- Hydepark: Uwagi, najzupełniej drobne, w sprawie nierówności szans

Hydepark:

opowiadania

Uwagi, najzupełniej drobne, w sprawie nierówności szans

Jak zwykle z góry uprzedzam i przepraszam, bo to, co piszę, jest zupełnie subiektywne. Być może poruszone tematy, zostały już niejednokrotnie przewałkowane. 

 

Pora na krótki Quiz. 

Zagadnienie pierwsze: wyobraźmy zatem sobie, że pewnego, dajmy na to majowego, dnia powszedniego dwóch autorów decyduje się na upublicznienie opowiadania.  Obaj nieznani. Tyle tylko,  że jeden betował, drugi nie. 

Pytanie brzmi, do którego zajrzyjsz? Tego ze wskaźnikiem 38 komentarzy, czy owego z zerem? Którego lepiej ocenisz, widząc w betach znane “twarze”

 

Zagadnienie drugie: teraz z kolei, wyobraźmy sobie, że pierwszemu z autorów udało się zaprosić do betowania sześciu zwykłych uźytkowników i nieomal tyle, bo trzech, Lożan. Drugi autor-ciapa-o to nie zadbał. 

Pytanie brzmi, kto będzie miał większą szansę na Bibliotekę?

 

Wnioski:  

Czy nie należałoby wizualnie rozgraniczyć uwag betujących od “nieproszonych” komentarzy?  

Być może, nie o to chodzi i przeniesienie całej dyskusji nad tekstem do bet nie jest najlepszym rozwiązaniem?

Może ograniczyć betowanie do trzech bet? W tym jednego Lożanina (max. dwóch?), który na dodatek zostanie wyłączony z głosowania nad tekstem,  jeśli ten okaże się piórkowy...   Skandal!? :)  

Prawie taki jak ten, gdyby ktoś orzekł znienacka,  że betujący nie powinni dodawać betowanych tekstów do biblioteki.

 

? :D

 

Komentarze

obserwuj

Corcoranie, masz trochę racji z tym “kogo kliknę”. Tylko, że to naturalna rzecz i nie wypada z nią walczyć. Nie wiem czemu się “lożan” uczepiłeś, nie rozumiem. Znaczenie powinno mieć, czy ktoś wg. może dawać do biblioteki. Jeśli tak, to rzeczywiście  nie powinien móc oceniać. 

 

Natomiast kompletnym bezsensem byłoby nakładanie limitu betujących. Często jest tak, że ktoś nie ma czasu na poprawki, chce sobie po prostu przeczytać, dołączyć do dyskusji ze znajomym itp. (Zgódźmy się, że PW tutaj jest super intuicyjne)

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Dyskusja na ten temat pozostanie o tyle czysto akademicka, że niezależnie od ustaleń, ktoś musiałby rzeczone ustalenia wprowadzić w życie, a nasza mała portalowa społeczność, zdaje się, cierpi na stały niedobór informatyków wolontariuszy. 

Z tą nierównością szans to tak właściwie na dwoje babka wróżyła. Ja na przykład częściej wchodzę w teksty bez komentarzy, bo w ich przypadku istnieje zasadnicze prawdopodobieństwo, że będę mógł w komentarzu udzielić kilku rad zanim inni mnie uprzedzą. W przypadku opowiadań z dziesiątkami komentarzy najczęściej nie pozostaje nic innego jak napisanie “zgadzam się z przedpiscami”, a to akurat nie jest rodzaj komentarza, który lubię po sobie zostawiać.

Zresztą, mimo wszystko uważam, że dobry tekst obroni się sam. A jeśli autor nie wykazał się przedsiębiorczością i nie dąży do doszlifowania swojego tekstu przed ostateczną publikacją, w gruncie rzeczy sam jest sobie winien.

Zgadzam się z przedpiścą! ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Corcoranie,

Lubię cię, ale czasem chyba zaślepia cię własna genialnośc wyszukiwania dziury w całym. Do stopnia, w którym robisz się więcej niż niestrawny. 

 

Wydziabali mnie ósemkę, poszyli dziąsło, to i mi się, Corcoranie, pytać nie chce, czemu ograniczenia, limity chcesz wrzucać tam, gdzie widać, że autor dba o swój tekst? Rozumiem, nie chcesz sugerować nic czytelnikowi, ale... Bzdury gadasz, jednym słowem. I nie, nie dlatego, że sam betuję “szeroko” – ja wybieram z rozmysłem różne bety, czasem spośród chętnych, czasem sam zaczepiam. Po to to robię, żeby tekst był jak najlepszy – więc ludzie mają czytać, cieszyć się,  klikać, zachwycać. Dla mnie to jest robota zespołowa, “wygrzanie” tekstu, więc jak czytam takie farmazony jak Twoje, to witki opadają. Pisarstwo nie musi być przygodą dla samotnych wilków, ba, wręcz skuteczniejsze są pisarskie watahy, wilcze stado współpracujące ze sobą podczas łowów na grubego zwierza – Czytelnika.

 

Wolę kliknąć tekst, przy którym widzę, że autor z kimś jeszcze popracował, bo wtedy jest mniejsza szansa że zmarnuję swój czas na jakąś kichę. :-) Tak proste. I w dupie mam egalitaryzm, skoro już czytam, chciałbym być potraktowany przez Autora z szacunkiem.

 

Zwracam uwagę, że “znane twarze” w becie nie oznaczają dobrego tekstu. Są autorzy bardzo uparcie ignorujący różne uwagi i powtarzający te same błędy, bez woli słuchania i uczenia się. Poznasz ich po tym, że w kolejnym tekście w becie nie ma “znanych twarzy”.

 

Zresztą, mimo wszystko uważam, że dobry tekst obroni się sam. A jeśli autor nie wykazał się przedsiębiorczością i nie dąży do doszlifowania swojego tekstu przed ostateczną publikacją, w gruncie rzeczy sam jest sobie winien.

 

Pozostaje mi zgodzić się z przedpiścą. ;-)

 

 

Jedna uwaga techniczna:

 

Owszem, można schować ilość beto-komentarzy, ale to już wymaga zmiany kodu strony. To, generalnie, byłaby zdrowa zmiana, niezależnie od wszystkiego. Schować bety? Bez sensu. Po co?

 

nasza mała portalowa społeczność, zdaje się, cierpi na stały niedobór informatyków wolontariuszy. 

Nie cierpi. Drobne zmiany możnaby wprowadzać dośc bezpiecznie, od ręki, grupą ludzi, którzy pół godzinki czy godzinkę raz na jakiś czas mogą poświęcić. Brak pojawia się, gdy mowa o większych projektach bez możliwości ich finansowania.

Cierpi za to na brak wpuszczania tych wolontariuszy na serwery. Nieufność administratorów doskonale rozumiem (dajesz dostep nagle pięciu-ośmiu osobom, z którymi nie wiązą cię żadne umowy – słabiutko, słabiutko), ale w dzisiejszych czasach nie jest problemem odseparowanie takiego mniej bezpiecznego elementu sieci od reszty. Ponadto, wolontariusz może podpisac umowę o poufności “na słuczaj”. Nic, czego przy odrobinie dobrej woli nie można zorganizować lub rozwiązać.

Ergo, komuś się po prostu nie chce... I akurat nie jest to Redakcja.

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Oj, czepiasz się.

Pytanie brzmi, do którego zajrzyjsz? Tego ze wskaźnikiem 38 komentarzy, czy owego z zerem? Którego lepiej ocenisz, widząc w betach znane “twarze”?

Jeśli to mój dyżur, zajrzę do obydwu. Jeśli nie, do tego, który napisał ciekawszy tekst (nie horror, nie prolog, nie o najemniku dostającym zlecenie w karczmie...), do autora, którego znam i lubię.

Ocenię tekst, a nie listę betujących.

Zagadnienie drugie: teraz z kolei, wyobraźmy sobie, że pierwszemu z autorów udało się zaprosić do betowania sześciu zwykłych uźytkowników i nieomal tyle, bo trzech, Lożan. Drugi autor-ciapa-o to nie zadbał. 

Pytanie brzmi, kto będzie miał większą szansę na Bibliotekę?

Ten, który opublikuje lepsze opowiadanie. Prawdopodobnie tekst, który przejrzało kilka osób, będzie zawierał mniej błędów, ale to wcale nie jest pewne.

Demonizujesz betowanie. W Bibliotece są teksty, których nikt nie betował, a w poczekalni dzieła, nad którymi pochylały się całe tłumy.

Czy nie należałoby wizualnie rozgraniczyć uwag betujących od “nieproszonych” komentarzy?

Znowu nie zadałeś sobie trudu sprawdzenia, jak wygląda sytuacja, przed rozpoczęciem marudzenia. Komentarze z okresu bety są wyróżnione – plakietką “BETA”. A większość świata i tak ich nie widzi.

Być może, nie o to chodzi i przeniesienie całej dyskusji nad tekstem do bet nie jest najlepszym rozwiązaniem?

Ale o co Ci chodzi? Bety dyskutują, potem każdy dostaje prawo dorzucenia swoich dwóch groszy. Jeśli tekst jest ciekawy, to zapewne prędzej czy później ktoś do niego zajrzy.

Może ograniczyć betowanie do trzech bet? W tym jednego Lożanina (max. dwóch?), który na dodatek zostanie wyłączony z głosowania nad tekstem,  jeśli ten okaże się piórkowy...   Skandal!? :)  

Żadne tego typu ograniczenia nie mają sensu, bo zbyt łatwo je ominąć, wysyłając tekst do zbetowania mailem. Dążysz do stworzenia systemu promującego oszukiwanie? A lożownicy mają obowiązek przeczytać i wypowiedzieć się o iluś tam tekstach walczących o piórko. Teoretycznie możliwe byłoby, że ktoś betujący mnóstwo opowiadań po wprowadzeniu Twojej sugestii wyleciałby z Loży z powodu zaniedbywania obowiązków.

Prawie taki jak ten, gdyby ktoś orzekł znienacka,  że betujący nie powinni dodawać betowanych tekstów do biblioteki.

Jak wyżej. Corcoranie, już Ci tłumaczyłam, jak to wygląda w moim przypadku. I nie widzę tu konfliktu interesów. Zaprawdę, powiadam Ci, nie klikam na Bibliotekę przy każdym betowanym tekście. Nawet chyba klikam rzadziej niż przy “obcych”.

Babska logika rządzi!

To, że trzeba zapracować na czytelników jest naturalne na każdym poziomie pisania. Zwłaszcza jeśli ktoś trafia tu z ambicjami, powinien od razu być do tego  przyzwyczajany.

Przy pierwszym tekście zadecyduje liczba komentarzy (naprawdę ma to dla kogoś znaczenie przy wybieraniu lektury? Nie tytuł albo coś?) czy bet, a z każdym następnym kolejni czytelnicy przyjdą za nickiem. Myślę, że chwtliwy tytuł pozostaje skutecznym narzędziem.

Nie wydaje mi się, żeby do biblioteki prześlizgiwały się słabe teksty, a jeśli jakieś zostają przeoczone, może należy odkopać wątek w hydeparku, w którym niebibliotekarz może zasygnalizować dobre opowiadanie, żeby zerknął ktoś z uprawnieniami?

W przeciwieństwie do moich przedmówców piszę z perspektywy portalowego noname’a, który nie zapracował na renomę, a w dodatku nawet nie pisze zabawnych lub zapadających w pamięć komentarzy pod tekstami innych. Czasem chciałbym mieć więcej czytelników i pewnie byłoby to do zrobienia, ale trzeba by przemyśleć wrzucanie głupawych drabbli, kokieteryjnozniechęcające przedmowy i tak dalej.

Mimo wszystko kilka moich tekstów, włączając konto, którego używałem wcześniej, trafiło do biblioteki zanim pierwszy raz skorzystałem z możliwości zaproszenia bet. Dlatego choć – faktycznie – zupełnie nowej osobie ciężej się przebić, nie demonizowałbym obecnej sytuacji. Przykład Niebieskiej, pokazuje, że można nawet zdobyć portal niezłym szturmem.

Betowanie to nic innego jak korekta, a tej poddawane są nawet teksty Sapkowskiego, czy Martina. 

Ograniczanie bety to bzdura. Zawsze można betować poza portalem.

Co do ilości komentarzy, to też się nie zgodzę. Pierwsze na co patrzę to nick, potem gatunek, następnie... ilość znaków ;) Dopiero zaczynam czytać. Czytam jakieś 3-4 tysiące znaków, jak zaciekawi, lecę całość. Jeśli nie, to nie czytam. Mam gdzieś ile osób to betowało.

 

Co do mojej subiektywnej opinii betowania, to uważam ją za najcenniejszą dla debiutantów. Tam mogą bardzo dobrze zaznajomić się z pracą z tekstem, nauczyć się na co zwracać uwagę. Beta jest właśnie dla takich osób.

 

Osoby z piórkami powinny z bet zrezygnować, pracować same z tekstem, dążyć do samoudoskonalenia. W ich przypadku, betowanie to stanie w miejscu.

 

Ja nigdy nie betowałem własnego tekstu i nie zamierzam. To najtrudniejszy, ale najszybszy sposób do osiągnięcia perfekcji. Moje teksty mają błędy, dużo błędów... ale z każdym kolejnym jakby mniej.

“Beta stopuje nasz rozwój” – z mądrości Nazgula ;)

 

Pozdrawiam! 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Osoby z piórkami powinny z bet zrezygnować, pracować same z tekstem, dążyć do samoudoskonalenia. W ich przypadku, betowanie to stanie w miejscu

 

Powiem wprost: uważam powyższe stwierdzenie za czysty idiotyzm i odradzam dawanie mu posłuchu.

 

Beta, taka przyzwoita, potrafi pokazać autorowi na co zwrócić uwagę, które elementy eksponować, które są zbędne lub zaciemniają, gdzie popełnia błędy językowe lub merytoryczne. Podpowie też jak tekst jest odczytywany lub interpretowany, co niekoniecznie przekłada się na szerszą publiczność, ale to zawsze wskazówka. Co więcej, beta uczy konstruować i przyjmować wartościową krytykę. 

Alternatywą dla bety jest szufladowanie tekstu przez minimum kwartał. Większość powyższych wad po takim odleżeniu można wtedy odkryć.

 

Ergo: moim zdaniem beta samoudoskonala chcącego się uczyć autora daleko lepiej i szybciej. Nie zawsze, są wyjątki.

 

Być może właśnie dlatego masz tyle błędów w swoich tekstach, Nazgulu, że masz takie, a nie inne podejście do betowania. Beta to test, a mnie nie przekonasz, bym przestał testować. Brak testowania uważam za kiepską praktykę. Chciałbyś wsiąść do nieprzetestowanego auta?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

piszę z perspektywy portalowego noname’a, który nie zapracował na renomę – no bez jaj, Klapaucjuszu.

 

Nazgulu, mam wrażenie, że osoby nieco bardziej doświadczone, niekoniecznie z piórkiem (bo jest na portalu kilka osób, które piórka nie mają chyba tylko ze względu na jakiś dziwny zbieg okoliczności) traktują betowanie inaczej niż osoby początkujące. To znaczy – jako pewnego rodzaju burzę mózgów, dyskusję o pisaniu, kreacji świata i bohaterów. Przynajmniej ja tak to widzę po tych chyba dwóch moich betowanych opowiadaniach.

 

Klapaucjusz ma swoiste poczucie humoru ;-) U niego wiele do poprawiania nie ma :-) Jest za to miejsce na porozmawianie o tym, jak zbudować np. przemianę bohatera, jak ją sygnalizować.

O właśnie – dyskusja, porównanie wiedzy, gustów, sugestie... Megadobra szkoła.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Oj, czepiasz się; robisz się więcej niż niestrawny; bzdury gadasz; znowu nie zadałeś sobie trudu sprawdzenia, jak wygląda sytuacja, przed rozpoczęciem marudzenia

Yeap! :)

 

Serdeczne dzięki wszystkim za komentarze <no sarcasm in the classroom>

Widzę, że jak zwykle nie udało mi się przedstawić w sposób w pełni klarowny tego, co zamierzałem – moja wina :I Chodziło mi, oczywiście, o rozdzielenie wskaźnika informującego o liczbie komentarzy, na te przed publikacją i po, do czego odniósł sie PFsh. 

 

Co do obronienia się dobrego tekstu samego przez siebie oraz spostrzeżenia, że liczba komentarzy ma decydujące znaczenie przy pierwszym tekście – sporo w tym racji.  

Trochę zbiła mnie z tropu uwaga, że betowanie nie zmienia stosunku betującego do tekstu (na bardziej przychylny – przyp.autor). Nawet jeśli jest tak w pewnych przypadkach, to czy nie są to przypadki odosobnione? Przecież można sobie wyobrazić, że jednak cześć betujacych, czuje się w jakiś sposób wyróżniona zaproszeniem i w ten sposób związana z tekstem ;) Czy rzeczywiście betowanie nie wpływa na ocenę tekstu, również m.in. w aspekcie dodawania do biblioteki? 

 

Rozumiem podejście Nazgula – poleganie na samym sobie ma działać mobilizująco,  rozumiem też rolę bet – nic nie zastąpi opinii kogoś, do kogo mamy zaufanie. Propozycje pewnych ograniczeń w tym względzie były li tylko próbą znalezienia złotego środka. Wszyscy chyba się zgodzimy, że portal powstał i funkcjonuje głównie jak swego rodzaju kuźnia, miejsce, w którym można pewne rzeczy udoskonalić. Czy nie jest tak, że przenoszenie dyskusji do zamkniętego grona bet, czyli poza ogólną dostępność, w jakiś sposób umniejsza funkcję edukacyjno-poznawczą portalu? Jest to, oczywiście zupełnie zrozumiałe, każdy chce wypaść jak najlepiej, sięgnąć po piórko, ale chyba jest w tym również szczypta konformizmu, przesłaniającego nieco rzeczywisty cel publikowania na fantastyce.pl. A może to forma ucieczki przed zbyt surowymi komentarzami, ekhm...?

 

EDIT: Podejście Vyzarta i Sethraela do liczby komentarzy jest ciekawe, ale obawiam się, że nie jest tendencją dominującą, a pewnie czymś unikalnym, w związku z tym raczej nie może być wystarczająco mocnym argumentem.

 

 

 

Na marginesie, więcej niż niestrawny – to znaczy jaki? 

Tak poza tym, niestrawności sprawią, że życie, także wirtualne, jest dużo ciekawsze ;)

 

 

Nie biegam, bo nie lubię

Na marginesie, więcej niż niestrawny – to znaczy jaki?

