- Hydepark: Błędy w książkach

Hydepark:

książki

Błędy w książkach

Dzień dybry,

 

wydawało mi się, że kiedyś widziałam już podobny wątek na portalu, ale teraz próbowałam go bezskutecznie znaleźć, więc założyłam nowy. Jeśli go odnajdziecie, proszę mnie do niego przekierować a ten skasować.

Niestety dość często napotykam się na rażące błędy w książkach i mam ogromną ochotę je z kimś przedyskutować. A gdzie jest lepsze miejsce do dyskusji niż to?

Czasami jednak są rzeczy, co do których nie jestem pewna, czy jest to faktycznie błędem czy nie. Wtedy też wypadałoby to omówić.

Komentarze

obserwuj

Polecę z pierwszym przykładem. Czytam teraz Bondę, bo nigdy wcześniej nic od niej nie czytałam, a chciałabym się dowiedzieć, o co ten cały szum. Zaczęłam powieść i utknęłam. Nie wiem, czy mam jakieś zwarcie w mózgu, ale:

A na drugiej stronie jest to:

Czy ja czegoś nie ogarniam?

Ten sam człowiek powiedział, że dziewczyna jest pocięta na kawałki, a po chwili mówi, że jest martwa?

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Wut? Powiedział mu, że poćwiartowali ją i zakopali, a potem, że nie jest martwa? :D (BTW chyba w ostatnim zdaniu zgubiłaś kluczowe ,,nie")

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Też wydawało mi się, że zamieszczone cytaty sobie nie przeczą, ale w ogóle z tytułu wątku przypuszczałam (mylnie), iż chodzi o błędy rzeczowe w książkach naukowych. :)

Pecunia non olet

Uuuu, Bonda jest u nas stałą dziewczynką do bicia :) Na pewno był temat o metaforach, ale się rozlazł, i temat o błędach w tłumaczeniach, którego ja też nie mogę znaleźć.

 

Do rzeczy: tak, te dwie wypowiedzi sobie przeczą. To może być:

a) subtelna, genialna wskazówka, że Kaczmarek jest podejrzany/psychotykiem/złym bliźniakiem/coś w tym stylu;

b) tzw. gaslighting ze strony Kaczmarka, który próbuje rozmówcę skołować (a skołowuje czytelnika, co marnie świadczy o warsztacie autorki); albo

c) niechlujstwo i skleroza autorska.

Które z nich? Zasadniczo wnioskujemy o tym z ethos autora. Co to jest ethos?  Mówiąc krótko, jest to wiarygodność nadawcy przekazu – nasze zaufanie do jego prawdomówności, kompetencji i dobrej woli. Zwykle, zaczynając czytać coś nowego, dajemu autorowi trochę tego zaufania na kredyt.

A potem się rozczarowujemy :)

 

Ale ponieważ sama Bondy nie czytałam i nie mam teraz na nią czasu, nie mogę się o tym konkretnym przypadku wypowiadać (musiałabym sama przeczytać całość).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Holly

bo nigdy wcześniej nic od niej nie czytałam

Czy to celowy błąd, aby dać wyraz swej dezaprobacie wobec grafomanii Bondy? (tak to mi się wydało:), bo powinno być chyba: nic jej nie czytałam albo nic nie czytałam z jej książek.

Nie czytałam niczego z jej książek, albo po prostu: nigdy jej nie czytałam. A swoją drogą, nawet nie zauważyłam...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

bo nigdy wcześniej nic od niej nie czytałam

Czy to celowy błąd, aby dać wyraz swej dezaprobacie wobec grafomanii Bondy?

A swoją drogą, nawet nie zauważyłam...

Ja nawet nie wiedziałam, że to błąd: od niej.

Czyli można powiedzieć: nigdy jej nie czytałam? a nigdy nic od niej nie czytałam już nie?

Przecież nie można przeczytać kogoś :p

 

o powinno być chyba: nic jej nie czytałam

Zgadza się, nic jej nie czytałam, bo się z nią nie spotkałam :P

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Ja nawet nie wiedziałam, że to błąd: od niej.

