Persony dramatycznie tutaj przedstawione i co jakiś czas wypowiadane to:
Asklepios?
?
Karczmarz Drybon Koskoski
Aktor
Poeta
Tłum
Tajemniczy Trębacz
A teraz, jak to zwykle się dzieje: na głowie Kapelusz, więc trzeba ukryć przed wzrokiem innych, krótka chwila i już. Nie widać.
Akt I
Scena I
Karczma Drybona Koskoskiego jest tego wieczora wypełniona po brzegi, każdy stół zajęty. Przy jednym ze stołów siedzi Asklepios, który jest smutny. Po jego lewej stronie jest Poeta (zachować ostrożność, pilnować Kapelusza na głowie), co wydaje się być zmartwiony. Jest też Aktor, który jest zamyślony. Każdy ma przed sobą kielich, w różnym stopniu wypełnienia. Wiedzieć o Korzenniaku to słuchać tego, co mówią przy stołach.
usiądzie się więc przy nim i dowie się czegoś sensownego.
Asklepios
Ach, nie wiem już co czynić, Panowie, nie wiem za co się chwycić! Tyle tutaj dusz cierpiących, ciał, które łakną leczenia, a ja nic nie mogę poradzić!
(załamuje ręce, wzdycha)
Aktor
Boś nie zrozumiał tego, co tutaj gra główną rolę, już mówiłem, mówiliśmy wielokrotnie. Zrozumieć nie chcesz, że to “On” tutaj ma najdłuższe dłonie.
Poeta
(podnosi głowę, uderza ręką w stół)
Prze-kleństwo! cóż tu dodać innego?
To klątwa, a z nimi to nie tak, nie twoimi sposobami, ziołami i innemi takimi…
(macha ręką, wzdycha, wzrok kieruje ku ziemi)
Tu nie ma niczego: raz, że do ratowania, dwa, że do uleczenia. Ech, padlina!
weźmie się wolne krzesło i przysiądzie do nich
spyta się, czy można, bo tak przecież wypada.
Poeta
A siadaj, skoro miejsce. Pan to…?
zapyta się, w głównej mierze o rozmawianie (zapamiętać! napisać! że tu wszystko rymuje się do “nie")
Aktor
O różnych rzeczach się mówi, a stołów wiele. Ale Pan to…?
wspomni się o ich stanie ogólnym, być może zauważy się, że tłum, w porównaniu do nich wydaje się być jakiś taki…
Poeta
(przechyla się bliżej, patrzy szeroko otwartymi oczami)
Jaki, hmm? No bo raczej nie radosny, nie udramatyzowany, nie…
zrzuci się winę na pijaństwo.
Poeta
Ha!
(zakrzykuje i dłoń unosi)
A cóż się dziwić? Większość z nich, niedługo, oj bardzo niedługo, już będzie Sennymi. Więc cóż się dziwić? Oni niemalże co dzień Korzenniaka pochłaniają. Ot, Pijacy, ha! tak, pijani!
grzecznie zauważy się, że przecież oni też kielichy swoje przechylają
Aktor
(wtrąca się, między słowa a Poetę)
A Pan zapewne też się napije, widzę w końcu Pańskie oczy, a to się już mówi samo przez się, to się rozumie.
Poeta
Wszyscy pijemy…
(głośno wzdycha)
Bo musimy. Tylko ci Kapelusznicy, ta zgraja. Oni nie muszą, ale…
Asklepios
Ach, niemalże już nie czuję chłodu, gdy pada deszcz. Nie czuć przez tak długo ciepła dotyku, nie czuć głodu, pragnienia, a czuć jedynie… niedosyt, bo czegoś wciąż…
Poeta
…brakuje. Boś upity, i będziesz już za niedługo spał, ot co!
Aktor
Ach, drogi Panie! Co to, za wygrażanie, za straszenie!
Poeta
Prawdę mówię, aktorzyno, chyba nie zaprzeczysz, hmm? Spójrz, na twarz jego, wejrzyj w jego…
oczy-wiście, jasna cholera, przypomni się, by wspomnieć coś o smutku poety, bo to jest popularne, takie stare bzdety
Poeta
Smutny? Ja?
Aktor
Och, on wie, on to widzi!
(na stronie)
To coś innego jest jednak w oczach jego, w tym spojrzeniu…
Wyjaśnienie (zapisać, pomysł na kolejne przedstawienie),
ale tu będzie taka teraz scena przedstawienia trąbkowego, i to będzie szło tak, że…
(…)Scena 1.
Do karczmy wchodzi jakaś postać (widzimy), która trzyma w ręce futerał, stary i podarty, taki na trąbkę. Wchodzi i woła w progu, coby Drybon mu Korzenniaka lał, najlepiej żeby były dwa od razu, hej, to ci dopiero pragnienie, a Drybon na to, że oczywiście, podchodzi więc gość do lady, wypija niemalże natychmiast, wzdycha głośno, a tłum za nim wtóruje
Tajemniczy Trębacz
Niech się oni wszyscy idą!
Tłum
Idą, idą, iddą…
T. Trębacz
Ach, szkoda gadać, szkoda, taka szkoda, sama szkoda
T.
Szkoda, szkoda, szkodda…
T.T
Cholera jasna!
Tł.m
Jasna, jasna, jasnna…
Zakrzykuje, coś jeszcze pod nosem mówi, po czym wychodzi, zataczając się. Spoglądam na Poetę, a on na mnie, koniec (…)Sceny 1.
Poeta
No, widzisz. Tacy jak oni, to tacy jak my, bo tak właśnie kończyć będziemy. Frustracja, picie i zataczanie się. Oto symbol całego tego głodu duszy!
Aktor
Nic się Wam tutaj, Przyjacielu, zapewne nie wyjaśniło. Pan Poeta jest smutny, bo stracił swojego…
Poeta
Stracił, co stracił!
(bierze głęboki łyk Korzenniaka)
Wszyscyśmy tutaj od urodzenia straceni! On jedynie, idiota, pomyślał, że trzeba, że należy się dogrzebać.
Asklepios
Ach, jakże przeżałosna moja tutaj egzystencja, cóż ja mogę zrobić, gdy powoli przestaję czuć bicie serca!
Aktor
(przysuwa się do Asklepiosa, podsuwa mu kielich)
Napij się, po prostu. Łatwiej wtedy o jakiekolwiek leczenie, napij się i bądź spokojny, bo tu NIC nie ma większego znaczenia.
rozdrapie się kwestię grzebania, najlepiej przez dodatkowe…
Poeta
Pytania, wciąż pytania! Do Głównej Destylarnii, jasna jego cholera, tam się chciał i… i tyle. Nie ma, niczego nie ma.
drapać, drapać, drapać, drapać, drapać, drapać, pytanie: “dlaczego?” paść powinno
Poeta
(zbliża się jeszcze bardziej, obiema rękami chwyta stół)
Do niej się NIE wchodzi, jeśli nie jesteś z rozlewającymi. Do niej się jest wchodzonym… wjeżdżanym, zwożonym. Nie zdąży wzejść słońce, a ten trębacz z wcześniej też się w niej znajdzie, w środku. Już jako Senny, oczywiście, TYLKO Sennych tam wwożą.
wożenie, wożenie, wożenie, wożenie, wożenie, wożenie, na co to zwożenie
Poeta
No widzisz
(bierze kolejny łyk)
Te i im podobne pytania już on zadawał, a ciekawość ma to do siebie, że kończy się na progu. Ale spokojnie, ciebie też tam kiedyś zawiozą, ha! jak nas wszystkich! I wtedy wszyscy, wszyscy się dowiemy, co to za tajemnica, ale już całkiem niepotrzebnie. Chociaż…
niektórzy z nas już wiedzą, prawda?
Aktor
(zbliża się jeszcze bardziej, wtrąca w międzysłowa)
Coby musieć jakoś to skategoryzować, jakoś pchnąć (aluzja do pchania, wożenia, wózek, zapisać, do zapamiętania, wykorzystania) do przodu, naprzód, przedsię, to oto:
.. )Sc na 2
W progu krczm-y staje ?. Ka czma p ze ob r ża się, zostaje tylko Pan Drbn (?Karczmarz?), rozmowa przy stole _sk_epio_a zostaje z_wiezsona, wszsc y pozostali g.ście zlewają się w s-z rą mas-s_sę, kturej nie możemy potraktować jako prsony, gd ż trzeba by b.ło zmieńć nieco te dramatyczńe
śćsłe definicje:
staje się więc tł-em. P.wietzre smak
óje inaczej, a ni
ekturym rozpadają się tważre. ? opiera się o lasce(?), przy
pasie rug(?) mu zwisa, K a p e l u s z na głowie
p_prawiea. Pom
iezsały się przeruużne kreskii kolejnoćsi i słovva, Rozgląda się
po p.miezszceniu
, wodzi oczami. i mówi:
? ?
Panie Drybonie
Szanowny.
Był tu, jak się wydaje,
przed dosłownie
chwilą
, prawda?
Dr__b n Ksk sk
Zgadza się, drogi Panie, ale wyszedł już
??
Oczywiście,
inaczej bym go tutaj
widział. Udanego
wszystkim chciałbym życzyć
wieczoru.
D-rb_n Ksksksk
Podziękowania!
?
Ilu tu
dziś
występuje?
Dy on Ksksk.i
Zależy, kogo by zapytać, albo z jakiej spojrzeć strony, aktorów nam tu nie brak, walają się gdzieś, nawet pod stołami.
? ?
A ilu już tak
bardziej
postękuje?
_ybo_ K_s_o_k_.
Zależy, co się przez to rozumie, jeden głośniej, drugi raczej ciszej, zależy jak kto umie
? ?
Więc nie ma
tutaj
Snu
w
tym momencie?
D
Mój ojciec przepisał mi ten przybytek w testamencie, mówił (jakbym go słyszał teraz)
Ojciec
(…)synu, oto przepisuję ci ten przybytek w testamencie.
D
Niesamowite, niczym rzeczywiste, a tak jakoś…
? ?
Sennie.
Jeszcze będzie tutaj
Sennie.
Ale póki co, kłaniam
się, proszę nie
mieć zdrowia
swoich gości
na względzie.
Wychodzi i oddech powraca do płuc licznych, znów są twarze, znów słowa, znów wszystko na normalnych zasadach staje. Wyszedł, poszedł i niech nie wraca – będą mówić wszyscy pod nosami przy stołach swoich, ale my…
Koniec ( .. sc ny 2-ej.
należy zapytać o przyczynę zjawiska, tego rozrzucenia, co to się przed momentem wydarzyło
Aktor
I w tym jest właśnie wyjaśnienie. Bo On rozpoznaje tych, co Sennymi się niemalże stali. On ich czuje i to on zarządza dostawami. Chodzi, odwiedza, kłania się grzecznie, ale zawsze wszystko rozrzedza, zawsze wszystko staje się jakieś takie nieposkładane, albo z kolei źle całkiem złożone. Wszelkie rzeczy przestają mieć formę, struktury się rozwarstwiają, czary mogą prysnąć, iluzje znikają. Chodzi po karczmach On, ale też i inni z…
Asklepios
Prześladuje mnie, ten jego uśmiech szyderczy! Niech go, mógłby nigdy z tej swojej jaskini nie wychodzić. A tu teraz jego królestwo, jego bliźniaczy brat (chtoniczny) już nie aż tak wiele ma tutaj do gadania!
Aktor
… Kapeluszami…
głowa, dotknięcie, JEST, cholera, cholera, cholera, cholera, cho…
Poeta
Nikt się nie przypatrzył, co, łachmyto? Nikt nie dopatrzył, bo tak ładnie ukryte, co? Ty szczurze przeklęty! Od początku ci dolewałem, nie zauważyłeś? A spójrz teraz, co na twojej głowie. Och, ty wiesz o nim, ale my nie wiedzieliśmy, a teraz rozpadła się iluzja! Rozrzedzenie, Kapelusz teraz na łbie twoim widoczny, jak w dzień!
Asklepios
(zrywa się nagle z krzesła, staje wyprostowany, wyciąga palec przedsię)
Lepiej szczerze teraz odpowiadaj, gadaj! czytyżeś jednym z jego agentów?! Jednym z tych obłudnych Snów dyrygentów?!
Aktor
(na stronie)
Tu już nie pomogę, lepiej się napiję, Poetę przynajmniej dogonię, zaraz włączę się do gry i reszta niech dzieje się między wierszami, gdyż…
(przechyla kielich, opróżnia zawartość, patrzy przedsię, rozgląda po zebranych, tutaj wzrok zatrzymuje)
Ach, znacznie lepiej, no! Tu faktycznie szczerości warto dochować, wiesz, trzeba się dobrze, bo w końcu przy stole, zachować.
Poeta
(wstaje)
Jasna, twoja mać, milczysz! teraz milczysz, co?!
Aktor
Dobrzem odgadł, że to w oczach siedzi, dobrze, a co, to się widzi, takie rzeczy!
Asklepios
Na co żeś tu przyszedł i czemuż do tego stołu?! Ach, nie mów, ja wiem! Ty na MOJE SNY czatujesz, tu nieważny jest Trębacz, czy inni mu podobni, ty na mnie się Z NIM czaisz, to dlatego przyszedł doglądać, to dlatego stanął w drzwiach i spytał, łachmyta!
Poeta
Ugh, gdybym mógł cię tak teraz! za szmaty! kielichem stłuczonym mordę przerezać! Ale nie można, nie można, psia mać! Miasto przeklęte i jego obietnice!
szybko oprzytomnieć, przypomnieć sobie o wystawieniu sztuki na temat wstawania od stołu
Asklepios
Chwila, myślisz sobie, że co?! Tak sobie, o, wstaniesz? I pójdziesz?! Wyjdziesz, jak gdyby nic?!
kolejna sztuka, TRANSGRESJA, czyli o progu przekraczaniu.
Koniec Sceny I. Koniec Aktu I, bo należy wykonać przyspieszone wychodzenie
Poeta
(krzyczy, na cały głos)
Panowie szanowni a zacni, do kart, jak i do kielicha wielce skorzy, patrzcie no tego, zniknąć chce teraz z miejsca zbrodni! Pójdźmy za nim, zobaczymy gdzie żyje i będziem go nękać, aż sam nie targnie się na swoją szyję!
Aktor
Ta sprawa ma wiele już problemów natury scenograficznej, wypada więc przejąć kontrolę. Historia nabiera tempa i powagi, bowiem (podług zasad) tłumu głos musi zostać poza wierszami (zasada Trzech, trzy i po trzy).
Oto przed nami scena przyspieszonego maszerowania.
(…)Scena 3.
Asklepios, Poeta i Tłum idą za uciekającym Kapelusznikiem. Ten nie biegnie, bo to nie wypada, ale szybko idzie, więc z chodzeniem też tutaj niezła zabawa.
Asklepios
(poci się, ciężko oddycha, stęka)
Nie tak szybko, Szanowny Panie Uciekinierze (termin wstawiony dla zachowania powszechnego standardu grzeczności), zwolnijże Pan!
Uciekinier odpowiada, ale coś tak nieprzystojnego, że wbrew zasadom powszechnego standardu grzeczności jest go tutaj dodawać, no i Zasada Trzech się kłania, więc tym bardziej, nie wypada (nie tyle nawet, co nie wypada, a po prostu nie można).
Poeta
Sam się, Panie Szanowny Łachmyto, pierdol! Co to za mięsem rzucanie?! Jasna cholera, takie to tych dwulicowców wychowanie! Panowie! Naprzód!
Tłum
Naprzód, naprzód, naprzrzód…!
Asklepios
(sapie, sapie, sapie, sapie, sapie)
Zwolnijcież, ja tu zaraz (wzdycha), ja nie mogę, padnę! od tego chodzenia! Opiłem się, to fakt, i teraz odczuwam wszelkie….
(sapie, sapie, sapie, sapie, sapie)
Ale co to się dzieje? Znów przekształca się wszystko, cóż to, znów widowisko! Bo oto, za zakrętem (tam udał się Uciekinier) widzę:
Obok Uciekiniera stoi ?. Ulica p ze ob r ża się, zostaje tylko Uciekinier (?Kapelusznik?), ask_epioS staje, pzrera.żony, wzsscy my (p.zosta/li), zlewamy się w s-z rą mas-s_sę, kturej nie możemy potarktovać jako prsony, gdyż trzeba by było z.mie,ńć nieco te dramatyczńe
śćsle definicje -
stajeMY się więc tł-.mem. Powietrze smak
óje inaczej, a ni
ekturym rozpadają się twarze. ? opiera się o lasce(?), przy
pasie rug(?) mu zwisa, K a p e l u s z na głowie
poprawiea. Pom
ieszały się przeruużne kreski, Rozgląda się
po nas wszystkich
, wodzi oczami. i mówi:
?
Jakże to miło,
gdy sami przychodzą,
prawda?
Przyprowadziłeś ich,
bardzo świetna
robota.
Asklepiosie, mój ty drogi
i kochany,
coraz bardziej
popadasz
w stan… hmm,
jakby to rzecz…
niestały
Asklepios
(sapię, sapie, spaiei, soaiep, apies, aspie, sapie)
Więc rację miałem… Czatowałeś. Ty i ten twój… agent, psia mać!
?
Zaśniesz
Niedługo zaśniesz
a my cię zabierzemy
bo tak trzeba, porządek jest
potrzebny,
wiesz o tym
nie ja to wymyśliłem,
ja tylko korzystam,
a tak się świetnie składa
że więcej tu Sennych
aniżeli umierania
dobrze jest być Snu
dyrygentem w Mieście, w którym…
Asklepios
Niech Cię, a niech Cię! Ciebie też kiedyś dopadnie! Ten twój agent, też się napił, wiesz? Jego też Sen nie ominie! Tobie też, łachmyto, noga się kiedyś… kiedyś…
(ziewa)
…podwinie
Kapelusznik
Warto odnotować, że przedstawienie długo już trwa. Przypomnieć sobie, że niedługo należy też wziąć udział w innych konfliktach i spiskowaniu. Grzecznie zasugeruje się, że należy już Asklepiosowi iść spać.
Asklepios
Niech was! pomioty tego Miasta, niech was! Cholera… jasna…
(osuwa się na ziemię, zasypia)
Kapelusznik
Koniec Aktu II, Sceny II, zakończyć należy już, ukłonić się i…
?
Dobranoc
Kapelusznik
Dobranoc
Aktor
Wygląda na to, że rozpada się wszystko co było w komplecie, więc oto:
Koniec (…)Sceny 3-ej.