 

Womitny :-)

 

Tak na szybciutko: już kiedyś dyskutowaliśmy zamkniętą betę a edukację. Jest tak: przy zamkniętej becie jest ostrzej, prawda podawana brutalnie, można dłużej popracować. Namiastka redakcji. Przy publicznym pregierzu łatwiej komuś krzywdę zrobić, więc komentarze są oględne lub zgoła nie wie autor, dlaczego pod jego tekstem brak komentarzy.

 

 

Edit:

Czy rzeczywiście betowanie nie wpływa na ocenę tekstu, również m.in. w aspekcie dodawania do biblioteki?

 

 

Mówię za siebie: nie. Ostatnio bodajże empatia zrobił po becie dużo sporych zmian w “Milczacych Aniołach”, więc zwyczajnie nie klikalem, bo uwzględnił prawie każdą moją uwagę, w tym te grube. Jakoś tak spodzieeałem się, że tekst się wybronił bez mojego głosu, a przed zmianami podobał mi się dużo mniej, choć pomysł był przedni.

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Jako że jestem tu od niedawna, a w pamięć wryło mi się poprzednie forum sprzed paru lat, zostałem zaskoczony tą ‘oględnością’ właśnie. Nie lepiej napisać wprost? Jeszcze gorszy jest brak komentarzy, może to powodować postawę: ‘jestem nowy i mnie mają gdzieś’. Osobiście wolał bym zjechanie swojego tekstu, punkt po punkcie, aniżeli milczenie bądź łagodne zanegowanie jego wartości, wtedy, moim zdaniem, z takich komentarzy nie ma żadnego pożytku dla autora.

 

Reasumując, tak dla własnej wiadomości, aby otrzymać szczere, nawet do bólu, uwagi, należy wrzucić tekst najpierw na betalistę?

 

Żeby nie odbiegać od tematu, odnośnie zagadnienia pierwszego, dla mnie nie ma to znaczenia. Piszę to z perspektywy miesiąca, zaledwie tyle odwiedzam to miejsce. Jako zarejestrowany użytkownik, jeszcze krócej.

Eurytos – nie jest to wymagane. Ale generalnie, test tekstu w postaci bety ułatwia otrzymanie takowych. Ponadto, beta poświęca dużo więcej czasu na pracę redakcyjną, niż czytelnik w trakcie dyżurów.

 

A wszystkiemu winna duża ilość wrzucanych tekstów, o naprawdę różnej jakości. Analiza, zdanie po zdanie, pięciu tekstów dziennie to robota na pół do całego etatu. Masz tu takich, którym za to płacą? 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A wyobraź sobie, Eurytosie, że i tak to jest miejsce, które ma opinię dość surowego dla piszących. :) A może taką opinię miało, bo właściwie też mi się wydaje, że teraz jakoś łagodniej, bardziej oględnie. Ale może po prostu się przyzwyczaiłam.

 

Z mojego niezbyt wielkiego doświadczenia betującej i betowanej wynika, że nie mogę za bardzo zgodzić się z Psycho, że na betach jest ostrzej. Jest bardziej szczegółowo i dociekliwie – to fakt. Ale ostrzej? Nie zauważyłam za bardzo.

Nie mam na myśli działania typu – zdanie po zdaniu. Uważam, iż negatywny komentarz > jego brak. Nawet pobieżny, jedynie o charakterze sygnalizacyjnym, aczkolwiek szczery. W takim wypadku betalista jawi się jako niezwykle przydatne narzędzie. To chciałem wiedzieć.

 

 

Negatywne komentarze, pobieżne, masz nadal normalnie, pod opublikowanym opowiadaniem. 

 

Beta jest procesem, który w zamierzeniu, ma ulepszyć tekst (oraz być może nauczyć czgoś autora) poprzez jego test i szczegółowe uwagi bet.

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nie wszyscy uważają, że negatywny komentarz jest lepszy od żadnego. Jednak sporo osób ma problem z krytyką (ok, każdy jakiś problem ma, ale nie każdy go efektownie uzewnętrznia). I może też stąd czasem biorą się braki komentarzy lub ich oględność. Bo jeżeli już zdążyłam się dowiedzieć, że autor /-ka jest przekonany o słuszności swojej jednej jedynej racji i krytyczne uwagi ma w poważaniu, to wybieram brak komentarza. A jeżeli muszę – bo dyżur, nominacja itd – to, czasem, oględność. Bo jakoś nie czuję potrzeby wkurzania się, bo ktoś uznał, że nie do końca zachwycone osoby należy traktować jak głupków.

Rzadkie zjawisko, ale się zdarza.

Ocha, to ja chyba nie mam w sobie tych pokładów empatii i miłosierdzia. Jak coś jest źle, to jest źle. Oceniam tekst, nie autora. Jeśli autor nie przyjmuje krytyki do wiadomości, to jego strata. ;)

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Ale to nie jest miłosierdzie. Jak autor ma w nosie, to czemu ja mam się przejąć? :)

 

Nie chcę nikogo zniechęcać do betowania. Ja obrałem taką drogę, nie wiem czy słuszną...

 

Być może wła­śnie dla­te­go masz tyle błę­dów w swo­ich tek­stach, Na­zgu­lu, że masz takie, a nie inne po­dej­ście do be­to­wa­nia. Beta to test, a mnie nie prze­ko­nasz, bym prze­stał te­sto­wać. Brak te­sto­wa­nia uwa­żam za kiep­ską prak­ty­kę.

Zgadza się, że to dlatego mam tyle błędów ;) 

Test? Nie przekonuje mnie ten argument. Jeśli chcemy przetestować WŁASNE umiejętności, to SAMI “dopieśćmy” tekst i go opublikujmy. Twór będzie tylko nasz, każda pochwała i krytyka będzie zasługą TYLKO Autora. Skąd pewność, że jakaś scena, która mi-czytelnikowi, spodobała się najbardziej nie jest pomysłem którejś bety? PsychoFishu, sam wspomniałeś, że w tekście empatii wprowadzono tyle zaproponowanych zmian, że miałeś wątpliwości czy kliknąć bibliotekę? I tu zmierzamy do meritum:

Chcąc sprawdzić własne możliwości, powinniśmy betować, czy może sami walczyć z błędami, by w końcu je pokonać? Czy alkoholik walczący z nałogiem może wygrać prosząc o pomoc przyjaciół? NIE! Bo, zdarzy się kiedyś, że przyjaciół nie będzie w pobliżu, a on w pełni zależny od ich wsparcia, sam sobie nie poradzi. Uczmy się samodzielności. Taki portal ma służyć Nam – początkującym. Nie bójmy się błędów! Nie wstydzę się swoich błędów pod tekstami, bo są... Moje. Wstydzić powinni się ci, którzy poblikują pod własnym nickiem teksty, które podczas bety przebudowano tak bardzo, że wyrachowanym kłamstwem byłoby określenie, że jest to opowiadanie jednego Autora.

 

Parafrazując poetę: moje teksty może są słabe, ale kuźwa własne.

 

W jednym aspekcie zgadzam się z PsychoFishem. Początkowo nie zwróciłem na to uwagi, a jest to intetesująca możliwość jaką daje beta: próba sprawdzenia jak tekst jest odbierany przez czytelnika – czy jest zrozumiały, czy budzi emocje itp.

 

Podkreślam to MOJE zdanie. Moja wizja i droga, którą obrałem. Może błądzę w lesie, a inni biegną traktem? A może właśnie lasem najszybciej dotrę do miasta, a to właśnie droga jest pułapką, która prowadzi ku zgubie?

Nie wiem tego. Nie zachęcam do obrania mojej drogi, ale i nie zrażam ;)

Nazgul niebetuje. 

 

Pozdrawiam!

 

Jeśli ktoś poczuł się urażony, to PRZEPRASZAM. Nie jest moim celem krytykować osoby korzystające z bety, tylko... zachęcenie ich do prób samodzielnego zmierzenia się z własną twórczością. Czy to naprawdę jest takie złe?

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Twór będzie tylko nasz, każda pochwała i krytyka będzie zasługą TYLKO Autora. Skąd pewność, że jakaś scena, która mi-czytelnikowi, spodobała się najbardziej nie jest pomysłem którejś bety

To już jakaś wyższa szkoła stawania na rzęsach i usprawiedliwania przed sobą samym stanu ułomnej koszerności własnych tekstów :-)

 

Nazgul, myślę, że te, w gruncie rzeczy wyssane z palca problemy prezentujesz, bo nie masz pojęcia, jak to się robi. Czy w starym Batmanie pan Joker jest Jokerem Jacka Nicholsona czy Tima Burtona? Pomyśl trochę nad tym, co?

Beta mówi autorowi o swoich sugestiach, co uważa za złe, dobre, za krótkie, za długie... Jak i czy Autor to uwzględni – to jego decyzja.

Ja nie klikam, jeżeli przed zmianami tekstu nie jestem pewien głosu. Jeżeli po zmianach, które wymyślił Autor na podstawie uwag testujących, jest lepiej  – znaczy pomogło. Jeżeli uważam, że pomogło, bo widzę zmiany w odpowiedzi na swoje uwagi, wstrzymuje glos, żeby nie oceniać własnej skuteczności.

Ale tekst jest Autora, nikt mu nie mówi: Napisz to tak.

 

Zachęcaj do samodzielnej pracy, to też jest droga wojowników. Tylko znajdź jakieś sensowne i prawdziwe uzasadnienie, zamiast pisać bzdury o betowaniu, na siłę stawiając ten proces na przeciwległym biegunie.

