
– Mamooo, zobacz, co znalazłam!
– Co, kochanie?
– Laleczkę. Fajną. Rusza się i gada, choć nie mogę jej zrozumieć. Ale chyba ma kuku na nóżce.
– Ty przecież wiesz, co należy zrobić w takim przypadku, prawda? Jesteś dużą dziewczynką.
Wcale nie była duża. Każdy z jej rówieśników przerastał ją prawie o głowę, ale Maluta wiedziała, że matce chodzi o dorosłość, a nie wzrost.
– Mamo, ale ona szarpie się i krzyczy, kiedy próbuję opatrzyć ranę. Jemu. To chyba chłopczyk. Ma krótkie włosy i spodenki.
– Przecież jesteś silniejsza, skarbie! – Matka nawet nie odwróciła głowy, żeby spojrzeć, bo akurat wrzucała do wrzątku pyzy. – Przyciśnij leciutko, ale nie za mocno, żebyś nie popsuła i wtedy zajmij się opatrunkiem. A, pamiętaj też o odkażeniu rany. A później nakarm i połóż do łóżeczka.
– Dobrze, mamusiu.
Maluta postąpiła zgodnie z zaleceniami i bardzo ostrożnie zajęła się lalką. Kilka koleżanek też miało takie. Nie wiadomo, skąd się brały, ale czasami można było je znaleźć na samym szczycie góry Baaba. Przeważnie ledwie żyły, ale kilka udało się odratować. Teraz też wydawało się, że laleczka zepsuła się dokumentnie, bo zwisła bezwładnie w ręku dziewczynki. Maluta wyrzuciła starą, drewnianą lalkę z łóżeczka i ułożyła na jej miejscu zdobycz. Na wszelki wypadek, wzorem koleżanek, przypięła do rączki lali drobny łańcuszek, a drugi koniec umocowała do szczebelka. Nie mogła się na razie pobawić, ale miała nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Zajęła się szyciem ubranek dla nowej zabawki, ale nie potrafiła skroić spodni. Dlatego z resztek firanki i starej kokardy wyczarowała przecudną suknię balową. Lali i tak wszystko jedno, w co będzie ubrana, a Maluta wolałaby znaleźć dziewczynkę. Wszystkie jej koleżanki miały dziewczynki. Ubierały je i stroiły. Ona też tak chciała. Na razie postanowiła wysprzątać domek dla lalek, który zrobił jej na urodziny tata.
* * *
– Fuj, Maluta, umyj laleczkę, bo śmierdzi! – Mama skrzywiła się. – Pokazałaś, gdzie jest toaleta w jej domku i jak z niej korzystać?
– Tak, mamusiu. Ale chyba powinnam ją wykąpać!
– Oczywiście, kochanie. Akurat zagotowałam wodę na herbatę. Nalej trochę do miednicy. I wyrzuć te brudne szmaty. Chciałabym zobaczyć, jak wygląda w sukni, którą uszyłaś.
Dziewczynka przygotowała miskę z wodą, sprawdziła, czy nie jest za gorąca, a potem wyjęła laleczkę. Trochę trwało, zanim wyłuskała ją z brudnych ubranek, ale w końcu udało się.
– Mamo, ale ona ma brodę i wąsy, jak tata! A ja chcę, żeby to była pani! – zajęczała dziewczynka.
– Nie ma problemu, skarbie. Weź ode mnie trochę kremu do depilacji, będzie gładziutka.
Maluta wysmarowała buźkę lalce, uważając, żeby nie maznąć po włosach. Przez te kilka tygodni lalce urosła spora czupryna. Po namyśle wyciągnęła zabawkę z kąpieli i posmarowała całe ciałko. Chwilkę dumała, czy nie obciąć tego frędzelka, który smętnie zwisał między nogami, ale pomyślała, że jak założy jej majtki i sukienkę, to nic nie będzie widać.
– Wiesz, mamusiu, w sobotę organizujemy u Zary przyjęcie dla lalek.
– To fantastycznie, kochanie! – Mama nawet nie uniosła wzroku znad stołu, gdzie siekała wątróbkę. – Musisz mi koniecznie pokazać, jak wygląda w sukni balowej.
– Dobrze. I uczeszę jej włosy. I wepnę w nie diadem. Będzie śliczna.
Ubieranie, zabiegi upiększające i czesanie trochę potrwały, bo lalka się wyrywała, a Maluta nie chciała jej zrobić krzywdy, więc działała bardzo łagodnie. Wreszcie wszystko było zapięte na ostatni guzik.
– Mamo, spójrz, czyż ona nie wygląda jak królewna?
Matka oderwała się od swojego zajęcia i zerknęła na córkę. Dziewczynka dumnie prezentowała zabawkę. Lalka sięgała wzrostem nieco ponad jej kolana. Miała ufryzowane włosy, w których świeciły kryształki diademu, pięknie umalowane oczy i usta, a do tego śnieżnobiałą suknię przepasaną błękitną wstążką i szmaciane buciki.
Lalka nie chciała stać spokojnie, żeby zaprezentować się mamie, ale Maluta szarpnęła lekko łańcuszkiem i odpowiednio ustawiła zabawkę.
– Jest elegancka w każdym calu – pochwaliła mama. – Możecie spokojnie iść na bal u Zary.
* * *
– Nie sądziłem, że kiedyś się spotkamy – powiedział, poprawiając zsuwający się diadem. – Myślałem, że spoczywacie gdzieś pod śniegami Mount Everestu.
– Wszyscy uważają, że zginęliśmy?
– Tak, tyko Szerpowie opowiadają bajki o gigantycznym Yeti.
'. Każdy z jej rówieśników przerastał ją prawie o głowę, ale Maluta wiedziała, że matce chodzi o dorosłość, a nie wiek.'' - skoro rówieśnicy ją przerastali, bardziej odpowiednim słowem byłoby... no właśnie. Coś byłoby, tylko nie chce mi się teraz kombinować, co.
Przeczytałem.
DZięki, chodziło o wzrost.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Podziwiam Twoja pracowitość i wenę twórczą. Muza widać nie odstępuje Cię na krok. I niech tak będzie jak najdłużej.
Mimo, że jestem teraz bardzo zajęta, postanowiłam napisać coś pod Twoim „Gigantem”, bo nie mogę pominąć milczeniem tak udanego dziełka. Nie tracąc nic ze swojego stylu opowiadasz kolejna historyjkę, jakże odmienną od dotychczasowych. Pomysł przedni, wykonanie takież – nie mam tu nic do roboty, poza przyjemnością ponownego przeczytania.
Gratuluje i pozdrawiam.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dzięki, Regulatorzy
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Byłam, widziałam. Prawdę mówiąc, historyjka wielkiego na mnie wrażenia nie zrobiła, choć w sumie udało Ci się oddać wrażenie pewnego rodzaju... okrucieństwa. Brr. To znaczy ogólnie wszystko fajnie, ale akurat pointa mi się nie spodobała. Jakaś taka...
"Wiesz mamusiu" - przecinek przed wołaczem.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Może niektórzy uznają to za brak dramaturgii, ale cieszę się, że Maluta jednak nie odcięła laleczce frędzelka. Pozdrawiam.
Dobrze, ze nie odcięła: "frędzelka"... Broda odrośnie...
Zakończenie ciut (słowo niepasujące do gigantów) gorsze od reszty, ale cały opek przedni. Klimat jest, fantastycznie też, a w dodatku transkrólewna :)!
A o Himalajach i Yeti niedawno było: http://www.fantastyka.pl/4,8687.html
Ale to dwie zupełnie różne bajki. :)
Pozdrawiam,
zepchnięty na drugie miejsce... :)
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
Mamy z Dreammy te same obawy (lęki?) :)
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
Fajnie, lekko piszesz. Mnie się własnie zakończenie najbardziej podobało.
Ostatni akapit nie wnosi zupełnie nic i psuje bardzo dobre wrażenie.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Jako fan rasowego sci-fi i fantasy ( lasery, bajery, miecze, krasnoludy ) bardzo jestem zaskoczony tematyką 90% opowiadań, które przeczytałem. Ale muszę przyznać, cze zaskakują mnie one wszystkie pomysłem na temat. I tak jest tez tutaj. Bardzo fajnie się czytało. Nie mój klimat, a jednak fajne:)
@koik80, ja też dawno temu pisałam o Himalajach i Yeti, ale w obliczu linkowanego przez Ciebie tekstu, pozostaje mi zamilknąć i pochylić głowę z szacunkiem i pewnym rodzajem łagodnego zadziwienia.
Rzeczywiście te same obawy :) na szczęście ja nie mam frędzelka, ale i tak poczułam się poruszona.
Kompleks braku frędzelka! :) Pamir świetny, kooknąłem.
Sorki za posądzenie o chłopowatość (pasujące do komentowanego opowiadania), ale te Wasze nicki...
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
"- Tak, tyko szerpowie opowiadają bajki o gigantycznym Yeti. "
Tenzing, wspólnie z Hillarym pierwszy zdobywca Mount Everestu, obraziłby się za ten błąd w sposobie pisania nazwy jego ludu --- i miałby rację.
Przeczytałem. Nie zostałem wbity w ziemię, ale mimo to opowiadanie uważam za przyjemne. Fajny kawałek tekstu.
A mnie się właśnie pointa podoba. Ogólnie dobry i ładnie napisany króciak. No i to napięcie podczas sceny depilacji (frędzelek) ;-)
Total recognition is cliché; total surprise is alienating.
Tylko w poincie nie ma nic, czego nie idzie się łatwo domyślić w połowie pierwszego akapitu.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
No. Niezłe, niezłe.:)
Brajt, no dobra. Widać głupieję, bo za dużo przed kompem siedzę. Wydaje mi się jednak, że to jest ok, można tak zrobić, że w trakcie opowiadania da się mniej lub bardziej jasną wskazówkę, a potem na końcu czytelnik odkrywa, że dobrze (lub źle) się domyślał albo się zastanawia, dlaczego był niedomyślny. To taka dopuszczalna, nawet jeśli tylko umiarkowanie wyrafinowana, taktyka pisania.
Total recognition is cliché; total surprise is alienating.
Lekko i przyjemnie się czytało. Nie było jakieś bardzo zaskakujące, ale jednak przyjemne. Też poczułem pewnego rodzaju ulgę, że Maluta jednak nie ucięła "frędzelka" ;)
Problem z tą pointą jest nawet nie taki, że jest przewidywalna, tylko że służy wyłącznie wyjawieniu o co chodzi. Literacko jest po prostu zmarnowana, ot taki sobie dialog i tyle. Brakuje kopnięcia, obojętnie w którą stronę by ono nie było.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Niemniej cała reszta bardzo mi się podoba.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Rzeczywiście czasem lepiej żeby czytelnik coś tam się domyslał, niz zaskoczyć pointą z księżyca. A najlepiej żeby zakończenie wynikało z tekstu. Takie jest moje zdanie. A tekścik taki sobie, czyli dobrze, że krótki. Przy okazji nie zgodzę się z opinią, że jest to coś innego od pozostałych opowieści bemik. Te, które czytałem mają podobny schemat. Opis życia codziennego, bo przecież nawet te yeti zachowują się jak ludzie,a potem jakaś wstawka fanastyczna.
pozdrawiam
Dzięki wszystkim za komentarze. Co do zakończenia - zwyczajnie, jakieś musiało być, a nie wpadłam na lepszy pomysł.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Roger "- Tak, tyko szerpowie opowiadają bajki o gigantycznym Yeti. "
Tenzing, wspólnie z Hillarym pierwszy zdobywca Mount Everestu, obraziłby się za ten błąd w sposobie pisania nazwy jego ludu --- i miałby rację.
Mój drogi, pisownia za Wikipedią. Nie wiem, gdzie dopatrzyłeś się błędu.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Szerpowie jako naród (lud?) wielką literą. Szerpowie (nie wiem czy w tym przypadku też się tak odmienia) jako tragarze wysokogórscy --- małą.
...a tak przynajmniej mi się wydaje...
Aaaa, no tak, powinno być Szerpowie. Już poprawiam.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Ten Szerpa, ci Szerpowie. To nazwa własna członka himalajskiego ludu, a teraz już narodu. Apacze, Pawnisi, Siuksowie, Cyganie, Korsykanie i Romowie są w podobnej sytuacji językowej. Owszem, kiedyś używano wyrazu "szerp" na określenie himalajskiego tragarza --- do czasu, kiedy zorientowano się, że tymi tragarzami są czlonkowie ludu Szerpów, a wyraz Szerpa, czyli "czlowiek wschodu", nie oznacza w ich języku tragarza, tylko jest nazwą członka tego ludu. Ze zdania nie wynika, że autorka pisze o tragarzach, nie, raczej o mieszkańcach Himalajów --- Szerpach.
Należało to dokładniej sprawdzić --- jak zwykle.
Link: ---> http://www.himalaje.pl/lszer.htm
Frędzelek w sumie nadawałby się na finał, bo on ma spory potencjał na mocną pointę. Np. zasugerował w tekście, że jutro zostanie ucięty, np. w tej ostatniej kwestii Mamy.
A tak ogólnie, bardzo cieszy, że takie fajne opka są w konkursie! :)
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Drogi Rogerze, błąd już poprawiony, jest Szerppowie.Rzeczywiście nie miałam na myśli tragarzy, tylko lud zamieszkujący Himalaje. A błąd - jak błąd - siedział sobie i czekał aż ktoś go wytknie. Sądziłam, że chodzi Ci o to, że powinnam napisać ten wyraz z angielska. Więc nie wiedziałam, co chcesz, żebym poprawiła. A wystarczyłoby tak prosto i klarownie powiedzieć: Szerpowie jako nazwę ludu należy pisać dużą literą.
Pozdrawiam
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Ciekawe, jaka jest w języku polskim żeńska forma rzeczownika "Szerpa". "Szerpka"? Chyba tak.
Frendzelek najlepszy. Nawet mnie coś zabolało (i nie o brak wrażliwości chodzi).
Lekkie i przyjemne opowiadanie, dialog na zakończenie wcale nie przeszkadza, właściwie dobrze, że tam jest, bo choć można się co nieco domyślić, to jednak mi w pierwszej chwili nie przyszło na myśl Yeti ;)
Lekkie i miłe, chociaż zakończenie faktycznie troche nie pasuje. Ale ogólnie przyjemnie się czyta, humor poprawiony i uśmiech na ustach:) dzięki za to:)
Dzięki April
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
A miałam nadzieję, że "laleczek" spotka na balu jakieś kobitki. A tu takie rozczarowanie… Bo pewnie głównie faceci się tam wybierają i głównie takie lalki zgarniały małe Yetki?
Opko sympatyczne. :-)
Babska logika rządzi!
Fajne :)
Przynoszę radość :)
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Fajne :) (na lic. Anet) Uśmiechnęło Warte odkurzenia
Dzięki, Koala.
Ponieważ Ty tu zajrzałeś, ja też sobie odkurzyłam to opowiadanko :-)
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.