- Opowiadanie: Golodh - Przypowieść o mędrcu i końcu świata
Przypowieść o mędrcu i końcu świata
Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Tu był las” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl
Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot: https://pracownia.org.pl
Według mojego licznika 1000 słów :P
I oczywiście dziękuję za pomoc: Shanti za zrobienie alfy (przejrzenie fragmentów niegotowego jeszcze tekstu i wrzucenie rad) oraz Verus za docenienie mojego humoru w wersji gamma-sigma :)
Nie pamiętam, jak tu trafiłem. Obudziłem się pośrodku tej dziwnej, metalowej pustyni, której powierzchnia ciągle się zmieniała; raz za razem samoistnie tworzyły się wzniesienia i rozpadliny, z nieba spadały idealnie wyciosane sześciany, a grunt załamywał się pod własnym naporem. Na moich oczach kawałek skały uniósł się w powietrze, zatoczył koło i pękł niczym bańka mydlana.
Zamiast nieba wisiała nade mną czarna pustka, a jedyne źródło światła stanowiły przenikające ziemię świetliste fale. Mieniły się wszystkimi kolorami: zarówno tymi, które już widziałem, jak i tymi nieznanymi żadnemu człowiekowi. Było w tym coś prawdziwie żywego – zarówno w tych dziwnych błyskach, jak i w nieustannie zmieniającej się fakturze podłoża.
W oddali zauważyłem drobniutkiego mężczyznę odzianego w długą, białą szatę. Był łysy; jego twarz pokrywały zmarszczki, a oczy, niegdyś z pewnością bystre, teraz przepełniało zmęczenie. Wydawał mi się znajomy, przypominał profesora… A może ojca? Moje wspomnienia zacierały się i mieszały, jakby i one były częścią wszechobecnej abstrakcji. Zagubiony, postanowiłem podejść do nieznajomego.
– Jak ci się tu podoba? – spytał.
Nie pamiętam, kiedy usiadłem obok niego, na jedynym w zasięgu wzroku stabilnym sześcianie.
– Nie martw się, ja też na początku byłem zdezorientowany – powiedział, lustrując mnie od stóp do głów. – Mój poprzednik… Ach, nie będę cię zanudzał.
Dopiero po chwili zauważyłem, że starzec obraca w dłoniach pewien przedmiot; szklaną kulę, wypełnioną gęstą, czarną cieczą. W jej środku unosiły się drobinki pyłu, jasnego i świecącego, tworząc skomplikowane wzory. Przypominały mi fraktale, a im dłużej patrzyłem, tym więcej takich struktur odkrywałem. Przedmiot zdawał się pewnego rodzaju narzędziem – wystarczył jeden dotyk starczego palca, aby tuż koło nas zmaterializowała się skondensowana porcja energii.
– Gdzie jesteśmy? – Ze wszystkich pytań, które mnie dręczyły, w tamtej chwili właśnie to wydało się najbardziej zasadne.
– Tej krainie nadano już wiele imion, jednak żadne nie oddaje jej prawdziwej istoty – odparł zagadkowo. – Wiesz, że nie zawsze tak wyglądała? Kiedyś była tu gęsta puszcza, porośnięta wszelaką roślinnością, z jeziorami pełnymi ryb, cichym śpiewem ptaków i dzikimi zwierzętami…
Zamilkł, wypatrując czegoś na horyzoncie.
To zaskakujące, jak jednym zdaniem zdołał całkowicie zmienić moją percepcję. Gdy po raz wtóry spojrzałem na czarne jak smoła niebo i płynące po nim obłoki naprzemiennie skraplającej się i kondensującej wody; w tym pozornie irracjonalnym zachowaniu dostrzegłem pewien wzór. Cyrkulacji stanów skupienia nie podlegały środkowe części chmur o kształcie idealnego okręgu. Przypominały mi wielkie ślepie, nieustannie obserwujące mnie i mojego sędziwego towarzysza. Refleksja ta była niezwykle irytująca.
– Co stało się z tym lasem? – spytałem, próbując odgonić niewygodne myśli.
– Wy! – Na twarzy starca zagościł, przysięgam, najcieplejszy uśmiech, jaki dane mi było zobaczyć w życiu. – Kiedyś wszystko było prostsze. Drzewa, kamienie, zwierzęta, słońce, niebo… Przez miliardy lat tyle wystarczyło, żeby opisać cały świat. Póki nie pojawili się ludzie i nie zaczęli zadawać pytań. Dlaczego kamień jest kamieniem? Czemu słońce na zmianę pojawia się i znika? Czy jest coś mniejszego od ziarenka piasku?
– To źle, że pytaliśmy?
– Ależ skąd! Przecież to właśnie znaczy “być człowiekiem”! – Zaśmiał się tak wesoło i radośnie, jakby robił to po raz pierwszy od wielu lat. Dopiero po chwili, widząc zmieszanie na mojej twarzy, wznowił swą opowieść: – W końcu kamienie okazały się tylko sklejonym piaskiem. Słońce zostało wielką kulą gazu, a wszystko stworzone z tego samego budulca. Ale chcieliście więcej. Wynaleźliście komputery, zaczęliście przeprowadzać coraz bardziej skomplikowane eksperymenty… Tak trudno było za wami nadążyć. A chciałem tylko, żeby wasz świat był interesujący. Żebyście mieli czego szukać; powodu, by wstawać z łóżka.
Otrzymałem zdecydowanie więcej pytań niż odpowiedzi. Poniekąd rozumiałem słowa starca, o czym starzec mówił, szczególnie gdy wspominał o komputerach. Wciąż jednak nie wiedziałem, gdzie jestem i dlaczego się tu znalazłem. Rzeczywistość mieszała się w mojej głowie z domysłami, sny ze wspomnieniami, a prawda z marzeniami.
Nagle poczułem dotyk na ramieniu. Odwróciłem głowę, jednak za mną nie było nikogo. Uznałem to za kolejną z tutejszych mar. Moją uwagę szybko zwróciło coś innego – rozciągająca się nad horyzontem dziwna, szara mgła. Sunęła po ziemi; ospale, acz nieubłaganie, zakrywając kolejne fragmenty krajobrazu. Co parę sekund z jej wnętrza wydobywały się byty, które określiłbym jako antytezę piorunów: krótkie i silne wyładowania, które zamiast rozświetlać okolicę, odbierały jej światło.
– Już czas – wyszeptał z ulgą staruszek.
– Co to jest? – spytałem, nie odrywając wzroku od nadchodzącego monstrum. Czułem, jak oblewa mnie pot.
– To koniec. I zarazem nowy początek.
Mój rozmówca uniósł do ust ów czarny przedmiot, który ściskał dotąd w dłoniach, i złożył na nim krótki pocałunek. Na powierzchni kuli pojawiły się liczne fale i, interferując, rozlały się po całej sferze. Gdy po chwili starzec wyciągnął ją w moim kierunku, natychmiast poczułem bijącą od niej moc: najpierw tylko w palcach, nim rozeszła się po całym moim ciele. Było to uczucie niepodobne do żadnego; gdybym miał je opisać słowami, przyrównałbym je do nieokreślonego ciepłego łaskotania.
– Teraz należy do ciebie. Mam nadzieję, że dobrze ją wykorzystasz.
To powiedziawszy wstał i, ostrożnie, zrobił krok do przodu. Niespokojny dotąd grunt ustabilizował się pod jego stopą, pozwalając na bezpieczną wędrówkę; jakby złagodniał obłaskawiony szeptem swego pana. Starzec po raz ostatni skinął głową w moim kierunku.
– Dziękuję za rozmowę. Brakowało mi tego od… od bardzo dawna.
Chwilę później zniknął w objęciach ciemności, a wszystko wokół – zapętlone sześciany, oscylująca ziemia, a nawet pochłaniająca wszystko mgła – zatrzymało się na parę sekund, jakby oddawało temu człowiekowi ostatni hołd.
Tuż przed moimi oczami przemknął czarny piorun. Mroczne obłoki zataczały wokół mnie coraz węższe kręgi. Tłamsiły światło, wypełniały szczeliny w ziemi i chwytały w swe szpony wszelkie życie. Silny wiatr niósł przenikający do kości chłód. Chwilę później zniknęła ostatnia esencja energii i ostatni sześcian, a mgła całkowicie przesłoniła niebo. Wokół zapadła ciemność; zostawiając mnie samego pośrodku nicości.
I wtedy znowu poczułem kojące ciepło czarnej kuli, którą ściskałem w dłoniach. Świetliste kształty wewnątrz poruszyły się, najpierw tylko delikatnie zatracając szczegóły, by z czasem rozpłynąć się i wypełnić blaskiem całe wnętrze sfery. Ta zdawała się świecić coraz bardziej; choć z początku ledwo dorównywała jarzącym się węgielkom, to w mgnieniu oka osiągnęła moc tysięcy gwiazd. Mrok zaczynał ustępować. Wszystko rozpoczynało się od nowa.
Koniec
Komentarze
Znalazłam dwa drobne potknięcia.
dla żadnego człowiek
Tutaj “a” zjadło.
Kula ta zdawała się być pewnego rodzaju narzędziem – wystarczyło jedno smagnięcie starczego palca, aby tuż koło nas zmaterializowała się kula czystej energii.
A tu malutkie powtórzenie.
Co do samego tekstu, dobrze się go czyta. Zapowiadasz przypowieść już w tytule, więc wiedziałam, czego się spodziewać i Twój styl pasował do obranego tematu. Naprawdę dobrze wymalowałeś koniec i początek świata na jednym obrazku.
Spadam, elo! :D
Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.
Hej Golodhu!
Może na początku kilka uwag:
tymi nieznanymi dla żadnego człowiek.
literówka: człowieka.
Chwilę później zniknęła ostatnia kula energii i ostatni sześcian, a mgła całkowicie przesłoniła niebo. Zapadła całkowita ciemność; zostawiając mnie samego pośrodku nicości.
Powtórzenie.
Jeden z ciekawszych konkursowych tekstów, które miałam przyjemność czytać. Choć tematyka już się pojawiała, teraz została przedstawiona w interesujący sposób. Motyw ponownego odrodzenia napawa nadzieją, w końcu jeśli coś się kończy, to ustępuje miejsca czemuś innemu, więc też coś się zacznie.
Masz dobry styl, czytało mi się miło i szybko. Pomimo abstrakcyjności tekstu, nie gubiłam się w nim, a to spory plus.
Życzę powodzenia w konkursie i dziękuję za lekturę!
Ech, tak to jest, że Word lubi płatać mi figle, a mój ślepy na powtórzenia umysł tym bardziej. Wszystko poprawione, dzięki :)
Cieszę się, że – mimo moich pewnych obaw – przypadło Wam do gustu; a szczególnie: że zrozumiałyście (nie za dużo zostało mi w głowie) i podpasował styl, który obrałem tu za główny cel moich prac. Zapewniam, że w dłuższym tekście pisałbym już jak rasowy grafoman ;P
Dzięki raz jeszcze za wizytę ^^
Слава Україні!
Niebo wypełniała czarna pustka, a jedyne źródło światła stanowiły płynące na wskroś ziemi świetliste fale.
Hmmm
Ciekawe :) Zupełnie inne spojrzenie. Zastanawiam się, czym właściwie był ten świat. Ziemia zredukowana do geometrycznych figur jakoś tak kojarzy mi się z wirtualną rzeczywistością. Idąc dalej tą drogą, Ziemia już nie ma, isniejemy w matematyce ;)
Czy chęć poznania zawsze musi doprowadzić do kaatastrofy? Nie da się jakoś pogodzić życia w zgodzie z naturą i parcia do wiedzy?
Nadzieję na odrodzenie widzę, ale chyba już nie dla nas ;)
Podobało mi się :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Poprawione. Tylko teraz mam 4 wolne słowa… Może jeszcze gdzieś upchnę, a może zostawię na wypadek, gdyby trzeba było redagować do antologii.
Przyznam, że ja widziałem ten świat jako coś w rodzaju świata idei. Rzecz jasna trochę zmienionego, trochę połączonego z niebem. A czy chęć poznania musi doprowadzić do katastrofy? Hmmm… Myślę, że zależy jakiej wiedzy oczekujemy. LHC produkuje w ziemię energię rzędu 50 megawatów, a wciąż nie pozwolił odkryć nowych praw fizyki (poza Higgsem) :P
Слава Україні!
Przyznam, że ja widziałem ten świat jako coś w rodzaju świata idei.
A, w tym sensie. Przyznaję, że poszłam w interpretacji po lini najmniejszego oporu ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Hmmm… No może rzeczywiście za słabo to zarysowałem; liczyłem, że porozrzucane po tekście poszlaki pozwolą to odczytać, ale jak nie, to moja culpa :P
Слава Україні!
Ej, spoko, odmienna interpretacja to przecież nie problem, poza tym ja często widzę duchy w opkach innych. To znaczy rzeczy, o których autor nawet nie pomyślał ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
No nic, poczekamy na kolejnych czytelników i zobaczymy :P
Слава Україні!
Czytało mi się trudno, ponieważ oczekiwałam przypowieści i co rusz potykałam się na wyobrażeniach i określeniach. Kilka przykładów wypisałam poniżej, aby przedstawić o co mi chodzi.
Dla mnie jest to sen bohatera o mocy tworzenia, stwarzania, którą przekazuje mu pewien starzec, o poszukiwaniu idei wszystkiego.
Zamyślenia:
,raz za razem samoistnie tworzyły się wzniesienia i doły
Jeśli wzniesienia i krajobraz to może doliny?
,kawałek skały uniósł się w powietrze, zatoczył koło i pękł, niczym bańka mydlana.
Kawałek skały pękł niczym bańka mydlana? Od czego pękł, jak to zatoczył koło? Jesteśmy jeszcze na Ziemi? ;-)
,Niebo wypełniała czarna pustka
Czy niebo to naczynie, które się czymś wypełnia, np owsianką? :p
,jedyne źródło światła stanowiły płynące przez ziemię świetliste fale.
"Płynące przez ziemię", tzn. jak na, po ziemi, ziemia falowała, w głąb skorupy? Opisz to
,na czarne jak smoła niebo i płynące po nim obłoki naprzemiennie skraplającej się i kondensującej wod
To jak to jest z tym niebem: czarna pustka, czy obłoki, jak je w bezdennym mroku widać?
,Słońce zostało wielką kulą gazu, a wszystko jest zbudowane z tego samego budulca.
Zostało (?), rozumiem ze nie chcesz powtórzenia "okazało", trzeba byłoby poszukać inaczej, innego.
,tworzyć coraz bardziej skomplikowane eksperymenty
Tworzyć (?), chyba przeprowadzać, konstruować, planować. Owszem jest w tym element kreatywny, czasami nawet bardzo i szalony, lecz chodzi o sam pomysł/ideę/podejście, sposób zbadania, sam eksperyment jest sformalizowany.
,Na wskroś przedmiotu przeszły liczne fale i, interferując, rozlały się po całej sferze.
Tu chyba jakiś kiks. Trzyma w ręce czarną kulę i co nasz bohater widzi…
,nawet pochłaniające wszystko chmury
Skąd się nagle wzięły wszystko pochłaniające chmury?
,Tłamsiły światło
Tzn. co robiły, pochłaniały, pożerały, zjadały?
,wnęki w ziemi
Niezgrabne.
,chwytało w swe szpony wszelkie życie.
Jakie życie? Toć tam była pustynia.
Powodzenia w konkursie!
Fot. A.Wajrak. Żubrowe pogawędki.
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Misiowe spostrzeżenia zawierają się w tych wypunktowanych przez Asylum. Pomysł ciekawy. Miś czytał z zainteresowaniem, ale tytuł mu nie podszedł.
Dziękuję Asylum za uwagi. Część wprowadzę, a część nie – poza tym, że nie zawsze się zgadzam (albo mam wątpliwości), to i za dużych zmian nie chciałbym w tekście konkursowym teraz wprowadzać :P I szkoda, że tyle razy się potknęłaś :c
Dla mnie jest to sen bohatera o mocy tworzenia, stwarzania, którą przekazuje mu pewien starzec, o poszukiwaniu idei wszystkiego.
Hmmm… Tak. Poniekąd. Może.
Jeśli wzniesienia i krajobraz to może doliny?
Nieee, doliny są dużo za duże. I nie o to chodzi, i ciężko byłoby coś takiego dojrzeć.
Kawałek skały pękł niczym bańka mydlana? Od czego pękł, jak to zatoczył koło? Jesteśmy jeszcze na Ziemi? ;-)
To źle postawione pytanie, bo sugeruje, że kiedykolwiek na Ziemi byliśmy ;P
Czy niebo to naczynie, które się czymś wypełnia, np owsianką? :p
Kajam się.
"Płynące przez ziemię", tzn. jak na, po ziemi, ziemia falowała, w głąb skorupy? Opisz to
Hmmm… Może “przenikające ziemię” rzeczywiście byłoby bardziej obrazowe.
To jak to jest z tym niebem: czarna pustka, czy obłoki, jak je w bezdennym mroku widać?
Przecież mamy źródło światła :P
Zostało (?), rozumiem ze nie chcesz powtórzenia "okazało", trzeba byłoby poszukać inaczej, innego.
Hmmm… Tu jeszcze nie wiem, ale jak coś wymyślę, to zamienię.
Tworzyć (?), chyba przeprowadzać, konstruować, planować. Owszem jest w tym element kreatywny, czasami nawet bardzo i szalony, lecz chodzi o sam pomysł/ideę/podejście, sposób zbadania, sam eksperyment jest sformalizowany.
Fakt.
Tu chyba jakiś kiks. Trzyma w ręce czarną kulę i co nasz bohater widzi…
Tu nie wiem o co chodzi :P
Skąd się nagle wzięły wszystko pochłaniające chmury?
Hmmm… Może faktycznie mogłem powiedzieć mgła i by jaśniejsze było, ale zaplątałem się w szukaniu synonimów.
Tzn. co robiły, pochłaniały, pożerały, zjadały?
No, mniej więcej tak. Chociaż pewnie nie do końca.
Może i dałoby się znaleźć lepsze słowo, ale – szczerze mówiąc – póki co żadne lepsze mi nie przychodzi do głowy :/
Niezgrabne.
Zamienię na szczeliny.
Jakie życie? Toć tam była pustynia.
Pustynia i nie pustynia. Narrator w którymś momencie dostrzegł tam jakieś życie, więc nie obawiam się – póki co – tego zwrotu.
Fot. A.Wajrak. Żubrowe pogawędki.
Kra, kra!
EDIT: I 4 nadmiarowe miejsca na słowa znalazły właśnie zastosowanie. Świetnie :D
***
Misiu, nie wierzę, żeby tytuł mógł tak wpłynąć na odbiór tekstu :)
Poza tym znamiona przypowieści to chyba nosi. Chociaż rozumiem, że też trochę nie do końca.
Слава Україні!
Platon spotyka Boga?
wizja z rozmachem, na bogato. Wiele tu wepchnąłeś, ale sporo jeszcze zostało poza kadrem, IMO – skąd tam się wziął narrator, dlaczego akurat on? Poprzednik trochę wredny, niewiele facetowi tłumaczy. To i mnie zabrakło nieco danych.
Babska logika rządzi!
Nieee, doliny są dużo za duże. I nie o to chodzi, i ciężko byłoby coś takiego dojrzeć.
To daj coś innego, wgłębienia, wąwozy, kratery, gdy myślisz o tych sześcianach, które są w następnym zdaniu (pytanie, jaka jest ich wielkość). xd
No, mniej więcej tak. Chociaż pewnie nie do końca.
O i to misię, znaczy obraz. xd Nie masz słowa to: opisz wzrokiem, usłysz, zwąchaj, posmakuj, odczuj i już sama nie wiem jakim zmysłem, bo z pięciu porządnie podstawowych namnożyło się ich więcej jak królików w Australi (no przesada, niemniej coś w tym jest).
Sama opowieść/przypowieść i ogląd całości są fajne, tylko mnie zwroty wybijały, ale wiesz ja jestem specyficzna, siłą przeciągnięta/ana na humanistyczną stronę. ;-)
Tu chyba jakiś kiks. Trzyma w ręce czarną kulę i co nasz bohater widzi…
Tu nie wiem o co chodzi :P
“Na wskroś przedmiotu przeszły liczne fale i, interferując, rozlały się po całej sferze”.
Myślę prosto: ktoś mi podaje czarną kulę. Przyglądam się jej i co widzę: zwykłą czarną kulę, jak to przez nią przechodzą fale. Po powierzchni, bo jak to na wskroś, pulsuje czy co?, interferencja – wzmocnienie/wygaszanie, ale czego światła, drgania, ciepła. No i na dodatek rozlewa się po sferze, małej, więc szybko. skąd się to wzięło: od starca, może od bohatera – to interesujące i bardzo logiczne wg opka.
Kra, kra ;-)
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
To daj coś innego, wgłębienia, wąwozy, kratery, gdy myślisz o tych sześcianach, które są w następnym zdaniu (pytanie, jaka jest ich wielkość). xd
Hmmm… Niech będzie :P
O i to misię, znaczy obraz. xd Nie masz słowa to: opisz wzrokiem, usłysz, zwąchaj, posmakuj, odczuj i już sama nie wiem jakim zmysłem, bo z pięciu porządnie podstawowych namnożyło się ich więcej jak królików w Australi (no przesada, niemniej coś w tym jest).
Hmmm… Wydawało mi się, że opis dość jasny (pochłaniająca światło antyteza pioruna :P); ale jeśli nie, to i tak już mi słów brakuje, żeby to zmysłami opisać.
A nawiasem mówiąc, to te inne mogą być niepraktyczne; np. zmysłem równowagi błyskawicy nie opiszę :P
Sama opowieść/przypowieść i ogląd całości są fajne,
A jednak :)
tylko mnie zwroty wybijały, ale wiesz ja jestem specyficzna, siłą przeciągnięta/ana na humanistyczną stronę. ;-)
No, rozumiem trochę. Też nie lubię, jak ktoś brzydko pisze :P
Myślę prosto: ktoś mi podaje czarną kulę. Przyglądam się jej i co widzę: zwykłą czarną kulę, jak to przez nią przechodzą fale. Po powierzchni, bo jak to na wskroś, pulsuje czy co?, interferencja – wzmocnienie/wygaszanie, ale czego światła, drgania, ciepła. No i na dodatek rozlewa się po sferze, małej, więc szybko. skąd się to wzięło: od starca, może od bohatera – to interesujące i bardzo logiczne wg opka.
Hmmm… Może faktycznie lepiej było dać, że np. po powierzchni drgania, niż na wskroś.
Zastanowię się, bo muszę jeszcze uważać, żeby nie aliterować xP
Dziękuję za wyjaśnienia:)
Witam Finklo w moim skromnym padole łez i cierpienia; i już spieszę z odpowiedzią.
IMO – skąd tam się wziął narrator, dlaczego akurat on?
Też mi na to zwracała Shanti uwagę przy alfie, ale postanowiłem nie rozwinąć tego wątku. Uznałem bowiem (może niesłusznie), że niejako pozwoli mi na to, nazwijmy to, konwencja tekstu. Bo narrator jest biernym obserwatorem i nie potrzebuję jego charakteru, żeby coś uzasadnić. Bo jest to szort i nie muszę dbać o te wszystkie elementy, o które przy dłuższym tekście dbać powinienem. No i cel tekstu jest zupełnie inny – pokazanie świata przedstawionego oraz przekazanie prawdy moralnej. Nie bez znaczenia był też tytuł i próba nawiązania do przypowieści – a w nich zazwyczaj mamy do czynienia z uproszczoną konstrukcją postaci.
Poza tym informacje o nim da się odczytać, wszak to on wszystko relacjonuje i zarówno jego słownictwo i opisy, jakie stosuje, powinny odrobiny informacji o nim dostarczyć – a w połączeniu z innymi elementami świata przedstawionego odpowiedzieć na te nurtujące pytania. Chociaż to może być grubymi nićmi szyte :)
(oczywiście nie mogłem powiedzieć wprost skąd się tam wziął, skoro sam nie wiedział :P)
Wredny? Taka jego natura; lubi zajmować ludzi szukaniem odpowiedzi, to i tego zajął ;)
Слава Україні!
Podobało mi się. Pomysł na świat zataczający koło i wciąż odradzający się oraz przekazywanie opieki nad nim innemu stwórcy może nie jest bardzo oryginalny (jeśli dobrze zinterpretowałam), ale przedstawiłeś to w ciekawy, abstrakcyjny sposób. Wciąż szalejące sześciany, mgły i pioruny zaintrygowały mnie od pierwszego akapitu – lubię takie opisy. Miejscami nie wszystko warsztatowo było na perfekt, ale to tylko drobne niedociągnięcia. Ogólnie tekst bardzo mi zadziałał na wyobraźnię.
Zamiast nieba nade mną wisiała nade mną czarna pustka,
jak i w nieustanie zmieniającej się fakturze podłoża.
Tej krainie nadano już wiele imion, jednak żadne nie oddaje jego prawdziwej istoty
A nie: jej?
:3
(rzeczy rzecz jasna poprawię, dziękuję za wskazanie ^^ )
Слава Україні!
Cześć, Golodh!
Jak coś to w tej ścieżce miały być teksty do 1000 słów, a nie równo na 1000 słów. Dlaczego wypominam? Bo mam wrażenie, że da się tu trochę powykreślać, np.:
Dopiero po chwili zauważyłem, że starzec obracał w dłoniach pewien przedmiot; szklaną kulę, wypełnioną gęstą, czarną cieczą.
Przedmiot zdawał się byćpewnego rodzaju narzędziem
W czasie lektury przewinęły mi się też jakieś przymiotniki, nie będę już szukał.
Skupiłeś się mocno na obrazie, było efektownie, ale dla mnie jeszcze znośnie, także granicy nie przekroczyłeś. Stylowo podpasowało pod rodzaj tekstu, Staruszek schodzi z warty, teraz Ty będziesz stwórcą :) Ciekawe co stworzysz…
W ogóle to pod koniec aż usłyszałem Eltona Johna, jak śpiewa “Circle of life”
Można się zresztą w tym kręgu podopatrywać innych interpretacji :) Także mimo wielu opisów zaangażowałeś wyobraźnię.
Zatem: idę dodać Kliczkę kliczka:
Pozdrawiam, polecam, powodzenia w krokusie!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Jak coś to w tej ścieżce miały być teksty do 1000 słów, a nie równo na 1000 słów. Dlaczego wypominam? Bo mam wrażenie, że da się tu trochę powykreślać, np.:
Przyznam, że w większości wynika to zapewne z świadomego wyboru narracji. W sensie, wiem że czasem to były takie… hmmm… nietypowe i zapewne można by to samo napisać i bez tego. Ale uznałem, że to tej narracji zbuduje pewien klimat. Dlaczego? Nie pytaj, intuicja mi tak kazała :P
Ale to być to faktycznie do wyrzucenia.
A poza tym akurat celowałem w 900 słów, wypadło trochę więcej, to wyrównywałem. A jak mam już 996, to kusi mnie, żeby dopisać te 4, idealnie w limit ;P
W ogóle to pod koniec aż usłyszałem Eltona Johna, jak śpiewa “Circle of life”
Hmmm… Interesujące :P Jakieś tam inspiracje miałem, ale chyba nie to akurat :P
Zatem: idę dodać Kliczkę
Hehe
Dziękuję za wizytę i komentarz i klika i wszystko ^^
Слава Україні!
Cześć!
Podobało mi się ten abstrakcyjny świat. Oparłeś fabułę o wyjaśnianie przyczyny tego, co się wydarzyło. Jest to ryzykowne, bo trudno wtedy zaciekawić czytelnika, ale uważam, że dobrze sobie poradziłeś. Fajnie domknąłeś cykl tworzenia. Nie wiem, czy to zinterpretowałam, ale ja tu widzę niszczenie świata poprzez zbytnie analizowanie, rozbijanie w ten sposób struktur rzeczywistości.
Mam trochę sugestii technicznych :)
z nieba spadały idealnie wyciosane sześciany, a grunt pękał pod własnym naporem. Na moich oczach kawałek skały uniósł się w powietrze, zatoczył koło i pękł, niczym bańka mydlana.
Można by się pozbyć powtórzenia.
Zagubiony, postanowiłem podejść do nieznajomego.
Dopiero po chwili zauważyłem drobniutkiego mężczyznę odzianego w długą,
Zaczynasz w ten sam sposób dwa kolejne akapity.
Dopiero po chwili zauważyłem, że starzec obracał w dłoniach pewien przedmiot; szklaną kulę, wypełnioną gęstą, czarną cieczą.
Bardziej pasowałby tu myślnik niż średnik.
W jej środku unosiły się drobinki pyłu, jasnego i świecącego, tworzące skomplikowane wzory.
Raczej “tworząc”, bo teraz szyk trochę nie pasuje.
– Tej krainie nadano już wiele imion, jednak żadne nie oddaje je prawdziwej istoty – odparł zagadkowo.
jej
Na twarzy starca zagościł, przysięgam, najcieplejszy uśmiech, jaki dane mi było zobaczyć w życiu.
“Przysięgam” przestawiałabym na koniec.
Dopiero po chwili, widząc zmieszanie na mojej twarzy, postanowił kontynuować swą opowieść:
Fakt – mgliście kojarzyłem[+,] o czym starzec mówił, szczególnie gdy wspominał o komputerach.
Wciąż jednak nie wiedziałem[+,] gdzie jestem i dlaczego się tam znalazłem.
To powiedziawszy wstał i, ostrożnie, zrobił krok do przodu.
Nie traktowałabym tego jako wtrącenia.
zatrzymało na parę sekund swój ruch, jakby oddając temu człowiekowi ostatni hołd.
Trochę to niezgrabne, może: znieruchomiało na parę sekund.
Tłamsiły światło, wypełniały szczeliny w ziemi i chwytały w swe szpony wszelkie życie.
To mnie zastanowiło, bo tam chyba już nie było żadnego życia.
Nie wiem, czy to zinterpretowałam, ale ja tu widzę niszczenie świata poprzez zbytnie analizowanie, rozbijanie w ten sposób struktur rzeczywistości.
Cieszę się, że dokładasz kolejną interpretację do mojego skromnego kramu :) Tak, to jeden z elementów i zapewne jedna z dróg, acz – jak mam nadzieję – nie jedyna. Bo równie bliski byłby mi zarówno cykl życia, przywołany przez Krokusa i Sonatę, jak i jednak przyjęcie punktu widzenia mędrca – a więc stwierdzenie, że poszukiwanie prawdy jest już wartością samą w sobie.
Ale chyba żadna z tych dróg się w sumie nie wyklucza ;)
Czy ja wiem… Może mam fetysz średników, ale mi się tam średnik podoba. Poza tym wydaje mi się, że tu akurat oba są wymienne, a myślnik jest już w tym akapicie obecny :)
Raczej “tworząc”, bo teraz szyk trochę nie pasuje.
Ok
jej
D:
“Przysięgam” przestawiałabym na koniec.
Możliwe, ale tu mi akurat pasuje bardziej jako wtrącenie. Trochę bardziej do nieco gawędziarskiego (nwm czy to dobre określenie) stylu narratora mi pasuje i tempo trochę lepsze :)
Przecinki
Ok :)
Nie traktowałabym tego jako wtrącenia.
Wydaje mi się, że w formie wtrącenia jest bardziej ekspresyjne :P
Trochę to niezgrabne, może: znieruchomiało na parę sekund.
Zgoda, chociaż raczej coś w stylu “zatrzymało się na parę sekund”.
To mnie zastanowiło, bo tam chyba już nie było żadnego życia.
Chyba już druga taka uwaga, więc rzeczywiście będę musiał się zastanowić nad tym opisem.
No także ten, dzięki za wizytę i komentarz :)
Слава Україні!
Ładna wizja, naprawdę ciekawa, na tyle nawet, że po przeczytaniu pierwszych zdań przerwałem i przez chwilę starałem się sobie ją zwizualizować, co częściowo mi się udało nawet ;) Nie wiem jak to intrpretować, ale według mnie to jest przekazanie kuli (nowego wszechświata) przez starego zarządcę nowemu, który funkcje właśnie obejmuje. Tylko dlaczego akurat on? Kim jest, że to jego trzepnął ten zaszczyt? Trochę mi brakło informacji, ale i tak mi się podobało. Co do tych piorunów pożerających światło, to tutaj miałem mocne skojarzeni z ćmieczkami, którymi uraczył czytelników pan Dukaj w swoim “Lodzie” :)
Podobało mi się i kliknąłbym, gdyby była taka potrzeba :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
PS. Poniżej kilka uwag.
Był łysy; jego twarz pokrywały liczne zmarszczki, a oczy, niegdyś z pewnością błyskotliwe, teraz przepełniało zmęczenie.
Jak oczy mogą być błyskotliwe?
w tym pozornie irracjonalnym zachowaniu dostrzegłem pewien wzór. Każda z chmur posiadała pewien niezmienny okrągły fragment, jakby oderwany od panującego wokół chaosu.
Powtórzenie. To drugie usunąłbym.
Odwróciłem głowę, jednak za mną nie było nikogo. Uznałem to za kolejną z tutejszych mar. Moją uwagę zwróciło jednak coś innego – rozciągająca się nad horyzontem dziwna, szara mgła.
Jak wyżej.
Mój rozmówca uniósł do ust ową czarną kulę, którą ściskał dotąd w dłoniach, i złożył na niej krótki pocałunek. Przez powierzchnię przedmiotu przeszły liczne fale i, interferując, rozlały się po całej sferze.
Przekreslone usunąłbym, potem masz poczwórną aliterację.
Było to uczucie niepodobne do żadnego; gdybym miał je opisać słowami, przyrównałbym je do pewnego rodzaju ciepłego łaskotania.
Nadużywasz na przestrzeni tekstu tego ogólnikowego “pewnego, pewien, pewnym”.
Known some call is air am
Dzień doberek, Golodohu! ;p
Przyznam, że bywam dość sceptyczny co do opisów (często nadmiernych) w opowiadaniach autorów czy to na NF, czy gdziekolwiek, ale tutaj kurczę nietypowo je zaserwowałeś. Bardzo tajemniczo, trochę mrocznie – przyciągnęło to moją uwagę.
Co do stylu większych zarzutów nie mam, poza dwoma. Niezbyt dużymi, ale jak już jestem to wypada coś pomarudzić.
– Co to jest? – spytałem, nie odrywając wzroku od nadchodzącego monstrum. Moje ciało oblał pot.
→ To krótki tekst i trochę gryzło mnie, że w dialogach “spytałem”, pojawia się…
<liczy>
Całe cztery razy! No kurdę, Golodohu, stać Cię na więcej, bo nudą pod tym względem zawiało.
Drugi zarzut:
Miałem wrażenie, że również nieco zaimki były nadużywane.
Wydawał mi się znajomy, przypominał mi profesora… A może ojca? Moje wspomnienia zacierały się i mieszały, jakby i one były częścią wszechobecnej abstrakcji.
→ To jest losowy przykład. Okej, pierwsze pewnie wybronisz zabiegiem celowym, spoko, ale czy w drugim zdaniu potrzebne jest “Moje wspomnienia”? Jak w poprzednim mamy “mimi” to chyba sprawa oczywista.
Mimo wszystko te zaimki mnie jakoś strasznie nie raziły, bo wiem że w narracji pierwszoosobowej trudno jest się niekiedy ich wyzbyć.
No i to na tyle z marudzenia.
Jak mówiłem, opisy tego szorta robiły robotę i sama tajemniczość tekstu, która wciągnęła mnie od pierwszego słowa – bardzo fajnie. Moja interpretacja podzieliła się na dwie teorie – jedna taka oczywista, obrazowa, nasuwająca się natychmiast – cykl początku i końca świata. Druga – rozbijania całego świata w celu poszukiwania czegoś więcej? Nie, inaczej. Nie wiem jak to nawet teraz ubrać w słowa (piszę z kuchni, robię obiad, czego tu się spodziewać), ale na poważnie – badanie całego świata przez człowieka, rozbierania go do rosołu w celu udowodnienia, że na świecie nie ma nic poza materią. A postacią w białej szacie jest of course Bóg.
Tekst uznaję za interesujący, za sam fakt, że przeróżne interpretacje mogą przyjść człowiekowi na myśl. Nie ukrywam, lasu mało w lesie, ale mi tam przynajmniej jakoś nie przeszkadzało.
Ogółem – było dobrze, Golodohu!
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
Hej, cieszę się, że kolejnym czytelnikom, mimo moich obaw*, tekst się spodobał ^^ Uwagi na ogół wprowadziłem, a z interpretacjami wygląda na to, że trafiacie :P
Q
Ładna wizja, naprawdę ciekawa, na tyle nawet, że po przeczytaniu pierwszych zdań przerwałem i przez chwilę starałem się sobie ją zwizualizować, co częściowo mi się udało nawet ;)
:)
Tylko dlaczego akurat on? Kim jest, że to jego trzepnął ten zaszczyt?
To poniekąd starałem się już uzasadnić wcześniej, odpowiadając Finkli. Tzn. biorąc pod uwagę długość tekstu (która, przynajmniej takie mam przeświadczenie, pozwala mi pominąć część elementów niezbędnych w dłuższym opowiadaniu) oraz rolę bohatera – w zasadzie pełniącego cały czas rolę raczej obserwatora i niezbędnego statysty – nie chciałem przypisywać mu zbyt wielkiej roli (a tylko rozsiać poszlaki) i rozmywać tekstu, przy okazji przekraczając limit ;)
Co do tych piorunów pożerających światło, to tutaj miałem mocne skojarzeni z ćmieczkami, którymi uraczył czytelników pan Dukaj w swoim “Lodzie” :)
Fakt, choć przyznam, że akurat nie stamtąd przyszła inspiracja :P
Nadużywasz na przestrzeni tekstu tego ogólnikowego “pewnego, pewien, pewnym”.
Może, ale teraz bałbym się coś zmieniać**, skoro przyjąłem w sumie takie założenia sposobu wyrażania bohatera. Chociaż akurat wskazany fragment zamieniłem.
ND
→ To krótki tekst i trochę gryzło mnie, że w dialogach “spytałem”, pojawia się…
<liczy>
Całe cztery razy! No kurdę, Golodohu, stać Cię na więcej, bo nudą pod tym względem zawiało.
Hmmm… Naprawdę tak rozsiane po tekście razi w oczy? :P Ja ogólnie nie lubię szukać jakichś wymyślnych zamienników, jeśli nie mam takiej potrzeby, a “spytać” wydaje mi się dość neutralne.
badanie całego świata przez człowieka, rozbierania go do rosołu w celu udowodnienia, że na świecie nie ma nic poza materią.
Ja bym powiedział, że chodzi o próbę zrozumienia świata na takim elementarnym poziomie, co poniekąd też jest tym, o czym mówisz. Tzn. gdyby ludzie odkryli coś “poza materią” to próbowaliby to powtórzyć i powtórzyć, i badaliby, aż w końcu nie zrozumieliby tego wystarczająco i nie przesunęli w obręb “materii”. Więc albo rozumienie rzeczy, albo szukanie poza znanym światem, możliwe, że wyszłoby na to samo :P
A postacią w białej szacie jest of course Bóg.
Albo Bóg albo bóg, koniec końców to pewnie wszystko jedno.
* – Aż drżą mi ręce, jak widzę nowy komentarz
** – No i w tekście konkursowym większych zmian, tzn. niekosmetycznych, chyba nie wypada :P
Слава Україні!
Cześć!
Pomysłowe opowiadanie i ciekawa interpretacja tematu, tylko (imho) tytułem bardzo dobitnie pokazujesz, o czym to będzie, przez co nie ma co liczyć na efekt wow, a raczej na rozwinięcie myśli. A szkoda, bo wtedy całość zyskałaby, a tak od początku wiadomo, czego się spodziewać.
Początek fantastyczny i fantasmagoryczny, niestety tytuł już sugeruje, że będzie o rzeczach ostatecznych, więc nie ma nad czym mędrkować, a jest raczej spełnienie oczekiwań. Ciekawy pomysł z tym anty-światłem, które zawłaszcza przestrzeń. Zastanawiam się – tak czysto logicznie – kim był strzec, skoro mówi do bohatera “Wy” i kim jednocześnie jest, lub staje się bohater.
Z kwestii edycyjnych dwie uwagi do samego początku:
Nie pamiętam, jak tu trafiłem. Obudziłem się pośrodku tej dziwnej
To nie do końca powtórzenie, ale że jest to sam początek, to trochę wybija.
Obudziłem się pośrodku tej dziwnej, metalowej pustyni, której powierzchnia ciągle się zmieniała; raz za razem samoistnie tworzyły się wzniesienia i rozpadliny, z nieba spadały idealnie wyciosane sześciany, a grunt załamywał się pod własnym naporem. Na moich oczach kawałek skały uniósł się w powietrze, zatoczył koło i pękł niczym bańka mydlana.
Sporo tego się. Jest to pierwszy akapit, więc warto go dopieścić, by złapać uwagę czytelnika.
Pozdrawiam!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Cześć,
zastanawiam się, w jaki sposób odpowiedzieć na zarzut dot. tytułu :P Rzeczywiście trochę zdradza co się stanie, ale z drugiej strony jakoś nie miałem zamiaru tu czytelnika zaskoczyć; a jeśli już, to raczej formą i przemyśleniami. Zastanawiam się, bo biblijne przypowieści rzeczywiście nie zdradzały tytułów; mógłbym więc niby zostawić samo “przypowieść o mędrcu”. Cóż – po ptakach :D
A kim był starzec i kim staje się narrator – to już kwestia interpretacji ;P W najprostszej to był to chyba bóg, ale podejrzewam, że bardziej dosłowne ujęcie też byłoby możliwe.
A nad fragmentem się zastanowię, to niestety taki przypadek, że muszę pomyśleć czy da się to dobrze poprawić (i czy rzeczywiście będę chciał :P).
Dzięki za lekturę i pozdrawiam:)
Слава Україні!
Witaj, Golodh :)
Na początek parę technicznych uwag:
Był łysy; jego twarz pokrywały liczne zmarszczki, a oczy, niegdyś z pewnością bystre,
Skąd ta pewność? :>
Ale chcieliście więcej. Wynaleźliście komputery, zaczęliście przeprowadzać coraz bardziej skomplikowane eksperymenty… Tak ciężko było za wami nadążyć. A chciałem tylko, żeby wasz świat był interesujący.
IMO nieco banalnie to zabrzmiało.
– Już czas – wyszeptał staruszek, przepełnionym ulgą głosem.
Trochę niezręcznie to brzmi, przyhamowuje czytelnika.
Moje ciało oblał pot.
– To koniec. I zarazem nowy początek.
Mój rozmówca uniósł do ust owy czarny przedmiot,
Powtórzenie.
Mój rozmówca uniósł do ust owy czarny przedmiot, którą ściskał dotąd w dłoniach, i złożył na niej krótki pocałunek.
Podmiotem jest “przedmiot”, zatem nieprawidłowa odmiana.
To powiedziawszy wstał i, ostrożnie, zrobił krok do przodu.
Zbędne przecinki.
Niespokojny dotąd grunt ustabilizował się pod jego stopą, pozwalając bezpiecznie rozpocząć wędrówkę; jakby złagodniał obłaskawiony szeptem swego pana.
Hah, ostatnio zwrócono mi uwagę na dokładnie to samo i od razu zauważyłam w tym zdaniu. Mianowicie nawarstwienie zbyt dużej ilości czasowników w jednym zdaniu. Możnaby wywalić spokojnie np. “rozpocząć”. Do tego nie pasuje mi zestawienie słów: złagodniał – obłaskawiony. Myślę, że ogólnie można skrócić to zdanie.
Chwilę później zniknęła ostatnia kula energii i ostatni sześcian, a mgła całkowicie przesłoniła niebo. Wokół zapadła ciemność; zostawiając mnie samego pośrodku nicości.
I wtedy znowu poczułem kojące ciepło czarnej kuli, którą ściskałem w dłoniach.
Kula tu, kula tam i trochę można się pogubić.
Znajdujące się wewnątrz świetliste kształty poczęły się poruszać, najpierw tylko delikatnie zatracając szczegóły, by z czasem rozpłynąć się i wypełnić blaskiem całe wnętrze sfery. Ta zdawała się świecić coraz bardziej; choć najpierw ledwo dorównywała jarzącym się węgielkom, to w mgnieniu oka osiągnęła moc tysięcy gwiazd, przed którą mrok zaczął ustępować. Wszystko zaczynało się od nowa.
Powtórzenia.
Zauważyłam, że masz skłonność do nagromadzania przydługich zdań, wprowadzając średnikiem sztuczne, wewnętrzne podziały, zamiast dać czytelnikowi odetchnąć i dzielić je na nieco krótsze. Nie wszystkie, ale część, w zależności od tempa akcji. Przydługie zdania niepotrzebnie spowalniają czytelnika, a do tego potrafią być męczące :)
Sam tekst napisany sprawnie. Zabierasz czytelnika do krainy abstrakcji i nie mogę powiedzieć, że to była nudna podróż :P Ciekawa wizja końca świata, fajnie wykorzystujesz fragmenty swojej wiedzy i przemycasz do tekstu. Podobało mi się Twoje opowiadanie, chociaż technicznie możnaby je jeszcze dopracować :)
Powodzenia w konkursie!
Pokazałeś świat, którego nie udało mi się pojąć – nie wiem skąd tam wziął się narrator, nie wiem kim jest starzec i jaką funkcję pełni przechodnia kula wypełniona czernią. Jeśli to Twoja wizja końca świata i jego początku, to do mnie ona nie dotarła.
Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.
…kawałek skały uniósł się w powietrze, zatoczył koło… → Zbędne dopowiedzenie – czy skała mogła unieść się inaczej, nie w powietrze?
Może wystarczy: …kawałek skały uniósł się, zatoczył koło…
…jak i tymi nieznanymi dla żadnego człowieka. → …jak i tymi nieznanymi żadnemu człowiekowi.
Coś może być znane komuś, ale nie dla kogoś.
W oddali zauważyłem drobniutkiego mężczyznę odzianego w długą, białą szatę. Był łysy; jego twarz pokrywały liczne zmarszczki, a oczy, niegdyś z pewnością bystre, teraz przepełniało zmęczenie. → I zauważył te szczegóły, kiedy mężczyzna był w oddali?
…przypominał mi wielkie ślepie, nieustannie obserwujące mnie i mojego sędziwego towarzysza. → Czy wszystkie zaimki są konieczne? Miejscami nadużywasz zaimków.
Tak ciężko było za wami nadążyć.→ Tak trudno/ niełatwo było za wami nadążyć.
…nie wiedziałem, gdzie jestem i dlaczego się tam znalazłem. → …nie wiedziałem, gdzie jestem i dlaczego się tu znalazłem.
Mój rozmówca uniósł do ust owyczarny przedmiot, którąściskał dotąd w dłoniach, i złożył na niej krótki pocałunek. → Piszesz o przedmiocie, a ten jest rodzaju męskiego, więc: Mój rozmówca uniósł do ust ów czarny przedmiot, który ściskał dotąd w dłoniach, i złożył na nim krótki pocałunek.
…i chwytały w swe szpony wszelkie życie. → Zbędny zaimek – czy mogły coś chwytać w cudze szpony?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Wybaczcie, że tak długo zwlekałem z odpowiedzią; egzaminy na uczelni skutecznie mnie powstrzymywały :/ Tak czy inaczej – w pierwszej kolejności chciałbym podziękować za poświęcony czas na lekturę i zostawienie komentarza ^^
Jeśli chodzi o poprawki, to w części je wprowadziłem, poza tymi, z którymi się nie zgadzam albo nie do końca je czułem.
Zauważyłam, że masz skłonność do nagromadzania przydługich zdań, wprowadzając średnikiem sztuczne, wewnętrzne podziały, zamiast dać czytelnikowi odetchnąć i dzielić je na nieco krótsze. Nie wszystkie, ale część, w zależności od tempa akcji. Przydługie zdania niepotrzebnie spowalniają czytelnika, a do tego potrafią być męczące :)
Hmmm… Starałem się wrzucać je w spokojniejsze tempo akcji. Nie chcę przerywać spisywanej myśli, ale może i racja, że zdarza mi się to dość często. Przemyślę to :P
Sam tekst napisany sprawnie. Zabierasz czytelnika do krainy abstrakcji i nie mogę powiedzieć, że to była nudna podróż :P Ciekawa wizja końca świata, fajnie wykorzystujesz fragmenty swojej wiedzy i przemycasz do tekstu. Podobało mi się Twoje opowiadanie, chociaż technicznie możnaby je jeszcze dopracować :)
Ciekawe jaką wiedzę tam przemycam :P Cieszę się, że nie było chyba źle :)
Pokazałeś świat, którego nie udało mi się pojąć – nie wiem skąd tam wziął się narrator, nie wiem kim jest starzec i jaką funkcję pełni przechodnia kula wypełniona czernią. Jeśli to Twoja wizja końca świata i jego początku, to do mnie ona nie dotarła.
Przykro mi to słyszeć :c
Слава Україні!
Cześć Golodh !!!
Trudno mi było wszystko zrozumieć :) Coś tam kapuję… Ogólnie mi się podobało. Ciekawe jak inne komentarze.
Pozdrawiam!!!
