Recydywistan od dawien dawna był państwem, gdzie – jak sama nazwa wskazuje – swój raj mogli odnaleźć różnego rodzaju recydywiści. Dlatego od niepamiętnych czasów ściągały tutaj całe tłumy wszelkiej maści parszywców, szubrawców, złodziei, nierządników, oszustów, kanciarzy, polityków, morderców, gwałcicieli, szalbierzy, awanturników, podburzaczy, heretyków, mend, typów spod ciemnej gwiazdy, bandytów, obdartusów… – lista mogła iść w nieskończoność.
W Recydywistanie – tej cudnej krainie bezprawia – zbierały się męty ze wszystkich możliwych światów. Jeden kowboj wypalił właśnie drugiemu prosto w czoło z rewolweru, purpurowoskóry Arkturianin podwędził przyglądającemu się scenie sakiewkę szemranemu włóczędze poszukującemu zamtuza, a obok, w ciemnej uliczce, atrakcyjna zabójczyni w skórzanym kostiumie poderżnęła gardło kupcowi, który tego samego dnia oszukiwał na towarze. Jeszcze dalej, na placu, przemawiał człowiek w mundurze, który nawoływał do utworzenia państwa totalitarnego i wyeliminowania wszystkich krasnoludów – ten zaraz dostał kulkę od kowboja i tłum się rozszedł. W tym kraju trudno było liczyć na długi żywot – mimo to parszywcy nadciągali nieustępli…
* * *
Wybacz to nagłe urwanie opowieści, Drogi Czytelniku, lecz poprzedni narrator zaszlachtowany został pordzewiałym nożem w cienistym zaułku. W błoto bryzgnęła krew – ostrze odarło niniejszą historię z opowiadacza. Wróćmy więc oto do spraw najwyższej wagi. Skądże, mógłbyś zapytać, ci wszyscy szubrawcy znaleźli się w Recydywistanie? Z jakich przestrzeni do niego tak napływali? Czemu rwali doń niby bystry potok pośród nagich, górskich skał? Otóż pewna tajemnicza istota, która – jak czuję – ma również wpływ i na moje poczynania, zaczęła ich wszystkich gromadzić w tym miejscu z przyczyn nieznanych zupełnie nikomu. Być może to jedynie kaprys, chęć zabawienia siebie samego albo i adresata niniejszej historii… Nie mnie jednak to oceniać – nie po to tu jestem. A jestem tutaj, by przedstawić Ci podniosłe dzieje pow…
* * *
Ee… przepraszam za ten… No. Niestety, mój poprzednik dostał przed chwilą w łeb łopatą i cóż… niech mu ziemia letką będzie. W ogóle to jestem tutaj na zastępstwo, bo się kuzyn na korzonki pochorował i no. Tak wyszło, że teraz ja będę opowiadał. Więc to jest historia Powstania w Recydywistanie. Zaczęło się tak, że cała lokalna śmietanka towarzyska nagle postanowiła zaprowadzić w kraju porządek. No i szybko powstała armia, która tłukąc po łbach wszystkich i zabijając jakieś trzy czwarte chłopa w kraju, posadziła na tron najgorszego łotra ze wszystkich. Imienia jego jednak nikt nie zdążył zapisać, gdyż nowy władca zaraz dostał kulkę w łeb od przypadkowego kowboja, a zaraz później otruto skrybę. No i następca martwej głowy państwa najpierw zabił wszystkich kowbojów w kraju, a potem ogłosił się cesarzem. Nastę…
* * *
Jako następca poprzedniego narratora wyrażam żal w związku z tragicznym wypadkiem. Naprawdę, powinny tutaj obowiązywać jakieś normy prędkości. Składam kondolencje najbliższym i rodzinie.
Lecz przechodząc do rzeczy: nowy cesarz ogłosił obowiązkowy dzień wolny od zbrodni. Każdy, kto złamał prawo, miał być karany śmiercią.
I tak mijały tygodnie. Recydywistan przeżył całkowitą metamorfozę. Teraz istniał scentralizowany aparat władzy. Nawet powołano do życia policję. Dzięki temu anarchia trwała nie przez siedem, a jedynie przez sześć dni w tygodniu. Siódmego, świętego dnia zabijano w imię cesarza.
Monarcha jednak nie porządził długo, bo jedynie przez około trzy tygodnie. Wtedy do sali tronowej wdarli się agresywni przybysze z niestabilnego układu Beta Orionis. Roztopili cesarza laserem.
Wszystko wróciło do normy, ale zaraz wybuchło Drugie Powstanie w Recydywistanie. Tym razem ład trwał przez okrągły miesiąc. Władza, krok po kroku, starała się wprowadzać monopol na przemoc.
Wyglądało na to, że powoli wszystko zmierza ku dob…
* * *
W imieniu swoim oraz moich zmarłych kolegów i koleżanek odmawiam Autorowi dalszego przedstawiania historii. Decyzja ta powzięta została przez wzgląd na bezpieczeństwo własne, a także Czytelników, wśród których odnotowano już kilka ofiar śmiertelnych. Wraz ze Związkiem Narratorów wyrażamy obawę o zdrowie psychiczne Autora, tak lekkomyślnie narażającego Czytelników na niebezp…