- Hydepark: Książki, które najbardziej nas zawiodły.

Hydepark:

Książki, które najbardziej nas zawiodły.

Właśnie. Jak w tytule.

Jestem właśnie po lekturze ,,Rzeźnika drzew" A. Pilipiuka. Dawno wydany zbiór opowiadań, kiedyś kupiłem, odłożyłem na półkę, zapomniałem. Jestem po lekturze 2/3 tekstów i mam pytanie: kto dał to do druku i kto pozwolił, aby to poszło drukiem? Tu nie chodzi nawet o to, że lubię A.Pilipiuka, jak większość z nas i jestem zawiedziony tym, że ,,nie trzyma poziomu". Opowiadania są potworne. Tytułowy ,,Rzeźnik drzew" może i do pewnego momentu nawet ciekawy, ale potem staje się schematyczny, przewidywalny w dodatku kończy się nie z gruchy nie z pietruchy. Gra motywami tak oklepana, że zagrywa na grafomanię. ,,Poddasze" fabułą, sensem, postaciami jest niemalże identyczne jak ,,Drzwi do..." Ewy Białołęckiej, z tym, że koniec to pusta, nic nie mówiąca puenta. Pomijam już fakt, że od czwartej strony można sobie dopowiedzieć o czym będzie ten tekst i jak się skończy. ,,Szkolenie", myślę, nie dostało by się na Szortal Baranka. O czym jest ten tekst? I tak dalej, i tak dalej. Myślę, że jakbyś się wszyscy w kupie zebrali, pomyśleli, to napisalibyśmy znacznie lepszy zbiór od ,,Rzeźnika drzew". Potwortnie się zawiodłem, bo książka była swojego czasu bardzo reklamowana, a i tytuł wydawał się intrygujący. A tu takie... byle co.

 

A Wy?

Komentarze

obserwuj

Jeśli już jesteśmy przy Pilipiuku, to mnie zawiodło „Oko jelenia”. Skończyłam na „Triumfie Lisa Reinecke” i nie mam zamiaru czytać tego dalej. Też nie wiem jak ktoś mógł to wydać :/

Podchodziłem do kilku książek Pilipiuka i nie skończyłem żadnej. Nie dało się tego czytać. Ale wracając do tematu, to na czym się ostatnio mocno zawiodłem? Kull zdobywca. O ile większość książek Howarda jakie czytałem trzymały przynajmniej średni poziom, tak tutaj była masakra. Tak fabularnie jak i technicznie (to ostatnie może być winą tłumacza, ale cholera, inne książki jakoś przetłumaczyli ok, więc ciężko mi w to uwierzyć).

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

czarnalucka - wiemy kto to wydał, pytanie kto to kupił? By sie koszty zwróciły nie trzeba nawet sprzedać tysiąca egzemplarzy.Poza tym Oko jelenia dostało Nautilusa za zeszły rok.

To ja też dorzucę coś Pilipiuka. "Operacja Dzień Wskrzeszenia".
Bardzo nie polecam.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Gwidon, na szczęście ja wykosztowałam się tylko na bilet tramwajowy do biblioteki ;) Co do Nautilusa to... eh, bez komentarza... :/

Ja kiedyś sięgnęłam po Piekarę. Przeczytałam wszystkie opowiadania ze zbioru "Młot na czarownice", bo miałam nadzieję, że któreś okaże się fajne, poza tym nie lubię zostawiać napoczętych książek ;) Myliłam się :P Przy 1211324314 wzmiance o tym, że Mordimerowi w dzieciństwie zabili pieska, miałam ochotę wyć. Przy kolejnym rozwiązaniu typu "badamy sprawę wnikliwie przez 40 stron, po czym na ostatniej okazuje się, że - o! co za niespodzianka! - to sprawka demona, którego pokonamy żarliwą modlitwą", byłam bliska walnięcia głową w ścianę. Najbardziej wkurza mnie, że autor stworzył diabelnie interesujący świat, który nadaje się na świetną powieść - tymczasem woli pisać kolejne opowiadania oparte na tym samym schemacie, zupełnie nie wykorzystując własnego potencjału.