W zasadzie, to sformułowanie jest sensowne, ale spotykam się z nim pierwszy raz. To niekoniecznie znaczy, że jest błędem, ale niestety – może być. Jest wiele możliwych (tj. sensownych) sformułowań, które są błędami, bo się ich nie używa. Język jest przygodny.

Przecież nie można przeczytać kogoś :p

 

XD

https://en.wikipedia.org/wiki/Conceptual_metaphor

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hmm. Mam wrażenie, że losowo uważa się niektóre sformułowania za błąd a inne za metaforę. Kiedyś miałam nauczycielkę, która uważała, że wypowiedź typu "znam Mickiewicza" jest błędne bo przecież nikt z nas nie zna Mickiewicza. Mimo że każdy kto tak mówił, miał na myśli przecież jego twórczość. A teraz dowiaduję się, że sformułowanie "nie czytałam jej" jest poprawne. Im więcej sie dowiaduję na temat języka, tym bardziej mam wrażenie, że wiem mniej... :(

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Nie losowo – to kwestia historii. Język nie jest bytem fizycznym, tylko rozwijającym się historycznie. Uczyłaś się kiedyś języka obcego? Parę ciekawych idiomów z mojego podręcznika:

 

cortar el bacalao – dosłownie “kroić dorsza”, idiomatycznie rządzić, kierować jakąś organizacją

estar hecho polvo – “być sproszkowanym” (chyba...) – być wykończonym

buscarle tres pies al gato – “szukać trzech nóg u kota” – szukać dziury w całym

Na pierwszy rzut oka wygląda to tak, jakby ktoś losował słowa z woreczka, ale idiomy to po prostu utarte metafory (konstrukcje, w pewnym sensie, też – po hiszpańsku masz “tener sed”, ale po polsku chce Ci się pić, a po angielsku “you’re thirsty” – trzy różne konceptualizacje! trzeba jakąś wybrać, ale której używa konkretny język – to kwestia przygodna) – ktoś kiedyś tak to metaforycznie określił, i w jego sytuacji to było czytelne. A potem przestało, ale idiom był na tyle fajny, że już się przyjął, ludzie go powtarzali, nie wiedząc, skąd się wziął.

 

Nie ma rady – trzeba czytać. Na rozum tego nie weźmiesz, bo to są rzeczy przygodne (zapraszam do dyskusji o nauce ^^)

 

A tak w ogóle, tu chodź: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/30787

 

ETA: poprawiona literówka blush

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Najlepiej nie szukać dziury (w całym). Jeśli będzie duża, to się ją ominie, albo załata, a małej po prostu nie zauważy. Język przygodny jest czasem wygodny. :)

Ale “przygodny” to nie znaczy “niedobry”! To znaczy tylko tyle, że mógłby być inny, ale ponieważ ktoś zdecydował, że będzie tak (to mogła być zupełnie mała decyzja), to jest tak. A kot ma cztery nogi :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Strona i kot fajne (na lic. Anet)

Fajna strona, dodaję do mojego zbioru linków ^^ Dzięki!

Też dodałam.

 

Mam kolejne pytanie:

 

Coś mi nie pasowało i sprawdziłam hasło szeląg:

1. «srebrna moneta bita od XIV w. przez Krzyżaków, a od XV w. w miastach pruskich i na Pomorzu Zachodnim»

2. «w Polsce od XVII do XVIII w.: drobna moneta miedziana»

 

Czy można znać kogoś jak zła moneta? Nigdy nie spotkałam się z takim sformułowaniem, ale może Wy...? Chociaż dla mnie to porównanie (metafora? metonimia?) jest bez sensu.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Ja słyszałam, tak się mówi.

Przynoszę radość :)

A w sumie:

https://pl.wiktionary.org/wiki/zna%C4%87_jak_z%C5%82y_szel%C4%85g

 

wygląda na to, że jest coś takiego. No cóż, najwidoczniej w moich stronach tak się nigdy nie mówiło i w żadnej książce wcześniej się z tym nie spotkałam.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Potwierdzam, to jest poprawne. Ale skoro już jesteśmy przy tym, zawsze mnie zastanawiało używanie takich zwrotów w dialogach, bo w większości przypadków (IMO) brzmią mało naturalnie – w sensie tworzą wrażenie takiego ,,przeintelektualizowania” (jest takie słowo?). Znacie kogoś, kto faktycznie tak mówi?

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Widzę, że nie ciągali Was do teatru w szkole XD

PAPKIN wkładając kapelusz na bakier

Pardon mówisz?

WACŁAW

Pardon, panie.

PAPKIN

Znasz me męstwo?

WACŁAW

Jak zły szeląg.

PAPKIN

Boisz mnie się!

WACŁAW

Niesłychanie!

PAPKIN

Pójdziesz za mną?

WACŁAW

Pójdę, panie.

Idiomy przechowują wiele form archaicznych (”mądrej głowie dość dwie słowie”). Ale dlaczego miałyby brzmieć nienaturalnie? To zależy od postaci. Żul spod budki z piwem nie będzie tak mówił, ale tutaj mówi lekarz, człowiek wykształcony, który mógłby używać znacznie bardziej “przeintelektualizowanego” (jest takie słowo, ale doprawdy) języka. “Zły szeląg” powstał (podobno), kiedy po potopie zaczęto na potęgę psuć monetę. Wtedy to była czytelna metafora – jak pisałam wyżej, idiomy są czymś w rodzaju skamielin.

Czy można znać kogoś jak zła moneta?

Ale tutaj nie zrozumiałaś – facet nie zna kogoś jak moneta, tylko zna (czy rozpoznaje) go jak złą monetę. Wyobraź sobie, że jesteś karczmarką i przychodzi jakiś taki, i płaci za Twoje dobre piwo złą monetą (nominalnie wartościową, ale faktycznie niezbyt – na dzisiejsze to będzie tak, jakby zamiast dolara dał Ci rubla) – a Ty nie możesz go wyrzucić, bo już wypił piwo, a zła moneta jest prawnym środkiem płatniczym.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No cóż, najwidoczniej w moich stronach tak się nigdy nie mówiło i w żadnej książce wcześniej się z tym nie spotkałam.

PAPKIN

Znasz me męstwo?

WACŁAW

Jak zły szeląg.

Kurczę, czytałam i oglądałam Zemstę, ale jakoś nie zarejestrowałam tego powiedzonka...

 

Widzę, że nie ciągali Was do teatru w szkole XD

No tak, bo na wsi trudno o dobry sklep, a co dopiero o teatr ;p A jak już była wycieczka do miasta to do zoo a nie teatru...

 

Ale tutaj nie zrozumiałaś – facet nie zna kogoś jak moneta, tylko zna (czy rozpoznaje) go jak złą monetę. Wyobraź sobie, że jesteś karczmarką i przychodzi jakiś taki, i płaci za Twoje dobre piwo złą monetą (nominalnie wartościową, ale faktycznie niezbyt – na dzisiejsze to będzie tak, jakby zamiast dolara dał Ci rubla) – a Ty nie możesz go wyrzucić, bo już wypił piwo, a zła moneta jest prawnym środkiem płatniczym.

Aha, no i o to mi chodziło właśnie, dziękuję pięknie! :)

Kotek

 

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

No i pojawiło się kolejne pytanie w mojej głowie po przeczytaniu tego zdania:

 

Czy “bez uśmiechu” jest tu konieczne? Nie byłoby lepiej, gdyby zdanie zabrzmiało:

Misiur spojrzał na komendanta i pyknął iqosa.?

 

Chodzi mi o to, że gdy autor pisze “bez uśmiechu”, mój mózg automatycznie kreuje uśmiech i potem go kasuje. Poza tym ludzie standardowo się nie uśmiechają (chyba że są naćpani albo chorzy).

Dodam, że wspomniany Misiur wcześniej się nie uśmiechał, więc tym bardziej nie wiem, po co to wtrącenie.

Czy może tylko dla mnie jest to frapujące?

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Wszystko zależy. Zacznijmy od tego, że przy tym szyku nie wiadomo, który z nich się nie uśmiechał. Bo raczej wygląda na komendanta...

“Bez uśmiechu” może nieść jakąś informację, zależy od kontekstu. Jeśli szef opowiada stary dowcip i wszyscy zwijają się z radości, a jeden Iksiński zachowuje pokerową twarz, to coś to może znaczyć – że się pokłócili, że X idzie za tydzień na emeryturę, że jest synem prezesa...

Babska logika rządzi!

No, i to samo chciałam napisać. Wiele błędów zależy od kontekstu – błędem jest to, co nie pasuje, co zgrzyta albo myli czytelnika. Misiur mógłby mieć (z punktu widzenia czytelnika) powód, żeby się uśmiechnąć, a mimo to się nie uśmiechać – wtedy to coś oznacza. Poszukaj sobie po internetach Grice’a i implikatury konwersacyjnej. To jest kwestia pragmatyczno – retoryczna, ale jedno i drugie ma zastosowanie w literaturze.

Poza tym ludzie standardowo się nie uśmiechają (chyba że są naćpani albo chorzy).

Sprawdzić, czy nie Amerykanie :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobra, nie mam czasu, ale musiałam skomentować. :D

 

Poza tym ludzie standardowo się nie uśmiechają (chyba że są naćpani albo chorzy).

XD

Jestem naćpana albo chora.

A tak serio – ja się dużo uśmiecham. Często. Bez powodów, po prostu mam uśmiech na twarzy. Nawet jak mijam ludzi na ulicy – uśmiecham się do nich. Jestem dziwna, wiem. Ale nie ćpam i nie choruję (chyba że jeszcze nie wiem XD).

 

Jak się kiedyś uśmiechałam w metrze, to mi facet powiedział, że “tu się nie ma z czego śmiać” ;)

Przynoszę radość :)

laugh

Ja tam smutas jestem (w tym domu wszyscy mają żółte papiery). Ale czasem się uśmiecham. A co do zaznaczania, że bohater się nie uśmiecha – jak już się rzekło, to może mieć sens. Jeżeli spodziewamy się uśmiechu, a go nie ma, to coś znaczy. Jeżeli w opowiadaniu o przygodach Ananke w krainie puszystych króliczków bohaterka się nie uśmiecha, to jest ważne! Bo powinna się uśmiechać, a nie uśmiecha się, czyli jest jakiś powód nieuśmiechania. Możesz mieć w tekście smutasa z wesołkiem (samograj komediowy), możesz mieć optymistów i pesymistów, a z tego wszystkiego wynika, że wiele błędów jest względnych.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Anet, no jak to śpiewał pewien pan: “Twarze w metrze są obce, bo i po co się znać? To kosztuje zbyt drogo (...)”. ;)

 

Ale czasem się uśmiecham.

Tarnino, prosimy o więcej uśmiechu!

 

Co do reszty – zgadzam się, brak uśmiechu można podkreślić.

 

 

– Nie – Geralt się nie uśmiechnął.

 

Przykład z domowego podwórka. ;) Scena, w której rozmówca się uśmiecha i Sapkowski podkreśla, że Geralt nie.

Tarnino, prosimy o więcej uśmiechu!

A ja poproszę TARDIS :)

Przykład z domowego podwórka. ;) Scena, w której rozmówca się uśmiecha i Sapkowski podkreśla, że Geralt nie.

Tak, bo (jeśli dobrze pamiętam) rozmówca chce dystans skrócić, a Geralt nie chce się dać w nic wciągnąć.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A ja poproszę TARDIS :)

 

Proszę bardzo:

 

 

Targowali się. ;)

Targowali się. ;)

No, ale kumplowi nie spuścisz z ceny? XD

 

ETA: fotka strzelona przeze mnie dzisiaj na spacerku. Kultura języka...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dziękuję za, jakże szczegółową, dysputę na temat uśmiechu lub jego braku.

 

Teraz przychodzę z czymś innym:

 

Czy ból może mieć kolor?

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Według synestetyka – owszem, może ;) 

Tutaj zakładałbym, że autor(-ka) ma na myśli doznanie tak silne, że wywołuje ono dodatkowo wrażenia wzrokowe. Jest to możliwe, aczkolwiek w moim przypadku wrażenie błysku i następujące po nim chwilowe zamroczenie dotyczyły sytuacji, kiedy zostałem uderzony w głowę. 

Możliwe, chociaż akurat w tym przypadku zdaje mi się, że to niedouctwo tłumacza i w oryginale było “white-hot pain” (dość już wyświechtane, ale nadal używane wyrażenie). W “Ostatnim winnebago” Connie Willis tłumacz (zapomniałam nazwiska) zrobił z “prickly pear” (opuncja) “kolczastą gruszę”. Bo najwyraźniej nie pomyślał.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Według synestetyka – owszem, może ;) 

Fakt :)

 

Tutaj zakładałbym, że autor(-ka) ma na myśli doznanie tak silne, że wywołuje ono dodatkowo wrażenia wzrokowe.

Ok.

 

 

Możliwe, chociaż akurat w tym przypadku zdaje mi się, że to niedouctwo tłumacza i w oryginale było “white-hot pain”

Tego określenia nie znałam, ale ma to sens.

 

W “Ostatnim winnebago” Connie Willis tłumacz (zapomniałam nazwiska) zrobił z “prickly pear” (opuncja“kolczastą gruszę”. Bo najwyraźniej nie pomyślał.

Hahaha ;p dobre

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Tutaj zakładałbym, że autor(-ka) ma na myśli doznanie tak silne, że wywołuje ono dodatkowo wrażenia wzrokowe.

Jeszcze jedna uwaga – jeżeli chcesz coś takiego opisać, to lepiej się skupić na tym wrażeniu wzrokowym. Np. “Pociemniało mi w oczach.”

Hahaha ;p dobre

Cross my little shrivelled black heart. To to wydanie: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/47536/smierc-na-nilu Jeszcze lepsze kwiatki są w tomie “Niebieski księżyc” (https://lubimyczytac.pl/ksiazka/49754/niebieski-ksiezyc ), gdzie tłumacz nie wie np. co to jest “sodium bicarbonate”. (Uprzedzam, że za wynalazki typu “dwuwęglan” urywam nogi i zasypuję rany wodorowęglanem sodu lub potasu). Ale przynajmniej “Fire Watch” przełożyli tam “Praktyka dyplomowa” a nie “Obserwator przeciwpożarowy” (widziałam taki idiotyzm w jakimś innym wydaniu, nie pamiętam) – główny bohater tego opowiadania jest studentem na praktyce dyplomowej i ramach tej praktyki wypatruje pożarów w Londynie w czasie wojny. (Studiuje historię. Co w tym świecie oznacza, że jest podróżnikiem w czasie. Polecam).

Dobry przekład nie musi być dosłowny!

 

ETA: Niestety, po sprawdzeniu papierowego egzemplarza okazało się, że to jednak w tym wydaniu jest ten idiotyczny “obserwator” :( .

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Pomóżcie, i ja mam zagwozdkę, od dawna nierozstrzygniętą. Zerknijcie, jeśli możecie:

– Ja pytam czy wierzysz, że zło bywa karane przez...

W tym przypadku nie postawiłabym przecinka przed "czy wierzysz", ponieważ jest dopełnieniem? Co zrobilibyście, co myślicie i jak byście to uzasadnili?

 

Z opuncją – racja – zabawne i fajne xd, natomiast przy bólu polemizowałabym, może być "kolorowy", a z pewnością oślepiający bielą. Jeśli zdarzyło Wam się kiedyś doświadczyć przeraźliwego bólu (fizyczny, psychiczny) bądź usłyszeć relację o nim, zapewne spotkaliście się z barwą/kolorem. Krótkie epizody są jak przejmujący strzał/błysk, a jasność czy ciemność na bank. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Mmmm, ja bym postawiła, bo to dłuższa fraza dopełnieniowa – zdanie podrzędne.

przy bólu polemizowałabym, może być "kolorowy", a z pewnością oślepiający bielą. Jeśli zdarzyło Wam się kiedyś doświadczyć przeraźliwego bólu (fizyczny, psychiczny) bądź usłyszeć relację o nim, zapewne spotkaliście się z barwą/kolorem.

Tak, ale idzie o to, jak to dobrze opisać.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Podziękowania, Tarnino! heart 

Niby tak, zdanie podrzędne, ale wyrzucenie go pozbawia sensu całość. Czy tak można? Wiesz, myślałam, co by potraktować rzecz jako całość i wtedy bez przecinka przed “że”, lecz  wydało mi się bardziej wbrew regułom. 