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Wiesz, Nazgulu, wydaje mi się, że beta nie powinna pisać tekstu za autora. Jasne, można pokazać proste błędy językowe i zasugerować poprawną wersję (jak robi to Regulatorzy w komentarzach), ale z poważniejszymi usterkami to już inna sprawa. “Bohater X jest zbyt sztywny”, “Nie rozumiem, dlaczego Y zrobił coś tak głupiego”, “Końcówka zbyt łopatologiczna” i zastanawiaj się, autorze, jak to poprawić. Dla mnie to bardziej tak, jakby twórca potrzebował wiadomości na jakiś temat. Owszem, może grzebać po necie i szukać w książkach. Ale może również spytać znajomego, który zajmuje się tą problematyką zawodowo. Tylko porady przy betowaniu są bardziej spersonalizowane, ściśle dostosowane do danego tekstu.

Babska logika rządzi!

Nadal mnie nie przekonałeś.

 

Z pisaniem jest jak z jazdą samochodem. Gdy opanujemy umiejętność kierowania samochodem idziemy na egzamin. Nauka (beta) jest już nam niepotrzebna. Dający instrukcje i rady instruktor (beta czytacz) idzie w odstawkę, a na jego miejscu siada egzaminator (czytelnik).

Taka jest kolej rzeczy. Jeśli umiemy już poprawnie prowadzić, to szkoda czasu na jazdę z instruktorem. To może prowadzić do złych nawyków.

 

Pozdrawiam!

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Jasne, można pokazać proste błędy językowe i zasugerować poprawną wersję (jak robi to Regulatorzy w komentarzach), ale z poważniejszymi usterkami to już inna sprawa.

Przepraszam, ale tu się wtrącę – otóż jestem zdania, że Regulatorzy w swoich komentarzach robi znacznie więcej – nie wskazuje jedynie “prostych błędów językowych”, lecz przede wszystkim punktuje braki w logice: zarówno na poziomie zdania, ale również często akapitu, a nierzadko nawet całości fabuły. A błędy logiczne, to jednak jedne z poważniejszych usterek w każdym tekście. Rzekłem.

<... odjechał na białym rumaku>  O!    :)

Sorry, taki mamy klimat.

Chodziło mi, oczywiście, o rozdzielenie wskaźnika informującego o liczbie komentarzy, na te przed publikacją i po, do czego odniósł sie PFsh. 

Dalej byłoby widać, gdzie jest więcej, co było betowane – więc nie ma to żadnego sensu przy Twoim założeniu, Corcoranie.

 

<... odjechał na wielkim piaskowy robaku, o paszczy paskudnej przyprawą zionącej> :)

 

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Wiesz Nazgulu, właściwie masz rację z tą nauką jazdy i instruktorami. Tylko NF to cały czas taka szkoła jazdy. Bez instruktora będziesz jeździł, jak Cię wydrukują.

Ja często betuję, najczęściej poza portalem – mailowo. Robię tak, bo zwyczajnie nie mam czasu na normalne betowanie i DYSKUSJĘ. Bo według mnie właśnie chodzi o dyskusję nad tekstem. Ja przekazuję swoje uwagi, a autor robi z nimi, co chce: nie polemizujemy ze sobą na ten temat. Jeśli powiem, że główny bohater jest drętwy i głupawy, to autor musi sam się pobiedzić nad zmianą – ja mu nie odpowiem, jak to zrobić. A może też olać moje zdanie i zostawić, jak było.

Przeżyłam też kilka betowań własnych tekstów i jestem szczerze wdzięczna wszystkim betującym za uwagi. Wiele tekstów zostało diametralnie zmienionych. I nie uważam, że to betujący za mnie je napisali. Oni dali impuls, który sprawił, że poprawiłam fabułę/bohatera/styl.

Oczywiście, że nikt Cię nie zmusi do korzystania z bet, ale tak samo nie musisz korzystać z przepisów kulinarnych, możesz sam wymyślać. Tylko po co bawić się z podstawowymi składnikami, kiedy można się zająć dosmaczaniem, przyprawami, wyglądem.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nie dobijaj mnie Kwisatz, bo zaczynam myśleć, że nie potrafię przekazać prostych myśli. Według założenia mogłoby być np. :  [B:16] [ 3].

Tak poza tym, ciii, bardzo ciekawa dyskusja się była wywiązała. 

IHHHHHHHAAAAAAAAA....  :(

Nie biegam, bo nie lubię

Oj, nie chciałam ujmować Regulatorom. Chodziło mi o to, że te błędy są bardzo proste do poprawienia. Pół minuty i gotowe. Zarzut “bohaterowie płascy i czarno-biali” czy “przewidywalna fabuła” wymaga więcej wysiłku.

Babska logika rządzi!

A ja napiszę, że w pewnym stopniu rozumiem wątpliwości Corcorana i Nazgula. Również długo wzbraniałam się przed dawaniem do betowania moich tekstów. Nie było betalisty, a rodzinie i znajomym nawet do niedawna nie mówiłam, że piszę, bo się zwyczajnie wstydziłam swoich tekstów. Ja akurat jestem w swoich wizjach dość uparta, więc łatwo nie można mnie odwieść od tego, co sobie wymyśliłam, ale potrafię sobie wyobrazić sytuację, kiedy teksty przed i po betowaniu to zupełnie inne teksty.

Zależy jak do bety podchodzimy. Jeżeli liczymy, że ktoś napisze opowiadanie za nas – no to lipa. Jeżeli traktujemy ją jako naukę – to naprawdę, feedback, jaki dostałam na becie, nie może równać się z tym, co dostaję na “otwartym” portalu (a na brak komentarzy nie narzekam). Bo osób betujących jest ograniczona liczba, ale każdy stara się wyjść poza ogólniki.

Dla mnie betowanie okazało się ciekawym doświadczeniem. Bo dostałam dużo materiału do przemyślenia, no i czułam się w centrum zainteresowania. ;)

Na becie zresztą też poprawiamy te najprostsze błędy – bo choć nie mają wpływu na fabułę, są zwyczajnie wkurzające albo rozbawiają czytelnika w momencie, gdy powinien drżeć ze strachu lub tonąć we łzach.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Tu są dwie różne wartości, Nazgulu. Można się cieszyć, że tekst całkowicie autorski jest dobry.  Można też się cieszyć, że tekst się podoba dzięki temu, że betujący (czyli tacy czepialscy czytelnicy) wytknęli błędy. Taką a nie inną mamy konstrukcję mózgu mamy, że łatwiej dostrzegamy cudze błędy. Tak to działa.

No, dobrze. Samodzielnie ogarniam tekst i ślę do wydawcy. Wydawca przyjmie autorskie opowiadanie (jupi), ale i tak poszczuje redaktorem, który jest takim betującym, ale bardziej. Więc nigdy czytelnik nie dostanie całkowicie autorskiego produktu, bo ktoś się tam jednak wtrąca i jeszcze się (bezczel) podpisuje. I jeszcze mu za to płacą. Problem w tym, że taki wydrukowany produkt trudno zmienić/poprawić. Może zatem warto na wcześniejszym etapie pozwolić komuś wyżyć się na betowanym opowiadaniu? Korzystamy z tego, że mamy medium, które pozwala edytować teksty. Opowiadanie z babolem puszczone w zinie jest już niezmienialne. Książka dostaje erratę. A ja nie lubię niepotrzebnie komplikować. To niepotrzebnie psuje krew.

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

 Tylko NF to cały czas taka szko­ła jazdy. Bez in­struk­to­ra bę­dziesz jeź­dził, jak Cię wy­dru­ku­ją.

Chodzi o to by już przygotować się do samodzielnej jazdy, sprawdzić jak nam to idzie.

Po druku to już egzamin zakończony wynikiem pozytywnym i odbiór prawa jazdy ;)

Bruuuuum!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

I tak zawsze będziesz miał redaktora na sobą, jak to przytomnie napisał Dzikowy.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

No, do­brze. Sa­mo­dziel­nie ogar­niam tekst i ślę do wy­daw­cy. Wy­daw­ca przyj­mie au­tor­skie opo­wia­da­nie (jupi), ale i tak po­szczu­je re­dak­to­rem, który jest takim be­tu­ją­cym, ale bar­dziej.

Wiem o tym. Ale chodzi o to, by zadbać o jak największą poprawność takiego tekstu, by korektę jako-tako ograniczyć ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Gwoli ścisłości, wyjaśniałem już wyżej, że nie jestem przeciwnikiem bet. Sam korzystam :). Chodziło mi przede wszystkim o potencjalne casusy, w których bet jest dajmy na to osiem. Dyskusja przenosi się w zastrzeżone tereny, a na forum trafia “gotowy produkt” , jak napisał Nazgul: niekonieczne podobny do oryginału. Stąd m.in wyszła propozycja ograniczeń, czyli tak zwane bredzenie  :)

Nie biegam, bo nie lubię

Jedno nie wyklucza drugiego. Przecież nie puszczę niedopracowanego tekstu, bo wstyd. Tak samo, gdy ślę draft na betę, to zaznaczam, że to draft i żeby nie krwawić z oczu na widok baboli int. itd.

Nie ma różnicy między listem słanym jednemu odbiorcy i opowiadaniem publikowanym w prasie. Tak samo przyzwoitość wymaga dopracowania tekstu z szacunku do czytelnika...

i nadal mózg może pewnych rzeczy nie wyłapać.

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Rozumiem Dzikowy, że to do Nazgula adresowane ;) 

Nie biegam, bo nie lubię

Ale właściwie co to za różnica, trzy bety czy osiem? Trzy mogą mieć większy wpływ, bo osiem może wprowadzić chaos. Moim zdaniem liczba bet nie ma żadnego znaczenia.

20 bet z własnymi propozycjami poprawek? 

;)

Nie biegam, bo nie lubię

Odnośnie Nazgula – kompletnie nie rozumiem nerwowych reakcji na jego zdanie dotyczące betowania opowiadań. Sądzę, że ma trochę racji. I tak często dostajemy informację zwrotną w komentarzach, często nawet nie mniej rozbudowaną niż od betujących. Sam również raczej nie często korzystam z rad sugerujących głębokie zmiany w tekście(choć za te naprawdę sensowne jestem zawsze niezmiernie wdzięczny).

 

Podsumowując – lubię, gdy mój wkład w tekst jest jak największy. Mania Demiurga ;-)

 

Pozdrawiam szajbusów ;-P

A ja przeciwnie. Może to wina zaczynania od bloga publicystycznego. Wpis był tylko zajawką do dyskusji. To, co najbardziej mnie interesuje po publikacji, to informacja zwrotna, z którą zupełnie się nie zgadzam, bo by nie przyszła mi do głowy. Albo się zgadzam, ale nadal bym na taką interpretację nie wpadł.

Tak, Koreczku, to było odnośnie do komentarza Nazgula.

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Ja też raczej przychylałbym się do zdań Nazgula, prosiaczka i Corcorana. Z bet nie korzystałem (chyba?) ani razu. Mania Demiruga to jedno. Drugie, że wychodzę z założenia, że jeśli moje własne pomysły i umiejętności nie wystarczają, żeby tekst się podobał, to po prostu na ten moment nie umiem wystarczająco dobrze pisać i tyle. Czyli czas zakasać rękawy i brać się do roboty; analizy tego, co poszło źle.

Najlepsza nauka – czytanie. 

 

Natomiast kwestia przydatności bet w ogóle, jest całkowicie bezsporna. Obiektywne komentarze czytelników, to wartość w czystym złocie. Zwłaszcza, że mamy tutaj rzeszę lożowników i użytkowników, którzy znają się na rzeczy i potrafią wytknąć błędy poczynając od konstrukcji zdań czy akapitów, po logikę całego tekstu  – co po czytaniu, uważam za drugi absolutnie najlepszy sposób na poprawę swoich umiejętności.

 

And one day, the dream shall lead the way

Rex, nigdy nie będziemy potrafili wystarczająco dobrze pisać. To proces, nie rezultat. Poza tym żaden betujący nie wskaże Ci, jak masz naprawić błąd. Wskaże Ci tylko błąd. Chcesz analizować to, co poszło źle? Do tego jest betalista.

Najlepsza nauka – pisanie, nie czytanie. Bardzo mi przykro, ale od tygodnia spędzonego na słuchaniu koncertów pod dyrekcją Bernsteina nikt jeszcze nie nauczył się dyrygowania. Pisać i wrzucać na rzeźnię.

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Okej – pisanie, czytanie i rzetelny feedback. Jasną sprawą jest, że te elementy muszą współgrać. Jednak jak wspomniałeś – pisanie to proces – zgoda. Dodam, że w mojej opinii, bardzo, żeby nie powiedzieć całkowicie, odtwórczy. Więcej czytasz, automatycznie masz większą bazę wzorców z których będziesz korzystał przy swojej twórczości. Wyrobienie własnego stylu, czyli de facto zmiksowania tych wzorców które nam odpowiadają, przychodzi z czasem, całkowicie bezwiednie – tu wchodzi praktyka, czyli pisanie i odpowiedź na pytanie, czy uzyskaliśmy określony efekt (w postaci feedbacku).

And one day, the dream shall lead the way

Rex dobrze podsumował. Staram się czytać autorów, którzy mnie fascynują, a w tym czasie, gdzieś z tyłu głowy, podświadomie, wypracowuje mi się własny wzór tkania ze słów. Oczywiście proces sprzężony jest z pisaniem.

Zgadzam się również z tym, co napisał Dzikowy, i z czym zgadza się także Rex ;-)

Pisanie to proces, nie rezultat. Widzę po sobie – nawet nie sinusoida umiejętności, tylko jakieś dziwaczne fluktuacje ;-) Trzeba próbować, czekając, aż forma zbliży się do naszej indywidualnej doskonałości, a potem to wykorzystać i napisać pamiętny tekst.

Dobra, sory, że tak pieprzę od rzeczy trochę, ale dla mnie wczesna, a właściwie późna pora już jest ;-)

Oj, ja tak skrótowo.

Z Dzikiem zgadzam się całkowicie.

 

To, co jest do zrozumienia, prosiaczku, to to, że Nazgul w sposób sugerujący nieznajomość tematu, usiłuje przeciwstawić proces pisania z betowaniem procesowi bez tzw. proofreadingu. Używa do tego naprawdę głupich, nieprawdziwych argumentów.

 

Idiotyzm. Jak lubię Nazgula, to teraz po prostu muszę w oczy powiedzieć, że pitoli jak potłuczony. Gorzej, doprowadza do antagonizacji. Szkoda słów.

 

To, co pisze Nazgul o becie dla debiutantów i prawie jazdy to kretynizm, wynikający z nieznajomości tego procesu.

To, co pisze Nazgul o drodze samotnego wojownika-pisarza, to jedna z co najmniej dwóch równoprawnych metod pracy. W żadnym wypadku lepsza ani gorsza, po prostu jest.

Co lepsze, obie metody w procesie można mieszać.

 

Stawianie ich na dwóch różnych biegunach, deprecjonowanie jednej a nieuzasadnione gloryfikowanie drugiej, jak dla mnie może oznaczać pełne spektrum: od nieznajomości tematu, przez kompleksy po potrzebę życia w syndromie oblężonej twierdzy.

 

Przesłanie Nazgula, autorów preferujących pracę indywidualną – rozumiem, przyjmuję do wiadomość.

Argumentacja, której użył Nazgul, jeży mi włosy na głowie z przerażenia i zdecydowanie ten sposób prowadzenia dyskusji będę tępił.

 

Podobnie jak śledcze zapędy Koreczka, gdy czegoś nie sprawdzi najpierw :-) Jego początkowy wpis o limitach i ograniczeniach też, w większości, uważam za, akhem, nieprzemyślany, żeby gorzej nie powiedzieć. Wg mnie sprowadza się do karania zapobiegliwości, podczas, gdy o sukcesie decyduje i tak wyrobienie sobie marki, niezależnie od liczby bet, komentarzy i trybu pracy.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Sądzę, że najlepszym wyjściem z obecnej sytuacji będzie permanentny ban dla Corcorana i Nazgula.

Rzekłem.

Sorry, taki mamy klimat.

Wolałbym włóczenie końmi lub nabijanie na pal... :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nie przypuszczałem, że wzbudzę aż takie emocje :/ 

LINK :)

Trochę dziwi mnie ostry ton ze strony co poniektórych.  Miałem wrażenie, że (wyjątkowo) nie dałem do tego powodu :/ Dyskusja, mam wrażenie, momentami była bardzo ciekawa.

No, ale ostatecznie liczy się efekt, nie zamiary, i wobec tego w pełni zgadzam się z Sethraelem ;)

najlepszym wyjściem z obecnej sytuacji będzie permanentny ban dla Corcorana (...).

Nie biegam, bo nie lubię

Corcoranie, a tak szczerze – jak bardzo przemyślałeś temat, sposób i możliwe konsekwencje, zanim podałeś publicznie opinię pod dyskusję? Ile razy można prosić o myślenie przed mówieniem?

 

Nazgul z kolei zaprezentował zaskakujący i nieprawdziwy pogląd. Jeżeli dobrze pamiętam, pani Kossakowska i pan Grzędowicz też sobie czasem “pobetują”... W świecie anglosaskim pisarze korzystają z proofreaderow... Nieznajomość tematu?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Myślę, że najlepszą odpowiedzią nad całą tą dyskusją jest poddanie redakcji, każdej dobrej książki jaka pojawiła się na rynku. Czy bez tego nadal bylibyśmy zachwyceni, czymś bez obróbki? Oczywiście, że moglibyśmy, ale znaczna większość zgrzytałaby zębami za każdym razem, gdy zauważyłaby jakiś brak logiki lub element, który nie pasowałby do całości. Bez redakcji, każdy dobry pomysł mógłby (choć nie zawsze) nadal być nieoszlifowanym diamentem. :) Dlatego samopomoc w redakcji tekstu wydaje się być bardzo przydatna. Może  dużo w nieść w samo spojrzenie autora na tekst. W końcu zależy nam, aby tekst był dobry. Czy do wszystkich zaproponowanych zmian mamy się stosować? Niekoniecznie, wszystko zależy, czy uznajemy te rady za przydatne i czy się z nimi zgadzamy. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Kurczę, jednak uczciwie muszę przyznać, że (wbrew temu co pisałam o własnym uporze) jeden z moich betowanych tekstów znacznie odbiega od pierwowzoru, i to właśnie z powodu bet (których miałam chyba właśnie osiem;)). Jakieś sześć na osiem osób stwierdziło, że jedna ze scen jest do pupy. Przy takiej przewadze uznałam, że coś jest na rzeczy, więc scenę wyrzuciłam. Przy okazji musiałam zmienić trochę dookoła tej sceny, a przy zmianie, już zupełnie niezależnie od sugestii, w znacznym stopniu zmodyfikowałam tekst, dorzucając parę scen oraz istotną postać, która nieco zmieniła fabułę.

 

Bety (niezwykle pomocne) sprawiły, że usunęłam scenę. A już niezależnie od tego dało to impuls do znacznego przebudowania tekstu, który – jak myślę – jest teraz znacznie lepszy. 

Ale mam wrażenie, że to jednak wciąż mój tekst. No i – po przeczytaniu tej dyskusji – mam nadzieję, że to uczciwe. :/

 

 

Corcoranie, a tak szczerze – jak bardzo przemyślałeś temat, sposób i możliwe konsekwencje, zanim podałeś publicznie opinię pod dyskusję? 

Jestem zwolennikiem tezy, że nie ma głupich pytań... ;) …. Jakie “możliwe konsekwencje” ??? :0

Tak na serio, to wydaje mi się, że sporą część reakcji w postaci opinii, zdań, ekhm, przewidziałem :)

Niemniej z ciekawością przeczytałem wiele komentarzy i pewne spostrzeżenia były dla bardzo odkrywcze. Także zupełnie nie żałuję niecnego postępku, a wręcz dumnym z niego, bo wiało przeraźliwą nudą, nieprawdaż?

Ile razy można prosić o myślenie przed mówieniem? 

Zakładając, że wypowiedzenie zdania “proszę cię o myślenie przed mówieniem” trwa około 3 sekund  to:

20 razy na minutę. (15 – jeśli zrobimy przerwę na łyk wody)

1200 razy na godzinę (już bez wliczania czasu na łyki)

28 800 razy na dobę

10 512 000 razy w roku (10 540 800 w roku przestępnym)

Przyjmując średnią wieku mężczyzny w Polsce równą 73 lata, otrzymujemy w wyniku odejmowania 40. Co daje nam:

 

420 480 000 razy w ciągu życia (nie wliczając lat przestępnych, bo za dużo roboty)

TA DA!

 

Ekhm, czy to pytanie nie było przypadkiem retoryczne?!

:D

Nie biegam, bo nie lubię

Ocho, uczciwe :-)

Ja też najnowszy tekst, jakiś czas temu, przerobiłem naprawdę solidnie. I mam nadzieję, że wyjdzie mu to na dobre. Mówisz impuls, okej, ale zmiany wprowadziłaś Ty i to Ty jesteś autorką.

Nawet jeśli sugestie dotyczą zmian głębokich, gdy tylko są sensowne, zmieniam bez przykrości :-)

To ciekawe. Gdzie zatem jest granica ingerencji osób trzecich, na zasadzie wskazówek, w autorski tekst. Czy w ogóle takowa istnieje?

Nie biegam, bo nie lubię

Tam, gdzie stosując się do wskazówek, opowiadanie przerabiam w sposób nie naruszający twórczej integralności własnej wizji.

Psycho niezły komentarz strzelił ;) Trochę uszczypliwy, ale za to z charakterem.

 

To, co pisze Na­zgul o dro­dze sa­mot­ne­go wo­jow­ni­ka-pi­sa­rza, to jedna z co naj­mniej dwóch rów­no­praw­nych metod pracy. W żad­nym wy­pad­ku lep­sza ani gor­sza, po pro­stu jest.

Gdzieś tam wyżej napisałem, że to moja droga i nie wiem czy lepsza. Dodałem również, że nie zachęcam do niej (choć i nie zrażam). Sam niebetuję, ale bywałem betującym, więc wiem jak to wygląda.

 

Sądzę, że naj­lep­szym wyj­ściem z obec­nej sy­tu­acji bę­dzie per­ma­nent­ny ban dla Cor­co­ra­na i Na­zgu­la.

Sethraelu, to chyba żart.

Na tym polegają fora – na DYSKUSJI. A gdy spotykają się dwa różne spojrzenia to... tym lepiej dla polemiki! 

Według mnie wątek Corcorana był temu portalowi potrzebny. Jak widać temat betowania i oceny takich tekstów budzi wśród użytkowników różne emocje i wątpliwości – pytania, które tylko Corcoran odważył się zadać. Sytuacja może i się nie “oczyściła” do końca, ale cała ta rozmowa (myślę) wyjdzie portalowi na zdrowie.

 

Nazgul niebetuje i uważa, że (na dłuższą mete) szkodzi to Autorowi – to jest MOJE zdanie. Jeśli mnie zbanują, że wyrażam własną opinię, a nie bezmyślnie przytakuję ogółowi, to dopiero będzie cenzura i upadek. 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nazgulu, uspokajam – Sethrael żartował.

 

O, Prosiaczek chyba idealnie to ujął. 

Corcoran :-) Ciebie na pal to za mało. Konsekwencje wprowadzenia proponowanych przez ciebie ograniczeń. Negatywne, pozytywne, neutralne... Wiem, nie myślałeś... :-) Zwracam też twoją uwagę na fakt, że często Lozysta betujacy nominowany tekst – nie bierze udziału w głosowaniu. Naprawdę, te rzeczy już dawno uregulowały zdrowy rozsądek i przyzwoitość do spółki.

 

A co do wskazówek:

Ten bohater wydaje się drętwy. Czy murzyński gangster wysławia się tak poprawnie? Czy na pewno jest taki tolerancyjny i szarmancki dla kobiet?

 

Ten bohater gada jak kij w zad, weź mu dodaj murzyńskiego slangu i niech wierzy w Czarne Pantery. W scenie ósmej powinien wydymać tę damulkę, tak to powinieneś napisać.

 

Czujesz różnicę?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ja nie czuję, przyznam szczerze.

Nazgulu, za odmienne zdanie nic poza ukrzyżowaniem ;-) Ale za nieładną argumentację, niepotrzebnie antagonizującą praktykow z obydwu szkół, będę gryzł.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ocho – pytania, na które odpowoadasz jako autorka vs. jawna sugestia. Fakt, nie wybralem może szczęśliwie tematu, bo to tal z zakresu logicznego przedstawienia bohatera.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A, no widzisz. Zmyliło mnie to, że byłam przekonana, że sugerujesz drugą opcję. Bo ta pierwsza jest taka... nie Twoja. ;)

:-D ale ja sobie zawsze jaja robię :-D Przykład nieszczęśliwy, generalnie prosiak ujął to lepiej ;-) Wskazówki nie powinny prowadzić do pisania za Autora, ale go pobudzać do ich twórczego przetworzenia w ramach jego/jej wizji.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

I kogo racja jest bardziej racjonalna? 

 

 

Zagadnienie pierwsze: wyobraźmy zatem sobie, że pewnego, dajmy na to majowego, dnia powszedniego dwóch autorów decyduje się na upublicznienie opowiadania.  Obaj nieznani. Tyle tylko,  że jeden betował, drugi nie. 

Pytanie brzmi, do którego zajrzyjsz? Tego ze wskaźnikiem 38 komentarzy, czy owego z zerem? Którego lepiej ocenisz, widząc w betach znane “twarze”?

 

Tu zależy od jakości tekstu. Jeżeli ktoś ma 0 komentarzy, to dyżurni muszą zajrzeć i coś napisać. 

Użytkownicy wchodzą w takie teksty, ale jeżeli są to opowiadania na złym poziomie to nie komentują, bo kto lubi pisać, że tekst to gniot? 

 

Znane twarze nie mają nic do rzeczy. Nie ukrywajmy, że niektórzy betują lepiej inni gorzej, ale wszyscy się starają. Jeżeli ktoś debiutuje, (a wcześniej pisał raczej mało) i nie bierze betujących, to się nie dziw, że komentarzy brak, no bo kto lubi pisać, że tekst to gniot? 

 

Czy nie należałoby wizualnie rozgraniczyć uwag betujących od “nieproszonych” komentarzy?  

Jestem za.

 

Ograniczanie bet – dlaczego? Przecież im więcej tym lepiej. Oni nie piszą za ciebie opowiadania, tylko wyłapują błędy i dzielą się swoją opinią na temat poszczególnych fragmentów utworu.

 

A co powiecie o osobie debiutującej i znanej twarzy, oczywiści zakładamy, że oboje piszą tekst na podobnym poziomie. Który pierwszy trafi do biblioteki? :) 

 

A co po­wie­cie o oso­bie de­biu­tu­ją­cej i zna­nej twa­rzy, oczy­wi­ści za­kła­da­my, że oboje piszą tekst na po­dob­nym po­zio­mie. Który pierw­szy trafi do bi­blio­te­ki? :)

NeverEnd, chyba zbyt zboczyłeś z tematu, ale odpowiem: znana twarz!

Dlaczego? Bo taki Autor ZAPRACOWAŁ sobie na swoje nazwisko. Zajrzy tam więcej osób, bo wiedzą, że może być ciekawie. A z debiutantami... Hmmm... Cytując znany szlagier:

“Bo z debiutantami nigdy nie wie, nie wie się, czy jest już dobrze, czy jest już źle”

;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nie, nie. To myśmy raczej z tematu zboczyli, dyskutując o naszych metodach twórczych. Biorąc pod uwagę tytuł wątku i treść pierwszego posta Corcorana, to prawdopodobnie  o to właśnie się rozchodziło – czyli o faworyzację osób betowanych, znanych i lubianych, ponad tekstami innych użytkowników.

And one day, the dream shall lead the way

Co, co?

Czyli o czym ten wątek jest? ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Corcoran :-) Ciebie na pal to za mało. Konsekwencje wprowadzenia proponowanych przez ciebie ograniczeń. Negatywne, pozytywne, neutralne... Wiem, nie myślałeś...

 

Nie,  rzeczywiście... :(

Wolałem temat zabetować :) 

Nie biegam, bo nie lubię

Taką surowiznę? ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Sethraelu, to chyba żart.

No coś Ty. Naprawdę sądzę, że każdy, kto myśli inaczej niż Rybosław (na jakikolwiek temat), powinien wylecieć na stałe z portalu. Mało tego – będę głosić tę tezę w imię prastarej mądrości chińskich noworodków obu płci, które to noworodki kwilą nam: “ping pong portfel wsiąkł, oddawaj sajgonki” – co w dosłownym tłumaczeniu oznacza: trzeba być głosem, nie echem.

Rzekłem.

Sorry, taki mamy klimat.

Cholera. Mój pierwszy fanatyk. Co by tu podpalić... Świat – to takie oklepane, serca i umysły – to takie pretensjonalne....

Sethraelu, podpaliłbyś, z łaski swojej, ogniem gniewu swego jakieś ognisko w sympatycznej okolicy? Raz, że będzie można tam upiec na chrupko innowierców, dwa, że jak na którym gitarę zdobyć, to i pewnie rusałki jakieś dołączą...

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

...i te rusałki ową gitarą przez łby, ażeby nie ruszały się niepotrzebnie? Zacny pomysł, zacny, o wszystkim jednak myślisz.

Sorry, taki mamy klimat.

Rybku. Podpal Księżyc! Toż to wyzwanie, bo paliwa nie ma i tlenu.

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Wyczuwam Ciemną Stronę Mocy, azali nie o to, nie o to...

 

Rozpocząłem dyskusję stawiając pytania, a nie forsując łomem oświecone dogmaty. 

Dyskusja jest DOBRA, dyskusja ŁASKAWA jest.... o ile nie kończy się mordobiciem :)

Zupełnie, przyznam, z niezrozumiałych dla mnie powodów. Przecież nawet nie może chodzić o pieniądze... ;)

Wniosek: wróóóóóóć! 

 

Może łatwiej rozważać pewne zagadnienia, posuwając je do granic absurdu... 

 

Z jednej strony narożnika pręży się więc autor-analfabeta. Chorobliwie uprzedzony do potajemnego betowania. Broni się przed tym rękami i nogami, uważając, że tylko wysiłkiem własnego rozumku jest w stanie wstąpić na piedestał. A publiczny: obfity i krytyczny lincz tekstów, na tym czy innym forum, zmotywuje go do”dalszej systematycznej pracy”. 

Z drugiej strony ringu staje jego brat bliźniak, literalnie upośledzony w nie mniejszym stopniu, który , niespecjalnie przepadając za krytyką, poszedł po odrobinę rozumu do głowy i za uciułany przy układaniu kostki brukowej grosz, wynajął BETY, w liczbie nie mniejszej niż dajmy na to: STO! Dzięki poprawkom, co oczywista, “napisał” tekst o siódme niebo lepszy...  

 

Który braciszek wybrał lepiej? Kto więcej zyska, a kto więcej się nauczy? I na koniec, kto odniesie sukces?

?

 

Nie biegam, bo nie lubię

To zagadka nie na moją głowę! :)

Przynajmniej o tej porze.

Pytanie podstawowe: a który z nich jest bardziej uparty?

Spostrzeżenie dodatkowe: cóż – ten drugi poszedł po “odrobinę rozumu do głowy” jako pierwszy, co w połączeniu ze stary porzekadłem “kto pierwszy ten lepszy” wydaje się wskazywać nam dość wyraźnie wynik zmagań przesympatycznych braci analfabetów.

Ps. I zauważ, Corcoranie, że wyraz “analfabeta” zawiera w sobie słowo “beta”. Przypadek? Oo

Nie sądzę! :)

Sorry, taki mamy klimat.

Pytanie podstawowe: a który z nich jest bardziej uparty?

Wyjściowo?

Jednakowo jednojajowi braciszkowie byli uparci ;)

 

Przypadek? :D

Nie biegam, bo nie lubię

Nieprawda, któryś z nich jednak pierwszy wydostał się na świat!

Sorry, taki mamy klimat.

Wyraz “analfabeta” zawiera w sobie, o zgrozo,”anal”.

 

Cóż za pojedynek nam serwujesz, niecny zbereźniku...? :-) 

 

Dobranoc!

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nieprawda, któryś z nich jednak pierwszy wydostał się na świat!

Zapewne. Ale po latach, gdy  przyszło do pisania, nie było już żadnej różnicy...

Pszypadek? ;)

Nie biegam, bo nie lubię

Rybosławie, każdy kojarzy po swojemu. :) Goście od reklamy i disco-polo powiedzieliby pewnie, że wyraz “analfabeta” zawiera w sobie “fa” i byłaby kolejna reklamo-piosenka o mydleniu. Przesiąknięci testosteronem – prawdziwi mężczyźni – wyodrębniliby zapewne wyraz “alfa”, bo samiec to samiec i basta. Baskowie dostrzegliby odebrany im zdradziecko wyraz “ETA”. A Corcoran –  zauważ – nie widzi w tym nic. :D:D

 

Corcoranie, może i “pszypadek”, skoro taka tematyka. :D

 

Dobrej nocy, łobuzy!

Sorry, taki mamy klimat.

Heh :-) Nie wspominając nawet o obcym, co to się zalągł w samcu, obok mydełka. Swoją drogą, to niezłe, “anal fa” – siabadabada...  I już więzienny remake hitu, o którym wspominałeś tak błyskotliwie, gdzie “Chciałbym cię mydlić...” nabiera znamion groźby i brzmienia złowieszczego.

Ale ale, obcy, najeźdźca z Melmak, postrach cholernych futrzaków, Alf – ukrył się też w tym zacnym słowie :-) Corcoranie, cóż za wielopiętrowość! A anal, ekhu ekhu, izujemy dopiero pierwszą postać! :-)

 

Dzikowy, niezły ten pomysł z księżycem, niestety już opatentowano rozwiązanie: wycinasz ze sreberka księżyc, mówisz dzieciom, że tam żyją kochane kucyki, a potem go spalasz na ich oczach w akompaniamencie “muahahaha” (z akcentem na u). A z łez zrozpaczonej dziatwy tkasz kolię Pereł Większego Zła i dajesz tej seksownej przedszkolance, dzięki czemu z rozkoszą będzie betować twoją Maczugę Przerażenia :-):-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Gdy położyłem się spać, też Alf – jako sympatyczny kosmita, nie jako mniej sympatyczny menedżer pań – przyszedł mi do głowy w związku z rozkładaniem “analfabety”. Stwierdziłem jednak, że nie mogę być aż tak trzepnięty, by wstać, włączyć kompa i to dopisać. Hmm, mogę? Aby ograniczyć szanse ulegnięcia pokusie, przywiązałem się do poduszki, a następnie ogłuszyłem prawym podbródkowym. Było bosko. 

Rybosławie, za wyłapanie związku “anal-fa” – szacun! Pozwolisz, że – względu na rodzącą się tematykę – okazanie uznania odbędzie bez ukłonu, tudzież innego schylania się po cokolwiek... :)

Sorry, taki mamy klimat.

Anal-fa-beta... Pszypadek?

Nie biegam, bo nie lubię

Co ja właśnie przeczytałem? 0_o

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Dzikowy, Twoja sygnaturka to czyje dzieło?

Sorry, taki mamy klimat.

http://lubimyczytac.pl/cytat/57275

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Ło matko! Dzięki. :)

Sorry, taki mamy klimat.

O w mordę, Dzikowy... :-)

 

A przeczytałeś tamto czy to wyżej, ze tak w zachwycie zawyłeś?

 

Corcoranie, zważając na osobę, która wtoczyla to mydło zdradzieckie do dyskursu, czyli ciebie, podejrzewam sabotaż, a nawet piątą kolumnę:-) Spojrzyj na linkę od Dzikowego, to jest facet, któremu nikt nie betował...

 

Sethraelu, zdumiewa mnie twoja dyscyplina rodem z Shao-Lin soccer, oddaję jej hołd i dwa orzeszki. Oczywiście, schylanie się w tych okolicznościach jest wykluczone! :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Rybku, Twój przepis na podryw.

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Czekaj czekaj, był taki slogan z olśniewającym uśmiechem i zaraz po “z taką pewną nieśmiałością”...

 

Spróbuj, a zobaczysz...

 

;-)

 

Naszyjniki z dziecięcych łez są tańsze, niż te z prawdziwych pereł...

 

 

Corcoranie, chyba dotarliśmy do sedna! W analfabecie skrył się Chuck, bo każdy ma swojego wewnętrznego “sam przeciw wszystkim” i żadna siła argumentów nie zastąpi argumentu siły z półobrotu :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Czy kucyki można zastąpić jednorożcami? I czy koniecznie musi być księżyc-Księżyc, czy dowolny inny?

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Kucyki można zastąpić czymkolwiek słitaśnym, co kochają brzdace. Z księżycem jest kłopot. Taki ze sreberka szybko się robi, z jakiegoś powodu bajtle łatwo uruchamiają wyobraźnię i same, w główkach, budują te puchate, kolorowe do obrzygania wioski na jego powierzchni. No i to sreberko tak trochę się pali, a trochę topi, więc gnojki od razu widzą oczami wyobraźni to cierpienie, tę skórę odchodzącą z mięśni, czerwony kur na dachach... No i ryczą jak bobry, więc zbiór jest okej.

