– Więcej ci nie powiem. Obiecałam Oli, że nie będę nikomu opowiadać – Marta, mocno wymalowana blondynka odchyliła się od pustej szklanki po drinku i rozejrzała po pubie.
W czwartkowy wieczór w Promilu było całkiem spokojnie, cicha mdła muzyka przygrywała w tle tworząc senną atmosferę.
– No weź, ja bym ci powiedziała.
– Bo ty Karo paplasz na prawo i lewo!
– Nieprawda! – Siedząca po drugiej stronie stołu, farbowana na rudo Karolina, zrobiła nadąsaną minę. – To coś o tym tajemniczym brunecie, na P?
Samotny barman zadzwonił małym mosiężnym dzwoneczkiem, obwieścił koniec zamówień i ruszył do sprzątania ze stołów.
– Skoczę do toalety zanim zamkną i pomyślę, ile mogę ci zdradzić, żeby mnie nie zabiła.
– Ha! Wiedziałam. Leć! Czekam z niecierpliwością Martuś.
***
Blondynka wstała, poprawiła spódniczkę i małymi krokami ruszyła w stronę schodów do piwnicy, nad którymi widniał grawerowany srebrny napis: Toalety. Stopnie były strome, pokryte śliskimi kaflami i zakończone czarno-żółtą taśmą, mającą rzekomo zwiększać bezpieczeństwo.
Na dole panował półmrok, powietrze było wilgotne i trochę śmierdziało stęchlizną. Dwie dekoracyjne żarówki oświetlały szeroki, zastawiony kartonami i skrzynkami po piwie korytarz, prowadzący do znajdujących się na końcu toalet.
Marta szarpnęła klamkę do damskiej toalety, drzwi zgrzytnęły, ale ani drgnęły.
– Zajęte! – Usłyszała delikatny damski głos z drugiej strony.
Spojrzała na telefon, była za piętnaście północ.
Muszę w końcu kupić nowy, w takim starym nic nie opłaca się wymieniać – pomyślała Marta, przyglądając się dokładnie strzaskanej szybce smartfonu. – Cud, że jeszcze działasz. Trzeba wszystko zgrać zanim padniesz. – odblokowała ekran palcem i zaczęła przeglądać galerię podpisaną: „Sukinsyn”.
Miała w niej nagie zdjęcia i zrzuty ekranu najlepszych smaczków z dziesiątek godzin konwersacji z panem P – Pawłem, który grał na kilka frontów i starał się równocześnie przelecieć, i ją, i jej najlepszą przyjaciółkę Olę. Wielokrotnie próbowała ją ostrzec, ale tamta była książkowo zakochana i naiwna. Po kolejnej nieudanej próbie odwiedzenia przyjaciółki od życiowego błędu, Marta ruszyła z planem ratunkowym: Odpisała na jedną z jego starych wiadomości i wkrótce w pełni rozkręciła intrygę. Po tygodniu miała dość dowodów, by zniszczyć sukinsyna. Dziś po północy miała się spotkać z Olą i była gotowa, by przeprowadzić wykład z pokazem slajdów. Dziś rano niestety plan wziął w łeb, gdy uradowana przyjaciółka oświadczyła, że była z nim całą noc i w końcu to zrobili.
Pęcherz dał o sobie znać. Zacisnęła uda.
Sekundy pod toaletą ciągnęły się w nieskończoność. Spojrzała ponownie na ekran. Za dwanaście.
Tłok w damskich toaletach był odwiecznym problemem ludzkości. Nikt nie wpadł na idealny sposób na jego rozwiązanie, ale w tym pubie przeszli samych siebie: lustro i toaleta w jednym pomieszczeniu z zamykanymi drzwiami. Każda mogła spędzić tam kwadrans, choćby tylko na poprawie makijażu.
– Ile jeszcze!? – syknęła cicho. Poza rosnącym zdenerwowaniem na ślamazarę w środku, była zła na siebie. Zawsze to samo, zawsze czekała do ostatniej chwili, nie mogąc sprawnie podjąć decyzji. Niezależnie czy to w sprawach ważnych, jak rozmowa z Olą, czy w błahych, jak zejście do toalety. Nie uczyła się na błędach. Zapukała ponownie.
– Zajęte. – Odezwał się głos zza drzwi – Jeszcze momencik!
