
Chciałbym porozmawiać o używaniu w opowiadaniach nazw znanych marek produktów. Czy mogę napisać, że mój bohater leciał samolotem X albo palił papierosy Y, jeśli X i Y to znane i obecne na rynku marki? Wiem, że to się wydaje trochę absurdalne, ale jeśli ukażę daną markę w negatywnym świetle, np. samolot marki X spada do morza po awarii, a osoba paląca papierosy marki Y dostaje raka płuc, to czy nie będzie to ukazywanie produktu w negatywnym świetle? To są dość abstrakcyjne przykłady, ale kiedy przejdziemy na rodzimy rynek to już np. producent konkretnego piwa czy herbatników może nie czuć się zachwycony tym, że opisałem masowe zatrucie tym produktem albo gdy główny bohater mojego tekstu uważa, że te produkty smakują jak krowie placki...
Chętnie posłucham opinii ludzi, którzy mieli coś wspólnego z prawem, albo wcześniej analizowali temat. Można umieszczać znane marki w tekście czy wymyślać nieistniejące albo nie wspominać wcale?
Temat rzeka tak naprawdę... Wchodzisz na grunt przepisów dotyczących:
– praw autorskich
– prawa własności przemysłowej (te nieszczęsne znaki towarowe!)
– dóbr osobistych
– zwalczania nieuczciwej konkurencji
Poniżej przesyłam link do całkiem ciekawego artykułu zamieszczonego na stronie PARP, dotyczy on wprawdzie postaci fikcyjnych (te wszystkie Myszki Miki i inne Puchatki), ale daje już pewne rozeznanie w temacie:
Generalnie podstawowe kwestie do rozwiązania problemu są następujące:
Przy okazji zwracam uwagę, iż niektóre nazwy własne weszły do powszechnego obrotu. Za przykład niech posłużą tu “adidasy” (czyli powszechna nazwa dla wszelakich sneakersów) czy też “pampersy” (zbiorczo wszystkie pieluchy jednorazowe). Innymi słowy, jak napiszesz, że “chodzenie w adidasach jest niewygodne” to nie widzę problemu. Ale jakbyś przykładowo napisał: “buty marki Adidas są niewygodne” to już naruszasz dobra osobiste.
Nie będę zagadnienia dalej rozwijał ponieważ prawa autorskie to nie jest stricte moja działka, a na forum jestem czysto hobbystycznie. Generalnie trzeba uwzględnić zbyt wiele okoliczności żeby stworzyć jedną uniwersalną odpowiedź na zasadzie “tak” bądź “nie”. Nie mniej jednak ogólną konkluzję mam taką: jeżeli planujesz, że Twoje dzieło w przyszłości ma trafić do szerszego grona odbiorców to profilaktycznie wystrzegaj się wykorzystywania zastrzeżonych znaków towarowych. Jeżeli dodatkowo produkt/firmę przedstawiasz w niekorzystnym świetle to wystrzegaj się podwójnie :)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Ciekawe jak to rozwiązali w literaturze opisującej działania wojskowe i konflikty zbrojne, bo zauważyłem, że tam często lubią zagłębić się w detal, a trochę trudno to zrobić nie wymieniając nazwy karabinu / helikoptera / pojazdu opancerzonego itd.
Ciekawe jak to rozwiązali w literaturze opisującej działania wojskowe i konflikty zbrojne, bo zauważyłem, że tam często lubią zagłębić się w detal, a trochę trudno to zrobić nie wymieniając nazwy karabinu / helikoptera / pojazdu opancerzonego itd.
Rozwiązań może być wiele:
– nie każda nazwa podlega ochronie (np. nigdy nie została zastrzeżona, bądź ochrona wygasła)
– można wystąpić do właściciela znaku/prawa ochronnego o zgodę
– autor zupełnie zignorował kwestię praw autorskich/prawa własności przemysłowej, a producent ma to gdzieś, albo się nie dowiedział
Dodatkowo, literatura faktu rządzi się swoimi prawami. Wchodzimy tu na pogranicze dziennikarstwa, gdzie też w większym stopniu jest dopuszczalne wykorzystywanie nazw własnych.
Jak napisałem w poprzednim poście, temat jest bardzo szeroki. Jest masa przepisów i możliwości dla każdej ze stron. A ja nie jestem specjalistą z tej dziedziny, żeby jakoś szerzej zagadnienie ugryźć :)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Dobry temat, super, że go zasygnalizowałeś, bo to istotne sprawy.
Pecunia non olet