Prawie wszystko można przeczytać, o ile nie trzeba za to płacić ^^
Wolę bezpieczne wypożyczenie książki, niż wyrzucenie pieniędzy w błoto.
Jednak wolę zaufać swojemu, co prawda niezbyt wyszukanemu, gustowi niż komentarzom obcych ludzi. Dlatego rzadko kiedy sugeruję się recenzjami. Zdarzały się książki które miałem ochotę rzucić w kąt, ale już mam taką naturę, że jeżeli zabieram się już za czytanie jakiejś powieści, to czytam ją do końca, nawet gdyby byłby to największy gniot.

Co do rozczarowań to mam jedno gigantyczne, . Film na podstawie książki „Eragon”. Nie podobał mi się kompletnie.

@Dreammy Zgadzam się z tobą, opowiadania Piekary są schematyczne. Tylko ze względu na interesujący świat, czytam od czasu do czasu kolejną książkę z tej serii. W większej dawce na raz, niechybnie przejadłyby mi się :)

Ja za to nie mogę przeżyć Canavan. Przeczytałam "Uczennicę maga" (prequel) i "Gildię Magów", a potem rzuciłam to w cholerę i wracać nie zmaierzam. Książki są straszliwie infantylne, nie ma w nich za grosz oryginalności. Bohaterowie nie wzbudzają żadych uczuć, nie mowiąc o tym, że główną protagonistkę, Soneę (czy jak jej tam), ma się po prostu ochotę walnąć w łeb. Nie mam pojęcia co nakręca sprzedaż tego badziewia;/ Szkoda czasu na tą Trylogię;/ O innych dziełach Canavan się nie wypowiem, bo zraziłam się i czytać nie zamierzam.

"Wojna Kwiatów" Tada Williamsa. Sięgnąłem, ponieważ bardzo lubię jego sagę "Pamięć, Smutek i Cierń" (polecam, mimo zakończenia, które mogłoby być lepsze - ale z braku ostatniego tomu czytałem je na komórce, więc może to się dołożyło do efektu). Książka niemiłosiernie schematyczna. "Wielkiej niewiadomej" domyśliłem się po jednym dość nieudolnie zawoalowanym zdaniu koło 20 strony. Dodatkowo źli ludzie przywołują super-hiper-demona-z-innego-wymiaru, jako najlepszy sposób na zgładzenie głównego bohatera - a demon raz po raz nie potrafi sobie z tym poradzić - a dodać muszę, że główny bohater to straszny nieudacznik. Cóż. Podobno "Otherworld" jest dobry.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Ja się zawiodłem Rakietowymi szlakami I.

Tak pod niebiosa przezachwalanych przez zgredow ;) zbiór jest raczej ciężki w odbiorze. Kilka na kilkanaście wysmienitych tekstów. Reszta to z mojego punktu widzenia jakieś archaizmy ;)

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Nie macie takiego wrażenia, że większość książek, jakie wydaje ostatnimi czasy "Fabryka Słów", są absolutnym zaprzeczeniem dobrej fantastyki? Im częściej zdarza mi się czytać książki spod ich wydawnictwa tym mocniej utwierdzam się w tym przekonaniu. Nawet ci dobrzy swego czasu autorzy typu Piekara, Pilipiuk robią się strasznie oklepani w swych schematach. Ach gdzie podziały się czasy kiedy na książke czekało się latami... Ale jak już się doczekało to urywała d**ę:)

P.S.

Dreammy kłopot z Piekarą jest taki, że zbiory opowiadań, zanim stały się zbiorami były luźno wrzucane do różnych czytadeł, dlatego czytając je jako całość można oszaleć przez te powtórzenia:) Mnie się osobiście podobała przygoda z Mordimerem dopóki siódmy tom nie traktował o tym samym. Tu i moja cierpliwość się wyczerpała:D

Pozdrawiam

Jako książkowy niewypał nominuję "Jesienne ognie" Walerii Komarowej, tak nieudolnej podróbki "Władcy Pierścieni" dawno nie czytałam:D No i bohaterowie, którzy szczycą się długowiecznością, a przyglądając się dialogom, można odnieść wrażenie, że nie osiągnęli jeszcze pełnoletności:D

Prokris, może jest to związane z polityką Fabryki Słów. To znaczy, z tego co wiem, oni chcą stworzyć rynek polski na wzór amerykańskiego- zalew literatury fantasy, a w rzece różności pływające skarby. 

