- Opowiadanie: Drakoo - Przeżycia nastolatka - część 1/2

Przeżycia nastolatka - część 1/2

Całe moje opowiadanie :) Pracowałem nad nim tydzień, myślę, że się spodoba.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Przeżycia nastolatka - część 1/2

Rodzina, przyjaciele, dziewczyna, obowiązki, zabawy, szczęście, miłość, bezpieczeństwo – to wszystko powinien posiadać i odczuwać każdy nastolatek. Kiedyś odczuwałem, ale się zakończyło w najgorszy możliwy scenariusz. Przeżyłem coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca – porwanie, zabójstwa. Tylko co odczuwałem w poszczególnych momentach to był – strach, ból i wielkie cierpienie. Ale zacznę od początku – jestem Eryk, mam lat 15. Pochodzę z Warszawy. W tamtym czasie uczęszczałem do 1 klasy Warszawskiego Gimnazjum Publicznego. Moje życie wyglądało kiedyś inaczej miałem mamę i tatę, przyjaciół… Od dzieciństwa mieszkałem na dzielnicy Praga kiedyś z rodzicami, lecz od trzech lat z moim kuzynem Sebastianem i przybranym bratem Dawidem. Moi i Dawida rodzice zginęli w napadzie na sklep. Było to jakieś ponad trzy lata temu. Bardzo dobrze pamiętam ten dzień. Trwała czwarta godzina lekcyjna, mieliśmy język niemiecki, gdy weszła do sali Pani sekretarka i poprosiła mnie, abym przyszedł do gabinetu Pani Dyrektor. Nie pytałem zbytnio, dlaczego, byłem zaskoczony, bo na ogół jestem bardzo grzecznym chłopcem i nigdy nie byłem na „dywaniku” u P. dyrektor. Szedłem w kierunku sekretariatu w milczeniu. Po około 2 minutach dotarłem, wchodząc zobaczyłem Dawida, siedział i płakał a obok niego siedziała Pani Iga (szkolna psycholog). Myślałem, że to ja może mu coś zrobiłem, ale jednak nie. Nie miałem chwili do namysłu, bo z gabinetu Dyrki wyszły dwie piękne panie. Jak się okazało były to policjantki. Od razu zaczęły, jak nazywają się moi rodzice, jakie relacje miałem z nimi i czy często oni sami się kłócili, mają jakieś blizny itp. Odpowiedziałem im na wszystko, moja odpowiedź wyglądała nieco tak: Mam na imię Eryk. Moja mama nazywa się Karolina, ma 39 lat i znamię na policzku. Mój tato zwie się Kacper, ma 42 lata, jest starszy od mojej mamy. Bardzo rzadko się kłócili, ale od pewnego czasu nie rozmawiali ze sobą zbyt często. Policjantki pytały dalej, dlaczego nie rozmawiali ze sobą, ale ja nie chciałem o tym mówić. Ale  końcu to ja zadałem pytanie: Dlaczego mnie o to wszystko pytacie? I się doczekałem odpowiedzi, te słowa pamiętam do dziś, wypowiedziała je Aspirant Maria Knieć: Przykro mi, twoi rodzice nie żyją. Zginęli dzisiaj w napadzie na sklep. Także zginęli jego rodzice. (wzrokiem na Dawida).

Przez cały czas byłem razem z Dawidem w sekretariacie, ja czekałem na kuzyna a Dawid na kogoś kto miał go zabrać do rodziny zastępczej chwilowo. Po jakiejś godzinie otworzyły się drzwi sekretariatu. W progu stanął Sebastian. Wstałem i podbiegłem do niego, tak przyjacielsko go przytuliłem. Cześć młody! Przykro mi… naprawdę. powiedział Seba. Dawid siedział i patrzył na nas będąc nieszczęśliwym. Policja nadal była, przywitała się i wyjaśniła wszystko Sebastianowi, że ktoś z MOPS-u będzie przychodzić do nas i sprawdzać czy wszystko w porządku. Już mieliśmy wychodzić, ale nadal było mi żal Dawida. Ze strachem w głosie spytałem:  A co z Dawidem? Pani Maria odpowiedziała, że Dawid na ta chwile zostanie, będzie w rodzinie zastępczej i sąd zdecyduje co dalej. Spojrzałem na Sebastiana, chyba wyczuł to co chciałem powiedzieć (zawsze się z nim dobrze dogadywałem, niekiedy nawet bez słów) i zaczął się wypytywać, czy Dawid może pójść z nami itd. Tak, jak się Pan sprawdzi to zostanie Pan rodziną zastępczą dla chłopców. Dzisiaj Dawid może iść z wami. Jutro przyjedzie do was kurator sądowy i jeżeli Dawid będzie chciał z wami zostać to musi Pan starać się o to by został Pan rodziną zastępczą dla chłopców. – oznajmiła druga policjantka. Trwała już przerwa, gdy opuszczaliśmy sekretariat, a przed nim stali moi koledzy: Kuba, Bartosz, Damian i Dominik. Nie chciałem z nimi gadać, miałem oczy we łzach i rozpaczliwy głos. Wyszliśmy ze szkoły, skierowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy do domu. I tak od tych paru miesięcy mieszkamy razem. Po tej historii nie zmienialiśmy szkoły. Do tej pory nie wiem, dlaczego wtedy został zatrzymany mój brat Arek. Ale niestety się dowiedziałem. I poznałem całą historię śmierci moich rodziców i rodziców Dawida. Całej prawdy zacząłem się dowiadywać od jakiegoś miesiąca. Zawsze jak przychodził ktoś z MOPS-u to pytał Sebastiana, czy znam już całą prawdę. On zawsze odpowiadał: -Nie, nie jest na to gotowy! Ale kiedyś dowie się całej prawdy. Obiecuję! Ja nigdy nie wiedziałem o co chodzi, o jakiej prawdzie mówią. Zawsze, gdy rozmawiali ja i Dawid nie mogliśmy być obecni przy rozmowie. Każdy z nas rozmawiał osobno z tym człowiekiem, Dawid nigdy nie mówił o czym z nim rozmawiał i co mówił.

Była sobota godzina w okolicach 9:44. Dobrze pamiętam, bo zawsze o 9:50 zaczyna się mój naj ulubieńszy serial o detektywach w bajce pt. „Kruk i brygada antyterrorystyczna”. Po paru minutach, odkąd zaczął się serial usłyszałem pukanie do drzwi. Byłem w domu tylko z Dawidem, bo nasz opiekun pracował dziś na zmianę pierwszą. Podszedłem do drzwi, spojrzałem przez wizjer i głośno westchnąłem, mrugałem oczami, nie mogąc uwierzyć kogo tam widzę. A widziałem niestety bardzo dobrze… stał tam mój brat Arek. Otworzyłem drzwi i rozżalonym głosem spytałem: – Czego ty tutaj jeszcze szukasz? W odpowiedzi usłyszałem: – Chciałem z tobą pogadać, ale tak szczerze. Tak szczerze to nie chciałem z nim w ogóle gadać, ale się przełamałem, zaprosiłem go gestem ręki do środka. Postawiłem szklankę i wodę na stole i powiedziałem, aby się może napił. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, patrzyliśmy nic nie mówiąc. On chyba tego nie mógł wytrzymać, bo zaczął i tego czego się dowiedziałem nigdy nie daruję nikomu, za to że nikt mi tego nie powiedział: Twój tata żyję… jest nim… (chwila westchnienia) … Konrad, twój kuzyn, a brat Sebastiana. Sebastian o wszystkim wie. Na pewno jesteś ciekawy, dlaczego twoi „rodzice” nie żyją? Ten napad na sklep był tylko przykrywką…. Przestań! wykrzyknąłem. Daj mi skończyć mówił dalej Arek Ten napad to wymyślił właśnie Konrad. Chciał Cię odzyskać. A ty przez całe życie żyłeś w błędzie. Reszty niestety ja Ci już nie powiem, ponieważ nie mogę…. W tym samym czasie rozległo się pukanie to drzwi – była to policja … Przyszli po Arka, uciekł im, gdy nadarzyła się okazja. Arek wyszedł i od tej pory nie widziałem go już nigdy. To co usłyszałem od niego to nie wyobrażałem sobie nawet tego… Całe życie w kłamstwie? – pomyślałem… Ale jednak musiało coś w tym być… westchnąłem i osunąłem się na podłogę i zacząłem płakać. Usłyszałem, jak Dawid schodzi z góry. Próbowałem podnieść i ogarnąć się z tym, tym samym udając, że nic się nie wydarzyło. Ale nie miałem na to sił i ochoty. Potrzebowałem wtedy odpoczynku albo dobrego pocieszenia. Dawid zszedł i ujrzał mnie siedzącego totalnie rozklejonego w przedpokoju. Podbiegł i poklepał mnie po ramieniu mówiąc: – Co tu się stało? Słyszałem, że z kimś rozmawiałeś! A przed domem stał radiowóz. Ja z zaskoczenia zacząłem mówić: -Dawid… to wszystko prze ze mnie… nasi rodzice… Dawid przepraszam…. Dawid stał i się patrzał na mnie ze zdziwieniem: – Co ty mówisz? Ja już zamilkłem, leżałem w pokoju z oczekiwaniem aż wróci Sebastian… Doczekałem się było już po godzinie 16:30, zbiegłem na dół i przytuliłem się do Sebastiana. Dawid stał i się krzywo patrzył, jak by chciał powiedzieć, że już wystarczy tego tulenia… Odsunąłem się od niego o parę kroków i powiedziałem ze łzami w oczach: – Ja już wszystko wiem… był tutaj Arek i wszystko mi powiedział. Jak ty też mogłeś mnie tak oszukiwać?  Sebastian stanął prosto puszczając Dawidowi zimne i ponure spojrzenie, jak by chciał powiedzieć, aby nas zostawił samych. Dawid chyba zrozumiał o co chodzi Sebastianowi, bo wyszedł nic nie mówiąc. Eryk ty niczego nie rozumiesz, Konrad miał 16 lat, gdy urodziłeś się ty! Rodzice twojej matki kazali Cię oddać… On tego nie chciał…. ale –  Ale co? –  odezwałem się rozzłoszczony.  Ale wtedy pojawili się właśnie twoi przybrani rodzice i Cię adoptowali, ty nigdy nie byłeś z nimi spokrewniony, ale ja z tobą tak! Nie wiedziałem w ogóle co mam o tym myśleć. Przygnębiony poszedłem do swojego pokoju, chciałem być sam, chciałem sobie wszystko przemyśleć… Leżałem na łóżku słuchając muzyki już prawie dwie godziny. Było już po godzinie 20, gdy coś jakby mnie dotknęło. Otworzyłem oczy wyciągając tym samym słuchawki z uszu. Obok mnie nikogo nie było… Okna były zamknięte tak samo jak drzwi, pamiętałem, że je przecież zamykałem. – Pomyślałem sobie, że może mi się coś przyśniło, albo coś. Ale jednak nie mogłem wierzyć w to, ponieważ w pewnym momencie zaczęły się ruszać rolety. Usiadłem na łóżko, wiedziałem co to jest, przynajmniej tak myślałem wtedy. Powiedziałem sobie, że to jakimś cudem wiatr. Siedziałem, złożyłem nogi w ten sposób, że moja bródka dotykała kolan. Objąłem nogi rękoma i łzy same popłynęły mi z oczu, spływając wolno po policzkach. Siedząc tak trochę czasu myślałem o moim „ojcu” od siedmiu boleści. Długo myślałem o tym, dlaczego zabił moich rodziców, nigdy się z tym nie pogodzę, że straciłem ich przez to, że tej osobie się przypomniało o mnie. W pewnej chwili otworzyły się drzwi do pokoju wszedł Sebastian, z kubkiem ciepłej kawy. Zobaczył mnie od razu (mam na myśli, że rozklejonego totalnie). Podszedł bliżej do mnie, kładąc kubek na stoliku. Siadł obok mnie, westchnął i poklepał mnie po plecach. Wszystko się jakoś ułoży, będzie ok. Nie płacz już, proszę… powiedział i wyszedł. Ja napiłem się kawy i osunąłem się na łóżko w oczekiwaniu na sen. Przyszedł on bardzo szybko. Z samego rana (gdzieś po godzinie 7) obudziły mnie wrzaski Sebastiana i jakiegoś nieznajomego głosu. Leżałem tak na łóżku słuchając wykrzyczanych zdań. Aż tu nagle otworzyły się drzwi, zerwałem się na nogi i spytałem: Kto przyszedł? W drzwiach stał we własnej osobie Dawid… Przerzucił oczami, a po chwili dodał: – Konrad, twój…. tata…– Dawid podszedł i przybił piątkę. Mówiąc, jak się czuję i takie tam. A czułem się nieszczęśliwy i mało warty. Ale okłamałem Dawida, mówiąc, że czuję się już lepiej. Wziąłem głęboki oddech i nie czułem się zbyt dobrze okłamując go. Krzyki ucichły na dole, więc pomyślałem, że już sobie poszedł. Jednak, gdy postanowiłem zejść na dół okazało się, że to była chwilowa cisza. Byłem na ostatnim schodku, kiedy Sebastian znów zaczął kłócić się z nieznanym mi głosem. Nie chciałem go spotkać, nie byłem jeszcze na to gotowy. Stojąc jeszcze na schodach słuchałem o czym rozmawiają. – Chcę się z nim zobaczyć! Natychmiast! – odezwał się głos, kogoś kto był „niby” moim ojcem… Po tych słowach zawróciłem, nie chciałem się z nim zobaczyć… Szybko wbiegłem po schodach i skierowałem się w kierunku mojego pokoju. Byłem przerażony tym, że on tu był. Modliłem się tylko o to, aby Sebastian nie uległ mu i nie kazał mi się z nim spotkać. Od razu co zrobiłem w pokoju to położyłem się i udawałem, że śpię. Nie chciałem, aby Sebastian myślał, że słyszałem ich całą rozmowę. Kłótnia trwała może jeszcze około kilkunastu minut. Usłyszałem tylko trzask drzwi frontowych. Leżałem na łóżku nie ruchomo, a w pewnej chwili usłyszałem otwierające się drzwi. Otwierając oczy zobaczyłem Sebastiana. Myślał on, że śpię. Na korytarzu usłyszałem Sebastiana jak mówił do Dawida: – Dawid ja jadę do pracy, bo i tak się już spóźniłem. Słyszałem teraz już tylko oddalające się kroki. Po paru minutach wstałem, przebrałem się w coś porządnego i poszedłem do Dawida. Chyba mu przeszkodziłem wchodząc do jego pokoju bez pukania, bo od razu odłożył komórkę. Rozmawiał ze swoją dziewczyną Liwią, chodzi do drugiej klasy gimnazjum, jest z Dawidem razem w klasie. – Przepraszam, że Ci przeszkodziłem, nie wiedziałem, że rozmawiasz… – wykrztusiłem – Nie wiesz może po co był tutaj ten facet? Dawidowi chwilę zajęło zanim mi odpowiedział: – Chciał się z tobą zobaczyć! Był agresywny i zrobi wszystko, żeby tylko z tobą porozmawiać. – powiedział to z gniewnym głosem. – Ale ja tego nie chcę! Nie mam odwagi… – powiedziałem ze zirytowaniem. Opuściłem jego pokój i skierowałem się w stronę kuchni. Byłem bardzo głodny. Otworzyłem zamrażalnik i wyciągnąłem zapiekankę i włożyłem ją do mikrofalówki. Po paru minutach już jadłem. Ale niestety, nie nacieszyłem się nią, bo rozległo się pukanie do drzwi. Zdenerwowałem się, ponieważ mogłem się domyślać kto to był, a był to znów ten facet, z którym kłócił się rano Sebastian. Podszedłem do drzwi i spojrzałem przez wizjer. Stał tam wysoki umięśniony mężczyzna z krótkimi czarnymi włosami, w jego niebieskich oczach ujrzałem, jakby płomyk. Otworzyłem drzwi i stałem zdziwiony, udając, że jestem wyluzowany. – Dzień Dobry… – powiedział miło patrząc na mnie – Nazywam się… Konrad… Konrad Strzelecki – Wyjąkał. Nie myśląc w ogóle palnąłem: – To pan się zwie moim „Ojcem”? Stał nadal, zirytowany czym mówię. Przerzucał swymi oczami, w których nadal widziałem płomyki. – Tak…to ja. To przeze mnie Cię okłamywali przez cały czas, nie chciałem, abyś poznał prawdę, ale jak zamarli twoi rodzice to… – Mówił, jak by chciał mnie do czegoś przekonać… – To co? Ja PANA nie chcę znać… Mam pana gdzieś. Ja już mam rodzinę. – Powiedziałem to i zamknąłem drzwi. Po tym poszedłem do kuchni, chciałem dokończyć jeść, ale znów usłyszałem leciutkie pukanie do drzwi. Pomyślałem, że to znów on. Ale to nie był on. Siedziałem tak w kuchni, a pukanie się nie uciszyło. Kończąc już moje „śniadanie” usłyszałem jak z góry zbiega Dawid. Pobiegł od razu w stronę drzwi. Z kuchni słyszałem głos Dawida i nie znajomy mi głos dziewczyny. Siedziałem i pisałem z koleżanką, aż nagle ze strony drzwi usłyszałem: – Hejka… Jestem Liwia. – rozległo się po całej kuchni, ta dykcja, ten akcent (bardzo charakterystyczny). Była to bardzo piękna dziewczyna. Dawid miał szczęście, że ją poznał. Myślałem tak o tym wtedy. Ale niestety jak się okazało, ona była tylko osobą dwulicową, która pracowała na czyjeś zlecenie… – Cześć! – Odpowiedziałem jej szorstko – A ja nazywam się Eryk. – powiedziałem spokojnie. – Dawid mi bardzo dużo opowiadał o tobie, czy to prawda, że interesujesz się historią sztuki? – i znów po całym pomieszczeniu rozlegał się głos, nieznanej mi dotąd dziewczyny, pięknej dziewczyny. – Tak jak by Liwio – odpowiedziałem z podniesionym głosem. To ja sobie pójdę, nie chcę wam przeszkadzać. – powiedziałem i skierowałem się w stronę swojego pokoju. Jednak nie było mi iść do pokoju, ponieważ Liwia zaczęła ciągnąc temat historii sztuki. Zaproponowała mi, aby przygotował dla niej pewien projekt. Jego szczegóły miałem dostać e-mailem. Liwia chciała przetestować moje umiejętności co nie bardzo mi się spodobało. Bo wiedziałem ze jestem dobry w tym temacie. Przystając na propozycje Liwii, chciałem wziąć się do pracy. Wchodząc do pokoju przypomniało mi się ze miała ona mi wysłać szczegóły e-mailem, więc postanowiłem obejrzeć jakiś film. Nie musiałem wybierać pierwszego lepszego, ponieważ miałem film, który niedawno wyszedł w kinach. Link do strony z darmowym odtwarzaniem wysłał mi Damian. Film ten nosił nazwę „Uciekinier losu”. Trwa on ponad dwie godziny, ale ma ciekawą fabułę i interesujące wątki. To wszystko nadaje filmu sens i zachęca do obejrzenia. Zacząłem oglądać przed godziną jedenastą a skończyłem grubo po trzynastej. Sebastian miał wrócić dzisiaj po dwudziestej, ponieważ szedł dzisiaj ze swoją dziewczyną do kina. A ja postanowiłem nie tracić dnia i także gdzieś wyjść. Zadzwoniłem do Michała (przyjaciela od dzieciństwa) i umówiliśmy się pod jego domem, który mieścił się parę ulic dalej od mojego. Z pokoju wziąłem bluzę i telefon. Na dole założyłem buty i kurtkę. Szedłem ulicą i coś zwróciło moją uwagę. Odkąd wyszedłem z domu szedł za mną wysoki i niezbyt dobrze zbudowany mężczyzna, z kapturem na głowie. Przestraszyłem się go i postanowiłem iść szybciej. Po kilku krokach spostrzegłem ze mężczyzna też przyspieszył. Moje serce waliło niemiłosiernie szybko, strach przenikał moje ciało. Niewiele myśląc wyjąłem komórkę i wybrałem numer Michała. Na moje szczęście od razu odebrał. Nie powiedziałem mu o co chodzi, ponieważ czułem ze mężczyzna idzie za mną. Postanowiłem, że zmienię stronę, po której idę i szybko przebiegłem przez ulice. Zauważyłem, że mężczyzna się zdenerwował moją nagłą zmianą drogi. Stwierdziłem, że pójdę przez plac zabaw może wtedy go zgubię i nie będzie za mną szedł jak jakiś piesek. Brakowało kilku kroków, mój przyjaciel nagle krzyknął „Uważaj”. Nie zdążyłem nic zrobić, poczułem ból, ogromny ból, nic nie widziałem prócz ciemności, która była w tamtej chwili przerażająca. Obudziłem się z wielkim bólem głowy w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Od razu wiedziałem, że to nie jest szpital. Bałem się tego co może się wydarzyć, bałem się cholernie, że już nigdy nie zobaczę nikogo. Moje myśli przerwało otwieranie drzwi. Stanął w nich ten mężczyzna, który mnie śledził. Czułem tylko strach, nie wiedziałem co się dzieje i co się ze mną stanie? Kim jesteś? – zapytałem z przerażeniem. Po policzkach spływały mi spokojnie łzy. Kim jesteś? – powtórzyłem z podniesionym, ale ochrypniętym głosem. Dowiesz się w swoim czasie smarkaczu – odpowiedział z uśmieszkiem na twarzy. Podszedł do mnie i kucnął. W ciemności widziałem tylko szarą postać będącą obok mnie. Po chwili poczułem lekkie ukucie. Zapytałem: -Co robisz? Oj.– mężczyzna stał nade mną jeszcze parę minut. Nawet nie wiem, kiedy opuścił pomieszczenie. Myślę, że straciłem przytomność i świadomość tego co się działo.

Obudziłem się z Saharą w buzi i wielką chęcią skorzystania z toalety. Jednak nie mogłem nic powiedzieć, coś jakby mnie blokowało i nie byłem w stanie nawet lekko chrząknąć. Po dobrych paru minutach przyszedł wysoki mężczyzna z bujną czupryną i tacą. Podszedł do mnie i przyjaźnie się uśmiechnął. W pewnym momencie zaczął mówić– „Pewnie nie wiesz co tu robisz? Niestety też ci nie pomogę, bo sam nie wiem po co tu jesteś. Jestem lekarzem w tym dziwnym miejscu. A no tak zapomniałbym jedzenie i picie, pewnie jesteś bardzo głodny i spragniony. Gdybyś potrzebował czegoś mów śmiało,” jako jedyny tutaj mam jeszcze serce”. Nie wiedziałem co myśleć, ale przyszedł mi do głowy pomysł, że mógłby mi pomóc stąd uciec. Pomyślałem, że muszę jakoś od niego wyciągnąć informacje na temat tego, gdzie jestem i po? Z wielkim zamyśleniem zjadłem wszystko i poszedłem spać by choć trochę przestać myśleć o tym doktorze.  Mój jakże piękny sen przerwało otwieranie drzwi, a w nich stanął ten sam człowiek, przez którego tutaj jestem. Zaczął: – „O widzę, że nasza śpiąca królewna się obudziła”. Jestem Trey, a ten doktorek, którego poznałeś to Arash. Jesteś tu przez swojego ojca. Tyle mogę ci powiedzieć. A no i nie waż się uciekać, bo bardzo źle się to dla ciebie skończy! Opuścił pokój trzaskając mocno drzwiami. Nie wiedziałem co miały oznaczać jego słowa i co miał z tym wspólnego mój ojciec?! Ups… czy ja naprawdę nazwałem go swoim ojcem? Pobyt tu działa na mnie gorzej niż myślałem. – Gdzie ja jestem? – spytałem z ochrypniętym głosem. – Tam skąd nigdy nie wyjdziesz… – stwierdził z szerokim uśmiechem. Nie miałem humoru i byłem zły, i niestety walnąłem: – Wyjmij tego banana z buzi, bo się udławisz. – Pożałowałem tego, ponieważ podszedł do mnie i z całej swojej siły uderzył mnie w twarz. Czułem straszny ból. Po tym wolałem się zamknąć. Zabrał mnie z tego pokoju i przeniósł do innego pomieszczenia, gdzie było światło. Rzucił mnie w kąt pokoju po czym wyszedł. Leżałem skulony ze strachu. Nadal nie wiedziałem po co ja tu jestem. I co się teraz dzieje z Dawidem? Nagle z wielkim hukiem otworzyły się drzwi. A w progu stał mężczyzna, który mnie porwał i…. i …. Michał. Nie rozumiałam tego czy Michał miał z tym coś wspólnego? W tej chwili nie wiedziałem, czy byliśmy przyjaciółmi czy wrogami?! Myślałem tak o tym w tamtej chwili. – Masz tu kogoś do towarzystwa. – powiedział mężczyzna, którego nigdy w życiu nie widziałem. Weszli do środka, rzucił Michałem o ścianę, jak workiem ziemniaków. Wstałem i podbiegłem do niego, miał zakrwawioną twarz i siniaki na rękach. Miałem zacząć coś gadać do tamtego mężczyzny, ale bałem się, że znów mnie uderzy. Po chwili wszedł lekarz i zrobił mu awanturę o to, że potraktował Michała jak rzecz. Mężczyzna zdenerwował się i podniósł rękę, jakby chciał go uderzyć. – No dawaj uderz mnie! – powiedział z odwagą lekarz. -Uderz a pożałujecie tego wszyscy… – kontynuował lekarz. Wal się ty stary zarozumialcu! – powiedział mężczyzna. W porównaniu z tobą mam z czym… –odpowiedział ze śmiechem lekarz. Mężczyzna się zagotował i wyszedł. Lekarz szybko opatrzył Michała. Pomógł nam się otrząsnąć i doprowadzić. Niech nam pan pomoże, błagam… – Wykrztusiłem głosem błagającym. Ale jak? – spytał. Niech pan zadzwoni do mojego kuzyna. – powiedziałem z nadzieją, że ten koszmar się skończy. Lekarz podał mi swój notes, każąc zapisać numer Sebastiana. Napisałem numer Sebastiana i Dawida, następnie oddałem mu notes. Wziął go i szybko schował do kieszeni w spodniach. Wstał, popatrzał na mnie współczująco i wyszedł. Teraz już byłem sam na sam z Michałem. Michał! – krzyknąłem – Michał… co z tobą? On chyba spał. Nie odzywał się, a słyszałem tylko ciche oddychanie.

Nie wiem co działo się ze mną, ale chyba zasnąłem. Twierdzę tak, bo w pewnej chwili obudziły mnie krzyki. Znany mi głos „ojca”, mężczyzny, który mnie porwał, człowieka, który mnie uderzył i lekarza. Nie miałem zbytnio dużo czasu na słuchanie, ponieważ z wielką siłą otworzyły się drzwi. Stał w nich lekarz. Napisałem SMS-a do pana Sebastiana, tłumacząc w nim wszystko, oraz podając, gdzie się znajdujesz – powiedział z zadowoleniem. Nie mogłem nadal uwierzyć, że on to zrobił. Dziękuję panu… dzięki panu to wszystko może się skończyć – odpowiedziałem mu z lekkim, ale widocznym uśmiechem na twarzy. On popatrzył na mnie i podał mi leki na uspokojenie, te co ostatnio. Co to były za krzyki? – spytałem. Pan Konrad ma pretensje, że jego ludzie porwali jeszcze twojego kolegę – powiedział, będąc niezbyt zadowolonym z tego. W tej samej chwili przyszedł SMS do pana Arasha, przeczytał mi go a wyglądał on tak:

„Co? Czy pan robi sobie ze mnie żarty? Czy coś mu jest? Jak on się czuje? Czy jest zagrożony?” Lekarz coś mu odpisał, ale nie wiem co, ponieważ mi nie powiedział. Niechciałem pytać co odpisał, bo pomyślałem, że on przestanie mi pomagać. Chwilę ze mną porozmawiał i opuścił pomieszczenie, a w tym samym momencie wszedł Konrad, ktoś kto był dla mnie obcy, ktoś z kim w życiu zamieniłem parę zdań, ale niestety to przez niego tu byłem, i dlaczego akurat teraz musiał się pojawić. Mam nadzieję, że zgnije w więzieniu. Boże synu nic ci nie jest? – zobaczyłem troskę w jego oczach, jednak byłem nieugięty i nic nie odpowiedziałem. Wiedziałem, że cię porwą tylko nie wiedziałem, kiedy. Chcą mnie zmusić bym wrócił do tego szajsu. Oni nie dają mi żyć, tobie pewnie tez kiedyś nie dadzą. Tak bardzo zniszczyłem to co kochałem. Jestem nic nie warty. Tak strasznie cię przepraszam. Wiem, że cierpisz. Uwierz mi ja też bardzo cierpię. Nie wiedziałem co myśleć. Czy on właśnie przyznał, że jest nic nie wart?! Nie wiele myśląc odezwałem się: -Wiesz, nienawidzę cię, a jednak coś mi mówi, że powinienem ci wierzyć. Nie umiałem opisać to co poczułem, gdy spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko. –  Synu, wiem, że mi nie wybaczysz, ale te słowa tyle znaczą. Nawet nie wiesz jak długo na nie czekałem. – powiedział z radością. Nie zauważyłem, kiedy do mnie podszedł i przytulił. Potok jego łez leciał na moją koszulkę, a mimo to cieszyłem się z tamtej chwili. Chciałbym mu jakoś pomóc, tylko nie wiem jeszcze jak. Minęło kilka minut zanim dotarło do mnie, że przytulałem mojego ojca. Ja zniżyłem się i płakałem w jego ramie. Z tysiącami myśli zasnąłem.

