W końcu się udało! Naukowcy stworzyli technologię pozwalającą przenosić materię na niewyobrażalne dotąd odległości w czasie nieprzekraczającym sekundy. Teleportacja stała się faktem, a nieznane światy znalazły się w zasięgu ludzkich ambicji. Korporacje dawno dokonały podziału Ziemi na strefy wpływów i teraz mogły wyciągnąć ręce w kierunku nowych terytoriów oraz zasobów niezliczonych planet.
Nie oznaczało to jednak, że ludzie masowo zgłaszali się do podróży poza granice dotychczasowej rzeczywistości, i nie chodziło tu wyłącznie o lęk przed nieznanym. Szybko okazało się bowiem, że dematerializacja, na której opierał się cały proces, wpływała na cząsteczki żywych organizmów tak, że po powrocie do pierwotnej formy ulegały one nieprzewidywalnym zmianom. Czasem był to częściowy zanik pamięci, innym razem nabycie nowych cech osobowości, rzadziej zmiana wyglądu. Dlatego kandydatów do odkrywania i tym samym zdobywania nowych przestrzeni we wszechświecie często wyznaczano stosując większy lub mniejszy przymus. W jej przypadku było jednak inaczej.
Ewa stanowiła niezwykły wyjątek, gdyż z niezrozumiałego, nawet dla jej pracodawców powodu zawsze zgłaszała się na ochotnika i sprawiała wrażenie, jakby z każdej teleportacji czerpała przyjemność. Za każdym razem ze zniecierpliwieniem i wręcz dziecięcym podekscytowaniem oczekiwała na przemianę w rozbłysk rozpraszających się atomów. Zupełnie jakby nie mogła doczekać się każdej, kolejnej zachodzącej w niej zmiany. Ona tymczasem, za każdym razem miała po prostu nadzieję…
Teraz, kiedy dotarła na planetę z atmosferą wypełnioną trującą mgłą czuła się jak we śnie. Skłębione opary zielonkawego gazu otoczyły jej ciało, budząc jednocześnie wspomnienie aniołka siedzącego na chmurze. Chyba widziała taki obrazek na jakiejś pocztówce. Nie pamiętała jednak od kogo, ani do kogo skierowanej. Tak czy siak skojarzenie wyrwane z kontekstu, musiało być związane z czymś przyjemnym, bo wprawiło ją w dobry humor.
Oczywiście, cieszyła się tym jedynie przez chwilę, ponieważ aparatura wykrywająca życie szybko przypomniała o obowiązkach. Czerwona dioda umieszczona w przeszklonym hełmie zaczęła migać sygnalizując aktywność na północnym wschodzie. Zanim w pełni przypomniała sobie własne imię, zmierzała już w stronę skupiska prymitywnych chat u podnóża góry.
Parametry misji zawsze były wgrywane w podświadomość na wypadek kompletnej amnezji przy materializacji, dlatego uświadamiając sobie, że nie pamięta niczego sprzed ostatniego roku wchodziła już do niewielkiej wioski, witana zdziwionymi minami włochatych tubylców zbijających się w tłum komitetu powitalnego. I gdy już otworzyła do nich ogień z automatycznych działek umiejscowionych pod rękawami skafandra, cieszyła się, że pamięta jedynie kilka ostatnich misji i to, że lubi poziomki. Nie była pewna czy lubiła je wcześniej, ale teraz cieszyła się, iż pamięta ich smak.
Kiedy czystka dobiegła końca, wetknęła flagę korporacji w najbardziej okazały budynek, będący czymś w rodzaju pałacu lub świątyni. Później zgodnie z procedurami wypuściła drony zwiadowcze, które miały zebrać potrzebne dane i wyszukać kolejne skupiska inteligentnego życia. W oczekiwaniu na powrót mikroskopijnych helikopterów wpatrywała się w nocny horyzont, na którym obce gwiazdy tworzyły piękne konstelacje.
Po kilku godzinach z własnymi myślami, wspomnienia przyniosły obraz męża i dziecka – małego chłopczyka bawiącego się na plaży przy zachodzącym słońcu. To wywołało smutek i Ewa ze zniecierpliwieniem spojrzała na lokalizator dronów na prawym nadgarstku. Zgodnie ze wskazaniem czytnika były w drodze powrotnej, co oznaczało, że planeta była wyjątkowo mała. Znaczyło to również, że ta licząca zaledwie kilkuset członków cywilizacja została ostatecznie zgładzona.
Na tym w zasadzie kończyła się jej misja. Teraz na ten świeży plac budowy wkroczą inżynierowie oraz ekipy odkrywkowe. Ona mogła już wracać. Zanim więc w pełni uformowały się wyrzuty sumienia wynikające z eksterminacji całej rasy, i zanim bolesne wspomnienia związane ze śmiercią rodziny zdążyły wbić swe paraliżujące kolce w serce, nadszedł czas na kolejną teleportację. I tym razem również miała nadzieję.
Cudowny rozbłysk atomów rozerwał jej ciało na miliardy cząsteczek i Ewa znowu na chwilę przestała istnieć. Może tym razem już tak zostanie i nigdy nie zmaterializuje się z powrotem.
Mogła mieć tylko nadzieję.