Doktor Kesser skrobał widelcem po dnie puszki, patrząc na ciała kolegów zamknięte w przeszklonych kapsułach hibernacyjnych. Choć przebudził się dopiero niedawno, zaczynała mu doskwierać samotność. Potęgowała ją świadomość tego, że już nigdy nie będzie miał możliwości porozmawiania ze swoimi towarzyszami, ani z nikim innym.
Tuż przed posiłkiem uszkodził ich kapsuły.
Nie wybudzą się i nie dowiedzą o tym, że Projekt Magellan zmienił swój cel. Gdy przeżuwał kolejne kęsy, jego myśli zaprzątnięte były tylko jedną rzeczą.
Hipotezą Thermanna.
Robert Thermann był geniuszem. Niektórzy twierdzili nawet, że najinteligentniejszym człowiekiem w historii. Być może źródłem popularności jego teorii, była jej zadziwiająca prostota. Najpierw zwrócił uwagę na fakt, że każdy skutek, posiada w sobie obraz przyczyny; tak, jak wielkość krateru świadczy o wielkości meteorytu, który go wyżłobił, albo jak dziecko przypomina swoich rodziców. Następnie zauważył, że ludzki umysł jest szczególnym przypadkiem takiej zależności; został stworzony przez Wszechświat, żeby go zrozumieć.
Tak jakby był jego autorefleksją.
Można powiedzieć, że rozumienie jest szczególnym rodzajem empatii. Thermann mawiał, że Wszechświat śpi, a my jesteśmy jego snem i powinniśmy obawiać się tego, że w każdej chwili może się obudzić.
Hipoteza Thermanna dotyczyła tego, w jakiej sytuacji mogłoby się to wydarzyć.
Kesser spojrzał na program nawigacyjny. Nim Magellan dotrze do celu, minie jeszcze około stu lat. Każdy kogo znał, nie będzie już żył.
Mężczyzna poczuł, że to ostatnia szansa, na wysłanie wiadomości synowi.
– Paweł… – powiedział do mikrofonu błagalnym tonem. – Mam nadzieję, że zdołałeś mi wybaczyć. Znasz mnie tylko z opowiadań mamy, ale wierzę, że opisała mnie lepiej, niż sam byłbym w stanie to zrobić. W końcu widziała mnie takiego, jakim byłem tu i teraz, ja natomiast zawsze wpatrywałem się w przyszłość, i tak taż siebie widziałem, nie takiego jakim jestem, ale jakim chciałem być.
Na pewno wiele razy w ciągu życia zastanawiałeś się nad tym, dlaczego was opuściłem. Być może pomyślałeś, że przedłożyłem pogoń za nauką nad własną rodzinę. Nic bardziej mylnego. Trudno to wyjaśnić, ale spróbuję, nawet jeżeli uznasz mnie za wariata.
Nie pamiętasz Magellana, w końcu kiedy wyruszaliśmy, byłeś jeszcze niemowlęciem. Jestem jednak pewny, że o nim czytałeś. Mieliśmy zbadać przewidziany przez Thermanna fenomen, zwany Unibilicusem. Takich obiektów miało być we Wszechświecie wiele, nikt nie spodziewał się jednak, że jeden z nich odnajdzie się tak blisko Ziemi. Tak jak nadmuchiwany balon ma otwór, przez który wtłaczane jest powietrze, tak Unibilicus jest źródłem przestrzeni, która rozszerza Wszechświat; reliktem z czasów Wielkiego Wybuchu, który mógłby odpowiedzieć nam na pytanie, jak powstało wszystko co znamy.
Na pewno w szkole uczono cię o Teorii Thermanna. Mówi ona o tym, że to, co nazywamy Wszechświatem, jest skutkiem kolapsu. Wielki Wybuch wystąpił wszędzie, ponieważ jego energia i materia pochodziły z zewnątrz. Zostały zassane w wyniku zapaści, która spowodowała też zamknięcie naszego obszaru przestrzeni. To co się do niego dostało, zostało oddzielone od transcendencji, niczym przedmiot, który przepadł w czarnej dziurze. To dlatego Wszechświat jest entropiczny i skazany na termodynamiczną zagładę. Ponieważ stał się oderwany od rzeczywistości, w której nigdy nic się nie kończy. Która nigdy się nie wypali.
Mogę to zmienić.
Wyposażenie Magellana umożliwia odwrócenie tego procesu. Wywołanie hipotetycznego zjawiska zwanego Kolapsem Thermanna. Wszystko ponownie zbiegnie się w jednym punkcie, który wybuchnie na zewnątrz; tak, jakby Wszechświat został wywrócony na lewą stronę. Z tym że tym razem będzie to ta właściwa. Zostaniemy wchłonięci przez rzeczywistość, w której kosmologii entropia nie istnieje.
Rozumiesz co to oznacza? Wszystko co powstanie w tak odnowionym Wszechświecie, nie będzie musiało cierpieć żeby się uczyć; nie będzie musiało umierać, żeby się rozwijać. Bez entropii, powstanie czegoś nie będzie musiało wiązać się z utratą czegoś innego. Istoty rozumne, będą mogły zaistnieć jako obraz Wszechświata, który nie umiera.
Gdy wyruszaliśmy, Hipoteza Thermanna traktowana była jak majaczenie szaleńca; naukowca odchodzącego od zmysłów przez przerost inteligencji. Nauka mogła zaakceptować wszystko co zaproponował, poza tą jedną rzeczą. Przynajmniej oficjalnie, ponieważ wielu było przekonanych o jego racji. To nie rozum nie pozwalał nam jej zaakceptować lecz strach. A w sprawach budzących lęk, to nie społeczeństwo, lecz jedynie jednostki mogą podejmować racjonalne decyzje.
Dlatego zadecydowałem za całą ludzkość.
Doktor Kesser nadawał jeszcze przez kilka godzin, choć wiedział, że nie usłyszy odpowiedzi. Od razu po przebudzeniu usunął z komputera chip, odpowiedzialny za odbiór sygnałów radiowych. Naukowiec nie miał wątpliwości, że nieprawidłowości na pokładzie Magellana wyjdą na jaw, więc Ziemia spróbowałaby przejąć kontrolę nad statkiem, żeby go zawrócić. Mężczyźnie zostało tylko nadawanie w ciemną otchłań.
Gdy skończył, spojrzał na odchylenie od prawidłowego kursu. Wprowadził do komputera manewr korygujący, po czym ruszył w stronę kapsuły hibernacyjnej. Nim Magellan dotrze do celu, Kessera czeka jeszcze jedna pobudka w celu przeprowadzenia konserwacji systemów. Pięćdziesiąt lat minie jak jedna noc. Gdy był już w kapsule, zamknął oczy.
– Dobranoc – powiedział sam do siebie.
Gdy Kesser ponownie się wybudził, cichy elektroniczny szum przenikający Magellana nie zapowiadał niczego niezwykłego. Mężczyzna niezwłocznie przystąpił do wprowadzenia kolejnej korekty kursu. Były one niezbędne, od kiedy statek przestał odbierać z Ziemi dane telemetryczne. Następnie naukowiec udał się do modułu, z którego mógł obserwować odległe Słońce, nie różniące się już znacznie od pozostałych gwiazd. Przyprowadziła go tęsknota.
Gdy wkroczył do pomieszczenia z iluminatorem, jego uwagę przykuła blada jasność, majacząca za szybą. Jej źródłem były przecinające kosmos świetliste smugi. Astrofizyka nie znała podobnego zjawiska, więc naukowiec pobiegł z szybko bijącym sercem do głównego komputera i uruchomił czujniki. Analizując skany sfery niebieskiej otaczającej Magellana, doszedł do wniosku, że smugami były strumienie plazmy, mające swoje źródło w okolicach Syriusza.
Właśnie, gdzie jest Syriusz?
Za żadne skarby nie mógł go znaleźć w wynikach jakichkolwiek pomiarów. Postanowił zbadać, dokąd te strumienie zmierzają. Miały średnicę wielu jednostek astronomicznych i przecinały kosmos niepokojąco blisko Magellana. Poza jedną cienką linią, której początkowo nie zauważył, a która przechodziła przez Układ Słoneczny.
Wtedy Kesser zrozumiał.
Układ Syriusza musiał być zamieszkały. Gdy Magellan wyruszał w swoją podróż, ludzkość wciąż była przekonana o tym, że jest sama we Wszechświecie. Czy dowiedziała się o swoich sąsiadach, nim ci postanowili ją zniszczyć? Tego naukowiec nie wiedział. Z dat jego komunikatów i odległości od Syriusza wynikało, że musiały być bezpośrednim powodem ataku. To oznaczało, że nowo odkryci sąsiedzi ludzkości musieli Kessera zrozumieć. Chcieli mu przeszkodzić.
– Thermann miał rację! – powiedział mężczyzna sam do siebie w rosnącym podnieceniu. Czemu jednak nie trafili?
Uratowała mnie korekta kursu…
Ale gdzie się podział Syriusz?
Gdy naukowiec patrzył na rozjaśniające czerń kosmosu smugi, ponownie go olśniło.
Przecież mam go przed oczami, pomyślał.
Źródło takiej energii mogło być tylko jedno. Gwiazda. Mieszkańcy Syriusza musieli być cywilizacją drugiego typu w skali Kardaszowa. Zrozumieli moje komunikaty, stwierdził Kesser. Musieli długo podsłuchiwać Ziemię. Dlaczego się ukrywali? Na zawsze pozostanie to tajemnicą. Poświęcili swoje gwiazdy, zarówno Syriusza A jak i B, cały swój byt, żeby zniszczyć Magellana i resztę ludzkości.
Nie wiedzą gdzie jest Unibilicus, uświadomił sobie następnie naukowiec. W przeciwnym razie ktoś by tam był, żeby go zabezpieczyć, powstrzymać mnie na miejscu.
Wtedy do mężczyzny dotarło, że może być ostatnim człowiekiem we Wszechświecie.
Kesser podszedł do komputera i pod wpływem emocji postanowił nadać ostatni komunikat. Wiedział, że nikt nie zdoła go odebrać. A może to sam Wszechświat miał go usłyszeć?
– To wydarzenie uświadomiło mi jacy jesteśmy wyjątkowi – zaczął. – Wszechświat ma miliardy lat i, nie mam już wątpliwości, że zamieszkuje go niezliczona ilość cywilizacji o wiele bardziej zaawansowanych od naszej. Cywilizacji potrafiących przenosić gwiazdy. Przez cały ten czas, żadna z nich nie wywołała Kolapsu Thermanna. To oznacza, że aż do tej pory, nic co stworzył Wszechświat, nie wyszło swoją świadomością poza niego.
Ujrzałem, jak cywilizacja wyższego typu dokonała autodestrukcji, nie tylko żeby mnie powstrzymać, ale i zniszczyć świat, który mnie zrodził, tak przeraziła ich moja wizja. Poświęcili siebie, bo bali się poświęcenia tego co ich stworzyło. To właśnie to przywiązanie jest obciążeniem, które prowadzi nas w stronę cmentarzyska wszystkich celów. Ale kolaps już się zaczął.
Jestem jego początkiem.
Synem ludu wybranego.
Ostatnim snem Wszechświata.