W każdym razie przy takich sprawach minę mam jak ten kot z grabkami. Ślipi i wyślipić nie potrafi. 

xd

 

Co do szukania i znalezienia dobrego opisu – zgoda, choć akurat nad oślepiającą bielą pewnie przeszłabym do porządku dziennego, zreszta tak jak ty to zrobiłaś. Gdybym miała się czegoś fizjologicznie i marudersko czepiać byłoby to zestawienie bieli z oślepieniem, bo biel może być łagodna, mleczna i nie wypalać, a doznanie jest raczej z tej kategorii, poza tym jak fala to byłyby kolejne. Nigdy w życiu nie widziałam jednej fali i już. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Niby tak, zdanie podrzędne, ale wyrzucenie go pozbawia sensu całość.

Tak – to nie jest wtrącenie, ale przecinek wstawić należy.

(Kotek!)

biel może być łagodna, mleczna i nie wypalać

Może, naturalnie, ale jeśli już jest zestawiona z bólem...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dla mnie klasyka to Sagan, który w "Kontakcie" mylił Chińczyków z Japończykami. Książka to dzieło ponadczasowe ale w dzisiejszych czasach internet by go za to zjadł :P

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

surprise Serio?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Yes

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Spoko wiersz, chociaż straszny bełkot :D

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Spoko, nie potrzebuję tłumaczenia. I nadal uważam, że miałby szanse w naszej Grafomanii :P . Zresztą, sądząc po latach życia autora, to chyba średnio współczesnego ^^

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Tego nie znam. Poczytam

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Podbitka, bo znalazłam wreszcie wątek o błędach w tłumaczeniach, jeśli nadal Cię interesuje: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/23620 A w wątku: głębokie rozważania na temat berka, teologia dla o(d)pornych, jak zarżnąć taoizm oraz chińska restauracja, w której dają “patyczki”.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

… przytłoczył ich zewsząd ciężar ciszy zalegającej cały dom.

Czy to jest dobrze? Nie powinno być ,,zalegającej w całym domu”?

(,,Nawiedzony dom na wzgórzu” Shirley Jackson, tłumaczyła Maria Streszewska-Hallab; Wydawnictwo Replika, 2021.)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Właśnie dziwnie mi to brzmiało, bo nigdy się z taką formą nie spotkałem. Ale skoro słownik dopuszcza, to niech tak będzie.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Tak przy okazji, znalazłam coś o uśmiechu (p. parę postów wyżej): https://scienceblogs.com/retrospectacle/2007/08/08/the-crosscultural-meanings-of-1 :)

na pewno poczytam.

 

Powracam, bo podczas czytania znowu pojawiły się u mnie wątpliwości.

Obecnie czytam ostatni tom Cherezińskiej z cyklu “Północna Droga. Trzy młode pieśni”. Jest to powieść historyczna o wikingach. 

Znalazło się tam takie zdanie, myśl bohatera:

Rady Odyna mi się włączyły.

Włączyły się. Wiking to pomyślał.

W X wieku raczej nie istniało nic, co można było włączyć, więc wiking na pewno nie pomyślałby w ten sposób. Czy mam rację? Czy może jednak istniało wtedy coś “włączalnego”? Wątpię. Dla mnie to zestawienie brzmi komicznie i nienaturalnie.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Włączyć się można do rozmowy najwyżej, ale czynność jako “włączanie czegoś” to chyba tylko o urządzeniach. Jako myśl wikinga rzeczywiście brzmi fatalnie ;)

Zasadniczo pierwotnym znaczeniem słowa “włączać” jest “czynić częścią czegoś”. Można np. włączać dokument do akt sprawy. Ale ze składni zdania wynika raczej nowoczesne i ciutkę metaforyczne znaczenie “uruchamiać sprzęt elektroniczny”... a i sama składnia mocno współczesna. Nastoletnia wręcz. Kiedy to było napisane? Internety powiadają, że autorka niestara (a chwalą ją, że strach – znaczy się, podchodzić ostrożnie)...

Może w kontekście to nie wygląda na metaforę, o której sama autorka nie wie, że jest metaforą (i to niezręczną) – mogłabyś dokontekstować?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka