Recenzja:

Nowa Fantastyka 07/15

Lipiec '15. Dziennik pokładowy gwiazdolotu "Czytam".

Gwiezdny lipiec.

 

Oooch, witaj Milo, raju wędkarzy i pijaków, rubasznych dowcipów, stolico poklepywania po pupach kelnerek – tak tak, w pysk tez można dostać, czemu nie, ale takie ryzyko, ty klepiesz to i ciebie klepią i wszystko w porządku, starczy umiar w żartach znać ­­– a przede wszystkim, witaj błogosławiona radiowa ciszo. I wy, dziewczyny wyłaniające się ze spienionych fal, witajcie!

Wpakowaliśmy się w jakieś nieprzesadnie drogie lądowisko, smażą nas trzy słonka na okrągło, nawadniają drineczki, dopieszczają uśmiechem kształtne reptilionki – wakacje, słowem. Można sobie w spokoju poczytać, ba, można namówić tę prześliczną panienkę, by nam zmysłowym głosem na głos czytała. Radość.

 

Jerzy Rzymowski (JeRzy) okazuje się być szowinistą, homofobem i myślozbrodniarzem, a ponadto, jak się zdaje, pierdzi ogólnie w twoim kierunku. A nie, twoim. Zaś twoja matka nie była afroamerykanką, tylko cuchnęła zgniłymi jagodami. Szlag go trafia od oszołomów i groźnie zapowiada – głupców zwalcza. Nic, tylko przyklasnąć, a przy okazji, dla zabawy, z groźności życzliwie się ponabijać ;-)

Problem pacanów nie pozwalających chłopcom po prostu być chłopcami czy też oszołomów, którzy chcieliby widzieć w „Wiedźminie” różne rasy, skośne oczy itepe – jest. Zrobiliśmy głosowanie, dla ras w Wieśminie mamy mocne tak, pod warunkiem, że to będa przedstawicielki piękne, z pośladkam jędrnymi, piersiami kształtnymi i takie tam Istotne Warunki Zamówienia.

I nie, absolutnie nie mam nic przeciwko stosownym ripostom ze strony płci przeciwnej. Po prostu: zdrowy rozsądek. Odkurzyć i uruchomić. Trochę będzie warczał na początku, ale potem się rozrusza i przyjemnie szumiąc, wejdzie w stan pracy ciągłej, skutecznie równoważony przez poczucie humoru. A jeśli, drogi czytelniku, rzeczonego poczucia nie posiadasz, za drobną opłatą dowieziemy ci z drugiego końca galaktyki, jakie tylko chcesz. Cennik dostępny na życzenie…

Aż się przypomina słynne lądowanie sondy na komecie i koszula z pupą modelki. Jasne, niemądrze naukowiec sie ubrał, ale żeby oburzone głosy szowinistycznych kobiecych świń, pardon, wojujących feministek, przesłoniły całość wydarzenia?

Puknijcie się w kaczany, łowcy sensacji w mass mediach. Tak, to wy napędzacie ten idiotyzm, robiąc z takich wyskoków news dnia.

Grabunia, panie JeRzy.

 

Niestety, chochlik drukarski na stałe uwił sobie gniazdo w wersji .mobi – w lipcowym numerze znów „na marzec polecamy”. Odchochlikownaie to niedroga operacja, zapraszamy do naszego pokładowego cennika…

 

Marcin Zwierzchowski zapowiada cudowności lipcowe. Malakh kusi i kusi, żeby do portfela sięgnąć.

 

– Może byśmy tak, panowie drodzy – rzuca w powietrze prawoskrzydłowy – zrobili sciepę na książkę jakąś? Taką wiecie, ambitną, ale z momentami.

Ma łeb na karku, chłopina! Damy ją lektorce, bo dziewczyna wie, co z głosem robi i… Tia. Ta załoga wie, jak sobie urlop uprzyjemnić!

 

[Artykuł] Mateusz Wielgosz zagląda na nowo odkryte księżyce Plutona, wspominając przy okazji historię awansu na planetę i późniejszej detronizacji. Ot, do poczytania.

