
Sądzę, że takie "przeterminowywanie" dzieli się na dwie kategorie.
1. Autor "przewidział przyszłość" (ew. miał jakąś uberoryginalną wizję etc) i dziś się tym zachwycamy, vide Verne i jego łódź podwodna, Orwell i Rok 1984 itp.
2. Autor nic nie przewidział i dlatego się "zdezaktualizował", a jego wizja wydaje się śmieszna (jak np. wszelakie futurologiczne bajanie sprzed 100 lat, że miasta będą gęste od kabli, a ludzie będą latać na małych samochodolotach z machającymi skrzydłami). Jeśli za X lat okaże się, że jednak coś przewidział, to ludzie sobie o nim przypomną (a raczej fani przypomną ludziom).
@Mort.
Czyli fantasy o smokach się nie przeterminowuje, tak?
To chyba zależy od konkretnych założeń -- kiedyś modne było coś innego, teraz np. bardzo na topie jest poruszanie tematów z zakresu np. palącego problemu dyskryminacji mniejszości. Więc, jeśli napiszesz opowiadanie o smoku-geju, pewnie będzie aktualne do czasu, do kiedy ta głupia moda upadnie.
Są też oczywiście "treści ponadczasowe". Te przetrwają wszystko. Ludzie aż tak bardzo się nie zmieniają, są rzeczy, które fascynowały i będą fascynować nadal.
A co do Sci-fi -- czy może być coś gorszego od czytania 30-40 letniej książki o przyszłości, której to wizja przegrała w zderzeniu z rzeczywistością? Osobiście nie przepadam za takimi dziełami.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
@Mort.
Czyli fantasy o smokach się nie przeterminowuje, tak?
Fantasy raczej w ogóle nie podlega takim ocenom jak "przeterminowanie" czy też nie. Fantasy traktuje o rzeczach kompletnie zmyślonych i nielogicznych nawet wewnętrznie, więc może się to podobać w różnych czasach. Science-fiction natomiast to w większej części różne wizje przyszłości i wyścig autorów pt. "A nie mówiłem...". Może trochę przejaskrawiam (jak zwykle), ale główny sens chyba zachowałem...
Ale niektóre pozostają, a niektóre przepadają. Przecież wizja Orwella odbiega od współczesnej rzeczywistości (choć fakt faktem, nadal trochę nad nią "wisi"). Co rusz ktoś odkrywa twórczość pisarza naprawdę dobrego, o którym już się nie pamięta, bo nie "wstrzelił się" w swój czas, albo z innych powodów. Przykład? Stefan Grabiński - polecam "Pożarowisko". A nazwisk innych, choć byli poczytni, nie pamięta się.
Poza tym - "Gra Endera" też jest pod względem geopolitycznym przeterminowana, Układu Warszawskiego nie ma. A książka nie traci na aktualności. Może chodzi o coś więcej niż sprawdzalność/niesprawdzalność wizji?
Dlaczego akurat literatura fantastyczna "podoba się" w naszych czasach? Bo nawet ta literatura, która nie leży w empiku na półce z fantastyką, w ogromnej mierze jest fantastyczna i gdyby pojawiła się na tej stronie, nikt nawet nie mówiłby, że to "niefantastyka".
Jeśli książka zawiera głębszą myśl, a nie skupia się wyłącznie na akcji, to nigdy się nie przeterminuje bez względu na to jak bardzo technika pójdzie do przodu i zostawi w tyle zaproponowane przez autora rozwiązania ;)
Głębia myśli, trafne przewidywanie przyszłości... Każdy znajdzie coś dla siebie, jakiś argument za nieprzemijającą wielkością lub słusznym zapomnieniem wielkiego w swoim czasie dzieła.