W przeciwnym wypadku musisz makiety jakieś, malowanki, budować relację... To już lepiej w ty czasie czynić inne niegodziwości.

 

Dr O'ckrutnik, FAQ czystego ZUA

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Potrzebne będą badania terenowe, bo mam wątpliwości. Słuchałem dzieciaków grających sesję DD-ka i niechcący (chyba) wyartykułowały sadystyczną i pokrętną wyobraźnię, przy której moja jest ino pyłem marnym (księżycowym).

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Jeśli już grali, to znaczy, że weszli na ścieżkę Adeptów Parszywości, nie są niewinni. Ale fakt, kreatywność okrutnicza młodzieży, nie skażonej jeszcze tradycją prastarego Zua, bywa krzepiąco krwawa i bolesna...

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A w dupie mam takie betowanie!

<zrywa z za dużej głowy berecik i ze złością rzuca nim o ziemię.>.

;D

Nie biegam, bo nie lubię

Przedarłem się przez całość, nikogo i niczego nie pomijając. I co z tego? Jak dla mnie, nic nowego pod złotym słoneczkiem. Od Sasa do Lasa.

Taki folklor :)

Folklor, jak go nazwałaś, folklorem, ale jeden element dyskusji wart jest uwagi. Licznik komentarzy pokazuje sumę liczby komentarzy: z bety plus te “publiczne”. To warto zmienić, wyodrębnić, żeby nie myliło.

Akurat tutaj jest konsensus, tylko... Brak wjazdu na serwery :-)

 

Folklor? Gitarą rusałki przez łeb, by nie podrygiwały opornie to folklor? Toż to geniusz Sadysthtraela! ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Psycho, każdy się bawi jak lubi;)

Adamie, racja, licznik jest mylący. Gdzież ten Brajt?

Gdzież? Tego nie wie nikt, nawet w Bundesnachrichtendienst rozkładają ręce...  :-)

Brajt został księgowym w ZUS-ie!

Od tego czasu próbuje tak przebudować excela, by w bilansie aktywa zrównały mu się z pasywami. Szybko nie wróci... ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nazgulu, Kolego mój lożowy, dla mnie zostałeś kpiarzem kwartału!

Betuje upadający system emerytalny? :-) Brrr!

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Na­zgu­lu, Ko­le­go mój lo­żo­wy, dla mnie zo­sta­łeś kpia­rzem kwar­ta­łu!

Ambitny ze mnie kpiarz, dlatego powalczę... o tytuł roku! ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Czas na przygotowanie popcornu :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Chyba naprawdę trzeba zacząć karać w jakiś wyrafinowany sposób za spam i offtop (albo chociaż zacząć od apelowania do sumień użytkowników) bo właśnie się zorientowałem, jak taki temat wygląda z perspektywy kogoś, kto nie zagląda często na portal. Wchodzisz, niby poważna dyskusja o czymś tam, przewijasz, przewijasz... obrazki, żarty, nie wiadomo w sumie które posty czytać, a które pomijać, bo nie na temat... : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Chcesz zabić folklor, berylu? Toż to cały w tym urok portalowy, miej litość!

Dla odmiany będzie na poważnie: ja nie chcę nic robić, a już tym bardziej dokładać offtop i tutaj o tym rozmawiać – ja tylko zauważam, że warto mieć trochę empatii i pomyśleć, że inni też z portalu korzystają. Dla pięciu żartujących sobie beztrosko nie na temat osób to może i przyjemny “folklor” dla dwudziestu innych, tylko się przyglądających, ale które w końcu może chciałyby zabrać głos w dyskusji, już niekoniecznie. A dochodzę do wniosku, że właściwie za każdym razem jak po kilkudniowym urlopie od internetu wracam na portal i widzę jakąś potencjalnie wartościową dyskusję, to ktoś ją zabija wpisami nie na temat i już nawet czytać mi się jej nie chce, a co dopiero głos zabrać. A wolałbym, żeby portal nie stał się forum dla zamkniętego kółka folklorujących sobie osób, ale żeby przyciągał nowych użytkowników, którzy chętnie mieliby coś ciekawego do napisania na określony temat.

Jak pisałem na początku – nie chce tutaj dalej offtopować, po prostu dzielę się świeżym spostrzeżeniem akurat w tym temacie, który je sprowokował. A więc nie odpisujcie :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Wniosek: Beryl nie może mieć urlopów. I tyle. Pełne 24/7, 365 dni w roku, musi czuwać. ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Trudno mi w to uwierzyć, ale zgadzam się z Berylem. Zauważyłam, że coraz rzadziej zaglądam do tematów z HP, w których wzięłam udział – więc świeci mi się gwiazdka. Bo się gubię w prywatnych żarcikach (często bardzo uroczych), a mnie interesuje raczej dyskusja. Po prostu jakiś przesadyzm czasem się wkrada.

Przepraszam, Berylu, że odpisałam. 

A ja, na swoją obronę (bo czuję te zielone ślepia na ogonku... zboczeniec!) dodam, że na ostatnie pytanie Corcorana nie ma innej odpowiedzi niż udzielił Sethrael – wygra ten analfabeta, który dłużej wytrzyma, szybciej sięga po rozum do głowy i tyle.

Proponowane w pytaniu przez Corcorana ograniczenia, dlaczego nic nie dadzą – wałkowaliśmy wyżej ;-)

A z całej dyskusji najciekawszy był...

 

Offtop o betowaniu.

 

I już :-D

 

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dla pię­ciu żar­tu­ją­cych sobie bez­tro­sko nie na temat osób 

Którzy to! Którzy, niech ja tych elfich synów dorwę! ;)

 

Chyba na­praw­dę trze­ba za­cząć karać w jakiś wy­ra­fi­no­wa­ny spo­sób za spam i of­ftop

Zero litości, karczować z korzeniami takie indywidua! 

 

nie chce tutaj dalej of­fto­po­wać,

Amen.

 

A na serio, to nie da się zupełnie nie offtopować. Nawet pisząc na temat, odbiegaliśmy od meritum. Zawsze tak to wygląda. Tępienie offtopu to zło – zabija forumową aktywność. NeverEnd bez problemów dołączył do dyskusji. Można? Można!

Jak polecą bany, to użytkownicy zaczną się bać  udzielać. Ja, pisząc ten komentarz, już mam pełne gacie! ;)

Choć za zminimalizowaniem offtopu jestem ZA! Jedna, dwie riposty i finito!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Zróbcie sobie temat o tym offtopie :P

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Na ostatnie pytanie Corcorana nie ma innej odpowiedzi niż udzielił Sethrael

PFsh, (teraz uwaga, zastosuję rybią retorykę. Dla mniej wtajemniczonych, podkreślę ów moment, a dla jeszcze mniej, ekhm, po prostu użyję pewnej formy słowa ryba). Zatem:

Twierdzenie, że na pytanie otwarte istnieje li tylko jedna, jedyna odpowiedź, jest rzeczywiście kretynizmem typowym dla ryb. W dodatku, celowo lub nie, ucinającym dyskusję. 

:)

Nie biegam, bo nie lubię

Musiałeś zdemaskować mój tnący zamiar... Niedobry! ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Tego się nie spodziewałem!  :)

 

Po przefilowaniu kilku rozległych, pokwietniowych stron Poczekalni, z przyjemnością donoszę, że radykalnie spadła liczba bet, które zaczynają żywot upublicznionego społeczności portalowej opowiadania (czy innej formy twórczości) od machnięcia pochlebnego komentarza i pośpiesznego kliknięcia Biblio.

Nie zrozumcie mnie źle, ale wciąż, uważam, że łatwiej jest napisać coś pochlebnego o betowanym tekście, niż go zjechać, a potem nie ma już drogi odwrotu.

 

Oczywiście, wciąż są betujący pewni własnej obiektywności i mocno przekonani o braku subiektywizmu własnych ocen, mimo uległych proszeń – za to duże brawa i szapo ba i co tylko się da. 

 

Niemniej sądzę, że ta tendencja, którą okupiłem cyfrową posoką, jest całkiem pociągająca. :)

Wiem, Jaskółka nie czyni wiosny. Było przecież i tak, że beta, jedna za drugą, zgłosiły tekst do piórka.

Nic w tym złego i tym bardziej szkoda, że zgłoszenia nie potwierdził nikt więcej.

 

By nie było zbędnych dociekań, czy aby nie jestem jakimś Anonimem, podszywającym się pod Użytkownika. Potwierdzam, wszystko to napisałem ja, Wasz szczerze oddany Corcoran.

;D

 

Nie biegam, bo nie lubię

Corcoranie, bardzo się cieszę, że od etapu zadawania półretorycznych pytań przeszedłeś do szukania odpowiedzi.

Podpowiedź kolejnego kierunku, w którym warto pójść: zadbaj o porównywalność warunków. Nie wiem, na ile to szersza tendencja, ale w moim przypadku po upłynięciu terminu SF2015 znacząco spadła liczba zaproszeń do betowania.

Babska logika rządzi!

Droga Finklo, masz, jak zwykle, najzupełniejszą rację.

 

Pozostaje tylko żywić nadzieję, że ta być może zupełnie przypadkowa tendencja, której jak widzę sprzyjasz, okaże się trwała.

Z Twoich, wcześniejszych uwag  zapamiętałem, że należysz do tego szczęśliwego grona, które wbrew potencjalnym wpływom, w każdych warunkach zdobywa się na obiektywność.

Brawo i jeszcze raz szacun.

Nie biegam, bo nie lubię

Nowa Fantastyka