Nie spałem długo, obudziły mnie wibracje czegoś, co leżało na małej szafce będącej naprzeciw mnie. Byłem bardzo osłabiony, miałem trudności by wstać, lecz ciekawość była silniejsza od strachu lub nie pewności co to może być. Troszkę zajęło mi wstanie, ale jak już to zrobiłem ostatnimi siłami pobiegłem w stronę kątu pokoju, który był obok wielkiego okna z żelaznymi roletami. Zdziwiłem się mocno, leżał tam stary, jak by przed wojenny telefon komórkowy. Musiał go zostawić przez przypadek pan Arash, lekarz, dzięki któremu koszmar ten mógł by się zakończyć. Na małym wyświetlaczu ujrzałem numer Sebastiana, który naj wyraźniej próbował się dodzwonić do lekarza. Wziąłem go do ręki i nacisnąłem, będąc niepewnym przycisk, którym zatwierdziłem połączenie. Przyłożyłem go do ucha i szeptem powiedziałem: – Ha… ha… halo… – wyjąkałem. Nagle zaczęły płynąć mi łzy po obu policzkach. Dlaczego? Dlatego, że usłyszałem głos Sebastiana, którego nie widziałem już dobre parę dni. Powiedział do mnie: – Eryk? Eryk, halo! Słyszysz mnie? Jest ci coś? Co z tobą ? – Słuchałem go, w tamtej chwili nie miałem odwagi by się odezwać. Osunąłem się po ścianie na podłogę, w tym czasie usłyszałem znów głos, którego nigdy w życiu nie słyszałem. Halo? Cześć Eryku jestem policjantem. Co z tobą? Halo! Eryku odezwij się! –  Chciałem odpowiedzieć, ale otworzyły się drzwi, bałem się tego, że to mógł być ktoś z tych tajemniczych mężczyzn. Dlatego rozłączyłem połączenie i wsunąłem z niepewnością telefon do kieszeni. W momencie, gdy to robiłem do pokoju weszła kobieta, znałem ją. Była to moja sąsiadka, która wprowadziła się jakieś 2 miesiące temu do domu obok mojego. Nazywała się Michalina Domagała, mieszkała sama z jednym małym słodkim pieskiem – Olafem. Witaj Eryczku! Heh, widzę, że z litością się nad tobą obchodzili. Taka ładna buźka i nie zarysowana… Prysnęła śmiechem, śmiechem jakby z horroru, brakowało tylko upiornych błyskawic. Stała przez chwilę nieruchomo, po chwili wyciągnęła coś z torebki i szybkim ruchem swych kończyn kucała obok mnie. Rzecz, którą wyciągnęła z torebki przyłożyła mi do palca. Był to scyzoryk, naj ostrzejszy jaki widziałem. Jego ostrość poczułem w momencie, kiedy przejechała mi nim po palcu. Ale i tak bolało niezmiernie, spojrzałem na swojego palca wskazującego, leciała z niego krew. Łzy po raz kolejny popłynęły same z mych oczu. Siedziałem i płakałem z bólu, a ona stała i się śmiała z tej sytuacji. Po chwili moje życie było zagrożone, teraz miałem nóż przy gardle. Michalina była odwrócona plecami do drzwi, ja je widziałem. W momencie, kiedy kobieta tak kucała drzwi zaczęły się powolnym ruchem otwierać. Nie widziałem postaci, ale ujrzałem początek lufy broni… Pomyślałem, że to jest policja. Niestety przeliczyłem się. Drzwi były w połowie otwarte, teraz już nic nie było przy drzwiach. Czas z tobą skończyć, nie jesteś już potrzebny! – powiedziała z uśmieszkiem, aż tu nagle drzwi otworzyły się pod wpływem mocnego kopnięcia. Stał tam Trey, człowiek, który mnie porwał. To czas z tobą skończyć! Powiedz „pa pa”… Rozległ się głośny huk. Trey nacisnął spust. Pani Michalina upadła na podłogę, upadając tak, że jej twarz była skierowana w moją stronę. Nie mogłem na to patrzeć, a widziałem małą dziurkę w jej czole, skąd lała się krew. On podszedł do mnie i powiedział: – Nie musisz dziękować… – Zaczął się śmiać. Po chwili do pokoju wbiegł Konrad i Arash. Lekarz podbiegł od razu do trupa, sprawdził jej tętno i po chwili namysłu dodał: – Ona… ona… ona nie żyje! – powiedział ze strachem. Coś ty narobił Trey?! – wydarł się Konrad. Widziałem strach i przejęcie w oczach Konrada. Teraz jego plany się skomplikowały. Trey i Konrad wynieśli ciało z pokoju. Zostawiłem Ci telefon, skorzystałeś z niego? – Zapytał się mnie Arash. Nie zdążyłem – ciągnąłem dalej – zorientowałem się, że jest tu telefon, gdy dzwonił Sebastian. Odebrałem, ale wtedy pojawiła się ona i się rozłączyłem. Popatrzał na mnie i dodał: – Szkoda. – powiedział to w taki sposób, że coś mnie tknęło. Kto normalny, związany z zabójstwem i porwaniem, działaniem w grupie przestępczej pomaga jakiemuś dziecku, nic z tego nie mając? Tego dowiedziałem się dwa dni później. Parę godzin po tym incydencie przyszedł Konrad, chciał ze mną pogadać. Ja siedziałem i patrzyłem się prosto w jego oczy. Nie mógł tego wytrzymać, wyjął z kieszeni telefon. Był to mój telefon. Masz, to twoje. Masz zablokowane wszystkie portale społecznościowe, żebyś czasem nie chciał prosić o pomoc. Możesz tylko oglądać filmy. – powiedział z dumą. Nie wiem na co on liczył, że mu wybaczę? To się mylił. Z kieszeni wyjął jeszcze jedną rzecz, była to karta sim, też moja. I jak byś tego szukał to jest tu – powiedział z uśmieszkiem i ją przełamał na pół. Rzucił nią we mnie i powiedział coś w stylu pogadaj sobie i się zaczął śmiać i sobie poszedł. Dał telefon, zablokował wszystko, nawet nie mogłem zadzwonić na numer alarmowy. Zapomniał tylko o jednej rzeczy, czyli o darmowej bramce SMS-owej. Miałem dostęp do WI-FI, więc się nie martwiłem braku Internetu. Od razu wszedłem na stronę internetową darmowej bramki SMS-owej. Wpisałem numer Sebastiana i treść wiadomości, trzeba było także wpisać numer osoby wysyłającej wiadomość. Ale zdałem sobie sprawę, że nie mam karty sim. Wpisałem w to miejsce numer Dawida. Napisałem w widomości, że się boję i że oni zabili naszą sąsiadkę. Schowałem telefon do kieszeni i położyłem się, chciałem usnąć, sen przyszedł szybko.

Obudziłem się gdzieś w okolicach godziny piątej nad ranem. W pokoju paliła się mała zielona lampka nocna. Usiadłem na łóżku, chciałem wyjąć telefon lekarza z kieszeni, ale moją rękę jak by coś trzymało. Popatrzyłem na prawą stronę, zobaczyłem, że moja ręka jest przypięta kajdankami do metalowego uchwytu na ścianie obok łóżka. Nie przypominałem sobie, żeby ktoś mnie przypinał. Miałem wolną lewą rękę, wyciągnąłem telefon i wybrałem ostatni numer, z którego dzwonił Sebastian. Był sygnał, a po chwili: – Tak? Słucham. Nie znałem tego głosu. Z kim rozmawiam? – wyjąkałem. Z tej strony Sierżant Małek. – odezwał się głos w słuchawce. Usłyszałem, że krzyknął on do kogoś: –  Mamy połączenie! Siedziałem na łóżku i słuchałem rozmów po drugiej stronie. Usłyszałem też głos Sebastiana. W końcu ktoś odezwał się do mnie: – Nie martw się, jeszcze dziś wrócisz do domu. Ucieszyłem się jak to usłyszałem, moja radość nie trwała długo, bateria telefonu była już słabo naładowana. – Przepraszam najmocniej, że państwu przeszkadzam, ale za chwilę padnie mi telefon. – powiedziałem to z wściekłością. Dodzwoniłem się do nich, chciałem, żeby mi pomogli a oni sobie gadali. No i klops, telefon padł, a ja nie miałem, jak naładować telefonu. Przyszło mi do głowy, że przełożę kartę sim z telefonu. Wyjąłem kartę z jego telefonu i chciałem otworzyć klapkę mojego, ale zdałem sobie sprawę, że ktoś ją skleił, tak mocno, że nie dało się tego otworzyć. Położyłem się i skuliłem, zamknąłem oczy rozmyślając. Leżałem tak do godziny ósmej, bo nie mogłem zasnąć. Przed dziewiątą przyszedł Trey, przynosząc śniadanie. Podszedł do mnie, odpiął kajdanki z mojej ręki i powiedział smacznego. Rzuciłem się na to jedzenie, jak pies na kość. Trey siadł na krześle, naprzeciwko mnie. Wpatrywał się we mnie jak jem, niekiedy się zaśmiał. Smakuje? – spytał – Sam robiłem. Pierwszy raz musiałem mu podziękować, to było przepyszne, ale trochę mało. – Dziękuję, było bardzo pyszne. Pokiwał głową, puścił uśmieszek i skierował się w stronę drzwi. Od razu po nim wszedł Arash. Chciał sprawdzić mój stan zdrowia. Dał mi za szczyk (nawet nie wiem na co). Gdy miał już wyjść krzyknąłem: – Proszę Pana telefon się rozładował. Odwrócił się w moją stronę i podszedł. – Daj, naładuję. – powiedział z obojętnieniem. Odpowiedziałem z uśmiechem: – Serdecznie Panu dziękuję. Wziął telefon i wyszedł. Nie byłem przypięty do tego czegoś obok łóżka więc wstałem. Konrad wspominał coś, że jak by mi się nudziło to w szafce są puzzle itp. Ja i Michał byliśmy w osobnych pokojach. Podszedłem do drzwi i walnąłem z całej siły. Usłyszałem dźwięk otwieranego zamka i drzwi się otworzyły. Naprzeciwko mnie stał inny pomocnik Konrada – Samuel. Czego małolacie? – odrzekł. Czy mogę się spotkać z Michałem? – spytałem z nadzieją. A czemu nie?! Zaraz Ci go tu przyprowadzę. – powiedział i poszedł po Michała, nie zamknął drzwi. Stałem w pokoju przed otwartymi drzwiami. Przyszło mi na myśl, że by uciec. Lecz to było niemożliwe. Z pokoju widziałem otwartą przestrzeń domu bez ścian. Był to wielki hol. Wtedy uświadomiłem sobie, gdzie ja jestem. A byłem w opuszczonej firmie mojego taty. Bu. Nie bój się. Haha. – krzyknął Samuel. Nie zostałem mu wdzięczny i odrzekłem: – Urzekło mnie to, naprawdę. Obok niego stał mój przyjaciel – Michał. Samuel popchnął go w moim kierunku, Michał wpadł na mnie i oboje po chwili leżeliśmy na podłodze. A on cały czas się śmiał. Minęła jakaś minuta zanim się pozbieraliśmy, wstaliśmy i poszliśmy w kierunku łóżka. Siądź! – zaproponowałem. Dzięki, hah – odpowiedział. Przez parę minut siedzieliśmy i nic nie mówiliśmy do siebie. Po tym pewnym czasie Michał zaczął: – O co tutaj chodzi? – zapytał z przerażeniem, tak jak by obawiał się odpowiedzi na swoje pytanie. – Dlaczego oni nas tak traktują? – ciągnął dalej. Ja ze swej strony nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, pierwszy raz w życiu miałem aż tak wielki dylemat, powiedzieć prawdę, że jesteśmy tu prze zemnie, czy okłamać swojego przyjaciela i mówić, że tak jakoś wyszło. Chciałem zakończyć ten dla mnie trudny temat rozmowy i palnąłem: – Cicho! Ściany mają uszy Michał po moich nieprzemyślanych słowach zaczął coś chyba podejrzewać, kiedy otwierał usta, chcąc coś powiedzieć obydwoje usłyszeliśmy strzały z broni palnej. Nie był to zwykły pistolet, taki jakim zabili panią Michalinę, ale takie, które w magazynku mieściły więcej naboi niż ten pistolet. Siedzieliśmy wpatrując swymi oczami w drzwi, niekiedy spoglądaliśmy na siebie. Nagle do pokoju wpadł Konrad, trzymał się za kolano. Kolano, z którego strumieniem leciała krew. Podbiegł do mnie kulejąc i krzyczał, że właśnie nadszedł kres mojego życia. Zaczął mnie szarpać, bałem się, że z kieszeni wyleci mi telefon. Michał był za mną, musiał zrozumieć powagę sytuacji i nie stchórzył, przysunął się bardziej do mnie i nie zauważalnie wyciągnął telefon i schował go pod łózko. Konrad szarpał i bił mnie na oślep, tak mocno, że po dwóch uderzeniach zaczęła także lecieć mi krew, ale z nosa. Michał po schowaniu telefonu nie wychodził ze swojej skrytki, która znalazł. Była to szafa, szafa, która nie była szafą, była tylko przykrywką do tajemniczego pokoju. Naprzeciwko drzwi szafy były drugie drzwi. Michał chował się właśnie w tym tajemniczym pokoju. Trwało to może jeszcze parę minut, kiedy otworzyły się drzwi i ktoś wrzucił coś do pokoju. Bardzo się bałem. Ta rzecz to był granat oślepiająco – ogłuszający. Po tym do pokoju wbiegli funkcjonariusze specjalnej jednostki anty – terrorystycznej. Krzyczeli „Policja! Nie ruszaj się!”. Dokładnie w tej chwili zaczęło się piekło. Konrad skoczył za mnie i przyłożył mi broń do skroni, w tym momencie całe życie przeleciało mi przed oczami. Policjanci próbowali coś zrobić, dyskutowali, negocjowali, ale bez żadnych większych efektów. Na szczęście był jeszcze Michał, obserwował wszystko z tamtego pomieszczenia. Pomieszczenia, które było salą, gdzie trzymali całą swoją broń i amunicję, fałszywe dowody osobiste, paszporty itp. -Zoo… zo… zostaw g… go! –wyjąkał Michał. Stał on dokładnie za Konradem z pistoletem, jak się później okazało była to atrapa broni palnej. Konrad mnie puścił i odwrócił się w stronę Michała, tak jakby zapominając, że przed nim stoi pięciu policjantów mierzących do niego z ciężkiej broni. Skierował się do niego, mierząc oczywiście swoim pistoletem. Nagle jeden z policjantów krzyknął do Michała: – Padnij! Michał zrobił to co wykrzyknął policjant i w tym momencie, gdy on leżał już na podłodze, w czołgając się pod łóżko a Konrad szybkim ruchem odwracając się nacisnął spust, raniąc jednego z funkcjonariuszy. W momencie, gdy Konrad strzelił policja otworzyła ogień, po paru sekundach Konrad padł trupem na ziemię nafaszerowany ołowiem. Siedziałem w szoku na łóżku, Michał zdążył wyjść z pod łóżka, stał naprzeciwko mnie. Patrzyliśmy w siebie nie spuszczając wzroku. -To już koniec, jesteście bezpieczni! – powiedział grubym, czystym głosem funkcjonariusz policji, który dowodził całą akcją. – Dziękujemy! – wyszeptały automatycznie moje usta, nawet tego nie kontrolowałem. Byłem głodny i spragniony, a do tego przeżyłem piekło swojego życia. Tych wszystkich chwil nigdy w życiu nie zapomnę. Myślałem, że jak policja nas „odbiła” to znaczy, że inne osoby zamieszane w to zostały aresztowane, ale jednak nie. –Nie ma się z czego jeszcze cieszyć, uciekła prawa ręka Konrada – Trey, z niewolnikiem, osobą, która Ci pomogła – Arashem.  Po tym słowach załamałem się jeszcze bardziej. Osoba, która mnie porwała, później znęcała się nade mną uciekła, z chęcią zemsty? Co dalej? Całe dalsze życie w strachu? Ciągły strach, że idąc ulicą ktoś znów mnie porwie, albo napadnie i skatuje na śmierć? To co wydarzyło się dwa lata później było jeszcze gorsze. Przeżyłem kolejną tragedię, w której niestety odeszła najważniejsza osoba w moim życiu.

Koniec

Komentarze

Zapisz dialogi od nowych akapitów, bo te ogromne bloki tekstu nie zachęcają do czytania ;)

Jeśli część pierwsza z dwóch, to chyba wypadałoby oznaczyć jako fragment. A jeszcze lepiej – wstawić obie naraz.

Babska logika rządzi!

Drakoo, powinieneś należycie wyedytować tekst, bo w obecnej formie raczej nie nadaje się do czytania.

Tu masz poradnik, jak zapisywać dialogi: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie podejmuję się czytania takiego wielkiego bloku tekstu. Od tygodnia wiszą tutaj komentarze, żeby go przeredagować, z których autor nie wiele sobie zrobił, więc nie wiem, czy mam co liczyć na zmianę, ale niestety w takiej formie tego nie przeczytam. 

Też mam wątpliwości, co do tytułu… Skoro ½ to dlaczego piszesz, że to cały tekst? Może to jakaś przewrotność w treści, ale dopóki forma się nie zmieni, nie przekonam się jak jest faktycznie… 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Przeczytałam.

Autorze, jeszcze dłuuugaśna droga przed Tobą.

Czytaj. Przede wszystkim dużo czytaj, zwracaj uwagę nie tylko na konstrukcję zdań, ale też na wygląd tekstu.

Miałeś pomysł na sensacyjną historię, niestety dość mocno ją pogmatwałeś. O ile fragmenty, w których niezbyt wiele się dzieje, są jeszcze (z ogromnym trudem) zdatne do przełknięcia, to fragmenty, gdzie jest akcja, są po prostu złe.

Często zbyt szczegółowo opisujesz wydarzenia: Podał mi kanapkę. Sam ją zrobił. Zjadłem, postawiłem pusty talerz na stole. – tak to mniej więcej wygląda. Czy ma jakieś realne znaczenie dla akcji? Nie za bardzo.

I najważniejsze na koniec: jeśli jesteś początkującym autorem (a zdecydowanie jesteś), to nie porywaj się z motyką na słońce. Nie pisz długich opowiadań, zacznij od opowiastek maksymalnie na 5000 znaków. Bo po pierwsze – na czymś krótkim łatwiej będzie Ci się uczyć, po drugie – jest większa szansa, że ktoś przeczyta całe opowiadanie. 

Nowa Fantastyka