Ponownie spojrzała w telefon. Za jedenaście. Miała wrażenie, że czas stanął w miejscu.
– Marta, ty jeszcze czekasz? – Usłyszała głos przyjaciółki i spojrzała w stronę schodów.
Karo w balerinkach poruszała się bezszelestnie. Stała teraz na dole schodów z telefonem w dłoni.
– Ta.
– Trochę mi gorąco, kochana. Wyjdę na dwór i zaczekam tam, dobrze?
– No Idź! – warknęła sfrustrowana. Zbędne rozmowy tylko ją rozpraszały od coraz to bardziej wymagającej kontroli nad pęcherzem.
– Nie musisz być niemiła. Chciałam tylko zobaczyć co z tobą i powiedzieć, że Olka pyta, kiedy będziemy w klubie.
– Pogadamy na dworze, okej?!
– Dobra, Jezu! – Rudowłosa dziewczyna obróciła się na pięcie i znikła na górze.
– Długo jeszcze?! – zapytała i intensywnie zastukała w drzwi knykciami.
– Poganianiem mnie, niczego nie przyspieszysz. Jak cię tak ciśnie, to idź do męskiej.
– Sama sobie idź do męskiej!
– Nie denerwuj mnie, bo mi kreska nie wyjdzie.
– Sucz!
***
Wcześniej nawet tego nie rozważała, nienawidziła męskich toalet, a te w pubach były najgorsze, zawsze oszczane i śmierdzące. Włączyła ponownie ekran. Za dziewięć. Zaraz zamkną pub i będzie musiała sikać nocą na ulicy pełnej pijanych studentów i kibiców, albo czekać, aż wpuszczą ich do klubu.
Spojrzała na drzwi z namalowaną postacią sikającego na stojąco chłopca. Westchnęła ciężko i nacisnęła klamkę. Uchyliły się ze zgrzytem. Zapaliła światło zaraz za drzwiami i weszła.
Zapomniała wstrzymać oddech, więc zapach ze środka natychmiast dotarł do jej nosa. Nie było źle. Można by powiedzieć nawet, że było całkiem świeżo. Dopiero teraz sobie przypomniała, że barman umył przecież męską toaletę pod koniec meczu, po tym jak ktoś się tu rzekomo spawiował.
Wnętrze było całkiem przyjemne. Jasne kafelki na ścianach odbijały żółtawe światło żarówek. Faceci mieli w przedsionku umywalkę z minilusterkiem, a dalej dwa pisuary i kabinę. Gdzie ta równość płci? – pomyślała.
Obróciła się i próbowała zamknąć drzwi do toalety. Zasuwka była usunięta i pozostała po niej tylko obejma rygla na framudze.
No jasne, trzy miejsca. Nie ma po co zamykać. – doszła do wniosku. Pęcherz ponownie poinformował o swojej obecności, czym zakończył jej rozważania.
Weszła do kabiny. Nie miała wiele czasu, jeśli nie chciała zmoczyć nowych koronkowych majtek i chciała zdążyć przed zamknięciem pubu. Szybko odwiesiła torebkę na drzwi, rozłożyła trzy kawałki papieru, zsunęła bieliznę i usiadła, w końcu dając odpocząć obolałemu pęcherzowi.
Po chwili z korytarza usłyszała charakterystyczny dźwięk kroków w szpilkach. Uchylane drzwi męskiej zgrzytnęły. Zrobiło się całkiem ciemno.
– Włącz to, kurwa! – Wrzasnęła.
Nikt nie odpowiedział. Usłyszała tylko oddalające się echo kroków i cichy, skrzeczący damski śmiech. Wyciągnęła telefon i włączyła ekran oślepiając się nieco. Na ekranie za pięć północ i podgląd wiadomości od Karo: “Dziewczyny są już na deptaku. Spotkajmy się pr…”
Oparła policzek na pięści, odblokowała i zaczęła przeglądać zdjęcia i zrzuty konwersacji z Pawłem. Facet był faktycznie, i śliczny, i słodki chociaż naiwny jak dziecko. Mogłaby go mieć, gdyby nie Olka i jej wielki tyłek. Od końca podstawówki, każdy najpierw interesował się Olą, a dopiero kiedy ich zlała, to na pocieszenie interesował się Martą.
