Gargantuiczne oko spoglądało w pustą przestrzeń. Zawieszone na mackach z ludzkiej tkanki i elektrycznych przewodach przypominało surrealistyczny obraz.
Joanne wpatrywała się w nie. Oceniała zdolność akomodacji, wrażliwość na światło, a co najważniejsze – umiejętność połączenia się z innymi. Co chwilę zmieniała na tablecie konfiguracje i przyglądała się wynikom sprawności oka.
Była matką projektu Beholder.
Nie sądziła, że zdoła dojść tak daleko. Poprzednie życie stało się ulotnym snem. Nie pamiętała twarzy rodziców ani uśmiechu syna. Była gotowa na poświęcenie.
Przebywając wśród współpracowników, dumnie nosiła opaskę na oku, ale w zaciszu pokoju, ogarniało ją obrzydzenie. Nie przyzwyczaiła się do tego, że część ciała nie jest już jej własnością. Dzięki nowoczesnej inżynierii oko urosło do rozmiarów domu jednorodzinnego, a miało stać się jeszcze większe i potężniejsze.
Nieuchronnie zbliżał się dzień testów.
Jeżeli wszystko pójdzie, tak jak powinno, Joanne dosięgnie gwiazd.
Projekt Beholder działał pod patronatem rządu. Wiedzieli o nim generałowie, wpływowi ludzie, pilnujący sekretów naukowcy. Cel był prosty – zjednoczyć widzenie. Zebrano grupę nic nieznaczących osobników: przestępców, sieroty i bezdomnych. Obiekty testowe. Nikt nie uroniłby za nich nawet jednej łzy. Jeżeli pierwszy test okaże się niepowodzeniem, będą kolejni.
Nie brak osób, których życie jest nic niewarte. Przyczynienie się do przełomowego odkrycia, nada im losom przynajmniej szczątkowy sens.
Joanne oddała sprawie własne oko, oddała całe życie, gdyby mogła, poświęciłaby jeszcze więcej.
Gdy współpracownicy opuścili pomieszczenie z okiem – metalową klatkę, umieszczoną głęboko pod ziemią na pustynnych rubieżach – Joanne się rozpłakała. Spała z trudem, nie pamiętała, kiedy ostatnio cokolwiek jadła. Czuła, jakby oko było wciąż jej częścią. Przy każdym nakłuciu, każdym porażeniu prądem, zaciskała zęby, przygotowując się na falę bólu. Nie mogła jednak ściągnąć maski profesjonalizmu. Miała stać się symbolem rozwoju, bóstwem pokonującym bariery indywidualizmu. Nie powinna przejawiać żadnej słabości.
Dotknęła czule oka. Nie przypominało już giętkiej masy. Stwardniało, jakby nosiło stalową zbroję. Przeobrażało się w coś nieznanego.
Poczuła dotyk na twarzy, jak przeszywa ją do kości i sprawia, że choć na chwilę może odetchnąć z ulgą. Została zupełnie sama. Bez wspomnień i rodziny.
Jedynie z celem.
Ale jakże przepięknym.
Uśmiechnęła się pomimo przytłaczającej goryczy.
Poczuła na sobie spojrzenie wielebnego oka. Źrenica wyostrzyła się gwałtownie, jakby miała zamiar ją pożreć.
– Już za chwilę nadejdzie nowy początek. Nie obawiaj się. Chwała tym, którzy spojrzeli i nie odwrócili wzroku!
Ucałowała oko czule i odeszła.
*
Nadszedł dzień, w którym należało aktywować jednoczące oko. W niewielkiej klitce, rozświetlanej przez niebieskie światło ekranów, znaleźli się naukowcy trzymający pieczę nad projektem Beholder. Joanne trzymała się na uboczu. Obserwowała gościa przysłanego przez rząd. Łysy mężczyzna w garniturze przypominał posąg. Joanne domyśliła się, że był wojskowym. Potrafiła wyczuć takich na kilometr; ich pogardę do nauki, nastawienie na proste rozwiązania i wyniki. Parsknęła i skierowała uwagę na współpracownika.
– Wszystko gotowe?
– Ostatnie sprawdzenie sprzętu i możemy zaczynać.
W pomieszczeniu obok zebrano pięć obiektów testowych: łysą kobietę bez ucha, bezzębnego mężczyznę, starca z poparzeniami na twarzy, chłopaka z irokezem i osierocone dziecko. Naukowcy podłączyli do nich przyssawki, założyli przypominający koronę cierniową hełm i wbili w twardówkę szpikulec mający za zadanie przekazać informacje do głównego oka.
Żaden z obiektów testowych nie zareagował. Podano im na tyle silne środki otumaniające, że nie wiedzieli, gdzie się znajdują. Jedynie ich aparat wzrokowy działał tak, jak powinien.
Mogli zaczynać.
Przywilej należał do Joanne. Nacisnęła rząd przycisków na konsoli.
Oko na monitorze zadrżało.
– Wstępne połączenie zakończono sukcesem.
Niech anielskie zastępy rozpoczną swoją pieśń!
Monitor, mający ukazać zjednoczenie widzenia, rozbłysnął obrazami.
Pięć różnych spojrzeń, każde skierowane w inny punkt pomieszczenia.
Wojskowy z aprobatą poklepał Joanne po ramieniu, a naukowcy zaczęli wiwatować. Jedynie głównodowodząca projektu milczała.
Nie rozumiała, jakim cudem znalazła się w pomieszczeniu z obiektami testowymi.
Starzec z poparzoną twarzą. Stracił rodzinę, gdy w środku nocy w mieszkaniu wybuchł pożar. Starał się ich uratować, ale nie dał rady. Został sam, bez dachu nad głową, z kryjówką pod mostem.
Dziecko. Osierocone, gdy miało parę miesięcy. Nie pamiętało twarzy rodziców, ale Joanne je widziała. Sięgnęła wzrokiem dalej, niż ono mogło kiedykolwiek to zrobić.
Przeskakiwała z jednego spojrzenia w kolejne, dotykała obrazów z przeszłości. Widziała jednocześnie ofiary łysej kobiety i palące się zwłoki bliskich starca. Spojrzenia nakładały się na siebie, ujednolicały, w końcu Joanne widziała wszystko, jakby było jednym punktem w czasie. Nie istniały przeszłość i teraźniejszość. Rzeczywistość połączonych osób stała się jednością.
Ale dlaczego to wszystko widziała? Nie była podłączona do aparatury. Czy oko pozbawione ciała wciąż przesyłało do niej informacje?
Skupiła się na własnym spojrzeniu. Obraz na monitorze przedstawiał jedynie pomieszczenie z obiektami.
Widziała więcej i dalej. Beholder okazał się potężniejszy i bardziej przerażający niż Joanne mogła kiedykolwiek przypuszczać. Pozwolił na wtargnięcie do umysłu.
Obraz przechwytywany przez rogówkę docierał dalej niż tylko do siatkówki, trafiał wprost do mózgu, gdzie zagnieżdżał się w świadomości na zawsze. Więc taki był cel projektu Beholder. Panowanie nad ludzkim umysłem. Zjednoczenie spojrzeń? Dobry żart. Jak zawsze liczyła się władza. Joanne widziała to przez spojrzenie wojskowego. Weszła do jego umysłu, chociaż nie był częścią systemu.
Wybiegła z pokoju.
Widziała wzrokiem należącym do każdego w kompleksie badawczym. Nie byli jeszcze tego świadomi, ale wkrótce i oni dołączą do jedności Beholdera.
Wsiadła do windy.
Patrząc w punkt, oko odbierało bodźce i tworzyło obraz w teraźniejszości. Umysł składował go w pamięci, zamieniając w echo przeszłości. Obraz nie mógł wykraczać poza ramy czasowe, nie gnał w przyszłość.
Jednak Joanne widziała, co miało nastąpić. Ostatni prezent Beholdera. Wojna, której człowiek nigdy nie doświadczył. Wojna z umysłem.
Znalazła się na dachu kompleksu badawczego. Podeszła do krawędzi.
Błogosławieni ci, którzy nigdy nie zobaczyli!
Zamknięta w klatce umysłów. Wiedziała, że to koniec. Projekt Beholder okazał się sukcesem. Pozostało jedynie szaleństwo.
Niech Pan ma ludzkość w swej opiece.
Zapłaciła największą cenę. Sprzedała los niewinnych w zamian za obiekt nazwany na jej cześć – Beholder Joanne. Bogini pożogi i otępienia umysłów.
Zrobiła ostatni krok przed siebie.