Przede wszystkim radziłbym wszystkim zaopatrzenie się w odrobinę więcej pokory. Daaaaawno już nie zadawałem pytań typu "Jak można było takie coś wydać?!". Dlaczego? Bo mam świadomość, że komuś lektura tej książki sprawiła przyjemność. Pilipiuk, Piekara, Canavan, Paolini itp - ktos to czyta, ba!, ktoś to kocha. I o to chodzi, nie? Literatura to forma rozrywki, a jeżeli Pilipiuk potrafi zapewnić ją komuś, to można go tylko chwalić.

Nie wszystkie książki mają się Wam podobać, nie wszystkie powinny. Jak z muzyką - każdy lubi coś innego. Weźcie więc poprawkę na to, że książka która Wam się nie podobała nie musi być tragiczna - ona po prostu... Wam się nie podobała.

Tyle.

Oj nie. Są książki autorów dobrych, którzy nagle piszą takiego knota, że pytanie: kto to wydał? jest jak najbardziej zasadne :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Ale pomyślmy, że są ludzie, którzy o całej literaturze fantastycznej mówią: "Jak można coś takiego wydawać?!"

No dobrze, ale to zupełnie inny temat. Są ludzie, którzy nie czytają fantastyki i już. Fakt, czy jest to dobra czy zła książka jest drugorzędny.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Zalać rynek fantasy? Obawiam się, że jak tak dalej pójdzie, to go z kretesem utopią :) Malakh'u literatura to jak najbardziej forma rozrywki, ale podobno nieco bardziej wymagająca. A wymagający czytelnicy chcą literatury, podczas której można podumać, pośmiać się i zadziwić. Jasne, że nie wszystkie muszą się podobać, ale jeśli biorę książke o ulubionej tematyce, ulubionego autora i  okazuje się, że to gniot? 

malakh bardzo słusznie prawi.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

"Nie wszystkie książki mają się Wam podobać, nie wszystkie powinny. Jak z muzyką - każdy lubi coś innego. Weźcie więc poprawkę na to, że książka która Wam się nie podobała nie musi być tragiczna - ona po prostu... Wam się nie podobała."

I tu dochodzimy do pytania, czy istnieje coś takiego, jak obiektywny gniot. Czyli coś, co jest zwyczajnie złe, bez względu na nasze upodobania. Moim zdaniem zwyczajnie kiepska literatura nie tylko istnieje, ale ma się dobrze.

Chociaż musimy też przyznać, że takie lekkie lekturki też są nam czasem potrzebne, żeby się odmóżdżyć troszkę:)

April: I tu dochodzimy do pytania, czy istnieje coś takiego, jak obiektywny gniot.

Moim zdaniem, nie. Nawet "literatura dla kucharek" była dobra dla owych kucharek właśnie. Natomiast możemy przyjąć pewne kryteria "dobrej literatury" i każdorazowo porównywać z nimi dane dzieło. Oczywiście kryteria te zawsze będą konwencjonalne. Można sobie nawet wyobrazić społeczeństwo, którego członkom nie będą przeszkadzać literówki w tekscie beletrystycznym (choć, na przykład, będą one niedopuszczalne w dokumentach urzędowych).

Jedyne chyba obiektywne kryteria to te dotyczące języka.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No nie wiem. Licentia poetica itd. ;)

"Natomiast możemy przyjąć pewne kryteria "dobrej literatury" i każdorazowo porównywać z nimi dane dzieło. Oczywiście kryteria te zawsze będą konwencjonalne."

Myślę, że takie kryteria są dość dobrym odniesieniem. Piękno języka, ciekawa fabuła, wielowymiarowe postacie, poruszanie ważnych dla społeczeństwa albo dla jednostki tematów - tymi rzeczami kieruje się chyba wiele ludzi przy ocenie książki.
Oczywiście rozumiem, że książki są różne i kieruje się je do różnych ludzi - jak się nie chce człowiek sparzyć, to po prostu nie pcha się tam, gdzie mu się nie podoba, tylko szuka czegoś kierowanego do ludzi mu podobnych. Moim zdaniem nie zmienia to jednak tego, jaka książka jest naprawdę - a jedynie pokazuje, że niektorym wystarcza do rozrywki infantylna lekturka w stylu "Zmierzch", że podam taki przykład na topie:) Ta książka nigdy nie dosiegnie do pięt "Władcy Pierścieni", na ten przykład, i nie ma to moim zdaniem wziązku z tym, że target jest inny. 
Jest to oczywiście tylko moje zdanie, nie trzeba się z nim zgadzać:) Każdy ma inną opinię na ten temat i pewnie nigdy się nawzajem nie przekonamy:)  

Natomiast mnie odepchnęło kilka książek w ostatnim czasie np. "Rzeka Bogów" Ian McDonald - nie wiem, ale ja to przeczytałem z wielkim bólem. Tragedia. Potem przyszło "Accelarndo" Strossa - dobrnąłem do połowy i oddałem do biblioteki. Ale najbardziej zawiodłem się na 2 tomie Rakietowych Szlaków, gdzie blisko połowa tekstów to pomyłka. Już lepsze nie raz znajduję na naszym portalu. Np. opowiadanie po którym miałem niesmak, poruszało wspaniały  temat masturbacji i pedofili - no, prawdziwe i rasowe SF. No i na końcu legendarna "Żmija" Sapkowskiego.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Właśnie czytam rakietowe szlaki tom2 i jestem (tak samo jak w pierwszym) oczarowany.
Takie pomysły, taki język - jakie teraz niezwykle trudno spotkać w kolejnych klonach fantasy.
A które to opowiadanie poruszało temat pedofili i masturbacji? Podejrzewam, że wiem, o które Ci chodzi. Jeśli tak to zrozumiałeś je szczątkowo płytko.

Accelerando - dałem radę, ale trudna książka i tyle.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

A żmija to faktycznie knot :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

DJ to był ten tekst - Johna Varley'a "Pchacz" - to opowiadanie poruszyło pedofilię. Może faktycznie źle odebrałem i jeszcze raz przeczytam to opko i przebrnę przez cały 2 tom RS, ale nie nastapi to szybko, bo mam 1239 książek do przeczytania ;)

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Raczej nie ma obiektywnych kryteriów dobrej ksiażki.
Nawet kryteria językowe nie są żadnym wyznacznikiem. Np. w Ulissesie jest chyba z 50 stron bez żadnego znaku interpunkcyjnego.

To coś jak z obrazami. Kto by kiedyś pomyslał, że czarny kwadrat na białym tle zrobi furorę? Wszystko ewoluuje :)

dj, Szlaki to stare sf i z moich obserwacji wynika, że podobaja się głównie ludziom, które tego typu sf czytali w latach swojej młodości. Nawet Wojtek Sedeńko zapytany kiedyś tam, jak odbiera tę serię młodzież, skrzywił sie i powiedział "na jednym serwisie internetowym była całkiem pozytywna recenzja".

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Pchacz nie porusza tematyki pedofilii :) Ja przynajmniej odebrałem to jako kontrowersyjny zabieg literacki do przedstawienia smutnej historii człowieka, który pracuje z prędkościami relatywistycznymi.
Ale faktycznie, od pierwszych linijek przyjęta konwencja przykuwa i "wyostrza" uwagę (oho, samotny mężczyzna obserwuje dziewczynki na placu zabaw...) ale to tylko zabieg literacki.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Może "Pchacz" nie porusza w 100% tematu pedofilii, ale początek i generalnie konwencja w jakiej napisany jest utwór J.Varley'a, można mieć takie odczucia. Po pierwszym spotkaniu z tym opowiadaniem, taki mi obraz został w pamięci. Samotny facet obserwuje dziewczynki bawiące się na placu zabaw - dla mnie to jasny sygnał, że autor chce nam powiedzieć, że bohater tego opowiadania ma obsesję na punkcie dziewczynek, albo po prostu tylko je obserwuje. Gdyby Varley tego nie opisał, nie było tematu, ale skoro napisał, to coś w tym jest.
Reasumując. Mam niesamak, ale może się mylę, i kiedy przeczytam jeszcze raz, zwrócę uwagę na inne datale w tym tekście. Ale myślę, że przyznasz mi rację, że jest to tekst dość kontrowersyjny.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Jedynie zabieg. Przeczytaj dwa słowa od redaktora przed :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Oki. Zaraz sobie przeczytam; może coś umknęło mojej uwadze :)

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

A stanął mu chociaż jak obserwował te dziewczynki? :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

To ja się może pochwalę, że dwa miesiące temu jeden z wydawców przysłał mi mail, że są zainteresowani moją powieścią. A tydzień temu dostałem mail, żebym nie tracił nadziei.
Pocieszam sie , że inni nie mają łatwiej.

@Fas - nie wiem, autor nie chciał się z nami, czytelnikami, tym barwnym opisem podzielić :)

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Szkoda, bo taki niuans byłby przyczynkiem do uznania go lub nie, za pedofila.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Jestem w trakcie czytania "Aparatusa" Pilipiuka... dziwne emocje budzi we mnie ten zbiór opowiadań. Przepiękne wydanie w twardej okładce, kartki "barwione", jakby miały już sto lat, a treść jakaś taka... przegadana, mdła. Na szczęście kilka momentów jest świetnych, opowiadania mają też dość dużą wartość edukacyjną, ale... No właśnie, "ale"- idzie to wszystko opornie. A ja twardo prę do przodu, czytam i doczytam do końca...

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Przyłączam się do opinii, że Fabryka Słów ostanimi czasy wydaje naprawdę nieciekawe rzeczy. Teraz czytam "Zasłonę Kłamstw", która była dość mocno reklamowana i zwróciła moją uwagę, przez co kupiłem tę książkę w dniu premiery - raczej na to nie zasługuje. Jak dłużej nad tym pomyśleć, to jedynie "Pan Lodowego Ogrodu", "Martwe Jezioro" i "Zima mej duszy" spełniły pokładane weń oczekiwania, a reszta...
Podobne odczucia miałem też w stosunku do twórczości panów Pilipiuka i Piekary. Dziwię się, że raczej mało zaskakujące i średnio napisane teksty sprzedają się tak dobrze. Z jednej strony trzeba się cieszyć, że ludzie ( w tym młodzież ) czytają cokolwiek, z drugiej ubolewać nad jeszcze nie wyrobionymi gustami, jeśli chodzi o literaturę. OStatnio doszedłem do budującego wniosku, że to nie teksty są coraz słabsze, tylko ja stałem się bardziej krytyczny, co do czytanych pozycji. Dlatego zamiast kupowac na ślepo polecam czytanie recenzji ( najlepiej kilku z różnych źródeł ), zasięgania języka wśród znajomych ( lub znajomych księgarzy ) i przemyślenia każdego zakupu kilkuktrotnie.

malakh, o ile dobrze zrozumiałem (wyprowadź mnie z błędu, jeśli się mylę), że nie powinniśmy drastycznie krytykować danego dzieła ocenami typu ,,kto to mógł wydać?!", ponieważ komuś skrajnie dana książka mogła się podobać. 
Powiedz mi więc, czemu dopuszczasz skrajnie pozytywną ocenę, a negujesz skrajnie negatywną? Czemu jedna może mieć rację bytu, a druga nie, jeśli obie są uzasadnione przez wyrażających? To raz.
Dwa, proponujesz realitywizm.
Bo to o to w końcu chodzi
By niczego nie dowodzić.
Nie wykuwać tarcz utopii
I nie kruszyć o nie kopii.
J.Kaczmarski
Jeśli sprowadzić temat do ,,jednemu podoba się jedno, drugiemu drugie", uwierz mi, każde zagadnienie można rozstrzygać w ten sposób. A chyba chodzi o to, aby człowiek miał możliwość zapoznania się z jak największą ilością opini, często odmiennych od swojej, co pomoże mu chociażby np: pełniej widzieć problem, czy może zmienić własne zdanie, albo uzupełnić je. 
,,Czyste myśli wykuwa się w sporze"
 

Mnie przeokrutnie zawiodl kiedys "Ubik". Ale w zyciu nie zapytalbym, jak ktos mogl wydac takiego gniota. ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

W ogóle coś niedobrego dzieje się z Fabryką Słów. Najpierw padło FF. Mało kto tam się wypowiada, jeśli już, to aby pogadać na luźne tematy, WUadza i szeryfostfffo się wykruszyło, warsztatów od dawna nie ogłaszano. Sam F jakiś czas temu przestałem czytać, nie wiem co się dzieje. No i FS, które, jak zauważyliśmy, robi zalew. 

Śmiała teza, Orsonie, biorąc pod uwagę, że zarówno "Fahrenheit", jak i FF powiązane są z Fabryką Słów co najwyżej towarzysko.

A ta "Operacja: dzień wskrzeszenia" jest rzeczywiście straszna. Po sympatycznym Wędrowyczu kupiłem tę książkę na ślepo. Na tym skończyła się moja przygoda z prozą Pana Pilipióka. I niech nikt mi nie wmawia, że to rzecz gustu!
Jest to najgorsza książka jaką przeczytałem (że najgorsza, to może być rzecz gustu). Natomiast to, że przeczytałem, to jest spory plus. Wielu lepszych pisarzy nie dałem rady zmęczyć do końca.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Może i śmiała, Robercie, ale to powiązanie (nawet towarzyskie), wydaje mi się być nadwyraz silne. Nie piszę, że to źle- to naturalne. Po prostu stan jednego, chociaż nieco, wydaje mi się przekładać na stan drugiego. 

brait: też byłem zawiedziony Ubikiem. Taka legenda, a tu nagle prosta, przyjemna historyjka. Później przeczytałem po raz drugi i trzeci. Myślę, że jeszcze przeczytam.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Popieram April - Trudi Canavan i jej "Gildia Magów" oraz "Nowicjuszka" to kompletne nieporozumienie. Aż dziw bierze, kiedy spojrzeć na bardzo wysokie noty tychże dzieł na biblionetce. Płaskie postaci, beznadziejnie sztywne dialogi, fabuła bez polotu... Szkoda słów. Takim kompletnym przeciwieństwem Trylogii Czarnego Maga są Kroniki Królobójcy Patricka Rothfussa.

O, i jeszcze jeden gniot - swoją drogą, mimo innego gatunku, bardzo podobny w beznadziejności stylu do książek Canavan - "Duch Ognia" Mastertona. No, ale ten autor tak chyba ma.

"No, ale ten autor tak chyba ma."
Nie generalizujmy - Masterton jest dobrym pisarzem. I jak każdemu, tak i jemu zdarzają się lepsze i gorsze pozycje.

Ja z kolei zawiodłem się na "Wrotach Arhimana" Thomasa Horna. To mogła być całkiem fajna opowieść, ale klimaty typu "Pomódlmy się, to im pomoże podłożyć tę bombę!" są zdecydowanie nie w moim guście i rozłożyły całą historię na łopatki - w moich oczach, oczywiście.

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Może i w tym wypadku generalizacja jest nie na miejscu - zbyt mało jego książek przeczytałem. Jednak przy Trudi Canavan będę się upierał.

Trudi pisze w sumie fajnie :) Takie same okładki (biała + mag w szacie), taka sama treść (dziewczyna, ukryta wielka moc, przepowiednia, lekki pensjonarski romans i uratowanie świata).
I co ciekawe, sprzedaje się przeokrutnie.

Ubik - czytałem 3 razy. I ciągle nie rozumiem (z pewnością nie jest to przyjemna, prosta historyjka).

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Mastertona bardzo lubię, choc ma wzloty i upadki. Więcej jest tak po prawdzie upadków, ale za to jak już wzleci...Z jego książek chyba najbardziej zawiodłem się na "Szatańskich włosach". Już tytuł jest debilny, ale treść - pożal się Boże.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Czasem zastanawiam się, do kogo kierowane są niektóre książki? Nierzadko mam wrażenie, czytając książkę skierowaną do dojrzałego odbiorcy, że czytam literaturę co najwyżej dla młodzieży. Fabuła przewidywalna, dialogi proste i banalne. A może to jest tak, z tą całą krytycznością i rozczarowaniem, że zaczęliśmy za szybko od mistrzów, apetytu sobie narobiliśmy, a nie ma go już kto zaspokoić?

wystarczajaco duzo jest tych mistrzow, aby czytac cale zycie. nie ma chyba sensu zaczynac od sredniakow po to, aby pozniej nie miec problemow ze znalezieniem innych autorow ktorzy im dorownaja. ;) zycie, wbrew pozorom, jest baaardzo krotkie. zwlaszcza w pozniejszym etapie - w pracy z reguly trudniej czytac niz pod lawka w szkole czy na uczelni. warto zawsze siegac po to, co najlepsze.

zauwazyliscie poza tym, ze w literaturze nie ma praktycznie zadnej zaleznosci miedzy jakoscia towaru i jego cena? mowie o literackiej jakosci, nie o grubej okladce etc.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

brajt - co prawda to prawda. Sam od dawna już nie czytam średniaków, a przynajmniej staram się unikać książek słabszych. Swoją drogą kiedyś myślałem, że zaliczyłęm wszystkie tuzy z gatunku fantastyki, ale zawse okazywało się, że jest coś jeszcze. Albo dzieło umykało mojej pamięci, albo natykałem się na książki, o których nigdy nie słyszałem. I tak w sumie jest do dziś. Szkoda, że czasu nie ma więcej.

Ojeju, przegapiłam taki fascynujący temat, dopiero teraz wpadl mi w oko.

Popieram Prokris oraz pozostałych przedmówców, drących pasy z Fabryki Słów. Chyba nie czytałam ani jednego tytułu z tej stajni, który tak naprawdę, szczerze przypadłbymi do gustu. ; / Był Pan Lodowego Ogrodu, owszem - ale z zaciekawieniem przeczytałam tylko dwie pierwsze części, trzecia już mnie rozczarowała. No, może jeszcze Kłamca Jakuba Ćwieka był w porządku.

I jeszcze okrutne rozczarowanie stanowiła dla mnie Maja Lidia Kossakowska - z tym że to uraza osobista, bo ja siedzę w Angel Fantasy po uszy. Przeczytałam kupę pozytywnych komentarzy na temat książek pani Kossakowskiej a tu... niestety, ani jednego dobrego słowa powiedzieć nie mogłam (a przeczytałam trzy publikacje).

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Osobiście zastanawiam się nad fenomenem Jacka Piekary. Cykl o inkwizytorze jest potwornie wtórny. Ok, są ciekawe opowiadania, Sługa Boży, jak ,,niby pierwszy zbiór z cyklu", jest ciekawy. Wraz z kolejnymi książkami opowiadania są przewidywalne, wręcz stereotypowe, Madderdin powtarza się w swoich przemyśleniach. Ile razy można czytać co przypomina twarz Kostucha, jak działa proszek, z jakich ksiąg korzystają źli czarnoksiężnicy, żarcik o krowie i torturach, historię, jak to inkwizytor z kimś za młodu brali jedną dziwkę do spółki? I tak dalej i tak dalej. 
Opowiadania też nie są jakieś porażające. Np: większość z nich już gdzieś czytałem. W zasadzie Jacek Piekara wydaje się dysponować kilkoma tekstami i wszędzie gdzieś je wciska: Księga Strachu, Mistrzowie Grozy, czy ostatnio zbiór ,,Mój przyjaciel, Kaligula", ,,Świat jest pełen chętnych suk" i inne, zawierają prawie te same teksty, albo te same teksty.

 

Też prawda. Mam za sobą trzy tomy opowiadań o Mordimerze (akurat dostalam w pakiecie, więc głupio byłoby nie przeczytać wszystkich) i... no właśnie, i nic. Podzielam opinię 6Orsona6.
Najbardziej chyba kłuło mnie ciągłe powtarzanie, jaki to "wasz uniżony sługa" jest biedny, i czego to nie umiał dzięki inkwizytorskiemu wykształceniu, oraz przytaczana do znudzenia kwestia Anioła o "wymiarze kary". Można też było liczyć na to, że w niemal każdym opowiadaniu będzie piękna niewiasta, najpewniej w opałach, z którą Mordimer chciałby się przespać. Aha, a jak już się wpędzi bohatera w sytuację bez wyjścia, to z braku lepszego pomysłu zawsze można go uratować interwencją oddziału Wewnętrznego Kręgu Inkwizytorów. Choć i tak tym, co dobiło mnie ostatecznie, była konkluzja ostatniego opowiadania w tomie "Miecz Aniołów"...

A jednak, gdy razu pewnego z ciekawości weszłam na jedno z forów poświęconych temu cyklowi, okazało się, że ma on mnóstwo zachwyconych, oddanych fanów. I bądź tu, człowieku, mądry...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Wezmę jednak w obronę "Fabrykę Słów" - żeby nie było, że na portalu NF znęcamy się nad konkurencją ;) - dwie powieści Jacka Komudy, "Imię bestii" oraz "Galeony wojny" bardzo mi się podobały.

Orson: jesteś pewien, że piszesz lepiej niż Jacek Piekara? Bo ja, na przykład jestem pewny, że piszę lepiej od Pilipióka (analfabeta pisze lepiej). Zatem krytykuję. Ale lepszych od siebie krytykować... to nieładnie.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

rinos, myślę, że nie ma tu do rzeczy to, jak piszemy i czy robimy to gorzej czy lepiej od krytykowanego autora:) akurat w tym wątku wypowiadamy sie raczej z perpektywy czytalenika i tylko czytelnika. takie mam przynajmniej odczucie. 

rinos, naprawdę chcesz, żebym Ci odpowiedział, czemu krytykuję pisarza i czemu mam prawo do krytyki pisarza? Może zabrzmię złośliwe, ale czy przypadkiem odpowiedzi na to pytanie nie udziela system edukacji gdzieś w okolicach... gimnazjum? 

@Rinos: Dołączę do "opozycji" i zapytam - A czy na przykład to, że nie umiem nakręcić filmu oznacza, iż nie wolno mi mówić, że jeden film mi się podoba a inny nie?

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Rinosie wg Twojego założenia, nie wolno nam krytykować niczego, co lepsze od nas? A jeśli potencjalny czytelnik nigdy nie będzie pisał tekstów własnych, to nie będzie mógł wyrazić opini o absolutnie żadnej przeczytanej książce? Cóż innego nam czytelnikom pozostaje po przeczytaniu tomiszcza, jeśli nie jego ocena? W hołdzie lub ku przestrodze? No żeś zabłysnął teraz:P A swoją drogą Wasze opinie o Piekarze wywołują uśmiech na mej twarzy, recenzja dodana czas jakiś temu, krytykująca twórczość pana P nie spotkała się z entuzjazmem..Nieco mnie to zdołowało, ale teraz mi lepiej:)

Tak jak "Alicja" Piekary (część pierwsza) wciągnęła mnie od samego początku (cz. drugą przeczytałem jakby z rozpędu), tak cykl o Mordimerze (czy jak mu tam) w ogóle nie przykuł mojej uwagi.

Subiektywnie, krótko i tyle na temat z mojej strony ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Czytałem kiedyś jedno z opowiadań o tym całym Mordimerze w Clicku Fantasy bodajże i nawet mi się podobało.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nie zrozumieliście mnie. Ja się nie czepiałem krytykowania, tylko Orsona :) Dość głupio się czepiałem.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Fasoletti - ale to właśnie jest ten problem. Czytasz jedno opowiadanie i myślisz "hej, nawet niezłe". Ale kiedy czytasz kolejne i jest takie samo (różni się demonem na końcu), i w każdym powtarzają się nawet te same zdania (!), to zaczynasz się irytować. Co to ma być, Scooby Doo? :D

No to teraz będę wiedział, żeby omijać ten cykl szerokim łukiem.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Oj rinos, zajmij się lepiej sobą, zamiast pisać głupstwa. 
 Zawiodłem się też Okiem Jelenia. Było fajnie, lekki absurd, w tle moje okolice, a potem... potem kicha. 

Co ja Ci Orson poradzę, że mnie fascynujesz?

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

rinos, to zapraszam Cię na piwo/wino w takim razie, zamiast się boczyć nawzajem:). 

Dzięki za zaproszenie :) Nie skorzystam, bo nienawidzę podróżować, a Ty chyba z Wawy?
Wychylmy zatem wirtualną karafkę na zgodę. Twoje zdrowie Orson!

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Na pohybel konfliktom!

Na pohybel! Ale nie myśl, że jak znowu mnie wkurzysz to nie będę pyskował!

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Rinos i Orson = SDM? W każdym razie tak się zachowujecie :P. KONIEC OFFTOPA!

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

To sobie jeszcze wirtualnie dajcie po razie.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Z nim będziesz szczęśliwsza, dużo szczęśliwsza będziesz z nim... :D

Dzwine, Dreammy. Nie czytałem Młotu na czarownice, ale inne opowiadania Piekary o inkwizytorze (mam za sobą Sługa Boży i Ja, Inkwizytor: Bicz Boży) strasznie mnie wciągnęły.
Może to kogoś zdziwi, ale całkowicie rozczarowało mnie Wisznu w Kocim Cyrku Iana McDonalda (Kroki w Nieznane tom 6) nie wiem, co, może świat przedstawiony, lub coś innego sprawiało, że całkowicie nie mogłem tego czytać. Chyba był to styl, który całkowicie do mnie nie przemawiał.

Nowa Fantastyka