Jestem niepełnosprawny...
:)
Слава Україні!
Podobało mi się :)
Przynoszę radość :)
:)
Слава Україні!
Bardzo obrazowe i wpływające na wyobrażenie. Jak również pobudzające wyobraźnię do dopowiadania sobie reguł świata, który tu został przedstawiony. Coś, do czego nie trzeba wielu słów, aby i tak cieszyć się ciekawym odbiorem opowiadania. I domysłami, czy to jakiś wszechświat, czy wnętrze komputera w wielkiej symulacji, czy mgła to jakiś element naturalnego procesu „świata nad”, czy może resetem, formatem, reinstalacją.
W ogóle to na początku myślałem, ze to coś, jak scena z jednej części Kronik Amberu, gdzie krążyły takie latające sześciany – ale poszło w zupełnie innym kierunku :-)
IMO tekst na pograniczu tematu, takie ledwo-ledwo zahaczenie o ten las, ale stosunkowo łatwe do poprawienia w tym zakresie w razie czego.
"pozwalając na bezpiecznwędrówkę; jakby złagodniał obłaskawiony szeptem"
– coś tu się popsuło
No, tom zadowolony, że się spodobało ^^ Trochę to właśnie pisałem jako poniekąd wprawa tekstu bardziej obrazowego. Choć akurat pokazanie tego jako interpretacji komputera gdzieś dalej mi się kołatały (jeśli w ogóle), to cieszy mnie jak widzę, jak różnie to można odebrać.
Temat rzeczywiście na granicy :P Chyba szukałem szerszego pola do interpretacji tematu, żeby za bardzo leśnie nie wyszło.
Ogólnie też miałem wrażenie, że gdzieś na końcu konstrukcja mi się lekko posypała i nie do końca sprawnie wszystko podomykałem.
W każdym razie dziękuję raz jeszcze za konkurs i że udało się wyniki w niedzielę opublikować :D
Слава Україні!
Pierwszym, co mi się nasunęło po lekturze, było to, że tekst znacznie lepiej pasowałby do jednego z poprzednich naborów – „Granic nieskończoności”. Bo przecież na takiej granicy nieskończoności cała akcja się rozgrywa. :) A że jednak został opatrzony tagiem „Tu był las”, to zwraca się większą uwagę na ujęcie motywu lasu, który tutaj raczej przewija się w tle. Do tego mam wrażenie, że to konkursowe nawiązanie zawęziło całą opowieść do bardzo ziemskiej, a przez to i ludzkiej perspektywy.
Poza tym jednak podobała mi się wizja abstrakcyjnego świata znajdującego się gdzieś poza materialną rzeczywistością i uchwycenie pewnego przełomu. Intrygująco wypada na przykład fragment, w którym narrator otrzymuje od mędrca kulę – w tym momencie tekst faktycznie nabiera metaforycznego charakteru (właściwego dla przypowieści) i można go zinterpretować bardziej przyziemnie, np. jako drugą szansę życiową daną bohaterowi.
Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle
No, to prawda, że tylko wspomniany ten motyw lasu. Jakoś wydawał mi się temat konkursowy wąski i szukałem tekstów na pograniczu :P Faktycznie w Granicach mógłby się sprawdzić, ale kiedy to było:) A co zarzutu sprowadzania tego do czysto ludzkiego wątku – w zasadzie inni czytelnicy powynajdywali mnogość interpretacji (nawet takich, o których sam nie pomyślałem, pisząc tekst), choć rozumiem i się zgadzam.
W każdym razie bardzo dziękuję za wizytę, zjurorowanie i cieszę się, że się spodobało:)
Слава Україні!
Golodhu!
Na samym początku chciałbym Cię zapewnić, że moje opko na Planety nie jest wzorowane na Twoim opowiadaniu. :P
Ale z racji, że pojawiły się podobieństwa, to muszę przyznać, że podobało mi się. Momentami może przepych opisów mnie trochę zatrzymywał, ale nie na tyle, żeby skutecznie przeszkodzić mi w lekturze Twojego szorta.
Uwielbiam motywy stworzenia, uwielbiam mieszanie filozofii (tutaj trochę mieszanka chrześcijaństwa z platonizmem), tak więc Twoje opko mnie wciągnęło. Zmiana Demiurga, gdy ten się zestarzał. Demiurg, dojrzewający wraz ze swoim tworem, światem.
Fajne :) (na lic. Anet)
Pozdrawiam!
Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.
Na samym początku chciałbym Cię zapewnić, że moje opko na Planety nie jest wzorowane na Twoim opowiadaniu. :P
Ciekawe…
Ale z racji, że pojawiły się podobieństwa, to muszę przyznać, że podobało mi się.
To zapewne dość dziwny powód, żeby polubić tekst, ale niech będzie;P
Uwielbiam motywy stworzenia, uwielbiam mieszanie filozofii (tutaj trochę mieszanka chrześcijaństwa z platonizmem), tak więc Twoje opko mnie wciągnęło. Zmiana Demiurga, gdy ten się zestarzał. Demiurg, dojrzewający wraz ze swoim tworem, światem.
Czy akurat chrześcijaństwa to nie jestem pewien:P Może jakiegoś monoteizmu, ale bardzo powierzchownie, bo poza jednym bogiem to tej filozofii jest tam niewiele. Platonizmu rzeczywiście bardziej:P
Слава Україні!
To zapewne dość dziwny powód, żeby polubić tekst, ale niech będzie;P
Bardziej samo wykorzystanie atrakcyjnego dla mnie motywu. Teraz już nic dziwnego, prawda? ;)
Czy akurat chrześcijaństwa to nie jestem pewien:P Może jakiegoś monoteizmu, ale bardzo powierzchownie, bo poza jednym bogiem to tej filozofii jest tam niewiele. Platonizmu rzeczywiście bardziej:P
Racja, racja, po prostu jako Polakowi to się kojarzy w pierwszej kolejności (przynajmniej mi), może to też kwestia małego, siwego i pomarszczonego pana w białej szacie.
Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.
jedyne źródło światła stanowiły przenikające ziemię świetliste fale
Z lekka to abstrakcyjne.
jak i tymi nieznanymi żadnemu człowiekowi
Czyli jakimiś nowymi, co wskazuje na niefizyczność okolicy. Hmm.
pokrywały liczne zmarszczki
Gdyby były nieliczne, nie mogłyby pokrywać, nie?
oczy, niegdyś z pewnością bystre, teraz przepełniało zmęczenie
Dotąd używałeś bardzo książkowego, wręcz mitopoeicznego tonu. A tu nagle kolokwializm? Czemu?
Uznałem to za kolejną z tutejszych mar.
Czy ja wiem…
byty, które określiłbym jako antytezę piorunów
Czy piorun (lub antypiorun) jest bytem – czy jednak zjawiskiem?
uniósł do ust owy czarny przedmiot
Ów przedmiot. Ową kulę. "Owy" jest niepoprawne.
Na powierzchni kuli pojawiły się liczne fale i, interferując, rozlały się po całej sferze
Abstrakcyjne.
nim przez ramię
Nie dałabym głowy…
wstał i, ostrożnie, zrobił
Dlaczego to ma być wtrącenie? Nie mówię, że nie może, ale trochę mnie zaskoczyłeś.
Niespokojny dotąd grunt ustabilizował się pod jego stopą, pozwalając na bezpieczną wędrówkę
Umożliwiając. Jeśli to jest ten, o kim myślę, to nikt mu nie musi na nic pozwalać. Prawdopodobny anglicyzm ("allow" ma szersze pole semantyczne od "pozwalać").
Znajdujące się wewnątrz świetliste kształty poczęły się poruszać
Może tak: Świetliste kształty wewnątrz poruszyły się?
delikatnie zatracając szczegóły,
Niepoprawne "delikatnie", ale opis jest ogólnie zbyt abstrakcyjny.
moc tysięcy gwiazd, przed którą ustępować zaczął mrok
Niezgrabne to.
I stała się światłość… ciekawe, nastrojowe i świadczące o gotowości do odważnego przemierzania dziwnych krain myśli. Całkiem przyjemnie się czytało. Styl odpowiedni do treści, choć w paru miejscach się pogubiłeś.
A czy chęć poznania musi doprowadzić do katastrofy? Hmmm… Myślę, że zależy jakiej wiedzy oczekujemy.
Albo jakimi narzędziami się posługujemy i gdzie potrafimy się zatrzymać. Bo kto psuje jakąś rzecz, by lepiej poznać jej istotę, zbacza ze ścieżek mądrości.
No może rzeczywiście za słabo to zarysowałem; liczyłem, że porozrzucane po tekście poszlaki pozwolą to odczytać, ale jak nie, to moja culpa :P
Opisałeś świat mocno abstrakcyjny, ale też:
Kiedyś była tu gęsta puszcza, porośnięta wszelaką roślinnością
wskazuje na konkret (a w ogóle, to puszcza nie jest porośnięta roślinnością, tylko się z niej składa).
muszę jeszcze uważać, żeby nie aliterować xP
:P
zarówno jego słownictwo i opisy, jakie stosuje, powinny odrobiny informacji o nim dostarczyć
Jest wykształcony, ale poza tym – nie wiem :)
Staruszek schodzi z warty, teraz Ty będziesz stwórcą :) Ciekawe co stworzysz…
Teologicznie to się nie broni :P ale nie musi.
stwierdzenie, że poszukiwanie prawdy jest już wartością samą w sobie
Bo jest. A skoro napisałeś szort aplikowalny, nie alegoryczny…
Wydaje mi się, że w formie wtrącenia jest bardziej ekspresyjne :P
Aha.
Ja ogólnie nie lubię szukać jakichś wymyślnych zamienników, jeśli nie mam takiej potrzeby, a “spytać” wydaje mi się dość neutralne.
Bo jest. Nie ma co kombinować. Zawsze można dać tylko pytajnik i ściąć didascalia.
Tzn. gdyby ludzie odkryli coś “poza materią” to próbowaliby to powtórzyć i powtórzyć, i badaliby, aż w końcu nie zrozumieliby tego wystarczająco i nie przesunęli w obręb “materii”.
A gdyby im nie wychodziło? (Bo się nie da.) Co wtedy?
tekst znacznie lepiej pasowałby do jednego z poprzednich naborów – „Granic nieskończoności”. Bo przecież na takiej granicy nieskończoności cała akcja się rozgrywa. :)
Oj, chyba tak. Chociaż jeśli chodzi o to, że był las, a został zredukowany do zbioru obiektów biologicznych…
tutaj trochę mieszanka chrześcijaństwa z platonizmem
Filozofia chrześcijańska powstawała na fundamencie platonizmu. Struth! Zresztą akurat natura Boga jest w niej trochę inna :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Och, Tarnina :D Tak długo czekałem na Twoją wizytę przy którymś z moich tekstów i prawdę mówiąc trochę obawiałem, ale było nie-tak-źle-jak-myślałem.
W znaczeniu numer dwa, to znaczy fragmenty otoczenia były niekonkretne. Chociaż pewnie da się znaleźć coś lepszego pomyślę.
Obraca.
Tego się nie spodziewałem D:
No, to bardzo do poprawy:P Ale próbowałem ułożyć kilka wersji i żadna mnie nie zadowoliła – a że nie chcę zmieniać złego na wciąż złe, to jeszcze tu wrócę.
Anglicyzm. Po angielsku ten dialog brzmiałby tak: "What happened to this forest?" "You did!" i byłby poprawny, ale prawidłowe tłumaczenie na polski:
– Co spotkało ten las?
– Wy!
jest nienaturalne. Oczywiście, ucierpi na tym to, co w mowie Szekspira nazywa się pithyness, ale musisz to przeformułować.
Hmmm… No tak, to można poprawić (albo przełożyć całość na angielski, hehe), chociaż też muszę sobie ułożyć w głowie ten dialog.
A kto go opisywał? I komu? I w ogóle o co chodzi?
Hmmm… A to wymaga dłuższego przemyślenia, bo być może cały akapit by wpadł do przebudowy. Postaram się wrócić.
Czy piorun (lub antypiorun) jest bytem – czy jednak zjawiskiem?
Filozoficzne pytanie:P
I stała się światłość… ciekawe, nastrojowe i świadczące o gotowości do odważnego przemierzania dziwnych krain myśli. Całkiem przyjemnie się czytało. Styl odpowiedni do treści, choć w paru miejscach się pogubiłeś.
Cieszę się:P Ogółem staram się zmieniać obszary zainteresowań, więc póki co to osobny przypadek. Chociaż kusi mnie napisanie czegoś, gdzie mógłbym napisać o topologii albo geometrii różniczkowej, więc może kiedyś?
Jest wykształcony, ale poza tym – nie wiem :)
Hmmm… Pewnie tylko tyle. Wszak miała być “odrobina”:P
A gdyby im nie wychodziło? (Bo się nie da.) Co wtedy?
A czy może się nie dać?
Chociaż zależy pewnie o jakim zrozumieniu mówimy. Bo jedna rzecz to znalezienie wzorców i opisów działania – i pewnie każdy taki wzorzec da się upchać w odpowiednio skomplikowany model matematyczny (i tak zresztą historia nauki działa, tak z grubsza). A jeśli jakieś zjawisko jest powtarzalne, to ten wzorzec w końcu znajdziemy.
Ale oczywiście można pytać o prawdziwe zrozumienie (mamy wzór, ale czemu działa tak jak działa) i wtedy – być może – rzeczywiście nie da się dojść do prawdziwej odpowiedzi.
Chociaż i tu chyba często myślimy o czymś już jako o materii, niekoniecznie to rozumiejąc.
No, resztę poprawek wprowadziłem (albo zastanawiam się co z nimi zrobić, bo wymagałoby zmianę treści – ale tych jest ledwie kilka). Dziękuję Ci jeszcze raz za wizytę, cenne uwagi, z których postaram się wyciągnąć coś na przyszłość, i cieszę się, że nie było tak źle (chyba:P).
Слава Україні!
W znaczeniu numer dwa, to znaczy fragmenty otoczenia były niekonkretne.
No, w sumie były to byty myślne…
Tego się nie spodziewałem
Czego się nie spodziewałeś?
No, to bardzo do poprawy:P Ale próbowałem ułożyć kilka wersji i żadna mnie nie zadowoliła – a że nie chcę zmieniać złego na wciąż złe, to jeszcze tu wrócę.
Ha, ha, takie jest życie, nie?
No tak, to można poprawić (albo przełożyć całość na angielski, hehe)
I zostaniesz jak Himilsbach :P
Chociaż kusi mnie napisanie czegoś, gdzie mógłbym napisać o topologii albo geometrii różniczkowej, więc może kiedyś?
A… na tym się nie znam :)
Wszak miała być “odrobina”:P
Czyli wszystko gra :)
A czy może się nie dać?
A co to jest materia?
A jeśli jakieś zjawisko jest powtarzalne, to ten wzorzec w końcu znajdziemy.
A jeśli nie jest?
Ale oczywiście można pytać o prawdziwe zrozumienie (mamy wzór, ale czemu działa tak jak działa) i wtedy – być może – rzeczywiście nie da się dojść do prawdziwej odpowiedzi.
Czasem pewnie się da. Ale czasem nie.
Chociaż i tu chyba często myślimy o czymś już jako o materii, niekoniecznie to rozumiejąc.
Ale co to jest materia? ;)
Dziękuję Ci jeszcze raz za wizytę, cenne uwagi, z których postaram się wyciągnąć coś na przyszłość, i cieszę się, że nie było tak źle (chyba:P).
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Czego się nie spodziewałeś?
Próbując odpowiedzieć na to pytanie dostrzegłem sens tej konstrukcji, dziękuję xP
No, w sumie były to byty myślne…
No, nie w tym sensie:P Niech będzie, jak wymyślę to zmienię.
A… na tym się nie znam :)
Ważne, że będzie abstrakcyjne:P
A jeśli nie jest?
Większość jednak jest:P Ale z takimi osobliwymi rzeczywiście ciężko coś zrobić albo je zbadać.
Ewentualnie nikt w takie zjawiska nie uwierzy/nie zauważy.
Ale co to jest materia? ;)
Hmmm… W znaczeniu dyskusji powiedziałbym, że “to co wydaje nam się poznane/zrozumiane”. W praktyce czy mamy jakieś inne kryterium to hmm… Nie wiem :)
Слава Україні!
W znaczeniu dyskusji powiedziałbym, że “to co wydaje nam się poznane/zrozumiane”.
A to zupełnie nowa definicja, bo w fizyce materią jest to, co oddziałuje z inną materią (zwł. ma masę), a w filozofii (Arystotelesa) – tym, co określane przez formę.