 

[Artykuł] Za to Tomasz Zliczewski przybliża, zgrubnie lecz w ciekawy sposób, świat nadprzyrodzonych istot w kulturze japońskiej. Warte lektury, a co lepsze – to dopiero pierwsza część. Z niecierpliwością czekamy na kolejną! Yokai, tia… Bu!

 

[Artykuł] Dalej też jest azjatycko, bo temat z okładki podejmuje Robert Skowroński, robiąc ostry przelot na niskim pułapie nad azjatyckim kinem grozy. O, w Hongkongu szowiniści, że tak nawiąże do wstępniaka. A w Hollywoodzie wygładzają i tłumaczą na nasze. Warte przeczytania, ciekawe i pouczające o różnorodności kulturowej.

 

Chochlik buja się po .mobi i psuje gdzie może. Kindle Paperwhite, mniej więcej w okolicach 75% wspomnianego wyżej artykułu „Next Article: PROZA POLSKA” i wskaźnik procentowy od czapy.

­

 

[Wywiad] Jerzy Rzymowski zaprasza do ciemnego pokoju z lampą świecącą po oczach Kevina Hearne. Znów wstyd, bo nie znam… Nic to, wywiad ciekawy. Autor czekał dziewiętnaście lat na wydanie swojej pierwszej powieści. Ba, pierwsze dwie odrzucono mu bezlitośnie! „Kroniki Żelaznego Druida” to jego sztandarowy cykl, a wywiad tyczy się religii, mieszania różnych mitologii i podejścia autora do wiary różnorakiej, jednobarwnej i pstrokatej. Mocno skrótowe, ale mimo wszystkie warte przeczytania.

 

Chochlik drukarski znów narobił na mobi w Kindle Paperwhite w okolicach 70% – a jego bobki kolejny raz wskazują na PROZĘ POLSKĄ, miast na artykuł Tomka Miecznikowskiego.

– Daj to – mruknął mechanik Jan do dziewoi, niby przypadkiem muskając ją przy odbieraniu holopliku. ­– Już ja mu pogonię, tak kupsztalić nam do egzemplarza!

Lektorka pisnęła zachwycona, składając razem ręce i unosząc w ekscytacji kopytko. Taki dzielny, męski Jan! Wiwat samczy stereotyp! :-)

 

[Artykuł] Artur Machen to kolejna persona w cyklu mistrzów na nowo odkrywanych, klasyków już zapomnianych, które Tomasz Miecznikowski przybliża czytelnikom NF. Tym razem nie jest to ani życiorys, ani temat tak wdzięczny jak Ambrose Bierce (przywołany dwa miesiące temu). Przybliża? Przybliża. Opowiada o głównym motywie zasłony między rzeczywistościami? Opowiada. Ciekawie? W miarę. Tym niemniej, o ile po artykule dotyczącym Bierce’a nabrałem chętki na lekturę dzieł omawianego autora, w przypadku Machena stwierdziłem, że kiedyś, być może, niekoniecznie zaraz… Dla mnie bardziej walor edukacyjny, niż zachęcający do zapoznania się z twórczością.

 

[Artykuł] Przemysław Pieniążek, dla ożywienia atmosfery, robi przekrojóweczkę po losach elektronicnego morderka – bo okładka i bo nowa premiera. Fajno fajnie (gińcie, puryści językowi! ;-) ) – filmy kinowe, serial, widowisko 3D, różne wersje skryptu filmowego Jamesa Camerona, konflikt z Harlanem Ellisonem („Nie mam ust a muszę krzyczeć”) i wreszcie siwowłosy, pomarszczony T-800 is back. Garść ciekawostek, przekrojowych informacji – dla fanów serii must read.

 

A chochlik jak kabanił w plik – kabani dalej. Spieszy się coś, bo go Jan antywirem po bajtach ściga, lecz zdążył na Kindle Paperwhite znów zamienić NEXT ARTICLE na prozę polską (czy to znak? Świadoma pornocja prozy polskiej?), a info o kandydatach do roli Terminatora wpakował w niespecjalnie ładną ramkę i wersaliki. Skład się nie obronił, chochlik czmychnął. Teraz Miecio ruszył cyberzad i dalejże, nad Janem staje, dobrymi radami go częstuje…

 

[Artykuł] Maciej Parowski i nowa biografia Philipa K. Dicka. No kurczę, niezły kontrast, przyznaję – ale i artykuł arcyciekawy. Tekst poświęcony na równi smaczkom wybranym z życiorysu amerykańskiego pisarza, jak i treści książek poświęconych jego twórczości i osobie. Co by tu, żeby nie za dużo… Nic! Trzeba przeczytać.

 

[Artykuł] W „Lamusie” kolejny raz grzebią Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz, kontynuując temat hipnozy, mody i badań na przełomie XIX i XX wieku. Tym razem skupiają się na naszych rodzimych naukowcach, szarlatanach i mediach. Wiedzieliście, że ponoć można kogoś zahipnotyzować listem z odpowiednio dobranymi słowami? Nie? To przeczytajcie o tym koniecznie. Instrukcja domorosłego hipnotyzera z początku XX wieku – palce lizać.

 

[Felieton] Rafał Kosik odprawia hemingweyowskie „Pożegnanie z mięsem”. Krótko i na temat o tym, jak nieuchronnie, idąc gdzieś w przyszłość, przyjdzie nam się z naszym mięsnym sensorium pożegnać albo na zawsze kisić się w ziemskim grajdołku. W kontekście podróży kosmicznych, ale nie tylko. Znów interesująco.

 

[Felieton] Robert Ziębiński z kolei bije na alarm – nie jesteśmy w stanie wygenerować zapotrzebowania na fantastykę autorską, idąc na łatwiznę efektów specjalnych. Oglądamy durnowate „Transformers” zamiast ambitniejszego, ciekawszego czegoś, czego tytułu nie pamiętam już dzień po przeczytaniu felietonu. Staliśmy się społeczeństwem inżynierów Mamoniów, którzy lubią piosenki już raz słyszane. Smutne? Prawdziwe? Ale Dukaj wciąż potrafi napisać filozoficzną mikropowieśc na przekór robotom lejącym się po resorach… :-)

 

[Felieton] Łukasz Orbitowski w końcu wziął się za uczciwą, męską robotę i rozbiera azbest podczas „Dziewiątej sesji”. Recenzja horroru o pięciu robotnikach, z połamanymi życiorysami i zadrami na duszy, którzy muszą w trymiga odstawić pewą rozbióreczkę w… opuszczonym szpitalu psychiatrycznym. Jak zwykle, temat do pewnej porcji przemyśleń i dygresji – tym razem o tym, czemu i jak łatwo poddamy się, czy szaleństwo jest opętaniem oraz co wspólnego mają duchy z poszarpanym życiem niektórych ludzi. Jak zwykle, warto.

 

Teraz to już wszyscy, plemiennym zwyczajem męskim, nad Janem stoimy, dając mu rady i wskazówki. Chochlik sprytny jakiś jest, odwołania do następnych artykułów psuje regularnie i znika bez śladu. Jest jak gość, który podbiega na lądowisku do beczki z izotopem, szybko na nią szcza – i rozpływa się w powietrzu. A ty potem musisz takie cuchnące do ładowni… Nasza lektorka podskakuje jak piłeczka, zagrzewa nas do polowania na bestię, a kusa spódniczka i falujący biust rozpraszają nie gorzej od śladów bytności małego psuja.

 

[Proza polska] „Finis” Janusza Cyrana (na przypisach z tłumaczeniami znów atakuje drukarski) to kolejna odsłona „Nowych Perspektyw”. Ta, jak mi się wydaje, bardzo udana. Dawno temu miałem szefa, germańskiego curvum macium oprawcę, który spędził kilka lat w Chinach. Już wtedy stwierdził, że jego zdaniem, przed śmiercią będziemy albo częścią Chin, albo przynajmniej będziemy mówić po chińsku równie często jak po angielsku.

Janusz Cyran serwuje nam tekst niedopowiedziany, worldbuildingowy w charakterze – i cholernie frapujący zarazem. Mamy więc Europę, finalnie podzieloną pomiędzy umowny Kitaj (który praktykami rodem z dawnego Imperium Brytyjskiego przejął to i owo) oraz Kacapię. Mamy stereotypowe obrazy mocarstw, tygiel narodów, a także mnóstwo, mnóstwo drobnych odprysków, które mogłyby powstać w takim zderzeniu kultur. Przez te odpryski właśnie (Muslim w restauracji dostosowanej pod Kitajców rozmawia z polskim “załatwiaczem”… :-)  ) patrzymy na otaczające bohaterów realia. Mamy też stricte przyrodniczą alegorię do tej sytuacji, rakową, która wydaje się być kluczem do odczytania pytań stawianych przez autora – do spółki z nawiązaniami do religii, kultury europejskiej. Ciekawym wydał mi się zabieg polegający na obdarowaniu bohaterów tekstu cechami i nazwiskami postaci historycznych oraz literackich, co w połączeniu z przydzielonymi im rolami (łamiącymi lub przetwarzającymi stereotyp pierwowzorów) daje intrygującą, postmodernistyczną mieszankę.

Aż się prosi o większy limit dla tego tekstu, ciekawość podrażniona, zakończenie otwarte. Mnie się podoba, mimo, że odczuwam boleśnie braki we własnej edukacji literackiej w kierunku tekstów klasycznych lub poezji zagramanicznej. Tym niemniej, nawiązania do wspólnego, bo szkolnego zestawu lektur pozwalają cieszyć się opowiadaniem nawet takim ciołkom jak międzygwiezdnie rubaszny pilot. Więcej!

 

[Proza polska] Bartek Biedrzycki „Spotkanie w tunelach” – takie o, humorystyczne fan fiction w luźnym nawiązaniu do uniwersów komercyjnych S.T.A.L.K.E.R. i Metro 2033. Sympatycznie napisane, chociaż, jak się zdaje, standardowe do bólu (przeskok tu i tam w trakcie okresu nieprzytomności), za to przyprawione lokalnym, polskim kolorytem. Wydaje się być napisane dla nieco młodszego czytelnika i szczerze mówiąc, zdziwiłem się widząc cos na kształt fan-fiction w NF. Cóż, niezbadane są wyroki redaktorskie. Złe nie jest, ot tak, na rozerwanie się na plaży na chwil parę. Chochlik też się zrelaksował, sprzed nosa nam skradł odwołanie do następnego tekstu.

 

[Proza zagraniczna] „Jeden” (‘One’) Nancy Kress – kapitalny kawałek o Zacku Murphym. Everyman, bohater, z którym szczególnie męskiej części publiczności łatwo będzie się identyfikować. Prosty chłopak z przeszłością, bokser, który w wyniku operacji odkrywa w sobie niesamowitą zdolność, nadopiekuńcza siostra, jej ostra jak żyleta partnerka, nieszczęśliwa miłość bohatera… Barwna, dynamiczna opowieść, którą trudno streścić. Powiedzieć, że jest to historia o tym, jak zwykły człowiek wykorzystuje niezwykłą umiejętność w sposób jakże przyziemny, jak za jej pomocą usiłuje na nowo poukładać sobie dobre, dostatnie życie (za cenę ogromnego ryzyka dla zdrowia i życia), jak wreszcie z niej okaleczony przechodzi wewnętrzną przemianę – to strasznie spłycić. Nancy Kress z potężną łatwością miesza opowiadanie obyczajowe z tajemnicą rodem z klasyki science fiction. Koniecznie przeczytać!

Literówka: „kar” zamiast „kark”. Liczebniki (waga) słownie zamiast 77,5 i 78,5. „Powtórka ostatnia walka” zamiast „Powtórka ostatniej walki”. Nowe zdane z małej litery „z całą złośliwością” zamiast „Z całą (…)” plus kilka innych drobiazgów – chochlik tu był i nagrzmocił. Potężnie.

 

W tabelce literackiego kibola znów remis, a więc po siedmiu miesiącach dziesięć do siedmiu dla prozy zagramanicznej. A my ganiamy chochlika po pliku, ponętna lektorka kibicuje…

 

[Recenzje] Jazdę kulturalną, książkową, zapewniają Bartłomiej Łopatka, Rafał Śliwiak, Tymoteusz Wronka, Jerzy Rzymowski, Krystyna de Binzer, Agnieszka Haska. Jedną z recenzownych pozycji jest antologia „Wolsung”, część pierwsza, gdzie swoje opowiadanie – obok tuzów – ma znana z portalu fantastyka.pl Sylwia Finklińska (kciuki w górę!). Filmy opędzlowuje ze swadą Jerzy Rzymowski, a komiksy niezłomny duet Waldemar Miśkiewicz i Paweł Deptuch. Ta ekipa lepsza jest od gwiezdnego kompasu…

 

Recenzja „Ciemnych Tuneli” zawiera… recenzję „Dopóki nie zgasną gwiazdy” z poprzedniego pliku! Tu się schował! Mamy gnidę! Osaczony, chochoł jeden, damy mu teraz sznura. Wszyscy skanujemy każdy dostępny bajcik, polowanie dobiega finału, szkodnik zaszczuty, choć jeszcze się wymyka, aż tu nagle seksowna lektorka się nachyla (oczy nam wyszły z orbit, Einstein byłby z nas dumny), cyk cyk coś paluszkami, chochlik się wychyla, a ona go dziab, antywirem personalnym prosto w dziób! Klaszcze uradowana, chcichocze do nas:

– Jesteście wspaniali, chłopcy! Bez was nigdy bym go nie dopadła!

Szczęki na glebie, knockout w pierwszej rundzie. Czytałem kiedyś rzecz z krainy Xanth, gdzie bohaterką jednego z tomów była dziewczynka, której talent magiczny polegał na stawianiu innych na piedestale. Nasza opiekunka, co tu dużo mówić, pobiła tamtą dziewuszkę juz na starcie. Takie z nas samce-myśliwcy, ech…

 

Numer, zdaje się, ułożony tematycznie – bo i wywiad i recenzje, trochę politycznej niepoprawności w publicystyce. Proza niezła, choć quasi fanfik w prozie polskiej wydaje się być czymś, co w pamięć nie zapadnie – ale opowiadania Nancy Kress i Janusza Cyrana wynagradzają to z nawiązką. Felietony jak jeden mąż pesymistyczne robią to, co fantastyka robiła od zawsze – czarnowidzą, ostrzegając. Bo jeśli to nie jest jedna z głównych ról fantastyki, to tu mi kaktus. A i poza letnim artykułem Mateusza Wielgosza reszta publicystyki trzyma równy, wysoki poziom. Wrażenie  obniża jednak mnogość błędów technicznych w pliku mobi wyświetlanym na Kindle Paperwhite – to już czwarty numer z kolei, gdy skład pod to urządzenie jest po prostu niepoprawny i trudno nie zwrócić na to uwagi.

 

Transmission complete.

 

 

 

--------------------------

Poprzednie przygody załogi gwiazdolotu “Czytam”:

Czerwiec ‘15 – w drodze na wakacje

Maj ‘15 – czyli jak Mieczysław zrobił sobie przegląd.

Kwiecień ‘15 –  co to po kosmosie nie lata, psze pana!

Marzec ‘15 – do zdrowia dochodzę.

Luty ‘15 – ciemność, ciemność widzę!

Styczeń ‘15 – mała wpadka przy asteroidzie.

Listopad ‘14 – zakręceni w czasie.

Październik ‘14 – przystanek na tankowanko.

Wrzesień ‘14 – wielki comeback załogi na szlak!

Inne recenzje

Komentarze

obserwuj

Lipiec nadchodzi częściami… :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

I lipiec fertig. Dziękuję za wspólny lot :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka