Dżinn w metalowej buteleczce zakopany w ogrodzie, Żanna mogłaby spokojnie opiekować się Markiem, gdyby nie jego dobre serce. Wracając z urlopu, zabrał młodą autostopowiczkę z kotem.
– To jest Ostycja. Uratowałem ją przed pobiciem przez te… ‘pracujące’ przy lesie. – przedstawił przywiezioną.
Żanna od razu rozpoznała zapach czosnku z pomarańczą. Po cichu kazała psom zająć się kotem. Z chęcią zagoniły go na drzewo i pilnowały, żeby tam siedział. Sama zwróciła się do Ostycji:
– Jestem silniejsza. Jeżeli nie chcesz, bym zamieniła cię w mysz, wracaj do zwykłej postaci, wsiadaj na miotłę, leżącą przed domem i leć stąd.
Marek patrzył oniemiały, jak młoda, ładna dziewczyna zmienia się w starą wiedźmę. Przypomniał sobie, że ‘pracujące’ krzyczały:
– Nie chcemy cię tu, wiedźmo, w naszym rewirze.
Ostycja widziała w Żannie dżinnę, o wiele bardziej doświadczoną niż ona, więc nie zwlekając, odnalazła miotłę, leżącą pod drzewem, wsiadła na nią, i zabierając po drodze kota z drzewa, odleciała w… siną dal.
Markowi wróciła zdolność mówienia i spytał:
– Skąd wiedziałaś?
– Ten zapach. W domu używały go kobiety, chcąc odpowiednio działać na mężczyzn.
Żanna zadowolona spoglądała w ślad za Ostycją, której się łatwo pozbyła i tylko psuła jej nastrój myśl, że trzeba będzie kupić nową miotłę, a tamta była taka dobra.