Da się w ogóle takiego zmienić? Może jest za głupi? Debil myślał, że dziewczyny nie rozmawiają ze sobą o facetach, z którymi piszą. – Zadumała się. – Najgorsze, że miał rację. Nie powiedziała nikomu, że pisali. Może podświadomie chciała zniszczyć szczęście przyjaciółki, może tęskniła za czasami szkolnymi, kiedy razem szukały facetów i wspierały się wzajemnie, a może po prostu miała za cel pokazać, że jest sprytniejsza i jak nikt zna się na mężczyznach. Teraz nie wiedziała, jak wybrnąć z tego nie wychodząc na zdrajczynię, knującą za plecami. Pomyślała, że może najlepiej będzie, jak nic nikomu nie powie i po prostu zerwie z nim kontakt. Spojrzała na ekran i uśmiechnęła się. – Takie ciacho. Szkoda, żeby się marnował, albo inna go dostała.
Spojrzała na godzinę w rogu telefonu. Pięć po. Jasna cholera, zamkną mnie. Znowu na ostatnią chwilę. – Wyrwała się z przemyśleń.
Już dawno skończyła to, po co tu przyszła. Przeglądanie konwersacji i zdjęć pochłonęło ją bez reszty i straciła poczucie czasu. Zapaliła latarkę telefonu, złapała kilka listków papieru i wsunęła rękę z papierem między nogi. Na skórze dłoni poczuła łaskoczący dotyk czegoś wilgotnego i szorstkiego siedzącego w toalecie.
Pisnęła, prędko cofnęła rękę i zerwała się na równe nogi. Obróciła telefon, nachyliła się i oświetliła muszlę.
W środku siedział wielki, czarny szczur o mokrym, posklejanym futerku i patrząc na nią błyszczącymi inteligentnymi ślepiami wybił się z wody, próbując się wydostać.
Bez zastanowienia rzuciła weń telefonem chybiając całkowicie. Tworzywo trzasnęło o porcelanę i zrobiło się czarno. Pisnęła przeciągle, obróciła się w stronę drzwi i rzuciła do panicznej, nieskoordynowanej ucieczki w ciemność.
Delikatna koronkowa bielizna zsunięta do kostek, okazała się jednak całkiem wytrzymała, wytrącając ją z równowagi już przy pierwszym kroku. Odruchowo wyciągnęła ręce, ale to nie pomogło. Upadając z impetem uderzyła głową w wystający ze ściany pisuar i runęła na posadzkę.
***
Otworzyła oczy. Paweł stał nad nią i przyglądał się z zaciekawieniem.
– Nie zapomniałaś czegoś włożyć? – Wskazał ręką na jej rozłożone nogi i podwiniętą spódniczkę, pod którą zdecydowanie brakowało majtek.
– Co ty tu robisz? – zapytała zażenowana, poprawiając spódniczkę i próbując się okryć.
Rozejrzała się. Po szczurze nie było ani śladu. Odetchnęła z ulgą i spojrzała na przystojnego ciemnowłosego, niebieskookiego chłopaka w opiętej, szarej koszulce.
– Wiesz, to męska toaleta. To ja powinienem spytać o to ciebie.
– Musiałam, bo nasza była zajęta.
– Nie musisz się tłumaczyć. Tak naprawdę to wiedziałem, że tu będziesz. – Przykucnął przy niej i położył jedną dłoń na jej udzie, a drugą na rozkrwawionym czole – Wygląda na to, że będziesz miała paskudnego guza.
– Nic mi nie będzie. – Roztarła czoło.
Poczuła na udzie lekkie uszczypnięcie. Wzdrygnęła się, przełknęła ślinę i zamarła w bezruchu patrząc prosto w jego wielkie niebieskie oczy. Dotknął ręką jej ucha i uszczypnął.
– Ej! – Spojrzała na niego – Przestań! Co z ukochaną Olcią? – zapytała, zdając sobie sprawę, że nie udało się jej ukryć kąśliwego tonu.
– Nic z Olą. To do ciebie przyszedłem. – Zaczął powoli przesuwać dłonią w górę uda, szczypiąc delikatnie.
– Słyszałam, jakie nic. Wczoraj w nocy też było nic?
– Nic nie zaszło. Pisałem Ci szczerze. Ona nic nie znaczy, to ciebie chciałem od początku. – Uszczypnął ją przy samej pachwinie, a drugą ręką objął i przyciągnął do siebie.
– To czemu do niej w ogóle pisałeś?
– Chciałem, żebyś była zazdrosna. Udało mi się?
– Sukinsyn! – Pchnęła go pięścią w ramię. – Nie mogłeś po prostu mi powiedzieć, czego chcesz?
– Nie mogłem… – powiedział cicho, powoli zbliżając usta do ust, po czym złapał zębami jej wargę, odrywając kawałeczek skóry.
– Auć! Nie wiesz, że z dziewczynami trzeba delikatnie? – Uśmiechnęła się, przesunęła palcami po koszulce i wyczuła twarde, gładkie mięśnie brzucha mężczyzny. Zakręciło się jej w głowie i zrobiło sucho w ustach.
Paweł zbliżył głowę do jej twarzy, otworzył usta i złapał za jej wargę zębami, miażdżąc ją boleśnie i szarpnął mocno, wyrywając kawał mięsa i równocześnie wybudzając ją z dziwnego majaku.
***
Obudził ją straszliwy ból. Czuła, że gdzieś leży. Dokoła było prawie całkiem czarno, nie było Pawła, nie słyszała nocnego gwaru, ani rytmicznego dudnienia klubowej muzyki. Czuła jakby całe ciało było przypalane dziesiątkami małych płomieni. Bolało wszystko, od palców stóp, do skóry na głowie. Nie była w stanie w pełni otworzyć oczu, gdyż lepka mieszanina łez i krwi sklejała powieki, zalewając większość obrazu.
Zmysły zaczęły się ponownie włączać dopuszczając do mózgu delikatniejsze odczucia, chłód i wilgoć podłogi oraz drapiące jej ciało dziesiątki zimnych pazurzastych łapek i ciepłych, łaskoczących ogonków.
Chciała pisnąć, ale nie była w stanie, język napuchł blokując większość powietrza, które próbowała wypuścić przez usta. Poderwała się strzepując szczury. Zwierzaki piszczały oburzone i rozdrażnione. Zebrała całą wolę jaką mogła, oparła dłoń na podłodze, która pisnęła i uciekła wytrącając ją z równowagi, posyłając ponownie na kafle. Obolałymi palcami zdołała wymacać pisuar, zaparła się o niego, wstała i niepewnie ruszyła po omacku przed siebie.
Nogami rozpychała dziesiątki piszczących, drapiących i gryzących zwierząt. Z każdym krokiem, czuła tarcie mokrych od krwi, ponadgryzanych wnętrz ud. Dotarła do przedsionka, w którym znajdował się włącznik światła i umywalka z lusterkiem. Zapaliła światło.
Jasny rozbłysk oślepił zarówno ją, jak i kłębiące się wokół jej nóg zwierzęta sprawiając, że odsunęły się od niej szukając cienia.
Spojrzała w lustro, ale nie zobaczyła tam niczego, co znała. Dotknęła twarzy trzęsącą się, zakrwawioną dłonią, palce nie były jednak w stanie wyczuć ani nosa, ani uszu czy warg, miała wrażenie, jakby dotykała nimi ciepłego, miękkiego, mielonego mięsa. Krzyknęła, ale napuchnięty język ponownie zaoponował, wypuszczając z rozszarpanych ust jedynie mlaszczący charkot.
Szczury, początkowo onieśmielone światłem, zaczęły ponownie zbliżać się do jej zakrwawionych kostek, próbując podgryzać nadszarpane już mięso.
Wsparta o umywalkę, pchnęła uchylone drzwi męskiej toalety.
Na korytarzu panował półmrok, rozświetlany ostrym światłem zza otwartych drzwi męskiej toalety i wpadającym z góry blaskiem ulicznych latarni. Rozejrzała się po korytarzu. Podłoga dokoła niej poruszała się we wszystkich kierunkach jakby w szalonym, dzikim tańcu, piszcząc i szurając po ceramicznym parkiecie. Czuła, że słabnie, że jeszcze chwila i nogi odmówią jej posłuszeństwa. Nie było mowy o wspinaniu się po stromych, rojących się od zwierząt schodach. Damska toaleta! – Pomyślała. Szarpnęła drzwi, ale te nie ustąpiły.
– Zajęte! – Usłyszała damski głos z drugiej strony. – Jak tak bardzo musisz, to skorzystaj z męskiej.