepark:

Drugie czytanie

Tak sobie słucham radia i akurat nawinęła się audycja o czytaniu. I przewinął się dość dziwny jak dla mnie, ale znany chyba nam wszystkim, motyw. Mowa o ponownym czytaniu tej samej książki.

 

Zastanawiam się ilu z was to się zdarza i dlaczego? Czy darzycie konkretne książki tak dużą sympatią, że chcecie to "przeżyć" jeszcze raz? Jeśli tak, to czy to się udaje? Materiał dzieła wytrzymuje kolejne czytanie, odsłaniając nowe wątki? Pozostaje bezmienny? Zużywa się i nudzi, a przez kolejne rozdziały przebijacie się na siłe?

 

Ja szczerze mówiąc wracam głównie przez swoją słabą pamięć. Zapominam książki, po przeczytanych dziełach zostają bardziej empiryczne odczucia niż konkrety. Albo całkiem znikają, niewywoływane w dyskusjach i zbyt słabe, żeby zostawić ślad – ale tych raczej nie żałuje :). Ponownie czytałem głównie swoje zbiory – co też raczej charakterystyczne, jeśli nie posiadam danej książki wypożyczam ją ponownie tylko jeśli potrzebuje materiału źródłowego.

 

Jak jest u was? Czytacie drugi raz to samo? Jak, co, dlaczego i kogo?

Komentarze

obserwuj

Imię róży --- czytałem chyba osiem razy. Pierwszy raz jak byłem w czwartej klasie podstawówki i potem mniej więcej co dwa lata. Ciekawe są zmiany podejścia i postrzegania literatury na przestrzeni lat. Aurat tak się złożyło, że wspomniana książka jest na tyle złożona, że zachęca do powrotu do niej. Dzięki temu stała się dla mnie swoistym papierkiem lakmusowym.

pozdrawiam

I po co to było?

Dla mnie takim papierkiem pozostaje Carroll, raczej jako całokształt bo jeszcze nie udało mi się żadnej książki przeczytać więcej niż dwa razy. Ale faktycznie jeśli ująć jego twórczość razem to w wybieranych tytułach rysuje się jakiś schemat.

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Gra Endera odsłania przy drugim czytaniu bardzo dużo. Zwłaszcza, jak ktoś w międzyczasie zaliczył Cień Endera.

Zawsze chętnie sięgam po całość lub fragmenty Władcy Pierścieni i Hrabiego Monte Christo i jeszcze nigdy nie odczułem zmęczenia materiału. Wszystko zależy od lektury.

 

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Imię róży i Peanathema Stephensona:)

Owszem, zdarza się, zdarza się i to często. Są tytuły, do których po prostu się wraca, jak już człowiek dojrzeje się należycie stęskni.

"Wszystko czerwone" Chmielewskiej. Również "Władca Pierścieni", zwłaszcza tom pierwszy. W celach rozrywkowych - "Harry Potter", bo nie ma nic lepszego na smutek i zmęczenie niż łatwo wchodząca, znana książka ; ) Na tej samej zasadzie od czasu do czasu wciagam nosem którąś z książek ze Świata Dysku Pratchetta - zwłaszcza "Kosiarz", "Maskarada" oraz seria ze strażą miejską. Bezapelacyjnie "Ostatni jednorożec" Petera S. Beagle'a. Oraz cały szereg tytułów, które za mną chodzą i które niewątpliwie jeszcze kiedyś powtórzę, w tym "Filary Ziemi" Folleta i "Królowie przeklęci" Druona ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Jeśli chodzi o mnie, mogę w kółko czytać ,,Dawca'' Lois Lowry i ,,Wszystko czerwone''. Pierwsza rozbraja mnie emocjonalnie, zawsze, druga powala czarnym humorem;P I ,,Tristan i Izolda'' Mam sentyment do tej książki:).

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Przygody Hucka Finna :)

...i Thorgala :) koncząc oststni zeszyt serii , zawsze mnie kusi , żeby siegnąc od razu po pierwszy :)

...i Szninkiel :)))

- Jesli chcemy dokuczyć fanowi tego komiksu mówimy : Ksiażka sama Ci się otwiera na scenie z Volgą :))

CUDOWNY komiks, ale niestety nigdy nie rozumiałem tej sceny. Tzn czytałem o tym, co to niby ma symbolizować, ale po co to komu i na co? Zupełnie psuje klimat, nie tyle przez seksualność, bo jej w Szninklu pełno, co przez swoją ludzkość.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Dla mnie, to zawsze było zderzenie naiwności i niewinności Szninkla z wulgarnościa świata zewnętrznego...a rzeczywiście - wolałem Thorgala i jego opór na tego typu pokusy :) dla młodych chłopców była to (jest)  doskonała lekcja szlachetności :)

@MarcinKasica

Jeśli mowa o komiksach to cała seria "Kaznodzieja" zaliczyła u mnie chyba cztery czytania, czego jak wspomniałem nie doczekała się żadna książka. Ale powieści graficzne mają całkowicie inną specyfikę, i można je wchłaniać nawet dla samego oglądania obrazków :).

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Legendarna scena w życiu każdego młodego fana komiksu, szczególnie płci męskiej.

pozdrawiam

I po co to było?

No właśnie. Możliwe, że też bym tak to postrzegał, ale o ile Thorgala poznałem w podstawówce, to Szninkla przeczytałem już po studiach, z zupełnie innym bagażem doświadczeń.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

@Russ

Tak! mocna rzecz - juz wiem co będe dzisiaj robił po pracy :) dzięki za przypomnienie

Jest jescze troszkę zapomniany Juan Solo - Jodorowskiego...pamiętacie jego ogon?

Ja dosyć rzadko wracam do przeczytanych książek : ) Chyba najczęściej mi się to zdarzało z Harry'm Potterem.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Hmm... Harrego bardzo lubię, ale jakoś nigdy mnie nie korciło, żeby przeczytać od nowa. Może ze względu na filmy, które w TV powtarzają co jakiś czas.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Czy tylko dla  mnie potter jest niemożliwie beznadziejny?

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Nie wiem czy tylko dla Ciebie, ale dla mnie na pewno nie jest.

Brajt, a ja właśnie dosyć rzadko oglądam filmy (bo nie lubię telewizji) ; ) Chociaż, myślę, że dobrym pomysłem byłoby sobie je powtórzyć.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dodam, że nie wiem czemu w poprzednim poście napisałem "Harry'm".

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ja się opierałem, ale zaprosiłem pewną zagorzałą fankę na randkę i warunkiem było, że pójdziemy na film (pierwszy), a ja wcześniej przeczytam książkę. Czego się nie robi dla spódniczek.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

A ja co parę lat wracam do Trylogii i niezmiennie zaśmiewam się z dowcipów Zagłoby i płaczę nad śmiercią Wołodyjowskiego i Ketlinga. I zawsze niezmiennie omijam scenę wbijania Azji na pal.

Wracam też do Chmielewskiej, ale raczej do wcześniejszych książek.

I mam parę sensacyjnych, które również czytam co kilka lat, jak już zapomnę szczegóły - polecam Dawida Morella.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

W podstawówce zdarzało mi się często wracać do książek (niestety bardziej z braku nowych i ciekawych opowieści z gatunku fantastyki), rekordzistą byłby "Hobbit" (7-10 razy), dzięki temu przez pewien czas potrafiłem wymienić z imienia wszystkie krasnoludy w drużynie z kolorami ich strojów i kolejności pojawiania się brodaczy u Bilba. Dlaczego akurat to dzieło Tolkiena? Bo fajne i łatwe w czytaniu. Mam zamiar kiedyś przeczytać kolejny raz.

Trylogię Tolkiena - kilkanaście razy, jak sporo innych książek.

Ale są takie, do których powrót jest niemożliwy, bo okazują się być jednak gniotem, albo może dj wyrósł?

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Solaris - przeczytałem 3 razy i jeszcze mi się nie znudziło. Książka za każdym razem świetna, mimo że wiadomo co się stanie, jest klimat i napięcie.

Przeczytałem też dwa razy "Serię Niefortunnych Zdarzeń", ale to książka dla dzieci w pewnym wieku, niestety nie warto czytać jej ponownie. Przedział wiekowy jest tam zaznaczony bardzo wyraźnie, chociażby tłumaczeniem "trudniejszych" słów. Kiedy czytałem ostatnią część, ten chwyt mnie już żenował :/

W gimnazjum czytałem "Buszującego w zbożu" i jako mądraliński trzynasto czy czternastolatek bardzo negatywnie oceniłem głównego bohatera. Dobrze czytało mi się książkę, ale Holden reprezentował wszystko, co w tamtym czasie potępiałem - pił, palił, chciał uprawiać seks, a był wciąż nastolatkiem (18 lat - magiczna granica). Kiedy czytałem ją w wieku lat 19 zrozumiałem jak bardzo nie zrozumiałem tego bohatera. W drugim czytaniu był mi on zdecydowanie bliższy. Rozumiałem jego motywacje, sposób myślenia. Dlatego warto czasem sięgnąć kolejny raz po książkę, bo nie tylko można wyciągnąć z niej nowe wartości, ale też nauczyć się ciekawych rzeczy o sobie. Książka się w końcu nie zmienia, za to my tak.

Przeczytałem parę razy: "Okrążmy świat jeszcze raz" Perkitnego, a jako dzieciak Pagaczewskiego i jego "Gąbki". No i jeszcze Masłowską czasem, choćby i fragmentarycznie.
Z reguły szkoda mi jednak czasu na drugie podejście. Życie krótkie, a czytania dużo! :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Jeśli mowa o ksiażkach sensacyjnych, to nałogowo mogłabym czytać ,,Tożsamość Bourne's'', z wyłączeniem kilku(nastu) scen:)

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

A ja bardzo często wracam do książek, które już raz czytałem. Przede wszystkim cenię sobie w literaturzę łatwość i biegłość w posługiwaniu się językiem, dlatego też głównie takie pozycję czytam po raz drugi. Za pierwszym razem bardziej skupiam się na historii, a za kolejnymi zachwycam się biegłością językową i konstrukcją samego tekstu - o ile jest wystarczająco dobry ( jesli nie jest, nie sięgam drugi raz ).

Z takich książek szczególnych, którę mogę katować niezliczoną ilość razy to przede wszystkim:

"Miłość w czasach zarazy" Marqueza - absolutne mistrzostwo pisarskie w każdym calu ( tłumaczenie również )

Wszystko Dukaja ( z wyjątkiem "Perfekcyjnej niedoskonałości", którą uważam za najsłabszy tekst tegoż autora ) - mogę czytać i czytać i dalej się zachwycam!

Wiedzimin i saga husycka Sapkowskiego - wiedźmina nie wiem ile razy czytałem od dechy do dechy ( saga plus zbiory ) - za każdym razem mnie bawi

do tego jeszcze Lem dochodzi, "Diamentowy wiek" Steaphensona i kilka innych pozycji.

I dodam, że nie wynika to z braku nowych pozycji do czytania. Jeżeli jakaś ksiązka zrobi na mnie duże wrażenie, po prostu musze ja przeczytać drugi raz.

"I needed to believe in something"

Jeśli chodzi o komiks to "Życie i czasy Sknerusa McKwacza". Rzecz cholernie inspirująca i zawsze po lekturze na powrót jestem pełen energii i ambicji. :)

Z książek to zdarzyło mi się z "Harrym Potterem" i "Sagą Husycką" Sapkowskiego. Dla treningu kiedyś drugi raz przeczytałem "Wojny urojone" Ziemiańskiego, ale wtedy okazało się, że książke jest dużo gorsza niż ją zapamiętałem ;).

 

Co do odbioru książki, to w przypadku HP niewiele się zmieniło. Jeśli chodzi o Narrenturmy, to teraz słucham sobie Bożych Bojowników i przyznam, że wyłapuję dużo więcej nawiązań do teraźniejszości i bardziej uświadamiam sobie jak autor dworuje sobie z naszego społeczeństwa ;).

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Przede wszystkim staram się powtarzać książki które czytałem kilka lat temu , ponieważ faktycznie , człowiek się zmienia i może odkryć całkiem inne treści , mimo iż to ta sama książka . Czasem bywa też tak , że czeka się kilka lat , na następną część serii i kiedy dociera do nas informacja , że premiera tuż tuż  , wtedy w emocjach sięgamy po poprzedni tom , czasem czytamy wszystkie po kolei , dla powtórzenia i dla odtworzenia emocji związanych z serią podczas oczekiwania .

SŁOWO PRZECINEK SPACJA.

Nie ma spacji między słowem a przecinkiem.

pozdrawiam

I po co to było?

Nieraz miałem ochotę wrócić do jakiejś książki (od dawna męczy mnie trylogia husycka) ale staram się powstrzymywać - wszak jest jeszcze tyle innych, nieznanych...

Z pewnością przy kolejnym czytaniu można wychwycić więcej różnych "smaczków", a dobra lektura nigdy się nie nudzi. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Nigdy jeszcze nie czytałem więcej niż raz tej samej książki. Wynika to z faktu, że co chwilę czytam coś nowego. ;)

Ale, jak już ktoś wspomniał, mi również najbliżej do "ponownego zaliczenia" Peanatemy Stephensona. Poza tym myślałem kiedyś o odświeżeniu sobie cyklu "Mrocznej Wieży", "Diuny" i "Hyperiona".

Tylko że jest tyle świetnych książek, których jeszcze nie zaliczyłem... "Rzekę Bogów" i "Dom Derwiszy" Iana McDonalda pewnie za parę lat sobie powtórzę.

Na dzień dzisiejszy zwyczajnie szkoda mi czasu na powtórki.

Przy okazji polecam rewelacyjnego "Drooda" Dana Simmonsa. Właśnie zbliżam się ku końcowi i muszę powiedzieć, że to niemal perełka. :)

Widzę, że temat stary, ale...

"Hobbit" - zdecydowanie.  Czytałam osiem razy plus trzy razy słuchałam audiobooka. Dodając niezliczone razy, gdy czytałam same fragmenty.

Kiedyś jeszcze bardzo lubiłam "Artemisa Fowla" - jedenaście razy - i "Artemisa Fowla i arktyczną przygodę" - dziewięć razy. Plus, oczywiście, delektowanie się ulubionymi fragmentami.

W ogóle nie rozumiem, jak można nie wrócić do dobrej książki. Wtedy przecież można wyłapać wiele szczegółów, ktore umknęły przy pierwszym czytaniu.

Nowa Fantastyka