Kolega Jules wręcz promieniował "optymizmem technologicznym" i za to można lubić Go do tej pory. Śmieję się, czytając o wielkich oknach z kryształu, przez które to okna pasażerowie "Nautilusa" podziwiają ruiny Atlantydy, wiem, że napęd łodzi podwodnej, te baterie, i takl dalej, ale od czasu do czasu zagladam, bo przy robieniu porządków na półce wpadła mi w ręce zabytkowa książka...
Lem to inna bajka. O Nim jeszcze wiele nowego można napisać, bo sięgał myślą --- niechby tylko przypadkowo, ale szczęśliwe trafy też są ważne --- po horyzonty aktualności swojego czasu. Pisał też o tym, co będzie aktualne, póki ludzie żyć będą...
Orwell dał studium totalitaryzmu. Walczył w Brygadach Międzynarodowych w Hiszpanii, zapewne zetknął się z SIM, swoistym poletkiem doświadczalnym NKWD... "Rok 1984" jeszcze długo pozostanie ważny i aktualny, bo zmieniają sie formy, pozostają treści...
Jest w czym wybierać.
To chyba zależy od konkretnych założeń -- kiedyś modne było coś innego, teraz np. bardzo na topie jest poruszanie tematów z zakresu np. palącego problemu dyskryminacji mniejszości. Więc, jeśli napiszesz opowiadanie o smoku-geju, pewnie będzie aktualne do czasu, do kiedy ta głupia moda upadnie.
Są też oczywiście "treści ponadczasowe". Te przetrwają wszystko. Ludzie aż tak bardzo się nie zmieniają, są rzeczy, które fascynowały i będą fascynować nadal.
Z góry przepraszam za offtop. Ale mam pytanie, na tym portalu co któryś kolejny temat czytam coś o zagrożeniu dla literatury jakim jest modna gejowska fantastyka. I kurde, powiem szczerze, nigdy nie widziałem opowiadania fantastycznego na łamach NF czy SF traktującego o tej tematyce. Ba, nigdy w życiu nie trafiłem na takie opowiadanie czy książkę, a czytam dosyć sporo. W empiku żaden gej nie napadł mnie i nie groził mi wibratorem, próbując przymusić mnie do nabycia jakiejś różowej książeczki. Czy trochę nie wyolbrzymiacie problemu?
A wracając do tematu. Ciężko powiedzieć. Bo taki Gibson. Jego przyszłość się nie ziściła i nie wygląda jakby miała. Chociażby sieć. A jednak czyta się świetnie. Może to nie aktualność i waga tematu, a jakość prozy sprawia, że zapomina się o żółtym kombinezoniku?
Już pożartować nie można? Tego zdania o gejowskiej fantastyce raczej nie sposób traktować poważnie. Przynajmniej ja nie jestem w stanie.
Szczerze mówiąc, ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że głównie starzeją się utwory, które razą już teraz groteskowością i bezsensownością. Poza tym agenta w różowej koszuli rzeczywiście trudno zapomnieć:).
Sądzę, że po prostu nasze pokolenie nauczone jest ostrożności i zamiast gigantycznych, międzygwiezdnych imperiów, w których wszyscy są szczęśliwi i radośni spodziewamy się raczej grzyba ponuklearnego i spustoszonej, zniszczonej ziemi, na której główny bohater przeżywa egzystencionalne katusze. No, może przejaskrawiłem, ale wiadomo o co chodzi. Widząc elektrownie atomową w budowie o czym pomyślicie pierwsze- o rozwoju czy o Czarnobylu?
Kumam, że to był żart i mój post nie miał atakować. Po prostu wydawało mi się zawsze, że fantastyka psieje nie od modnych społecznych tematów tylko zazwyczaj z troszkę innych powodów, ale to już dyskusja na inny topic.
Och, a.k.j. coś Ty taki drażliwy? To miał być żart, a jeśli już podchodzić do tego na poważnie, to ja nie odnosiłem się do trendów w literaturze, ale do mody w ogóle.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Znów odpowiem. Nie chciałem atakować i jeśli to tak wygląda to przepraszam. Tylko to był drugi topic na hyde parku który dziś przeczytałem i w drugim wspomniano coś o modzie na literature dotyczącą homoseksualizmu. I cóż, zdziwiło mnie to troszkę, bo jak już pisałem nie zauważałem tego. Co do mody ogólnej, to też jest temat na osobną dyskusje, a tutaj już chyba zbyt mocno zaoftopowaliśmy.
Pozdrawiam serdecznie :)
Bo jest taka moda. Ale nie w literaturze fantastycznej.
A moim zdaniem nie starzeją się książki, których autorowi udało się stworzyć żywe postacie, bohaterów, z których emocjonalnością czytelnik będzie mógł i chciał się zidentyfikować nawet jeśli wizja świata kompletnie się nie sprawdzi.
@akj
Z góry przepraszam za offtop. Ale mam pytanie, na tym portalu co któryś kolejny temat czytam coś o zagrożeniu dla literatury jakim jest modna gejowska fantastyka. I kurde, powiem szczerze, nigdy nie widziałem opowiadania fantastycznego na łamach NF czy SF traktującego o tej tematyce.
było w NF, około 2000 roku, nurmalnie fanstyki mało, erotyki dużo, zapamiętałam tylko tematykę bo treść nie nadaje się do powtarzania.
@Ajwenhoł && main topic:
Myslę, że nie starzeje się to co zaiwera uniwersalne przesłanie (taki "nowy wspamniały świat" Huxleya na przykład, jedna z moich ukochanych książek) i niekoniecznie szczegółowe opisy sumiastych wąsisk i kroju koszul non-iron. Chociaż ci ludzie z "nowego wspaniałego świata" tez mieli jakieś kombinezony...
Na mój gust Silverberg się postarzał. Jego książki co najwyżej śmiesza, a przeciez był Bogiem amerykanskiej fantstyki.
Na pewno starzeje się to, czemu nauka zaradziła albo co sie zmienilo w zwiazku z rozwojem technologii (jak wizje analogowych robotow o lampach w srodku i ktorym trzeba oliwic zawiasy).
Nie starzeje się to, gdzie autor tworzy uniwersalną wizję, cały świat, jeśli moda, to futurystyczna i opisana bez szczegółów (socjologicznej fantastyce Buczyłowa i Wnukowi-Lipinskiemu nic nie brakuje mimo uplywu lat), gdzie opowiada prawde o cywilizacji, ludziach, emocjach, nie koncetrujac sie na zbednych detalach a nie popkulturowo-cyberpunkowa sieczke, ktora bedzie aktualna max przez dziesiec lat (moim zdaniem tego rodzaju tworczoscia sa "piraci z karaibow") .
Chociaż zastanawiające jest to, że na przykłąd Walter Jon Williams Miasto w Ogniu się nie zestarzało mimo analogowej techniki. Rzecz chyba w odwołaniach do czasów współczasnych, klimatu popkultury i polityki, jeśli są zbyt bezposrednie tekst wydaje się niezrozumiały za parę lat.
Wszystko zależy od autora. Czy chce postawić na tło akcji czyli architekturę, technologię i zachowania społeczne jak np. "Diamentowy wiek" Neala Stephensona, czy też podstawą książki ma być filozofia, przesłanie, a tło akcji jest olane jak np. "Cyberiada" Stanisława Lema. Ciekawe jak za dwadzieścia lat weżmiemy do ręki książkę Dukaja :Czarne Oceany" to pomyślimy "tandeta" czy też "miał gościu rację"?
Myślę, że na pewno nie "tandeta".
Sięgnąłem po kolejną książkę Żwikiewicza - "Imago". I nie ma tam już różowych koszul, a książka jest rewelacyjna. Tak samo, jak powieści Żuławskiego, pod względem techniczno-naukowym mocno naiwne. A przecież czytałem z zapartym tchem.