Okutany w baranią skórę góral siedział na koźle i surfował po sieci, smyrając palcem po ekranie smartfona. Nie zważał na awanturę, na płacz dzieci, zagłuszany krzykami ich matek i ojców. Spokojnie czekał na wynik bójki między ceprami, kłócącymi się o miejsca na saniach. Jemu było wszystko jedno, kogo zabierze, szkapie w sumie też, bo innego wyjścia nie miała. A dutki to dutki – grunt, by one się zgadzały.
Baca wpisał w wyszukiwarkę: Morskie Oko. W morzu informacji o dantejskich scenach, jakie od kilku dni rozgrywały się o i po zmroku pod schroniskiem, dostrzegł to hasło także na pewnym nieznanym portalu. Obrazków tam nie było, widać, że użytkownicy skupili się na przekazie pisanym. Z ciekawości kliknął niebieski napis. Rozwinęła się lista przeróżnych, czasem dziwacznych tytułów, otagowanych nazwą jeziora.
Zainteresowanie bacy wzrosło. Kliknął pierwszy tytuł, który mu wpadł w oko: „Góralskie muszelki”.
– Kruca fuks! – zaklął pod nosem, gdy zorientował się, że autor wpisu nie tylko zna, ale zdradza światu najpilniej strzeżony góralski sekret.
Ze złości zrobiło mu się gorąco, więc zsunął z ramion futrzane okrycie, poprawił na głowie kłobuk bogato zdobiony kostkami. Wrócił do listy i na chybił trafił wybrał inny tekst. A tam ktoś opisywał prawdziwą naturę strażników TOPR-u.
– Pietrek! – zawołał baca.
Gdy nikt mu nie odpowiedział, odwrócił się i zobaczył, że jego brat jest właśnie szarpany przez pijanego cepra za poły strażniczego munduru. W pierwszej chwili chciał biec z pomocą, ale spostrzegł, że koledzy Pietrka już wyskakiwali ze służbowej terenówki. Machnął więc ręką i zagłębił się w lekturze kolejnego wpisu.
Aż parsknął, wściekły, że ktoś robi sobie podśmiechujki ze świstaków. Tych dzielnych biedactw, które z poświęceniem usiłowały ograniczyć niszczycielski wpływ turystów, zmniejszając w miarę możliwości ich populację.
Autor następnego tekstu najwyraźniej wypił za dużo grzańca, a może i poprawił za mocno góralską gorzałką, bo z tego wpisu furman nic nie zrozumiał. I nie wiedział, czy powinien odczuć ulgę, czy nadal się złościć, że kosztem jego ukochanych Tater obcy jajca sobie robi.
Zerknął do jeszcze jednego tekstu. I aż się zatchnął z wrażenia. Bo nie tylko tajemnice Morskiego Oka były zdradzane, ale i płacz rycerzy już rozszyfrowano. Baca podrapał się po głowie, zastanawiając się, kto wypaplał o podrzuceniu im tabletu.
Góral co i rusz napotykał kolejne ujawniane sekrety mieszkańców Zakopanego i okolic. Aż się gotował z chęci zemsty. Już w myślach zbierał kompanię, odruchowo macał leżącą pod nogami ciupagę, sprawdzając czy ostra. Spojrzeniem jednak zahaczył o opisy przyrody, klimatyczne wstawki, ciepło, mimo mrozu, wspomnianą Bramę. Uspokoił się nieco. I wtedy dopiero dostrzegł, że czyta teksty na stronie fantastyka.pl. Uśmiechnął się pod nosem, widząc, że prawdziwego zagrożenia nie ma. Kto bowiem uwierzy znanym z bujnej wyobraźni fantastom? A niech sobie żyją i piszą. I przyjeżdżają w góry.
W końcu dutki to dutki – grunt, by one się zgadzały.